
1. Na pewno ważnym wydarzeniem była nowa płyta Bal-Sagoth, w końcu zrobili coś bardziej różnorodnego, choć nadal bałagan pozostaje ich głównym pomysłem na granie.
2. Wielu z pewnością czeka na najnowszy album Blind Guardian. Jednak singiel 'Fly' promujący nową płytę rozwiał wszelkie moje wątpliwości: to od zawsze był zespół przeciętny (nawet jak na moje power/heavy metalowe preferencje), jeśli nawet nie jeszcze gorszy, toteż nie spodziewam się, że ich comeback po 4 latach coś zmieni.
3. Nową płytę 'Home' wydają The Gathering. Jeśli jednak ktoś miał jakieś nadzieje na ich powrót do wielkiego grania z 'Mandylion', od razu je rozwieję: o ile 'Souvenirs' jest nawet niezły jak na ich popowy wizerunek, o tyle najnowszy album to porażka, która nakazuje zespołowi skorzystanie z dwóch opcji: albo zakończenie kariery - w końcu już i tak zarobili wystarczająco dużo kasy, żeby wieść spokojne i dostatnie życie, albo drastyczne zmiany w składzie jeśli jeszcze chcą grać.
4. Nową płytę po 4 latach wydaje Lacuna Coil. Okazuje się, że 'Karmacode' sprzedaje się w USA lepiej niż hiphopowe Black Eyed Peace

5. Całkiem niezłe płyty wydają między innymi Devin Townsend i Sadus, choć w przypadku Sadusa przydałby się umiejący śpiewać wokalista. Oczywiście nie można zapomnieć o naszym rodzimym The No-Mads - już dostępny na ich oficjalnej stronie utwór The Day After mówi o tym, jaki walec przetoczy się przez tego, kto zdecyduje się przesłuchać 'Deranged'.
6. Płyty wydają również Elvenking - 'The Winter Wake' i Dragonforce - 'Inhuman Rampage'. W przypadku pierwszej pierwszej mam nieodparte wrażenie, że mam do czynienia z punk rockiem. Produkt Dragonforce z kolei to owszem, niesamowita technika muzyków i karkołomne tempo, ale...takiej monotonii już dawno nie słyszałem

Jest jeszcze z pewnością wiele płyt, o których nie wspomniałem, ale to zostawiam do otwartej dyskusji między resztą użytkowników forum

A co do debiutów?
1 Na pewno na uwagę zasługuje kilka zespołów:
- będący klonem Nevermore zespół o nazwie Taunted.
- niemiecka heavy metalowa kapela Dezperadoz, która w bardzo pomysłowy sposób opowiedziała legendę o panu zwanym Whyatt Earp.
- bardzo fajny zespół Killing Machine z bardzo dobrą płytą 'Metalmorphosis'.
- no i meritum sprawy, czyli Benedictum. Chyba jeszcze w ostatnich latach nie było tak spektakularnego debiutu. Jest to zespół grający heavy metal w stylu lat 80-tych. Wizytówką tego zespołu jest z pewnością Veronica Freeman i jej niesamowity, kopiący tyłek wokal. Nie jedno już słyszałem w metalu wliczając w to całkiem sporą ilość wokalistek. Ale wszystkie te wokalistki przy pannie Freeman to w najlepszym razie przestraszone dziewczynki szukające u mamusi schronienia pod kiecką - możecie ten zespół znaleść na MySpace. Przesłuchajcie i sami oceńcie.
A jak wy podsumowywujecie pierwszą połowę 2006 roku? Co was zachwyciło, a co rozczarowało?