Nowiuśki film z Nicholasem Cage'em, Julianne Moore, Jessicą Biel (swoją drogą - co ona takiego zagrała, że tak o niej głośno?!).
Miałem przyjemność oglądać. A tak - przyjemność. Nie nastawiałem się na głęboki, oscarowy film, ale na dobrą rozrywkę. I to właśnie otrzymałem. Podobno oparte na opowiadaniu Philipa K.Dick'a, ale nigdy go nie czytałem, więc nie brałem tego pod uwagę.
Film - typowe kino akcji. Niezbyt wymagające, jest parę głupich momentów, ale poza tym ok.
Czytałem parę opini, że kiepska rola Nicholasa Cage'a, ale według mnie był najjaśniejsza postacią w filmie. Jak zawsze:) Cage jest wielki!
Według mnie nie ma się czym podniecać, film nudny i do bólu przewidywalny, choć koniec trochę temu zaprzecza, ale to i tak nie zmienia faktu, że lepiej poczytać Dicka zamiast tracić czas...
A kto tu się podnieca? Napisałem, że jest typowym, niezbyt wymagającym filmem, że jest parę głupich momentów, ale poza tym jest ok. Nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie od "ok" do "podniety" jest dosyć daleko.
Piszesz, że lepiej poczytać Dicka. Możliwe, ale jak zaznaczyłem - Dicka nie czytałem, więc patrzę na film jak na film, a nie jako ekranizację powieści.
Przewidywalny? Nie wydaje mi się. Szczerze - nie zdażyło Ci sie ani razu pomyśleć, że coś się dzieje, podczas gdy to była naprawdę wizjaw jego głowie tego, co stanie się za 2 minuty? Bo ja sie parę razy na to nabrałem. Zresztą jak sam piszesz - końcówka była kompletnie nieprzewidywalna. Była totalnym zwrotem akcji.