Idę za ciosem i po założeniu tematu z porównaniem Tacticsa do gier strategicznych, stwierdziłem, że równie dobrze można porównywać Fallouty do gier RPG... Wydaje mi się, że tu można znacznie więcej powiedzieć.

Ale nie będę się tak rozpisywał jak w poprzednim temacie i napiszę tylko jedną z wielu rzeczy, które przychodzą mi na myśl. No np. mamy firmę Bethesda, która zrobiła super gierkę Morrowind. Grałem w morka, bardzo długo grałem ale go nie przeszedłem… Trochę mnie znudził brak rozbudowanych funkcji dialogowych. Fallout moim zdaniem przewyższa wiele RPG'ów jesli chodzi o komunikację z innymi NPC'ami (non-player character). Jedyne porównywalne z Falloutami moim zdaniem są Baldur's Gate'y i Torment... może czasami nawet trochę lepsze (szczególnie Torment), ale prawdę mówiąc tu Black Isle samo stanowiło dla siebie klasę.
Black Isle stanowiło ogulnie klase, wpadki im się zdażały, ale z reguły wypuszczały gry które były godnym następcą seri i stawały na wysokości klasy studia. Więc porównywanie gier Black Isle to swego rodzeju ewenement, chłopaki wypuszczali dobre tutuły w rużnych podgatunkach i co ważne udoskonalali je. Grałem w BG 2 i Tourmenta, moge powiedzieć ze klimatycznie Tourment był lepszy Od BG, ale BG było troszke bardziej nielinowe. Jak się ma do tego Fallout... W Morrowinda grałem, zresztą sam mnie w to wciągnołeś, co do dialogów Fallout vs Morrowind zgadzam się, były raczej niskie... ale dialogi F vs T, BG można polemizować też były na wysokim poziomie, miło się je czytało

Hammer, ponawiam wordową sugestię - Athlann
Ja miałem jednak jakieś wrażenie, że dialogi w Baldursach były robione raczej mało skomplikowanie... no ale inna rzecz i dla odmiany dla mnie wada. Nie miałem okazji pograć w Arcanum, ale o niej czytałem no i dlatego zastanawiam się... Bohater Fallouta, mimo iż ze statystyk wynika, że jest geniuszem mechaniki itp., nie potrafi sam sobie zupgradeować broni, właściwie nic nie potrafi zrobić! Wszystkie te statystyki jakie ma dana postać, tyczą się tylko i wyłącznie rozmów i walki. Idiotyzm.
W końcu to był 1997... Ale rzeczywiście przydałaby się możliwość upgradeowania boni... To by było coś pięknego, gdyby można było każdą broń 'podrasowywać', dodawać części itp... Substytut czegoś takiego był w modzie do Hl'a - The Specialists... Nie wiem za to jak możnaby ulepszać pancerze oprócz strony wizualnej (co mogłoby wpływać na charyzme i karme ^^' - Czacha na ramieniu i full respekt :F) To samo tyczyłoby się samochodu i masy innych rzeczy (robienie samemu stimpaków i innych dopalaczy). Wychodzi na to, ze ga musiałaby być turborozbudowana.... Co do właściwego tematu - nigdy nie mogę się zdecydować. Uwielbiałem klimat Fallouta 1... Choć Fallout 2 był mniej liniowy no i większy, nie miał wg mnie aż tak boskiego klimatu. Trudny wybór... Chyba minimalnie wolę Fallouta 2... Pewnie dla tego, że Fallouta 1 przechodzę średnio w 5 godzin, natomiast Fallouta 2 troszkę dłużej...
Jak dla mnie to królem klimatu bedzie Fallout 1, a grywalności Fallout 2. Jeżeli chodzi o Baldursy, to jedynka miała miły klimat, natomiast dwójka strasznie nudziła. No, może w Tronie były jakieś ciekawe walki jeszcze... Ogólnie jednak nie lubię systemu D&D. Jeżeli zach chodzi o czytanie w grach (dialogów, opisów itp) to Troment rzeczywiście pod tym względem jest godnym przeciwnikiem Fallouta... W Arcanum jednak brakowało kwestji z TYM CZYMŚ co miał Fallout, jednak w Arcanum bardziej czułem wpływ każdej kwestji na grę, natomiast w Falloucie często miałem wrażenie, że nie ważne jaką kwestję wybiorę, nie zmieni to specjalnie reakcji NPCa z którym konwersuję, dopiero w Fallout 2 wyraźnie widać, że jest toś takiego jak uktyty współczynnik rekacji... (W Arcanum irytowało że taki wpsółczynnik był widoczny dla gracza).

Natomiast jeśli chodzi o system ulepszania broni, to mi takowego specjalnie w Falloucie nie brakuje. Jak chce się bawić w małego McGyvera to włączam Arcanum i gram krasnoludem technologiem, co łazi w późniejszej fazie rozgrywki z miotaczem ognia (bo ładnie wygląda), ale walczy głównie Mścicielem Droha (chyba najlepszy pistolet w grze), bo nigdy nie pakuję punktów w siłę... Inteligencja Zręczność i Charyzma są dla mnie najważniejsze... w Fallucie podobnie jeżeli chodzi o statsy, tyle ze zamiast Charyzmy pakuję w Szczęście... (po oczach go Boo, po oczach!).

PS: No do tego oczywiście percepcja dochodzi
No ba... miał bym chętkę na modernizacje tych bronii w Fallach (edit: kurde, muszę w końcu zagrać w to Arcanum :] ), a to przede wszystkim również ze względu na realizm tej gry. Inną rzeczą która wyróżnia Falle od innych RPG jest bardzo realistyczne przedstawienie hipotetycznego życia po nuklearnym armagedonie... choc czasem zastanawiam się też, czy tego realizmu grze nie nadaje brak ograniczeń wiekowych (cenzury). Myślę tu o seksie, narkotykach, alkocholu, zboczeniach niektórych postaci...
Z drugiej strony, te wymienione przykłady i historie z nimi związane skłaniają mnie bardziej do zastanowienia, czy Fallout rzeczywiście przedstawia realną wizję tego co by się mogło stać po wojnie nuklearnej. Nie wiem czy nie powinienem zmienić swojego podejścia do tej gry, bo czy przypadkiem nie przedstawia ona możliwej rzeczywistości, ale w krzywym zwierciadle?
krzywe zwierciadło to abstrakcyjne pojęcie, zwłaszcza w odniesieniu do czwegoś co było by katoastrofą an skale światową, jak np wojna nuklearna i późniejszy wygląd świata. Co dla jednego może mieś wyrażny sens realności dla drugiego moze być bezsensowną i idiotyczną wersja postrzegania czegoś co on widzi całkiem odmiennie.
krzywe zwierciadło to abstrakcyjne pojęcie, zwłaszcza w odniesieniu do czwegoś co było by katoastrofą an skale światową, jak np wojna nuklearna i późniejszy wygląd świata. Co dla jednego może mieś wyrażny sens realności dla drugiego moze być bezsensowną i idiotyczną wersja postrzegania czegoś co on widzi całkiem odmiennie.

Optymistyczne ? Jakby zastanowić się nad falloutem pod względem cierpienia, można uznać, ze ejst go tam bardzo dużo. Gracz nie zwraca na to uwagi podczas gry, ale przecież Fallout kręci się wokół cierpienia, zabijania, potrzeb ludzi, których nie da sie zaspokoich, mutacji, rasizmu itp... Jasne.. Niektóe rzezcy są przerysowane na potrzeby gry, ale zła ciągle pozostaje masa. Wg mnie to bardzo możliwa alternatywa. Choć ogólnie konflikt nuklearny wydaje się dość odległy. W końcu konsekwencje użycia takiej broni są ogromne dla obu stron.
Porówanałbym Fallouta do Kill Billa, pod względem "śmieszności", tam częstą są absurdalne sytuacje, a przez to smieszne, jako takich zabawnych samych w sobie sytuacji jest mało. A jeśłi o mnie chodzi świat jest ralny w ogulnym zarysie of corz nie jest to świat idealny, w jakiej grze życie jest prezentowane w 100% realnie? Sam Fallout podejmuje zasade której wyznawanie ejst po katoastofie wielce prawdopodobne, kto ma lepszą broń ten rządzi, czyli totalna anarchia i bezprawie, nie mówie ze to jest w przypadku bezkresnych pustkowi złe... ale też nie da się w tak wyniszczonym świecie zbudować solidnej gospodarki/państwa... Tommy ma racje, sama gra kreci się woguł brutalizmu i tego co w społeczeństwie najgorsze, jak by nie patrzeć to brutalna wizja. A co do wojny, to jej perspektywa jest tak odlegała jak ludzie na wysokich stołkach będom wyznawać zasade:"Bronią atomową się straszy, a nie urzywa". A tak BTW: Einstein kiedyś zapytanie:"jak Pan widzi WW III" Odpowiedział ze nie ma pojęcia, ale WW IV będzie na kamienie...." Jest w tym coś...
Ten cytat często się pojawia w klimatach Fallouta. Było to miniej więcej tak. "Nie mam pojęcia jak będzie wygladała III WŚ, ale w czwartej będziemy bić się na pałki i kamienie"

Z tym, ze ja zawsze rpzekręcam jego cytaty. anyway - sedno jest wiadome, a Fallout w jakimś stopniu łądnie to zobrazował.
Świat przedstawiony w Falloucie jest raczej zgodny z hipotetycznym światem po konflikcie nuklearnym. Owe humorystyczne wstawki są zrobione głownie dal graczy - po to aby nie popaść w ponury nastrój

DoPr pisze, że Fallouty to optymistyczne i humorystyczne podejście do tematu
Otóż optymizm i humor (jaki optymizm tak właściwie??? ) to tylko takie dodatki, aby nas graczy zaskoczyć. Abyśmy szukali tych odniesień i cytatów z gry do rzeczywistości

Natomiast pisząc już poważnie, świat po wojnie atomowej, po totalnej na duża skalę, byłby radykalnie inny niż go znamy. Wszystko było by po nim możliwe - powrót do feudalizmu, masowy kanibalizm, odejście od norm moralnych jak tylko się da. Słowem upadek cywilizacji w takich granicach jakie nam się nawet nie śnią.
Otóż optymizm i humor (jaki optymizm tak właściwie???  ) (...) świat po wojnie atomowej, po totalnej na duża skalę, byłby radykalnie inny niż go znamy. Wszystko było by po nim możliwe - powrót do feudalizmu, masowy kanibalizm, odejście od norm moralnych jak tylko się da. Słowem upadek cywilizacji w takich granicach jakie nam się nawet nie śnią.

New Reno - Miasto terroryzwane przez rodziny mafijne. Ludzie żyją ksoztem ludzi.
Vaulty? Sam sposob jak potraktowano vault dwellera, czy z jakim brakiem tolerancji i rasizmem można się spotkać w Vault 8 o czymś świadczy?
Enklawa?? Ekhm.. Optymistycznie dla kogo?

Taki optymizm to dla mnie nie optymizm.

Powstanie ghouli? Wg mnie to nie jest tak, ze choroby ich nie tykają, czują się dobrze i żyją długo. Jestem pewien, że bez cierpienia się nie obejdzie. Niewielkie zniszczenie - owszem, ale nie gramy w Fallouta tuż po zrzuceniu bomb... Wiem, ze i tak nie minęło dużo czasu, ale mimo wszystko to jest coś. Nie uważam, zeby to była optymistyczna wersja. Na pewno jest wiele 'gorszych' możliwości, ale ta też nie nalezy do kolorowych.
Wiecie... Do znudzenia to powtarzam kiedy tylko mam okazję, to powtórzę to i teraz

Otóż aby poznać i zrozumieć świat po wojnie atomowej polecam książkę "Apokalipsa według Pana Jana" Roberta J. Szmidta Analizy tam przedstawione, choć opisane w sposób dość przystępny, pokazują - dość dobrze i trafnie - jak to by mogło wyglądać. Mad Max i wszyscy ubrani w różne ciuszki? Zapomnijcie!!! Raczej smród, brud i strach

Wracając zaś do Falloutów. Ile mogło tam przeżyć wojnę? Hmm??? No jak powszechnie wiadomo Kalifornia to najludniejszy stan. Wojna atomowa przedstawiona w Falloucie to nie jest zaś napieprzanie bez trzymanki. Biorąc pod uwagę zwykła logikę i patrząc na mapę można dość łatwo wytypować cele w owej Kalifornii. Miasta takie jak LA czy SF czy choćby Bakersfield (Nekropolis). A także jakiś jeden lub dwa ośrodki przemysłowe/komunikacyjne/wojskowe. Reasumując - na Kalifornię - miejsce akcji F1/F2 mogło spaść mnij niż 10 głowic jądrowych.

Dużo to czy mało? Ile ofiar może od tego być?

No to zależy Pamiętajmy, że w wynik bezpośrednich uderzeń atomowych, straty mogą sięgnąć do 30 - 40% wśród ludności. A może i mniej. Więcej ofiar może powstać w okresie "po uderzeniowym" - panika, zamieszanie, głód, choroby popromienne. A w dalszej mierze rozpad struktury społecznej. W rezultacie tych czynników można założyć, że przetrwałoby od 10 do 20% ludności przed wojną. No góra 30%.
Poza tym pamiętajmy, że rząd spieprza na Enklawę. Słowem w całym kraju robi się niezły burdel i anarchia. A to pociąga za sobą masę ofiar - choćby przez to, że szpitale czy straż pożarna nagle przestaje działać.

I tym małym wykładem chciałem udowodnić tylko, że Fallout nie jest w założeniach grą optymistyczną A co w takim razie z tymi
zorganizowanym w miarę cywilizowanymi komunami o różnych wartościach moralnych, które nie zostały zniszczone przez innych, których pisze DoPr?

No to proste! Nie zapominajmy, że Fallout to jednak Stany Tam ludzie mają we krwi organizowanie się i trzymanie razem. I tak prawdę mówiąc rząd centralny jest im do niczego niepotrzebny
No nie wiem... Inna rzecz, która wydaje mi się dziwna to np. cudowne lekarstwo na rozpad komórkowy i DNA w skutek napromieniowania, jakim jest Rad Away. No to jest olbrzymi optymizm moim zdaniem.
Ale wracając do tematu, wycofuję to co napisałem w pierwszej wypowiedzi na ten temat - moim zdaniem Fallout w cale nie jest realistyczny... chyba zostanę jednak przy krzywym zwierciadle. No nie wiem czemu mam taki odbiór tej gry... ale tak, uważam, że pod względem realności IMHO jednak nie ma znaczących różnic z innymi RPG (to tak trochę może ni z gruszki, ale wracam do tematu). :]
Jeśli chodzi o Rad-X i AntyRady to można to uznać za jakiś kit Choć bym założy też, że do 2050 medycyna wymyśli coś na promieniowanie

A jeśli chodzi o realność Fallouta. Otóż uważam, że da się to zrozumieć jeśli zdamy sobie sprawę, że gramy w sprytnie (a czasem i nie) dwie połączone ze sobą gry. Realne - brutalne przedstawienie postnuklearnego świata z surrealistyczną humoreską (te "dziwne" przypadkowe spotkania). Bo zakładam, że twórcy gry nie chcieli robić jakiegoś nudnego "klikacza" opisującego świat po wojnie atomowej. Ale przyjemną rozrywkę
Inna rzecz... Własnie gram sobie w Arcanum (nareszcie ) i tam można wszędzie dojść na piechotę bez pomocy mapy - zdaje się teren jest generowany z mapy chyba. Mnie to osobiście znacznie bardziej się podoba od rozwiązania w Falloutach, gdzie chodziło się po mapie od lokacji do lokacji. I wcale nie jest tak, że wtedy tak nie było można lub że na to jeszcze nikt nie wpadł. Jesli dobrze pamiętam to Daggerfall umożliwiał podróżowanie z miasta do miasta na piechotę (podobnie jak w Morrowindzie).
Z drugiej strony rozwiązanie chodzenia po mapie w stylu Falloutów nie jest złe, ale np. już nie można sie pobawić w odkrywcę i niektórych lokacji po prostu nie można znaleźć poprzez samo chodzenie po danym terenie. Inna sprawa to też nie wiem czy to przypadkiem nie jest kalka ze starszych gier... pamięta ktoś może (grał ktoś?) jak to wygląda w Wasteland'dzie lub Fountain of dreams?
pamięta ktoś może (grał ktoś?) jak to wygląda w Wasteland'dzie lub Fountain of dreams?

Mi się to wydaje nawet logiczne, że zostały one dobrze zamaskowane 

Stronka obadana - do Ulubionych będzie dodana Dzięki!
[COLOR=green] Moim zdaniem Fallouty są THE BEST jestem fanem przeszedłem wszystkie 3 epizody Horigan był najprostszy jerzeli chcecie coś wiedzieć to pytajcie śmiało
jerzeli chcecie coś wiedzieć to pytajcie śmiało