Witam.
Doszedłem właśnie do Więzienia pod Klątwą i za nic nie daje tam rady. Przez całą grę w ogóle nie rozwijałem postaci do walki, praktycznie całą przegadałem i tuż przed wejściem do więzienia zmieniłem Bezimiennemu klase na Maga, żeby zobaczyć co zrobi mi Ignus podczas nauczania. Skończyłem na tym, że Bezimienny ma słabe początkowe czary, a reszta postaci straciła co lepszy ekwipunek w labiryncie Raveli. Przebiegłem do Triasa po quest na miecz (po rozmowie zginął cały team), ale tak czy owak teraz musze Bezimiennym dostać się dalej by pootwierać drzwi i tu mój problem. Strażnicy i potwory w Więzieniu są dla mojej drużyny zdecydowanie za silne i jest ich za dużo - nie mam z nimi szans. Jest jakiś inny sposób żeby ich ominąć/przegadać/polepszyć drużynę/zabić?
Uciekać!!!
Żart, ale chyba trafny. Przed potworami możesz uciec. Gorzej będzie ze strażnikami, bo podczas gdy potwory wracają na swoje "początkowe pozycje" gdy im uciekniesz i nie będą Cię gonić, o tyle strażnicy wyłaniają się tak czy owak.
Uciekać już próbowałem, ale później pod bramami strażników jest tak dużo i gęsto że nie ma mowy o ucieczce.
Masz Dak'kona w drużynie? Zmień Bezimiennemu klasę z powrotem na tą, którą grałeś do tej pory. Na pewno jest bardziej wyszkolona niż początkujący mag.
Muszę przyznać, że nie było zbyt mądre eksperymentowanie w takim miejscu, ale każdy popełnia błędy ;)
Jakie statystyki ma twoja postać, i na jakim poziomie doświadczenia jest w swojej głównej klasie, przecież nie musisz grać magiem skoro w innej profesji jesteś mocniejszy. Nie bardzo też rozumiem w jaki sposób drużyna straciła ekwipunek w labiryncie Raveli? Z tego co pamiętam w Więzieniu atakowali cię strażnicy, jeden czy dwóch na raz, nie jesteś w stanie ich pokonać całą drużyną? Kto prócz Ignusa z tobą wędruje?

Dotarcie do tego punktu w grze oznacza, że masz większość questów za sobą, i twoja postać powinna mieć drugi poziom specjalizacji w swojej klasie (12 level), więc słaba nie jest, zwłaszcza ze wsparciem drużyny

Czy przypadkiem nie poszedłeś sprintem po prostej wykonawszy główne zadania i ignorując poboczne?
Jako że przechodze grę po raz pierwszy w pewnym sensie tak - poszedłem sprintem po głownym zadaniu i raczej nie skupiałem się na pobocznych.

Statystyki Bezimiennego:
Sił: 11
Int: 15
Mdr: 15
Zr: 15
Kon: 11
Cha: 20

W Więzieniu atakuje mnie znacznie więcej strażników na raz, zresztą jak na jednej grupce zużyje wszystkie czary, to i tak nie mam czym walczyć dalej. Jak odpoczne u Pustelnika, to z tego co widze potwory odradzają się.
Nie do końca orientuje się w rozwijaniu postaci w PT, ale jedyne co aktualnie mam to Mag Poziom 7. Wcześniej grałem na drodze Wojownika, więc to chyba do niego powinienem wrócić.
Wędruje ze mną Dak'kon, Anna, Morte, Ignus i Nie-Sława.

http://rapidshare.com/files/251436617/Save_-_Drax.rar.html
Tu jest save, jakby ktoś mógł dokładnie zobaczyć.
Jako że przechodze grę po raz pierwszy w pewnym sensie tak - poszedłem sprintem po głownym zadaniu i raczej nie skupiałem się na pobocznych.

Ajajaj, no to faktycznie się wpakowałeś :/ Mam dziwne wrażenie, że nawet powrót do klasy woja nic nie da, bo prawdopodobnie nie zostałeś mistrzem w żadnej z broni.

Widzę tylko dwa wyjścia:
1. Zacznij od nowa, lub wczytaj grę jeśli masz zapis przed wizytą w Labiryncie Raveli i zajmij się zwiedzaniem Sigil, wykonywaniem zadań i "poprzez wytrwanie rośnij w siłę". Dopiero jak zrobisz wszystko co miałeś do zrobienia w Sigil, ruszaj dalej. Ominięcie Więzienia i tak nic ci nie da, chwilę później przeciwnicy są jeszcze silniejsi i utkniesz na dobre.

2. W którymś temacie było o programie do edycji zapisanych gier, fakt że to oszustwo i kompletnie psuje satysfakcję, ale pozwoli ci ukończyć grę, czy może raczej przecheatować do zakończenia
No to się wpakowałem i chyba wybiore nr. 2 - nie wytrzymam ponownego przejścia gry bez wiedzy o tym co się stanie z Bezimiennym. Dzięki za pomoc.
Możesz też zainstalować Księgę Oszustw i podpakować nią punkty doświadczenia.
I tak już masz przez resztę gry przewalone, bo jak zauważył Seraf, przeciwnicy będą na prawdę wypasieni. Nie uda Ci się wtedy pchnąć akcji do przodu.
W końcu chcesz tylko zobaczyć co jest dalej. Pomijając nawalankę, rozumiem Twoją ciekawość. Nie warto zatem przejmować się tym, że oszukujesz :D
No i skończyłem Tormenta. Odesłałem towarzyszy do Sigil, a zakończeniem było połączenie się ze Śmiertelnością i wchłonięcie do Niższych Sfer, prawdopodobnie na Wojnę Krwi. I kolejne pytanie - o co tu dokładnie chodziło - co by się stało gdybym zabił siebie przed połączeniem z Wiekuistym? Dlaczego zostałem zesłany do Niższych Sfer, a nie umarłem? I o co dokładnie chodziło z "Co może zmienić naturę człowieka?" - bo ja interpretuje to na 1000 sposobów, chciałbym usłyszeć ten najpopularniejszy.
Najlepiej by było gdybyś przeszedł grę jeszcze raz

Dlaczego zostałem zesłany do Niższych Sfer, a nie umarłem?



Chyba naprawdę pobieżnie przechodziłeś grę. Ktoś kto umiera trafia do jednej ze sfer, w zależności od tego jaki miał charakter, np. do Otchłani idą osoby o chaotycznym złym charakterze, a do Limbo o chaotycznym neutralnym. Akurat z Bezimiennym to jest inna sprawa, bo Bezimienny przeniósł się do sfer niższych, by odpokutować swą zbrodnię (przynajmniej w twoim zakończeniu) W przypadku śmierci i tak trafiasz na Wojnę Krwi, tyle, że tym razem na zawsze, niezależnie od twojego charakteru. Za dużo zrobiły poprzednie wcielenia złego. Co do "Co może zmienić naturę człowieka?" to znowu polecam przejść grę jeszcze raz, magiem. Jeśli aż tak zżera cię głód niepewności to IMO odpowiedzią jest żal <-- Zaznaczyć

No, ale oczywiście jest to tylko moją interpretacją, inni pewnie mają mądrzejszą
Moja interpretacja to miłość, bo to w końcu Deionarra nas "uratowała". Żal niby było powiedziane, ale to jakoś nie do końca mi sie klei.
A co stało by się gdybym zabił się przed połączeniem z Wiekuistym?
I czy podczas tej "pokuty" Bezimienny może umrzeć/umrze - czy to już jest w pewnym rodzaju śmierć - walka w Wojnie Krwi?
I czy podczas tej "pokuty" Bezimienny może umrzeć/umrze - czy to już jest w pewnym rodzaju śmierć - walka w Wojnie Krwi?



Zabitych w Wojnie Krwi zmienia się w Lemury, ale Bezimienny by się pewnie nie dał

A co stało by się gdybym zabił się przed połączeniem z Wiekuistym?



Filmik wyświetla się wtedy taki sam jak w przypadku śmierci Bezimiennego wcześniej (np. zdenerwowanie Lotara, czy Pani Bólu, ale to byłoby dość dziwne, gdyby wrócił do Deionarry.
Czyli w pewnym sensie udał się na pokute z własnej woli, bo przecież mógł się zabić nawet przed połączeniem z Wiekuistym np. Ostrzem Nieśmiertelnego.
Udał się tam zatem z Twojej woli :)
Owszem, poszedł świadomie odbyć swą karę, co wielokrotnie podkreślił podczas rozmowy ze swoimi towarzyszami.
Ty czytałeś w ogóle Torment? (mam na myśli wszystko to, co jest do przeczytania podczas gry).
Według mnie nic nie może zmienić natury człowieka.

Moja interpretacja to miłość, bo to w końcu Deionarra nas "uratowała"


Deionarra nas uratowała tylko dlatego, że Bezio nie pozwolił jej wskrzesić. Miała być łącznikiem na wypadek gdyby bohater stracił pamięć ponownie. Ona kochała, on- wątpię. Niewiele to zmieniło, a już na pewno nie naturę tego człowieka. był nieczuły na jej wzdychania i tyrady o miłości. No, chyba że dacie mi tu jakiś konkretny dowód na to, że miłość zmieniła czyjąś naturę w tej grze :)
Bezimienny nie udał się na Wojnę Krwi z własnej woli- jego los został przesądzony już wcześniej. Po prostu osiągnąwszy swój cel, odzyskując swoje imię i wspomnienia- odzyskał swoją prawdziwą tożsamość. Wspomniał ogrom zła, które popełnił jeszcze za życia- a już wtedy przecież zrozumiał, że musi je naprawić; stąd przecież jego obarczona amnezją, nieśmiertelna krucjata o odkupienie. Stając twarzą w twarz z Wiekuistym, po rozmowach w Labiryncie Odbić i otwarciu Brązowej Kuli, Już-Nie-Bezimienny nie jest tak naprawdę tym samym, pełnym wątpliwości człowiekiem, któremu towarzyszymy od początku gry. Rozumie, że skrucha- ŻAL i chęć pokuty są jego przewodnikami do jedynego możliwego celu. I kiedy go ostatecznie osiąga, bierze tą wekierę, kiwa głową w tak wyraźnym geście absolutnego zrozumienia i rusza w pola, po horyzont wypełnione dziećmi jego grzechów (bo czymże innym żywią się biesy i demony niż złem, które popełniamy za życia?)- uaaaaa, ten ostatni filmior, no mózg staje hahaha.. tak więc, nie z własnej woli- ale akceptując ten los (oczywiście ww. interpretacja to moje osobiste odczucia)
Czyli w pewnym sensie udał się na pokute z własnej woli, bo przecież mógł się zabić nawet przed połączeniem z Wiekuistym

- Dusze tych, na których czeka miejsce w Wojnie Krwi stają się Oczekującymi i tak czy siak tam trafiają- tyle, że w okaleczonej formie. Chyba lepiej mu było iść tam raczej w jak najlepszej kondycji- a pomyślcie, jaki power musiał mieć po połączeniu z Wiekuistym!
Deionarra nas uratowała tylko dlatego, że Bezio nie pozwolił jej wskrzesić

- Deionarra uratowała nas i pomagała nam dlatego, że nas kochała. To, skąd znalazła się w swojej straszliwej sytuacji, zawdzięcza czarnemu sercu i planom Pragmatycznego Wcielenia.
Według mnie nic nie może zmienić natury człowieka

- Według mnie, nie ma odpowiedzi na to pytanie; tzn. nie dla nas, nie na tym etapie istnienia. Zresztą chodzi o to, że to zbyt indywidualna sprawa, kwestia wiary, sumienia, duszy..
Deionarra uratowała nas i pomagała nam dlatego, że nas kochała. To, skąd znalazła się w swojej straszliwej sytuacji, zawdzięcza czarnemu sercu i planom Pragmatycznego Wcielenia.


Owszem, ale czy była świadoma swego poświęcenia? Nie! Kochała, była ślepo, tępo zapatrzona w tego wrednego śmiałka. Ale nie była świadoma dlaczego i co się z nią dzieje. Jej miłość pomogła się jej "odrodzić" jako zjawa-duch. O co kaman dowiaduje się dopiero w Labiryncie Odbić od samego obiektu jej uczuć.
Mogła być w stanie nas uratować i pomóc nam dzięki swojej śmierci. Dlatego, że jej "najdroższy" myślał tylko o sobie i nie miał zamiaru jej wskrzesić.
To miałam na myśli pisząc, że uratowała nas w ten sposób. Faktycznie, używam zbyt dużo skrótów myślowych ;)
Jak dla mnie Więzienie było najtrudniejsze pod względem walki dlatego zawsze wychodze samym Bezimiennym i ściągam Strażników gdzięś w kont a sam mam wolną drogę i niszczę tylko tych Strażników na końcu z kluczem
Dokładnie. Jeżeli jest się magiem, warto rzucać czary "zbiorowe",które poturbują więcej niż 3 strażników. Jak się nam wyczerpią zaklęcia, warto wyciągać strażników po jednym. Trochę to mozolne, ale bardzo skuteczne, gdyż mając dobrą broń np. paznokieć Raveli możemy utłuc strażnika własnoręcznie. A gdy do tego mamy dobrą kondycję- cud, miód i maliny.