Chciałbym abyście pisali tu o swoich wrażeniach z lektury książek tego (według mnie) znakomitego autora.

Moim zdaniem udało mu się stworzyć wciągające światy, które są zupełnie realistyczne - nie są skoncentrowane tylko na historiach pojedynczych postaci, Sapkowski stworzył także całe tło dla ich przygód.

Piszcie tu też o swoich ulubionych bohaterach z tych opowieści, ja na przykład uwielbiam Regisa - wampira, który w przeszłości miał problemy z wampirzym odpowiednikiem alkoholizmu (nie wiem jak to nazwać hemoglobinizm? ) i teraz już nie pije krwi, ale zajmuje się pędzeniem bimbru z mandragory. Jednocześnie, mimo że bardzo trudno go zabić jak sam wyznaje boi się bólu i unika walki.

A więc piszcie, chętnie poznałbym waszą opinię
Ja niedługo mam zamiar przeczytac "Wiedźmin" Mój kolega czytał i powiedział ,ze książka jest bardzo dobra Jak przeczytam, to zdam relacje i moje odczucia co do książki
Wiedźmina cykl czytałem, Narrenturm jakoś do mnie nie trafił. Co do ulubionej postaci to podzielam zdanie czarodziciela i dorzucam Angouleme (chciała założyć burdel i zostać burdelmamą).
wiedzmin to moim zdaniem taki "must-read" polskej fantastyki. bo to historia, ktorej mozna wysluchac wiecej niz raz bez ziewania. co prawda wiecej niz trzy razy jej czytac nie polecam, ale takie proby rzadko ktora ksiazka zniesie.
sapkowski zrecznie polaczyl powazna intryge z ogromna dawka humoru unikajac z jednej strony tolkienowskiego patosu, z drugiej zas troche kpiarskiego stylu swoich wczesniejszych opowiadan. do panteonu postaci lubianych dodalbym Cahira za idealy i bycie przeciwwaga dla irytujacego momentami wiedzmina.
co do Narrenturm to przyznam, ze mi sie spodobalo. pytanie na ile jest to fantastyka w klasycznym rozumieniu. co prawda mamy tu czary, sabaty, demony i takie tam, ale sam swiat zdaje sie byc przedstawiony zgodnie z realiami historycznymi. na razie wiec powstrzymam sie od komentarzy, przynajmniej do czasu, kiedy przeczytam cala trylogie.. wiec chyba troche sobie poczekam
Co do ulubionej postaci to podzielam zdanie czarodziciela i dorzucam Angouleme (chciała założyć burdel i zostać burdelmamą).

Bardzo mi się podoba warsztat pana Sapkowskiego. Pokusiłbym się nawet o nazwanie go polskim Tolkienem
Bardzo mi się podoba warsztat pana Sapkowskiego. Pokusiłbym się nawet o nazwanie go polskim Tolkienem

Nazwanie go polskim Tolkienem, tyczy się nie co do stylu pisania, że podobny, tylko do tego, jak mnie jego książki wciągnęły (tak jak Tolkien). Pozdrawiam
Co do książek Sapkowskiego to słyszałem, że są bardzo dobre. Dotychczas nie czytałem żadnej z nich, choć mam całą sagę o wiedźminie na regale. No cóż na wszystko przyjdzie czas . Acha i mam pytanie odnośnie twórczości pana Sapkowskiego -> co on jeszcze napisał poza sagą o wiedźminie?
poza 5-tomowa saga byly jeszcze dwa tomy opowiadan o wiedzminie "miecz przeznaczenia" i "ostatnie zyczenie" (mozna je ostatecznie uznac za przedspiew do sagi, ale sa naprawde dobre i polecam zaczac wlasnie od nich, sa swietne nawet czytane na wyrywki).

do tego dochodza opowiadania w "cos sie konczy cos sie zaczyna" (imho na bardzo roznym poziomie), "swiat krola artura", ktorego nie czytalem i "oko yhhredesa", ktorego pozwole sobie nie skomentowac.

no i ostatnio "w zamysle trylogia", czyli na razie "narrenturm" i "Bozy bojownicy".
Ja czytałem sage "Wiedzmina" z zapartym tchem cała sage + 2 tomy nowel + alternatywne zakonczenie. Wszystko jest wypas (nie moge sie gry doczekac )
a co myslicie o rpgach firmowanych przez sapkowskiego?

moim zdaniem sa dosyc dobre dla poczatkujacych ze wzgledu na w miare latwa mechanike i prosty, elastyczny swiat gry. zreszta juz po samym podreczniku widac, ze nie jest to cos dla starych wyzeraczy cieniutkie toto i duzo obrazkow ale ma fajny sposob kreowania postaci. ciekawi mnie ile w tym roboty sapkowskiego. mam w domu jego wczesniejsze, ekhm, dzielo - "oko yhhredesa", i musze powiedziec, ze w porownaniu do tego, to "wiedzmin gra wyobrazni" to wielki krok do przodu.
A mnie tak jakos swiat Wiedzmina wydal sie pusty [takie mialem odczucie, i teraz po kilkumiesiecznej przerwie od ostatniego czytania, ciezko mi powiedziec dlaczego... ale to nieprzyjemne wrazenie zostalo]... i te intrygi - jakos pozniej mialem dosc, kazdy z kazdym przeciw kazdemu a jeszcze tamten z tamtym, a za to tamten [ziewalem z leksza przy tym...]... ale czytalem z przyjemnosica i az mi zal bylo ze prawie wszyscy pogineli:)
Wiedźmin znakomity!!! Tak jakoś, dla mnie, cholernie słowiański i wielce rubaszny. Potężny rozbryzgiwacz!!!
Sapkowskiego cenię za język, styl którym się posługuje - odpowiada mi. Bardzo mi się dobrze czytało tzw. "Sagę o Wiedźminie", gdy była taka "sucha" - bez oceny, bez dobra i zła, bez boskich interwencji, zaledwie z niewielkimi supermocami. Ale gdy krainy zaczęły się przenikać, gdy skończyła się polityka, a zaczęła magia, to zrobiło się z tego takie fantasy, jakiego nie lubię, a którego wszędzie pełno (różne Tolkieny, czy inne Dragonlance'y). Nie żebym miał coś do takiego fantasy, to że go nie lubię nie znaczy, że nie chcę jego egzystencji itd, ale po prostu jest go już pełno i dobrze czasem czytnąć sobie coś nieco bardziej oryginalnego. A pod koniec "Saga..." jest po prostu odtwórcza... Ale i tak Sapkowski rządzi - np. takie "W leju po bombie" zawiera taki ogromny ładunek wymownej ironii, że aż się człowiekowi głupio robi, zważywszy, że przedstawiony tam świat jest autentycznie tragiczny.
Sagę o wiedżminie czytałem dosyć dawno i chyba wróce do tej historii.Uważam, ze to świetna historia i Sapkowski odwalił kawał dobrej roboty. Moja polonistka zastanawiała się nawet nad wprowadzeniem Wiedzmina jako lektury dodatkowej
Moim ulubionym bohaterami są Geralt i ten wampir Regis.
co to dużo mówić , Wiedzmin Sapkowskiego jest zajebisty, istoty tam jedzą , piją ,gwałcą, przeklinają , umierają - jakoś bardziej naturalne jest wszystko
tymczasem Tolkien jest zbyt łagodny, piękna opowieść , ale straszliwie nudna, taka bezjajeczna, że tak powiem

a co do bohaterów - krasnoludy rulez , jak zawsze ( nawet w Tolkienie )
ooooo, to ja tu jeszcze nie pisal?

mimo iz ksiazki o wiedzminie (saga+2 tomy opowiadan) byly bardzo dobre, to narrenturm (i 'bozy bojownicy') bije poprzednie dokonania sapkowskiego na glowe. po tych ksiazkach widac, ze sa pisane przez autora z naprawde duzym doswiadczeniem - jest w nich dwa razy wiecej klimatu niz w sadze o wiedzminie. rowniez styl jest w narrenturm imo swietny. podsumowujac: moje ulubione knigi ostatnimi czasy;)

sorry ze krotko. wiecej nie moge napisac bo wlasnie wychodze z kafe...
Jak widzę większości przedmówców książki Sapkowskiego bardzo się podobały. Pamiętam jak dziś kiedy w „Fantastyce„ ukazało się pierwsze opowiadanie o Geralcie. To było coś wspaniałego, świeżego i fascynującego. Czytałem je kilkakrotnie smakując każdą scenę i dialog. Następne opowiadania pisane na kanwie znanych bajek również bardzo mi się podobały więc kiedy wyszła książka z wielką nadzieją pobiegłem do księgarni po własny egzemplarz. Czytając, Sapkowski po kolei rozwiewał moje nadzieje. Im więcej było wiedźmina tym bardziej przypominał Bodzia Linde i Bruce Willys’a w jednym - sterany przez życie człowiek, pogodzony z własnym losem,. Jak zrobi coś wielkiego to w nagrodę jakaś panienka da mu ‘buziaka’ a na koniec odjedzie w stronę zachodzącego słońca mówiąc coś głębokiego o życiu, tolerancji czy tym podobnych bzdetach. I tak w mękach przebrnąłem przez trzy tomy by w końcu porzucić sagę w połowie jej trwania, znudzony ‘głodnymi tekstami’ o du....ie Maryny, postaciami różniącymi się jedynie imieniem i intrygami rodem z Wenezueli. W rezultacie , kiedy pojawił się Narrenturm to nawet nie wziąłem książki do ręki by sprawdzić cenę. Sapkowski świetnie sprawdził się w krótkich formach a cała saga była, moim zdaniem, pomyłką przy pracy. Autor zapewne zakontraktował kilka tomów opowieści o Geralcie nie mając pomysłu czym te tomy zapełnić. Na tle prozy innych polskich pisarzy sf – f Sapkowski wyraźnie się wybija jednak do poziomu Lema czy Zajdla to jeszcze daleko a porównania do Tolkiena uważam za śmieszne. Wiedźmin jest bardziej zlepkiem przypadkowych pomysłów, by z popularnego bohatera opowiadań uczynić kolejnego Włodyjowskiego, niż przemyślanym dziełem. Mimo swych wad zasługuje na przynajmniej próbę przeczytania.
jesli dalej nie wziales narrenturm do reki to radze jednak poczytac, bo ksiazka jest naprawde 'w pyte';).

zgodze sie ze saga o wiedzminie faktycznie jest rozwleczona (przeczytalem raz w calosci - a jak zaczynalem ja potem to wlasciwie zawsze konczylem po 1-2 tomie), ale wspominam ja bardzo dobrze (wiec dla mnie jest bardzo dobra, tak na 7/10).

opowiadania sa duzo lepsze - czytalem je wielokrotnie i dopiero po pewnym czasie zaczely mi sie nudzic. a narrenturm jest imo jeszcze lepsze...
Sam po obejrzeniu serialu (jeszcze jako taki w porównaniu z filmem, który powinien był zostać zrobiony tak samo, jak LOTR jako iluśtamczęściowa trylogia, a nie wyjęte z kontekstu nie trzymające się kupy wydarzenia. Albo chociaż ala Tarantinowska Pulp Fiction) do tej pory mam ochotę przeczytać wiedźmina, jednak zawsze czytanie szło mi jak krew z nosa, tak więc też wyporzyczanie z biblioteki tak opasłej lektury nie ma za bardzo sensu
podobal mi sie wiedzxzmin bardzo ale nie podobalo mi sie jego zakoczenie
lepsze jest alternatywne wesele....
nie lubie w tej ksiazce ciri (od 3 tomu)

natomiast nrreturm byl dobry al izy bojownic lepsi szczegulnie dobry byl audiecja u biskupa pomurniaka i slowa o pocieszeni duchowym kiedy zgiol klecha
Mówcie co chcecie, ale Sapkowski mistrzem fantasy jest. Jak na zwykłego handlarza futrami to karierę literacką zrobił całkiem całkiem (oczywiście ten proceder pewnie już zarzucił). U mnie przygoda z Sapkowskim jest dosyć rozwlekła gdyż kiedy zaczynałem czytać Sapkowskiego to na rynku były jedynie dwa tomy opowiadań a saga dopiero nadchodziła. Dlatego było mi łatwiej przełknąć kolejne tomy sagi po każdy znich dzieliła prawie roczna przerwa. Ale fakt faktem na każdy tom sagi czekało się niecierpliwe. Muszę też przyznać, że od tomu IV loty jej jakby się obniżyły...

Co do Narreturm to długo nie mogłem się przemóc, bo wydawało mi się, że jest to jakieś nudne, historyczne ksiąziszcze. Ale będąc wczoraj w bibliotece i nie mając już co wypożyczyć z pólki o astronomii postanowiłem pożyczyć Narrenturm bo akurat było. I powiem szczerze, że dawno mnie tak książka nie wciągneła. Dzięki opisom człowiek czuje atmosferę tamtych czasów, a dialogi...Chyba zacznę tak z ludźmi rozmawiać )
Mi się Wiedżmin podobał tak jak za to że jest naturalny. spodziewałem się po tej książce dzegoś w stylu "Mężny ryceż Geralt walczy z siłam i zła" (Tak było napisane na okładce dvd z filmem )Ale jak tylko dostałęm książkę w moje żądne fantastyki łapska... Wiedżmin wymiata!!! Taki luzak że hej! "Chędoży" gdzie podadnie , bije się w karczmach i wogule!!! Dopiero przy Ciri siętrochę opanował ... ale i tak wiedzmin jest najlepszy!!!
Ale tylko moje zdanie.
Daaawno temu przeczytałem sagę o wiedźminie i miałem mieszane uczucia. Całość jest strasznie zakręcona, miejscami głupawa i nielogiczna a czasem wręcz denerwująca, ale mimo to dotrwałem do końca. Trudno mi jednak wystawić jednoznaczna ocenę tej książki.
Całość jest strasznie zakręcona, miejscami głupawa i nielogiczna a czasem wręcz denerwująca, ale mimo to dotrwałem do końca.

A czytałeś Achaję  ?


Eeeeeeeeee, aż mi dech odebrało administrator i pisze nie na temat już miałem wysyłać raport
Nie, a warto??
Tak naprawdę to to jest na temat. Komu jak komu, ale Sapkowskiemu trudno zarzucić większe nielogiczności. Jego świat jest twardy i spójny pod tym względem. Dlatego chętnie bym przeczytał jakiś przykład z Twojej strony, który potwierdzałby Twoją tezę.
Właśnie dlatego podałem przykład "Achai", która to saga jest dla mnie sztandarowym przykładem braku logiki i denerwujących skrótów intelektualnych.
A ja po przeczytaniu Wiedźmina mialem podobne odczucia jak CEZAR... Ogólnie ksiazke bardzo fajnie sie czyta, ale czegos jej dla mnie brakuje... moz to przez to ze swiat mi sie wydal za pusty? Za to Narrenturm (oraz Bozy...) to swietne ksiazki, ktorym juz bardzo nie wiele brakuje:P...
"Nielogiczność" denerwowała mnie zwłaszcza jedna - postać Ciri (dobrze pisze? strasznie dawno to czytałem). Po jednej zimie nauki walki u wiedzminów stała się najlepszym szermierzem świata, istna broń apokalipsy. Opisy walk z jej udziałem to tylko - parada, unik, piruet, przejęcia impetu od ciosu przeciwnika (ktoś mi powie jak to możliwe?) i naginanie połowy podstawowych praw fizyki (rycerze Jeti ze star warsów by przy niej wymiękli ) a i oczywiście majestatyczne szlachtowanie na plasterki kolejnych przeciwników, którzy mimo, że żyli z wojaczki od wielu lat, padali przeciętnie po 2-3 sekundach - to było strasznie denerwujące i nudne zarazem.
Nie odniosłem takiego wrażenia jak Ty (właśnie we wspomnianej "Achai" coś takiego występuje natomiast w stopniu porażającym). Prozę Sapkowskiego znam szczegółowo, także mogę na dokładnym przykładzie pokazać, że nie jest jeszcze tak źle.

Ciri po pierwsze odbyła długi wiedźmiński trening, który, jak wiadomo, jest bardzo ostry i świetnie trenujący. Pobierała nauki od najlepszych szermierzy na świecie, była lekko faszerowana magicznymi ziołami wspierającymi metabolizm, i - last but not least - była przecież w pewnym sensie Wybranką. Po treningu w twierdzy wiedźminów sporo czasu przesiedziała w świątyni Melitele, gdzie też nie próżnowała pod względem ćwiczeń. I dopiero parę miesięcy później odnotowała swoje pierwsze "zwycięstwo" - dość przypadkowe - nad wychudzoną wywverną. Jej następna walka odbywa się po kolejnych paru miesiącach, kiedy jej przeciwnikiem jest Łapacz - czyli w zasadzie chłop, który zamiast kosy macha mieczem. To żaden przeciwnik. Tak naprawdę walczyć i zabijać nauczyła się w bandzie Szczurów, która się tym rzemiosłem zajmowała, że tak powiem, zawodowo.
Także nie ma tu wyraźnego przeskoku. Przeciwnie - widać stopniowe rozwijanie się jej umiejętności. Oczywiście, można mieć pretensje, szczególnie jeśli chodzi o finałową walkę z Bonhartem, ale Sapkowski wypadł tu generalnie nieźle.
Mnie to strasznie przeszkadzało po prostu książka nagle stawała się bardzo przewidywalna. Jak z kimś walczyła to jedyną niewiadomą było czy przeciwnik skończy z kilkoma ciężkimi ranami czy też zostanie zaszlachtowany.
Bonhart sam rozsiekał szóstkę (czy tam siódemkę nie pamiętam ilu ich tam było) szczurów. Istny kosmos! Przecież oni byli podobno niepokonani, chwalili się, że przebili się przez oddział Niwgardzkiej (czy tam czyjejś ) jazdy! A on sam ich lekką ręką zabił, koleś musiał ćwiczyć szermierkę od dziecka i na co mu to? Zabiła go dziewczyna po kilku miesięcznym treningu IMO to JEST nielogiczne.
Ale, jak kto woli nie ma sensu o tym dyskutować.
A co się stało z Geraltem?
A on sam ich lekką ręką zabił, koleś musiał ćwiczyć szermierkę od dziecka i na co mu to? Zabiła go dziewczyna po kilku miesięcznym treningu IMO to JEST nielogiczne.
Ale, jak kto woli nie ma sensu o tym dyskutować.

A poza tym czasami doświadczenie zamienia się, niestety, w rutynę i bardzo łatwo przegrać z kimś młodym o świeżych pomysłach - dotyczy się to każdej dziedziny życia

To już jest jakieś wytłumaczenie, ale IMO Ciri zrobiła skok z nowicjusza od razu na mistrza a potem "stopniowo rozwijała się" na arcymistrza.
A poza tym to się czepaisz i tyle.


Dlaczego jak się coś krytykuje to zaraz pada ten tekst.? Nie pisałem: "wiedźmin jest do *@$(&)@&% i w ogóle jest )*@_%&)&! Tylko starałem się być w mej krytyce konstruktywny a poza tym:
jak kto woli nie ma sensu o tym dyskutować.


Bo i tak nikt nikogo nie przekona do swoich racji...
"Nielogiczność" denerwowała mnie zwłaszcza jedna - postać Ciri (dobrze pisze? strasznie dawno to czytałem). Po jednej zimie nauki walki u wiedzminów stała się najlepszym szermierzem świata, istna broń apokalipsy. Opisy walk z jej udziałem to tylko - parada, unik, piruet, przejęcia impetu od ciosu przeciwnika (ktoś mi powie jak to możliwe?) i naginanie połowy podstawowych praw fizyki (rycerze Jeti ze star warsów by przy niej wymiękli ) a i oczywiście majestatyczne szlachtowanie na plasterki kolejnych przeciwników, którzy mimo, że żyli z wojaczki od wielu lat, padali przeciętnie po 2-3 sekundach - to było strasznie denerwujące i nudne zarazem.

A Achaja po 2 latach spedzonych w obozie niewolnikow zostala jednym z najlepszych szermierzy swiata ta ksiazka dla mnie jest hitem ... gdyby nie ona nie wpadlbym w nalog czytania :]

Może trochę mnie poniosło z tym "czepianiem się", ale po raz pierwszy spotkałem się z zarzutem o nielogiczność fabuły w wiedźminie. To już częściej czytałem "o wiecznie złym uśmiechu wiedźmina", że opis walk takie same (chociaż ty też to wypominasz). No ale jak ma je opisywać - z patosem?
A co się stało z Geraltem?

Geralt jakimś cudem przeżył ruchawkę w Rivii i został wraz z Yennefer teteportowany przez Ciri do jakiegoś innego świata. Ciri zaś trafiła potem do świata Króla Artura. Zakończenie według mnie bez sensu. Zaś w świecie wiedźmina myśleli wszyscy, że Ciri został żoną Imperatora Nilfgardu. Co nie było prawdą, gdyż żoną Imperatora został dziewczyna do niej podobna. Nie będę pisał o o tym dlaczego Emhyr wypuścił Ciri, bo finał w zamku Stygga uważam za idiotyczny, AS musiał przed napisaniem tego rozdziału zadużo się telenowel naoglądać.
Zgadzam się z Twoją oceną, z tym że rozszerzam ją na cały wątek zamku Stygga. W ogóle wydaje mi się, że w "Pani Jeziora" Sapkowski był już znudzony swoją sagą i starał się czasem na siłę zamknąć wszystkie wątki. Rozwiązanie, w którym [SPOILER!!]w ciągu kilkunastu stron giną w niewyrafinowany sposób czterej ważni bohaterowie, towarzyszący czytelnikowi przez 2 poprzednie tomy nosi znamiona albo przewrotności autora, który chciał sobie zakpić z konwencji (choć nie jest to kpina wiarygodna - wcześniej uchodzili cało z gorszych, jak się zdaje, opresji), albo właśnie znużenie i przedwczesna chęć zakończenia. Decyzja Emhyra tamże także wydaje się mało wiarygodna, z punktu widzenia nakładów, jakie włożył w osiągnięcie swego celu...no i zakończenie, to niefortunne zakończenie z Galahadem w roli głównej. Szkoda.
Kiedyś książki Sapkowskiego były dla mnie absolutnie kultowe. Dzis dostrzegam w nich sporo wad (zgadzam się że zakonczenie sagi o wiedźminie wymyslone zostało troche na siłę, sama postać Geralta troche nie trzyma się kupy). Mimo to jednak uważam, że stanowią wciągającą lekturę. Sapkowski ma porywający styl pisania, jego humor mnie rozwala. A ileż w jego książkach delikatnych aluzji i odwołań do naszej rzeczywistości (Ciri podróżując przez światy trafia na Krzyżaków ). Jak narazie najsłabsza jego książka to dla mnie Boży bojownicy. Po bardzo ciekawym Narrenturmie dostaliśmy zwykłą zapchajdziure która praktycznie nic nowego nie w nosi do fabuły a schemat: porwanie, uwolnienie, kolejne porwanie i znów uwolnienie głównego bohatera powtarza sie do znudzenia . Oby trzeci tom był lepszy.
Dobra, już wiem co się sało z moim ulubionym bohaterem. Pytanie teraz, co stało się z jego kumplem(Jaskier)?
Ciekawi mnie równierz, jak doszło do tego, że twierdza w Kaer Morhen została zaatakowana-->jakaś zdrada czy coś?
Nie ma informacji dotyczących tego co się stało z Jaskrem. A jeśli chodzi o Kaer Morhen, można przeczytać, że na twierdzę poszło pospolite ruszenie z udziałem chłopstwa, fanatyków, a nawet czarodziei. Nie wiadomo nic o zdrajcach. Prawdopodobnie była to dobrze zaplanowana akcja jakiegoś maga, który darzył Wiedźminów szczególną niechęcią
Czy jest jakaś wyznaczona kolejność wg. której należy czytać książki o wiedźminie?
Czy jest jakaś wyznaczona kolejność wg. której należy czytać książki o wiedźminie?

Tak jak napisał @scravenger. Pamięć Cię nie myli.

Dodatkowo polecam opowiadanie "W leju po bombie".
I "Muzykanci". Odjechany klimat.
A ja polecam 2 tomy opowiadań: "Ostatnie życzenie" i "Miecz przeznaczenia". Można zatrzec sobie złe wrażenie po conajwyżej przeciętnej "Pani jeziora" :/
Polecam lekturę ostatnio wydanego wywiadu - rzeki, który z Sapkowskim przeprowadził Stanisław Bereś (wcześniej zrobił taki wywiad m.in. z Lemem, też polecam). Nazywa się to "Historia i fantastyka" i daje pewne pojęcie o osobie, która stoi za stworzeniem światów Wiedźmina i Reynevana. Je lekturę spuentuję krótko - wolę kiedy Sapkowski pisze o wymyślonych przez siebie światach, niż o sobie samym. I nie chodzi mi tylko o różnicę w ciekawości tych dwóch zagadnień.
Właśnie jeśli chodzi o opowiadania, to sam autor twierdzi, że są lepsze od Sagi (choć patrzy na to bardziej z punktu widzenia literacko - warsztatowego). Tutaj generalnie jest zgoda do do ich oceny
Kurde, a miałem iść ostatnio na spotkanie autorski z Beresiem, ale sobie pomyślałem: "eee koles nic ciekawego nie robi to nie idę". I tak zrezygnowałem:/ Gdybyś napisał tego posta wcześniej to bym się wybrał
A tak po za tym - jest jeszcze jedno świetne opowiadanie Sapka - "Złote popołudnie". Takie wariacje na temat Alicji:) Czytał ktoś?
Ja czytając książki AS'a zapominam o "Bożym świecie"
Tak skromnie o takiej WSPANIAŁOŚCI

BO TYLKO TYLE SIĘ GODZI !!
Cezar01, pisz bardziej rozwinięte posty, nie bądź leniwy (bo tego, że dbasz tylko li-o zwięzłą formę, mi nie wmówisz )
A właśnie, bazując na filmie i serialu chciałem się dowiedzieć, jak skończyła pozostała dwójka uczestnicząca w wyzwoleniu Geralta - Klowis i Gaskaden(nie jestem pewny co do pisowni)?
Eee... w tej chwili doczytuję Panią Jeziora i nie pamiętam żadnej Klowis i Gaskadena :> Troche smutno się książka kończy... no nie będę wam spilerował.. A książka jest chyba najlepsza w swoim rodzaju.. wolę ją od Władcy Pierścieni.. Serio.. też mi sie podoba seria LOTR ale lepszy jest Wiedźmin bez dwóch zdań. Sapkowski potrafi nawet zdynamizować 3 dni z życia Trolla ... Właśnie dlatego jego książki tak szybko i łatwo się czyta... Nie da się ziewać przy niej.. Polecam prawdziwym fanom fantasy.. i gry... Nie jest to konieczne.. ale jak fajnie będzie spotkać starych znajomych..

Łohoho... august jak mogliście tak zapuścić taki świetny topic? Oficjalnie odkurzam go..
Z całym szacunkiem... ale Wiedźmin mimo swoich atutów i łatwości czytania to w porównaniu do Władcy jest po prostu płytki. Porównujesz książkę do całego świata. Takie porównania są conajmniej nie na miejscu.

Teraz mi sie przypomniało... jest jeszcze jakieś takie niby zakończenie sagi o Wiedźminie. Ślub Geralta z Yennefer czy coś takiego, pamiętam, że Ciri na jakiegoś potwora tam wpadła czy cuś.
Z całym szacunkiem... ale Wiedźmin mimo swoich atutów i łatwości czytania to w porównaniu do Władcy jest po prostu płytki. Porównujesz książkę do całego świata. Takie porównania są conajmniej nie na miejscu



Chyba ci się coś pomyliło. Porównujesz płytkiego i szablonowego ( w porównaniu do "Sagi" ) "Władcę Pierścieni" do "Sagi o Wiedźmienie" i mówisz, że to to drugie jest płytkie ? Chyba, rzeczywiście za dużo wypiłeś, pijany aniole. "Saga", w której AS włada ironią i żartem niczym Geralt mieczem, w której nie brak zaskakującyh wyjść poza szablon ( np. "hemoglocholik" Regis, choć nie tylko ; a żeby tak odważne wyjście poza szablon było strawne, piórem musi władać mistrz, a Sapkowski na pewno nim jest ), która posiada świetnie wykreowany świat ( świat "Władcy" rzeczywiście jest "potężniejszy", ale jest także... nudny ), której postacie są niezwykle charyzmatyczne ( postacie "Władcy" wyglądają przy nich jak kukły ), w której AS nie bał się poruszać tematów tabu ( Ciri & Mistle ) jest czymś więcej niż fantastyką. Jest Arcydziełem i Kamieniem milowym literatury...
Bardzo mi się podoba warsztat pana Sapkowskiego. Pokusiłbym się nawet o nazwanie go polskim Tolkienem



Tolkien to mu może buty czyścić, szczególnie jeśli chodzi o fabułę erotyczną...
Ich po prostu nie da się porównać i kropka.
Dla mnie świat Wiedźmina stworzony przz Sapkowskiego na zawsze zostawi niezatarty ślad w sercu i duszy... po prostu.

pozdrawiam serdecznie
Ori
Tolkien to mu może buty czyścić



Sam Sapkowski w tych wywiadach, które miałem okazję czytać, daje do zrozumienia, że Tolkien jest dla niego niedoścignionym wzorem...

Obaj Panowie w różny sposób podchodzą do aktu twórczego i poprzestałbym na takim stwierdzeniu, bez tego typu mocno emocjonalnego wartościowania.
Ależ tego nie można tak zostawić! Gdyby nie Tolkien to Sapkowski w życiu by nic nie napisał! A nawet jeśliby napisał miałoby to z pewnością zupełnie inny kształt niż obecnie.
Tolkien odcisnął na zawsze swój ślad w historii fantastyki. To na nim wzorują się całe pokolenia, to on jest ojcem elfów, orków i krasnoludów. On nadał im kształt, który teraz stał się punktem odniesienia. Jedyne, co można teraz zrobić to próbować pozostać oryginalnym i w jakiś sposób zmieniać stworzone przez Tolkiena typy. To jednak sprowadza nas do tego samego punktu - wciąż Tolkien jest punktem odniesienia.

Ja tu nikomu nie próbuję wmówić, że ma lubić Tolkiena, a nie Sapka. Wręcz przeciwnie - wiem, wierzę i nie mam nic przeciwko temu, że ktoś woli sagę o Wiedźminie od Śródziemia. Ale to nie zmienia faktu, że tych dwóch osób nie da się porównać na tej samej ojczyźnie. Sapek to planeta. Tolkien to wszechświat. Tak bym to porównał.
dla mnie wiedźmińska saga to najlepsze książki, jakie czytałem, zostawia Władcę PIerśćieni daleko w tyle. Dlaczego? Za swojskośc i.... szczerość. W WP nie ma ani jednego przekleństwa, przez co książka wydaje się hmm... "sztywna". W "wiedźminach" jest wszystko - humor, akcja, miłóść - książki ,uważam, doskonałe
'W WP nie ma ani jednego przekleństwa, przez co książka wydaje się hmm... "sztywna". '

Tak, tak to jest własnie obraz naszego społeczeństwa:) I nie przesadzę jeśli powiem, ze gdyby nie wyklinanie na lewo i prawo, oraz opisy aktów erotycznych, to Sapek nie pociagnąłby za soba tak wielu czytelników. Bo Polak pisał dla czytelnika (i nie ma naturalnie w tym nic złego). A Tolkien...
Poza tym trzeba zwrócić uwagę do kogo swoje dzieło kierował Sapkowski, a do kogo swoje dzieło kierował Tolkien.
Tak, w wiedźminie są przekleństwa i akty erotyczne, ale nie o to w tym chodzi! Sapkowski w wiedźminie stworzył, jakby swoja filozofie życia, strasznego, ale jednak życia
Wiedźmin to zdecydowanie moja najulubieńsza książka fantastyczna. Co do postaci, to lubie bohaterów epizodycznych. Essi Daven (tak podobna do mnie!!!), Kenna i Eithne (nastepna, inna filozofia).
Masz na myśli, że chciał w nim zawrzeć jakąś swoją filozofię życia, czy że po prostu realistycznie, brutalnie i bezceremonialnie ukazał samo brudne ciężkie i codzienne życie?
To zależy od punktu widzenia. Nikt nie zaprzeczy, że wiedźmin Geralt ma swoją osobista filozofię, ale jego postać pokazuje również to zwykłe, ciężkie życie. Oczywiście nie tylko w samym Geralcie to widać. każdy bohater ma swoją, odrębną historie i filozofie, czasami niezbyt...eee...etyczną, ale zawsze
Ja ostatnio przeczytałem dwa zbiory opowiadań i bardzo mi się podoba że świat Sapkowskiego nie jest czarno-biały. Tzn. że nie ma w nim postaci jednoznacznie złych albo jednoznacznie dobrych. Poza tym książka strasznie wciąga i jak zaczniesz to już się nie oderwiesz
Ale Tolkien dostał nobla, a Sapek nie. Kichajcie się ^^
LOTR można bardziej porównać do chociażby "Eragona" -> jest za bardzo "ugrzeczniony", widać, że było stworzone dla szerzsego grona ludzi, tj. nawet dla 12-nasto latków itp. Jest raczej czarno-biały, od razu można tam zauważyć, żę elfy to te dobre i szlachetne, orki są te złe itd... W książkach Sapkowskiego postacia z pozoru dobre mogą na końcu okazać się, hmmmm... "inne". Przez to świat Tolkiena jest za badzo przewidywalny, nudny, natomiast Sapkowski ciągle urozmaica przygody bohaterów (czasami może za bardzo, ale...).
Myślę że dobrze różnicę między Tolkienem i Sapkowskim oddaje taki podział:

Tolkien przyłożył ogromną wagę do zbudowania świata, w którym toczy się akcja. Jest on pieczołowicie opisany i wykazuje się nieprawdopodobnym pietyzmem. Ciężko tam znaleźć jakieś rzeczy przypadkowe - każdy większy stwór, każda ruina, każda znaczniejsza postać ma jakąś swoją genezę czy historię, splecioną gęstą siecią z innymi, równie szczegółowo przygotowanymi "bytami". Da się jasno wywieść linię przyczyn i skutków, które doprowadziły do takiego, a nie innego stanu danej rzeczy.
Można zatem powiedzieć, że dla Tolkiena fabuła służy prezentacji stworzonego przez niego świata.

U Sapkowskiego jest na odwrót - dla niego świat ma rolę przede wszystkim tła dla porywającej akcji. Oczywiście tło jest przygotowane bardzo dobrze, tak że czytając go ma się wrażenie, że świat w książkach wręcz buzuje realizmem. Ale kiedy przyjrzeć się mu bliżej można dostrzec znacznie więcej niż u Tolkiena niekonsekwencji, braków i "przemilczeń". Sapkowski skupia się na przygotowaniu tylko tego co mu potrzebne do tego, by popchnąć akcję do przodu. Natomiast wiele wytworów myśli i wyobraźni Tolkiena nigdy nie przebiło się do fabuły Trylogii.

Dobrym zobrazowaniem tej różnicy może być np. fakt, że o ile w przypadku chyba wszystkich książek Tolkiena możemy liczyć na załączenie map przygotowanych przez autora, tak Sapkowski nigdy żadnej takiej mapy - przynajmniej oficjalnie - nie narysował. Dla J.R.R. była nieodzownym elementem składającym się na całość jego koncepcji stworzenia alternatywnego świata. Dla ASa była zbędna - stwierdził że wystarczy, iż czytelnik będzie sobie rysował sam mapę w głowie (zresztą niektórzy czerpią z tego sporą przyjemność). Dla jednego na pierwszym miejscu stała kompletna wizja innego świata, dla drugiego - "minimalistyczna", ale niezwykle wciągająca fabuła fantasy.
No właśnie, świat Tolkiena, mimo że rozbudowany, można bardzo łatwo poznać i przewidzieć, co się stanie. Nie ma tam jakiś przypadkowych akcji, wszystko może prędzej czy później odegrać swoją rolę w świecie. Zauważyliście np. że w świecie Tolkiena nie uświadczymy ŻADNEGO miasta, które nie odegra większej roli w książce? W książkach o wiedźminie postacie mają większą "swobodę" ruchu, często fabuła nie "wymaga" od nich zrobienia jakiś konkretnych rzeczy w danym miejscu. Świat Sapkowskiego daje większą "swobodę", bo mimo, iż postacie są kierowane przez pisarza, to mogą wybrać wiele ścieżek w swej przygodzie, a nie tylko tą jedną, właściwą.
Ciekawa koncepcja Athlann. I jakże trafna : )

"Zauważyliście np. że w świecie Tolkiena nie uświadczymy ŻADNEGO miasta, które nie odegra większej roli w książce?"
Ale z tym panie Marduk już kompletnie zgodzic się nie mogę. Chyba, że mamy zupełnie odmienne zdanie na temat zwrotu "większa rola". Osobiście nei sadzę, aby takie miasta jak Nogrod, Esgaroth, czy Dale odgrywały znaczącą rolę. Szczerze mówiąc nie wydaje mi się nawet żeby takie Dale odgrywało jakąkolwiek rolę : )
Wszyscy mamy dostęp do jednakowych źródeł, jak Historia i fantastyka, Rękopis znaleziony w smoczej jaskini i różnorakie wywiady w Nowej fantastyce. Jaki Sapkowski jest, każdy widzi, ale też wielu będzie go różnie odbierało… Na wszystko jednak należy patrzeć z szerszej perspektywy niżli tylko w sensie pojedynku z Tolkienem. Obydwaj panowie reprezentują inne style pisarskie – nie można szukać podobieństw w serniku i karpatce, bo obydwa ciasta, ale całkiem inaczej smakuja

Fantasy to dość ograniczony gatunek, zamykający się w świecie magii, wojowników, elfów i heroizmu (duże uogólnienie), trudno tutaj wprowadzić coś innego. Jedni autorzy szafują humorem, jak choćby Pratchett, inni próbują sięgać do mitologii i nadawać jej nowe oblicze (Kroniki Wampirów A. Rice), każdy prześciga się jak może by uzupełnić podstawowe kanony o jakieś niespotykane wcześniej nowości…
Oto postają urbany, darki, heroiki i kolejne podgatunki, a każdy dziwniejszy od poprzedniego. Mamy nawet endżelską fantasy autorstwa Kossakowskiej, która w pogoni za oryginalnością spłodziła kał na miarę kioskowych harlekinów.

Jak dla mnie, nie warto szukać oryginalnych rozwiązań, bo w fantastyce są one zupełnie zbyteczne. Każdy wie czego się po tym gatunku można spodziewać i każdy tego oczekuje. Zamiast tego warto zastanowić się na ewolucją fantastyki. Tutaj oczywiście mam na myśli Cykl husycki. Historia łączy się tutaj z fantastyką, powstaje coś nowego, ale nieprzesadzonego i udziwnionego. Oczywiście takie zabiegi niosą za sobą pewne ryzyko, bo jak ktoś sam historii nie ukończył, lub się nią nie fascynuje, to może ulegnąć opowiadanej w książce fabule i wziąć ją za faktyczny obrót spraw…Niemniej to jest chyba przyszłość gatunku, traktowanie jej jako akcesorycznego dodatku do zupełnie zwyczajnego nurtu powieści, lub ograniczanie jej do takiego minimum, że role fantastycznych wydarzeń staje się jedynie tłem, a nie sensem powieści.

Oczywiście wszystko zmierza tutaj do osoby Sapkowskiego, Autor nie wydaw wcale tak oszałamiającej liczby książek, ale bardzo szybko przeszedł z jednego stylu na inny. Bez wątpienia jest to wybitny teoretyk gatunku, myślący w perspektywie kolejnych lat… Nie można ukrywać, że pokolenie lat 60 kiedyś odejdzie, a kolejni pisarze bez znalezienia nowych form, będą w kółko powtarzać motyw herosa ratującego dziewice przed smokiem.
Athlan, w stu procentach się z Tobą zgadzam. Tolkien stworzył świat, Sapkowski akcje. Aczkolwiek, mimo że dzieło JRRT uważam za ważniejsze, większe, to jednak AS, jest najzwyczajniej w świecie ciekawszy. Czytałem go kilka razy. Za pierwszym razem nie wszystko rozumiałem, ale poniecałem się akcją(jakieś 13 lat), za drugim już bardziej zacząłem kojarzyć ludzi, a potem już czytałem dla rożnych smaczków, typu "Król i Szpieg".

AddoN, jak to Fantasy to ograniczony gatunek?? Jest niczym nie ograniczony. Pisarz może pisac co mu się żywnie podoba, stworzyć zupełnie inny świat, nie trzyma go ani historia, ani prawa naszego świata. Ciekawe jest to co piszesz o książkach Kossakowskiej. Przeczytałem kilka jej książek i wszystkie były ponad przeciętne, nie dorwałem żadnej o aniołach, a mówisz, że takie kiepskie.......
Niedawno skończyłem sagę. Nie będę się wysilać na jakies podsumowania. Coś co mnie bardzo " kłuło w oczy" to pewna niekonsekwencja. Geralt praktycznie nie posługiwał się znakami a musiał je znać. Reprezentuje typ perfekcyjnego rębajły, który wszystko stara się załatwić mieczem. Nawet w sytuacjach na prawdę podbramkowych. Czasem zachowywał sie wręcz jak pijane dziecko w ciemnościach.
Już gra pod tym wzgledem jest chyba lepsza. Za to w grze z kolei Azar Javed nie walczy magią (czyli tym w czym jest dobry) tylko macha białą bronią (ktoś już o tym pisał). Przy tym potrafi przenieść Geralta z pomieszczenia z mutantami do laboratorium na finałową walkę, zamiast go po prostu teleportować do jakiejś rozpadliny.
No dobra, pewnie się czepiam
Jak ja lubię ludzi sprowadzających książkę do poziomu gry xD
W całej kwestii tego pojedynku między Sapkiem, a Tolkienem powinno paść jedno zasadnicze pytanie: Czy Sapkowski napisał by Wiedźmina, gdyby Tolkien nie stworzył Śródziemia?
Jak ja lubię ludzi sprowadzających książkę do poziomu gry xD
W całej kwestii tego pojedynku między Sapkiem, a Tolkienem powinno paść jedno zasadnicze pytanie: Czy Sapkowski napisał by Wiedźmina, gdyby Tolkien nie stworzył Śródziemia?



A co by było, gdyby pieniądze spadały z nieba? Albo gdyby Tolkien nie odkrył w sobie talentu pisarskiego? Nie ma co gdybać, lepiej wziąć książkę w łapę i czytać ją, ciesząc się żę powstała. A zarówno Tolkien, jak i Sapek należą do moich ulubionych autorów. Niektórzy (niekoniecznie na tym forum, mówie o ogółe populacji) najeżdżają na Tolkiena, że w jego książkach jest podział dobro- zło, że to nierealistyczne, nieciekawe itp. Ja po naczytaniu się 'realistycznych' autorów wróciłem do Tolkiena i stwierdziłem, że jego książki dalej podobają mi się jak dawniej, a może nawet bardziej. Po prostu każdy czyta to, co lubi

Dale odgrywało rolę w Wojnie o pierścień. Zostało napadnięte przez hordy ze wschodu pare dni po oblężeniu Minas Tirith. Zostało zdobyte, ale część obrońców schroniła się w Samotnej górze. Po klęsce Saurona został przeprowadzony miażdżący kontratak. napastnicy nie zdołali mu sprostać i uciekli, nigdy więcej nie nękając Dale...
To pytanie nie było zwyczajnym gdybaniem. Miało zasugerować to, jak wielki wpływ na późniejszą fantastykę miało dzieło Tolkiena. Mistrz wniósł tak wiele do gatunku, że wręcz można go nazwać ojcem fantastyki. Pytanie jaki miał wpływ na późniejszych pisarzy, a co za tym idzie i samego Sapkowskiego. I od razu nasuwa się kolejne pytanie - co wniósł nasz rodzimy pisarz do fantastyki? Czy jego wkład może choć w małym stopniu równać się z wkładem Tolkiena?
Czy w przyszłości ktoś będzie czerpał z Sapka pisząc swoje książki?
Ok, rozumiem i w pełni się z tobą zgadzam. Było nie było- wszystkie forgotten realmsy i ponad połowa książek fantasy i światów bazuje na Tolkienowskim Śródziemiu. Pod tym względem z Tolkienem Sapkowski na pewno nie może się równać, podobnie jak każdy inny pisarz. Ale Sapkowsi troche wniósł, nie można narzekać. Jest uznanym autorem w Polsce i podbija rynki zagraniczne. Żeby zobaczyć pełny wkład, trzeba troche poczekać. W końcu Tolkien też nie od początku był Mistrzem. Jakby ktoś z zagranicy zrobił porządny serial albo film... Może BBC? Mają między innymi prawa do Pieśni lodu i ognia, więc mogli by się też zabrać za naszego Wiedźminka.
Przecież już powstał ZNAKOMITY film i serial na podstawie Wiedźmina xDxDxDxDxDxDxDxDxDxDxDxD
Od już jakiegoś czasu myślę sobie, czy się nie wypowiedzieć w tym temacie.. A, co mi tam; a propos Mistrza Tolkiena wspomnę- Sapkowski przyznał już daaawno temu, ze jego milość i przygoda z fantasy zaczęły się od 'Hobbita' zaiwanionego swojej eks. Przedtem była 'zarubieżnaja fantastyka'.
Pamiętam jak miałem.. bo ja wiem, 12, może 13 lat i stałem pod mikroksięgarenką w przejściu na rogu Dietla i Starowiślnej, bo koleś miał kolejne części sagi o Wiedźminie jako pierwszy w Krakowie, a nawet jeżeli inna księgarnia miała je tego samego dnia, to on i tak otwierał najwcześniej.. Nie było, ze szkoła, obiad czy nakarmić kota- zaśmiewając się do łez leciałem od deski do deski.
Pamiętam jak miałem z 15- 16 lat i na jakimś Krakonie czy Polconie wybuchła straszna awantura, bo ktoś przywalił tekstem, ze 'Sapek najzdolniejszym grafomanem'; jak lew broniłem pana Andrzeja przed tekstem, którym dziś sam szafuje.. No, szafowałem do niedawna, ale o tym dalej.
Dyskusja Tolkien vs. Sapkowski jest absolutnie bezsensowna. 99% nastolatków będzie czytało 'Wiedźminy' z wypiekami na twarzy, wartka akcja, kolorowe postacie, seks, akcja, humor, ksenofobia i wyzwy- jak w telewizji, więcej, jak w życiu, jak pod blokiem! Tolkien- eee, mało się dzieje, opisy przyrody jakieś (jakbym słyszał dzieci z podstawówki, które muszą czytać 'Pana Tadeusza'), smutno, niemrawo, w ogóle po co się męczyć z tym szajsem jak jest taki fajny kolorowy film, który jakże przypomina prozę Sapkowskiego! Z drugiej strony, 99% 40-latków, tych rzecz jasna wykształconych, oczytanych i z wyobraźnią, 'Wiedźmina' owszem, dawno już przerobiło, ale co tam się działo tak naprawdę? Treść dawno już zatonęła w morzu podobnej, współczesnej rozrywki. Ot, taka nowelka do tramwaju na czas dojazdu do pracy. Tym samym czterdziestolatkom, zapytanym co pozwoliło im uciec od tej życiowej szarości, od pracy do której dojeżdżali wspomnianym tramwajem, od przykrych praw codziennego życia, wzrok się zamgli, na ustach zamajaczy cień uśmiechu; wspomną te długie wieczory w fotelu, w ciepłym świetle lampki, z mruczącym kotem na kolanach.. Z opasłym tomiszczem w dłoniach, które pozwoliło im udać się na wyprawę przez inny świat, świat nie przepełniony materializmem, okrucieństwem i seksem, w towarzystwie pozbawionych uprzedzeń i żądz, motywowanych honorem i prawością bohaterów, za którymi każdy z nich tęskni, bo tak trudno spotkać ich w życiu..
Sapkowski kontra Tolkien.. To jak te przytoczone kiedyś przez Pijanego Anioła słowa z recenzji, w której porównano BG i Arcanum- pierwsze jest hotdogiem zasuniętym w biegu na ulicy, drugie kolacją przy świecach i akompaniamencie smyczkowego kwartetu.. To jak porównywać popisy striptizerki na rurce do tańca mistrzyni flamenco.. To jak młócka Tiesto do muzyki Vangelisa.. Nie zrozumcie mnie źle, zdarza mi się zasunąć hotdoga, bywałem w nightclubach i na technoparty, ale nie pamiętam, szczerze mówiąc, nic specjalnego, ani z tych buł z parówą, ani z tych umęczonych lal na rurach, ani też z przepoconego szaleństwa u stóp didżejki.. Za to zapamiętam na całe życie smak mimolette, taniec Marii Pages czy ścieżkę dźwiękową z Bladerunnera..
Czy ktoś tu wie w ogóle co mam na myśli?:D Piter Dżekson powinien zekranizować 'Wiedźmina', to co wyrabiała ta obraza wszystkich Quendi- Orlando Bloom (Agenta Smitha nie wspomnę) powinien wyrabiać własnież Geralt. A i styl filmu pasował by do stylu książek Sapka.
Wróćmy jednak do 'pierwszego grafomana RP'. Chrzanić Geralta, fajny jest, rozrywkowy, ale nie on sprawił, że Sapkowski upewnił mnie co do swego miejsca na szczycie polskich pisarzy fantasy. Trylogia Wojen Husyckich- o, to inna bajka. Oczywiście nadal jest to bardzo lekka literatura, ale o ile dojrzalsza, lepiej przygotowana. Co prawda już spotkałem się z przygłupami, którzy gotowi są Reynevana umieszczać w wypracowaniach z historii, ale i tak nic nie przebije 'nowej historii' Marka Aureliusza i jego zdradzieckiego syna Kommodusa, którzy to brylują w klasach ze Starożytną.. Ach, AddoN już o tym wspominał..
Podsumowując- Sapkowski jest pisarzem dobrym, nie wybitnym. Bardzo go lubię i szanuję, uwielbiam jego publicystykę, zgryźliwy humor i inteligencję. BARDZO mi się podobają Wojny Husyckie i różnorakie opowiadania. Z niecierpliwością czekam na nadchodząca 'Żmiję'. Z podniecania się jednak 'Wiedźminem', nie wiem, może wyrosłem? Im jestem starszy, tym mniej mi się podoba. Na pewno nie uważam go za poważną literaturę, a fakt, że spopularyzował się na świecie dopiero po premierze GRY KOMPUTEROWEJ na nim bazującej (przetłumaczony był już dawno) i to w czasach, gdzie wszechogarnia nas i sprzedaje się ogłupiająca rozrywka, wcale nie uważam za coś dobrego.
Na koniec: polecam -"wszystko to napisał facet produkujący 'Wiedźminy'"
Wszystko powyższe to Moja Skromna Opinia. Word up!
Podsumowując: gdyby Sapkowski nie został pisarzem fantasy, mógłby zostać satyrykiem. Ma talent i w jednym, i w drugim.
Jeszcze dwa zdania o porównaniach między BG i Arcanum. Nie można porównać hotdoga i kolacji przy świecach. Pierwsze to potrawa, którą jemy, drugie to okoliczności, w jakich jemy. Wiem, wiem, czepiam się szczegółów. Wiem o co chodziło, chociaż w Arcanum nigdy nie gralem (Niestety!). No i może jest ze mną coś nie w porządku, ale wolę oglądać taniec na rurze od flamenco- każdy lubi co innego, jak sądzę. Gdyby BG poruwnywać do owego tańca, to nie byłby on wykonywany przez jakąś pierwszą lepszą lalę, tylko przez gwiazdę występującą jedynie w najlepszych nigthclubach (Arcanum to ciągle flamenco).
Nie ma to jak gadać o hot dogach i ulubionych rodzajach tańca w temacie o Sapkowsim
... Zoltan ...
przesadziłeś lekko z tymi porównaniami - nie zrozumiałem niczego... Co do cholery ma Aracum do okoliczności jedzenia hot-dogów?????

Jeśli chodzi o porównanie Sapka do Tolkien, to wcale to nie jest takie głupie. W polskich kręgach RPG Sapkowski jest tym, kim dla Amerykan jest Salvatore. Kiedy poznaje nowych graczy, zwykle pierwsze pytanie na temat książek jest o wiadomej sadze. Władce często się olewa, a nie znać Wiedźmina - wstyd i hańba!

Poza tym w mojej starej książce od polskiego, w jakiś dodatkach na końcu, były zamieszczone fragmenty Wiedźmina i Władcy obok siebie. Zadaniem było właśnie porównanie tych pisarzy.
Skoro piszą o tym w podręcznikach, to musi mieć sens.
maeliev - masz mój miecz^^
Podpisuję się pod Twoim postem, mam takie same odczucia i sam bym tego lepiej nie ujął. I jeszcze wspomniałeś o mnie, za co masz dodatkowego plusa xD
maeliev - masz mój miecz^^

- tzn, mam nadzieję, że 'mogę liczyć na Twój miecz', a nie tak jak w starej piosence z pierwszej płyty Kalibra^^ Dziękuję uprzejmie za support.
Zoltan- nie zrozum mnie źle. Nie mam absolutnie nic przeciwko oglądaniu tańców na rurze, wręcz rzekłbym, że je lubię (o ile są pro). Zawsze chętnie popatrzę na nie przy kufelku. Jednak na własnym weselu/pogrzebie wolałbym flamenco- sam sobie odpowiedz, która sytuacja (kufelek-wesele) jest w życiu istotniejsza. Nie to że offtop- chodzi mi o porównanie 'czysta rozrywka', a 'powaga sytuacji'; rozrywka jest tylko odskocznią od ścieżki którą kroczymy przez nasze Życie (ludzi, którzy obrali 'ścieżkę rozrywki' na całe życie niespecjalnie respektuję i nic dobrego im nie wróżę), i na tejże zasadzie (paralelnie ofc, nie dosłownie) porównywałbym ww. pisarzy. Zresztą- jeszcze ładniejszy przykład: dzieciom swoim do poduchy będziesz czytał 'Hobbita' czy 'Wiedźmina'? Wydaje mi się, że znam odpowiedź. Zapewne owe dzieci, gdy podrosną, gdzieś tam 'Wiedźmina' przeczytają. Zapewne im się bardzo spodoba. Ale wiesz, co zachowają w sercu na całe życie? Wieczorne sesje z bajkami i tatusiem. I będzie tam Tolkien, nie Sapkowski.
W żadnym wypadku nie roszczę sobie praw do decydowania, czy choćby wiedzy, w jaki sposób powinieneś czy będziesz wychowywać swoje potomstwo, rzecz jasna:D Po Twej ksywie jednakże, forum i tematach w jakich się udzielasz domyślam się, że mam do czynienia z towarzyszem- miłośnikiem fantasy, mówię więc od serca, jak do towarzysza. A że jakiś czas już się w kręgach takowych obracam, widzę jak to wszystko funkcjonuje; i dzieci tam już biegają, i na stoliczku przy ich łóżkach leżą 'Hobbity' i 'Rude Dżile' i 'Łazikante'. Tolkien dociera w serce naszego życia, Sapkowski- z całym respektem- tak tylko, bokiem przemyka:)
No Name- ''kiedy poznajesz nowych graczy'' w co? W piłkę nożną? Bo chyba nie o rolplejach mówisz;P Jak siedzę w RPG już.. hm, kilka.. lat, od konwentu po przypadkową ekipę na lotnisku, jeszcze nie spotkałem graczy, dla których 'wiadomą sagą' byłoby coś innego niż 'Władca Pierścieni'. Faktem jest, że młodszego rocznika niż 87 wśród nich nie uwidiu.. Bez obrazy, oczywiście- bardzo się cieszę, że ktoś z pokolenia '90 w ogóle gra w papierowe rolpleje (bo mam nadzieję, że nie o komputerze mówiłeś???). Chciałbym móc powiedzieć z pewnością siebie, że posiedzicie w temacie jeszcze parę lat, wyobraźnia Wam się rozwinie (tak, tak, to nie wartość stała, trzeba nad nią pracować), zmienią punkty widzenia i pogadamy o, hehe, mojej 'wiadomej sadze'. Niestety ('o tempora o mores', wiesz), mogę Ci tego tylko życzyć. I życzę- z całego serca.
Howgh!
Naturalnie chodził o to, że możesz liczyć na mój miecz.
Mój miecz zdecydowanie nie jest gotów na to byś mógł go poczuć i nie sądzę bym kiedyś użył go w tym celu^^

Z Wiedźminem jest jeszcze ten jeden problem, że ostatni tom jest po prostu... nudny. Władcę Pierścieni przeczytałem jednym tchem. A ostatni tom sagi o Geralcie to w sumie takie parcie do przodu na siłę. Tolkien był równy. Miał pomysł na książkę i go zrealizował. A po przeczytaniu Wiedźmina odniosłem wrażenie, że Sapek nie miał pomysłu na zwieńczenie swojego dzieła i ostatnia część była pisana na siłę. No ale to takie moje prywatne odczucie^^
Maeliev - nie oburzaj się tak od razu. Owszem, masz racje, jestem z owego rocznika i w RPG siedzę od dwóch lat. Ba! Głównie mistrzuje, a moim ulubionym systemem nie jest D&D jak często sugerują sondaże wśród młodych graczy (Wiem że offtop, ale musiałem:)). Może moja wiedza jest nieco "lokalna", rzadko bywam na konwentach (po prawdzie mówiąc byłem tylko na jednym), a gram w 97% z ludźmi z mojej wioski. Jednak i tak uważam że dzieło Sapkowskiego jest Wieeeelkie. Tzn. naprawdę inspiruje.

W wypadku takich gier fabularnych, świat wiedźmina ma kilka naprawdę mocnych stron. Mocno słowiański klimat i staropolski (czy też raczej pseudo staropolski) język naprawdę przyciągają ludzi. Co też jak dla mnie jest dość dobre, elfy nie zostały przedstawione jako leśne pedałki, które żywią się tylko kwiatkami
Bardzo lekkostrawna lektura, pełna akcji, niewiele opisów, sporo humoru, przy zachowaniu wspaniałego klimatu, no i oczywiście bardzo charakterystyczna postać wiedźmina – nic dziwnego że tak łatwo zdobywa nowych fanów.

Co do "Pani jeziora" to rzeczywiście trochę słabe było. Zakończenie wręcz fatalne - głupie i bez sensu.
Ale z drugiej strony we Władcy strasznie męcząca była dla mnie "Drużyna Pierścienia". Choć wydaje mi się że Władca sporo stracił na przekładzie na polski, a na wersje oryginalną niestety nie pozwalają mi moje umiejętności językowe.
Mnie tam akurat pierwszy tom Władcy podobał się chyba najbardziej. I faktycznie - Tolkien na przekładzie wiele traci, zwłaszcza jak ktoś czytał to zasrane tłumaczenie, gdzie nawet nazwiska hobbitów spolszczyli - mistrzostwo świata^^
A elfy u Sapka mi się nie spodobały, były potraktowane trochę po macoszemu i odgrywały (w moim mniemaniu) zbyt małą rolę w fabule.
No Name- ja się nie oburzam, ja się staram Cię przekonać, NAUCZYĆ, hehe. Swoją drogą ja też głównie mistrzuję, tak więc pozdro, kolego mistrzu:) Większość D&D to DLA MNIE bajkowa kupa, za wyjątkiem Planescape, Spelljammer i Dark Sun; zresztą korzystam tylko ze światów, nie mechaniki (na moich sesjach jest role-, nie roll-playing). Coby mnie tu o offtopa nie oskarżali, znasz li Ty system/podręcznik do RPG Twego ulubionego Sapkowskiego pt. 'Oko Yrrhedesa'? Polecam, sam w początkach mego mistrzowania sporo się od Sapka nauczyłem, choć wtedy jeszcze jego idee nie były wydane w formie książkowej. Zresztą nie wiem, czy były przedruki, bo jak nie to raczej ciężko będzie Ci to kupić.
Wracając do tematu, piszesz "bardzo lekkostrawna lektura"- i ja właśnie do tego piłem. Jest to PO PROSTU literatura rozrywkowa, nic więcej. Co do elfów, to moim odczuciu zostały przedstawione po prostu jak ludzie innej rasy. Kiedy czytasz Tolkiena od razu czujesz ich magię, ich szlachetność, mądrość, długowieczność- w życiu nie nazwałbym jednak Tolkienowskiego elfa pedałkiem; nie ma w historii Śródziemia bardziej bezlitosnych i groźnych wojowników. Przeczytaj choćby 'Hobbita', wyjaśni Ci się (ekranizacji LOTR nie wspominam, bo tam wszystkie świętości zostały pogwałcone). Z drugiej strony, mamy elfy Sapka- jacyś bandyci, jebaki, rasiści i konspiratorzy, szkoda gadać.
Jednak nadmieniłeś tą jedną rzecz, która po 'Wiedźminach' zostanie- sam wiedźmin. Klasa postaci, którą już widzę oczyma duszy w tych wszystkich systemach rpg, grach na kompa i literaturze. Oj fakt, wiedźmin poszedł jak ciepłe bułki. I bardzo dobrze, bo fajny jest:)
Co do 'Pani Jeziora' to nie powiem, uwielbiam ostatnią bitwę ("Pieśń, kurważ wasza mać, nasza pieśń!!!") i narodziny Nowego Porządku ("Stefanie Skellen, synu Bertrama Skellena, wstań..", trzydziestu dwóch oficerów i "śmiech na sali ucichł jak ścięty nożem" uaaaa, mniam mniam), ale, generalnie, wydaje mi się, że Sapkowski sam się pogubił. Nie chciał wyjść na Piersa Anthony'ego i uśmiercił swoich bohaterów, ale chyba nie był jednak do końca zdecydowany.. Jako że jest wielkim fanem Legendy Arturiańskiej, przemycał motywy od samego początku, w finale jednak spieprzył sprawę (Galahad etc.); z drugiej strony, jakby chciał uciec od tegoż arturiańskiego kanonu, cała powieść sprawiała przede mną takie wrażenie- do ostatniego tomu, gdzie już sam się poplątał. Poza tym słaby finał jest tylko kolejnym dowodem na 'rozrywkowość' i nic więcej w wiedźmińskiej sadze. Pisze się takie kawałki dużo łatwiej, niż sensownie zakańcza (vide 'Xanth', A. Norton itd., kto się zna ten wie co mam na myśli). Ja tam przymykam na to oko- tak jak Sapkowski, uwielbiam 'Excalibur', to i końcówkę rozumiem:)

Na koniec, No Name- jak będziesz kiedyś raz jeszcze próbował 'Władcę..', bierz się tylko za tłumaczenie Marii Skibniewskiej. Po tłumaczeniu 'Drużyna Pierścienia' już widzę, że próbowałeś kogo innego (a przewinęły mi się takie wynalazki przed oczami np. jak 'Bilbo Bagosz' czy 'Hobbitowo', profanacja, tego się czytać nie da). Lektura raczej nie będzie przez to lżejsza, ale przynajmniej terminologicznie poprawna (i, w Polsce, kanoniczna). Joł!
EDIT: O, Anioł mi się wciął w międzyczasie jak pisałem. I w sumie wyszło, że momentami powtarzam po nim:/ Ale mądrze gada:)
Z drugiej strony, mamy elfy Sapka- jacyś bandyci, jebaki, rasiści i konspiratorzy, szkoda gadać.



Bo mi się wydaje, że Sape w kwestii elfów koniecznie chciał być oryginalny, nie chciał powielać schematów, chciał pokazać elfy po swojemu. I to był błąd^^ Są nudne, bezpłciowe, nie zapadające w pamięć.

bierz się tylko za tłumaczenie Marii Skibniewskiej. Po tłumaczeniu 'Drużyna Pierścienia' już widzę, że próbowałeś kogo innego



Niekoniecznie. Chodzi Ci zapewne o nazwę tomu "Wyprawa". A tak się składa, że mam Władcę Pierścieni w tłumaczeniu Skibniewskiej, tom I zatytułowany "Drużyna Pierścienia" : )
mam Władcę Pierścieni w tłumaczeniu Skibniewskiej, tom I zatytułowany "Drużyna Pierścienia"

- jakieś drukarskie nowości? Ja tam operuję do dziś na wydaniu z 'Czytelnika', wiesz, rozmiar pół zeszytu i Drogomirecki na okładce.. Prawie 20 lat to ma, każda kartka osobno.. (a wiesz, że widziałem jakieś wydanie 'Hobbita' chyba jeszcze z lat '60, też Skibniewskiej, a krasnoludy były przetłumaczone jako krasnoludki? 'Dain przysłał zbrojny zastęp 500set krasnoludków...' hahaha)
elfy (...) Są nudne, bezpłciowe, nie zapadające w pamięć

- za to krasnoludy- choć może Sapek nie był oryginalny, schemat utarły już wcześniej Warhammery, D&Dy etc- wyszły mu jak złoto. Dokładnie tak, jak je sobie wyobrażam (no, może nie Durin czy Thorin, ale taki przeciętny Bombur to już jak najbardziej:)
Mi się elfy właśnie najbardziej podobały u Sapkowskiego, choć nie miałem akurat namyśli że z tymi od Tolkiena jest coś nie tak.
No chociaż gdyby chodziło o film... No weź spójrz na takiego Legolasa – podróż, deszcz, czy wichura, zawsze idealne włosy ;P
Ale dość o adaptacji. „Hobbit” (wspaniała książka!) to była moja pierwsza lektura fantasty, czasy wczesnej podstawówki i nie bardzo przypominam sobie tam elfy. Krasnale były prze kozackie 8)
Dobrze że piszesz o przekładzie, bo właśnie mam zamiar jeszcze raz się zabrać za Władcę żeby sobie trochę poprzypominać.
Z systemem Sapkowskiego nie miałem styczności, może kiedyś...
U początku mojej przygody z RPG miałem styczność z grą „Wiedźmin – gra wyobraźni”. Ja i moja drużyna (a trzeba ci wiedzieć że to właśnie od lektury Wiedźmina zaczęliśmy przygodę z RPG) trochę się podjaraliśmy podręcznikiem i tak zaczęła się nasza pierwsza sesja. Porażka... Do dziś uważam ten system za kompletnie niegrywalny. Dobrze że nie zraziliśmy się do samego RPG i poznaliśmy moc storytellingu.
Niesmak jednak pozostał i jakoś niechętnie patrzę na to ”Oko Yrrhedesa”.
Większość D&D to DLA MNIE bajkowa kupa


No wiesz... amerykańska fantastyka
Czytałeś R. A. Salvatore? Czytałem jego jedną książkę i była to jakaś parodia fantastyki! Nie wiem czy ludzie się tak podniecają.

Wracając jednak do tematu – Bitwa w ostatnim tomie była średnia. No czytało się może i przyjemnie, ale... Trochę mało uwagi zostało poświęcone tak wielkiej batalii. Gdzie choćby ogólne opisy oddziałów? Ubiór, uzbrojenie? Jakieś smaczki typu okrzyki, śmierć z honorem itp.? Trochę przegiął, miałem wrażenie że zostało to napisane byle jak, na odwal.
Wersja wydana w 1996 roku. Wiesz, jak ja czytałem pierwszy raz Władcę to też wydanie "Wyprawa", która dobre kilkadziesiąt lat miała : ) Czasem ciężko było uporządkować pożółkłe kartki jak wylatywały, ale powiem wam, że czytanie takiej książki jest o wiele przyjemniejsze. Ja tam się czułem jakbym dostał Czerwoną Księgę wprost od Bilba^^

A krasnale u Sapka były świetne, to fakt. Zwłaszcza Yarpen, idol tłumów ^^

"Niech mnie kleszcze oblezą, jeśli nie traktuję was lepiej niż powietrze. Powietrze dla przykładu, zdarza mi się zepsuć, na co wobec was nie ośmieliłbym się żadną miarą. "

xD

No chociaż gdyby chodziło o film... No weź spójrz na takiego Legolasa ? podróż, deszcz, czy wichura, zawsze idealne włosy ;P



Ale Tolkien z filmem nic wspólnego nie miał. Nikt nie mówi, że film jest dobry. Ja tam na przykład gardzę torem Jacksona.
Chociaż z drugiej strony porównując filmy to w stosunku do "Wiedźmina",Władca jest genialny : )

Czytałeś R. A. Salvatore?



A to nie jest czasem ten autor, u którego w książce bohaterowie zdobywają poziomy? xD
Nie przypominasz sobie elfów z 'Hobbita'? We mnie na całe życie pozostanie tekst 'a taki gniew płonął w ich sercach, że strzały w locie zapalały się błękitnym płomieniem'.. Echh.. Czy ten 'Wiedźmin- gra wyobraźni' był autorstwa Sapka? 'Oko' stawiało właśnie na narrację i uproszczoną mechanikę, która była tam wręcz symboliczna. Wracając do bitwy w 'Pani Jeziora'- ja tam jakoś na własne uszy słyszę ten ryk 'DO CHORĄGWI', niemalże czuję, jak ziemia drży, jak się wszystko zaczyna.. Nie ma scen śmierci z honorem? A graf, a kornet Aubry? Ubiór, uzbrojenie, oddziały? Szlemowany pancerz Bronibora, błyskawice Vrihadd, piki, gizarmy, czworoboki, szarże, rozrywanie frontu, cały majdan, było wszystko! Trza czytać uważnie:D Co jak co, mi się bitwa podoba.
Dżeksona, jeśli kiedyś Bogowie oddadzą go w moje ręce, czeka martwica mózgu.
Pijany, wiem co czujesz. Przypuszczam, że Czerwona Księga w pokoleniu dzieci Elfstana (syna Fastreda i Elanor, córki Sama) wyglądała wciąż lepiej niż moja trylogia:)
Zapomniałem, jak miał na imię ten brodaty karzeł od Feldmarszałka Dudy i gvyhyra z 'tajnym krasnoludzkim zaklęciem':) Też fajowa ekipa, szczególnie jak rżnęli w karty ('Ty, Percival, jeszcze raz do niego mrugniesz, to cię tak pieprznę w oczodół, że do Yule nie pomrugasz' mehehehe)
A kto to ten Salvatore to nie wiem, ale oprócz Gaimana i ew. Pratchetta to nie mogę patrzeć na współczesną fantastykę. Warto próbować?
A kto to ten Salvatore to nie wiem, ale oprócz Gaimana i ew. Pratchetta to nie mogę patrzeć na współczesną fantastykę. Warto próbować?


Kijem nie tykaj, chyba że tylko aby się rozeznać. Niemalże Biblia D&D.

Elfy już sobie przypomniałem, chodzi ci o końcową bitwę jak miewam.

Podręcznik co prawda nie był autorstwa Sapkowskiego, wspomniane było tylko coś o konsultacji. Sam dział dla mistrza co prawda również bardzo zachęcał do storytellingu, tak by mechanikę traktować jako wskazówkę. W praktyce jednak nie wyglądało to tak różowo. W samych KP było łatwo się pogubić, a rzuty opierały się na dużej ilości kości k6. Jako początkujący za nic nie mogłem się połapać w zliczaniu tych rzutów. Tzn. szło mi to strasznie topornie.
Haha, słyszałem o tym podręczniku. Nawet kiedyś miałem okazję go kupić, a przynajmniej myślałem, że go kupiłem. Znalazłem ofertę tegoż toru na allegro i postanowiłem kupić. Dostałem jakąś małą książeczkę, która miała być wprowadzeniem do gry czy czymś takim i generalnie zrobić z tego jakiejś sesji nijak nie szło, albo ja zbyt tępy byłem^^
słyszałem o tym podręczniku. Nawet kiedyś miałem okazję go kupić, a przynajmniej myślałem, że go kupiłem. Znalazłem ofertę tegoż toru na allegro i postanowiłem kupić

- ni ch**a nie zakumałem jak w końcu było XD
Masz na myśli 'Oko Yrrhedesa'? Przecież to były dziecinnie proste zasady, z tego co pamiętam 3 cechy na krzyż były, Siła, Zręczność i IQ.. Nawet całkiem przyjemny scenariusz dodał Sapek, o tym samym tytule co książka.. Generalnie nie traktowałbym 'Oka' jako podręcznika, tylko dokładnie tak, jak to określiłeś- 'wprowadzeniem' czy też 'poradnikiem' do rpg. Mi się wydawało, że to całkiem zgrabne było- i bardzo zabawne- ale, jak się rzekło, z samą książką dobrze się nie zapoznałem, czytałem to jeszcze w dziale Almanach MG na stronach magii i Miecza.. Wydaną całość tak tylko przewertowałem, bo jak się ukazała to już dawno miałem swoją własną wizję jak prowadzić sesje.
No jak się nazywał ten krasnolud od papugi, bo mnie to dręczy..? I co to jest 'tor'?? ('gardzę torem Dżeksona', 'znalazłem ofertę tegoż toru'- że lokalny slang to rozumiem, ale skąd i co to znaczy??:D)
Miało być "tworu" : )
I nie, nie miałem na myśli "Oka Yrrhedesa". Mówiłem o tym, o czym mówił No Name - "Wiedźmin - gra wyobraźni" : )
A to przepraszam:)
Nie orientujesz się aby (albo ktokolwiek inny), kiedy ta 'Żmija' wychodzi? Czy może już wyszła? Bo jedyne co mogę znaleźć w sieci to 'zapowiedź wydawnicza na 2009', co mi za wiele nie mówi.. W Polska zaś mnie nie ma i nie wiem co się dzieje, może wiszą jakieś plakaty po empikach czy co?
Sapkowski w Afganie, może być ciekawie.. Spodziewam się co najmniej 3 razy takiego poziomu jak 'W leju po bombie'.
Podobno premiera wydawnicza zaplanowana jest na 29 września 2009. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy : )
Chociaż ja czytam na bieżąco sagę Martina, więc zdążyłem się przyzwyczaić, że premiera wydawnictwa, a faktyczne ukazanie się książki w sprzedaży to dwa różne światy^^ Zresztą "Żmija" też miała się pierwotnie ukazać w pierwszym kwartale 2009, a mamy ostatni. Ale cóż, wolę dłużej poczekać i dostać dobrą książkę, niż dostać do ręki seryjnie wydawany chłam.