Chciałem założyć o tym temat jakiś tydzień temu, ale wyleciało mi to z głowy

Na mnie film zrobił duże wrażenie ("Ja świetnie się bawię, a ty?" - doskonała scena z "przejażdżką samochodową"

). Zawsze lubiłem takie lekkie, inteligentne podejście do tematu. W tym wypadku akurat nie dało się zrobić inaczej. Komiksowa, przerysowana konwencja musiała zostać zachowana, jeśli film nie miałby się zamienić w krwawą, bezmyślną jatkę. Wystarczy zresztą spojrzeć na reżyserię - Rodriguez (Desperado, Kill Bill 2), Miller (jak miał zawalić adaptację własnego komiksu ? to tak jakby przy "Wiedźminie" asystował Sapkowski, albo przy "Lord of the Rings" - Tolkien.), ale także i Q. Tarantino. Tak, reżyser Pulp Fiction wyreżyserował jedną ze scen Miasta Grzechu. Którą - to już pozostawiam Wam do odgadnięcia. Podpowiem tylko, że jest bardziej absurdalna od reszty absurdu tego filmu.
Zadziwiające jest jak bardzo od strony wizualnej podobny jest film do komiksu. Wiele scen jest skonstruowanych w taki sam sposób. Także większość postaci (w szczególności "żółty drań"). A to wszystko buduje specyficzny, sugestywny klimat.
To rzecz jasna nie jest film dla dzieci. Krew leje się gęsto, przemoc i grzech są namacalne, a na piedestale postawione najgorsze dewiacje (tutaj najbardziej chyba motyw biskupa i "Kevina Frodo"...). Także główni bohaterowie nie są jednoznaczni (szczególnie Marv). A i happy endu ciężko tutaj szukać. Ale w tym tkwi cały urok Sin City.