Jak myslicie co bedzie po smierci ? Czy trafimy do nieba, a moze do piekla ? Moze jednak w nic nie wierzycie ? Czy istnieje zycie wieczne ? Ja jestem tego zdania, ze jednak po smierci nie ma nic, jest totalna pustka...Pustka taka sama jaka otaczala nas przed przyjsciem na swiat. Wszystko musi sie konczyc, dlatego tez zycie nie jest trwale. Mozna powiedziec, ze zycie jest strasznie kruche, ludzie sie starzeja, umieraja i gina. Nikt nie jest wstanie zatrzymac procesu starzenia sie i nikt nie przewidzi jakies tragedii przy ktorej czlowiek moze zginac...

Interesuja mnie wasze zdania na ten temat...... Taka dyskusja pogladowa na temat samej smierci i zycia poza nia....
KND - sądze , że nienajlepszym pomysłem było tworzyć nowy temat temu poświęcony , należało zadać takie pytanie w temacie "Wasza wiara" a czemu ? - to chyba wiadome.Pozdrawiam
Nie zgadzam sie, dlaczego zawsze kiedy chodzi o życie po śmierci każdy patrzy przez pryzmat wiary?

Mi wydaje sie, że coś musi być, w końcu zbyt dużo jest przypadków z jakimiś duchami itp. Wydaje mi sie że człowiek zostaje na ziemie czy coś takiego i może pomagać swoim bliskim. Sam już nie wiem.. To skomplikowany temat.
należało zadać takie pytanie w temacie "Wasza wiara"

Eee, nie wydaje mi się. Kwestia wiary i kwestia śmierci (ewentualnie tego, co według nas po niej następuje) nie mają ze sobą wiele wspólnego. Myślę, że niezależnie od tego, jaką wiarę wyznajemy, każdy z nas ma własne wyobrażenie o śmierci i o tym, co następuje później.

Co się dzieje po śmierci? Zacytuję sama siebie:
Nasze ciało zmienia formę i zasila Matkę Ziemię, tudzież karmi różne żyjątka. A nasza energia zasila energię Wszechświata.


Co prawda nie lubię myśleć o tym, że kiedyś umrę, ale mimo tego zdarza mi się myśleć o tym, jaki chciałabym mieć pogrzeb. To może niezupełnie na temat, ale niech tam:

Najbardziej podobałoby mi się, gdyby moje ciało, jak za czasów pogańskich, było złożone na stosie, razem z moimi ulubionymi przedmiotami i podpalone. Stos by sobie płonął, a moi bliscy i przyjaciele wokół piliby za moją pamięć, sławili moje czyny, wspominali moje gafy czy powiedzonka, coraz to strząsali krople alkoholu w płomienie (bo w inny sposób nie mogłabym już wypić z nimi), aż ogień by wygasł i został tylko popiół.
Ale bredzę.
Jednak szkoda, że takich pogrzebów już się nie urządza.
Hmm ... taka jest prawda , że na śmierć w 99% patrzysz przez pryzmat wiary , jeżeli tak nie jest to imo nie jesteś całkowicie wierzący , np. czy może być katolik który sądzi , że po śmierci zjadają go robaczki itp. jeżeli wiara zdecydowanie mówi co innego? - jeżeli mamy mówić o braku lub obecności wpływów wiary na poglądy i pryzmat poszczegania to polecam "Krytykę czystego rozumu" Kant'a przewertowałem to zdecydowanie jedno z jego najwybitniejszych dzieł i mogę skutecznie bronić swojego zdania .Pozdrawiam
"Czym jest śmierć ? Czy naszym wrogiem ? Śmierć jest naszym ostatnim towarzyszem lub też ostatnim miejscem, w którym jesteśmy przed wymazaniem nas z listy istot żywych. Stwierdzenie to dla naszych zmysłów wydaje się jak najbardziej prawdziwe, jednak wobec pragnienia życia i wyobraźni stanowi groźbę nie do zlekceważenia, przed którą nie jesteśmy w stanie stanąć twarzą w twarz każdego dnia. Śmierć dla żywych pozostaje niezgłębioną tajemnicą, mimo iż niektórzy ludzie twierdzą jakoby wiedzieli co nas czeka po utracie życia. Ich wiedza oparta na starożytnych księgach, własnych doświadczeniach lub też opowieściach innych ludzi zatwierdzona jest w umyśle wiarą i zaufaniem do źródła z którego została zaczerpnięta. Jednak nikt z całą pewnością nie może powiedzieć co będzie potem, i w ogóle czy cokolwiek będzie. Do tego wszystkiego w obecnych czasach i w szczególności w naszej kulturze zapanowała niechęć i wstydliwość przy poruszaniu tematu śmierci, mało kto potrafi wpleść swoją osobistą śmierć w teraźniejszość swojego, krótkiego przecież, życia. Chciałbym w tym miejscu opowiedzieć o moich sposobach odczuwania śmierci. Śmierć w Biblii Śmierć na naszych stołach Twoja i moja Biblię można tylko zacytować, gdyż jak wierzę jest to księga pełna mądrości i nie powinno się jej interpretować na swój sposób z powodu zbyt małej wiedzy którą posiadamy. A jak wiadomo, gdy ktoś głupi próbuje zinterpretować słowa mądrego, najczęściej popełnia straszne błędy. Oddajmy więc głos mądrości : ...o tym co w górze, myślcie, nie o tym, co na ziemi. Umarliście bowiem, a życie wasze jest ukryte wraz z Chrystusem w Bogu; kol.3.2-3 ...wszystko bowiem, co się ujawnia, jest światłem. Dlatego powiedziano: obudź się, który śpisz, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus. ef. 5.14 ...I nas, którzy umarliśmy przez upadki, ożywił wraz z Chrystusem... ef. 2.5 Powyższe cytaty dotyczą symbolicznej śmierci wierzących. Śmierci dla pokus i korzyści, pieniędzy i sławy; wszystkich bogactw tego świata, którego władcą jest Książę Ciemności. Można cytować jeszcze bardzo długo, jednak poprzez to nigdy nie stworzy się prawdziwego obrazu całości, dlatego w tym miejscu przedstawię to co ja z lektury Biblii zrozumiałem. Sądzę, że śmierć niszczy całą naszą istotę, nasza siła życiowa unosi się do góry, gdzieś...zostaje tylko puste ciało, które z czasem zamienia się w proch. Nie ma nas, całkowicie się rozpłynęliśmy. Chrystus jednak daje nam nadzieję, że wraz z jego powrotem wszyscy zmartwychwstaniemy, jedni do życia, inni na sąd. I wówczas ci, którzy się ostoją będą żyli wiecznie. Tak to w wielkim skrócie wygląda. Nie ma czegoś takiego jak ludzka, nieśmiertelna dusza. Wiecznym życiem możemy być kiedyś tylko obdarzeni, z łaski Boga. Przypomnijcie sobie modlitwę wierzę w Boga, Chrystus zmartwychwstał trzeciego dnia i dopiero wtedy wstąpił do nieba, wcześniej przyjął całkowicie ludzki los, i tak jak nasi przodkowie i kiedyś my będziemy, był trzy dni całkowicie martwy, aż wskrzesił go Bóg Ojciec, do wiecznej chwały. Przeczytajcie koniecznie, bardzo uważnie biblię, może kiedyś ty i ja dotrwamy do końca i spotkamy się szczęśliwie w Królestwie Bożym gdzie: ...śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie: albowiem pierwsze rzeczy przeminęły. obj. 21.4 Bardzo spodobała mi się idea śmierci zawarta w książkach Carlosa Castanedy, w wielu punktach zbieżna z moim poczuciem prawdy. Otóż niejaki Don Juan twierdził, że śmierć jest naszym wiecznym towarzyszem, stoi zawsze za naszymi plecami i obserwuje nas gotowa w każdej chwili wyciągnąć rękę po swoja własność nasze życie, a my, ty i ja nie będziemy mogli w tym momencie nic zrobić by zmienić wyrok losu. Nikt nie jest w stanie zagwarantować nam, że pożyjemy choćby chwile dłużej, być może już za chwilę nasze życie, jakie by nie było, zostanie przypieczętowane. memento mori- pamiętaj że umrzesz, jedyne co możesz zrobić, to żyć nieskazitelnie świadom powagi chwili. Życie jest krótkie, ciesz się tym co masz i nie bądź małostkowy. Jaki jest w związku z tym cel życia warty uwagi ? Czyż nie życie samo w sobie, czy ucieczka śmierci ? Jak umknąć śmierci ? Jak przeżyć życie, by na koniec nie mieć żalu do siebie i świata ? Jesteśmy wojownikami, którzy wciąż walczą od urodzenia aż do śmierci z przeciwnościami losu z przeszkodami na drogach naszych celów. Czy jesteś gotowy odrzucić małostkowość, przyjąć całkowitą odpowiedzialność za swoja życie i podjąć wyzwanie śmierci ? walka i tak toczy się na śmierć i życie, lecz my nie zdajemy sobie z tego sprawy aż do ostatniej chwili, marnujemy nasze krótkie życie na użalanie się nad sobą i telewizję... Czy jesteś gotów podjąć wyzwanie, które co dzień rzuca ci twoja własna, osobista śmierć, twój najbliższy towarzysz. Śmierć jest nieodłącznym i potężnym elementem naszego świata; jest żywicielką i czyścicielką, jest przeznaczeniem wszystkich żyjących istot na Ziemi. Każdy z nas codziennie zabija, poczynając od najmniejszych drobnoustrojów po rośliny i zwierzęta, małe i duże, wszystkie padają ofiarą walki jaka jest toczona od zarania dziejów(tak powiedziałby ateista) lub od zniszczenia raju przez człowieka(tak powiedziałby wierzący) do dziś. W walce tej nikt nie jest uprzywilejowany, i nikt nie ma gwarancji wiecznego życia. Żeby żyć musimy jeść. Każdy nasz posiłek oznacza śmierć innej istoty- taka jest natura tego świata. Jednak sądzę, że każdy może zdobyć się na wysiłek i potraktować swój posiłek z należytym szacunkiem dziękując Bogu lub też tym wszystkim istotom dzięki którym nasze życie się przedłuży. Bo kto wie kiedy ty i ja zajmiemy miejsce posiłku dla innego stworzenia, czy za minutę, czy za sto lat. Czytelniku pomyśl chwilę przed zabiciem muchy lub pająka, postaw się w położeniu pająka gdy tka swoją sieć nie przeczuwając, że to już teraz śmierć, jakaś siła wyższa patrzy na niego z uniesionym mieczem. Czy ty chciałbyś pożyć jeszcze chwilkę, jeszcze choć 5 minut (najpiękniejszych w twoim życiu). Myślę, że ponieważ od śmierci nie można uciec TRZEBA ją zrozumieć i z pełną świadomością uznać ją za towarzysza, niezmordowanego i absolutnie godnego zaufania. Wobec śmierci jesteśmy my ludzie równi ze wszystkimi istotami. Musimy zabijać żeby żyć, róbmy to jednak z szacunkiem dla życia: nie zabijajmy bez potrzeby, nie obżerajmy się dla przyjemności, nie niszczmy z nudów lub głupoty, korzystajmy ze świata w stopniu jaki jest niezbędny do życia i do przeprowadzenia ważnych zamierzeń, nie gromadź nadmiaru.... Czy śmierć jest naszym wrogiem ? Na pewno jest prawem nie do uniknięcia. Nie powinno się o tym zapomnieć. Lepiej przestać użalać się nad sobą i przypomnieć sobie swoją śmierć, że jest w każdej chwili gotowa, że czeka na wyciągnięcie ręki za tobą.... "

To sądze o śmierci...

Przepraszam za nekroskoping, ale lepiej ozywić ten topik, niż założyć nowy.

Pozdrawiam
Taa.. Tylko że chyba zapomniałeś dopisać że są to słowa Tomasza Kaszyckiego (moge się mylić)

Hmm.. Śmierć może być też kolejnym życiem. Tzn. chodzi mi o tym że nasze życie (to obecne) jest tylko jednym z etapów. Ten etap może kończyć akurat śmierć i idziemy dalej.
Autorką tego tekstu jest niejaka AGA, która prowadziła, badź prowadzi jeszcze blog. Co prawda była tam wzmianaka o Tomasza Kaszycki ale niedotyczy on tego textu.
Kiedys zapisałem to na kompa bo mam identyczne zdanie. Autora niestety nei znam . Lecz widać, że to bardzo mądry człowiek. Ale cudzysłów mówi sam za siebie, że zaznaczyłem, że ów tekst nie jest mojego autorstwa....
Aga czy tomek ważne, że potrafia myśleć i dosztrzegają bardzo dobre wartości.

Pozdrawiam
Śmierć... To w sumie takie dążenie do doskonałości. Tylko co w takim wypadku jest doskonałością? 'Materia pierwotna", jedna, wielka uniwersalna dusza? 'Bóg' tudzież bogowie? Jakas zupka, na miare Evangeliona, do ktorej dazy kazda pojedyncza jednostka, zeby stowrzyc jeden perfekcyjny byt? A moze to sama Ziemia, ktora chlonie nas jak gabka a pozniej jestesmy roslinki? ;]

Mozliwosci jest duzo, a ze zadnej nie da sie udwodnic, to po cholere sie tym teraz przejmowac? Przyjdzie czas na smierc - dowiemy sie prawdy. Aktualnie mnie to nie obchodzi i nie mam zamiaru o tym gadac. Po co poznawac cos, co nasz mozg nie jest w stanie pojac? Nie lepiej to zostawic w cholere i korzystacz zycia?
Śmierć... To początek nowego życia. Wiem, bo oficjalnie, choć wy tego nie możecie wiedzieć, udowodniono, że po śmierci stajemy się 21-gramową istotą bez ciała. Ludzie, którzy przeżyli śmierć kliniczną mówią, że byli w tunelu, szli to światła które było na jego końcu, ale drogę ktoś im przerwał i powiedział, że mają wracać na ziemię naprawić błędy. No cóż, tego nikt nie wie. Przyjdzie czas... Ale ja uważam, że my, kiedy umrzemy, zostaniemy na ziemi pomagać ludziom.
Szczerze to nie chciało mi się czytać wszystkich powyższych wypowiedzi.
Gandalfica -> wspominasz coś o tunelu. Ok, sporo osób to widziało. Tylko że to akurat da się wyjaśnić medycznie. Do siatkówki dociera coraz mniej tlenu. Kto uczył sie biologii wie, że najbardziej czuły jest sam środek siatkówki (żółta plamka). Ona widzi światło a reszta siatkówki nie, dlatego wrażenie tunelu. Ale mniejsza o to.
Wg mnie śmierć to tylko początek, przejście do czegoś innego. Nie koniecznie nowego. Religie wschodu mówią o reinkarnacji. Chrześcijaństwo mówi o niebie, czyśćcu i piekle. Ale czy piekło, niebo etc jest takie jak nam wszyscy opisują? Wg mnie NIE. Dlaczego? Biblia to księga symboli. Nic nie można odbierać dosłownie. Ja uważam, że po śmierci każda dusza wraca na ziemie. Oczywiście nie od razu, jest jakiś stan pośredni. Czy to że ktoś idzie do piekła nie mogło by oznaczać, że w przyszłym wcieleniu będzie miał kiepskie życie? Np patologiczna rodzina.
Dla tych których interesuje ten temat polecam poczytać ten artykuł: http://www.nautilus.org.pl/?i=581
A i jeszcze jedna sprawa odnośnie Chrześcijaństwa. Uczy się nas że każdy człowiek ma dusze która po śmierci człowieka oddziela sie od ciała i wędruje do nieba/czyśćca/piekła. Jednej rzeczy tu brakuje. Skąd sie biorą "nowe" dusze?
A i jeszcze jedna sprawa odnośnie Chrześcijaństwa. Uczy się nas że każdy człowiek ma dusze która po śmierci człowieka oddziela sie od ciała i wędruje do nieba/czyśćca/piekła. Jednej rzeczy tu brakuje. Skąd sie biorą "nowe" dusze?



Może ten fragment Katechizmu odpowie na Twoje pytanie:

365 Jedność ciała i duszy jest tak głęboka, że można uważać duszę za "formę" ciała ; oznacza to, że dzięki duszy duchowej ciało utworzone z materii jest ciałem żywym i ludzkim; duch i materia w człowieku nie są dwiema połączonymi naturami, ale ich zjednoczenie tworzy jedną naturę.

366 Kościół naucza, że każda dusza duchowa jest bezpośrednio stworzona przez Boga nie jest ona "produktem" rodziców - i jest nieśmiertelna nie ginie więc po jej oddzieleniu się od ciała w chwili śmierci i połączy się na nowo z ciałem w chwili ostatecznego zmartwychwstania.
Ja osobiscie sie kiedys nad tym zastanwialem i nieraz dopadalo mnie zwatpienie, a jezeli nic tam nie ma?
Swoja droga prawdopodbnie Eden opisany w Biblii moze byc niebem. Co do 21gramow duszy to nawet na discovery kiedys poruszono ten temat i istnienie duszy potwierdza jedna teoria kwantowa, zreszta tu zacytuje jednego naukowca "jestesmy istotami inteligentnymi i niemozliwe by po smierci nic nie bylo, czarna pustka"
366 Kościół naucza, że każda dusza duchowa jest bezpośrednio stworzona przez Boga nie jest ona "produktem" rodziców - i jest nieśmiertelna nie ginie więc po jej oddzieleniu się od ciała w chwili śmierci i połączy się na nowo z ciałem w chwili ostatecznego zmartwychwstania.



Jak dla mnie za słabe wytłumaczenie. Jest tak jak zawsze. Krótko o tym co człowieka interesuje a potem o tym co kościół jest pewien. A jest pewien tego co mówi bo ludzie w to wierzą.
A może katechizm mówi o tym w którym momencie ludzkie ciało otrzymuje dusze? przy narodzinach? czy od razu w chwile po poczęciu?
Jak dla mnie za słabe wytłumaczenie.


Słabe wytłumaczenie czego?
A może katechizm mówi o tym w którym momencie ludzkie ciało otrzymuje dusze? przy narodzinach? czy od razu w chwile po poczęciu?


Oczywiście że w trakcie poczęcia. Jesteś katolikiem w ogóle? Bo mam wrażenie że nie słuchasz co się do Ciebie mówi z ambony...
Jestem, ale masz racje, nie wszystko do mnie dociera....
Hmm... 2 komórki mają już dusze więc można nazwać je człowiekiem...
A ja powiem tak:
-My tego po prostu NIE WIEMY!!!
Koniec i kropka! Wszyscy snuja ptzypuszczenia itd., ale prawda jest taka, że po prostu nikt stamtąd jeszcze nie wrócił!
Prędzej czy później, i tak wszyscy umrzemy, i dowiemy się, co jest po tej drugiej stronie. Niewykluczone, że już po tej drugiej stronie jesteśmy - taką teorię rzucił mój przyjaciel, nieco dziwną i intrygującą.
Oczywiście kazdy wyobraża sobie śmierć w inny sposób i duzy ma na to wpły kwestia wiary. Lecz tak logicznie podchodząc do tego tematu wydaje mi się, że nie ma nic.

Poprostu nic nie czujemy, nic nie widzimy, nic nie myslimy- nie ma nas, jesteśmy martwi !!!