Nigdy nie byłem przesadnym fanem Gwiezdnych Wojen. Być może jest tak dlatego, że obejrzałem ten film po raz pierwszy mając na karku parę lat więcej (niż dziesięć - dwanaście) i denerwowało mnie wiele rozwiązań fabularnych i reżyserskich, zastosowanych w Trylogii (wówczas jeszcze "Try"

)...Mógłbym zresztą jeszcze trochę opowiadać o wadach i zaletach, ale przecież temat jest poświęcony tylko jednemu konkretnemu wycinkowi z sagi rodu Skywalkerów.
Krótko mówiąc, Zemsta Sithów mi się podobała. Niemal przez cały czas trzyma w napięciu - nie tylko pomimo, ale chyba dzięki temu, że wiemy jakie są główne elementy jej fabuły. Najbardziej mi się podobała scena, kiedy Ciemna Strona przeważa w Anakinie. Czyli [SPOILER!] kiedy Anakin ucina ręce Mistrzowi Windu, umożliwiając Palpatine'owi usmażenie biednego Jedi. To naprawdę bardzo przejmujący, bardzo smutny i straszny psychologicznie fragment. Zrealizowany naprawdę po mistrzowsku. Gdyby cały epizod był zrobiony z podobnym kunsztem psychologicznyn, mielibyśmy do czynienia z filmem genialnym. Ale i tak jest nieźle - dużo lepiej niż we wszystkich filmach cyklu, poza "Imperium Kontratakuje". Widowiskowe walki (świetna - Obi Wana z Vaderem, dużo gorsza - Yody z Imperatorem), plenery no i oczywiście kluczowa scena "pierwszego oddechu" Dartha Vadera

Jeśli mamy analizować słabe strony Zemsty, to należy wymienić przede wszystkim fakt, że film powinien być bardziej dopracowany od strony psychologicznej. Ww scena "przemiany" jest jedyną naprawdę dobrze zrobioną pod tym względem - i chodzi tutaj bardziej o warstwę reżyserską, niż scenariuszową. Przemiana Anakina nie jest przekonywująca. Gra aktorska Christensena i Portman jest słaba, niesugestywna i osłabiająca jeszcze ww psychologię. Ale Gwiezdne Wojny nigdy nie były pod tym względem przesadnie dobre. Chodzi w nich przecież o magię i emocje, a nie o przedstawienie subtelnej gry charakterów.
Ogólnie jest dobrze - film polecam wszystkim, nie tylko fanom SW.