Elo
Pytania które zadam są skierowane nie tylko do maniaków kina oraz przygód Batmana, ale do każdego kto widział najnowszy film o człowieku nietoperzu. Co o nim sądzicie, jak spodobała wam się gra aktorów, klimat filmu, no i fabula? Kto zagrał najlepiej? No i czy pójdziecie na kolejną część do kin?

Mi osobiście film się BARDZO podobał, najlepszy według mnie był ten mroczny klimat, o wiele mroczniejszy niż w pierwszych 2óch filmach o Batmanie (Tima Burtona) z Jokerem i Kobietą Kot. No i właśnie, nowy Joker, Heath Ledger, jak wam się podobał, bo według mnie ukradł cały show, był po prostu Niesamowity! Na serio grając tę postać, pokazał nowy wymiar zła (jeśli mogę to tak określić )
A jak wy uważacie?
The Dark Knight zawiera w sobie elementy fantastyczne, więc raczej przeniesiemy ten temat na tablicę poświęconą kinematografii fantastycznej. Skorzystam tutaj z przeniesienia tematu, jeżeli nie macie nic przeciwko.

Jeżeli mowa o Mrocznym Rycerzu, moim zdaniem ten film jest absolutnie "prowadzony" postacią Jokera. Postać Ledgera jest tak wyrazista, unikalna i sensowna w swym nieładzie, że kompletnie zdominowała Batmana, który w tej części wydał mi się po prostu komiczny. Bale miał zdecydowanie lepsze role (znane Equilibrium chociażby), tutaj momentami ta modulacja głosowa Batmana była przynajmniej według mnie nietrafna, a cały Bruce Wayne zbyt sztywny.

Film w skali ekranizacji komiksów oceniam jednak bardzo dobrze. Sądzę jednak, że Tim Burton stworzyłby lepszego Batmana posiadając środki finansowe i dzisiejsze możliwości techniczne, ale to tylko moja osobista opinia.
Temat to ja bym generalnie tutaj przeniósł: http://phx.pl/forums/index.php?showtopic=3474
Ale to tyko moja drobna sugestia : )
Co do filmu - byłem na nim ostatnio w kinie, czekałem na film od dłuższego czasu, nakręcały mnie dodatkowo amerykańskie recenzje i opinie fanów na zagranicznych stronach. No, ale w końcu sam miałem okazję go zobaczyć.
Głupio powtarzać po raz setny to samo, ale innego wyjścia nie mam - The Dark Knight jest absolutnie niesamowity. Mimo wielkiej sympatii jaką darzę Tima Burtona, mimo uznania dla jego twórczości i uwielbienia dla większości jego dzieł muszę stwierdzić, że najnowsza część przygód o człowieku nietoperzu jest najlepszą częścią w historii. Domysły Darnatha, jakoby Burton stworzył by teraz lepszego Batmana - pominę milczeniem.
Co do Heatha Ledgera - jego roli obawiałem się najbardziej. Martwiłem się, iż pochwalne peany na jego cześć są powodem tzw. "kultu Ledgera". Kinomaniacy wiedzą o czym mowa - wszak odtwórca roli Ledgera zginął niedawno tragicznie. Teraz jednak jestem już spokojny. Choć to niewiarygodne - on naprawdę zagrał tak dobrze jak mówią. Joker w The Dark Knight jest zdecydowanie postacią pierwszoplanową, najbardziej wyrazistym aktorem. Nie będę porównywał Jokera Nicholson'a do Jokera Ledger'a, bo to dwie różne postacie. Ten pierwszy stworzył postać szaloną, szyderczą, z wiecznym uśmiechem na twarzy. Heath natomiast zagrał postać mroczną, groźną. Nawet ten słynny poszerzony uśmiech ma swoją tragiczną historię. Jak się okazuje - nie jedną ^^
Bale'owi zarzucić nic nie mogę. Tak jak w poprzedniej części zrobił swoje. Jak dobrym aktorem by nie był, w tym filmie z panem, któremu poświęciłem poprzedni akapit - po prostu nie miał szans. Pozostali aktorzy również według mnie wywiązali się ze swoich ról. Może lekko rozczarowała Maggie Gyllenhal, nic sobą nie wnosząc do filmu, ale jej rola nie była na tyle znaczna, by dało się to odczuć. Uznanie natomiast po raz kolejny dla Gary'ego Oldmana (chociaż ten wąsik Gordona rozwala mnie za każdym razem xD ). Chyba najbardziej niedocenianego aktora Hollywood.
Mroczny. To tytułowe określenie najlepiej oddaje to, co widz zobaczyć może na ekranie. Ale oprócz tego jest także magiczny. Ma magnes, "to coś", co sprawia, że przez 157 minut filmu nawet nie zdążymy ruszyć ręką. Byłem na filmie z dziewczyną. Wiadomo - kobiety nie przepadają za tego typu filmami. Nie jest fanką Batmana, nawet nie wiem czy widziała jakieś wcześniejsze części. Mimo to na filmie nawet się nie poruszyła, jak na nią spojrzałem, zdawało mi się, że nawet nie mruga powiekami.
Batman zasysa, wciąga w ogarnięty chaosem świat Gotham i nie chce widza wypuścić. To jest zupełnie nowy wymiar Batmana, coś czego chyba żadna komiksowa ekranizacja wcześniej nie osiągnęła. Nie dziwię się, że Nolan nie chce reżyserować kolejnej części. On już chyba wie, że czego by nie zrobił - film będzie gorszy od The dark Knight. Nie wiem czy da się o Batmanie zrobić coś lepszego, nie wiem czy pomysł Mrocznego Rycerza w wersji ekranowej nie osiągnął właśnie apogeum. Nie wiem czy jest sens robić kolejną część filmu (tak, wiem, sens finansowy^^), bo będzie on z pewnością gorszy. Na chwilę obecną nie wyobrażam sobie lepszego filmu o Batmanie. The Dark Knight zmiażdżył mnie jako widza, zawładnął moim umysłem. Gdy wstałem z fotela nie byłem już sobą, byłem Batmanem. Nie wiem dlaczego, nie potrafię tego wytłumaczyć, ale opuściłem salę kinową przepełniony dumą. Skąd to uczucie? Nie mam pojęcia. Z perspektywy czasu mogę jednak powiedzieć, że z jednego powodu mogę być dumny: że mogłem być częścią tak wspaniałego widowiska.
Temat to ja bym generalnie tutaj przeniósł: http://phx.pl/forums/index.php?showtopic=3474
Ale to tyko moja drobna sugestia : )



Niech już zostanie oddzielnie :]

Pod względem szeroko pojętych wrażeń stawiam tę część na równi z pierwszą (drugiej, Burtona, nie widziałem), co jest w mojej skali dużym wyróżnieniem. Bo pierwsza część, z Nicholsonem-wyciągającym-z-gaci-dłuuuuuuuugą-giwerę, była filmem świetnym nie tylko w wymiarze batmanowym, ale i szerszym, filmowym. Czego, niestety, nie można powiedzieć o pozostałych. Mnie "Mroczny Rycerz" trzymał w sporym napięciu przez większą część trwania. Sporo ciekawych zwrotów akcji, bardzo sprawna realizacja, ciężki klimat, dobra gra aktorska i dobór aktorów (oczywiście Ledger był świetny, ale bardzo mi odpowiadał również np. aktor grający prokuratora vel Dwie-Twarze). No i - dla mnie rodzynek - bardzo naturalistyczna, zupełnie nie hollywoodzko ukazana śmierć "byłej dziewczyny Batmana" - miodzio!

Film ma dla mnie trzy zasadnicze wady.
Po pierwsze, mało przekonywujący był wątek, w którym Joker poddaje społeczeństwo takiej presji, że to żąda tak natarczywie spełnienia jego żądania i ujawnienia się Batmana. Jest bardzo wątpliwe, by jakakolwiek większa społeczność, nie mówiąc już o jej przedstawicielach, poszła na coś takiego. Chyba że byłaby to bardzo zdemoralizowana grupa, ale ten wątek nie był podkreślony.
Po drugie, film powinien się zakończyć trochę wcześniej. Miałem pod koniec poczucie przeładowania nieprawdopodobieństw.
Po trzecie, moje poczucie realizmu trochę bodły rozmiary intrygi usnutej przez Jokera. Bez ogromnych nakładów, czasu, i wielu zaangażowanych, genialnych mózgów, nie byłby w stanie doprowadzić do takich wydarzeń. Ale to akurat jest bolączka znacznej liczby filmów.

Są to wady do zaakceptowania biorąc pod uwagę charakter widowiska, a zalety znacznie je przewyższają. Świetny film, pozwalający na przywrócenie wiary w serię. Zresztą przyznam, że jest to chyba jedyny jakoś tam dla mnie strawny superbohater z kanonu amerykańskich komiksów, więc tym bardziej się cieszę.
Po trzecie, moje poczucie realizmu trochę bodły rozmiary intrygi usnutej przez Jokera. Bez ogromnych nakładów, czasu, i wielu zaangażowanych, genialnych mózgów, nie byłby w stanie doprowadzić do takich wydarzeń. Ale to akurat jest bolączka znacznej liczby filmów.



A w tej kwestii to bym się pokłócił : )
Atutem Jokera było zaskoczenie. Nikt się nie spodziewał czegoś takiego, nikomu nawet nie przeszło przez myśl, że można coś takiego zrobić. A nasz chłopak ze szczerym uśmiechem wziął to na swój szalony rozum i doszedł do wniosku, iż najważniejsza jest prostota : ) Jego plan wbrew pozorom nie był skomplikowany. Był prosty, lecz skuteczny xD