Nie mógłbym pominąć tego tematu milczeniem! Opowieści z Narni, saga mojego dzieciństwa! Nie mogę się zgodzić, że trzeba ją przeczytać będąc dzieckiem- znam sporo ludzi, którzy sięgnęli po te opowieści będąc już dojrzałymi i utonęło w nich po uszy; ale to świadczy tylko i wyłącznie o ponadczasowości i uniwersalności tych historii. Sposób w jaki są napisane, czyli pozwalający na zgłębianie ich w dowolnym wieku, to właśnie to mistrzostwo, o którym mówię. Piękne w całej sadze jest również to, że nie można powiedzieć, że kolejne tomy w jakiś sposób powielają wątki poprzednich, czy że zaczynają w którymś momencie trącić nudą- każdy kolejny jest unikatowy i cudowny, choć przecież wszystkie się zazębiają. Sam najbardziej lubię tomy od 'Wędrowca' do 'Siostrzeńca', choć oczywiście pozostałe 3 kocham również. Postacie- rodzeństwo Pevensie, Eustachy, Julia, Kaspian, dzielny Ryczypisk, jęczydusza Błotosmętek, Rilian, Szasta, Arawis (mmm), Bri (Brihyhihyhunnyhohyhaa:), Pola, Digory, no i oczywiście Aslan, syn Władcy Zza Morza, och, na kruki i borsuki, ileż ja razy to przerabiałem, jakie ślady ta opowieść odcisnęła w mojej duszy! Mogę śmiało powiedzieć, że to była seria, która popchnęła mnie ku gatunkowi fantasy, to dzięki Charn zafascynowałem się klimatami postapokalipsy, dzięki Zuzannie do dziś pozostała mi niechęć do materializmu i USA, to... Ach, mógłbym długo wymieniać inspiracje, które Narnijska saga we mnie wzbudziła i spojrzenie na pewne aspekty życia, które we mnie wykształciła (co Łucja znalazła w Księdze Zaklęć na Wyspie Łachonogów...).
Nie można nie wspomnieć, rzecz jasna, o niesamowicie klimatycznych, bajecznie wręcz pięknych ilustracjach Pauline Baynes (jeszcze nie widziałem w Polsce ani na zachodzie wydania z obrazkami kogoś innego, a kilka wydań widziałem), gdyż naprawdę rzadko udaje się któremuś artyście utrafić w klimat opowieści, którą ilustrują- sam, jako człowiek w Sztukach Pięknych obyty i obdarzony niejaką wyobraźnią, zazwyczaj popadam w ciężką irytację nawet na widok 'sparzonej' okładki, o obrazkach w tekście nawet nie wspomnę (vide jakiś przeceniony Lee i jego kiepskawa wizja Tolkiena, sfumato, łamaga, niech zostawi daVinciemu:/). Wyżej wspomniana pani jednak zintegrowała swoją wizję z Opowieściami tak doskonale, że pokusiłbym się o stwierdzenie, że bez jej ilustracji, Narnia nieco by w moich oczach straciła. Niewiele, ale zawsze.

Absolutne arcydzieło, którego niezrozumienie wśród współczesnych młodych czytelników (jak i mnóstwa innych arcydzieł literatury, a nawet filmu czy muzyki, banda ignorantów) pogłębia tylko mą wiarę w rychły upadek zachodniej cywilizacji.
Opisanie Opowieści jako trylogii w temacie to herezja:) To tak jakby opisać ją jako dwuksiąg, bo wydano parę lat temu wszystkie 7 części rozplanowanych na dwie wielkie tomiszcza. Co za błąd, w takim temacie (wiem, wiem;)! Przeleciałem też przez poprzednie posty wzrokiem, widziałem, że ktoś tam wspominał o Tolkienie w kontekście Lewisa- owszem, obaj panowie byli przyjaciółmi z głównej (obok Charlesa Williamsa) trójki nieformalnego 'bractwa' literatów i generalnie intelektualistów nazywających się Inklingami- na spotkaniach czytali sobie fragmenty pisanych powieści, inspirowali się wzajemnie, a jako ciekawostkę mogę dodać, że Tolkien, i tu wg. mnie poleciał za daleko (arogancki angol;), uważał Narnię za 'niepoważną, niekonsekwentną bajkę' i strasznie irytowało go tempo w jakim Lewis pisał. Gwiazda się znalazła, phi (oczywiście Tolkien to mój nr.1, żeby nie było:)
Gdy jakiś czas temu ukazał się film, zadrżałem. Moja siostra, oczywiście również wielbicielka Narni, poleciała do kina, wraca, lecę do niej, 'no i co, no i co?'- nie powiedziała słowa, popatrzyła na mnie tak, że nawet nie chcę przelatywać go po scenach na kompie. Ktoś tu kiedyś walnął tekstem 'jaka książka taki film'. Ode mnie ma wirtualnie w mordę.
A Narnię polecam każdemu, lektura obowiązkowa, wiek nie gra roli. Jeśli wygląda Wam na infantylną, przynajmniej przekonajcie do niej swoje dzieci, może wyrosną na mądrzejszych od Was;) Sam jak tylko trafię do rodzinnego domu, gdzie cała seria spoczywa na półeczce, sieknę ją sobie z przyjemnością po raz setny.