Pod tym dumnym tytułem kryje się pytanie: Jak zaczynaliście z TES, co czuliście grając poraz pierwszy w którąś z części... i pytani dość filozoficzno-sentymentalne: Czym dla was jest seria TES?

Ja zaczynałem nietypowo - od końca: tj. pierwszy Morrowind, ostatnia Arena . Pamiętam datę pierwszego instalowania Morrowind: 2 maja 2003 rok... . Podchodziłem do gry z pewnym sceptycyzmem... ot, kumpel powiedział, że to dobra gra... no więc zainstalowałem i zagrałem. Około czerwca zaczęło wszystko wracać do normy . Człowieku, co to było! Tak się wczułem, że życie było tylko dodatkiem do monitora... (świadectwo, o dziwo wyszło z paskiem - nie wiem jak, bo nauka to były nudy w porównaniu z Morkiem - kojarzyła mi się z podnoszeniem skilli u trenerów ). Dzisiaj czuję ogromny sentyment do całej serii. Nie gram już tak często, ale raz w miesiącu kilkanaście dni przeznaczam tylko dla TES. Choć wiem, że nie są to gry doskonałe, mają pewne mankamenty, szczególnie graficzne (na to są mody... ), nie ma to dla mni NAJMNIEJSZEGO znaczenia. To są dla mnie gry kultowe. Kropka.

Jestem ciekaw, jak to u innych. I chciałbym tu zobaczyć opinie takich maniaków jak ja i ludzi, którym gra się poprostu podoba... nie chcę tu narzekań tych kilku mękot, jaki to Morrowind jest do bani, itd. itp., ok?

-------------------------------------

To dodałem po zobaczeniu odpowiedzi Nemetriego, Michala256 i Tommy_Gun'a (wolałem dodać to tutaj, bo być może ten ostatni posądził by mnie o nabijanie, gdybym walnął osobno )

Panowie - wzruszyłem się! Autentycznie łezka mi się w oku zakręciła... piszecie o początkach, które czekają każdego zaczynającego, a nas już to spotkało... tak, pamiętam dobrze tą aferę z dwemerową łamigłówką i jaskinią Urshilaku... pamiętam to piękne niebo... pamiętam te skradzione przedmioty, rozłożone pięknie na stole... pamiętam pierwszą ofiarę mojej chciwości - Miun-Gei w Vivek (miał fajne zwoje)... i ta muzyka... i ta świdomość, że wiele jeszcze przede mną do odkrycia - KOCHAM TĄ GRĘ
U mnie przygoda z TES zaczęła się podobnie jak u Ciebie Kiedra, tzn. kumpel mi powiedział że ma jakąś fajną grę rpg było to mniej więcej w drugim czy trzecim miesiącu pierwszej klasy gimnazjum(teraz jestem w drugiej), wtedy to jeszcze rpg mnie tak nie interesowało, pierwsza moja myśl na jego słowa to "qrde pewnie jakaś cienka gra......" jednak po chwili powiedział że gra jest w grafice 3D i to mnie zaciekawiło bo jeszcze nie spotkałem się z tym, by rpg był w pewnej 3D(Arena, Daggerfal-eee.... a co to[tak bym zareagował wtedy na te tytuły]).
Dałem mu płytkę by mi to przegrał. Włączyłem, grafika faktycznie mnie zaciekawiła, wyszedłem z pokładu tego statku i mym oczom ukazało się piękne niebo wtedy zrozumiałem, że trochę w to pogram. Po zrobieniu postaci udałem się do Balmory(poszedłem na piechotę tylko ze sztyletem w ręku udałem się w nieznane. Gdy doszedłem do miasta był akurat bardzo ładny poranek takie jakie do teraz uwielbiam(słoneczko, mało chmurek....). Udałem się na port łazika i spojrzałem na miasto i włączyła się jedna z moich ulubionych muzyczek z gier(tytułu niestety nie pamiętam), wtedy to byłem pewny że ta gra pozostanie na u mnie na górze listy ulubionych gier jeszcze długo... Ach te wspomnienia...

Jeśli chodzi o Arene i Daggerfala to długo nie grałem....
No cóż, w Arene ani w Dagerfalla nie grałem natomiast przygode z Morrowindem zaczynałem całkiem nietypowo.

Pewnego dnia, w urodziny mojego brata, dostał on od kumpli gre pt. Morrowind . Tak więc jak mieliśmy z bratem trochę czasu to zaczeliśmy gre w morka, gra się nam spodobała, ruszyliśmy tak jak należy do Balmory, przekazaliśmy pakunek i zaczęły się questy. I tutaj pojawił się pierwszy problem - nie mogliśmy znaleźć tej dwemerowej łamigłówki !!!!! Postanowiliśmy trochę postać wyćwiczyć (lol, jeszcze pamiętam jakie mieliśmy problemy z pierwszym skrzekaczem ) i po jakimś czasie spróbować jeszcze raz. Chyba przelecieliśmy całą tą jaskinię, włączając w to te podziemia do których później powinniśmy dostać klucz (a co, otworzyło się je ) ale łamigłówki nie znaleźliśmy. Po paru godzinach szukania gra stała się dla nas po prostu nudna. Gdy chcieliśmy kontynłować przygode z Morrowind to pojawiła się inna przeszkoda, problemy z kompem (który wtedy potrafił się powiesić już w menu głównym do morka). Jednak przy którejś z kolei prób udało mi się znaleźć łamigłówke i kontynłować główny quest (entuzjazm trochę wygasł po szukaniu tej łamigłówki, ale po paru questach wrócił). Gdy miałem wreszcie się czegoś dowiedzieć (podróż do obozu Urshilaku) to już znowu byłem bardzo zadowolony grą, jednak później pojawił się kolejny problem - miałem znaleźć Łuk Sul-Senupila (pal licho sam łuk, nie mogłem znaleźć jaskini :/). Po paru podróżach w te i spowrotem znowu straciłem entuzjazm do gry. No i gdy nadeszła kolejna ochota na gre w morrowind, to po wczytaniu sejwa znalazłem rzeczoną jaskinię w pięć minut . Od tego czasu grałem w grę nieprzerwanie aż ukończyłem wszystkie Main Questy zarówno Morrowinda, Tribunala jak i Bloodmoona. Później grę przeszedłem jeszcze raz na poziomie wysokim i starając się zrobić jak najwięcej pobocznych questów na samym początku ale to już zupełnie inna historia... (pamiętam że tą drugą postacią nie ukończyłem jeszcze tribunala ).

Pozdrawiam
Choć pytania jak zaczeła się na każdym podforum troche mis ie nie podobają, to za to pytanie co czuliście jest pytaniem IMO bardzo dobrym:)

Zacząłem.. Hmm... Nie pamiętam jak dawno to było, ale większość starych graczy TES3ki zapewne mnie pamięta Od 'cioci z ameryki' dostałem angielską wersję Morrka, a więc zainstalowałem grę i mnie zassało... Na poczatku czułem się strasznie nieswojo.. Tak wielki świat i tak mało informacji... Postanowiłem trochę w Seyda posiedzieć i prywyknąć do świata... Zdobyłem domek i rozpoczałem wypady do pobliskich jaskiń... Cóż to było za przeżycie... Pamietam jaki dumny byłem, widząc kolekcję zwoji i książek na stołku, uczniowski zestaw alchemiczny z róznymi składnikami i mają piękną zbroję, a raczej różne jej częsci. Pamietam też pierwszego złodzieja, któremu dałem łupnia i pierwszy zły uczynek, za który zostałem surowo ukarany - Coś genialnego... Stwierdziłem jednak, że mój angilski nie ejst jeszcze na takim poziomie, abym mógł grę w pełni zrozumieć, więc czekałem a wersję polską... Gdy wyszła, byłem jedną z peirwszych osób w Olsztynie, która ją miała Szybko pobiegłm do domu rpzygoda zaczęla się na nowo
Moja przygoda z TES zaczęła się od Daggerfalla, a dokładniej to od jego dema. Demo znajdowało się na jednym z marcowych krążków CDA z 1997 r. Gra mnie oczarowała jeszcze zanim ją zainstaowałem. Jak zobaczyłem obrazek/tło instalacji to sobie pomyślałe, że jeżeli cała gra tak wygląda to musi być idealna. Gra wyglądała nieco inaczej nić na tym obrazku, ale i tak uznałem ją za prawie idealną. Nie pamiętam swojej pierwszej postaci z dema Daggerfall. Grałem w to demo kilka lat więc postaci było kilkadziesiąt. Koedy po około czterech, pięciu latach grania w demo dorwałem w końcu pełną wersję byłem wniebowzięty . Ten przeogromny świat mnie przytłoczył. Main Quest taki zamotany, że w żadnym cRPG w jakie dotąd grałem się z takim nie spotkałem. Cud miód i orzeszki . Morrowinda zdobyłem dopiero w 2004 i miałem dosyć sceptyczne podejście instalując go, ale po paru chwilach ta gra też mnie oczarowała.
Moja przygoda z TES rozpoczęła się na Morrowindzie. Otóż gdzieś miesiąc po wydaniu wersji PL Morrowinda kumpel pożyczył mi CD'ka na którym pisało "Morrowind". No cóż zainstalowałem i zacząłem grać. Początki były trudne, tyle terenu, mało informacji, bohater nie mógł trafić zwykłego szczura mieczem , ale wiele rzeczy bardzo mi się podobało. Otóż w Morrowindzie najpiękniejszy jest świat - wielki, rozległy, niemalże nieograniczony pokryty piękną i epicką grafiką - w morku czuło siępo prostu klimat. Wracając do gry to niestety po jakiś dwóch tygodnaich zaprzestałem grania w TES3 z dwóch powodów: po pierwsze morrowind trochę mi się znudził, a poza tym słabo wychodziło mi granie, a po drugie musiałem oddać kumplowi. Dopiero po jakiś dwóch miesiącach znów dostałem tę grę i wtedy wciągnęła mnie całkowicie i wreszcie nauczyłem się w nią grać. Zrobiłem nową postać i zacząłem grać na serio. Znalazłem sposoby jak zdobyć dużo pieniędzy na początku - heh..po prsotu idziesz do kowala w vivec-dzielnicy redoran i kradniesz mu wszystkie rzeczy ze składziku . I tak po kilki dniach gry na serio postanowiłem wstąpić do jakiejś gildii. Jako wojownik wybrałem gilide wojowników w Balmorze - pamiętam jeszcze miasta Balmora-Seyda Neen-Vivek-Suran-Ald'Ruhn-Gnisis to były jedyne miasta jakie wtedy znałem i byłem strasznei ciekaw co jest na eastcoast (wschodnim wybrzeżu ). I tak właśnie wyglądał mój początek z serią TES. Teraz czekam na obliviona. Pozdrawiam - to chyba mój najdłuższy post na forum.
Ach, jeszcze mi się coś przypomniało... pamietam, że po kolei zwiedzałem miasta - dojeżdżając łazikem. Kumpel mi mówił: "Vivek jest największe!". Tak więc udaję się tam i i... nic nie ma! No, wiecie, że łazik jest kawaleczek oddalony od Dzielnicy Przybyszów... a nie miałem na maksa ustawionego View distance.... idę więc i nagle Vivek się wyłania przy akompaniamencie świetnej muzyki... ach, takie chwile pamięta się do końca życia!
Ja kiedy pierwszy raz ujrzałem Dzielnicę Przybyszów pomyślałem 'o mamuniu jakie to ogromne i gdzie to to ma wogóle jakieś drzwi? ', ale po chwili oszołomienia doszedłem do wniosku, że Vivek to najbrzydsze miasto jakie widziałem. Betonowy moloch, koszmar architektoniczny niczym rodem z PRLu.
I śmiem twierdzić, że o to chodziło.. Vivec mimo swojego ogromu i bogactw jest nieprzyjemne, mi się podoba taka koncepcja tego miasta... Gdyby wszystkie miasta byłyby super, byłoby to trochę nierealne a tak czesto trafiasz gdzieś gdzie nie lubisz.. Ja pamiętam, ze z vivec miałem największy problem gdy chciałem znaleźć zwykłe mieszkanie w dzilnicach Św. itp.. Na pocżatku był to koszmar, ale jaki klimatyczny!
Przygoda zaczęła się z TES III.
Odnośnie architektury - dla mnie jednym z najwspanialszych momentów w grach było przybycie do Balmory - wieczór, spore ( względnie ) miasto tonące w mroku i deszczu... REWELACJA. Przez moment poczułem się niemal tak, jak gdyby powróciły czasy Thief:the dark project.
Co do Vivek to zgadzam się w pełni - wygląda brzydko. Jest duże, zgoda, ale to moloch, pozbawiony nastroju.
Trochę lepiej wyglądało gdy zainstalowałem moda Vivec expanded, dodającego przejścia miedzy kantonami, chatki biedoty dokoła, łodzie mieszkalne et c. et c. Niestety, miasto wyglądało i niebo lepiej a FPS o niebo gorzej...
Ja zacząłem swoją przygodę od Areny, choć nawet nie wiedziałem co to takiego, i dopiero gdy zainstalowałem sobie to niedawno to dostałem olśnienia że w to kiedyś grałem. Ale to było tak dawno temu że jedynie co pamiętam ze była wtedy niesamowicie trudna na moje zdolności.

Kilka lat minęło i podobnie jak mysz4 zagrywałem się w demko Daggerfalla. Po wyjściu gry udało mi się skołować CD , zainastalowałem patche i grałem w to tygodniami. Gra moim zdaniem nadal jest absolutnie największą i chyba najbardziej skomplikowaną w historii gier RPG.

W Morrowinda grałem około rok temu, wrażenie pozytywne, ale troszkę uproszczona w stosunku do Daggerfalla (czasem na plus czsem na minus) i jakby taka powolna (ale to pewnie wina mojego sprzętu). Ale do Morrowinda jeszcze wrócę, niedawno zakupiłem lepszy sprzęt.
Grałem jedynie w morrowinda.
--------------
Kiedy grałem pierwszy raz w Morrowinda czułem zupełnie inny klimat niż czuje obecnie. Teraz jak gram czuje senność ale mnie wciąż chce sie grać.
Pamiętam jak swoją poprzednią postacią szłem trase od jakiegoś rybackiego miasta(niepamiętam)do seyda neen bez leczenia się i odpoczynku. Wtedy był to dla mnie wielki problem gdyż niewiedziałem że można odpoczywać poza posłaniem w biuże spisów i opodatkowania, i byłem słabitki.Zaprzestałem już po 2 miesiącach więc i stworzyłem nową postać i gram nią ponad 2 lata( i nadal nieodkryłem całej mapy. Teraz moja 2 postać niemiała by problemu z przejściem takiej trasy.
ja najwiecej gralem w daggerfalla. i chociarz nad ta gra spedzilem juz kilka ladnych miesiecy mojego zycia, to nie udalo mi sie skonczyc main questa. to troche wada takiej swobody gry - po pewnym czasie sie rozlazi. ale giera i tak super, nawet pomimo ze mam juz Morrowinda to i tak czesto jeszcze zdarza mi sie instalowac Daggera. nawet ogromna ilosc upierdliwych bledow nie moze odebrac radosci z grania w tak rozleglym i roznorodnym swiecie (dlatego bardzo mnie smieszylo, kiedy ludzie nazywali BG "RPG wszechczasow" )
Ja zacząłem od morrowinda. Pewnego dnia mój brat (jest młodszy) przyleiał do mnie i powiedział "widziałem fajną gre w telewizji". gdy dowiedziałem się ,że to rpg to mój zapał osłabł. jak mi się udało go zakupić, od razu do domu i instaluje. włączam grę, a tu iiiiiii(dzwięk z głośników) i zakończyło program. mój wujek polecił mi formatowane, ą że on nie mial czasu a ja nie wiedziałem jak, musiałem poczekać. udało mi się zainstalowac go u wujka, i tak prawie codziennie jeździłem 10 km od domu do wujka, albo zostawałem na weekend. wujek kupując nowy komp, nie zakupil nowego monitora, wię\c stary się często psuł. czego to ja nie zrobiłem, żeby pograć...
Ja zacząłem grać,gdy zobaczyłem screeny i filmy na Hyperze. Jak zobaczyłem tą grafę, powiedziałem sobie: musze w to zagrać.
Zaczęło się od Morrowinda , pewnego razu kumpel w szkole powiedział mi , że gra jest świetna, potem inni kumple zaczęli mówić to samo , w końcu zakupiłem gierkę. Z początku trochę mnie denerwowała , postać poruszała się bardzo wolno , umiejętności rozwijały się strasznie wolno. Dojście z Balmory do Caldery zajmowało dużo czasu , do tego doszły denerwujące skrzekacze, potworki niezbyt ciekawe: szczury, kwama, ality itp. W miarę awansu na wyższe poziomy gra stawała się coraz ciekawsza, mogłem skakać po dachach, postać biegała szybciej, pojawiały się silniejsze potwory, podobała mi się możliwość przyłączenia do zwalczających się gildii np: świątynia- legion cesarski, oraz możliwość awansu na coraz wyższe stanowiska. Miejsca typu : daedryczne ruiny, grobowce zawsze czymś zaskakiwały , można było przypadkiem natknąć się na dremorę albo inne paskudztwo. Główny quest też był ciekawy , ciarki przechodziły czasami po plecach przy zwiedzaniu twierdz Dagoth Ura. Ruiny daedryczne , były extra , pełno wrogów , książwk do czytania, itp. Najbardziej wciągające było szukanie magicznych artefaktów, gdyż z każdym wiazała się jakaś historyjka.