Troche kontrowersyjny temat...
Mam do Was pytanie, czy wierzycie w Boga ?? Ja wierze, ze istnieje jakis stworca... Wierze w to, ze istnieje jakas osoba moze nie idealna, bez skazy ale KTOS kto nie jest zwyklym smiertelnikiem.
W co wierzyc ? Nie wierze w Adama i Ewe, poniewaz czlowiek ewoluowal z malpy co jest udowodnione naukowo. A czy w Bibli byla mowa o dinozaurach, przeciez one nie sa wytworem wyobrazni jakiegos szalonego naukowca, na ich istninie sa przeciez dowody(szczatki tych istot, skamienialosci, kosci).....
Zrezygnowalem z lekcji religii poniewaz brakowalo mi na niej dyskusji.... Przestalem wierzyc w kosciol jako instytucje, nieraz wydaje mi sie, ze tam wszystko obraca sie wokol pieniedzy.(tylko chajs i chajs) Postanowilem byc ATEISTA.Ateizm daje to, co odbiera religia - wolnosc myslenia, niezaleznosc od autorytetow. Ateizm umozliwia dyskusję, sprzyja tolerancji, stwarza przestrzen wyboru... I tego mi brakuje w lekcji religii...
P.s. Jesli kogos urazilem w tym topic'u przepraszam, poprostu wyrazam swoja opinie ktora nie jedna osoba moze poprzec.
Z Twoich słów wynika, że zostałeś nie tyle ateistą, co agnostykiem.
Ateista nie wierzy w Boga w ogóle.

Agnostyk zaś dopuszcza jego istnienie, bo wie, że człowiek nie jest w stanie znaleźć dowodów zarówno na istnienie, jak i nieistnienie Boga.

Wolność myślenia chyba będzie bardziej cechą agnostyka, niż ateisty (który upiera się przy tym, że Boga nie ma, nie mając na to dowodów).

Ja jestem agnostykiem.
KND >
wiesz, musisz jeszcze sie wiele dowiedzieć, zanim Twoje wypowiedzi stana sie sensowne w sprawie wiary. Przyznaje, jeszcze jakies 2 lata temu pisalbym niemal tak samo ale czlowiek z wiekiem madrzeje i nabywa wiedzy troche. Przyklad "Adama i Ewy" i nie wiary w niego jest najlepszym dowodem na to, ze nie masz zielonego pojecia o wierze katolickiej oraz czym tak naprwade jest Biblia - zacznijmy od tego, ze jej sie doslownie nie interpretuje, szczegolnie Starego Testamentu.
I zeby nie bylo ze jestem jakims nawroconym maniakiem - nie wierze w Boga, aczkolwiek probowalem i mam dosc duzy szacunek do ludzi prawdziwie wierzacych.

Ateista nie potrzebuje dowodow na nie-istenieni Boga, on stara sie wykazac ze jego istnienie klociloby sie z istnieniem swiata jako takiego.

Co do lekcji religii > a co one maja do wiary za przeproszeniem? A poprosiles kiedys ksiedza/katechete, zeby porozmawiac o innych wyznaniach czy omowic jakies tematy "sporne"?
Ja wierzę w Boga, jestem katolikiem i wyrażam to głośno. Nie wstydzę się tego, mogę o tym rozmawiać z każdym, z tymi co wierzą, z tymi co są wyznawcami innych religii, z przypadkowymi ludzmi i cieszę sie z tego :] Jestem wierzący ! I jest mi z tym dobrze :]

Pzdr
Hmm, ciekawy temat, jak na forum fantastyczne

Ja wieżę w Boga i jest dobrze. Ale cała instytucja kościoła, czyli biskupi itd. nie podoba mi się bardzo. Przyznam, że tak zacząłem patrzeć po przeczytaniu "Kodu Leonarda da Vinci" Jednak jekby co - wieżę w Boga i boskość Jezusa. Bez wątpienia jednak kościół coś przed nami ukrywa(ł)... kto to czytał wie o co mi chodzi No i oczywiście takie kwiatki jak super wozy biskupów, molestowanie seksualne ministrantów tylko utwierdzają mnie w moim przekonaniu. Ale oczywiście nie myślę tak o wszystkich księżach! Np. mój od religii to naprawdę wspaniały człowiek.

Przytoczę tutaj może pewien wiele mówiący cytat Pascala:

Stawiając na istnienie Boga, ryzykujemy niewiele, bo tylko jedno doczesne życie. Jeśli się okaże, iż mamy rację to zyskamy wieczne życie i szczęście



... czyli krótko mówiąc, jeśli założymy, że wierzymy w Boga i okaże się, że istnieje to zyskamy życie wieczne. Jeśli jednak nie będziemy wieżyć, a okaże się, że On istnieje to skażemy się na potępienie. No, a jeśli wieżymy, a Go nie ma, to trudno
"Z Twoich słów wynika, że zostałeś nie tyle ateistą, co agnostykiem.
Ateista nie wierzy w Boga w ogóle."
Widocznie moja wiedza jest za mala na temat ateizmu , ale szukalem zasady sceptycznego oraz racjonalnego myslenia. Myslalem ze ateizm daje wolnosc myslenia, umozliwia dyskusje, stwarza przestrzen wyboru. Przeciez to wszystko daje nam wlasnie ateizm, to jest to czego potrzebuje (myslalem, ze miedzy tym wszystkim znajdzie sie miejsce na wlasne wyobrazenie o BOGU)
Ateista nie wiezy w ZADNA SILE WYZSZA, ani w Boga, anie w przeznacznie, ani w zycie po smierci - wg. ateisty jak umierasz, to przestajesz istniec, to juz koniec.
Sprawdz pojecia w slowniku
Wiesz, wolnosc myslenia daje takze katolicyzm i wiara chrzescijanska. A jak! Jesli wkazesz mi chodz jedno realne ograniczenie mysli czy wolnej woli przez nasza panstwowa religie, to stawiam Ci piwo, bo ja takiej jeszcze nie znalalem, a siedze w temacie ostatnio troche glebiej
To wszytsko jest pozornie ograniczajce - przykazania, wierzenia, one wcale nie sa takie jak sie ywdaja i mowi sie ,ze sa...
Cóż za ciekawy temat.
U mnie sprawa jest dość zakręcona: nie mam nic do kościoła, każdy popełnia błędy i nie wymagam od tak ogromnej instytucji zrzeszającej tysiące ludzi, aby była wyjątkiem od tej reguły, poza tym sam jestem lektorem.
Trochę gorzej mają się moje relacje z Bogiem. Wierze w Jego istnienie, ale uważam, że jest On tylko mądrością i sprawiedliwością zaś miłosierdzia i miłości nie ma w nim wiele. Przestałem się już dawno modlić o cokolwiek dla siebie czy innych. Boga tratuje teraz jedynie jako drogowskaz a nie pomocnika.
Jak nazwać taką postawę, średnio wierzący, praktykujący?
Wybaczcie, jeśli napisałem to trochę nieskładnie.
Stawiając na istnienie Boga, ryzykujemy niewiele, bo tylko jedno doczesne życie. Jeśli się okaże, iż mamy rację to zyskamy wieczne życie i szczęście



Zakład B. Pascala jest przykładem przewrotnego, matematycznego myślenia rodem z Teorii Gier, nie uwzględniającego całej otoczki. Według założeń wszystkich wyznań, wiara musi być szczera i bezinteresowna. Pascal chce w tym momencie w pewnym sensie oszukać Boga. Dla mnie jego szarada jest całkowicie nieprzekonywująca.
Jak nazwać taką postawę, średnio wierzący, praktykujący?  



Wierzący nie praktykujący - jest takie określenie. Ale dla wierzących nie-praktykujących Bóg jest wytyczną i kierują sie Jego słowem itp. Modlitwa też nie jest im obca. Czyli to nie Ty

Z tego co napisałeś Ty bardziej podchodzisz pod agnostyka
Kto chce dowiedzieć się czegoś więcej o agnostycyzmie - poszczególne kwestie są dość dobrze (i w miarę po ludzku) opisane tutaj (wersja .doc, trochę niedoskonała, bo tekst wyłazi poza stronę, jeśli ktoś woli wersję html, jest tutaj, ale bez polskich znaków).
No cóż , ja nie boję się powiedzieć , że jestem Ateistą - według mnie , taki byt jak bóg nie istnieje , nie wierze w to , że na nasze przeznaczenie ma wpływ bóg - bo go nie ma - moje poglądy Ateistyczne są ściśle powiązane z naturą materialisty i realisty. Materialista z regóły aby w coś uwierzyć musi to zbadać zmysłami - jeżeli odbierze to za pomocą zmysłów uwierzy w to ( no ale wtedy gdy by jednak jakoś "zbadał" boga nie była by to w jego przypadku wiara w boga tylko - hmm jak by to nazwać stwierdzenie faktu istnienia takiego bytu i zaakceptowania tego) w każdym razie , filozofia Protagorasa mi zdecydowanie "pomogła" i utwierdziła w byciu ateistą. Rozmawiałem wiele razy w klerem kościelnym - muszę jedno stwierdzić , że według księży postawa agnostyka jest "gorsza" od postawy ateisty.
P.s temat bardzo ciekawy ale może wzbudzić naprawdę wiele kontrowersji i kłótni - ale mam nadzieje , że do tego nie dojdzie.
-sorry za błędy
A ja wolę nie wierzyć. Czyli ejstem ateistą. Choć nie do końća. Wierzę, że coś istnieje, jest jakaś magia, moc lub bóg... Bo w końcu zwykłe zbiegi okoliczności nie mogą odpowiadać za to, ze od pół roku budzę się i zastanawiam się czy dziś już w końcu umrę i skończy się ma męka. (Nie dociekać.. Za jakiś czas mi minie, ale teraz to ejst tragedia mojego życia...) Anyway - Cierpienie, śmierć, ciepienie, śmierc... Dużo jednego i drugiego... Zło na tym świecie... To wszystko czyn boga. Bóg zabił ludzi w WTC, bóg morduje i głodzi niewinne niczemu dzieci... Jasne.. Odpowieciemi, ze nie Bóg, tylko inni ludzie.. Cóż... Czym ejst człowiek? (Wg mnie rozwiniętą małpą, ale mniejsza z tym)... Wg chrześcijanizmu dziełem boga.. Bóg jest odpoweidzialny za wszystko cos tworzy. Gdyby nie miał w sobie zła, nie stworzyłby czegoś, co do ów zła zła ejst zdolne. Oczywiscie zło MUSI istnieć. Nie możenie być zła, bo to fizycznie, praktycznie i teoretycznie niemożliwe, aby zło nie istniało. Gdyby istniało tylko dobro, to w koncu 'gorsza część' tego dobra zamieniłaby się w zło. Wiec zło musi istnieć. Choćby dla kontrastu - dla istnienia dobra. Mniejsza z tym... Tak czy inaczej jak się nad tym zastanowić to wnioski są proste:

Zło MUSI istnieć.
Bóg jest stwócą zła. Jest stwórca wszystkiego, wiec zła też.
Zło na tym świecie potrafi być przerażająco... 'złe'... Co znaczy, ze Bóg jest podły, zł, że właściwie Bóg ejst najgorsz aistotą na tym świecie.. Nie szatan, bo Bóg i za niego ejst odpowiedzialny. Na początku była pustka, wiec jeżeli Bóg stworzył szatana, to stworzył całe zło za jakie ejst odpowiedzialny.. Właściwie jeden i drugi.

Tyle... W tym nieładzie da sie znaleźć logiczną całość, a gdybyście mnie zmusili do wyboru czegokolwiek, to chyba wolałbym buddyzm od chrześcijanizmu....
Tak czy inaczej jak się nad tym zastanowić to wnioski są proste:
Zło MUSI istnieć.


Fakt. Gdybyśmy nie wiedzieli, czym jest zło, to nie potrafilibyśmy z nim walczyć.
A tak, wyrabiamy sobie na nie "odporność" (nie mam na myśli "znieczulicy", chociaż i tak bywa)
i próbujemy się przeciwstawiać.

Zło jest jak zarazki.
Organizm człowieka żyjącego w sterylnych warunkach gorzej znosi infekcję,
niż organizm człowieka coraz wytaplanego w błocie.
Trzeba poznać swojego wroga, by znaleźć na niego sposób.

Może to niezbyt trafione porównanie, ale tak to widzę.
Bardzo ciekawy temat.
Jestem wierzacym czlowiekiem nie praktykujacym. To znaczy na religie do szkoly chodze itd. Ale do kosciola nie hehe sam nawet nie wiem dlaczego. Coz tu wiecej pisac.
Bardzo ciekawy temat.
Jestem wierzacym czlowiekiem nie praktykujacym. To znaczy na religie do szkoly chodze itd. Ale do kosciola nie hehe sam nawet nie wiem dlaczego. Coz tu wiecej pisac.

Ja chodziłem do kościoła, na lekcje religii, zadawałem trudne pytania katechetkom, czytałem biblię, upewniałem się, że to nie jest moja wiara. I po 'sprawdzeniu' tego uznałem, że mój katolicyzm nie ma sensu... Po prostu to nie ejst mój Bóg...


Rispekt

Myślę, ża Magikowi chodzi o to, że po prostu religia mu nie przedszkadza, o ile nie musi o niej za dużo myśleć... jest to pójście na łatwiznę, które sam jeszcze jakiś czas temu stosowałem.. bo i czemu nie? Aczkolwiek jak napisał Tommy - naprawdę warto pójść trochę dalej i indywidualnie poszukać odpowiedzi. To, co odkryjesz po takiej wyprawie wcale nie musi zmienić Ciebie czy Twój punkt widzenia, ale na pewno da Ci lepsze spojrzenie na sprawę... i coś więcej
Ja tam chodzę do kościoła rzadko. Pewnie jest to sprawą lenistwa, jasne... Rzecz w tym, że - jak już napisałem - nie podoba mi się cała organizacja kościoła. Część rzeczy jest tam w porządku, część tak niezbyt...

Co do mojej tak zwanej wiary, wyrażę się ściślej - wieżę w Boga etc., to znaczy do tych nadnaturalnych, boskich spraw nie mam zarzutów.

Nie podoba mi się tylko ziemskia strona katolicyzmu... czyli właśnie kościół i księża.

Ja zadaję mojemu księdzu katechecie pytania związane raczej z celibatem, stosunkiem kościoła do polityki i innych spraw, do których nie powinien się wtrącać. Nie raz słyszałem pokrętne i niezadowalajace mnie wypowiedzi...

Jednak co do Boga nie mam pytań. Taaak, już widzę w głowach niektórych to sformułowanie: biedny, zaciemniony człowiek... wieży w coś, czego nie ma... kolejny baranek zwiększający ogólne pogłowie naiwnie wieżących, itd.... Niewiele sobie z tego robię.
Ja tam powiem że wieżę rzadko zdarzy mi sie nie przyjść do kościoła (dziwne co ) w dodatku chodze na religie ale rzadziej niz do kościoła
Wieżyć akurat nie mozesz

Jeżeli chodzi o wiarę. To ja tak nie myślę. Szanuję każdego, pod warunkiem, ze on potrafi uszanować mój brak wiary i że wie w co właściwie wierzy... Mój najlepszy kumpel jest zagorzałym katolikiem...
Wiesz tommy akurat szanuje tych ludzi którzy nie wierzą bo nie chca uwierzyc że bóg istnieje, tak sie składa ze mam dziewczyne która nie wierzy a przychodzi ze mna do koscioła tylko dla towarzystwa, ale naprawde szanuje wszystkich którze wierza bądź nie wierza każdy ma wolny wybór i ma prawo z niego skorzystać
Ja chodziłem do kościoła, na lekcje religii, zadawałem trudne pytania katechetkom, czytałem biblię, upewniałem się, że to nie jest moja wiara. I po 'sprawdzeniu' tego uznałem, że mój katolicyzm nie ma sensu... Po prostu to nie ejst mój Bóg...


Na drugi raz, jak będziesz czytał Biblię, pomijaj Stary Testament. Czytaj tylko Nowy.
Gdy się przeczyta jeden i drugi, można doznać uczucia rozdwojenia jaźni. Obraz Boga w obu Testamentach różni się, jakby to były inne religie. W Starym Testamencie boskiego miłosierdzia raczej nie zobaczysz.

Aldono - Porównanie jak najbardziej trafne, choć pojęcie zła dałoby się rozwinąć bardziej, wiec po prostu nie jest kompletne. Z tym, że mi chodziło o coś innego... A raczej o coś więcej. ("Bóg jest stwócą zła. Jest stwórca wszystkiego, wiec zła też.")

Wybacz, wpadło mi do głowy to skojarzenie, spodobało - i musiałam się nim podzielić...

Ja zadaję mojemu księdzu katechecie pytania związane raczej z celibatem, stosunkiem kościoła do polityki i innych spraw, do których nie powinien się wtrącać. Nie raz słyszałem pokrętne i niezadowalajace mnie wypowiedzi...


Księżom lepiej nie zadawać niewygodnych pytań... Mnie kiedyś taki mało do bierzmowania nie dopuścił, jak się z nim podzieliłam wątpliwościami co do Biblii (dzisiaj, gdy mam inny światopogląd, wydaje mi się to śmieszne, ale wtedy to była dla mnie tragedia, bo inne dzieci wytykały mnie z tego powodu palcami ).

Co do celibatu, to wyobraź sobie, że księża ślubują celibat (bezżeństwo), ale nie czystość. Czystość (wiadomo o co chodzi) ślubują tylko zakonnicy i zakonnice. Wiem to od dobrego teologa (z tytułem doktora habilitowanego) - żebyście nie pomyśleli, że opowiadam głupoty.
Sprytna furtka, by księża mogli uprawiać seks. A nas strofują, że bez ślubu nie wolno.
Co ciekawe, zapytałam kiedyś koleżanki, czemu leci na księdza z naszej parafii - jeśli jest wierząca, to powinna wiedzieć, że to grzech. Ona na to: "z księdzem to nie grzech". Szczęka mi opadła. Czy ktoś zna jekieś przepisy kościelne, które o tym mówią? Skąd się takie przekonania biorą, nie mam pojęcia.

Mam wrażenie, że księża ani trochę nie zapobiegają rozwojowi różnych durnych przekonań, lecz je podtrzymują.

Zresztą, o czym my tu mówimy. Wystarczy trochę poczytać o historii Kościoła, widać jak na dłoni, że przez wieki próbowali utrzymywać ludzi w ciemnocie. Teraz już nie mogą, więc zmienili taktykę, by przyciągać ludzi "na łono Kościoła".
Ja chodziłem do kościoła, na lekcje religii, zadawałem trudne pytania katechetkom, czytałem biblię, upewniałem się, że to nie jest moja wiara. I po 'sprawdzeniu' tego uznałem, że mój katolicyzm nie ma sensu... Po prostu to nie ejst mój Bóg...

Księżom lepiej nie zadawać niewygodnych pytań... Mnie kiedyś taki mało do bierzmowania nie dopuścił, jak się z nim podzieliłam wątpliwościami co do Biblii (dzisiaj, gdy mam inny światopogląd, wydaje mi się to śmieszne, ale wtedy to była dla mnie tragedia, bo inne dzieci wytykały mnie z tego powodu palcami  ).

Co do celibatu, to wyobraź sobie, że księża ślubują celibat (bezżeństwo), ale nie czystość. Czystość (wiadomo o co chodzi) ślubują tylko zakonnicy i zakonnice. Wiem to od dobrego teologa (z tytułem doktora habilitowanego) - żebyście nie pomyśleli, że opowiadam głupoty.
Sprytna furtka, by księża mogli uprawiać seks. A nas strofują, że bez ślubu nie wolno.
Co ciekawe, zapytałam kiedyś koleżanki, czemu leci na księdza z naszej parafii - jeśli jest wierząca, to powinna wiedzieć, że to grzech. Ona na to: "z księdzem to nie grzech".  Szczęka mi opadła. Czy ktoś zna jekieś przepisy kościelne, które o tym mówią? Skąd się takie przekonania biorą, nie mam pojęcia. 

Mam wrażenie, że księża ani trochę nie zapobiegają rozwojowi różnych durnych przekonań, lecz je podtrzymują.

Zresztą, o czym my tu mówimy. Wystarczy trochę poczytać o historii Kościoła, widać jak na dłoni, że przez wieki próbowali utrzymywać ludzi w ciemnocie. Teraz już nie mogą, więc zmienili taktykę, by przyciągać ludzi "na łono Kościoła".


To było do przewidzenia, że temat zboczy z rozmowy o religii na objeżdżanie kościoła. Oczywiście jak zwykle w takich sytuacjach każdy stawia sobie z punkt honoru dorzucić coś od siebie.
Nie wiem jak wy, ale ja nigdy nie spotkałem się z księdzem, który był jakoś szczególnie nie w porządku. Widać mieliście jakiegoś szczególnego pecha, a może lekko koloryzujecie.
Lepiej więc wróćmy do tematu.
Rozmowa dalej jest w temacie, moim zdaniem

Ha, specjalnie znalazłem Kodeks Prawa Kanonicznego (tutaj go znajdziecie)

W Księdze II, Tytule III "Święci szafarze, czyli duchowni", rozdziale III "Obowiązki i prawa duchownych" znalazłem w Kan. 276 paragraf 1, który brzmi tak:

§ 1. Duchowni obowiązani są zachować ze względu na Królestwo niebieskie doskonałą i wieczystą wstrzemięźliwość; i dlatego zobowiązani są do celibatu, który jest szczególnym darem Bożym, dzięki któremu święci szafarze mogą niepodzielnym sercem łatwiej złączyć się z Chrystusem a także swobodniej oddać się służbie Bogu i ludziom.



Słowo "wstrzemięźliwość" występuje tutaj w swoim pierwotnym znaczeniu, czyli (doskonałe i wieczyste, jak podano wyżej) "wstrzymanie się" od wiadomo czego. I bynajmniej nie chodzi tutaj o małżeństwo.

Masz więc te przepisy kościelne Aldono

Ja całkowicie celowo tego nie skomentuję.

EDIT - Cezarze, ja też spotkałem się raczej z księżmi, którzy byli wspaniałymi i dobrymi ludźmi - większość z nich taka jest. Jednak nie zmienia to mojego zdania o instytucji kościoła.

__

PS do Aldony. przy okazji - po Twoim poście zdecydowanie widać to, o czym wspomniałem w temacie "respect", tak więc to "miłe słowo" nie jest bezpodstawne
Cały czas jesteśmy w temacie.. Temat o religii, to w tym kraju rpzede wszystkim temat o katolicyźmie... Więc nie bardzo rozumiem o co ci chodzi...

A jeżeli chodzi o najeżdżanie na księzy... Innych bronić nie będę, ale jak na razie odrzuciłem jedynie wiarę chrześcijańską podajac parę argumentów. A księża są różni, ale wielu z nich to ludzie nadający się na 'margines' (no.. może przesadziłem, ale rpzykłądem nie świecą) Ksiądz też człowiek ale jednak Ksiądz! Powinien swiecieć przykładem, więc znowu nie wiem o co ci właściwie chodzi... Mamy udawać, ze księża są super, czy w ogóle pomijać ten temat?

Zykfyr... Dobrze mówisz.. Z resztą napsiałem - To się nazywa inaczej, tylko mi wyleciało to słowo... Monoteista?

Choć to jeszcze zależy... Buddyzm to wiara ateistyczna, a jednak jest reinkarnacja na przykład... Więc jest 'jakiś' rodzaj 'sił' oprócz tych wszystkich racjonalnych rpaw fizyki itp itd...
Ja zadaję mojemu księdzu katechecie pytania związane raczej z celibatem, stosunkiem kościoła do polityki i innych spraw, do których nie powinien się wtrącać. Nie raz słyszałem pokrętne i niezadowalajace mnie wypowiedzi...


A zadales sobie pytanie - jakiej odpowiedzi oczekuje? Bo odpowiedzi na te pytania z natury sa pokretne. Kosciol kieruje sie wlasnymi zasadami, ktore nota bene jesli uczeszczasz na religie, powinienes teoretycznie znac albo samemu sie ich dowiedziec. Sa sprawy, ktore Kosciol robi w konkretnym celu, ale nie oglasza wszem i wobec logicnzych powodow - na tym polega po czesci wiara i rola Koscila, ktory jest tak jakby duchowym przewodnikiem - on wskazuje kierunek, reszta nalezy do Ciebie.

Jednak co do Boga nie mam pytań. Taaak, już widzę w głowach niektórych to sformułowanie: biedny, zaciemniony człowiek... wieży w coś, czego nie ma... kolejny baranek zwiększający ogólne pogłowie naiwnie wieżących, itd.... Niewiele sobie z tego robię.


Raczej mniejszosc.. Osoby nietolerancyjne sa banowane zanim sie zarejestruja
Ja wychodze z zalozenia, ze jesli cos nie jest zle i mnie nie dotyczy - to jest mi obojetne (chodzi mi o aspekty moralne).

Mój najlepszy kumpel jest zagorzałym katolikiem...


Tak jak moja (była) najlepsza przyjaciółka - w sumie głównie przez nią zainteresowałem się tematem religii, przez co chyba zawsze będzie mi się przypominać przy okazji wszelakich dyskusji na ten temat . Dobrze jest poznawać ludzi, o całkowicie odmiennych poglądach, szczególnie jeśli wynosi się z nich coś cennego.

Księżom lepiej nie zadawać niewygodnych pytań... Mnie kiedyś taki mało do bierzmowania nie dopuścił, jak się z nim podzieliłam wątpliwościami co do Biblii (dzisiaj, gdy mam inny światopogląd, wydaje mi się to śmieszne, ale wtedy to była dla mnie tragedia, bo inne dzieci wytykały mnie z tego powodu palcami  ).


Hehe, no ja raz o mało się z Księdzem nie pobiłem, ale akurat był trochę narwany i łatwo go ponosiło, po prostu jak z mojej głupoty przeszedł na ocenianie moich rodziców, to nie wytrzymałem.

Co ciekawe, zapytałam kiedyś koleżanki, czemu leci na księdza z naszej parafii - jeśli jest wierząca, to powinna wiedzieć, że to grzech. Ona na to: "z księdzem to nie grzech".    Szczęka mi opadła. Czy ktoś zna jekieś przepisy kościelne, które o tym mówią? Skąd się takie przekonania biorą, nie mam pojęcia. 


Księży obowiązuje celibat i czystość. Jest to ciężki grzech dla księdza, bo jest to złamanie ślubów kościelnych. A dla kobiety też - jest to świadome zmueszanie (kuszenie) do grzechu... a może Twoja koleżanka ma przypadkiem na imię Ewa?

O ROTFL, wlasnie sobie uswiadomilem ze jedna moja kolezanka wlasnie o imieniu Ewa strsznie potrafila sie ksiedzami zachwyacac i komenatrze "ale on jest swietny/slodki/fajny" itp byly na porzadku dziennym Raz nawet uslyszalem chyba "szkoda, ze zostal ksiedzem" ale chyba na zartach. Hehe, musze jej to powypominac ;P

Mam wrażenie, że księża ani trochę nie zapobiegają rozwojowi różnych durnych przekonań, lecz je podtrzymują.


Kościół się zmienia, ale nie może się zmieniać zbyt szybko. No i ma swoje tradycje i zasady.

Zresztą, o czym my tu mówimy. Wystarczy trochę poczytać o historii Kościoła, widać jak na dłoni, że przez wieki próbowali utrzymywać ludzi w ciemnocie.  Teraz już nie mogą, więc zmienili taktykę, by przyciągać ludzi "na łono Kościoła".


Co w tym złego? Taki jest w koncu cel Kosciola..
Taki jest w koncu cel Kosciola..


Fakt, gdyby nie umieli przyciągnąć ludzi "na łono Kościoła", nie mieliby kasy na działalność duszpasterską.

Muszę jednak oddać Kościołowi honor - aktywnie działa na rzecz zwalczania alkoholizmu (trochę informacji wpadło mi w ręce, gdy pisałam pracę zaliczeniową, więc poszłam z ciekawości zobaczyć, na czym ta działalność polega). Nie zamykają oczu na problem, lecz starają się coś zrobić (różnie im to wychodzi, ale zawsze...).
No i mam ogromny szacunek dla naszego zmarłego Papieża. Chociaż nie jestem już wierząca (albo raczej - mocno wątpię), uważam że był wielkim człowiekiem. Więcej takich ludzi, a wiara i chrześcijaństwo zaczęłoby znów rozkwitać.
Muszę jednak oddać Kościołowi honor - aktywnie działa na rzecz zwalczania alkoholizmu (trochę informacji wpadło mi w ręce, gdy pisałam pracę zaliczeniową, więc poszłam z ciekawości zobaczyć, na czym ta działalność polega). Nie zamykają oczu na problem, lecz starają się coś zrobić (różnie im to wychodzi, ale zawsze...).



Święta prawda Nie pozostaje mi nic, jak tylko szeroko uśmiechnąć się po przeczytaniu Twojej wypowiedzi
Well... Ja bym sie nie do końća zgodził (oczywiscie mam na myśliw łasne odczucia)... Uważam, ze Papież był wspaniałą osobą, choć ani trochę nie przekonywał mnie do chrześcijańśtwa... (Mam na myśli przekonywanie do bycia chrześcijaninem)... Nie zmienia to faktu, że postać wybitna...
Ja bym sie nie do końća zgodził (oczywiscie mam na myśliw łasne odczucia)... Uważam, ze Papież był wspaniałą osobą, choć ani trochę nie przekonywał mnie do chrześcijańśtwa... (Mam na myśli przekonywanie do bycia chrześcijaninem)...


Tu jest spory ból o tyle, że wszyscy go tak wychwalają, mówią, jaki był wielki, mądry itp. itd. etc. a mało, kto z nich przeczytał jakąkolwiek z jego książek lub choćby dokładnie przeanalizował jakieś kazanie (muszę przyznać, że sam też tego prawie nie robiłem, kiedyś to nadrobię ). Sądzie, że dopiero to by dużo dało takim ludziom.
Ha, specjalnie znalazłem Kodeks Prawa Kanonicznego (tutaj go znajdziecie)

W Księdze II, Tytule III "Święci szafarze, czyli duchowni", rozdziale III "Obowiązki i prawa duchownych" znalazłem w Kan. 276 paragraf 1, który brzmi tak: § 1. Duchowni obowiązani są zachować ze względu na Królestwo niebieskie doskonałą i wieczystą wstrzemięźliwość; i dlatego zobowiązani są do celibatu, który jest szczególnym darem Bożym, dzięki któremu święci szafarze mogą niepodzielnym sercem łatwiej złączyć się z Chrystusem a także swobodniej oddać się służbie Bogu i ludziom.

Słowo "wstrzemięźliwość" występuje tutaj w swoim pierwotnym znaczeniu, czyli (doskonałe i wieczyste, jak podano wyżej) "wstrzymanie się" od wiadomo czego. I bynajmniej nie chodzi tutaj o małżeństwo.


Dzięki za linka. Przeczytałam wczoraj cały tekst, ale już nie dałam rady się do niego ustosunkować (zbyt mało danych, żebym mogła je przetrawić i ułożyć sobie jakiś spójny obraz).

Dzisiaj zagadnęłam znajomego na temat wstrzemięźliwości opisanej w prawie kanonicznym, a konkretnie jak się ma wstrzemięźliwość do celibatu i czystości.

Otóż "wstrzemięźliwość" jest szerszym pojęciem, w którym zawiera się zarówno "celibat", jak "czystość".

W prawie kanonicznym dlatego mówi się o "wstrzemięźliwości", a nie "czystości", ponieważ Kościół liczy się z tym, że ksiądz jest tylko człowiekiem i jak każdy człowiek może zbłądzić. Czyli zachowywanie "wstrzemięźliwości" nie jest do końca równoznaczne z zachowywaniem "czystości".

W każdym razie, celibat duchownych został wprowadzony dopiero ok. XII wieku (wcześniej mogli się żenić, a nawet było to wskazane), w Biblii też nie znalazłam żadnego nakazu, by "pasterze ludzi" żyli w celibacie. Chrześcijaństwo zostało więc mocno zniekształcone od czasów Jezusa.

Co mnie jeszcze wkurza w katolicyzmie: nawymyślano mnóstwo nowych przykazań (jakieś kościelne itp.), które musiałam kiedyś wkuwać, podczas gdy w Bibli jedyne przykazania od Boga to te dane Mojżeszowi (albo komuś, niezbyt dobrze pamiętam).

Tu jest spory ból o tyle, że wszyscy go tak wychwalają, mówią, jaki był wielki, mądry itp. itd. etc. a mało, kto z nich przeczytał jakąkolwiek z jego książek lub choćby dokładnie przeanalizował jakieś kazanie (muszę przyznać, że sam też tego prawie nie robiłem, kiedyś to nadrobię ). Sądzie, że dopiero to by dużo dało takim ludziom.


Fakt, nie czytałam żadnej jego książki. W sumie dla mnie najważniejsze było to, że nasz papież był pierwszym, który wyciągnął dłoń w stronę innych religii. Natomiast uważam za duży błąd politykę Watykanu w sprawie kontroli urodzeń. Mam na myśli wszelką antykoncepcję, bo aborcji jestem przeciwna. Przykładowo, jak można w dobie AIDS sprzeciwiać się używaniu prezerwatyw? No cóż, wynika to chyba z tradycji Kościoła i tego podejścia raczej nie zmienią.

PS. Wątpię, żeby przeczytanie książek Jana Pawła II coś dało ludziom (raczej jego przykład) - od samego czytania się nie zmienią. Dlaczego tak uważam? Człowiek dostrzega wady drugiego człowieka, ale na ogół nie widzi swoich. Nie lubi też krytyki i na ogół uważa ją za niesłuszną. Najlepszy przykład: bywa, że terapeuta doskonale umie pomóc pacjentom, a nie potrafi pomóc sam sobie.

Ale się rozpisałam. Ciekawe, kto lubi czytać rozprawki na forum. Ja nie bardzo...
W każdym razie, celibat duchownych został wprowadzony dopiero ok. XII wieku (wcześniej mogli się żenić, a nawet było to wskazane), w Biblii też nie znalazłam żadnego nakazu, by "pasterze ludzi" żyli w celibacie. Chrześcijaństwo zostało więc mocno zniekształcone od czasów Jezusa.



Rzeczywiscie tak jest. No i własnie to mi się nie podoba - że chrześcijaństwo zostało tak zmodyfikowane. Oczywiście, zgodnie z duchem postępu zmiany są przecież konieczne, ale niektóre rzeczy są tak zmodyfikowane - porównując do pierwowzoru, że szkoda mówić... Nie wiem jak to ubrać w słowa - no widać, że przez kościół jest uprawiana polityka zmian, nazwijmy to, obyczajowych. Tak było na przestrzeni wieków.

A czy ktoś słyszał o I Soborze Nicejskim w 325 roku? Sądzę, że czytelnicy Dana Browna kojarzą... Po przeczytaniu "Kodu Leonarda da Vinci" zainteresowałem się tym bliżej. A więc co ustalono w tym Soborze? Ano kształt chrzescijaństwa jakie znamy dziś. To dobrze - bo nie miało ono jeszcze zbyt wyraźnego kształtu. Interesujące są jednak mniej znane (a to dla tego, że od wielu wieków kościół skutecznie to kryje) fakty, które ustalono na tymże Soborze.

Otóż wybrano ewangelie, które mogą być w Nowym Testamencie - resztę spalono. Zachowały się jednak eee... Zwoje znad Morza Czarnego? Tak to się nazywało? Tak, czy owak - zawierały inne ewangelie, których nie przyjęto do NT. A dlaczego? Ponieważ ukazują one Jezusa jako człowieka, a nie jako Boga w ciele człowieka! Właśnie też na tym Soborze ustalono, powtórzę jeszcze raz, ustalono boskość Jezusa. Nie chcę tu streszczać Kodu LdV, ale kto czytał wie co tam jeszcze było. Natrafiłem w internecie na wyciąg z tamtych zwojów [jaka szkoda, że wcięło mi ten link] zatytułowany Ewangelie Gnostyckie. Jest tam wyraźnie mowa, że Jezus miał żonę, a nawet dziecko... i jeszcze raz - nie chcę streszczać Kodu, ale kto czytał, wie kto był tą żoną.

Muszę przyznać, że to stało się głównym źródłem moich wątpliwości co do chrześcijaństwa. Żeby było jednak jasne - w Boga w 100% wieżę, a w tą domniemaną boskość Jezusa, mimo wszystko także.

Jak komuś się chciało przeczytac powyższe to wyjasniam - przytoczyłem tu to, by pokazać mniej więcej jak chrześcijaństwo mogło być zmodyfikowane.

PS. Co do Papieża - był to naprawdę wspaniały człowek i nie jest to kwestią dyskusji w tym temacie. Tak przynajmniej ja sądzę.
A czy ktoś słyszał o I Soborze Nicejskim w 325 roku? Sądzę, że czytelnicy Dana Browna kojarzą... Po przeczytaniu "Kodu Leonarda da Vinci" zainteresowałem się tym bliżej. A więc co ustalono w tym Soborze? [...] Jezus miał żonę, a nawet dziecko... i jeszcze raz - nie chcę streszczać Kodu, ale kto czytał, wie kto był tą żoną.


Prawdę mówiąc "Kodu Leonarda da Vinci" nie czytałam, przeczytałam za to "Templariuszy" L.Picknett i C. Prince oraz "Święty Graal, Święta Krew" M.Baigent, R.Leigh, H.Lincoln. Po tych dwóch książkach nie chciało już mi się czytać "Kodu...", który traktuje chyba o tym samym (wydaje mi się, że jest "zbeletryzowaniem" tamtych).
Mogę z czystym sumieniem polecić obie pozycje zainteresowanym, chociaż podobno jeden z "autorytetów", na którego powołują się autorzy którejś z tych książek (nie pamiętam dokładnie), wyparł się przed śmiercią swoich słów - więc nie wszystko w nich zawarte musi być wiarygodne. Ale książki czyta się dobrze, a co najważniejsze, po ich przeczytaniu rodzą się nowe pytania... to lubię.
A jaki macie stosunek do ksiezy ? Bo ja nie cenie ich zbyt wysoko wiem, ze sa wyjatki .....
Ale pedofilia wśród nich wybija mnie z rownowagi i jakos nie nabieram zaufania do ksiezy.....Wiem możecie mowic, ze takich przypadkow jest niewiele ale nie powinno być w ogole takich incydentow!! Pomyslcie jest taka sytlacja:

Kochajaca się para zaklada rodzine, postanawiaja mieć dziecko......Rodzi im się zdrowy chlopiec, wyslyaja go do szkoly. Matka syna jest za tym aby chlopiec chodzil na religie i uczestniczyl w zyciu kosciola, ojciec zas jest przeciwny w nic nie wierzy. Rodzinie się bardzo uklada sa szczesliwi, rodzice syna maja bardzo dobre prace, wysokie pensje, wszysko się uklada....Po jakims czasie ksiadz dobieral się do mlodego chlopca, zostal przez niego molestowany. Chlopiec nigdy już nie będzie wierzyl, jeśli poczul zagrozenie od przedsatawiciela jego wiary!! Zycie tej szczesliwej rodziny przechodzi wielka probe, chlopiec ma uraz na psychice ojciec ma zal do swojej zony, ze pozwolila na cos takiego.......

Może mnie troszke ponioslo ale to jest jeden z takich przypadkow. Nie można o tym nie mowic bo takie wydarzenia mialy miejsca. Oczywiście to jest przypadek jeden na milion ale trzeba o tym mowic. Może teraz już się polepszylo. Ale wciąż pozostaje blizna na policzku kosciola!!

Oczywiście takiego ksiedza się broni w parafii, ze to niby ta biedna dziewczynka kusila tego niewinnego ksiedza, ale moim zdaniem to nie jest żadna obrona.

P.s. Przepraszam, ze obieglem od tematu ale chciałbym wniesc cos ciezkiego do dyskusji, nie kryjcie się ze swoimi opiniami. Jeśli macie ochote zmieszac mnie teraz z blotem to zrobcie to jeśli chcecie cos dodac od siebie nie powstrzymujcie się.
Całkowicie się z tym zgadzam osobiście znam osobe która uprawiała seks z ksiedzem a później mi pier......ła farmazony co ksiądz jej mówi i wogóle że to nie grzech i rózne takie
A jaki macie stosunek do ksiezy ? Bo ja nie cenie ich zbyt wysoko wiem, ze sa wyjatki .....
Ale pedofilia wśród nich wybija mnie z rownowagi i jakos nie nabieram zaufania do ksiezy.....Wiem możecie mowic, ze takich przypadkow jest niewiele ale nie powinno być w ogole takich incydentow!!


Rzecz w tym ,ze takie afery sie mocno naglasnia. No i nie jest ich duzo. No i moze niektorym ksieza rzeczywiscie troche opierdziela jak nie maja sie jak wyladowac..
A pytanie - ilu ksiezy poznales dobrze?

Kochajaca się para zaklada rodzine, [...]  Zycie tej szczesliwej rodziny przechodzi wielka probe, chlopiec ma uraz na psychice ojciec ma zal do swojej zony, ze pozwolila na cos takiego.......


Nie za duzo amerykanskich filmow? Dzieciak moze pozostac normalny, albo p okilku sesjach z psychologiem bedzie ok. Na pewno to bedzie mialo jakis wplyw, ale naprawde, przypadki gdy molestowanie/gwalt/napasc zmieniaja czlowieka calkowicie i rujnuyja mu zycioe - sa BARDZO ZADKIE. Dlaczego tak pisze? Znam duzo osob, ktore mialy wiele niemilych przezyc (chocby moja kuzynka zostala 2 razy zgwalcona, a jakos udalo jej sie zalozyc rodzine z calkiem milym facetem, ktoremu nie przeszkadza ze jego 2ka dzieci pochodzi z gwaltow...) i jest to kwestia okresowego szoku....
Czy rozczarowanie po pierwszej milosci sprawilo, ze juz nie szukasz nikogo wiecej? No bez przesady... (osobiscie dla mnie jest to dobry przyklad, bo dobre dwa miesiace zejalo mi pozbieranie sie do kupy, co zreszta bylo nie tak dawno.. :/ ) Dobra, ja tez odbiegam od tematu
Mnie wkurza, że wiele rzeczy uchodzi księżom na sucho.
Dlaczego nie odpowiadają przed sądem za różne machlojki? U mnie w mieście była dość głośna sprawa (nawet był artykuł w "NIE"), ale ukręcono jej łeb, a winny nie poniósł żadnej odpowiedzialności. Czy księża to inna kategoria ludzi?

Jeśli ktoś wniesie sprawę przeciwko księdzu, postępowanie najczęściej jest umarzane, a sąsiedzi patrzą wilkiem na poszkodowanego, zamiast na winnego.
Pamiętacie wydarzenie, o którym głośno było w telewizji, gdy konar drzewa rosnącego niedaleko kościoła złamał się i spadł na dziecko, robiąc z niego kalekę. Widzieliście oburzenie sąsiadów poszkodowanych? "Jak można księdza do sądu? Czy to dziecko musiało stać pod drzewem, nie mogło gdzie indziej stanąć?" I to święte oburzenie na ich twarzach... Okropność, taka ludzka głupota. Zero współczucia dla dzieciaka i jego rodziców.
Przypomniała mi się też dyskusja, jaka rozgorzała kiedyś na Onecie pod artykułem o tym, jak ksiądz przejechał kogoś leżącego na drodze (wcześniej potrąconego) i zwiał. Sekcja wykazała, że po pierwszym potrąceniu człowiek żył.
Prowokator puścił niezły komentarz i narosło 3 albo 4 strony odpowiedzi. Nie mogłam się nadziwić, jak wiele osób broniło tego księdza: "przecież on już tam leżał, kto by go zauważył", "to nie wina księdza, tylko tego co potrącił i uciekł", "on już na pewno przedtem był nieżywy".

Ksiądz powinien być wzorem obywatela i ponosić konsekwencje swoich czynów, a nie chować się pod płaszczykiem Kościoła, by uchronić się przed odpowiedzialnością.

Wiem, że istnieją "domy poprawy" dla psocących księży. Ale co to za kara? Według mnie żadna. A tego naszego nigdzie nie wysłali, dalej jest proboszczem. Chyba tylko jakieś upomnienie dostał.
Heh, przypomina mi się od razu text Sidneya Polaka z kawałka "porno pasterz":

Są w naszym kraju różni biskupi, niektórzy lubią dawać d..y, macają swoich kleryków po jajach i nic nie mówią o tym w kazaniach!
(...)
A może myślisz, że jestem frajerem?! i coś położę na tacę w niedzielę!? Na twoje volvo i wielką chatę! Żebyś mógł dalej żyć w celibacie!



... nie lubię goscia, ale teksty ma trafne i zabawne...

Czytałem też w którymś Newsweeku o wynikach sondy, w których było, że 11% o ile dobrze pamiętam, 11% klientów prostytutek to księża...
Czytałem też w którymś Newsweeku o wynikach sondy, w których było, że 11% o ile dobrze pamiętam, 11% klientów prostytutek to księża...


Pewnie pracują nad tym, żeby zeszły ze "złej drogi"...
Zresztą kobietom upadłym także należy się pociecha duchowa.

A ciekawe, jak się to ma do zapisu w prawie kanonicznym:
"Kan. 277, § 2. Duchowni powinni odnosić się z należytą roztropnością do osób do których uczęszczanie mogłoby narazić na niebezpieczeństwo ich obowiązek zachowania wstrzemięźliwości lub wywołać zgorszenie wiernych."
Jeśli dobrze ten zapis rozumiem, odwiedzanie kurtyzan księżom raczej nie przystoi...
Sprawy łamania prawa przez księży, policjantów i posłów zawsze są bulwersujące z tego powodu że akurat te właśnie osoby powinny dawać chrześcijański i obywatelski przykład pozostałym Polakom. Żadna z tych osób, z wyjątkiem posłów których najpierw trzeba pozbawić immunitetu, nie stoi ponad prawem i będzie odpowiadać za swoje czyny przed sądem o ile uda się zebrać wiarygodne dowody przestępstwa. Poruszana tutaj sprawa pedofilii nie jest właściwa tylko środowisku księży. Ze swej natury jest obecna wśród wszystkich zawodów które mają częsty kontakt z dziećmi i może to być nauczyciel, drużynowy, palacz w żłobku czy inny gnojek czający się z torbą cukierków w krzakach. Księża nie są pod tym względem wyjątkiem a potwierdzone przypadki są ścigane przez prokuraturę z urzędu.
Kościół nie zalecał katolikom czytania Kodu Leonarda nie ze względu na podawane w nim fakty tylko na ich interpretację oraz to jak działa na wiernych o słabo ugruntowanej wierze. Odkrycie że kościół nie jest absolutem i ewoluował przez wieki do obecnej postaci jest dla wielu szokiem i powoduje różnorakie wątpliwości. Jeśli weźmie się do tego przeciętego katolika który nie wierzy w piekło i egzorcyzmy, wątpi w istnienie Ducha Św. a dogmat o stworzeniu świata w sześć dni bierze jako alegorię ewolucji to mamy pełną konfuzję. Wiara i kościół to są dwie związane ze sobą ale odrębne rzeczy. Chrześcijaństwo i księża sprowadzający zza granicy samochody niezbędne do uprawiania kultu to nie to samo. Ksiądz w kościele to nie jest Bóg a tylko człowiek kapłan który razem z innymi wiernymi odprawia ofiarę. Podlega takim samym słabościom jak inni i o ile szczerze żałuje za popełnione grzechy oraz obiecuje poprawę to zostanie rozgrzeszony podczas spowiedzi. Od zwykłych ludzi różni go to że zamiast sakramentu małżeństwa wybrał kapłaństwo i służbę Bogu.
Wiara jest darem nad którym trzeba pracować i który trzeba rozwijać. Nie jest łatwo uwierzyć. Nad pytaniami postawionymi w tym temacie biedzą się od wieków teologowie i to raczej do ich dzieł trzeba sięgać niż męczyć swojego, niekoniecznie dokształconego księdza od religii. Polecam też chodzenie na religię i do kościoła przy którym jest jakiś klasztor lub do duszpasterstw akademickich. Taka ‘lokalizacja’ znacznie podwyższa poziom kazań oraz spowiedzi. W Kościele już od dłuższego czasu mówi się o potrzebie ponownej ewangelizacji . Świadomość tego co się dzieje podczas mszy czy poziom wiedzy o wyznawanej religii jest żenująco niski. Jako przykład podam przygodę mojego znajomego. Na kursie przedmałżeńskim prelegent dla rozruszania słuchaczy zapytał „Gdzie się urodził Jezus?” Ponieważ nikt się nie wyrwał z odpowiedzią zaczął pytać wszystkich po kolei. Siedemnaście osób nie wiedziało, kumpel wiedział ale nie chciał się wychylić i też powiedział że nie wie....

P.S.O ile pamiętam o sprawa dziecka okaleczonego przez spadający konar zakończyła się przyznaniem odszkodowania.
P.S.O ile pamiętam o sprawa dziecka okaleczonego przez spadający konar zakończyła się przyznaniem odszkodowania.

Zgadza się. Ale podałam ten przykład, żeby raczej ukazać, jak potraktowali poszkodowanych inni parafianie. Byli oburzeni, że poszkodowani wystąpili do sądu przeciwko parafii. To poszkodowani zostali osądzeni przez lokalną społeczność.

Ale ponieważ, jak powiedziałeś,
Wiara i kościół to są dwie związane ze sobą ale odrębne rzeczy.

Wróćmy więc do wiary.

U mnie wygląda to tak:

- Nie wierzę w Boga, który nas stworzył i będzie nas sądził, gdy nastanie kres wszystkiego. Nie wierzę w jakikolwiek byt, który jest w stanie osądzić miliardy dusz ludzi, którzy kiedykolwiek żyli - chyba że istnieje reinkarnacja - byłoby tych dusz sporo mniej, ale i tak nie sądzę, by jakiemukolwiek bytowi zależało na takiej robocie. Nawet jeśli taki doskonalszy byt istnieje, jesteśmy dla niego czymś w rodzaju mikrobów. Czy Was interesują mikroby lub jakieś drobnoustroje? Nawet jeśli wiemy o ich istnieniu, kogo one obchodzą? (Za wyjątkiem biologów itp.)

- Dopuszczam istnienie czegoś w rodzaju duchów opiekuńczych, gdyż wiele razy znajdowałam się w naprawdę niebezpiecznej sytuacji, a jakoś się wykaraskałam, i to nie tyle dzięki swoim umiejętnościom - raczej był to fart, cud, opatrzność, jakkolwiek to nazwać... Mam nadzieję, że ten fart nieprędko mnie opuści, bo trybu życia na razie nie mogę zmienić.

- Wierzę, że istniał ktoś taki jak Jezus, bo jest postacią historyczną, tak samo jak Mahomet czy Budda. Sądzę, że był jednak po prostu jednym z tych wielkich ludzi, którzy rodzą się bardzo rzadko - i zmieniają historię świata. Jego nauki miały głębszy sens, jednakże ludzie pojmowali je na różny sposób, i dlatego Ewangelie różnią się przekazem.
Nawet jeśli taki doskonalszy byt istnieje, jesteśmy dla niego czymś w rodzaju mikrobów


IMO jeśli ta "istota wyższa" stworzyła Świat to nie zrobiła tego z nudów i nie traktuje swego dzieła jako stado jakiś drobnoustrojów.

Co sądzicie o pozostałych "wielkich religiach": Islamie, Judaizmie, Hinduizmie, Buddyzmie?
IMO jeśli ta "istota wyższa" stworzyła Świat to nie zrobiła tego z nudów i nie traktuje swego dzieła jako stado jakiś drobnoustrojów.


Czasami mam takie śmieszne skojarzenia, np.: jak to drobnoustroje, które wypuszczam na świat podczas np. kichnięcia, też mają mnie za taki "doskonalszy byt". Może nawet odmawiają do mnie jakieś modlitwy?
Jeśli uraziłam kogoś takim porównaniem, wybaczcie. Nic nie poradzę na te swoje luźne skojarzenia, mam je nawet wtedy, gdy chodzi o poważne sprawy. Naprawdę szanuję wiarę innych i nigdy nie kpię sobie z religii.

Co sądzicie o pozostałych "wielkich religiach": Islamie, Judaizmie, Hinduizmie, Buddyzmie?


Prawdę mówiąc, nie podoba mi się żadna współczesna religia.
Mam słabość chyba tylko do buddyzmu zen, ale wydaje mi się, że to nie tyle religia, co filozofia życia.
hmm jak się tak zastanowić to ja nie wierze tylko w boga raczej wierze ale wierze w coś jeszcze w tzw reinkarnacje ( dla nie uswiadomionych życie po śmierci ) myślę ze kazdy kto umre odradza sie pod inna postacia na przykład jako zwierzę a wy co sadzicie o reinkarnacji??
wy co sadzicie o reinkarnacji??


No cóż dwie preferujące to religie: Hinduizm i Buddyzm uważają reinkarnację raczej za karę niż nagrodę. Osobiście jako katolik w to nie wierzę.
Nie będę udawał, ze się na tym super znam, ale na podstawie tego co wiem, to się z tobą zgodzić, Cezarze, nie mogę...

Otóż Jeżeli chodzi o Buddyzm, to jest to raczej 'zadośćuczynienie'... Rzecz w tym, że tylko od tego jakim byłeś człowiekiem, co w życie robiłes zależy czy to będzie kara,czy też nagroda. Ogólnie rachunek ma być równy - jedna dusza - tyle zła i dobra przyjmujemy ile sami zadaliśmy (Strasznie to upraszczam, przepraszam, ale chcę aby było to zrozumiałe)... W ten sposób jeżeli życie nam równo 'dop...', może to oznaczać, że byliśmy źli w porpzednim wcieleniu. Natomiast człowiek szczesliwy uszczęśliwiał ludzi w poprzednich wcieleniach. Oczywiście może dziać się inaczej. Pewnie mogą być i dwa złe wcielenia 'bez kary', bo ta nadejdzie później. Tak ja interpretuję filozofię buddyzmu...

Swoją drogą używanie słów kara\nagroda w rozmowie o buddyźmie jest zupełnie niepoprawne, ale nie mogę na tę chwilę znaleźć odpowiednich zamienników
JA niby wierze w boga i chodze do kościoła i nie wiem czemu wierzę w reinkarnację bo jest to dla mnie (ze strony religijnej) najbardziej wiarygodna teoria co sie dzieje po śmierci człowieka
Ja wierzę w Boga, jestem katolikiem i wyrażam to głośno. Nie wstydzę się tego, mogę o tym rozmawiać z każdym, z tymi co wierzą, z tymi co są wyznawcami innych religii, z przypadkowymi ludzmi i cieszę sie z tego :] Jestem wierzący ! I jest mi z tym dobrze :] Ale chyba każdy na świecie wie że kościół to miejsce święte.
Dla mnie kościół to przeważnie 'świetlica' - Miejsce spotkań ludzi wierzących w tę samą religię. Miejsce święte? Tylko dla tych, któzy wierzą...

Bywają też naprawdę ładne, piekne kościoły, choć takich jest raczej mało... Tak czy inaczej są to miejsca dla mnie 'święte' - nie wyobrażam sobie, aby ktoś mógł zniszczyć taką budowlę...
Otóż Jeżeli chodzi o Buddyzm, to jest to raczej 'zadośćuczynienie'... Rzecz w tym, że tylko od tego jakim byłeś człowiekiem, co w życie robiłes zależy czy to będzie kara,czy też nagroda. Ogólnie rachunek ma być równy - jedna dusza - tyle zła i dobra przyjmujemy ile sami zadaliśmy (Strasznie to upraszczam, przepraszam, ale chcę aby było to zrozumiałe)... W ten sposób jeżeli życie nam równo 'dop...', może to oznaczać, że byliśmy źli w porpzednim wcieleniu. Natomiast człowiek szczesliwy uszczęśliwiał ludzi w poprzednich wcieleniach. Oczywiście może dziać się inaczej. Pewnie mogą być i dwa złe wcielenia 'bez kary', bo ta nadejdzie później. Tak ja interpretuję filozofię buddyzmu...


Rzeczywiście po części masz rację, jednak tą ostateczną "nagrodą" jest nirwana, dlatego można uznać, iż reinkarnacją ją nie jest
Chociaz wypisalem sie z lekcji religii to nieraz zdarzy sie, ze odwiedze brata. Dzisiaj sie jakos tak zlozylo ze ktos poruszyl temat lewitacji, nasz brat wyraznie zaznaczyl, ze wierzy w umiejetnosc latania dzieki wlasnej sile woli. hmmmm.... brat/ojciec jak kto woli lubi rowniez czytac HarryPotter'a a przeciez w swiecie kosciola byl taki szum o te ksiazke, ze niby takie herezje sa w niej zawarte a jednak nauczyciel religi bardzo lubi poczytac sobie rozne fantastyczne ksiazki. Moze sie myle ale jesli kosciol dla ktorego slozy dany ksiadz, ojciec, brat glosi ze jaks tam ksiazka to tylko herezja to czy taki przedstawiciel powinien ja czytac, czy tez wierzyc w lewitacje ?
Nie zauważyłem by Kościół oskarżał HP o herezje, raczej wskazywał na żadne wartości dydaktyczne tej książki oraz fakt że świat Pottera jest przesycony mitologia pogańską i magią. Tak upraszczając sprawę to zarzuca książce dla dzieci promowanie ruchu new age a jak wszyscy wiedzą paranie się okultyzmem i czarami jest grzechem. Czy dorosła osoba może taką książkę czytać? Myślę że tak, w przeciwieństwie do dziecka nie powinna mieć problemu z odróżnieniem fikcji literackiej od rzeczywistości .
Teraz o lewitacji....Nie wiem czy nie słuchacie czytań z ewangelii podczas mszy albo nie traktujecie tego co tam jest napisane poważnie ale są tam opisy nawiedzeń przez Ducha Św. Ludzie obdarzeni łaską potrafią mówić wszystkimi językami, mogą znajdować się w kilku miejscach na raz, chodzić po wodzie i robić inne niezwykłe rzeczy. Nigdy nie widziałem tego na własne oczy ale czytałem relacje z pewnych spotkań modlitewnych na których działy się dziwne rzeczy z opętaniem przez złego ducha włącznie.
Na koniec parę słów wyjaśnienia.....Nie jestem moherowym beretem, przez lata chodziłem do kościółka nie zastanawiając się po co i dlaczego aż spotkałem na swej drodze kilku ludzi którzy swoim życiem pokazali mi że wiara to nie jest tylko pole do wypełnienia w formularzu GUS-u i spowodowali że zacząłem się zastanawiać nad swoją wiarą.
Jestem osobą głęboko wierzącą w Boga,chodzę do kościoła a nawet...(proszę się nie śmiać)jestem ministrantem
jestem ministrantem 


Nie ma się z czego śmiać, to ma sens, co prawda na tym etapie może jeszcze nie, ale gdy zostaniesz lektorem lub więcej: zapiszesz się do jakiejś oazy, na pewno pomoże Ci to lepiej zrozumieć swą wiarę. Mnie przynajmniej to pomogło.
Zauwazylem, ze brat/ojciec ktory naucza religii w naszej szkole jest wporzadku (gra w WarCrafta, sypie kawalami z rekawu np. czym rozni sie pedagog od pedofila ? tym, ze pedofil naprawde kocha dzieci) Mozna z nim pogadac o filmach, podyskutowac na temat religii...... ostatnio brat powiedzial "dobrze, ze przychodzisz na religie chociaz sie wypisales to jestes mile widziany na mojej lekcji bo tylko z Toba moge dyskutowac" Zadaje bratu wiele pytan. Zauwazylem, ze jak zadam mu ciezkie pytanie na ktore nie potrafi mi odpowiedziec, mowi cos w tym stylu "nic nie dzieje sie bez przyczyny..."wtedy wiem ze go zacialem...
Zauwazylem, ze jak zadam mu ciezkie pytanie na ktore nie potrafi mi odpowiedziec, mowi cos w tym stylu "nic nie dzieje sie bez przyczyny..."wtedy wiem ze go zacialem...



Nie, po prostu wtedy najczęściej żądasz logicznej odpowiedzi na coś, co jest kwestią wiary. W niektóre rzeczy po prostu należy wierzyć, na tm to wszystko polega, jeśli szukasz logicznych wytłumaczeń, ale brakuje Ci wiary - to Twoje dzialanie nie ma sensu.
Moze nie potrafie wierzyc...... "najpierw trzeba uwierzyc w siebie, zeby moc uwierzyc w cos.... " Moze brakuje mi wiary w samego siebie Pewnie to jest przyczyna mojej slabej wiary, zawsze szukam logicznych rozwiazan..... Inni wierza a ja sie wypytuje dlaczego tak a nie inaczej, kiedy nie widze realnego wyjasnienia poprostu nie jestem w stanie uwierzyc.....
Jestem katolikiem mocno wierzącym i mocno praktykującym, trudno nim nie by chodząc do katolika. Czuję się z tym dobrze, ale do furii doprowadzają mnie ludzie będący ateistami, buddystami itd. itp., bo tak jest "modnie". Do jasnej Anielki! Czy nie macie własnego rozumu?! Musicie by tacy jak inni idioci?! Sorry! Ja tego nie rozumiem!

Jeśli chodzi o księży to jest z nimi różnie. W mojej diecezji jest dwóch biskupów. Jednego bardzo szanuję, wiem, że jest porządnym człowiekiem, ale drugi... Super samochody itd. nie przepadam za nim.

Na początku ktoś podał za argument dinozaury. Wyobraź sobie, że na takie pytanie odpowiedziała mi katechetka w II-giej klasie podstawówki. "Skąd wiemy ile dla Boga jest jednym dniem?" czy coś w tym stylu. Gdyby przyją na 1 dzień parę milionów lat, wszytsko by się zgadzało czyż nie?

Ministrant... Nie jestem nim, nie jestem zapisany do Oazy. lecz w mojej szkole mamy w zamian co innego. 2x w roku rekolekcje (2 i 3 dniowe, wyjeżdżamy gdzieś, prawie wycieczka), wyjazdy, obchodzenie świąt w kaplicy itd. Nie wspominając o wyjeździe do Krakowa podczas wizyty Papieża... Bardzo podbudowało to moją wiarę. Naprawdę nigdzie nie yło takiej atmosfery (chyba). Odemnie ze szkoły wyjechało popnad 300 osób

PS.W poprzednim roku chodziło do szkoły 666 uczniów...

PS2.Jesteśmy w kraju katolickim, ale większośc wypowiedzi w tym temacie świadczyłaby o czymś przeciwnym... Oczywiście nikogo nie potępiam... Wolnoś słowa i wyznania

PS3. Powyższa wypowiedzi nie była skierowana do nikogo bezpośrednio. Jeżeli kogoś uraziła to przepraszam... Jeżeli masz zamiar sie obrażac, przeklinac to znaczy, iż jesteś BARDZO niedojrzały emocjonalnie.

PS4. Trzeci postscriptum odnosił się głównie do pierwszego "punktu" moich rozważań.

To już koniec naprawdę...
Jestem katolikiem mocno wierzącym i mocno praktykującym, trudno nim nie by chodząc do katolika. Czuję się z tym dobrze, ale do furii doprowadzają mnie ludzie będący ateistami, buddystami itd. itp., bo tak jest "modnie". Do jasnej Anielki! Czy nie macie własnego rozumu?! Musicie by tacy jak inni idioci?! Sorry! Ja tego nie rozumiem!

Co nie oznacza, że takie zjawisko nie występuje... Szczególnie wśród osób, które chcą byc za wszelką cenę na "topie". może i ogólnie w Polsce modne to nie jest, ale na pewno w środowisku w jakim te osoby się obracają.
'K. tak robi, B. tak robi to znaczy, że to jest modne." Wiem o tym, bo znam wiele osób, tak uwazających, kolegują z "ciemną" stroną młodzieży i starają się ich naśladowac. Nawet jeżeli sami uważają zupełnie inaczej. Niestety, ale mozliwe, że mi samemu patrząc na nich, wydaje się, że większośc się tak zachowuje.

Jeśli chodzi o badania. To oni ("koledzy") czasami też "są" wierzący. Przede mną tego nie ukrywają, ale przed "kolegami", zawsze udają luzaków, których Bóg nic nie obchodzi. Oczywiście po części tacy są, ale nie do końca. Trochę pomieszałem. Idąc dalej. Jeśli taka osoba napisze coś na forum, to jestem pewien, że również się nie przyzna do wiary, myśląc, że "koledzy" zachowują się jak większośc. Oczywiście nie mogę tego powiedziec o nikim z forum, bo was po prostu nie znam.
Pewnie jest, tak jak mówisz.... jeśli chodzi o mnie, to już przedstawiłem moje poglądy na wiarę w tym temacie. Dodam jeszcze, że jestem akurat na etapie w moim zyciu, w którym nie czuję chęci zaspokajania potrzeby sacrum... Nie jestem ateistą, o nie, jak mówiłem wierzę w Boga, ale - no właśnie, ale. Pewnie ten etap w życiu mi przejdzie i bedę go żałował
Na początku ktoś podał za argument dinozaury. Wyobraź sobie, że na takie pytanie odpowiedziała mi katechetka w II-giej klasie podstawówki. "Skąd wiemy ile dla Boga jest jednym dniem?" czy coś w tym stylu. Gdyby przyją na 1 dzień parę milionów lat, wszytsko by się zgadzało czyż nie?



Nie, ponieważ każdy jego "dzień" miałby inną długość. Od powstania Ziemi do pierwszych form życia minęło ok. 1,5 mld lat , a od pierwszych dinozaurów do człowieka ok. 300 mln lat .
Hm. Najprawdopodobniej jestem deistą, choć na razie dominuje pogląd, że my tego Boga/Allaha/Absolutu/WTF jeszcze - nigdy nie pojmiemy, bo jesteśmy tylko ludźmi. Do tego otrzymaliśmy dar - rozum - a marnujemy go, patyczkując się z własną psychiką i światem, którego nie rozumiemy.
Zaczynam się przekonywać do teorii, że umysł kryje wielką siłę - nie wiem jednak czy to tylko sam umysł, czy jakieś natchnienie zesłane przez istotę wyższą, jednak dwa przykłady z życia przekonały mnie, iż silną wiarą można wpływać na otoczenie, na ludzi. Dochodzi jeszcze masa innych bajerów, jak intuicja, szósty zmysł, zjawiska paranormalne etc - co jakoś trąci mistycyzmem^^ Niestety, żadnej z wszelkich teorii nie jestem w stanie zaakceptować jako słusznej, gdyż - jak mówiłem - są one dla mnie jedynie próbą wyjaśnienia nieznanego, nieudolną do tego bo niesprawdzającą się. Przykład? Katolickim dogmatem jest świętość Kościoła, a więc i jego sług - konflikt z niedoskonałością człowieka, którym przecież jest każdy kapłan. Niedopracowana idea... Prawdopodobnie jak każda inna do końca świata albo i dłużej, bo pewnie próbujemy do tych spraw podejść od jedynej strony jaką znamy - próbujemy poznać^^

Zostawiam więc ową kwestię z hasłem "niepojęte", bo to dla mnie niepojęte i nie wierzę żeby człowiekowi udało się to odkryć, jeśli nie zmienimy podejścia - i przepraszam za bełkot^^