Jestem na świeżo po obejrzeniu powtórki i śmiac mi się chce. Tvn i Policja trąbią o nowym sposobie legalizacji kradzionych pojazdów a sami niewiele z tego rozumieją zasłaniając się dobrem śledztwa. Pozwólcie że wytłumaczę cały mechanizm, bo pani mlodszy aspirant nie ma pojęcia o co chodzi i tłumaczy jedynie aby nie kupować niewymeldowanych aut (brawo, brawo - po pierwsze wszystkie auta z importu są w PL wymeldowane, po drugie to audi też zostało wymeldowane i co z tego).
W Polsce biorąc auto w leasing otrzymujemy dowód rejestracyjny wystawiony na leasingodawcę i dopoki nie spłacimy całosci leasingu oraz tzw. wykupu końcowego nie ma nas w dododzie rejestracyjnym i bez tego lub bez wcześniejszej tzw. cesji leasingu nie mamy prawa do rozporządzania pojazdem (zbycia). W Niemczech biorąc auto w leasing otrzymujemy Fahrzeugschein na nasze nazwisko (firmę), natomiast Fahrzeugbrief na nasze nazwisko (firmę) pozostaje w banku jako zastaw i nie ma możliwości zbycia pojazdu. Prawdopodobny scenariusz : niemiecka firma X (prowadzona zapewne przez Turka, Rosjanina, Polaka) bierze nowe Q7 w leasing. Po kilku miesiącach moczy dupę, nie ma kasy na kolejne raty, nie splaca ich. Znajdują gościa ktory tworzy wierną kopię Fahrzeugbrief, sami boją sie wymeldować auto z jednym lewym dokumentem więc puszczają auto przez zaprzyjaźniony autohandel w Niemczech, gdzie kupuje je nasz importer z Gniezna dodatkowo zajarany że dostał zarejestrowane auto i zaoszczędzi na celnych tablicach. Importer wraca do kraju, zdejmuje tablice, jedzie do Gorlitz czy innego Cottbus, wymeldowuje samochód. Znajduje się klient, importer wystawia fakturę, auto już zarejestrowane w kraju. Dopiero po kilku miesiącach i kilku wysłanych wezwaniach do zapłaty albo leasingodawca jorgnął się że kolejne raty nie wplywają na konto i wszczyna alarm (firma X w międzyczasie już nie istnieje), albo tez firma X zgłasza kradzież pojazdu. Robi się dym, po nr VIN okazuje się że auto juz zarejestrowane w kraju, dalszy ciąg znacie.
Nie wykluczam też że firma X zostal stworzona do tego typu wyłudzeń, wtajemniczony też jest importer z Gniezna (byłby debilem, wiadomo że sprawa wypłynie - ale załózmy że jest zachłanny i potrzebuje kasy), puścili tak mnóstwo aut i leżą teraz na Kajmanach.
W żadnym wypadku nie można mówić o nowym sposobie legalizacji kradzionych aut, po pierwsze sposób stary jak świat (podrobienie dokumentów), po drugie nie są one kradzione tylko przywłaszczane przez leasingobiorcę. To od niego należy zacząć śledztwo, to oni są ewidentnie wałkarzami, a czy importer też - to wyjdzie po mądrym śledztwie.
Zal jedynie pana ktory wydał dwie duże stówki na auto, a nie ma widoków na odzyskanie pieniędzy, w czym utwierdza mnie z dupy wyjęty reportaż tvn z którego nic nie wynika, podobnie jak z dobrych rad młodszej pani aspirant.