"Nie mamy pieniedzy bo dom budujemy"

Menu


"Nie mamy pieniedzy bo dom budujemy"





pluszku - 01-04-2007 18:46
Jak daleko posuwacie sie w swoich oszczednosciach od momentu gdy zapadła decyzja o budowie domu?
Przed budowa domu kazdy sobie żył po swojemu - jeden bogaciej inny oszczedniej.
Budowa domu to ogromny wydatek, w duzym stopniu finansowany z kredytu.
Dlatego każda złotówka wydana podczas budowy na sprawy nie budowlne to de fakto złotówka wydana na kredyt od której jeszcze trzeba zapłacic odsetki!!!
Jak tu nie zwariowac, gdzie jest sensowan granica w limitowaniu swoich dotychczasowych wydatkow?
Poniewaz z drugiej strony odmawianie sobie wszystkich przyjemnosci życiowych przez okres paru lat tez jest sporym problemem.
Rezygnacja z wielu rzeczy które sprawiały radosc, lecz teraz wpadaja pod topów "ciecia kosztów życia" dodatkowo wpływa stresująco.
Gdzie jest złoty środek - do którego miejsca warto ciąć koszty życia?
Nie pisze tu o sytuacji ekstremalnej: "od tej chwili kąpiemy sie w zimnej wodzie aby zaoszczedzic" lecz o wszelkich zyciowych przyjemosciach:
piwo, czekolada, urlop, pizza w knajpie, butelka wina przed snem po stresującym dniu, ciuchy, nowa komorka, rezygnacja z internetu/kablowki,
tańsza wedlina, postne ziemniaki zamiast obiadu z mięsem itd. itp.
w zależności od dotychczasowych upodoban na tych kosztach można miesiecznie i 500 zl zaoszczedzic - ale czy warto ?
bo czasami taka sama sytuacja/okazja/nastrój szybko może sie nie powtorzyc

jakie jest Wasze podejscie do tej sprawy ?



msobanie - 01-04-2007 20:54
Witam,
Ja wrzucam na luz ...
Mieszkam na parterze (nie wykonczonym do konca) z niewykonczonym poddaszem.
Piwko pije, jezdze na wakacje. Mam gdzie mieszkac, wiec sie nie spiesze.
Jedyne moje zmartwienie to zona, coby chciala miec wszystko zrobione juz, teraz!
Zawsze odpowiadam jej to samo - zarob forse i zrobimy wszystko od reki!
Pozdrawiam
Mirek



Gryfpc - 01-04-2007 21:05
A my właśnie inaczej:
Nie mamy pieniędzy A BUDUJEMY!!! - poprostu...
od września bez pracy, kredyt zaciągnięty, a budowa, może i jak krew z nosa, ale idzie!!! Owszem, wielu rzeczy sobie i co najgorsze - dzieciom (!!!) wciąż odmawiamy, ale bez przesady, na żywności oszczędzać nie można! Jasne, nie mówię, że od razu codziennie na pizzę, czy do restauracji, ale i owszem, czasem trzeba nam trochę luzu i do kina z dzieciaczkami, czy na basen, jakaś wycieczka samochodem, pizza też i piwko. Ale wstrzemięźliwość i zdrowy rozsądek w wydawaniu tych nie naszych już pieniążków. Tak jak w budowaniu - kompromis pomiędzy ekonomią, a luksusem...



Capricorn - 01-04-2007 21:14
My wzięliśmy nie za duży kredyt (znam osoby, które biorą dużo większy na mieszkanie, niż my za dom). Okres spłaty ustaliliśmy tak, aby raty nie były zbyt dokuczliwe. Nie chcemy mieszkać w domu, który będzie drukowany w czasopismach wnętrzarskich - nie budujemy domu klasy business, tylko ekonomicznej ;-) Wakacyjne wyjazdy rodzinne cenimy sobie bardziej niż np eksluzywną kuchnię ;-)



kofi - 02-04-2007 08:06
Niestety używam dużo tańszych kosmetyków. Na razie jakoś specjalnie nie odczuwam różnicy :o
Zrezygnowaliśmy z prywatnego lekarza, ale i tak chcieliśmy go zmienić, tyle że teraz zmieniliśmy na ZOZ (zobaczymy jak długo).
Nie byliśmy na wakacjach latem, w tym roku się też nie wybieramy (ale byłam z dzieckiem w zimie w górach :) ).
Skończyło się chodzenie do drogich knajp (i tak jako vege mieliśmy tam mały wybór), nawet w Green Wayu bywamy rzadko :wink: . Rzadziej kupujemy wino :oops: do obiadu.
Przestałam sobie kupować ciuchy, zaczęłam szyć, ale to też niewiele.
I generalnie mocno się ograniczamy. Na jedzeniu też, ale to akurat wychodzi nam na zdrowie - kupuję mniej słodyczy. Cotygodniowe wyprawy do kawiarni na Stare Miasto zastąpiłam pieczeiem ciasta w domu.
Nawet psy oszczędzają - zamiast gotowej karmy dostają gotowanego indyka z ryżem i warzywami- gotowa kosztowałaby 2 razy więcej, a to gotowane tylko im na zdrowie i urodę wychodzi.
Trudno się było odzwyczaić od pewnych rzeczy, takie oszczędniejsze życie wymaga więcej pracy np. w kuchni, ale czasem właśnie chyba wychodzi na zdrowie.
Trudno też mówić o komforcie psychicznym, ale teraz widzę ile niepotrzebnych rzeczy kiedyś kupowaliśmy, a bez których można się obyć.



jabko - 02-04-2007 08:22

... Nie chcemy mieszkać w domu, który będzie drukowany w czasopismach wnętrzarskich - nie budujemy domu klasy business, tylko ekonomicznej ;-) ... Mimo tego że "jesteś dziwna" bo nie lubisz wycieczek wnętrzoznawczych po Twoim domu to popieram Cie w całej okazałości :wink:

podobnie jak kofi nie chodzimy do drogich restauracji, pizze jemy raz na dwa tygodnie, wino raz w miesiacu (natomiast swojskie pijemy często), flakon perfum starcza mi na min. 6 miechów (nie psikam się nimi 14 razy dziennie) więc idzie to w miarę normalnie.
Ani się strasznie nie ograniczamy ani nie szastamy kasą. :D



Paty - 02-04-2007 08:39
trzeba sobie jeszcze odpowiedzieć na pytanie ...CZY WARTO BYŁO........?
jeżeli odpowiedx brzmi TAK to super jeżeli są watpliwości..................



Paty - 02-04-2007 08:42
zakładałam kiesdyś watek na ten temat.............poczytajcie

http://forum.muratordom.pl/viewtopic...highlight=paty

http://forum.muratordom.pl/viewtopic...highlight=paty

http://forum.muratordom.pl/viewtopic...highlight=paty



JoShi - 02-04-2007 09:20

Ja wrzucam na luz ...
Mieszkam na parterze (nie wykonczonym do konca) z niewykonczonym poddaszem.
Piwko pije, jezdze na wakacje. Mam gdzie mieszkac, wiec sie nie spiesze.
Jedyne moje zmartwienie to zona, coby chciala miec wszystko zrobione juz, teraz!
Ja czasem wrzucam na luz, bo się inaczej nie da ale nie powiem, mam taki mały hamulec ręczny. Nie jeździmy na wakacje (trochę z powodu niedostatku pieniędzy a trochę dlatego, że wykańczamy dom własnymi rękoma). No i na ciuchach trochę oszczędzamy. Kina w Warszawie sa dla mnie za drogie, więc okazyjnie się zadowalam kinem w małym miasteczku. Kawiarnia, pizzeria itp zdarzają nam się, ale dość rzadko.

Jestem w stanie rozumieć oszczędzanie ale nie w każdym wydaniu. Nie rozumem na przykład ustawiania CO na 15 stopni i zakładanie trzech swetrów w ramach oszczędności (przypadek znany mi osobiście). Nie rozumiem też oszczędzania kosztem żywności (chociaż życia ponad stan też nie rozumiem), zdarzyło mi sie nie dojadać na studiach i mam nadzieję, że więcej do tego nie dojdzie.

Na pytanie "czy warto?" Odpowiadam od lat niezmiennie. Patrząc na mojego brata, który z żoną i dwójką dzieci buja się po wynajmowanych mieszkaniach odpowiadam bez wahania. Warto...



kofi - 02-04-2007 09:33
Ostatnio zauważyłam na takich większych zakupach, że gdyby kupić każdą rzecz o złotówkę tańszą, to zaoszczędzi się gdzieś 50 PLN. Może to niewiele, ale razy 5, czy 6 to już daje 250-300 PLN. To juz można karnisz kupić :wink:
A np. złotówkę tańszy ser, albo papier toaletowy to można kupić niewiele tracąc na jakości.
Ale np. nie mogę oduczyć męża kupowania drogiej oliwy. To zwykle on wybiera i niestety nie oszczędza. Nie udało mi się też przesadne oszczędzanie z tabletkami do zmywarki, Te najtańsze były niestety kiepskie



telesforek - 02-04-2007 09:53
Ja od razu zrobiłam założenie, że buduję dom możliwie mały, ale taki, który spełnia swoje funkcje i jest dostatecznie wygodny. W rezultacie wydałam na niego mniej więcej tyle, ile zakładałam, i eksploatacja też wychodzi nieźle. Jasne, że musiałam pilnować budżetu, ale nie było to kosztem dużych wyrzeczeń. Trochę jeździłam na wakacje, trochę chodziłam do knajp, ciuchy raczej na wyprzedażach, obniżyłam ubezpieczenie, uważałam na ceny pieluch itp. Nie miałam finansowego luzu ale też nie straciłam komfortu psychicznego i o to chodziło. Teraz trochę sobie oszczędzanie odpuściłam, no bo ile można. Ale pewnie niedługo zacznę, bo trochę kasy na boku daje mi poczucie bezpieczeństwa 8) .



arcobaleno - 02-04-2007 10:02
Mnie jest trudno odpowiedzieć na to pytanie bo przed zamieszkaniem w nowym domu ( a w zasadzie na budowie :wink: ) mieszkaliśmy po ślubie przez rok u rodziców i dopiero od niedawna zaczęło się nasze nowe,samodzielne - wspólne życie i gospodarzenie. Na jedzeniu na pewno nie oszczędzamy - mąż sobie tego nie wyobraza :wink: , wyjscia i wyjazdy rzeczywiscie się ukróciły - ale to chyba akurat z powodu małego dziecka a nie pieniędzy.
Takie większe poświęcenie dla budowy, które mam w głowie to sprzedaż fajnego auta( którym się krótko nacieszyliśmy bo w kilka miesięcy po zakupie padł pomysł kupienia działki i rozpoczęcia budowy) i motoru, o którym marzyliśmy od dawna i który sprawiał nam ogromna frajdę, no ale niestety utonał w morzu wydatków budowlanych... :-?

Ogólnie dysponowaliśmy jakąś tam pulą pieniędzy, które starczyły nam na wykończenie naszej połówki bliźniaka (stan surowy dostaliśmy w prezencie)i nie musieliśmy "obcinać wypłat". Obeszło się też bez kredytu - z resztą kto by nam dał - ja przecież nie pracuję :-?



jabko - 02-04-2007 10:36
Jeśli chodzi o to czy warto to nawet przy znacznie większych poswięceniach odpowiedziałbym że TAK, WARTO.

Ale to zależy kto co lubi. My oboje lubimy mieś swój dom, swój ogródek, swój garaż. mieszkanie na wynajmie jest nie do zaakceptowania.



Anisia3 - 02-04-2007 10:39
Ja zaczęłam oszczędzać na ciuchach. Cos nowego kupuję sobie jak juz muszę. Ubranka po dzieciach nie wrzucam do puszek tylko te w świetnym stanie wystawiam na Allegro. Do jedzenia kupujemy tańsze rzeczy np. częściej wybieramy coś z promocji w markecie albo pod koniec daty ważności. Do zjedzenia się nadaje, ale nie poleży w lodówce, takie na już.



AgataL - 02-04-2007 10:40
Po pierwsze zaczęliśmy liczyć wydatki. Może nie obcięliśmy ich drastycznie ale zanim wyjmiemy z konta kasę i ją wydamy zastanawiamy się czy aby napewno to coś jest nam potrzebne. W tej chwili robimy opłaty za mieszkanie i doszły opłaty za dom - woda, energia, ochrona. To dodatkowe koszty do budżetu niestety i idą z bieżących przychodów. Mimo kredytu różne rzeczy niezbędne na budowę kupujemy również z pieniążków przeznaczonych na zycie i koszty utrzymania.
Wakacje? No cóż nie jesteśmy przyzwyczajeni do luksusu, nigdy nie jeździliśmy za granicę nad morza i oceany. Agro, namiot i już są wakacje. Mąż jest zapalonym wędkarzem więc łączymy jego pasję z moją (czytanie w cieniu drzew przy jeziorku) i jest ok.
Ciuchy? Uwielbiam ciucholand przy moim bloku (angielskie marki H&M, Mark&Spencer,Georg) i wyprzedaże.
Na jedzeniu nie oszczędzamy. Robimy takie zakupy jak dotychczas. Jedzenie w knajpkach ograniczyliśmy. Czasami zdarza nam sie zjeść coś u chińczyków czy pizzę. Oszczędność doprowadziła nas do tego, że mój małż nauczył się sam robić suszi :wink:
Nie chcemy odmawiać sobie przyjemności jeśli nie musimy. Nie chcemy czuć, że jesteśmy niewolnikami przez następne 30 lat tylko dlatego, że wzieliśmy kredyt. Nigdy nie byliśmy rozrzutni i może dlatego teraz łatwiej nam się żyje. Nie spłacamy jeszcze kredytu tylko odsetki od transz.
Mamy nadzieję, że nigdy nie będziemy musieli wybierać między wyjściem do kina a wydaniem pieniędzy na coś do domu.
Pozdrawiamy.



isztar - 02-04-2007 10:47
To ja się mogę pod tym podpisać :lol:
Po kilku latach wynajmowania mieliśmy dość, trafialiśmy z deszczu pod rynnę, ostatnie miejsce dwa pokoje w prywatnym domu, zakazy, traktowanie nas jak małych dzieci, nie dość że płaciliśmy niemałe pieniądze to jeszcze np. prysznic mogliśmy brać do ok. 22.30, awantury o wszystko :x
Ponieważ kupno starego mieszkania nie wchodziło w rachubę, a nowe są w tej samej cenie co budowa domu, postawilismy wszystko na jedną kartę.
Mąż obecnie ma pracę ( wcześniej też nie miał), ja nie pracuję. Tzn. mąż jest na samozatrudnieniu i tylko dzięki temu mamy kredyt, bo otrzymuje tylko prowizje, a mając niby działalność bank nie wie, że to prowizja (niestały dochód) i nie ma problemu z kredytem :wink:
Decydując się na budowę nie mieliśmy nic, działka na kredyt, budowa na kredyt.
Obecnie odmawiamy sobie wszystkiego, nie ma wakacji i wyjścia do knajpy, ale przynajmniej mamy gdzie mieszkać :)

No może nie wszystkiego mamy internet, i raz na kilka miesięcy idziemy np. do Green Way albo zamawiamy pizzę :) No i wino czasem pijemy...



Evva - 02-04-2007 11:20
Najwięszą oszczędnością był odpowiedni projekt domu. Niewielki ale pojemny i prosty w budowie.
A co do oszczędzania...
No, jakoś nie mogę. Budowa kojarzy mi się z radością, i po prostu nie umiem połączyć tej radości z wyrzeczeniami :oops: .
Przed nami końcówka instalacji i wykończenie, wiemy że i tak i tak niedługo musimy wziąć kredyt.
Nie żyjemy ponad stan, ale wyjścia do Pizzy Hut czy Mc'Donalda nie mogę trakować jako luxus. Jak chcę sobie buty kupić, to wydaje mi się że te 150 zł i tak jest niczym w stosunku do całej budowy.
Pocieszam się też, że sporo kasy wytargowałam (mój mąż jakoś nie potrafi i nie lubi się targować). I np. kiedy "urwałam" 1.200 zł na cenie całego dachu z robocizną, to od razu pomyślałam o jakiejś nagrodzie dla mnie :wink: Przecież gdyby to mój mąż załatwiał dach to te 1200 zł poszłoby do obcych ludzie, a tak zostanie w dobrych rękach :wink:



Capricorn - 02-04-2007 13:19

... Nie chcemy mieszkać w domu, który będzie drukowany w czasopismach wnętrzarskich - nie budujemy domu klasy business, tylko ekonomicznej ;-) ... Mimo tego że "jesteś dziwna" bo nie lubisz wycieczek wnętrzoznawczych po Twoim domu to popieram Cie w całej okazałości :wink:
Dzięki, o Boski ;-)



joan - 02-04-2007 14:50
Ludzie - pomóżcie mi to zrozumieć:
jak można zbudowac dom nie mając pracy:
no może naiwna jestem ale brak mi tu rzetelności wypowiedzi: pytam więc: jak mozna bez pracy utrzymac rodzinę, spłacac kredyt i kończyć budowę? (lub choćby jedną z tych rzeczy) :o :o

jak mąż został bez pracy kilka lat temu -ja z pensją 1500 zł -z dziećmi "z potrzebami"(pampresy, odżywki) - mieliśmy ooogromny stres - było kilka miesięcy chudych - starczało tylko na podstawowe potrzeby i opłaty.

Teraz mamy stabilna sytuację, ale dom zassał nam portfele i konta bankowe (jedno na 30 lat)....wakacje( Może) pierwsze od czterech lat, nauczyłam się robić oszczędne zakupy - przyjemności są, ale pod warunkiem że zaoszczędze na czymś innym - tak dla spokoju ducha ("odkryłam" mleczko Ziaja, szampon Bambino, zakupy w Lidlu (mają wiele tanich i dobrych produktów), itp, itd....

ale nie wyobrażam sobie budowy domy w gorszych okolicznościach finansowych - nie mówiąc o budowie z bieżących dochodów...za pięćdziesiąt lat może byśmy skończyli...



Gryfpc - 02-04-2007 21:59
Joan - to, że sobie nie wyobrażasz, wcale nie znaczy, że tak nie można!!! Rozpoczęliśmy budowę, jak jeszcze miałem pracę. Wcześniej mieliśmy już zakupioną działkę z całą papierologią urzędową, więźbą na dach, ogrodzoną i obsadzoną różnymi drzewami - jednym słowem zagospodarowaną (nawet drenaż pod przyszły domek wykonałem). Wtedy jeździliśmy na wakacje po świecie nawet i 3-4 razy do roku, szastaliśmy kasą na prawo i lewo. Myśleliśmy też o funkcjonalnym i komfortowym gniazdku i dlatego mamy już świetnie urządzony obecny dom. Niestety w zeszłym roku pracę straciłem, a kredyt zaciągnęliśmy prawie 10 miesięcy wcześniej... Ale dzisiaj nasz domek jest w dość zaawansowanym stanie: mamy stolarkę, elektrykę, tynki, teraz robię ocieplenie poddasza i suchą zabudowę, a niedługo (chyba nawet na dniach) będziemy mieli prąd podpinany, bo przetarg na podwykonawcę w ENIONIE już rozstrzygnięty. Mamy też doprowadzoną do kotłowni wodę, ale niestety jeszcze jej nie rozprowadziliśmy po budynku, kanalizę też sam wykonałem... Powiem szczerze, że jest coraz ciężej, ale dzięki teściom, którzy nas wspierają jak mogą (czasem finansowo, czasem materialnie, a czasem po prostu pomogą przy niektórych pracach), jeszcze dajemy radę. Postanowiliśmy do końca wakacji zamieszkać, obojętnie na jakim etapie byłaby budowa, bo zamiast miesięcznie 500,00 zł płacić za wynajem obecnego domu, to wolimy tą kasę zainwestować w nasze 4 kąty. Zresztą jednym z warunków umowy kredytowej, jest dokonanie odbioru użytkowego w przeciągu 24 miesięcy od uruchomienia I-ej transzy! Wyboru wielkiego nie mamy.
Także podsumowując, droga Joan, sytuacja zmusza do podejmowania decyzji, nawet takich, o jakie wcześniej nawet nie mogliśmy się podejrzewać!!!
A życie, to po prostu sztuka dokonywania wyborów, oby tylko najtrafniejszych...

Pozdrawiam OPTYMISTYCZNIE!!!

:D :D :D



isztar - 02-04-2007 22:28
U mnie było zupełnie inaczej, bo wcześniej nie mieliśmy pieniądzy ( gdy podejmowaliśmy decyzję o budowie), kredyt na działkę dostaliśmy po pół roku prowadzenia przez męża działalności ( dochód w momencie brania kredytu 1700zł), a więc rzuciliśmy się na głęboką wodę. Później przez pół roku staraliśmy się tak "zwiększyć dochód" aby dostać kolejny kredyt.
Ryzyko duże, ale braliśmy pod uwagę, że to może się nie udać i ewentualnie znowu zostaniemy z niczym.
Głównym powodem podjęcia decyzji o budowie było także to, że znowu musieliśmy szukać mieszkania. Nasza córka była wtedy w III klasie i była także już w III szkole podstawowej. Na szczęście piąta przeprowadzka w jej życiu była już do naszego domku :)

A jeśli chodzi o sposób na oszczędzanie to nie napisałam o najważniejszym: jeżdżę głównie autostopem :wink:



joan - 03-04-2007 08:59
nie no, że można to wiem :roll: , pytanie jak? bo jesli ktoś pisze że nie ma pracy i pieniędzy a buduje, spłaca kredyt i utrzymuje rodzinę - no to jest to trochę dziecinne i śmieszne. Co innego gdyby napisał - buduję i spłacam kredyt z pieniędzy pożyczonych/darowanych od rodziców /teściów itp./itd.
Swoją drogą podziwiam za odwagę! Uchodzę za szaloną w kwestiach finansowych - ale zobowiązanie kredytowe na budowę domu potraktowałam najpoważniej z moim 31,5 -letnim życiu. I Ambicjonalnie. Moze powinnam wyluzować - ale poznałam już paru bankrutów-hurraoptymistów - zafundowanie podobnej sytuacji moim dzieciom byłoby dla mnie porażką życiową.



Gryfpc - 03-04-2007 11:05

nie no, że można to wiem :roll: , pytanie jak? bo jesli ktoś pisze że nie ma pracy i pieniędzy a buduje, spłaca kredyt i utrzymuje rodzinę - no to jest to trochę dziecinne i śmieszne. Co innego gdyby napisał - buduję i spłacam kredyt z pieniędzy pożyczonych/darowanych od rodziców /teściów itp./itd.
Swoją drogą podziwiam za odwagę! Uchodzę za szaloną w kwestiach finansowych - ale zobowiązanie kredytowe na budowę domu potraktowałam najpoważniej z moim 31,5 -letnim życiu. I Ambicjonalnie. Moze powinnam wyluzować - ale poznałam już paru bankrutów-hurraoptymistów - zafundowanie podobnej sytuacji moim dzieciom byłoby dla mnie porażką życiową. Szanowna Joan!!!
Moja pierwsza wypowiedź w tym temacie miała pokazać, że istnieją na świecie tacy "hurraoptymiści", w dodatku śmieszni i dziecinni, jak ja... :-? :roll:
Bardzo się cieszę, że wszystko co posiadacie, zawdzięczacie sobie, a nie np. teściom, czy rodzicom. Niestety, nie znasz dnia ani godziny, w której pomimo najszczerszych chęci i zabezpieczeń, utracisz płynność finansową, bądź pracę (czego nawet największym wrogom nie życzę, a tym bardziej Tobie!!!)...
W mojej drugiej wypowiedzi również starałaś się czytać między wierszami. :( Lecz postaram się wyprowadzić Cię z błędu. To, że budujemy MIMO WSZYSTKO (!!!) w tak niesprzyjających okolicznościach, świadczy nie o naszej bezmyślności, czy dziecinnym optymiźmie, lecz moim zdaniem o tym, że nie można się poddawać, tylko trzeba stawić czoła nowemu wyzwaniu, po to, aby później nie czynić sobie wyrzutów, że moje dzieci miały nieporadnych rodziców, którzy nie potrafili zadbać o ich przyszłość!!! Wyzwanie podjęliśmy, a rękawicę rzuconą nam przez los w twarz, ze łzami w oczach i ściśniętym sercem, postanowiliśmy WCISNĄĆ LOSOWI W DUPĘ!!! :oops: :o Oczywiście nie jesteśmy szaleńcami i nie budujemy z niczego, jak sądzisz, ani za cudze, jak również uważasz!!!
Pisałem wcześniej, że przed podjęciem kredytu, pracowałem. Prowadziłem własną działalność gospodarczą, która była zabezpieczona kontraktami długoterminowymi. Niestety moi strategiczni kontrahenci po prostu z wszystkich podpisanych wcześniej umów się wycofali z dnia na dzień. A wcześniej zarabiałem całkiem nieźle i mogłem w jakiś sposób zabezpieczyć nas na czarną godzinę. Teraz z tych zabezpieczonych wcześniej środków tak długo się utrzymujemy - z biedą, bo z biedą, ale zawsze. To, że nam teściowie pomagają, świadczy jedynie dobrze o nich!
Na koniec dodam, że nie chciałem się tutaj ani użalać nad swoim losem, ani usprawiedliwiać w żaden sposób, lecz nie lubię, jak ktoś ze mnie drwi! Cieszy mnie bardzo, że jesteś tak przewidująca, że potrafisz zabezpieczyć los swoich dzieci, jednak o moje się nie martw!!! Też sobie świetnie radzimy!!! A to, że pracujesz, że tak powiem w mało popularnej wśród kredytobiorców branży (która pozwoliła Ci na "wyrobienie układów w gminie"), nie upoważnia Cię do osądzania ludzi z góry:
Pozdrawiam... i zanim coś znowu napiszesz, przemyśl to dobrze!!!



KiZ - 03-04-2007 11:49

Jeśli chodzi o to czy warto to nawet przy znacznie większych poswięceniach odpowiedziałbym że TAK, WARTO.
Ja uważam, że nie warto. Nie chcę nikogo urazić swoją wypowiedzią, ale jak czytam, że ktoś przez kilka lat będzie odmawiał dziecku/żonie wyjscia na pizzę to coś mi tu zgrzyta. Po prostu trzeba mierzyć siły na zamiary.

Temat wymagałby szerszego potraktowania, ale nie zamierzam przynudzać. Napiszę tylko, że w kontekście ulotności i chwiejności naszego życia taki heroizm dla mnie jest przesadzony. Oczywiście, jakiś kompromis jest możliwy. Na marginesie dodam, że młodzi Hiszpanie uznawali niemal za krezusów Polaków mających w Polsce małe mieszkanie w bloku ;) Sami natomiast codziennie co najmniej raz jedli w knajpie, kupowali markowe ciuchy i perfumy itd. ;)



joan - 03-04-2007 13:21
uuuuuUUU- zakurzyło się :lol: :D :wink:
po wykonaniu głębokiego oddechu i miłym i onieśmielającym uśmiechu wyjasniam:
1. nie osądzam - tym bardziej z góry (jeśli już wolę "z boku" :oops: :lol:
2. prosiłam tylko o rzetelnośc wypowiedzi, ew. uzupełnienie wypowiedzi (no może powinnam była przesledzic historię paruset Twoich postów - szczerze - szkoda mi było trochę czasu :oops:
3. za odwagę podziwiam szczerze (bez podtekstów) - przyznałam się do mojego lękowego stosunku do kredytu - tak mam i już, ambicje - może to chore - też :oops:
4. w mojej "gminie" znaczy w urzędzie - gdzie budowałam (gdzie niby miałam coś wyrabiać :wink: moja noga nigdy jeszcze nie stanęła. Porozumiewalismy sie korespondencyjnie w stopniu minimalnym - i niech tak pozostanie :wink: fobie urzędowe dotyczą także tych "z branży" - pytanie dnia - Jakiej :wink: (nie osądzaj.... :wink: )
5. przytoczony fragment mojej "branzowej" wypowiedzi jest potwierdzeniem dla ciągłych wątpliwości w kwestiach fiannsowania swoich marzeń - pewnie za duzo widziałam (znaczy tragedii ludzi - tych hurrraoptymistów)i taka głupio-mądra jestem - rzeczywiście wolałabym być w tym temacie tabula-rasa...
Również pozdrawiam - ale szczerze - oby Wam się szczęście rozmnażało...



premiumpremium - 03-04-2007 14:26
My budujemy dom, bo akurat tak sie stało, ze mielismy pieniądze. Do wyboru - albo mieszkanie 50m2 albo dom (tym bardziej, że działeczkę dostaliśmy-wiec nie było chwili zastanowienia).

A czy sobie odmawiamy....
I tak nie pojedziemy nigdzie na wczasy, bo ja w ciąży :), nie odkładamy kazdej złotóweczki na budowę - jeśli mamy ochotę na kino, to idziemy do kina, jeśli piwo-to kupujemy piwko. Mąż pracuje, ja jestem na zwolnieniu. Nie narzekamy, wiemy na co mozemy sobie pozwolić, a na co nie, bo chcemy mieć swój własny dom :)



Paty - 03-04-2007 20:06
wiem jedno..............w zyciu nie zdecydowałabym sie na dom wiedzac że spowoduje to znacznie obniżenie sie standartu mojego życia i mojej rodziny, owszem z niektórych rzeczy bylismy zmuszeni zrezygnować ale be przesady........na jedzeniu nigdy nie oszczedzałam i nie kupuję go w tanich sklepach, natomiast całą" chemię " do domu kupuje w Lidlu lub Tesco , bo jak mam płacić za Domestos 10 zł a obok stoi taki sam specyfik za 3 zł ( inna nazwa , skład ten sam) to bez sensem jest lać tą dychę do kibla, kostka zapachowa to też rozbieznośc od 7 zł do 0, 50 zł, robotę robi tą samą itd, na knajpkę mnie stać na fitnes też, , kosmetyczkę i fryzjera również,

do końca nie możemy przeczież przewidzieć sytuacji jaka nas czeka w życiu, budując podpieramy się kredytem, gdy tracimy pracę nie ma go za co spłacać i co robimy.............jedni pozyczają od rodziców , teściów itd, zaciskają pasa a ja sprzedałabym dom, spłacił kredyt a za reszte kupiłabym mieszkanie , nie pozwoliłabym żeby własny dom był dla mnie kulą u nogi i przez niego musiałaby biedowac i kombinowac jak przezyć...gdzie wtedy radość z tego że go mam...?

podziwiam Gryfpc ............bo ja bym tak nie potrafiła ale dla kazdego coś innego........można oszczedzać , ciąc koszty , zaciskac pasa ...........tylko w imię czego..........podziwiam ,szczerze podziwiam i gratuluję odwagi i konsekwencji dążenia do celu............



jabko - 03-04-2007 20:41

Jeśli chodzi o to czy warto to nawet przy znacznie większych poswięceniach odpowiedziałbym że TAK, WARTO.
Ja uważam, że nie warto. Nie chcę nikogo urazić swoją wypowiedzią, ale jak czytam, że ktoś przez kilka lat będzie odmawiał dziecku/żonie wyjscia na pizzę to coś mi tu zgrzyta. Po prostu trzeba mierzyć siły na zamiary.

Temat wymagałby szerszego potraktowania, ale nie zamierzam przynudzać. Napiszę tylko, że w kontekście ulotności i chwiejności naszego życia taki heroizm dla mnie jest przesadzony. Oczywiście, jakiś kompromis jest możliwy. Na marginesie dodam, że młodzi Hiszpanie uznawali niemal za krezusów Polaków mających w Polsce małe mieszkanie w bloku ;) Sami natomiast codziennie co najmniej raz jedli w knajpie, kupowali markowe ciuchy i perfumy itd. ;) Możliwe że nie pisałbym że warto jeśli musiałbym sobie strzasznie czegos odmawiać.

A tak na marginesie co w macie z tą pizzą ??
My staramy się jesć makaroniki i pizze jak najrzadziej ale nie ma to nic wspólnego z kasą tylko ze zdrowiem.
A z tego tematu wynika że duzo ludzi uważa że jak często chodzą to mają wysoki standart życia.

Jeśli tak to merzymy to osobiście nie chcę osiagnąć stanu życia amerykanów...i ich ogólnonarodowej tuszy



tomek1950 - 03-04-2007 20:52
Jabko, z tą tuszą amerykanów to masz rację. To już epidemia.
Osobiscie najbardziej podobaja mi się szczupłe kobiałki :D



pluszku - 03-04-2007 21:02
porownujac pizze do kotleta schabowego, golonki czy ziemniaków polanych sosem, to pizza jest super zdrowym zarciem
troche mąke, sera, pieczarek i papryki - zero tłuszczu



jabko - 03-04-2007 21:16
Tia
Zwłaszcza żółty ser to zero tłuszczu.

Schab przy tym to wręcz słonina :roll:



Paty - 03-04-2007 21:22
nieśmialo nadmienie , ze pizze można zrobić w domu.............. :wink:



tomek1950 - 03-04-2007 21:25
Ser żółty to tylko 45 % tłuszczu. :wink: :D



jabko - 03-04-2007 21:31
Czyli 55% (większość) bez tłuszczu.
Można go więc określić jako "chudy" :lol:



Anisia3 - 03-04-2007 22:01
A ja jak nie mam co zrobic na obiad, to... makaronik. Uwielbiam.



jabko - 03-04-2007 22:13
Ja ostatnio zbyt często zajadam Carboare :cry:



tomek1950 - 03-04-2007 22:16

Czyli 55% (większość) bez tłuszczu.
Można go więc określić jako "chudy" :lol:
Cała reszta jest absolutnie chuda :lol:

Problem nie leży ile tłuszczu, tylko ile kalorii. Ile "przegryzek" pomiędzy posiłkami, ile chipsów przy ogladaniu telewizji. Ile tabliczek czekolady, lodów lub cukierków. Zwykle liczy sie posiłki, a nie te malutkie "ci nieco".
Podobno małe jest piękne.
I lepiej nie oczekiwać cudów od różnych diet. Lepiej ich nie stosować. Profilaktyka nie boli.



Anisia3 - 03-04-2007 22:28

Podobno małe jest piękne. :D Ważę jakieś 45 kg.



tomek1950 - 03-04-2007 22:42

Podobno małe jest piękne. :D Ważę jakieś 45 kg. :o :D :roll: :P :oops:
CUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUDO :oops: :oops: :oops: :oops: :oops:



JoShi - 03-04-2007 23:00

Czyli 55% (większość) bez tłuszczu.
Można go więc określić jako "chudy" :lol:
Cała reszta jest absolutnie chuda :lol:

Problem nie leży ile tłuszczu, tylko ile kalorii. Ile "przegryzek" pomiędzy posiłkami, ile chipsów przy ogladaniu telewizji. Ile tabliczek czekolady, lodów lub cukierków. Zwykle liczy sie posiłki, a nie te malutkie "ci nieco".
Podobno małe jest piękne.
I lepiej nie oczekiwać cudów od różnych diet. Lepiej ich nie stosować. Profilaktyka nie boli. A ja myślałam, że my tu o budowaniu a nie o dietach rozmawialiśmy...



tomek1950 - 03-04-2007 23:08
Odpowiednia dieta to podstawa budowania :D



Anisia3 - 03-04-2007 23:24
:lol: W końcu wątek o oszczędzaniu. :wink:



tomek1950 - 03-04-2007 23:37

:lol: W końcu wątek o oszczędzaniu. :wink: Tiaaa, dieta ŻP kosztuje dokładnie połowę :lol:



joannaj75 - 05-04-2007 11:13
Moim skromnym zdaniem wystarczy pomyśleć.
Ja pracuję w Finansach i nauczyłam się w swoim małym domowym gospodarstwie robić i postępować wg.zasad: planowanie kosztów w stosunku do przychodów- czyli jeśli oblicze ile w danym roku mogę zarobić i jakie mogą być moje dodatkowe przychody wtedy planuje swoje inwestycje na dany rok .
Oczywiście od momentu budowy to wszystko troche się zmieniło a i tak przy budowie każda 100 luźna to jest dobrze przemyślana, bo ja to mam zasadę : " grosz do grosza " .Z doświadczenia też wiem ,że to bardzo trudne trzymać się takiej dyscypliny a już jak Ci coś wyskoczy to wogóle,no ale pieniądz lubi być w ruchu ,tak już ma.Poza tym jest też takie zjawisko ,iż w miare potrzeby rosną też Twoje możliwości , okazało się że ma się w sobie dodatkowe pokłady energii i wiedzy którą można wykorzystać i na tym zarobić.
No i jedno jest pewne : jak gospodarna kobieta w domu to budowa ma szanse iść do przodu :)))



msobanie - 05-04-2007 20:55

No i jedno jest pewne : jak gospodarna kobieta w domu to budowa ma szanse iść do przodu :))) To juz wiem dlaczego u mnie nie idzie ...
:-(
Mirek



kris_pp - 05-04-2007 23:29
A my budujemy z zarobionych pieniędzy na bierzaco, i wierzcie mi że kiedys to mogłem auto zmienić i na wakacje raz na rok gdzies do ciepłych krajów lecieć, a teraz to na nic nie mam :(



Paulka - 06-04-2007 21:02
Dołączę do dyskusji, bo ciekawe
Ja należe raczej do grona tych oszołomów, co to nie mają a budują :D

Podjęliśmy budowę dosyć szybko, ale nie była ona spontaniczna i dziecinna - jak przeciwnicy naszego pomysłu sądza. Zdecydowaliśmy sie na budowę, bo mieliśmy trochę wkładu własnego - (mieliśmy własny domek w atrakcyjnym miejscu w mieście. Miał jendak tylko 2 pokoje i maleńką dzialkę)
własnych pieniędzy wystarczy nam jeszcze do dachu. Potem poprosimy bank o pomoc :wink:

Mój mąż pracuje, ale nie zarabia rewelacyjnie.
Albo inaczej - jego pensja jest śmieszna i gdyby nie umiejętności "dorabiania" byłoby kiepsko.
Ja "siedzę w domu" (uwielbiam to okreslenie 8) :D ) z dwójką dzieci. Pomału rozglądam sie za pracą.
Mam nadzieję, że wyrzeczenia skończą sie w momencie wprowadzenia sie do domku.
Wtedy chciałabym po prostu spokojnie żyć, spłacac co pozyczyłam i nie martwic sie o każda złotówkę.

Wielu tu pyta" Wyrzeczenia? W imię czego??" To ja odpowiadam - w imię tego, by być "na swoim". teraz czasowo mieszkając u tesciów wiem, że to jest bardzo, bardzo ważne. Krzywda mi sie tu nie dzieje, ale jest 100 albo 1000 drobizgów każdego dnia, które mi przypominają że nie jestem u siebie.
...
Wiec kiedy oglądam piękne czerwone szpilki za 250 zł, to przeliczam je na płytki albo pustaki :D I po namysle stwierdzam, że właściwie to w szpilkach nie chodze. I nie mam w szafie nic czerwonego :D
Itp itd....

Moja recepta jest taka:
Nie trzeba jeść chleba ze smalcem. Tzreba po prostu dwa razy pomyśleć przed zakupem czegoś zbędnego. A od czasu do czasu pozwolić sobie na małe przyjemności.

I dobrze jest :wink:



kaśka maciej - 07-04-2007 21:28
W tym temacie CAŁKOWICIE zgadzam się z PATY. Poprostu nie wyobrażam sobie, że przez posiadanie domu moje dzieci nie pojadą już więcej na wakacje, ubranie kupię sobie, jak mi się stare potarga, a kawiarnię będę znać z filmów puszczanych w tv, bo na kino też mnie nie będzie stać. Nie jestem zwolennikiem szastania pieniędzy, ale na litość Boską, bez przesady!!!!
Znam kilka osób, które budując dom nie kupili sobie KOMPLETNIE NIC przez cały czas budowy, dziecko było ubierane przez jednych dziadków, a u drugich się żywili. KOSZMAR!!! Jak się na nich patrzy to wyglądają na zmęczonych życiem, bez jakiejkolwiek nadziei na poprawę.
Wydaje mi się, że niektórzy ludzie pochopnie podejmują decyzję o budowaniu domu, nie mając pojęcia co się z tym wiąże.
Fajnie jest mieć swój dom, ale jak stajesz się jego więźniem to już nie jest fajnie....



kaśka maciej - 07-04-2007 21:30
W tym temacie CAŁKOWICIE zgadzam się z PATY. Poprostu nie wyobrażam sobie, że przez posiadanie domu moje dzieci nie pojadą już więcej na wakacje, ubranie kupię sobie, jak mi się stare potarga, a kawiarnię będę znać z filmów puszczanych w tv, bo na kino też mnie nie będzie stać. Nie jestem zwolennikiem szastania pieniędzy, ale na litość Boską, bez przesady!!!!
Znam kilka osób, które budując dom nie kupili sobie KOMPLETNIE NIC przez cały czas budowy, dziecko było ubierane przez jednych dziadków, a u drugich się żywili. KOSZMAR!!! Jak się na nich patrzy to wyglądają na zmęczonych życiem, bez jakiejkolwiek nadziei na poprawę.
Wydaje mi się, że niektórzy ludzie pochopnie podejmują decyzję o budowaniu domu, nie mając pojęcia co się z tym wiąże.
Fajnie jest mieć swój dom, ale jak stajesz się jego więźniem to już nie jest fajnie....

PS. Dodam tylko, że nie mówię tu o wakacjach na Karaibach, markowych ciuchach, czy wykwintym menu. Ot, normalny średni standard.
Pozdrawiam wszystkich budujących. :D



kaśka maciej - 07-04-2007 21:32
Sorki, wysłało mi się podwójnie :oops: :-?



Patos - 07-04-2007 21:51

Dołączę do dyskusji, bo ciekawe
Ja należe raczej do grona tych oszołomów, co to nie mają a budują :D

Podjęliśmy budowę dosyć szybko, ale nie była ona spontaniczna i dziecinna - jak przeciwnicy naszego pomysłu sądza. Zdecydowaliśmy sie na budowę, bo mieliśmy trochę wkładu własnego - (mieliśmy własny domek w atrakcyjnym miejscu w mieście. Miał jendak tylko 2 pokoje i maleńką dzialkę)
własnych pieniędzy wystarczy nam jeszcze do dachu. Potem poprosimy bank o pomoc :wink:

Mój mąż pracuje, ale nie zarabia rewelacyjnie.
Albo inaczej - jego pensja jest śmieszna i gdyby nie umiejętności "dorabiania" byłoby kiepsko.
Ja "siedzę w domu" (uwielbiam to okreslenie 8) :D ) z dwójką dzieci. Pomału rozglądam sie za pracą.
Mam nadzieję, że wyrzeczenia skończą sie w momencie wprowadzenia sie do domku.
Wtedy chciałabym po prostu spokojnie żyć, spłacac co pozyczyłam i nie martwic sie o każda złotówkę.

Wielu tu pyta" Wyrzeczenia? W imię czego??" To ja odpowiadam - w imię tego, by być "na swoim". teraz czasowo mieszkając u tesciów wiem, że to jest bardzo, bardzo ważne. Krzywda mi sie tu nie dzieje, ale jest 100 albo 1000 drobizgów każdego dnia, które mi przypominają że nie jestem u siebie.
...
Wiec kiedy oglądam piękne czerwone szpilki za 250 zł, to przeliczam je na płytki albo pustaki :D I po namysle stwierdzam, że właściwie to w szpilkach nie chodze. I nie mam w szafie nic czerwonego :D
Itp itd....

Moja recepta jest taka:
Nie trzeba jeść chleba ze smalcem. Tzreba po prostu dwa razy pomyśleć przed zakupem czegoś zbędnego. A od czasu do czasu pozwolić sobie na małe przyjemności.

I dobrze jest :wink:
Trzymam kciuki za Was i za tym podobnym, co to budują bez worka pieniędzy, czyli za Siebie też :wink:
Bo co to za sztuka wybudować dom "palcem" :roll:
Aha !!! Jak miałbym zapłacić swojej żonie za "siedzenie w domu" to musiałbym oddać Jej co najmniej 4 swoje pensje, przeliczając to na włożony wysiłek. :oops:
Nie stać mnie na swoją żonę 8)
Takie czasy, tacy pracodawcy :x



_Beti_ - 07-04-2007 21:58
My bardzo oszczędzamy
Mąż jest nauczycielem ( MARNE ZAROBKI 1200ZŁ), ja nie pracuje zajmuje sie dwu letnim snykiem ( mam stypendium 400zł)
Pomagają nam finansowo rodzice, teście i mój dziadek
Oszczędzamy na pampersach, jedzeniu ( choć małemu kupuje co dusza zapragnie) ale my dość marnie jemy (choć nie wiem skąd wzięło mi się po zimie 2 kg nadwagi :lol: )
Ciuchy kupujemy rzadko, a przede wszystkim mój mąż zawsze mówi że jemu nic nie trzeba, muszę go zmuszać do kupienia czegoś nowego :roll: , małego ubieram w tzw. baltonach :wink: ale na pewno na tym nie traci bo ciuchy są tam pierwsza klasa, a sama od czasu do czasu pozwolę sobie na jakiś ciuch, wreszcie baba jestem 8) ale fryzjera (włosy dośc długie) czy kosmetyczki to ja dawno nie widziałam.
do knajp nie chodzimy, alkohol od święta, kometki przeważnie podróbki, wakacje - jakie wakacje :o nie ma szans, brak czasu brak kasy
ale dom stoi, mnóstwo serca i pracy własnej włożone,
my jako młode małżeństwo 24, 26lat mam juz swoje cztery kąty, jak narzazie bez kredytu, choć planujemy wsiąść jakieś 30tyś na płytki, panele, farby sprzęt agd i podstawowe meble, (wykończyć tylko parter) bo niestety nie dorobiliśmy się jeszcze niczego swojego, oprócz żelazka i suszarki :lol: :wink:
Ale dom kosztował nas dopiero 95 tyś, (w tym jest jeszcze styropian na elewacje i wylewki, cement na wylewki, który jest jeszcze nie wykorzystany) plonowaliśmy koszt budowy do wprowadzenia na 150tyś, ale musimy chyba jeszcze ciąć koszty, bo zostało nam jakieś 15tyś i niestety trzeba chyba wziąć kredyt
:(
ale sie rozpisałam :)
ale głowa do gury przyjdą lepsze czasy ( finansowe oczywiście) 8)



kaśka maciej - 07-04-2007 22:05
Beti, podziwiam i chylę czoła....przed towimi rodzicami, teściami i dziadkiem



Patos - 07-04-2007 22:12
Aha !!! Jak miałbym zapłacić swojej żonie za "siedzenie w domu" to musiałbym oddać Jej co najmniej 4 swoje pensje, przeliczając to na włożony wysiłek. :oops:
Nie stać mnie na swoją żonę 8)
Takie czasy, tacy pracodawcy :x



Patos - 07-04-2007 22:13
Aha !!! Jak miałbym zapłacić swojej żonie za "siedzenie w domu" to musiałbym oddać Jej co najmniej 4 swoje pensje, przeliczając to na włożony wysiłek. :oops:
Nie stać mnie na swoją żonę 8)
Takie czasy, tacy pracodawcy :x



selimm - 07-04-2007 22:54
@Beti - trzymam kciuki :wink:
młodzi jestescie , knajpy przed Wami 8)



EZS - 07-04-2007 23:52
czytam i podziwiam. I cieszę się, że zaczynam budowe w wieku 42 lat. Bo tak naprawdę restauracje już mnie nie interesują (nie chce mi się), zamiast tego wolę pogrzebać w ziemi lub poczytać. Zycie towarzyskie zdechło od kiedy u nas i wśród znajomych zaczęły pojawiać się dzeci (niestety nie razem więc wiekowo niedobrane), wakacje były ważne, jak dziecko było małe - zmiana klimatu itd. Teraz wystarczy nam wyjazd na 1-2 tygodnie, wtedy jeździliśmy na miesiąc. Jedyną rzeczą, z której nie rezygnuję, to markowe perfumy, prywatny angielski dziecka. I mówiąc prawdę tej reszty mi nie żal. Ciuch czasem kupię, buty można kupić dobre i za 80 (skórzane), jak się poszuka.

Ale generalnie uważam, że taka rozmowa o oszczędzaniu jest bez sensu. Wiele osób po prostu rozmawia o innych światach. Np rozumiem Joan - że się dziwiła jak można żyć bez pracy i płacić kredyt. To oczywiste, że jeżeli dochód jest w granicach 1500 zł i zero oszczędności, to żadnej raty nie da się zapłacić. Jak ktoś ma doświadczenia tego typu (a ja miałam), to ma awersję do kredytów bo ma świadomość, że taka sytuacja może znowu się trafić. Jeżeli ktoś miał dochody po kilka tysięcy, to nawet jak żyje z zapasów to i tak ma świadomość, że prosperity wróci. Bo musi. W końcu było dobrze więc dlaczego ma nie być dalej. Więc zaciskanie pasa u jednych znaczy to samo, co super rozrzutność u innych :D
I bardzo trudno tu coś radzić. Ja osdzczędzać nie będę. Bo jako dziecku odmawiano mi wszytskiego (nowych spodni, bluzki, wymarzonej kurtki, magnetofonu) bo rodzice budowali dom. Z drugiej strony - dlatego, że oni wtedy budowali, ja mam gdzie teraz mieszkać, dostałam od nich mieszkanie w bloku. Więc jestem pełna zrozumienia dla oszczędzających lecz mam uraz.



tosinek - 09-04-2007 13:39
Wczoraj wieczorem miałam straszną deprechę ale dzisiaj znalazłam ten wątek i zrobiło mi się o wiele lepiej, nie jestem sama!!!!! Nie mam pieniędzy, ciuchów nie kupuję sobie ale na dzieciach NIE OSZCZĘDZAM. Płacę za szkołę, gotuję obiady w domu (oszczędność 300 zł gdybyśmy znowu jedli na mieście), do kina nie chodzę, bo nie mam czasu, czekam na dvd, książek nie kupuję ale zapisałam się do biblioteki, gdzie mam wpływ na zamówienia. Jednak na randki z mężem chodzę, na kawkę. Z tego nie zrezygnuję i z wakacji też ciężko ale kilka lat temu mój wój powiedział mi, żebym przez 10 miesięcy odkładał po 200 zł na wakacje. Na pobyt na Mazurach starczy, za granicę nie wyjeżdzamy. Najgorzej jest z moją starszą córką, wyglądać chce ale od czego jest allegro :D :D :D :D :D :D
A domek będzie, bo jak nie będę miała sąsiadów to lepiej będzie mi spało, i wtedy będę miała jeszcze lepsze pomysły na życie. Czy my wszyscy nie powinniśmy kierować się rozsądkiem??????



marzycielka74 - 09-04-2007 17:10
BETI PODZIWIAM CIE I TRZYMAM ZA WAS KCIUKI !
Tym bardziej bo my jesteśmy w podobnej sytuacji.Swoją wypowiedzią dodałaś mi nadzieji ,ze jednak MOZNA ,że się da ,bo ja OGROOOMNIE pragnę mieć swój domek,my jednak mamy troche gorzej -pomoc rodziny odpada :( .
To fajnie że nie budują tutaj sami nadziani ,zarabiający po kilka tysięcy,że są też tacy biedniejsi jak my .
NAM TEŻ SIĘ UDA - PRAWDA? ? :D



zielonooka - 09-04-2007 19:44
jakos szczegolnie nie pamietam wiekszych wyrzeczeń ... na pewno nie byly jedzeniowo- imprezowych, moze ubraniowe - chwila zadumy czy warto kupic nowe buty(kiecke, plaszcz itp) czy moze paczke płytek do łazienki :)

za to mam dziwna ceche szczególna - im mniej mam pieniedzy tym bardziej lekkomyslnie i bez sensu je wydaje...
:-?
zupelnie nie wiem czemu :-? - jakies spaczenie psychiczne , jak kasa jest na koncie to wydaje normalnie w miare rozsadnie itp. , jak mam debet to kompulsywnie musze kupowac cokolwiek...
:)



kropeczka27 - 09-04-2007 20:34
Ja póki mogę, to oszczędzam. Staram się odkładać z każdej wypłaty, bo mam cel. Nie kupuję nowych ciuchów, kosmetyki wybieram tańsze, choć pewnych produktów nie jestem w stanie zastąpić.
Do kina chodzimy rzadko, w końcu jest DVD więc jakoś sobie radzimy :) Jedzenie na mieście raz na jakiś czas. Skończyły się wypady weekendowe.Zrezygnowałam z kursu angielskiego, mam płyty, książki, staram się uczyć sama. Fryzjer raz na 3 miesiące, paznokcie robię sama :)
Teraz każdą złotówkę odkładam na projektanta wnętrz i luksfery :)
Jednak nie narzekam, decyzję o budowie podjęłam bardzo świadomie. Obniżyłam poziom życia i wiem, że mogę go obniżyć bardziej, jeśli zajdzie taka potrzeba. A zajdzie na pewno... Ale niczego nie żałuję, przyjamniej na razie :wink:



Dropsiak - 10-04-2007 13:27
A najbardziej wkurza mnie to, ze człowiek oszczędza,wielu rzeczy sobie odmawia, zadłuża się - wszystko, by wybudować to swoje miejsce a wokół jest bardzo wielu ludzi, myślących zupełnie odwrotnie tzn: ooooo, oni się budują, znaczy mają kupę forsy.



Gryfpc - 10-04-2007 13:40

A najbardziej wkurza mnie to, ze człowiek oszczędza,wielu rzeczy sobie odmawia, zadłuża się - wszystko, by wybudować to swoje miejsce a wokół jest bardzo wielu ludzi, myślących zupełnie odwrotnie tzn: ooooo, oni się budują, znaczy mają kupę forsy. ... albo tacy "szczęściarze", którzy nie robią sobie wyrzeczeń, nie oszczędzają, nie zmieniają trybu życia i patrzą ze zdziwieniem, jak tak można, przecież w dzisiejszych czasach można się budować w "normalny" :roll: sposób...
... albo tacy, co to się już wybudowali, trochę odsapnęli, a teraz "zapomnieli" już, jak to było i teraz zgrywają twardzieli, że jak to tak oszczędzać, zmieniać swoje zwyczaje i robić sobie i bliskim wyrzeczenia...
Wszyscy "ONI" się pytają: "A w imię czego wy oszczędzacie, a po co wam dom, jak można żyć normalnie w bloku, lub na wynajętym mieszkaniu?!" itp. itd. i temu podobne bzdety...

:-? :roll: :wink:



Dropsiak - 10-04-2007 13:55
Gadanie to w sumie jeszcze pół biedy. Ja np. nie przyznawałam się w pracy do budowy bardzo długo.
Bo np. kolezanka dwa lata wcześniej nie dostała częsciowej refundacji kosztów studiów podyplomowych bo się budowała właśnie, więc po co jej. :-? /Studia nie były fanaberią, potrzebne były do pracy i jej i 2 innym osobom, nie dostała tylko ona./
Dla wielu budujący sie = krezus.
A czasami ci tak myślący są naszymi przełożonymi, albo ludźmi od których w jakiś sposób zależymy..



tosinek - 10-04-2007 14:05
To zależy gdzie, bo ja mam taką sytuację w domu, że się muszę wynieść a na mieszkanie w stolicy a także pod nią mnie nie stać. Ceny w Nowym Yorku są lepsze, 700$ za m2 a nie 15000 słownie 15 tysięcy!!!!!!!!!!!!!!!. Co mi pozostało budowanie bo m2 wyjdzie mi 2500 pod klucz. I teraz jest tak, że budują Ci których nie stać na mieszkanie. I tak sobie myślę, ze jeszcze przez 2 lata tak będzie, bo ziemia zaczyna być też droga. Jak kupiłam działkę to zyskał ona już 50 % na swojej wartości. Jak bym był Krezusem to bym sobie kupiła mieszkanie na Mokotowie po 40 tys za metr. Znam takich co kupują, tylko ja nie wiem za co oni płacą??? Brr za sąsiadów NIGDY, minimalna odległość od nich to 4 metry z każdej strony.
A jak zabraknie mi kasy to zagram w totka



kropeczka27 - 10-04-2007 14:07

Gadanie to w sumie jeszcze pół biedy. Ja np. nie przyznawałam się w pracy do budowy bardzo długo.
Bo np. kolezanka dwa lata wcześniej nie dostała częsciowej refundacji kosztów studiów podyplomowych bo się budowała właśnie, więc po co jej. :-? /Studia nie były fanaberią, potrzebne były do pracy i jej i 2 innym osobom, nie dostała tylko ona./
Dla wielu budujący sie = krezus.
A czasami ci tak myślący są naszymi przełożonymi, albo ludźmi od których w jakiś sposób zależymy..
Oh zgadzam się w 100%!
Ja u siebie w pracy milczę jak grób. Nie chcę niepotrzebnych komentarzy. Przecież mało zarabiam, więc skad mam pieniądze na budowę itp. Nikt nie pomyśli, że należę do ryzykantów budujących w 100% z kredytu. I w sumie po co mają wiedzieć...
Później nie dostanę żadnej podwyżki, bo przecież "jest bogata skoro buduje". Idiotyzm...



mati_sowee - 10-04-2007 14:30
My tez oszczedzamy.

Działaka kupiona wprawdzie za gotówkę, ale ten ruch kosztował nas wyzbycia się w jednej małej chwili zaoszczędzonych pieniędzy - no cóż chcieliśmy mieć dom, to bez działkie raczej cieżko.

Teraz załatwiamy papiery, potem kredyt, ale i tak oszczędzamy - mamy jeszcze jeden ważny wydatek - ślub i wesele za trzy miesiące - wiec wszystko, no może prawie wszystko co zarabiamy odkładamy na tą miłą okoliczność.
Ale wiemy, że potrafimy oszczędzic, kosztuje nas to trochę, ale bez przesady też nie żyjemy w ascezie:
- zdaża nam się jadać na mieście, czy zamówic coś do domu, pizza lub chińszczyzna
- kupujemy jakieś winko, czy piwko na wieczór - oczywiście nie codziennie, ale przynajmniej raz w tygodniu
- kupujemy nowe ciuchy - raz na jakiś czas, albo inaczej jak już mamy okazje być na mieście i coś nam się spodoba to kupujemy to
- kosmetyki - może trochę tańsze, ale powiedziąłabym, że w moim przypadku lepsze
- jedzenie - nie oszczędzamy - moja druga połóka lubi dobrze, smacznie zjeść - a dla mnie jedzenie mogloby nie istnieć, nie odczuwam szczescia z powodu jedzenia.

Oszczedzanie na slub i wesele dalo nam pewność że jak budowa ruszy to porazdimy sobie finansowo - umiemy rozsadnie oszczedzac

BĘDZIE DOBRZE :):):):):):):):):):)



tosinek - 10-04-2007 15:50

My tez oszczedzamy.

Teraz załatwiamy papiery, potem kredyt, ale i tak oszczędzamy - mamy jeszcze jeden ważny wydatek - ślub i wesele za trzy miesiące - wiec wszystko, no może prawie wszystko co zarabiamy odkładamy na tą miłą okoliczność.
gratulacje



joannaj75 - 10-04-2007 16:41
pewnie ,że tak zawsze będą CI w pracy najpierw zazdrościć no bo jak to z czego przecież nawet zarabiasz mniej niż inni , ano to jest cała sztuka zarządzania swoją kasą domową a pieniądze i tak są w ruchu ,bo tak lubią.
Ważne by mieć cel , jak sie ma cel to i pieniądze się znajdą ......: )



mati_sowee - 10-04-2007 18:57

My tez oszczedzamy.

Teraz załatwiamy papiery, potem kredyt, ale i tak oszczędzamy - mamy jeszcze jeden ważny wydatek - ślub i wesele za trzy miesiące - wiec wszystko, no może prawie wszystko co zarabiamy odkładamy na tą miłą okoliczność.
gratulacje :):):):):):):):):):):):)



pluszku - 10-04-2007 19:48
jak widac ile ludzi, tyle postaw zyciowych
przez dotychczasowe 7 lat mojego małżeństwa wyjazdy wakacyjne (i nie tylko) stanowiły "sól" życia
budowa domu (na razie jej poczatki) w tym temacie niewiele zmiania
na poczatku zrezygnowalismy z telewizji cyfrowej
potem z telefonu stacjonarnego
komorki - stare 5 letnie Siemensy doładowane kartami zdrapkami
potem zmienienilismy internet na najtanszy ( 25 zl/miesiac)
zastapilismy piwo/wino dobrą herbata z cytryna
kino? - ostatni raz przed slubem
obiad na miesiece? - 1,5 roku temu
fim z wypozyczalni? - nigdy
ubrania? - chodzimy w nich tak dlugo dopoki są estetyczne w wyglądzie
elektronika? - telewizor - 8 letni, audio - 10 letnie, aparat foto - 4 letni, komputer - poskladny z uzytwanych czesci kupionych na allegro
meble? - od slubu zadnych zakupow
gazety? - ja żadne a żona pożyczone
kosmetyki? - z biedronki
sylwesterowa zabawa? - nigdy
nałogi (papierosy itp.), hobby czy inne pozeracze pieniedzy - brak
i jeszcze dlugo by wymieniac - czasami dzienna stawka zywieniowa to 10 zl
na całą rodzine 2+1
lecz oprocz budowy domu, drugą zyciowa przyjemnosci są wyjazdy
majowka - tydzien - wypad w gory Slowacja
czerwiec okolice Bozego Ciala - tydzien np. na Wegry
lipiec - tydzien - tam gdzie cieplo, przewaznie tez Wegry
sierpien - 2 tygodnie - róznie Czarnogora/Bulgaria/Hiszpania
reszte urlopu wybieramy w listopadzie tradycyjny wypad w Karkonosze
bo jak kiedys z zona stwierdzilismy - bedziemy przez tydzien jesc żurek z
ziemniakami - lecz na wyjazdy starczyc musi
dziwne to troche - lecz nam odpowiada



tosinek - 10-04-2007 21:03

jak widac ile ludzi, tyle postaw zyciowych
przez dotychczasowe 7 lat mojego małżeństwa wyjazdy wakacyjne (i nie tylko) stanowiły "sól" życia
budowa domu (na razie jej poczatki) w tym temacie niewiele zmiania
na poczatku zrezygnowalismy z telewizji cyfrowej
potem z telefonu stacjonarnego
komorki - stare 5 letnie Siemensy doładowane kartami zdrapkami
potem zmienienilismy internet na najtanszy ( 25 zl/miesiac)
zastapilismy piwo/wino dobrą herbata z cytryna
kino? - ostatni raz przed slubem
obiad na miesiece? - 1,5 roku temu
fim z wypozyczalni? - nigdy
ubrania? - chodzimy w nich tak dlugo dopoki są estetyczne w wyglądzie
elektronika? - telewizor - 8 letni, audio - 10 letnie, aparat foto - 4 letni, komputer - poskladny z uzytwanych czesci kupionych na allegro
meble? - od slubu zadnych zakupow
gazety? - ja żadne a żona pożyczone
kosmetyki? - z biedronki
sylwesterowa zabawa? - nigdy
nałogi (papierosy itp.), hobby czy inne pozeracze pieniedzy - brak
i jeszcze dlugo by wymieniac - czasami dzienna stawka zywieniowa to 10 zl
na całą rodzine 2+1
lecz oprocz budowy domu, drugą zyciowa przyjemnosci są wyjazdy
majowka - tydzien - wypad w gory Slowacja
czerwiec okolice Bozego Ciala - tydzien np. na Wegry
lipiec - tydzien - tam gdzie cieplo, przewaznie tez Wegry
sierpien - 2 tygodnie - róznie Czarnogora/Bulgaria/Hiszpania
reszte urlopu wybieramy w listopadzie tradycyjny wypad w Karkonosze
bo jak kiedys z zona stwierdzilismy - bedziemy przez tydzien jesc żurek z
ziemniakami - lecz na wyjazdy starczyc musi
dziwne to troche - lecz nam odpowiada
Już was lubię, zakupy betonowo- cementowe poczekać mogą a już niedługo jedziemy w Bieszczady, a co?


Strona 1 z 2 • Zostało znalezionych 236 wypowiedzi • 1, 2

Sitedesign by AltusUmbrae.