Siderek12 Tom I Część III Rozdział 16


Rozdział 16
PRZED WYPRAW
1
Usiadł na łóżku i zastanowił się nad tym, czego przed kilkoma minutami doświadczył.
Jednak nie było mu to dane...  Marek nie idz do lasu - usłyszał czyiś głos - Proszę cię nie
idz tam. Nie postępuj bezmyślnie. Znasz prawdę  nie musisz iść do lasu. To może mieć dla
ciebie katastrofalne skutki .
Chłopak był niezaprzeczalnie pewien, że głos należał do dziewczynki. Nie wiedział, czy
była to Wiktoria, czy nie.
Głos ten próbował go ostrzec. Czyżby coś okrutnego mogło go spotkać w tym lesie?
Bardzo prawdopodobne  Marek czuł to wyraznie. Z jednej strony starał się nie zaprzątać
sobie tym głowy, ale gdzieś w głębi serca czuł, że za wszelką cenę nie chce tam iść.
Pozostał tylko jeden problem.
Jakaś nieznana siła pchała go do lasu. Zmuszała, żeby jednak do niego poszedł.
2
W tej chwili nie wiedział co zrobić. Miał dylemat: iść, czy nie iść.
Po dogłębnej analizie podjął decyzję i według niego była to pierwsza męska decyzja.
Postanowił wyruszyć do lasu, bez względu na to, czy przeżyje tą wyprawę, czy nie. Nie
zostawi tego w taki sposób. Dokończy to, co zaczął, choć miałby narobić w tym lesie w
gacie.
3
Po chwili znowu odezwał się ten sam głos i wypowiedział te same słowa, którymi
próbował Marka odciągnąć od wyprawy do lasu. Usilnie chcąc zmienić jego zdanie.
Niestety.
Bezskutecznie.
4
Oprócz tego chłopak poczuł jeszcze coś. Było to tak wyrazne, że aż zjeżyły mu się
włoski na karku. Przeczuwał wcześniej coś złego i niestety się to wypełniło.
- Oni nie żyją - powiedział myśląc o przyjaciołach. - Dlaczego akurat oni?
Po chwili zaniósł się płaczem. Uczucie było tak intensywne, ze po prostu nie dało się go
powstrzymać.
Wstał z łóżka i bez celu z oczami mokrymi od łez kręcił się po pokoju.
5
Połaził tak z godzinę. Stracił kompletnie poczucie czasu, ale trochę się uspokoił...
Widocznie pogodził się ze śmiercią przyjaciół.
6
Usiadł na łóżku. Wyrzucił wszystkie myśli i przypomniał sobie wcześniejsze wydarzenia.
Poczynając od poszukiwań w bibliotece.
Natychmiast zdał sobie sprawę z tego, że postać dziedzica wydaje się teraz dla niego
bardzo odległa. Również historia Czarnoboru, pamiętnik przyjaciółki Andrusa. To wszystko
zostało zepchnięte na drugi plan.
Zamiast tego pojawiły się myśli związane z wyprawą do lasu. Marek postanowił to
jeszcze raz porządnie przeanalizować, żeby sprawdzić czy aby na pewno chce tam iść.
Nie zdawał sobie sprawy z tego, co tam jest, czego doświadczy i kogo lub co spotka.
- Najważniejsza jest teraz klątwa - rzekł do siebie. - I jakim sposobem mógłbym ją zdjąć.
Odezwał się kolejny głos, który dodał swoje trzy grosze. Jednak teraz był ochrypły i
należał do mężczyzny. "Nie idz tam Marek" - powtarzał je jak mantrę.
Marek nie wziął sobie do serca jego słów. Powiedział:
- Czy pójdę, czy nie, to no i tak muszę ją jakoś zdjąć. Nie lubię niedokończonych spraw.
Wiedział, że dalsze zastanawianie nie ma już najmniejszego sensu. Po co się tym tak
przejmuje?
Podjął decyzję i tyle.
Cokolwiek mogłoby go spotkać w lesie, będzie oddziaływać na jego psychikę w ogromną
siłą. Mógł sobie wyobrazić jak dużą, ale wolał pozostać przy myśli związanej z wyprawą.
Wstał z łóżka i dopiero teraz uświadomił sobie swoje przedsięwzięcie. Ogarnął go lekki
niepokój. Praktycznie nieodczuwalny, ale jednak był. Postanowił uwolnić się od tego
uczucia i zszedł do kuchni na śniadanie.
Głęboko westchnął schodząc po schodach. Wszedł do kuchni, lecz mamy w niej nie było.
Lekko go to zaskoczyło. Na pewno poszła do sąsiadki coś pożyczyć.
Albo położyła się na ziemi i udaje zdechł pies, zażartował czyjś głos w jego głowie...
Usiadł na taborecie, położył ręce na stole i pogrążył się w swoich myślach. Wiedział, że
dzisiaj słyszy głosy, ale nie wiedział dlaczego... Niby przekazują mu informacje typu, żeby
nie szedł do lasu, żeby już o tym nie myślał, bo może mieć przez to katastrofalne skutki. O
nie, pomyślał, co to, to nie. Do żadnych z tych głupich rad nie będę się stosował. Ni stąd, ni
zowąd usłyszał kolejny, który powiedział, żeby nie szedł. Znowu to samo, zastanowił się.
Głos rozbrzmiewał w jego głowie niczym echo.
- O co do cholery chodzi?  rzucił.
Z czeluści jego głowy wydostał znajomy głos, który powiedział: "O klątwę, Marku" i
nagle umilkł tak samo szybko jak się pojawił. Należał do świętej pamięci pana Wiktora,
który kilka dni temu opuścił świat żywych.
Chłopak na jego brzmienie się wzdrygnął.
O klątwę Marku, o klątwę Marku...
Rozbrzmiewały w jego głowie tworząc przerażające echo.
Szczerze mówiąc nie wiedział co zrobić w tej chwili.
O klątwę Marku...
Czuł się dziwnie, głowa mu pulsowała.
O klątwę Marku...
Głos nie chciał zniknąć, brzmiąc wciąż i odbijając się w jego uszach.
O klątwę Mar...
DOŚĆ!, wykrzyknął myślami. Daj mi spokój Kimkolwiek jesteś.
- Jak się czujesz? - usłyszał głos matki, która pojawiła się w kuchni. Wyrwała go z jego
zamyśleń i dobrze. W ręce trzymała siatkę z zakupami. Spojrzał na nią.
- Dobrze  rzekł. - O wiele lepiej niż wczoraj.
Matka uśmiechnęła się , podeszła do stołu i zaczęła wykładać zakupy.
- Długo spałeś  odparła. - Nie chciałam cię budzić.
Chłopak posłał jej szeroki uśmiech.
- Miałem miły sen - zauważył rozsądnie.- I dobrze mi się spało.
Jednak w rzeczywistości tak nie było. Cały czas majaczyły mu w głowie obrazy ze snu.
Maszkary, komnata króla, osady, walka, śmierć Kasantii, szaman i klątwa. No i jeszcze była
kwestia przyjaciół. Nie chciał mówić matce, że nie żyją. Dowie się w swoim czasie.
- Jakaś mgła zrobiła się na zewnątrz - powiedziała mama i ugryzła kawałek jabłka. - Ledwo
trafiłam do domu.
Marek się zaśmiał, ale natychmiast spoważniał.
- Mgła, powiadasz? - zapytał półgłosem.
- Tak, ale już się zdążyła trochę przerzedzić, przypomina mleko - odparła żałując, że nie
udało jej się znalezć innego porównania.
- Zazwyczaj mgła jest podobna do mleka - zauważył Marek. - Ale nie zawsze.
W kuchni zaległa cisza i tym razem już nikt się nie odezwał. Mama robiła coś na obiad,
jednocześnie przygotowując mu śniadanie...
Marek poszedł do pokoju obrzucić go spojrzeniem, bo sam nie wiedział, czy wróci z lasu
czy nie. Westchnął.
Po kilku minutach mama zawołała go na śniadanie. Niechętnie zszedł, ponieważ miał złe
przeczucia odnośnie tej wyprawy.
Zjadł śniadanie i ze smutkiem spojrzał na matkę, która krzątała się po kuchni
przygotowując obiad. Milczał z dłońmi założonymi na stole. Po kolejnych kilku minutach
mama obwieściła mu, że idzie do łazienki i poprosiła, żeby przypilnował chwilę obiadu.
Potem zniknęła w łazience.
Marek nie przypilnował obiadu. Powolnym ruchem wstał i udał się do drzwi
wyjściowych. Założył buty i z opuszczoną głową wyszedł z domu. Majestatycznym
krokiem, wolny od myśli ruszył przed siebie, znikając po chwili we mgle...


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Siderek12 Tom I Część III Rozdział 14
Siderek12 Tom I Część III Rozdział 13
Siderek12 Tom I Część III Rozdział 17
Siderek12 Tom I Część III Rozdział 15
Siderek12 Tom I Część II Rozdział 11
Siderek12 Tom I Część II Rozdział 10
Siderek12 Tom I Część II Rozdział 12
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 3
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 5
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 4
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 8
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 7
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 6
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 1
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 2
Siderek12 Tom I Część I Rozdział 9
Tom 2 Dom we mgle CZĘŚĆ II Rozdział 20
Tom 2 Dom we mgle CZĘŚĆ II Rozdział 21

więcej podobnych podstron