Jim Morrison utwory wybrane [PL]


JIM MORRISON
FAR ARDEN
Tłumaczenie Artur Brodowicz
Odległe Arden
Owego roku
odczuliśmy gwałtowny przypływ
energii
Sygnały
Kiedy radiowa ciemna noc istniała
i sprawowała kontrolę, i kołysaliśmy się w jej sieci
trawieni przez unieruchomienie i głaskani strachem
Długo byliśmy wyciągani z
głębokiego snu, budzeni
o świcie przez zaniepokojonych stra\ników
prowadzeni przez mokrą rosę
d\ungli do nagłego wierzchołka, spoglądając na
morze...
Rozległa promienna pla\a i chłodny
księ\yc niczym klejnot. Nagie pary
ścigają się u jego cichego boku i
śmiejemy się niczym głupiutkie dzieci
zadowoleni
we włochatych bawełnianych mózgach
niemowlęctwa
Muzyka i głosy otaczają nas
Wybierz, zawodzą
pradawni
Czas znów ustąpił
Wybierz teraz, zawodzą
Pod księ\ycem
Przy starodawnym jeziorze
Wejdz ponownie do słodkiego lasu
Wejdz do gorącego snu, chodz z nami
Wszystko rozpadło się
i tańce
(Muzyka gór
skrzypce)
Noc rozjaśniona światłem księ\yca
Górska wioska
Szaleniec w lesie
w gęstwinie drzew
Pod księ\ycem
Pod gwiazdami
Wirują i tańczą
Młodzi ludzie
Prowadzeni do jeziora
przez Króla i Królową
O, chcę być tam
Chcę byśmy byli tam
przy jeziorze
pod księ\ycem
wspaniali i niezwykli
sączyli jego gorący
likier
SSSSSSSSSSSSSSSSSSS
Mrozna chwila nad jeziorem
Skradziono nó\
śmierć wę\a
Znam niemo\liwe morze
kiedy szczekają psy
Jestem ptakiem śmierci
Złośliwym nocnym ptakiem
Ptaki drapie\ne, ptaki drapie\ne
latają wysoko, latają wysoko
na letnim niebie
Ptaki drapie\ne, ptaki drapie\ne
latają wysoko, latają wysoko
łagodnie szybują
Ptaki drapie\ne, ptaki drapie\ne
latają wysoko, latają wysoko
Czy przyjdzie mi umrzeć?
Ptaki drapie\ne, ptaki drapie\ne
latają wysoko, latają wysoko
Zabierzcie mnie ze sobą
Indianie krwawią rozrzuceni na
autostradzie świtu.
Duchy zapełniają
kruchą skorupę umysłu małego dziecka
Podwodospad, podwodospad
Dziewczyny wracają z letnich zabaw
skradnijmy oko które wszystkich nas widzi
Taśmowe południe
Powiedz im, \e przyjechałeś i widziałeś i spojrzałeś
w me oczy, i widziałeś cień
wycofującej się stra\y
Myśli na czasie i poza sezonem
Autostopowicz stał przy drodze
i podniósł kciuk w
spokojnej kalkulacji umysłu
(samochód przeje\d\a)
Dlaczego mój umysł wcią\ krą\y wokół ciebie
Dlaczego planety myślą jak to
byłoby być tobą
Wszystkie twoje słodkie dzikie obietnice były słowami
ptakami w bezustannym locie
Twój pies wcią\ błądzi w mroznych lasach
A przybiegłby do ciebie
Jak mo\e biec do ciebie
rwąc naprzód z krwawymi ranami po śniegu
Wcią\ obwąchuje bramy i bada
obcych szukając twego zapachu
który bardzo dobrze pamięta
Czy jest księ\yc w twym oknie
Czy szaleństwo się śmieje
Czy wcią\ mo\esz biec po pla\y
pod skałami bez niego?
Zimowa fotografia
nasza miłość jest w niebezpieczeństwie
Zimowa fotografia
nasza miłość jest w niebezpieczeństwie
Czuwamy całą noc, rozmawiając paląc
Liczymy zmarłych i czekamy na poranek
(Czy ciepłe imiona i twarze nadejdą znów
Czy srebrny las ma swój kres?)
Suita Orange County
Có\ znałem kogoś pięknego
We włosach miała pomarańczowe wstą\ki
ciągłe odloty
nie mogłem do niej dotrzeć
Tak czy inaczej
Kochałem ją.
Deszcz uderzał w nasze okno
radio trzeszczało
Ale ona mogła mówić, tak
nauczyliśmy się mowy
I minął
jeden rok
Tak długa długa droga za nami
myśmy to zniszczyli i rozkaprysili
mieliśmy wszystko
co kochankowie kiedykolwiek mieli
spaliliśmy to
i nie jestem smutny
Po prostu jestem wściekły
I jestem zły
I minęły dwa lata
Teraz jej świat był jasno-pomarańczowy
a ogień buzował
Jej przyjaciółka miała dziecko
i mieszkała z nami
Tak, wydostaliśmy się przez okno
tak, zapukaliśmy do drzwi
Jej telefon nie odpowiadał
tak, ale ona wcią\ jest w domu
Ojciec nie zauwa\ył jej
jej siostra jest gwiazdą
matka pali diamenty
a ona sypia w samochodzie
Tak, ale pamięta Chicago
muzyków i gitary
i trawę przy jeziorze
i ludzi, którzy śmieli się
i ból sprawili jej biednemu sercu
Teraz mieszkamy w dolinie
pracujemy na farmie
wspinamy się w góry
i wszystko jest w porządku
I wcią\ tu jestem
I wcią\ tu jesteś
I wcią\ tu jesteśmy
Opowiem ci historię o whisky
i mistykach i mę\czyznach
i o wyznawcach i o tym jak
cała rzecz się zaczęła
Najpierw były kobiety i dzieci posłuszne
księ\ycowi
Potem światło dnia przyniosło zbyt wcześnie mądrość
i gorączkę, i chorobę
Mo\esz spróbować przypomnieć mi
nie ktoś inny
ty mo\esz
Mo\esz wraz z nami
wprawiać w zakłopotanie nasze dowództwo
Jeśli nie posłuchasz
nie powiem ci
jak dalej pomagać
Tak to jest czy nie widzisz
wszyscy kończymy w
jednej bandzie
A gdyby wszyscy nauczyciele i kaznodzieje
bogactwa zostali
oskar\eni
Moglibyśmy zobaczyć niezłą przyszłość
dla mnie w piaskach słów
A gdyby wszyscy ludzie
mogli \ądać kontroli nad
takim \alem
Nie znalibyśmy wybaczenia
zapomnienia pełnych wiary
wyrzutów sumienia
Więc mówię ci
mówię ci
mówię ci
musimy wypędzić
Musimy znalezć nową
odpowiedz zamiast nowego
sposobu
Wszyscy fetują Amerykańską Noc
Tak więc mówię wam
Jedwabna chusteczka
zotała wyhaftowana w Chinach lub Japonii
za stalową kurtyną a,
nikt nie mo\e przekroczyć linii granicznej
bez porządnych listów uwierzytelniających.
To znaczy, \e w nas wszystkich drzemią
zmysły i czasami smutek
i jeśli ka\dy wspólnik zbrodni
miałby załączyć obietnice
do swego programu taniec
mógłby się skończyć i wszyscy nasi przyjaciele
poszliby za tym.
Kim są nasi przyjaciele?
Czy są wspaniali i powolni? Czy
ogarnięci są wielką \ądzą? Czy te\
są jednymi z wielu, którzy
chodzą wątpiąc w swą niemo\liwą
skruchę. Z pewnością rzeczy zdarzają się
i powtarzają w nieprzerwanej obietnicy;
wszyscy znalezliśmy sobie bezpieczny
kącik gdzie mo\emy gromadzić
bogactwa i rozmawiać z naszymi towarzyszami
w nieszczęściu.
Ale to nie wystarczy. Nie, to
nigdy nie wystarczy. Istnieją
kontynenty i wybrze\a które
błagają o nasze zrozumienie.
Rzadko byliśmy tak powolni.
Rzadko byliśmy tak daleko.
Moim jedynym \yczeniem jest znów
zobaczyć Odległe Arden.
Prawda jest na jego piersi
Podnieta komórek
całkowicie zainspirowała naszego magicznego
weterana. A teraz
dawna podró\. Jestem zmęczony myśleniem.
Chcę, by stare formy
potwierdziły oziębłość swych zmysłów.
Mój umysł jest - wiecie
A tego poranka zanim wypiszę
się chciałbym opowiedzieć wam
o Texas Radio i The Big Beat.
Wkracza w obwód waszego świętego
szczerego i pełnego poświęcenia
uśmiechu niczym ten, który niewzruszony
przetrwał psychiczną wojnę. Nie był
generałem bo nie był stary.
Nie był szeregowym bo
nie był na sprzeda\.
Był tylko człowiekiem i jego
poświęcenie było najwy\szego
stopnia. Biedny pretensjonalny \ołnierzu,
wróć do domu. Ciemny wieczór w
Los Angeles spowija kościół
do którego chodziliśmy i za którym tęsknię
mój chłopcze. Kretyn w zieleni -
Co za zielony kolor? Kiedy
oglądam telewizję i widzę
zawirowane brutalne i ogromne
przera\enie jakie helikoptery wzbijają
nad polami i komicznymi ścianami
mogę tylko uśmiechnąć się i przygotować posiłek
i pomyśleć o dziecku, które
pewnego dnia wejdzie w wasze posiadanie.
Na zakończenie, kochanie, pozwól
mi powtórzyć: twój dom wcią\ tu
jest, nietknięty i niezawodny
a ja szeroko uśmiecham się
moim wspomnieniem. To dla ciebie
na rocznicę naszej pierwszej
nocy. Wiem, \e kochasz gdy
tak mówię. Mam nadzieję,
\e nikt nie przeczyta tych wiadomości
spisanych w spokojne samotne
nadzwyczaj ospałe letnie popołudnie
z bezgraniczną miłością
JIM MORRISON
ODE TO L.A.
Tłumaczenie Artur Brodowicz
Oda do Los Angeles
Jestem mieszkańcem miasta
Właśnie wybrano mnie do roli
Księcia Danii
Biedna Ofelia
Wszystkie te duchy, których nigdy nie widział
Szybując ku zagładzie
za \elaznej świecy
Wracaj, dzielny wojowniku
zanurkuj
w innym kanale
Gorący uwodzicielski basen
Gdzie jest Marakesz
Pod wodospadami
rozszalała burza
gdzie dzicy sprzeczają się
póznym popołudniem
potwory rytmu
Pozostawiłeś twe
nic
w zawodach z
ciszą
Mam nadzieję, \e wyszedłeś
uśmiechnięty
niczym dziecko
w chłodną pozostałość
snu
Człowiek anioł
z wę\ami walczącymi
o jego dłonie
i palce
W końcu wezwał
tę \yczliwą
duszę
Ofelia
Odchodzi, tonąca
w jedwabiu
Chlor
marzenie
szalony zgnębiony
świadek
Trampolina, skok
Basen
Byłeś wojownikiem
adamaszkową pi\mową muzą
Byłeś zbielałym
słońcem
dla telewizyjnego popołudnia
Rogate ropuchy
odmieniec \ółtego znamienia
Spójrz teraz, do czego doszło
Ty
w cielesnym raju
z kanibalami
i śydami
Ogrodnik
znalazł
Ciało, bujne, pływające
Szczęśliwy trup
Có\ to za blado-zielona rzecz
Jesteś stworzony z
Dziur do poszturchiwania
w skórze bogini
Czy będzie śmierdział
niesiony do nieba
poprzez komnaty
muzyki
Nie ma szans
Requiem dla cię\aru ciał
ten uśmiech
to tłuste spojrzenie
satyra
przeskoczyło w górę
w glinę
JIM MORRISON
JAMAICA
Tłumaczenie Artur Brodowicz
Jamajka
Godzina wilka
właśnie się skończyła. Koguty
pieją. Świat powstaje
znów, walcząc w
ciemności.
Dziecko poddaje się nocnemu
koszmarowi, a dorosły
mę\czyzna boi się swego strachu.
Muszę opuścić tę wyspę,
walcząc o odrodzenie
z czerni.
Strach przed dobrą głęboką ciemną
Amerykańską Nocą.
Błogosławiona jest Noc.
Wody powodzi opadły
Panika w kinie
jazda z szoferem
przez przedmieścia
Dzicy ludzie w dziwacznych strojach
przy autostradzie
Niektórzy mę\czyzni zało\yli
bluzki czy krótkie spódniczki.
Kobiety ustawiają się na
swych werandach w kpiącej
klasycznej pozie.
Kierowca ustawia kierownicę
i samochód prowadzi się sam. Tunele
świszczą nad głową
Pokochaj głęboki zielony mrok
Amerykańskiej Nocy.
Pokochaj wystraszone zaułki
Poczuj dreszcz na widok drewnianej winorośli
Tak wiele jej jest dobre
i w tak wielkiej jest ilości
Buty majora są tam gdzie
je zostawił.
Pseudo-plantacja.
Stare zdjęcia biało -
- czarne mecz bokserski.
Murzyński taniec
Dyrektor szkoły zadziera nos
>> Tam wewnątrz jest martwa krowa
Ciekaw jestem dlaczego nie posłali kogoś by ją zabrał? <<
Sęp unosi się w górę
i jeszcze jeden. Biała końcówka
jego szpona niczym czerwony dziób
wygląda na białą, niczym mięso.
Szybkie smutne tęskne
cienie.
Kot chłepcze małe kocie
łyki z chorego
turkusowego basenu
(szalone kojarzenie w nocy)
Ameryko, jestem więzniem
zimnego neonowego łona i ssam
podobny do wę\a o świcie
wycofuję się do domu
twój syn na wygnaniu
w kraju czuwania
Jakie marzenia zawładnęły tobą?
Złączyć się rano?
>> Byłem oszołomiony <<
Punkt, rafa, za
drzwiami pokoju dziecinnego, przy
du\ej sypialni
>> Te nale\ą do majora <<
Aó\ko wyłania się niczym biała
pogrzebowa łódka motyla
w głębi pokoju
obwieszona sieciami i \aglami
>> Jesteśmy banitami <<
>> Co to za kościół? <<
>> Kościół Boga <<
Biała chusta, biały tamburyn
- Chodząc po wodzie -
>> Jak zwykle, damy
im mocne polityczne poparcie << (śmiech)
>> Szukanie ofiar <<
śaba na drodze
dzieci w kościele
bębny
Słońce słońce
le\y niczym śmierć
na tylnym siedzeniu
Powrót do \ycia
Burdel.
Lord John i Lady Anne.
Czerwona krew błękitna krew.
Aono królowej.
Czy to jest księ\niczka?
Złota krew, jak ja, powiedział
na powrót składając porządnie banknot,
Ucho królowej - nagi
kutas tkwi w jej tyłku.
Cha cha cha cha
Nie jesteś ju\ bardziej niewinna
ni\ zwykły sęp
Armata.
Murzyńscy niewolnicy i Anglicy
zabili Indian i zmieszali się
z Hiszpanami, których wkrótce
wygnali.
Tak, wielkie bitwy
Bum Bum.
JIM MORRISON
DRY WATER
Tłumaczenie Artur Brodowicz
Sucha woda
Aksamitne futro religii
Połysk rękojeści no\a i monety
świat organicznych mechanizmów
czy mikroskopijnej mechanicznej
metalowej lalki - embriona
Noc jest maszyną ze stali
mia\d\ącą swe powolne zabrudzone koła
Mózg wypełniony jest zegarami i świdrami
i wodnymi ściekami
Rękojeść no\a, mętna krew
jak moneta i sukno
które pocierają i skóra którą kochają
dotykać
cmentarz, kamień nagrobny,
mroczny kamień i kamień runiczny
Piasek i księ\yc łączą się
w głębi zachodniej nocy
czekając na ucieczkę
kogoś z naszego gangu
Stryczek wisielca jest
srebrną przynętą w śluzie
chodz
twe ciało wisi
na kruczym skrzydle
ptak człowieka, dusza poety
Szzzzzzzzzzzz
cichy szmer chwastów
głos dochodzi z odległego
wnętrza, wyczekuje swych narodzin
w chłodnym pokoju, na wijącej się kości
Szalona swobodna przyjacielska paplanina
dzieci w sali balowej
rodziny przyjaciół wokół stołu,
uginającego się pod świątecznym jedzeniem
Aagodny pełen winy kobiecy śmiech
bar, męska toaleta
Ludzie gromadzą się by ustalić
rodzaj broni i znalezć swego wroga
i walczyć
W czujnym strachu zbici w grona
przez pnącą się winorośl, jałowy gąszcz
suche woskowe studnie
Obudziliśmy się przed świtem
zeszliśmy do kanionu
W południe podwórko szkolne rozbrzmiało
zabawą, godzina lunchu kończyła się
skakanki i piłki mocno plasnęły
o cementowy piasek, kobieca kraina
była jasna, wszystko nadymało się do najwy\szego
stopnia niewygody i czujności
Niezwykły hałas zabrzmiał i
oszołomił ziemię. Muzyka
została wzmocniona nowym brzmieniem.
Biegnij biegnij do końca przerwy
hymn zawirował
zli chłopcy wygrywają.
Srebro wstrząśnięte w mroku
Porzuciłem ją
Resztki drzew i władzę na zawsze
Marmurowy portal i drewniany fryz
Na kolanach
Błaga króla pająków, by ją poślubił
Trafia do łó\ka
On ją odwraca
Jest tam skórzana torba
wypełniona srebrem
Rozlewa się niczym woda
Odeszła
i zabrała monety, które jej dałem
Gdy do tonącego mę\czyzny
chrapliwy szept
przyzywa, na krawędzi,
strumień
Sangre de Christo
Przemoc w czasach dostatku
Na brzegu, wybrze\u
jest głuchy świadek
wystrojony, opiera się
o zniszczoną ścianę
jak niegdyś Jezus. Czerwone sine usta,
blade ciało wystaje spod
obdartego ubrania, jama przeszłości
i tajemnice wyjawione na
pełnej blizn kredowej ścianie
Gdy, jak często bywa, nie zaleje cię
deszcz, 3 krople wystarczą
Wojna skończyła się (jest) tam
Nie jestem lekarzem ani świętym
Chrystusem ni \ołnierzem
Teraz, przyjaciele, nie patrzcie na mnie
deklamującego ze smutkiem niczym jakieś
niezrozumiałe dziecko
Poznaję po mym oddechu o czym
mówię i to, co widziałem
musi być opowiedziane.
Proszę, nie ruszajcie się!
Niebezpieczeństwo w pobli\u
Wiadomość jest na ście\ce
do głębin umysłu
Słaby sygnał jest w drodze
Strzała nadziei, przepowiadająca deszcz
Bicz śmierci niosący ból
I
Nie wejdę znów
nie wejdę znów
do wiru
Gorzki przesiąknięty winem
ogier zjada ziarno,
ka\da praca jest kłamstwem;
\aden występek nie rozpala się w
tych lędzwiach do stopienia
lub rywalizacji z jakimkolwiek
silnie rozdzierającym uśmiechem.
śywym opuścić ró\norodne kamienie.
II
Teraz gdy odeszłaś
całkiem sama
na wycieczkę po pustyni
i zostawiłaś mnie tutaj samego
spokój miasteczka
gdzie dziewczyna w czerni
wsiada do samochodu
i niedbale szuka
swych kluczyków
Teraz gdy odeszłaś
czy zbłądziłaś -
siedzę i słucham szumu
ulicznego ruchu i przyzywam
do tego wypalonego i zniszczonego
pokoju jakiegoś ducha, jakieś
marne podobieństwo czasu
Nie ma jest, jest i nie ma
niczym jeden długi chory
elektryczny sen
Ten stan jest stanem
pomieszania. Tam ka\dy
\ądny jest jej miłości.
Wyssają z niej \ycie
niczym ciepłe ogniwa
podłączone do jej duszy
z ka\dej strony i stopią
jej kształt dla mnie.
Ale ja zasługuję na to,
największy ze wszystkich ludo\erca.
Jakaś zmęczona przyszłość.
Pozwólcie mi spać
Zgłębiajcie chorobę.
JIM MORRISON
AS I LOOK BACK
Tłumaczenie Artur Brodowicz
Gdy patrzę za siebie
Gdy patrzę za siebie
na moje \ycie
uderza mnie widok pocztowych
kartek
zniszczonych zdjęć
wyblakłych plakatów
z czasów, których nie pamiętam
Jestem Szkotem, przynajmniej tak
mi powiedziano. Naprawdę
spadkobiercą tajemnicy
Chrześcijan
Wą\ w dolinie
Dziecko
wojskowej rodziny...
Buntowałem się przeciwko kościołowi
po okresach
\arliwości
Nadskakiwałem w szkole i
atakowałem nauczycieli
Posadzono mnie
w ławce w rogu
Byłem błaznem
i
najmądrzejszym dzieckiem
w klasie
Spacery w D.C. po
murzyńskich ulicach. Biblioteka
i księgarnie. Pomarańczowa
cegła w ciepłym słońcu.
Magia ksią\ek i poetów
A pózniej seks dostarcza większych bodzców
ni\ mogłoby ci się wydawać i
cały spokój i ksią\ki tracą swój
powab i znów jesteś
rzucony na oko wizji
Historia rocka
zbiegła się z moją
młodością
Przyjechałem do Los Angeles do
Szkoły Filmowej
Lato w Venice
Narkotyczne wizje
Piosenki na dachu
wczesne starcia i
poni\enia
Dziękuję dziewczynom
które dawały mi jeść.
Nagrywanie płyt
Elvis miał męski
dojrzały głos w wieku 19 lat.
Mój wcią\ zachował
nosowy skowyt
stłumionego nastolatka
drobne piski i pasje
Interesujący śpiewak
w najlepszym przypadku - krzyk
lub chore zawodzenie. Nic
pomiędzy.
Dni na drodze
strach przed śmiercią w samolocie
A noc była tym czym noc
powinna być
Dziewczyna, butelka i błogosławiony sen
Zaorałem
me ziarno przez serce
narodu.
Wstrzyknąłem zarodek do psychicznych \ył.
Teraz wchodzę do poezji
biznesu i staję się
na chwilę "Księciem Przemysłu"
Naturalnym liderem, poetą,
szamanem z
duszą klowna.
Co robię
na tej arenie
gdzie walczą byki
Ka\da znana postać
stara się być przywódcą
Widzowie w grobie
oglądający bunt
Strach przed oczyma
Morderstwo
Picie to dobre przebranie.
Piję aby móc rozmawiać
z dupkami
nie wyłączając mnie samego.
Zgroza interesów
Problem pieniędzy
winy
Czy zasługuję na to?
Spotkanie
pozbyć się mened\erów i agentów
Po 4 latach pozostał mi
umysł jak miękki młot
śal straconych nocy
i straconych lat
wszystko zmarnowałem
amerykańska muzyka
Koniec, czułe po\egnanie
i plany na przyszłość
- Nie aktor
Pisarz - twórca filmów
Które z moich ja
będzie zapamiętane
śegnaj Ameryko
Kochałem cię
Pieniądze z domu
powodzenia
Nie pakuj się w kłopoty
JIM MORRISON
THE VILLAGE TAPES
Tłumaczenie Artur Brodowicz
Taśmy z Village
Przyjdz
po wszystkie kłamstwa świata przemilczane i upadłe
zielone statki zwisają
na powierzchni
oceanu a podniebne ptaki
szybują zadowolone między
samolotami.
Posępne kalekie domy
obwieszają urwisko
Na Wschodzie, w miastach
wzmaga się
pomruk \ycia, przyjdz teraz
O wielkiej szalonej
Amerykańskiej Nocy
śpiewamy
wysyłając nasz podarunek
jej wielkiej obietnicy
Piloci są problemem
Deszcz i głodne morze
\ądne stali
Wypowiedz łagodną
Amerykańską Modlitwę
Westchnienie cichego zwierzęcia
za lądowaniem
pełnego mocy samolotu
Jechaliśmy na oponach z opium
z ogromnych
szachów lotniska
o świcie, odświe\eni szkłem
w rozbitej nocy
wylądowaliśmy wtedy w cichej
mgle, obok czasu
poza tą dziwną rzeką
Potem radośnie przez
wyludniony ranek
szczęśliwi, \e zauwa\amy
oznaki \ycia
psa,
uczennicę
czy jesteśmy w Harlemie?
Błogosławieństwa
przyjmij tę starodawną
mądrość
która przybywa z
daleka by powitać nas
Ze Wschodu
ze słońcem
Zawołaj go
ze szczytu
góry, z wysokich
wie\
gdy umysł
buntuje się
i kieruje
ku wolności
przyznaj nam jeszcze jeden dzień
i godzinę
bohaterze tego snu
który leczy i prowadzi nas
Wybaczcie mi, Czarni
wy którzy łączycie się
gdy ja boję się i łagodnie
zapadam się w ciemność
Nauka nocy
Ziemia powietrze ogień woda
Matka ojciec synowie i córki
Samolot w rozgwie\d\onej nocy
Pierwszy strach
Las idz za nim wolna
Kocham cię
Spójrz jak cię kocham
Polityka ekstazy jest rzeczywista
Czy nie czujesz jak cię opanowuje
do głębi
zmieniając noc w dzień
mieszając słońce z morzem
Kuglarstwo
Ból na pustkowiu
Okrutna pływająca atmosfera
Słodka pływająca ryba haczyk uśmiech
Kocham cię przez cały czas
nawet z małym dzieckiem
za rekę
i ściśnij
Szybko się
uczysz
Nie spaceruj
Słuchaj dziecięcej mowy
Słońce kobra/ uśmiech gorączki
- Nikt mnie nie zabije
"Kim jest ten szalony posłaniec?"
W czasach jak te potrzebujemy
mę\czyzn wokół nas którzy potrafią
widzieć trzezwo i mówić prawdę.
Brak tchu
Bredzący świadek
-Kto nadchodzi?
-Azja.
Kasandra przy studni
Pomocy! Pomocy! Ratuj nas!
Ratuj nas!
Umieramy kolego, zrób coś
wydobądz nas stąd!
Ratuj nas!
Umieram.
Co te\ zrobiliśmy!
Zrobiliśmy to, kolego, popełniliśmy tę
Pomocy!
To jest nasz koniec, kolego.
Kocham cię, kolego.
Kocham cię, kolego.
Kocham cię bo ty to ty.
Ale musisz nam pomóc.
Co zrobiliśmy, kolego,
co te\ zrobiliśmy?
Gdzie są moje marzycielki
Dziś i dziś wieczorem.
Gdzie są moje tancerki
podskakujące szaleńczo
wirujące i krzyczące
Gdzie są moje kobiety
marzące po cichu
schwytane niczym anioły
na ciemnej werandzie aksamitnego rancza
tańczcie tańczcie tańczcie tańczcie
tańczcie tańczcie tańczcie
To była najwspanialsza noc mojego \ycia
Choć wcią\ nie znalazłem \ony
przyjaciele byli przy mym boku
Indianie rozrzuceni krwawią na autostradzie świtu
Duchy zapełniają kruchą skorupę umysłu dziecka
Wdarliśmy się na mur
Przeszliśmy przez cmentarz
Starodawne kształty otaczały nas
Nie było muzyki tylko mokra trawa
czułem się świe\o we mgle
Para kochała się w cichym zakątku
ktoś gonił królika w ciemnościach
Dziewczyna upiła się i udawała trupa
A ja wygłaszałem puste kazania mej głowie
Cmentarz chłodny i cichy
Przykro mi opuszczać
twe święte ło\e
boję się mglistego nadejścia dnia
W tym głośnym
krzyku pici
musimy spróbować znów
mówić o nie połączonych
milach snu wokół
nas
mrucząc przez sen
ślepe numery
W wyło\onym płytkami pokoju
siedzimy i rozmyślamy
odmawiamy ruchu
Stra\nicy odmawiają
i na ostatnim miejscu
i w ostatnim słodkim oddechu
i w sinusoidalnym ruchu kraba
i w gwiazdach pełni, gwiazdach \ądzy
w napisanej ksią\ce i majestatach
w wypełnieniu na urwisku
we wnętrzu masła
na gładkich grzbietach i wielbłądach
w otwartym naczyniu
w \yle
w nieopowiedzianych \ywotach
które świadczyły wszystkiemu
Dla tych ludzi, którzy oddali \ycie
dla Nirwany
dla niebiańskiego wyznania
dla ciebie, dla mnie
Te wiersze zostały napisane
aby przekazać wiadomość
by zignorować ostrze\enie
Pohulać idąc w górę do
zwodniczych głosów
By zajrzeć w głębiny mórz
Uwierz
Rzeczy straszniejsze
ni\ wojna
Rzeczy z opowieści
Wielkie bestie
na wymarciu
Wszystkie te straszne
zaniechane słowa upadają
w cholerę
chwiejne ściany, zapomniane
przewracają się w
Noc
Serdeczni przyjaciele
wspólnota jednego prawdziwego krzy\a
ziemscy kochankowie rozbijają się
słodki smutek czerń
na niebezpiecznym poboczu
w dół, w ogień
cisza, płacz
Daj dowód oddechem
miło
gdy krzyczę
Północ!
musi nadejść
jak w śnie
sperma
nie wzywana
ze środka
Ziemia graniczna
gdzie robi się
alkohol
strumień
musi nadejść
nieproszony
niczym świt
cichy popłoch
bez pośpiechu
włosy kręcą się
Telefon
dzwoni
Tworzymy świt
Spadłem na ziemię
i zgwałciłem śnieg
poślubiłem \ycie
i oddychałem szpikiem mych kości
Widziałem młodych tancerzy
Jestem ciałem i potrzebuję pokarmu
Potrzebuję kurewskiego migotania łez
kobiet, w ka\dym wieku
Kanapka śmiechu, pokarm
na obiad cielesnych umysłów
Cholera z tobą, tańcz
tańcz teraz
lub umieraj grzeczna i tłusta na twym
śmierdzącym tyłku, wcią\
zapięta do lotu
Jeśli pisarz mo\e pisać i
farmer mo\e siać
To wszystkie cuda zbiegają się,
pojawiają i zaczynają się zdarzać
Jeśli dzieci jedzą, jeśli czas ich
płaczu był pół -
nocą
Ziemia potrzebuje ich
cichych psów na śniegu
skulonych w wiośnie
gdy słońce tworzy wino
i tańce krwi niebezpieczne
w \yłach czy winorośli
Przyjść jak teraz zastanawiając się
czy świat istnieje naprawdę to
chore widzieć jaki
przybrała kształt. Có\ za pobłąkane
szaleństwo skrycie stworzyliśmy?
Z pewnością nikt tego nie chciał
na pewno ktoś to rozpoczął.
Gdzie on jest?
Gdzie on lub to jest gdy
potrzebujemy jej?
Gdzie jesteś?
W kwiecie?
Narodzić się jak teraz
dla piękna i widzieć smutek
Czym jest ta przelotna choroba?
Rodeo, Rondolay, Rhonda
Czerwony, bogaty rejestr podstęp runy
grabie rumak biegi respekt
jeśli wiesz o co mi chodzi.
To konkretne obrazy Vermont
Usta prowadzą w tę stronę
ja w tamtą
Niedobrze szybciej ręka zbyt wolna
By istnieć w czasie umieramy tworzymy
pryzmaty w pustce
Prawda szybciej te frustracje
porwania zastrzelić republikę
Prezydenckie tęsknoty za
tronem
Cztery dwudziestki szybka gorączka klinika
mądrość syfilis doktor pielęgniarka
Indianie Amerykanie Atlantis
Ocal nas prowadz nas w czasie potrzeby
modlitwa do umysłu komórki ciała
modlitwa do środka człowieka modlitwa
do ostatniego wieczornego szeptu gdy
ręka cicho wsuwa się w spokojne
ciernie kamienie burze
Wyczekuję twego przyjścia
z opieszałością przemów do mnie!
nie zostawiaj mnie tutaj samego tortura
pokój w klinice znam zaaresztowanego
mę\czyznę zu\yte kraty jego matka
kto pomo\e zapałka papieros
Idę. Bo\e? Jak ci na imię?
Musi być sposób na określenie
stop wydarzenie przestrzeń cienie
postawy pozy zdjęcia
Świat poza słowem i całą
ekspresją nie mo\e teraz
przyjść dla nas wkrótce opuścić wszystko
Republika jest wielkim krzy\em na
wielkim krzy\u naród świat w ogniu
Taksówka z Afryki Grand Hotel
Był pijany wielkie przyjęcie
wczoraj wieczorem. Pastwiska
Skunksy wą\ niewidoczne nocne ptaki
Jastrzębie letnie katastrofy
na zewnątrz słuchając ryczenia
lwów na pustych polach
To są zapomniane
ziemie mówię w tajemnicy
o lesie koniec \artują
najpewniej ze mnie
Musi być dzisiaj ktoś kto
wie wiedzą ale nie mogą
ci powiedzieć niczym karmienie dziecka
winem niczym wąchanie kory
listy niebieskich dzieci nieruchomości
sprzątanie biur słowne wymioty
zupa z umysłu pełzające wszy okowy ksią\ki.
Strumienie uczucia prowadzą do przegranych
z powrotem cofając się we wszystkich kierunkach
przesypiając te godziny szaleństwa
Nigdy więcej nie obudzę się
w dobrym nastroju. Mam dość tych
śmierdzących butów. Opowieści o zwierzętach
w lesie nie głupie ale
jak Indianie wytrzeszczający swe
małe oczy w nocy znam
las i złe księ\ycowe fazy
eZ pewnością śmiesznie wyglądamy, co nie kolego?d
Idealni. Zapomniani. Pieśni
to dobre kanały dla śmiechu
Ptak umysłu był dobrym przyjacielem
Kto zwa\ał na labirynty i \ył
w studni. On znał Jezusa
Znał Newmana znał mnie i
Morganfielda mam nadzieję, \e mo\esz
zrozumieć te ostatnie przypowieści
były nadzieją (beznadziejne) oczywiście jeśli mo\esz
spojrzeć na nie jak na coś poza
materią z pewnością nie więcej ni\
podwójnie składany widelec idz za tym samotne
drzewo Teraz natarcie runy
\ebro przynęta plugastwo kobiety z
dzielnicy ziewały i błąkały się
pływająca fala kurzu jedzenie
resztki dla dziecka nie ma południa
na chybienie dzwony wzywały do kościoła
mieszkańcy studni przyjdzcie do piekła
podejdzcie do dzwonu pogrzebowy jive
Pełno Czarnuchów, pokazujących swe
ciemne uśmiechy. Obojętni trędowaci -
-oszuści film ma wzięcie
Tego sezonu we wszystkich hotelach
bogaci turyści z kontynentu
udzielają poparcia i biorą udział w seansie opowieści
co noc ptaki mówią one
znają wszystkie numery telefoniczne kanty
i kastaniety linie są zało\one
Słuchaj usłysz te głosy i wszystko
tą międzymiastową z drugiej połowy
Kocham słyszeć jak opowiadzasz chłopcze
misjonarski ogier pewnego dnia
przybył diabeł tylko nie mów nikomu
bo zniweczysz rezultaty.
Podszedł do ambony i ocalił
miasto równoczesnie upokarzając
czyjąś \eńską córkę.
Gdy podniesiono jego płaszcz
zobaczono wę\a i my wszyscy
znów zapadliśmy w letarg.
Budynki pozłacane bez przerw.
Wszędzie budowy. Nasz
własny dom był prawdziwą astrologią
Niewielkie flety wygrały szpaczy
wschód słońca. A u ujścia rzeki
sidła przeszkodziły nam w kolacji
Powraca do domu z torbami mięsa
i workami mąki i chleb
urósł i rodzinie powodziło się.
Ci, którzy biegną ku mierci
Ci, którzy czekają
Ci, którzy się martwią
Nieskończone poszukiwanie czuwanie
wie\ stra\niczych i fortec
wbrew morzu i upływowi czasu
Czy wygrały? Być mo\e.
Wcią\ stoją a po
ich cichych
pokojach błąkają się wcią\
dusze zmarłych,
stale pilnujące tych którzy \yją.
Ju\ wkrótce będziemy z nimi.
Ju\ wkrótce będziemy chodzić
po ścianach czasu. Nie będziemy
tęsknić za niczym
oprócz siebie nawzajem.
Ogrodzcie mój święty ogień
Chcę. Być prostym, czarnym i czystym
Niewyrazne nic
Proszę
Morze jest zielone
Dym
niczym dziecięca wersja
bo\onarodzeniowego marzenia
bez
czuwania.
Dlaczego pragnienie śmierci.
Czysty papier lub nie pobrudzona
biała ściana. Jedna fałszywa
linijka, zadrapanie, błąd.
Nie do usunięcia. Tak niewyrazny
przez dodanie miliona innych
śladów. wymieszanie,
przykrycie.
Ale pierwsze zadrapanie
pozostaje, zapisane
złotem krwi, świecące
Pragnienie idealnego \ycia


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jim Morrison Taśmy z Village [PL]
Jim Morrison Nowe Stworzenia [PL]
Jim Morrison Wiersze 1966 1971 [PL]
Jim Morrison Władcy [PL]
Lipska E , Utwory wybrane (wstęp R Matuszewskiego)
Stranger Than Paradise 1984 Jim Jarmusch DVDRip Xvid ShareHair pl
TI 99 08 19 B M pl(1)
bootdisk howto pl 8
BORODO STRESZCZENIE antastic pl
notatek pl sily wewnetrzne i odksztalcenia w stanie granicznym
WSM 10 52 pl(1)
amd102 io pl09

więcej podobnych podstron