choinka id 2029214 Nieznany


Hans Christian Andersen


Choinka





tłum. Cecylia Niewiadomska

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.





Choinka



Rosła w lesie choinka, mała, ale śliczna. Miała też dobre miejsce: dużo powietrza, słońca i przyjemne towarzystwo starszych od siebie jodełek i sosen. Dobrze jej było, a jednak marzyła ciągle tylko o tym, aby wyrosnąć i być dużą, wielką. Nic jej przeto nie cieszyło: ani piękne słońce, ani powietrze czyste i pachnące, ani zabawy dzieci wiejskich, które przychodziły tu zbierać jagody. Biegały wtedy, śmiejąc się, dokoła drzewka, rozmawiały wesoło, albo siadały z pełnym garnuszkiem na ziemi i nawlekały czerwone poziomki niby korale na cieniutką słomkę.


â€" Jaka ta maÅ‚a choinka przeÅ›liczna â€" mówiÅ‚y czÄ™sto, ale drzewko tylko siÄ™ o to gniewaÅ‚o.


â€" DÅ‚ugo też jeszcze bÄ™dÄ™ taka maÅ‚a? â€" myÅ›laÅ‚o sobie.


Gdyby umiało westchnąć, pewno by wzdychało, ale na to było za wcześnie.


W następnym roku było znacznie większe. I znowu rok upłynął, i znowu przybyło mu gałęzi i wysokości. Aż poweselało.


â€" Ach, jakbym chciaÅ‚a już być taka duża jak inne drzewa! â€" mówiÅ‚o do siebie. â€" Wtedy bym rozpostarÅ‚a szeroko konary, a z wierzchoÅ‚ka mogÅ‚abym patrzeć w Å›wiat daleko! Ptaki sÅ‚aÅ‚yby gniazda na moich gaÅ‚Ä™ziach, które koÅ‚ysaÅ‚abym poważnie, wspaniale, z każdym powiewem wiatru! Tak jak inne drzewa.


I znów zaczęło tęsknić i martwić się o to, że tak powoli rośnie. Nie cieszyło go ani słonko jasne, ani wesołe ptaki, ani purpurowe i złote chmurki wieczorem i rano po błękitnym niebie płynące.


Potem nadeszła zima i śnieg biały grubo pokrył dokoła ziemię, iskrząc się w słońcu jak drobne diamenty. Wówczas choinka zmniejszyła się bardzo, zaledwo wystawała z tej białej pierzynki i nieraz się zdarzyło, iż zając przeskoczył ją w biegu. O, wtedy była strasznie oburzona!


Dwie zimy upłynęły znów, ale na trzecią zimę była już taka wysoka, że zające musiały obiegać ją wkoło. To było dla niej wielką przyjemnością.


â€" Ach, rosnąć, rosnąć, rosnąć! â€" powtarzaÅ‚a. â€" Być wielkÄ… i wspaniaÅ‚Ä…, to jedyna rozkosz, której pragnÄ™ bezustannie.


W jesieni zwykle zjawiali się drwale z mocnymi siekierami i padały wtedy najpiękniejsze jodły i sosny. Powtarzała się ta historia każdego roku, a młode drzewka drżały, patrząc na to. Bo też widok był smutny. Najwspanialsze drzewa z trzaskiem, z łoskotem padały na ziemię, obcinano im piękne, zielone konary i stawały się dziwnie długie, wąskie, nagie; prawie nie można ich było już rozpoznać. Następnie ludzie kładli je na wozy i wywozili z lasu, nie wiadomo dokąd.


Co się potem z nimi działo?


Kiedy jaskółki wróciły na wiosnę i poważne bociany, drzewka dopytywały ich ciekawie:


â€" Czy nie wiecie, gdzie siÄ™ znajdujÄ… nasze siostry? DokÄ…d je wywieziono? CzyÅ›cie spotkaÅ‚y je w drodze?


Jaskółki nie wiedziały o niczym, lecz bocian jeden zastanowił się nad tym pytaniem, a pomyślawszy chwilkę, skinął głową:


â€" Tak, tak, widziaÅ‚em. WidziaÅ‚em na morzu wielkie okrÄ™ty, kiedyÅ›my leciaÅ‚y z Egiptu. Na okrÄ™tach wznosiÅ‚y siÄ™ maszty olbrzymie: to one byÅ‚y! PoznaÅ‚em nasze drzewa po zapachu. Trzeba im powinszować: po królewsku wyglÄ…daÅ‚y!


â€" Ach, kiedyż ja wyrosnÄ™ tak wysoka, żebym mogÅ‚a pÅ‚ywać po morzu! â€" zawoÅ‚aÅ‚a z żalem sosenka. â€" Ale co naprawdÄ™ znaczy morze i jak ono wyglÄ…da?


â€" Za dÅ‚ugo byÅ‚oby ci tÅ‚umaczyć takie rzeczy, moja droga â€" rzekÅ‚ bocian i oddaliÅ‚ siÄ™ poważnie.


Promienie słońca serdecznym uściskiem objęły młode drzewko.


â€" Nie marz o dalekiej wielkoÅ›ci â€" mówiÅ‚y â€" ciesz siÄ™ tym, co posiadasz. DziÄ™kuj Bogu za mÅ‚odość, za siÅ‚y, za zdrowie, za życie, które w tobie krąży.


Wietrzyk całował ją i pieścił zielone jej igły; rosa płakała nad nią; ale drzewko nie rozumiało tego wcale.


Przyszła zima.


Około świąt Bożego Narodzenia znowu schodzili się do lasu ludzie i wycinali teraz małe drzewka, nieraz mniejsze i młodsze od naszej choinki. Patrzyła ona też na nie z zazdrością: jadą w świat, tak daleko! Nikt nie obcina im pięknych gałęzi, wywożą je wraz z nimi, takie śliczne, świeże!


â€" I dokÄ…d je wywożą? I dlaczego? SÄ… miÄ™dzy nimi zupeÅ‚nie maleÅ„kie i dlaczego nie obcinajÄ… im gaÅ‚Ä™zi?


â€" My to wiemy! My to wiemy! â€" zaÅ›wiergotaÅ‚y wróble. â€" WidziaÅ‚yÅ›my je tam w mieÅ›cie przez okna. Wiemy, dokÄ…d one jadÄ…. Åšwietny los je czeka, coÅ› nadzwyczajnego! Tego nawet dobrze opisać nie można. WidziaÅ‚yÅ›my je same przez okna: rosnÄ… tam na Å›rodku ciepÅ‚ego pokoju, ozdobione Å›wieczkami, bÅ‚yskotkami, rumianymi jabÅ‚kami, piernikami. Ach, co za los wspaniaÅ‚y!


â€" A potem? â€" rzekÅ‚o drzewko, drżąc z ciekawoÅ›ci i wzruszenia. â€" Cóż siÄ™ potem z nimi dzieje?


â€" WiÄ™cej nic nie widziaÅ‚yÅ›my. Ale to byÅ‚o przeÅ›licznie, przeÅ›licznie!


â€" Ach, jakżebym pragnęła doczekać siÄ™ takiego szczęścia! â€" westchnęło z żalem drzewko wszystkimi igÅ‚ami. â€" To piÄ™kniejsze jeszcze niż podróż po morzu. Jakże tÄ™skniÄ™ do miasta, do ludzi, jak mi tutaj smutno! Może już niedaleko Boże Narodzenie â€" jestem taka duża i Å‚adna, może mnie zetnÄ… w tym roku nareszcie! O, chciaÅ‚abym już rosnąć w ciepÅ‚ym, jasnym pokoju, z caÅ‚Ä… tÄ… Å›wietnoÅ›ciÄ…, która siÄ™ opisać nie da!


â€" A potem?... Potem nastÄ…pi zapewne coÅ› jeszcze piÄ™kniejszego, jeszcze wspanialszego, po cóż by nas inaczej tak strojono? Tak, tak, to poczÄ…tek jeszcze wiÄ™kszego szczęścia, którego nawet odgadnąć nie umiem. Ach, co nas czeka w mieÅ›cie! TÄ™skniÄ™ do tej chwili â€" pragnÄ™, aby nadeszÅ‚a!


â€" Ciesz siÄ™ sÅ‚oÅ„cem i powietrzem â€" szepnęły jej bledsze, ale życzliwie promienie. â€" Ciesz siÄ™ mÅ‚odoÅ›ciÄ… swojÄ…, ciesz siÄ™ życiem!


Ale choinka cieszyć się tym nie umiała, rosła tylko i rosła, jak mogła najprędzej. Igły miała pachnące i ciemnozielone, a pień prosty jak strzała. Ludzie, patrząc na nią, mówili:


â€" Co za Å›liczne drzewko!


Na Boże Narodzenie ścieli ją też najpierwszą. Ostra siekiera wśliznęła się jej aż do serca i drzewko padło z westchnieniem na biały śnieg brylantowy. Ból ją przeniknął straszny i zemdlała. Rozumie się, iż zapomniała, że to jej szczęście upragnione; skoro przyszła do siebie, czuła tylko, iż się rozstaje na zawsze ze swym rodzinnym lasem, z pniem, z którego wyrosła; że już nie zobaczy kochanych drzew starych, które ją otaczały od dzieciństwa, ani zielonych krzaków i choinek, z którymi się wychowała, ani świeżych kwiatów znajomych na wiosnę, ani ptasząt śpiewających tak wesoło. Bolesne było pożegnanie, smutny odjazd.


Ocknęła się dopiero wtedy z tego smutku, gdy na podwórzu, gdzie ją wraz z innymi choinkami złożono, usłyszała mówiącego jakiegoś człowieka, który wskazywał na nią:


â€" Åšliczne drzewko, to biorÄ™.


I natychmiast dwóch ludzi w pięknych sukniach ze świecącymi guzikami zaniosło ją do wielkiego, pięknego pokoju.


Ciepło tu było, niby w lecie. Na ścianach wisiały ogromne obrazy w ramach złocistych jak słońce, koło pieca stały wielkie wazy chińskie, na pokrywach których spoczywały lwy poważne; były tam bujające krzesła i meble jedwabiem pokryte, na stołach pełno książek z obrazkami i tysiące kosztownych cacek.


Ustawiono drzewko na środku pokoju, w dużym drewnianym naczyniu, pełnym piasku, ale tego nie było widać, gdyż naczynie osłonięto zieloną materią, a pod nim na podłodze był kwiecisty kobierzec. Wtedy dopiero zaczęła choinka odczuwać znowu szczęście. Drżała z radości. Co to z nią będzie teraz? Panienki i służba przystrajały ją i zdobiły na wyścigi; wieszano na jej zielonych gałązkach siatki złociste, pełne prześlicznych cukierków, pierniki, jabłka złocone, orzechy, różnobarwne błyskotki i cukierki, nici złote i srebrne, podobne do promieni słońca, cudowne lalki, podobne do dzieci, świeczki i ptaszki, a na najwyższej gałązce umieszczono gwiazdę srebrzystą.


Wyglądała tak wspaniale, że naprawdę opisać trudno; wróble miały słuszność zupełną.


â€" Wieczorem bÄ™dzie daleko piÄ™kniejsza, gdy zapalimy Å›wieczki â€" mówiono dokoÅ‚a, a drzewko traciÅ‚o przytomność ze szczęścia.


â€" Ach, żeby ten wieczór nadszedÅ‚ już! â€" wzdychaÅ‚o. â€" Ach, żeby zapalono moje Å›wieczki! I co to wtedy bÄ™dzie? Co siÄ™ stanie? Może sosny przyjdÄ… z lasu patrzeć na mnie? A wróble bÄ™dÄ… zaglÄ…daÅ‚y w okna. I wszyscy podziwiać bÄ™dÄ… mojÄ… piÄ™kność i moje szczęście. A potem? Czy tu wrosnÄ™ mocno w to naczynie i stać bÄ™dÄ™ lato i zimÄ™ taka piÄ™kna i strojna?


Pięknie marzyła sobie o przyszłości, ale tymczasem bolała ją kora, a tęsknota za lasem sam rdzeń przenikała.


â€" To nic â€" myÅ›laÅ‚a sobie â€" to przeminie.


Wieczorem zapalono na niej świeczki. Co za blask! Co za jasność! Nic podobnego jeszcze w życiu nie widziała. Wszystkie gałązki jej drżały ze szczęścia tak, że na jednej zapaliły się igiełki. To zabolało ją mocno.


â€" Pali siÄ™! Pali! â€" zawoÅ‚aÅ‚y panienki i ogieÅ„ ugaszono zaraz.


Zmartwiło to choinkę: w tym miejscu była ciemna i spalona, to wcale nieprzyjemnie; chciałaby cała tonąć w jasnym blasku, jak podczas lata w słonecznych promieniach.


Wtem otworzono szerokie podwoje i do pokoju wpadło mnóstwo dzieci, biegnąc prosto do drzewka, jakby je chciały przewrócić. Starsi postępowali za nimi poważnie. Na mgnienie oka stanęła gromadka zdumiona i milcząca przed jarzącą chojną, lecz zaraz wybuchnęła takim krzykiem, że szyby w oknach zadrżały z przestrachu. Teraz się zaczął taniec wkoło drzewka, z którego wśród okrzyków zachwytu co chwila zdejmowano jakieś cacko czy błyskotkę.


â€" Co oni robiÄ…? â€" myÅ›laÅ‚a choinka. â€" I cóż to bÄ™dzie?


Świeczki płonęły jasno, ale zmniejszały się prędko i coraz trzeba było gasić którąś, aby się nie zapaliła gałązka. Na koniec dano dzieciom pozwolenie zabrać z drzewka, co im się tylko podoba. Straszne rzeczy, z jaką chciwością rzuciły się do rabunku! Aż gałęzie trzeszczały. I gdyby choinka nie była przymocowana do sufitu, byłyby ją niezawodnie przewróciły.


Potem tańczyły wkoło z zabawkami i przysmaczkami, które z drzewka oberwały, a na choinkę nikt już nie spoglądał, oprócz starej piastunki, która delikatnie podnosiła gałązki, aby się przekonać, czy gdzie nie zostało jabłko lub cukierek.


â€" Bajeczki! Bajeczki, dziadziu! â€" zaczęły woÅ‚ać dzieci i ciÄ…gnęły do drzewka niskiego staruszka, który też usiadÅ‚ pod nim.


â€" Teraz jesteÅ›my w lesie! â€" rzekÅ‚ wesoÅ‚o. â€" Niechże i drzewko naszej historii posÅ‚ucha, może mu siÄ™ to przyda. Ale jednÄ… wam tylko dziÅ› bajkÄ™ opowiem, wiÄ™c o czym chcecie: czy o Rum-Trum rozbójniku, czy o kulawym chÅ‚opcu, który spadÅ‚ ze schodów, ale siÄ™ potem ożeniÅ‚ z księżniczkÄ…?


â€" O Rum-Trum rozbójniku!


â€" O kulawym chÅ‚opcu! â€" krzyczaÅ‚y dzieci na wyÅ›cigi.


Drzewko tylko milczaÅ‚o, myÅ›lÄ…c sobie: â€" Co to ma wszystko znaczyć? I co ze mnÄ… dalej bÄ™dzie?


A tymczasem dziadunio zaczął opowiadać o kulawym chłopcu, który spadł ze schodów, ale został mężem księżniczki.


Dzieci klaskały w ręce i krzyczały. Chciały potem koniecznie historii o rozbójniku, ale usłyszały dzisiaj tylko jedną.


A drzewko staÅ‚o cicho i myÅ›laÅ‚o: â€" O tym mi ptaszki w lesie nigdy nie opowiadaÅ‚y. Kulawy chÅ‚opczyk spadÅ‚ ze schodów, a potem siÄ™ ożeniÅ‚ z księżniczkÄ…. WiÄ™c to tak bywa na tym Å›wiecie! Nie można wÄ…tpić, skoro opowiada taki poważny i siwy staruszek. Ha, któż to może wiedzieć! Nikt swego losu nie przewidzi. Może i ja też spadnÄ™ tu kiedy ze schodów, a potem siÄ™ ożeniÄ™ z księżniczkÄ….


I zasnęło z miłą nadzieją, że jutro znowu będą przystrajać je cukierkami, świeczkami i złotem.


â€" Jutro bÄ™dÄ™ jeszcze szczęśliwsza â€" myÅ›laÅ‚o. â€" BÄ™dÄ™ siÄ™ jeszcze bardziej cieszyÅ‚a tym wszystkim. A potem znów wysÅ‚ucham bajki o kulawym chÅ‚opcu, a może i o rozbójniku.


Całą noc o tym rozmyślała. Nazajutrz z rana służba weszła do pokoju.


â€" Przyszli mnie stroić â€" szepnęło drzewko.


Ale zamiast tego wyniesiono je z pokoju, zwleczono ze schodów i umieszczono w jakimś ciemnym kącie, gdzie nie dochodziło wcale światło dzienne.


â€" Co to ma znaczyć? â€" rzekÅ‚a do siebie choinka. â€" Co ja tu robić bÄ™dÄ™? Co ja tu usÅ‚yszÄ™?


Przytuliła się do muru i myślała, myślała długo... A czasu miała dosyć, gdyż dni i noce upływały, a nikt do niej nie przychodził. Raz wszedł ktoś, ale po to, żeby postawić przed nią wielką skrzynię. Teraz była tak ukryta, iż mogła sobie wyobrazić, że wszyscy o niej zapomnieli.


â€" To dlatego, że teraz zima â€" pocieszaÅ‚a siÄ™ w tej ciemnoÅ›ci. Ziemia jest twarda i Å›niegiem pokryta, nie mogÄ… mnie zasadzić i trzymajÄ… w tym schronieniu aż do wiosny. Jak to dobrze obmyÅ›lane! PrzekonujÄ™ siÄ™ coraz lepiej, że ludzie sÄ… bardzo dobrzy i rozumni! Szkoda tylko, że tu tak ciemno i okropnie pusto. Å»eby chociaż zajÄ…czka można byÅ‚o zobaczyć â€" czasem. W lesie byÅ‚o bardzo Å‚adnie w zimie na biaÅ‚ym Å›niegu, kiedy zajÄ…czki skakaÅ‚y dokoÅ‚a, a czasem przeskakiwaÅ‚y i przeze mnie. Ale wtedy nie mogÅ‚am znieść tego. Tutaj okropnie pusto i samotnie.


â€" Pi, pi! â€" odezwaÅ‚a siÄ™ nieÅ›miaÅ‚o myszka.


â€" Pi, pi! â€" odpowiedziaÅ‚a jej druga.


Wysunęły się obie z niewidzialnej norki i zaczęły wąchać drzewko, obchodząc je dokoła. W końcu wsunęły się między gałązki.


â€" Straszne zimno â€" rzekÅ‚a jedna. â€" Ale tutaj nieźle, prawda, moja staruszko z lasu?


â€" Nie jestem wcale stara â€" rzekÅ‚o drzewko. â€" Wiele znam drzew daleko starszych ode mnie.


â€" A skÄ…d siÄ™ tutaj wzięłaÅ›? â€" zapytaÅ‚y myszy. â€" I co wiesz? Co widziaÅ‚aÅ›?


Były obydwie niezmiernie ciekawe i zasypywały drzewko pytaniami.


â€" Opowiedz nam o wszystkim, co widziaÅ‚aÅ› na Å›wiecie. Gdzie jest najpiÄ™kniej? Gdzie jest najprzyjemniej? A czy byÅ‚aÅ› w spiżarni, gdzie sery leżą na półkach, a szynki wiszÄ… wysoko na sznurach? Tam jest piÄ™knie! Tam można taÅ„czyć koÅ‚o sadÅ‚a: tam najchudsza upaść siÄ™ może wybornie.


â€" Nie znam spiżarni â€" rzekÅ‚o drzewko â€" ale widziaÅ‚am las piÄ™kny, gdzie sÅ‚oÅ„ce Å›wieci wesoÅ‚o na sosny zielone i na maÅ‚e kwiatki; gdzie ptaszki Å›piewajÄ… przyjemnie przez caÅ‚e lato.


I zaczęła opowiadać im o swej młodości, o lesie, słońcu, jaskółkach, bocianach. Myszy nic podobnego dotąd nie słyszały i nadziwić się nie mogły.


â€" Ach, jak ty dużo widziaÅ‚aÅ› na Å›wiecie! â€" powtarzaÅ‚y co chwila. â€" Jakie to wszystko piÄ™kne! Jak szczęśliwa być musiaÅ‚aÅ› w tym pachnÄ…cym lesie!


â€" Szczęśliwa? â€" powtórzyÅ‚a choinka ze zdziwieniem i pomyÅ›laÅ‚a trochÄ™ nad tym wszystkim, co mówiÅ‚a przed chwilÄ…. â€" Tak, w gruncie rzeczy byÅ‚y to czasy przyjemne â€" dodaÅ‚a wreszcie â€" ale...


Zaczęła opowiadać teraz co innego: jak ją ustawiono w prześlicznym pokoju, przystrojono błyskotkami i świeczkami, jak koło niej tańczono i śpiewano.


â€" Ileż ty szczęścia doznaÅ‚aÅ› już w życiu, dobra staruszko! â€" dziwiÅ‚y siÄ™ myszy.


â€" Nie jestem wcale stara â€" broniÅ‚a siÄ™ znowu â€" dopiero tej zimy z lasu mnie zabrano. Przez to przestaÅ‚am rosnąć.


â€" Åšlicznie opowiadasz â€" zachwycaÅ‚y siÄ™ obie.


Następnej nocy znowu przyszły pod drzewko, a z nimi razem cztery inne myszy, które też chciały posłuchać ciekawych opowieści.


Choinka opowiadała, a im dłużej mówiła, im więcej przypominała sobie własne życie, tym przyjemniejsze jej się wydawało.


â€" To byÅ‚y dobre czasy â€" szeptaÅ‚a z westchnieniem, ale mogÄ… powrócić. Kulawy chÅ‚opiec spadÅ‚ ze schodów, a przecież ożeniÅ‚ siÄ™ potem z księżniczkÄ…. Może i dla mnie także księżniczka przeznaczona.


Przyszła jej na myśl młoda, śliczna, zielona brzózka, która rosła tam w lesie; była ona prawdopodobnie księżniczką.


â€" Co to za kulawy chÅ‚opiec? â€" dopytywaÅ‚y myszy.


Ona opowiedziała im całą historię, każde słowo pamiętała doskonale, a myszy były tak szczęśliwe, że biegały jak szalone po gałązkach, prawie do samego wierzchołka.


Następnej nocy przyszło ich daleko więcej, a w niedzielę nawet dwa szczury.


Lecz ci panowie osądzili, że historia nie jest bardzo zajmująca, a to zmartwiło myszki, gdyż odtąd i one uważały ją za mniej piękną.


â€" Czy tylko jednÄ… umiesz bajkÄ™? â€" dopytywaÅ‚y siÄ™ szczury.


â€" Tylko tÄ™ jednÄ…. WysÅ‚uchaÅ‚am jej podczas najpiÄ™kniejszego wieczoru w mym życiu; nie wiedziaÅ‚am wtedy nawet, jak szczęśliwa jestem.


â€" To bardzo gÅ‚upia bajka. A nie umiesz żadnej o sÅ‚onince, o Å‚oju? Å»adnej zajmujÄ…cej, ciekawej, o spiżarni?


â€" Nie â€" odparÅ‚o drzewko.


â€" To dziÄ™kujemy za tÄ™! â€" mruknęły szczury pogardliwie i wróciÅ‚y do swego towarzystwa.


Myszy zostały chwilkę, ale wkrótce odeszły także, a choinka westchnęła smutnie.


â€" LubiÅ‚am im opowiadać â€" szepnęła do siebie â€" lubiÅ‚am, kiedy krÄ™ciÅ‚y siÄ™ po mnie. â€" Ha, trudno! Wszystko mija. Trzeba siÄ™ cieszyć nadziejÄ…, że już niezadÅ‚ugo chyba muszÄ… mnie stÄ…d zabrać... Ale kiedy?


Nadszedł na koniec ten dzień pożądany: przyszli ludzie i zaczęli porządkować w komórce. Wielką skrzynię wysunęli, drzewko wyciągnęli z kąta, rzucili na podłogę niezbyt delikatnie, potem służący ściągnął je ze schodów na podwórze i zostawił.


Dzień był jasny, słońce świeciło prześlicznie.


â€" WiÄ™c znowu żyć zaczynam â€" pomyÅ›laÅ‚o drzewko, czujÄ…c Å›wieże powietrze i ciepÅ‚o sÅ‚oneczne.


Tak prÄ™dko siÄ™ znalazÅ‚o na podwórzu, że nie miaÅ‚o czasu nawet spojrzeć na siebie â€" tyle byÅ‚o do widzenia naokoÅ‚o! Podwórze przylegaÅ‚o do ogrodu, w którym wszystko zieleniÅ‚o siÄ™ i kwitÅ‚o: róże jaÅ›niaÅ‚y na giÄ™tkich gaÅ‚Ä…zkach, rozlewajÄ…c zapach cudowny, pachniaÅ‚y lipy, jaskółki lataÅ‚y, ćwierkajÄ…c gÅ‚oÅ›no: Kiwit! Kiwit! Patrzcie! Patrzcie!


Lecz nie chojna je zajmowała.


â€" Teraz znowu żyć zacznÄ™ â€" cieszyÅ‚o siÄ™ drzewko, prostujÄ…c i wyciÄ…gajÄ…c zgniecione gaÅ‚Ä…zki. Ale niestety, teraz dopiero spostrzegÅ‚o, iż byÅ‚y one żółte, suche, prawie nagie. LeżaÅ‚o na Å›mietniku, miÄ™dzy zielskiem i pokrzywami, tylko srebrzysta gwiazda na wierzchoÅ‚ku Å›wieciÅ‚a w promieniach sÅ‚oÅ„ca.


Po podwórzu biegały dzieci, te same, które w wieczór wigilijny tańczyły wkoło drzewka. Jedno spostrzegło jasną gwiazdę na choince.


â€" Patrzcie, patrzcie! â€" zawoÅ‚aÅ‚o â€" co znalazÅ‚em na brzydkiej, pożółkÅ‚ej choince!


I aby zerwać gwiazdkę, stąpało po gałęziach, które łamały się pod nim.


Drzewko spojrzało na ogród zielony, na kwiaty różnobarwne, jaśniejące w słońcu, a potem na siebie. I zapragnęło wrócić do ciemnego kąta, zostać w nim zapomniane, niewidzialne dla nikogo.


Lecz w pamięci stanęły mu lata młodości, las zielony, znajome jodły i sosenki; potem wigilja, stroje; potem myszki małe, długie opowiadania i bajki o chłopcu kulawym...


Wszystko, wszystko minęło... Wszystko minęło, wszystko!... I nie powróci...


Jakiś człowiek połamał drzewko na kawałki, pomagając sobie siekierą: całą wiązkę gałęzi zaniósł przed ognisko, nad którym wisiał wielki kocioł i rzucał jedno drewko po drugim na ogień, rzucał do ostatniego. A każde z kolei wzdychało głęboko, gdy ogarniał je płomień gorący i westchnienie to podobne było do wystrzału.


â€" Pif, paf! â€" woÅ‚aÅ‚y dzieci, klaszczÄ…c w rÄ™ce i biegajÄ…c koÅ‚o ogniska. Za chwilÄ™ zatrzymywaÅ‚y siÄ™ znowu, ażeby spojrzeć na ogniste strzaÅ‚y i cieszyć siÄ™ bez koÅ„ca.


Ale płonące drzewko westchnieniami tymi żegnało własne życie: żegnało las piękny, zielony, świeży w blasku słońca, cichy w nocy pod niebem gwiaździstym; żegnało piękny wieczór wigilijny i wszystką radość swoją i nadzieję: żegnało bajkę o kulawym chłopcu, jedyną, jaką w tym życiu słyszało i umiało opowiadać.


I spłonęła ostatnia gałązka choinki.


Dzieci wesoło bawiły się w ogrodzie, najmłodszy chłopczyk przypiął niby order gwiazdę srebrną do piersi i walczył z pokrzywami jak waleczny rycerz.


O choince zapomniano. Nikt nie myślał o niej. Skończyła się jej powieść, jak kończy się wszystko na świecie; nic nie może trwać wiecznie.





Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać. Jeśli utwór opatrzony jest dodatkowymi materiałami (przypisy, motywy literackie etc.), które podlegają prawu autorskiemu, to te dodatkowe materiały udostępnione są na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa – Na Tych Samych Warunkach 3.0 PL.

Źródło: http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/choinka

Tekst opracowany na podstawie: Andersen, Hans Christian (1805-1875), Baśnie, tłum. Cecylia Niewiadomska, Gebethner i Wolff, wyd. 7, Kraków, 1925

Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN.

Opracowanie redakcyjne i przypisy: Aleksandra Sekuła, Weronika Trzeciak.



Plik wygenerowany dnia 2011-08-09.







Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
CISAX01GBD id 2064757 Nieznany
SGH 2200 id 2230801 Nieznany
111003105109 stress id 2048457 Nieznany
CIXS201GBD id 2064760 Nieznany
TOCEL96GBB id 2491297 Nieznany
1078 2 FEA209544 128UEN A id 22 Nieznany
McRib(r) Sandwich id 2201097 Nieznany
BD V600 L3 C A3 V1[1] 1 id 2157 Nieznany
DOC0534 id 2032985 Nieznany
8 17 id 2009842 Nieznany
REKAN02GBBT id 2491218 Nieznany
cialo albatros id 2035175 Nieznany
[17] FR540NT010 id 2085454 Nieznany
RO7503GBDT id 2491245 Nieznany
VOLUP98GBD id 2134841 Nieznany
cienie w raju rebis id 2036016 Nieznany

więcej podobnych podstron