i pomału zatracał dziecięcy wygląd i barwę głosu - c2y nie miałby ochoty spędzić ze mną lata w wynajętym domku w górach Catskill, niedaleko pensjonatu moich rodziców. Był maj, pora popołudniowa, siedzieliśmy na meczu Metsów Kolejna przykra dla nas obu wspólna niedziela. Moje zaproszenie tak zniesmaczyło syna, że popal pędem do toalety puścić pawia. W dawnych czasach, w Starym Śwlecie ojcowie wprowadzali synów w świat seksu, biorąc ich do burdelu - moja propozycja odebrana została widocznie w tym duchu. Kenny puścił pawia na myśl o tym, że po domu, do którego go zapraszam, będzie się pętać jedna z moich panienek. Może nawet dwie naraz. Albo i więcej. Bo w jego wyobrażeniu mój dom był zwyczajnym burdelem. Ale ten paw świadczył nie tylko o obrzydzeniu syna wobec mnie: świadczył też o jego obrzydzeniu wobec własnego obrzydzenia. Dlaczego tak sądzę? Ponieważ wiem, czego Kenny pragnął nade wszystko; ponieważ chwila z ojcem - nawet z ojcem, który budzi złość i sprawia zawód - ma moc niezmierną i pełna jest bolesnej synowskiej tęsknoty. Mój syn był wciąż małym chłopcem, bezradnie szamoczącym się w potrzasku. Dopiero później dokonał kauteryzacji rany, kreując się na twardziela.
Na ostatnim roku studiów nabrał podejrzeń, słusznych zresztą, że zrobił dziecko koleżance z grupy. Zbyt przerażony, żeby przyznać się matce, przybiegł najpierw do mnie. Zapewniłem go, że nawet jeśli dziewczyna istotnie jest w ciąży, to on wcale nie musi się z nią żenić. Nie żyjemy w roku tysiąc dziewięćset pierwszym. Gdyby dziewczyna koniecznie chciała urodzić - co już deklarowała - to był to jej problem, a nie jego. Wolny wybór, za któiym się opowiadałem, nie obejmował wolności dziewczyny do wyboru mojego syna. Namawiałem go, aby powtarzał jej jak najczęściej, że jako dwudziestodwuletni abiturient college’u nie
pragnie dziecka, nie jest w stanie utrzymać dziecka i nie zamierza brać najmniejszej odpowiedzialności za dziecko. A jeśli ona, mając lat dwadzieścia dwa, gotowa jest sama podjąć taką odpowiedzialność, to jest to jej prywatna decyzja. Zaproponowałem mu pieniądze na aborcję. Powiedziałem, że jestem z nim i żeby się nie łamał.
- A jak ona nie zmieni zdania? - denerwował się. - Jak zwyczajnie odmówi?
Odparłem na to, że jeśli dziewczyna nie otrzeźwieje, to będzie musiała żyć z konsekwencjami własnej decyzji. Przypomniałem Kenny’emu, że nikt nie może go zmusić do zrobienia tego, czego nie chce zrobić. Powiedziałem mu coś, czego mnie, kiedy stałem na krawędzi własnego błędu, nie powiedział, niestety, żaden silny mężczyzna. Powiedziałem tak:
-Jeśli żyje się w takim kraju, który w kluczowe dokumenty ma wpisaną emancypację oraz ducha i gwarancję osobistej wolności, jeśli żyje się w wolnym systemie, z założenia obojętnym na zachowania jednostki, o ile nie naruszają one granic prawa, to nieszczęścia, które na człowieka spadają, są najczęściej przez niego samego zawinione. Sytuacja byłaby inna, gdybyś żył w Europie okupowanej przez nazistów, w Europie zdominowanej przez komunizm albo w Chinach Mao Zedonga. Tam fabrykuje się nieszczęście dla człowieka, tam człowiek nie musi sam robić fałszywego kroku, aby stracić ochotę do budzenia się rankiem. Tu jednak, w kraju wolnym od totalitaryzmu, mężczyzna taki jak ty musi sam ściągnąć na siebie nieszczęście Ty w dodatku jesteś inteligentny, elokwentny, przystojny, wykształcony - stworzony wprost do prosperowania w takim kraju jak nasz. Tutaj jedynym przyczajonym w ukryciu tyranem jest konwencja, której zresztą nie należy lekceważyć. Poczytaj sobie Tocqueville a. jeśli jeszcze nie czy-
71