Strona 1 z 21, 2

[Witam. Zakończyła się selekcja. Odpał Gurgie, kamos5 i (niestety) KND. Jeśli chodzi o tego ostatniego, mam nadzieję, że zagra on w kolejnej sesji, bo liczę, ze będą kolejne sesje.]

Wioska zwana opuszczoną, po raz pierwszy od ponad wieku gościła wielu przybyszy z róznych stron. Nad pięcioma bohaterami czuwał stary człowiek, odziany w białe szaty zdobione na złoto. Staruszek był przygarbiony, rozglądał się po wiosce, badał istoty, które go otaczały. W końcu nieśpiesznie wydusił z siebie.

"Podejdźcie tu wszyscy. Wasza przygoda właśnie się zaczęła. Jeśli się zgodzicie, a jestem przekonany, iż tak będzie, bowiem nie przychodzilibyście tutaj w innym wypadku, wyślę was w miejsce, z którego możecie nie wrócić. Nie ukrywam, ze misja jest niebezpieczna... Zanim jednak wyjawię wam i co chodzi i czemu tak naprawdę tutaj jesteście, dam wam czas, abyście się zapoznali i wyjasnili sobie sprawy, które mogą was w tym momencie nękać. Chcę abyście mieli czyste umysły i byli skoncentrowani, gdy będę tłumaczył na czym polega wasze zadanie. Nie lubię się powtarzać."

Staruszek wskazał na wysokiego krasnoluda bez brody, dzierżącego potężny topór.

"To jest Kiedra."

Następny był człowiek odziany w czarne ubrania. Był średniego wzrostu i wyglądał na 25 lat.

"Tego tutaj możecie jak na razie uznać za złodzieja. Mówcie mu Tawil"

Następnie wskazał na człowieka o kasztanowych włosach, splatanych w małe warkoczyki.

"Ten natomiast pochodzi z Druadanu. Jeśli ktoś z was nie wie, jest to ogromny las położony na południe stąd"

W końcu starzec podszedł do ganka, na którym siedział ranny krasnolud.

"Seferne jest, jak z resztą widzicie, wojownikiem"

W końcu przewodnik drużyny zatrzymał się przy ostatniej osobie - był to jedyny elf w tej drużynie.

"Dun-Gam jest nekromantą. Niektórzy z was mogą mieć co do niego wątpliwości, lecz liczy się osiągnięcie celu, nic więcej."

Przechadzając się między drużyną, zakończył swój monolog, po czym odszedł.

"Macie czas na rozmowę i sen do rana, co znaczy, że zostalo wam około sześciu godzin. Jutro powiem wam jaki jest cel i wyruszycie..."
Tristram wciąż lekko zaskoczony przebiegiem wydarzeń, podszedł blisko Tawila i patrząc mu prosto w oczy, rzekł z kamiennym wyrazem twarzy
"Chciałem tylko powiedzieć, że nieustannie będę baczyć na każdą moją kieszeń oraz rzecz. To taka przestroga, gdyby Twe ręce pchały się tam gdzie nie trzeba.." Mówiąc to szybko przesuwa wzrok na przypięty u jego pasa groźnie wyglądający sejmitar. Nie czekając na jakąkolwiek reakcje dodaje
"Pilnujmy się wzajemnie, a być może wyjdziemy z tego cało."
Kiedra przyglądał się przez chwilę tej osobliwej mieszaninie ras z różnych krańców świata. W końcu jednak westchnął i usiadł ciężko na ziemi w pobliżu Tristrama i Tawila. Pozornie czyścił topór z krwii, ale rzucał ukradkowe spojrzenie w kierunku rannego krasnoluda. Nie mniejszą ciekawością napawał go zagadkowy elf, przedstawiony jako nekromanta.
Tristramowi wydawało się, że niezręczna cisza trwała wieki. Czuł, że każdy patrzy każdemu na ręce, podejrzliwość była wręcz namacalna.
*Tristram odszedł od grupy, po czym spoglądając w lazur nieba głośno zagwizdał.*
Seferne próbował odpocząć na kamieniu. Uważnie przyglądał się każdemu osobnikowi, którego zobaczył. Seferne był bardzo ciekawskim krasnoludem. Ciekawiła go różnorodność ras, które ujrzał, ciekawiły go ich cechy, zachowania, przeżycia. Miał też nadzieję, że jego siły zregenerują się choć w 75%, do czasu ich pierwszej, wspólnej wyprawy.
Dun-Gam podszedł do rannego krasnoluda.
-"Zastanawiam się co mnie pokusiło żebym Cię urtował...Jestem trochę za mięki.Ale przyżekam ci...to już się nie powtórzy"-*I odszedł kilka kroków od krasnoluda, przyglądając się uważnie reszcie*.

Edit:NIE BĘDZIE MNIE DO JUTRA WIĘC NIE USUWAJCIE MNIE Z SESJI.
"A może to się nie powtórzy bo nie dożyjesz kolejnej okazji?"
Wtrącił siedzący pod drzewem Tristram, w jego słowach dało się wyczuć nutkę ironii. Popatrzył chwilę na Nekromantę po czym ponownie zamknął oczy.
"-Nie wtrącaj się człowieczku.Może chcesz zobaczyć jak wygląda zombie z bliska?"
Dun-Gam uśmiechnął się szyderczo.
"Wiesz, nie warto się kłócić"Powiedział po chwili i zaczął nucić jakąś piosenkę.
Tristram nie reagował na słowa Dun-Gama, zupełnie jakby do niego nie docierały. Wciąż mając zamknięte oczy zwrócił się do rannego krasnoluda
"Wszystko z Tobą w porządku? Właściwie to czemu jesteś ranny?"
"Został napadnięty, tak samo jak ja, ale obroniłem się''wtrącił Dun-Gam, spoglądając gniewnie na Tristrama.
''Mój mentorze, z kim kazałeś mi przebywać"mruknął Dun-Gam.
Nucąc, odszedł jak najdalej od towarzyszy.
Seferne odpowiedział Tristramowi
"Już lepiej się czuję. Zresztą, moją historią opowiedział Ci Dun-Gam w bardzo dużym skrócie. Właściwie to jestem ranny przez moje miękkie serce." Seferne po chwili podszedł do Dun-Gama i mruknął
"Dziękuję Ci za uratowanie życia. Bez Ciebie nie byłoby mnie tu. Pamiętaj, że w razie potrzeby pomogę Ci. Nie wiem jeszcze jak, ale spłacę swój dług.", nie czekając na odpowiedź odszedł i ponownie spoczął na kamieniu.
Kiedra obserwował tą wymianę zdań, aż w końcu odchrząknął i podniósł się, uznając, że czas się odezwać. "Jestem Kiedra" - rzekł - "i z góry zapowiadam, że nie żywię do nikogo żadnych uprzedzeń. Ciebie to też się tyczy, elfie" - zwrócił się do Dun-Gama i odgarnął włosy, ukazując... szpiczaste uszy.
Tawil cały czas siedział na uboczu i przyglądał sie wszystkim - ich ruchom, gestom, tym co mówią... tym jak mówią.
"Przedstawiono mnie jako złodzieja... cóż. Jeśli macie mnie za zwykłego podrzędnego kieszonkowca - mylicie się. Niektórzy chyba się już o tym przekonali <uśmiecha się>."
Tawil rozsiada sie wygodnie i rozgląda za czymś do jedzenia.
Seferne pomyślał, że siły porządniej mu się zregenerują podczas snu, dlatego odszedł trochę na ubocze, znalazł sobie wygodne miejsce do odpoczynku i położył się, dodając : "Mam nadzieję, że nikt z was nawet nie będzie próbował ukraść mi czegoś podczas snu. Wybaczcie moją nieufność, ale taki już jestem, pozatym - jeśli mamy tworzyć drużynę, musimy współpracować".
Dun-Gam spojrzał na Kiedrę."Od kiedy krasnolud ma uszy elfa?Albo jesteś pół krasnoludem?"Dun-Gam podejrzliwie przyglądał się Kiedrze po czym rzekł:"Idę odpocząć.Jeżeli ktoś mi przerwie,wyrwę mu mózg"
"Dość już. Nikt nie będzie nikomu niczego kradł, nikt nie będzie innym przerywał snu i nie będziemy się wzajemnie wyrzynać. Zachowujmy się jak cywilizowane istoty... Jeśli na prawdę myślicie o podjęciu się tego zadania to na prawdę nie widzę sensu w tym byśmy sami się osłabiali... przez co tracili również szanse za zarobienie. Czy po co tu jesteście... Połóżcie się lepiej spać bo chyba każdy zauważł, że jutro będziemy musieli być wypoczęci..."
Kiedy Tawil zakończył swoją mowę udał się w kierunku jakiegoś wygodnego miejsca na sen...
Kiedra parsknął, ni to śmiechem, ni to pogardą i położył się tam gdzie stał. Po dłuższej chwili, kiedy zdawało się, że już śpi powiedział cicho: "Ładnie się zaczyna"
W końcu zmęczenie dopadło wszystkich. Bohaterowie znaleźli odpowiednie miejsa i zasnęli. Kolejny dzień był słoneczny i mimo rzadkiej mgły spowijającej dolinę, w której drużyna się znajdowała, oślepiające promienie słoneczne zbudziły wszystkich. Gdy już się rozbudzili, przywitał ich znajomy głos. Głos starca.

"Czas, abyście poznali cel, dla którego tu jesteście. Mój pan i władca - istota wspaniała, zarządał miecza. Miecz ten ma ogromną wartość, bowiem, wykuny setki lat temu jest prawdziwym arefaktem. Oprócz magicznej mocy, którą w sobie posiada, jest również piękny. Waszym zadaniem będzie zdobycie tego miecza. Nie trudno jest go znaleźć, bowiem jest on pilnie strzeżony... No właśnie - tutaj zaczyna się problem - w jednej z najpotężniejszych Twierdz tych krain. Możliwe, że już o niej słyszeliście - jest to Twierdza złotej Klingi. Wy musicie zdobyć ten miecz. Nie obchodzi mnie czy zrobicie to po cichu, zakradając się do skarbca, czy też przejmiecie zamek szturmem, czy może poprosicie o pomoc jakąś armię w zamian za tę jedną rzecz w skarbcu, po rpsotu musicie to zrobić. Gdy już się stanie, ja będę o tym wiedział i spotkamy się tutaj."

Przechadzając się między wami, staruszek trzymał w ręku zwiniętą mapę, którą w końcu przekazał Tawilowi

Mapa

"Macie nieograniczony czas, więc chcę, abyście z tego skorzystali. Prawdę mówiąc, nikt z was nie jest jeszcze gotowy, więc musicie nabrać doświadczenia, mieć plan... Kiedy już poczujecie w sobie siłę, która będzie wystarczająca, wtedy wyruszycie po miecz... Wielu z was obiecałem sławę, możliwości osiągnięcia różnych celów. Tak się stanie. Jsteście teraz drużyną - będziecie sobie pomagać, będziecie walczyć ramię w ramię i polegać na sobie. W ten sposób rozwiążecie własne problem, bo niektórzy z was przbyli tu w tym celu - na przykład Tristram. W ten sposób nabierzecie doświadczenia, które przyda się kazemu. W ten sposób zdobędziecie potrzebne przedmioty, środki i wiedzę... No cóż... To wszystko co chciałem wam powiedzieć."
Dun-Gam wstał,wyprostował się i rzekł:"Więc ruszajmy,tylko mam pytanie...Gdzie mamy teraz iść?I drugie pytanie.Przecież ten król ma wielką armie i jakim cudem 5 osób ma zdobyć tą twierdzę.No i ostatnie pytanie..."Dun-Gam uśmiechnął się pokazując swoje białe zęby"Jak zdobędziemy miecz, będziemy mogli zabrać inne bogactwa jakie tam znajdziemy?"
Po tej serii pytań, Dun-Gam wziął swój topur oddalił się trochę od grupy i stanął w cieniu najbliższego drzewa.
Tawil rozwinął mapę i przyglądał się jej przez chwilę.
"Czeka nas długa droga. Czy możemy liczyć na jakąś pomoc od twojego pana, starcze? Potrzebne by nam były konie, racje... Przynajmniej racje." Zwraca się do Dun-Gama: "Poza tym, Dun-Gamie, wyraźnie zaznaczono, że chcą od nas jedynie miecza. Mam więc nadzieję, że skarbce nie zawierają jedynie jego..."
Tawil przerwał, po chwili jednak dodał: "Według tej mapy jesteśmu w Mglistej Wiosce, nieprawdaż?".
Po tym wszystkim Tawil schował mapę do swojego plecaka.
Tristram niespodziewanie znalazł się obok Tawila, złapał go za ramię, rzucił mu uroczyste spojrzenie po czym rzekł:
"Widać, że jesteś najbardziej zebrany w sobie i wiesz co trzeba czynić. Sądze, że byłbyś dobrym przywódcą <odwraca się do reszty> a takowego wybrać musimy, bo inaczej nie dojdziemy do porozumienia <nachyla się nad Tawilem niemalże szepcząc> Jak dla mnie już jesteś moim dowódcą, więc prosze nie zawiedź mnie i mojego rodu."
Druadańczyk odwrócił się od złodzieja i stanął tak, aby każdy znajdował się w zasięgu jego wzroku. Drapiąc się po brodzie spoglądał badająco na Sefire, Dun-Gama oraz Kiedry.
Kiedra, który od nie odzywał się od wczoraj, wreszcie przemówił: "A cóż to? Druadańczyk oddający się dobrowolnie pod dowództwo? I to pod kogoś, kogo parę godzin temu ostrzegał przed zakusami na swoje rzeczy?" - uśmiechnął się trochę złosliwie. "Dobrze więc. Was dwóch już jako tako poznałem, i choć jeszcze wam nie zaufałem, macie we mnie towarzysza. A jesli i inni" - zerknął na Seferne i Dun-Gama - "ostatecznie potwierdzą swoją przynależność do drużyny" - Kiedra z naciskiem powiedział ostatnie slowo - "to mogą być pewni, że ich wrogowie będą moimi wrogami."
Seferne obudził się. Po wysłuchaniu tego co mówią inni członkowie drużyny, zgodził sie, żeby Tawil był jego wodzem. Pomyślał także, że to być może znak , skoro Tawil otrzymał mapę od starca. Seferne dopuszczał także do siebie myśl, że to tylko najzwyklejszy w świecie przypadek.

[Taki mały szczegół: Moja postać nazywa się Seferne, a nie Sefire ]
Zdając sobie sprawę, iż wszyscy czekają na jego odpowiedź, starzec oburzony rzekł.

"Nie wiem czego jeszcze nie rozumiecie. Mówiłe, żebyście słuchali mnie dokłądnie, a bedziecie mieli odpowiedź na wszystko. Dun-Gamie - powiedziałem, że chcę miecz, o znaczy, że chcę miecz! Powiedziałem wam również co macie robić i jak przygotować się na wyprawę. Z tego, co wiem, niektórzy z was mają własne kłopoty, czemu więc im nie pomożecie? Czyż to nie będzie świetna okazja abyście się trochę ze sobą zżyli?"

W końcu usiadł na pieńku, odsapnął i dodał nieco spokojniej

"Ode mnie nie dostaniecie nic poza tym, co znajdziecie w wiosce... A wiele w niej nie ma. W domu nad rzeką są pewne zapasy żywności które załatwiłem z myślą o was. Możecie brać tyle ile zdołacie... Mapę już dostaliście. Wiecie gdzie są większe miasta, wiecie więc gdzie szukać przygód... Czy teraz mogę zostawić was samych, czy też ciągle potrzebujecie mojej pomocy?"
"Tyle chcieliśmy wiedzieć, starcze. Dziękujemy za żywność, na pewno się nam przyda...".
Po tych słowach zwrócił się do drużyny:
"Powinniśmy udać się w stronę Asanis - w tej wiosce niczego nie zrobimy, a w jakimś kierunku iść musimy. Po drodze spróbujemy wymyśleć jak zdobyć miecz... przynajmniej podróż się nam nie będzie dłużyła... A kto wie czy po drodze nie znajdziemy okazji by się wzbogacić? <uśmiechnął się> Co wy na mój pomysł? Żywność mamy, mapę mamy, nic innego do roboty nie widzę jak działać!". Po tych słowach spojrzał wyczekująco na swoich towarzyszy.
Kiedra, rozbawiony trochę oburzeniem starca, rzekł, drapiąc się po głowie: "A więc do Asanis? Dobrze więc. Zabierzmy nieco jadła, a potem do miasta, chętnym przespać się w prawdziwym łożu."
"Widzę ,że tylko ja jeszcze nie powiedziałem mojego zdania na temat przywódcy...Mi to wszystko jedno, ale"spojrzał na Tawila "Nie będe niczyją marionetką".
Odwrócił się od grupy po czym powiedział:"Byłem za młodu w Asanis.Kradło się jedzenie,bawiono w kałużach..."
Na twarzy Dun-Gama pojawił się uśmiech.Po chwili spoważniał i zrobił dziwną minę
"Eee..to znaczy...eee..No dobra już nie ważne.No to..Ruszamy do Asanis!"
Przystanął obok Tawila i czakał na resztę grupy
"Dun-Gamie, chciałbym jedynie zauważyć, że nie jestem przywódcą naszej *drużyny*" dziwnie zaakcentował ostatnie słowo - "Nie chcę również by ktokolwiek z was był moją marionetką. Potrafię poradzić sobie sam... A pójście do Asanis było jedynie najrozsądniejszym rozwiązaniem, które jako pierwszy zaproponowałem. Nic więcej..."
Tawil szepnął jeszcze do Dun-Gama "Czyżbyś był już wcześniej w Adonis?" w taki jednak sposób, by usłyszeli go wszyscy towarzysze.
"Do Asanis powiadasz... dobrze. W takim razie, prowadź Tawilu! " Powiedział Seferne z widoczną ciekawością na twarzy, zarówno do innych członków drużyny, jak i całego zadania.
Dun-Gam szepnął do Tawila."Wiesz,to znaczy był tam mój mistrz.Ja jedynie nosiłem mu bagarz"Powiedział dziwnym głosem Dun-Gam.
"Po co ja o tym wogóle mówiłem?''mruknął pod nosem Dun Gam.

[Jezeli ma być te ogranicznie postów proponuje zwiększyć je do dwóch postów.Bo jeden do troszkę za mało.]
Tristram bez jakiejkolwiek emocji przysłuchiwał się z boku rozmowie. Po chwili przemówił, wciąz pozostając z dala od wszystkich:
"Druadan. To po drodze. Udajmy się tam, bo.. <na jego twarzy pojawił się grymas złości i tęsknoty. Najwyraźniej walczył sam ze sobą.. Po chwili ciszy kontynuował> Mój rodzimy kraj jest w potrzebie. *spojrzał szeroko otwartymi oczami na Kiedre* I żaden Druadańczyk nie odda się pod dowództwo nieznajomej osobie, chyba, że jest w potrzebie. Ale pamiętaj krasnoludzie *spogląda na Kiedre od góry do dołu* że wszystko okazuje się w chwili naszej śmierci. I kiedy Ty będziesz krzyczał i błagał o litość, ja jako Druadańczyk będę milczał i spokojnie skonam.
*spogląda na Tawila wzrokiem pełnym nadziei*
"Więc jak? Jeśli się zgodzisz zdradze Wam szczegóły mojego planu co do obrony Druadanu."
Tawil odpowiedział Tristramowi: "Obrony?"
Po tym zwrócił się do wszystkich:
"Jeśli jesteśmy w Spalonym Lesie, to chyba jednak bliżej nam będzie do Asanis... ale jeżeli masz *coś* do zrobienia w Druadanie to chyba możemy się tam udać... Po drodze przechodząc przez Asanis - by się zaopatrzyć. W każdym bądź razie ja wyruszam do Asanis. Co potem - zobaczy się..."
Tawil ruszył w kierunku budynków, w których składowane jest pożywienie, zanim jednak odszedł rzucił do Tristrama: "Opowiadaj o twoim planie..."
*Tristram zfrustrowany oddał strzał w kierunku pobliskiego drzewa, tak aby zwrócić uwagę Tawila*
Patrząc się w strone złodzieja krzyknął
"Jeśli mamy rozmawiać to nie w takim miejscu i sytuacji! Pójdę z Tobą, po drodze wszystko Ci opowiem!"
Jak powiedział tak uczynił - wyruszył za Tawilem.

[jest limit 2 posty więc jak ja teraz wyjaśnię ten plan obrony? Wygląda na to, że będę musiał poczekać do posta MG.]
[.... Nie ustalajcie zasad sami. Już złamaliście ich pare i iększosć dała mi powód abym ich z tej rozgrywki wywalił. Oczywiscie tego nie zrobie, powiedzmy, żena razie macie prawo do popełniania błędów. Tak czy ianczej zasady są proste. Jeśli mistrz gry nie ejst wam potrzebny, wtedy mozecie kontynuować tury bez niego, ale w dalszym ciągu między macie czekać na drużynę tak, aby każdy miał taką samą liczbę postów chyba, że np czesć drużyny śpi czy też daje wyraźnie do zozumienia, że 'wyłacza się' z rogrywki w jakiś sposób (medytuje na przykład) - Co do Druadanu - chciałbym abyś najpierw mi napisał, Tristramie, jak ty wyobrażasz sobie sytuację...]
[Widzę, ze jest zastój.. Ehh... Okay, pwoeidzmy, ze pamietaliscie o tym aby wziąść prowiant i wyruszyliscie w stronę Asanis...]

Drużyna w końcu ruszyła do Asanis - Swojego pierwszego celu. Młody nekromanta zastanawiał sie jak bardzo zmieniło się to miasto od czasu, kiedy był tam ostatnim razem. Miał pewność, że ciągle jest stolicą krainy, w której się obecnie znajdowali, ale to było wszystko, czego mógł być pewien.

Podróż nie należała do przyjemnych. Nikt nie miał ochoty się odzywać, jednak był to dobry moment, aby to zrobić i przedyskutować wszystkie problemy, jakie dotychczas się pojawiły, lub też jakie pojawić się mogły.
Tawil maszerował żwawo, starał się jednak dostosować swoje tempo do najwolniejszych. W końcu, nie przerywając marszu, odezwał sie do "drużyny":
"Musimy pomyśleć, co będziemy robić w mieście... I jak się bedziemy po nim poruszać. Bo, jak za pewne widzicie, jesteśmy dość... - Tawil zawieśił na chwilę głos - ...dość specyficzną *drużyną*. I nie wiem jak mieszkańcy zareagują na elfy czy krasnoludy. Chociaż, nim nie przybędziemy do granic miasta, nie ma chyba sensu się tym przejmować..."
Tawil zamilkł, ale po chwili odezwał się jeszcze:
"Tak właściwie, to... co was sprowadziło do wioski? Starzec mówił o bogactwie, sławie... jak to było z wami? - spojrzał na Tristrama - Na przykład z tobą Tristramie. Nie wyglądasz na kogoś poszukującego pieniędzy czy rozgłosu..."
Kiedra wtracił, zanim Tristram odpowiedział: "Oczywiście, mi też starzec obiecywał góry złota... albo rychłą śmierć w przypadku braku szczęścia" zamyślił się na chwilę "Nie będę ukrywał, że idę głównie dla złota, niż dla jakichś wyższych przesłanek... nie jestem jednak chciwy - tak poprostu zarabiam. Zważając na moje hmm... ciekawe... pochodzenie" - tu krasnolud ponownie odsłonił zza włosów szpiczaste uszy - "nie wydaje mi się, bym nadawał się do innej roboty" Kiedra po chwili popatrzył smętnie na pierścień na swoim palcu, po czym westchnął i już się nie odzywał.
"Jesteś... właściwie to kim - Tawil mocno zaakcentował ostatnie słowo - jesteś? Dziwi mnie jedno... że twoi rodzice i... elfy. Bądź krasnoludy... Nie wiem, którzy cię wychowali, ale dziwi mnie, że wogóli pozwolili ci przeżyć. Przecież elfy nie przepadają za krasnoludami, z wzajemnością zresztą... Nieprawdaż? - zwrócił się do elficko-krasnoludzkiej części drużyny - mam nadzieję, że wy, przynajmniej w tym gronie, nie będziecie kłócić się o *wyższość* - przy tym słowie parsknął śmiechem - jednych nad drugimi..."
Kiedra spojrzał smętnie na Tawila "Miłość może chyba pokonać wszekie granice... Moją matką jest elfia poszukiwaczka przygód, a ojcem krasnoludzki żołnierz. Nie jest tak jak pewnie myślisz... to nie był gwałt. Ich miłość była wielka, choć przeciwna naturze..." - Kiedra ponownie spojrzał na pierścień na swoim palcu - "Mama mieszka daleko stąd, w lesie, odwiedzam ją kiedy mogę... ojciec nie żyje. Zginął w bitwie z goblinami... " Kiedra zdjął z pleców topór "To mojego ojca... żyłem i tu, i tu, to znaczy i w lesie i w klanie krasnoludzkim. Jestem wybrykiem natury" - dodał po chwili namysłu - "Dla krasnoludów jestem elfem, dla elfów krasnoludem... czyni to mnie dość żałosną postacią" parsknął śmiechem - "Wiesz już o mnie co musisz, wy też wiecie." Kiedra oddalił się na parę stóp pogwizdując cicho, ale słuchał uważnie innych rozmów.
Dun-Gam słuchając tej rozmowy rzekł:"Więc jesteście tu tylko po złoto?Myślałem, że sprowadzają was tu sprawy poważne..."spojrzał na nich lodowatym wzrokiem.
"Czy ma ktoś z was jakiś naprawdę ważny cel?!''zwrócił się do reszty drużyny niemal krzykiem.
*Zamknął oczy i wymamrotał coś w rodzaju obelgi*
Seferne powiedział:"Ja szczerze jestem tu dla dwóch celów. Pierwszy - to przygoda, drugiego - na razie nie zdradzę, ale wiedzcie, że nie chodzi mi o złoto." Seferne przyspieszył kroku, podszedł do Dun-Gama i zapytał:"A jaki jest Twój cel?"
Dun-Gam spojrzał na Seferne i mruknął:"No dobrze powiem, ale nie wszystko...Jestem tu żeby pomścić mego mistrza.Powiedział mi, że gdy wyruszę będę mógł zrobić to co on próbował za życia.Nie powiem ci co to jest, bo byś chciał mnie zabić."
Po czym smętnie się uśmiechnął
Tristram idąc bardziej na boku przysłuchiwał się rozmowom. Postanowił wtrącić swoje trzy grosze.
"Jestem z Druadanu, lasu, który prawdopodobnie będziemy mijać.. Na nic mi złoto.. Bardziej zależy mi na zdobyciu jakiegoś potężnego artefaktu dzięki któremu.."
<Jego twarz posmutniała, rozejrzał się wokół ponurym wzrokiem, po czym kontynuował>
"Mój las jest w potrzebie. W tej chwili trwa tam wielka wojna, o Leśne Królestwo. Barbarzyńskie plemie niejakiego Odoakera najechało na tereny Druadanu. Ale nie o tym tutaj.."
*spogląda na Tawila, najwyraźniej czegoś oczekując*
"Możemy zrobić postuj, na polance, o tam?
"Ja nie mam nic przeciwko - rzekł Tawil - sam chętnie bym odpoczął. Dziś już dość maszerowaliśmy." Spojrzał na Dun-Gama: "Wiedz, że ja też nie jestem tu po złoto. A przynajmniej nie tylko po nie." Tawil podszedł do Tristrama i ruszył w kierunku polanki. "Opowiedz nam coś więcej o Druadanie. Chyba powinniśmy się czegoś dowiedzieć, może będziem mogli jakoś pomóc. - te słowa skierował głównie do Tristrama, teraz zaś rzekł głośniej - Bo być może tam znajdziemy pomoc w naszym zadaniu?"
Kiedra rzekł: "Owszem, Dun-gamie, ja jestem tu dla pieniędzy i nie ma w tym nic nadzywyczjanego - to moja praca. Być może masz ambicje ratować świat, ale mnie to narazie nie wzywa" Po chwili dorzucił "Też chętnie posłuchałbym więcej o Druadanie. Jeśli choć połowa z tego co już słyszałem, jest prawdą, zasługujecie na należyty szacunek"
Tristram rozsiadł się wygodnie na soczyście zielonej trawie. Lekko pochylając głowę spojrzał szczerze w oczy Tawilowi oraz Kiedrze.. Wziął głęboki oddech, mający na celu odciążenie drżącego głosu. Niechętnie zaczął:
"Druadan.. Miejsce tak bliskie, a zarazem tak odległe. Dla niektórych jest to tylko zwykły las, taki, których mnóstwo.. Lecz dla innych jest to dom, schronienie.."
<Przerwał na chwile, wziął kilka wdechów i kontynuował>
"Już od wielu lat terytorium Druadanu jest stale oblegane przez barbarzyńskie plemiona, które nie widzą w lesie niczego poza cennym drewnem.. Nie widzą siły oraz życiodajnej mocy. Nie widzą dzikich ostępów gdzie człowiek i natura tworzą jedność, harmonie..
Moi pobratymcy to mistrzowie łuków. Choć jest nas około dwa razy mniej niż agresorów, wykorzystujemy każdy zakątek lasu na organizacje zasadzek. Jesteśmy sprytniejsi.. Po całym Druadanie rozsiane są małe posterunki, punkty obserwacyjne. Wszystkie tworzą jedną, wielką defensywną pajęczynę. Choć wróg wciąż napiera, przejmując coraz to kolejne regiony lasu nie poddajemy się.
Jako kapitan Szarej Straży zostałem zesłany na desperacką próbe odszukania ratunku dla mego ludu. Błąkałem się bezczynnie po okolicy. Reszte już chyba znacie.
<Przerywa poraz kolejny, jego twarz czerwienieje. Mówiąc prawie przez zęby zaciska pięści>
Te podłe stworzenia nachodzą nas ze wschodu, to nawet nie jest ich ziemia.
<Jego głos drży, w jego oczach da się wyłowić narastającą determinację>
Musicie mi pomóc. Mam plan dzięki któremu możemy oswobodzić mój lud.
<Widać, że emocje powoli zanikają, jego twarz ponownie przybiera kamienny wyraz. Spoglądając twardo na Tawila, mruży oczy i dodaje..>
"Nie mam zamiaru Was o nic błagać.. To zwykła prośba, jeśli Wy mi nie pomożecie to wyruszę tam sam.. Z resztą nie pierwszy raz.
Zastanówcie się nad tym, jeśli chcecie mi pomóc będziemy musieli lekko zboczyć z obranego kursu i poświęcić troche czasu. Ja, musze się przejść.. Męczą mnie te rozmowy.
*Tristram wstał, po czym powolnym krokiem oddalił się od osobników*
"Wiesz...ja mogę ci pomóc.Właściwie znajdę w tym jakieś korzyści"spojrzał na Kiedre uśmiechając się "Nie jestem tu po to by ratować świat.Mozna powiedzieć...że..." po czym przerwał.
"Nie warto o tym mówić."
"Warto mówić o wszystkim, co może nas przybliżyć do celu, Dun-Gamie." rzekł Tawil, po czym na moment przerwał i zamyślił się. Po chwili odparł jednak: "Wyruszę do Druadanu.". Gdy Tristram odszedł, zwrócił się do reszty: "Być może tam uzyskamy pomoc w naszym zadaniu. Każdy sojusznik będzie nam potrzebny. A jeżeli wszyscy z jego rodu są przynajmniej w połowie tak honorowi jak on to chyba możemy liczyć na bardzo silnego sojusznika..." zakończył swoją mowę Tawil i zaczął przygotowywać ognisko. "Przenocujemy tutaj?" rzucił jeszcze.
Seferne żwawym krokiem podszedł do Tristrama i rzekł:"Wiem, że oczekiwałeś odpowiedzi od Kiedry i Tawila, ale mimo wszystko wiedz, że we mnie masz sprzymierzeńca. Może to zżyje nas wszystkich w pewnym stopniu ze sobą." Po czym położył się przy ognisku, które przygotował Tawil i zaczął odpoczynek , próbował zasnąć.
Kiedra także rozłożył się przy ognisku. Wyglądał na zamyślonego. "Znam opowiesci o was, Duredańczyku. Mój lud... a przynajmniej częściowo mój" - usta Kiedry nieznacznie drgnęły - "bardzo was szanuje za miłość do natury. Bądź pewny, że dopóki będę mógł trzymać topór w dłoniach..." - ucichł chwilę - "Stare sojusze nie wygasły." Powiedział innym tonem i spojrzał na Tawila, po czym ucichł.
"Seferne, powoli. Chyba nie masz zamiaru ot tak zasypiać? Mimo iż okolica wydaje się być spokojną to lepiej by wystawić warty. A jeśli sobie jeszcze nie ufamy to mogą być podwójne - spojrzał na każdego z towarzyszy - "Ja mogę wartować pierwszy. Może z tobą, Kiedro?" zwrócił się do spiczastouchego krasnoluda...
Tristram siedział pod drzewem, skrobiąc nożem kawałek gałęzi. Odezwał się poprzedzając Kiedre..
"Ja pójdę z Tobą, chyba mamy coś do omówienia?"
*Wstał pospiesznie i stanął obok Tawila*
Seferne, który jeszcze nie zdążył zasnąć, zwrócił się do Tawila:"Masz rację, przepraszam, ale jestem trochę zmęczony, to dlatego zapomniałem o obowiązkach." Po chwili zapytał:"W takim razie, z kim mam wartę?"
Kiedra mruknął niezbyt zadowolony "Tylko nie ustalajcie niczego bez nas. Jak będziecie chcieli się zmienić, budźcie mnie" Położył się wygodnie na boku, po czym spojrzał w ich stronę, zwracając się z przekąsem "Drogi Tawilu, zwracaj się do mnie zawsze Kiedra. Kiedro to zupełnie inne imię pochodzenia krasnoludzkiego." Ułożył się wygodnie, ale jeszcze dodał "Czy ja kiedyś komuś o tym nie wspominałem? Zaraz... miałem takiego kumpla... Killlian się zwał... robił ten sam błąd" Kiedra parsknął śmiechem i rozprostował się na trawie.
"Cóż, myslałem, że wasze krasnoludzkie imiona odmienia się podobnie jak ludzkie... widać pomyliłem się." Tawil uśmiechnął się.
Zwrócił się do Tristrama: "Masz rację."
Potem rzekł do reszty: "Nie martwcie się, nie uśmiecha się mi odpowiadać za każdego z was więc bez waszej zgody niczego nie zdecydujemy..."
Tawil rozsiadł się wygodnie przy ognisku, zrobił miejsce dla Tristrama i wyjął z plecaka racje. "Czeka nas długa noc towarzysze... Dobrej nocy wszystkim."
Po chwili jednak dodał: "A, i następnego obudzimy Kiedra - uśmiechnął się - oraz... Pięciu nas. Będzie problem z podwójnymi wartami... Chociaż... Dziś ja mogę wartować dwie kolejki. Nie jestem aż tak zmęczony."
Tristram spojrzał niepewnie na Tawila. Dopiero po chwili rozsiadł się obok niego.
Głośno przełykając ślinę zaczął niechętnie
"Zanim przejdę do sedna sprawy.."
*spojrzał Tawilowi prosto w oczy, następnie bez żadnych emocji kontynuował*
"Nie jestem byle kim, wiesz? Naprawdę poważna sprawa zmusiła mnie do tego abym niczym zawszony pies opuścił moją ojczyznę zamiast jej bronić.."
<Łowca najwyraźniej orientuje się, iż odbiegł od tematu>
"Wojska przeciwnika rozbiły obozy wzdłuż i wewnątrz lasu. Nasi wojownicy wykorzystując teren i doskonałe wyszkolenie wciąż odpierają ataki przypuszczane przez wroga. Jednak upadek głównej siedziby Druadanu to tylko kwestia czasu.
Tyle mi wiadomo to, co powiem teraz to tylko przypuszczenia..
Barbarzyńcy, którzy napierają w tym momencie długo nie wytrzymają panujących w lesie warunków. Z pewnością będą musieli wezwać pomoc. Wielka horda pod wodzą samego Odoakera maszeruje teraz ze wschodu prosto na Druadan, tego jestem niemalże pewien. <Mówiąc to delikatnie mruży oczy> Jak już wspominałem, te psubraty nie są stąd.. Więc nie wiedzą, że rzekę płynącą nieopodal lasu można przekroczyć w kilku miejscach. Stracą cenny czas i pójdą na Asanis, aby stamtąd wyruszyć prosto niczym strzała na Druadan..
Aker to tchórz. Z pewnością zostanie w Asanis i wyruszy jakiś czas po głównym ataku jego ludzi. Oczywiście elitarna straż, która go pilnuje zostanie z nim.
*lekko zmienił pozycję, wziął głęboki oddech*
"Przedstawiłem Ci prawdopodobne fakty, teraz czas na to co mamy zrobić, aby zapobiec zdobyciu Druadanu.
Nasz podstawowy cel to odnalezienie i zamordowanie Odoakera w Asanis. Jego ludzie dowiedziawszy się o jego śmierci zwątpią w zwycięstwo. Stracą też cennego dowódcę, Aker pomimo swego tchórzostwa jest doskonałym strategiem bitewnym.
Zostaniemy jakiś czas w mieście i przygotujemy materiały, które przegonią wojska Odoakera w stronę Gór Nadziei. Nie wiem jak, nie wiem czym ale musimy ich do tego zmusić. Niebawem poślę mojego towarzysza - sokoła Szingala do dowództwa Druadanu z wiadomością o zmierzających w góry przeciwnikach. Moi pobratymcy przygotują zasadzką, zabiją część hordy, a resztę zagonią do pewnej doliny. Tam zajmą się nimi górskie bestie <na jego twarzy pojawia się niejasny, złośliwy uśmiech>

"To chyba wszystko.. Powiedziałem to teraz tylko Tobie, ponieważ nie lubię przemawiać do nawet najmniejszej grupki osób. Dlatego zrobisz to Ty - przedstawisz im ten plan, a oni zadecydują."
*Spogląda w górę*
Chyba czas warty minął, zawołam Kiedre.
*Tristram wstał i oddalił się w stronę drużyny*
"Twój plan jest... ryzykowny - powiedział Tawil jeszcze nim Tristram odszedł od ogniska - i dlatego... Podoba mi się" w oczach Tawila dostrzec można było dziwny błysk.
"Przedstawię go reszcie. Nie wiem jak oni zareagują nań, ale ja na pewno ci pomogę. Nie pytaj, nie wiem czemu" z uśmiechem na twarzy zakończył.
Kiedra nie zdążył się rozbudzić, gdy Duerdańczyk usłyszał dziwne odgłosy, które źródło miały prawdopodobnie ze spalonego lasu, który widniał jeszcze na horyzoncie. Bardzo go to zaniepokoiło, jednak nie był pewien co to za dźwięki. Tawil nie bardzo wiedział co się dzieje, jednak po chwili ów dźwięki dało się dokłądnie usłyszeć. Powoli były coraz głosniejsze, aż w końcu Tawil i Tristram ujrzęli wyłaniającego się zza wypalonych drzew, ognistego węża. Były to oczywiscie pochodnie, jednak obaj mężczyźni byli przerażeni. Cokolwiek, niosło pochodnie, których ogień majaczył na wietrznej polanie, nie wróżyło niczego dobrego. Dźwięki były coraz głosniejsze, jednakże żaden z mężczyzn nie byłw stanie ujrzeć żadnych psotaci.. Jedynie to światło...
Tristram pospiesznie wybełkotał do Tawila
"Obudź wszystkich ja oszacuję odległość!"
*Łowca wyjął swój łuk po czym spokojnie napiął cięciwe. Zmrużył oczy i wypuścił strzałę w stronę tajemniczego światła.*
"Są za daleko, jeszcze nie mogę otworzyć ognia!" - Wykrzyczał po czym pomógł Tawilowi budzić resztę.
Kiedra obudził się tak gwałtownie, jakby ktoś uderzył go w twarz. Od razu wyczuł, że dzieje się coś niedobrego. Dźwignął się na nogi i popatrzył w stronę światła. "Cóż to?" Kiedra rozejrzał się i rzekł przerażonym, ale i podnieconym głosem "Może zdarzymy się ukryć? Chyba mają przewagę liczebną"
"Co się dzieje?'' spytał Dun-Gam wstając z ziemi."Czy wiecie czego chcą?Mam nadzieje że to nie ci bandyci którzy napadli na mnie...i na ciebie Seferne"spojrzał na Seferne badawczym wzrokiem.
"Więc co robimy?''Dun-Gam natychmiast podniósł swój topur z ziemi.
Seferne, słysząc odgłosy obudził się natychmiast. Pospiesznie sięgnął po swój topór, leżący nieopodal. Seferne rzekł do Dun-Gama:"Zabiłem tych bandytów, więc nie musimy się martwić czy to nie oni, gorzej z tym, czy to nie są ich sprzymierzeńcy..." Seferne stanął w szyku bojowym dzierżąc w ręce topór, po czym rzekł do Tawila:"Co robimy?Atakujemy?Czekamy aż podejdą bliżej?"
Z zażenowaniem w głosie: "Byście tylko wszystkich mordowali..." przerwał i wyciągnął miecz. "Ale trzeba być przygotowanym na wszystko. Gaście ognisko. Spróbujemy się ukryć i zobaczymy któż to jest, gdy podejdą bliżej... a potem. Potem coś wymyślimy."
"Wiesz Seferne ja też ich zabiłem,ale cały czas mam dziwne przeczucie..."rzekł Dun-Gam i zgasił ognisko."No to czekamy"burknął ściskając mocniej swój topur.
Tristram wyszeptał cichym, aczkolwiek srogim głosem
"Dun - Gam Twoje czary mary teraz nas nie uratują! Słuchaj Killiana: gaś ognisko i kryj się w leśnym poszyciu!"
Druadańczyk podbiegł do rozgałęzionego drzewa znajdującego się najbliżej tajemniczych przybyszów, schylił się, po czym rzekł pospiesznie:
"Są coraz bliżej! Kryć się!"
*Łowca usiłował wykonać obrót na ziemi i wczołgać się za duży krzak rosnący nieopodal*
Kiedra ukrył się niewiele dalej od Tristrama. Swój topÓr trzymał w pogotowiu, ale nisko, by blask metalu go nie zdradził.
Seferne szukał wzrokiem najdogodniejszego miejsca do ukrycia się. W końcu wybrał mały krzaczek, ponieważ zza niego, miał widok na wszystkich towarzyszy, oraz na nadchodzące niebezpieczeństwo. Topór trzymał nisko, ale w pełnej gotowości do walki.
Tawil odszedł od grupy jak najciszej i zaczął powoli przemieszczać się tak, by móc w razie czego zaatakować z flanki... lub wykorzystać inne swoje umiejętności.
Problem tkwił w tym, że drużyna była na ogromnej polanie, bez najmniejszego nawet krzaczka. Piękny widok bezkresnej zieleni w nocy stawał się zdrajcą. Jeszcze jedna rzecz wydarzyła się, zanim przeciwnik zbliżył się na odległość umożliwiajacą użycie łuków.

"Dość nieudolnie przygotowujecie się do potyczki. A czasu macie coraz mniej. To, co was zaatakuje, bo zrobi to na pewno, to banda tępych goblinów. Rzecz w tym, że jest ich od cholery..."

Wszyscy gwałtownie odwrócili się w stronę postaci stojącej za nimi. Dziwne, że nikt wcześniej nie usłyszał nawet szelestu... Tak czy inaczej stał przed nimi mężczyzna odziany w ciemne szaty, twarz miał zakrytą czymś w rodzaju szala, a włosy będące w nieładzie rowiewał wiatr. Wyglądał na mrocznego elfa, lecz niczeog nie można być pewnym w takim świetle.

"Pozwolicie, ze później zajmę się wyjaśnieniami, teraz po prsotu pomogę wam walczyć i porozmawiamy, gdy będziena to dobra chwila. Widzę, że macie problem z ukryciem się. W takim razie po cos ię kryć? KAżdy z was ma jakieś umiejetności, których chyba możemy użyć, czyż nie?"
Kiedra podskoczył conajmniej na stopę, słysząc za soba głos. Krótko przyjrzał się mrocznemu elfowi - lecz w tej chwili mało go on obchodził. Usłyszał wyraz "gobliny" Krew zaczęła mu szybciej pulsowac w żyłach. Zacisnął ręce na toporze. Niczego tak bardzo nienawidził, jak tych parszywych stworzeń. Czyżby topór znowu miał spłynąć ich krwią? Kiedra przysiągł sobie dawno, że nie spocznie, dopóki nie zabije jak najwięcej tych potwrów - ku pamieci ojca. W tej chwili Kiedra kipiał zimną żądzą krwii i był gotowy do ataku.
Widząc emocje targające Kiedrą, Tawil rzucił jeszcze: "Staraj się tylko... nie umierać za szybko."
Po tych słowach Tawil mocniej złapał miecz i odsunął trochę w tył by zrobić miejsce krasnoludom. Sam zaczął się koncentrować na czekającej ich potyczce.
"Kimkolwiek jesteś, będę miał cię na oku." powiedział jeszcze do przybysza.
Seferne mocno się przeraził, gdy usłyszał głos. Odwracając się, ujrzał postać, która wyglądała jak mroczny elf. Zaciekawiło go to, co ona tu robi, po co przyszła, skąd wie, że tu jesteśmy, ale nie obchodziło go to w tym momencie. Seferne również nie lubił goblinów. Seferne stanął w szyku bojowym, mocno trzymał topór. Czekał na rozkazy, lub na atak ze strony goblinów.
Tristram stanął nieopodal Tawila. Z ogromną gracją wyjął pierwszę strzałe, napiął cięciwie i przmrużywszy lewe oko czekał na atak goblinów.
Druadańczyk stojąc w pozycji bojowej wyszeptał do siebie:
"Trzeba będzie celować od szyji w górę.."
Seferne patrzył uważnie na gobliny, które były coraz bliżej. Zdecydował, że należy wreszcie użyć jednej ze swoich umiejętności. Widział , że jest ich wiele, ale myślał, że może to coś da. Seferne użył okrzyku, który odstrasza przeciwników, w nadziei, że uciekną.
"Ooo..Gobliny.Troszkę sie zabawimy."powiedział Dun-Gam,ale było widać, że denerwuje się trochę."Oczywiście będę mógł zrobić sobie ozdobę z czaszek tych psów?"zwrócił się do Tawila lekko się uśmiechając.
Dun-Gam ścisnął topór i wypowiedział cicho jakieś słowa.Usłyszeć można było tylko "psy" i "mistrzu"...
Kiedy seferne wydał z siebie okrzyk, cała drużyna aż zadrżała, z wyjątkiem nieznajomego. Wszycy poczuli uglę, że taki wojownik jest sprzymierzeńcem, nie przeciwnikiem. Nawet gobliny, które widać było coraz dokładniej zatrzymały się na chwilę, jednak znów ruszyły, nie tak szybko i pewnie jak wcześniej. W końcu mroczny elf wyciągnął łuk, sięgnął po strzałę i zgrabnie wystrzelił ją w stonę przeciwników. Po chiwli słychać było głośny jęk jednego z plugatw zbliżajacych się w stronę drużyny.

"Są już w zasięgu..."

[Kiedy zacznie sie walka, czyli Gobliny będą w odpowiedniej odległości, piszecie TYLKO jeden post i czekacie na odpowiedź MG... Powiedzmy, ze zdąrzycie wystrzelić jeszcze z dwa razy i zebrać się w odpowiedni szyk, lub też w inny sposób przygotować się dos tarcia]
"Nie wiem kim jesteś elfie ale widać, że to nie był Twój pierwszy strzał z łuku." - powiedział Tristram.
"Być może uda mi się pewna sztuczka, dość skuteczna przeciwko tym małym złoczyńcom"- dodał
*Łowca tym razem wyjął trzy strzały, oparł je o tkaną cięciwe i wystrzelił w stronę przeciwników.*
Tawil odszedł jeszcze metr, dwa od grupy w bok, z cały czas przygotowanym mieczem. Z błyskiem w oku przyglądał się goblinom i czekał...
Kiedra uchwycił wzork Tawila i nawet się lekko uśmiechnął. Wciągnął powietrze nosem i mruknął "Smród goblinów..." Przyjął pozycję bojową i był gotów podbiec, zamiast czekać.
Seferne ustawił się w szyku bojowym wraz z towarzyszami, zacisnął topór w ręce i czekał na atak ze strony goblinów, lub na dogodną sytuację do zaatakowania.
Dun-Gam przyglądał się mrocznemu elfowi z ciekawością..Podszedł nieco bliżej przygotowując topór do użytku..."Jagby co to przywołam zombie"...mruknął cicho Dun-Gam.
Trzy strzały pomknęły przez mrok w stronę goblińskich pochodni. Duerdańczyk widział, jak lecą, lecz prawdopodobnie nie trafiły one w żadnego z goblinów.

Mroczny elf po raz kolejny napiął łuk i wypuścił strzałę. Również po raz kolejny słychać było krzyk ginącego goblina.

"Powinieneś pamiętać, młody duerdańczyku, że wykonując takie sztuczki, musisz też uwzględnić odległość. Tylko najlepsi strzelcy potrafią wypuscić trzy strzały, tak, aby leciały one tak daleko jak w rpzypadku normalnego strzału."

Gobliny zaczeły biec w stronę drużyny, jednak nieznajomy wykonał bardzo wymowny gest. Nikt się nie ruszył... Wszyscy widzieli już swoich przeciwników. Było ich wielu - na każdego przypadało conajmniej 5ciu przeciwników. Jednakże stało się coś dziwnego. Kiedy gobliny były na tle blisko, ze rozjuszony Kiedra chciał się zerwać do ataku, te nagle podskoczyły do góry - rpawie jednocześnie, jak na rozkaz. Pierwszy rząd z grymasem na twarzy skoczył do tyłu, a parę golbinó powpadało na siebie. Wywołało się zamieszanie. Nieznajoma postać cały czas patrzyła na Tawila, zarówno on, jak i reszta drużyny nie wiedziała czemu.

"Jeżeli chcecie atakować, teraz jest dobry moment"

Rzekł nieśpiesznie, po czym rzucił łuk na ziemię i wyjął długie, zakrzywione ostrze, nie przypominające innych. Tristram zastanawiał się przez chwilę czy był to sejmitar, czy też szabla, jednak nie była to najlepsza pora na gdybanie.

[Rozpoczyna się walka - rpzypominam, ze każdy psize tylko jednego psota. Im ciekawiej i bardziej pomysłowo będzie opisana czynność psotaci, tym większe szanse na powodzenie akcji]
Seferne mocno trzymając swój topór, wbiegł z impetem w grupkę goblinów, będących najbliżej niego. Rzucił się na jednego z nich, starając się odciąć mu łeb. Po chwili zaatakował kilka innych, stojących obok niego. Wykonywał dokładne cięcia, aby zadać jak największe rany goblinom, a także używał toporu, do blokowania ciosów przeciwników.
Tristram ze spokojem obserwował szarżujące w jego kierunku gobliny. Rzucił twarde, przelotne spojrzenie elfowi po czym podjął walkę..
*Wyjął niespiesznie pojedynczą strzałę i wymierzył w głowę goblina, który biegł jako pierwszy. Oddał strzał, błyskawicznie sięgnął po drugą, następnie po trzecią strzałę.
Gdy gobliny były już bardzo blisko Tristram rzucił gwałtownie swój łuk pod stopy tajemniczego elfa i zaczął szarżować na grupkę stworów. Będąc w biegu dobył swego sejmitara, który spoczywał na jego plecach. Swój atak wręcz rozpoczął próbą kopnięcia jednej z poczwar. Niczym skała wbił się między gromadę usiłując wypchnąć stwory ze zwartego szyku. Stojąc pośrodku wykorzystał moment bezruchu przeciwnika i wykonał prowokacyjny gest orężem. Obie jego ręce spoczywały na rękojeści sejmitara, którego uniósł na wysokość swej głowy. Gdy jeden z goblinów dał się sprowokować, Tristram podjął próbę wykonania kilku błyskawicznych cięć z obrotu mających na celu rozpłatanie otaczających go przeciwników.
Po próbie ataku przeszedł do pozycji denensywnej: będąc lekko pochylonym w prawej dłoni trzymał sejmitar skierowany ostrzem do ziemi, zaś lewą ręke wysunął delikatnie przed siebie pozostawiając otwartą dłoń.
Na jego twarzy niczym z żelaza został wykuty kamienny obraz determinacji. Stojąc w obronie nie dawał się ponieść bitewnej wściekłości, wciąż wypatrywał przeciwników wyłaniających się z mgły wojny. Od czasu do czasu przeprowadzał szybkie kontrataki. Tristram miał zamiar cisnąć swym sejmitarem w strone ostatniego goblina stojącego blisko niego po czym wycofać się do tyłu i wspomagać przyjaciół atakami z dystansu*
"Hahahaha!" - ryknął Kiedra. Czuł, że jest ogarnięty szałem, więc spojrzał na pierścień na swoim palcu. Ten widok go zwykle uspokajał, ale tym razem nic z tego. Zaatakował w końcu gobliny, starając się jednak uspokoić. Podbiegł do parszywej zbieraniny. Zamachnął się toporem, obracając się, żeby nadać mu większą siłę uderzenia. Ciął w bok, mając nadzieję, że trafi przynajmniej trzy gobliny. Pragnął ich krwii, ale nie zapominał o ostrożności. Po tym potężnym ataku zamierzał odeprzeć niemal pewne ciosy goblinów i walczyć dalej - spodziewał się jednak, że jego kolejne ataki będą nieco słabsze od pierwszego.
Tawil stanął pewnie i obserwował z cały czas przygotowanym do ciosu mieczem. Jeśli tylko jakiś goblin zacznie zachodzić od flanki któregoś z towarzyszy lub znajdzie się w dogodnym dla Tawila miejscu - czyli zdala od głównego starcia - spróbuje zaatakować, wykorzystując swoją zwinność i gibkość do unikania goblińskich ciosów oraz przewagę jaką daje mu dłuższe i za pewne lepiej wyważone ostrze.
*Dun-Gam podbiegł do najbliższego goblina,wziął wielki zamach i próbował odrąbać mu łep.Uderzał mocno na tyle, żeby gobliny po ataku już nie wstały.Po atakach Dun-Gam powoli wycofywał sie dla bezpieczeństwa *
"Zginiecie!Takie istoty nie przeszkodzą mi w mojej misji..."
Seferne: Seferne wbił się w grupę golbinów z ogromną siłą. Pierwszego zmiażdżył po prostu na niego naskakując. Czując, jak czaszka tego stworzenia pęka pod jego ciężkimi butami, poczuł siłę. Łapiąc jedną ręką za gardło kolejnego z goblinów, drugią dzierżył topór, który po chwili został wprawiony w ruch i zmiażdżył czaszkę goblina. Teraz trzy kolejne okrążyły krasnoluda, z czego jeden trzymał w ręku ksuzę i celował do swojego oponenta. Pozostała dwójka miała zwykłe krótkie miecze.

Tristram: W tym samym czasie, Tristram napinał cięciwę swego łuku. Idealny strzał sprawił, że pierwszy goblin, który szarżował w stronę duerdańczyka osunął się bezwładnie na ziemię, ze strzałą pomiędzy oczami. Pewny siebie człowiek postanowił wystrzelić kolejną, jednak nie starczyło mu na to czasu. Dwa gobliny rzuciły się nań, wymachując groźnie niewielkimi toporami. Kiedy Tristram gotował się na przyjęcie obrażeń, nagle ujrzał zakrzywione ostrze, które mijało jego oko o włos (przynajmniej tak się mu wydawało). Po chwili jeden z goblinów podskoczył, i spadł na ziemię. Kolejny z przeciwników skończył podobnie. Duerdańczyk czuł na twarzy krew. Zanim zdąrzył się podnieść, usłyszał jedynie.

"Strzelaś świetnie, ale nie ptorafisz ocenić odległosci"

Nie wiedząc kiedy, znalazł się w samym środku bitwy. Wrogowie byli z każdej strony.

Kiedra: Krasnolud wyskoczył w powietrze, jednocześnie wykonujac wymach toporem. Zanim zdążył wylądować, jego broń wbiła się w klatkę piersiową goblina. Jeszcze na ugiętych nogach, Kiedra wykonał cięcie w bok i zmiażdżył kolejnego przeciwnika. Kiedy się podnosił, wykonał jednocześnie obrót, dzięki czamu topór zmiótł trzeciego... Wyglądało to fenomenalnie, dzięki czemu gobliny cofnęły się i miały spore wątpliwości czy atakować. Spiczastouchy krasnolud roześmiał się, chciał mordować setki tych poczwar. Nawet nie zauważył, keidy Tawil uratował mu życie.

Tawil: Mężczyzna wypartrywał okazji, dzięki czemu widział jak toczy się walka. Uchwycił moment, kiedy jednym płynnym ruchem, mężczyzna w czerni pozbywa się dwóch goblinów, którym udało się przewrócić Tristrama. Widział też jak Seferne wymachuje groźnie swym toporem, lecz uwagę Tawila przykuł jeden z goblinów, zakradajacy się za Kiedrę, kiedy ten dumnie wydawał z siebie okrzyki i śmiał się widząc, jak grupka goblinów boi się do niego podejść. Nie wiele myśląc, Tawil złapał mocniej swój krótki miecz i bezszelestnie podbiegł do goblina, który przymierzał się do wbicia sztyletu w plecy jeden szybki ruch zakończył się dla zgarbionej poczwary utratą głowy. Nie tracąc czasu, człowiek wycofał się, wbijając przy okazji ostrze w stojącego doń tyłem goblina. Widział, jak conajmniej 15 gobliów walczy prawie jednocześnie z mrocznym elfem.

Dun-Gam: Młody nekromanta wziął potężny zamach, co okazało się dość głupie. Przeceniajac swoją siłę, wypuścił topór z rąk, a ten poleciał, wbijajac się w ejdnego z goblinó. Małe stworzenia, choć sprytem nie grzeszyły, dostrzegły w tym posunięciu szansę i zaatakowały jednocześnie. Dun-Gam starał się dobiec do swojego topora, jednak jeden z goblinów zdążył zadać mu poważne obrażenia, wbijając mu krótki miecz pod żebra. W tym momencie młody nekromanta przewrócił się, łapiąc za swój topór. Leżąc plecami do ziemi, dzierżąc w obu dłoniach swą broń widział, jak zbliżają się do niego 4 brzebrzydłe plugastwa.
Tristram będąc otoczonym spróbował powtórzyć manewr:
*Chwycił obiema rękami sejmitar, uniósł na wysokość swej głowy. Gdy tylko pierwszy z goblinów zaatakował, łowca podjął próbę wykonania kilku błyskawicznych cięć z obrotu mających na celu rozpłatanie otaczających go przeciwników.

[Ekhm.. Czuję się z deczka niedowartościowany (czytaj to pół żartem )]
Czując euforię, Kiedra spostrzegł odrabaną głowę szybującą w powietrzu. Zerknął szybko przez ramię i zobaczył wycofującego się Tawila. Reszta radziła sobie nieźle, ale zaniepokoiło go, że Dun-Gam leży i chyba jest ranny. W mgnieniu oka postanowił się wycofać w jego stronę. Czując znany, obrzydliwy, ale i słodki zapach krwii goblinów ryknął raz jeszcze w stronę grupki plugastw stojących przed nim. Rzucając im co jakiś czas groźne spojrzenia podbiegł w stronę Dun-Gama i rzucił się całym ciężarem ciała w stronę goblinów, które się do niego zbliżały. Topór trzymał obuchem do przodu i miał nadzieję, że jak już będzie leżał - a to było pewne - uda mu się przelać jeszcze trochę krwii ku pamięci ojca.
Tawil widząc, że w dwóch miejscach bitwy robi się niewesoło przez sekundę wahał się, ale postanowił podejść w kierunku otoczonego Tristrama - ostrożnie, po cichu i rozglądając się, tak by żaden z goblinów nie pojawił mu się nagle za plecami. Dalej będzie się starał ciąć niczego niespodziewających się przeciwników w plecy.
Gdy Seferne ujrzał, że jeden z goblinów wbił Dun-Gamowi miecz pod żebra bardzo się rozłościł, nie wiedział, czy Kiedra da radę pomóc Dun-Gamowi. Seferne widząc taki widok , poczuł nagle wielką nienawiść do tych przebrzydłych stworzeń i nagle wpadł w dziki, morderczy szał. W oczach, zabłysły mu jakby czerwone, krwawe iskry, które wskazywały na to, że gotowy jest przelać krew, aby pomóc Dun-Gamowi, który wcześniej uratował go z opresji. Seferne począł wykonywać wiele bardzo szybkich , ale i dokładnych cięć, tak, aby jak najszybciej zabić stojące wokół niego gobliny i móc dostać się do Dun-Gama, a następnie zajść od tyłu gobliny i poodcinać im ich paskudne kończyny, albo chociaż wymordować gobliny, co do jednego.
Dun-Gam podniósł się z ziemi
"Nie mogę zginąć..."Złapał swój topór i zaczął szeptać:
"Wzywam tych,ktorych już nie ma..Niech pomogą mi w tej chwili..."[chodzi o to,że próbuje wezwać zombie]
Dun-Gam zaczął się powoli wycofywać, ale wiedział ,że w odpowiedniej chwili musi kontratakować.
"Nie martwcie się o mnie..."wyszeptał
Tristram: Wykonując dwa obroty wokół własnej osi, Tristram widział jedynie krew dookoła. Kiedy się zatrzymał i przyjął pozycję bojową, 3 gobliny padły na ziemię martwe. Walka wciąż wrzała, choć widząc, jak zombie wpada na kolejne dwa gobliny, Tristram zaczał zdawać sobie sprawę, że za chwilę walka dobiegnie końca. Kiedy natomiat dostrzegł uśmiechniętego Tawila, który wbija swój miecz w brudne goblińskie ciało, był pewien, że zwycięstwo zbliża się wielkimi krokami. Z nową siłą, wykonał perfekcyjnie wymierzone cięcie. Mimo, że było ono słabe, dla przeciwnika skończyło się śmiercią.

Kiedra: Golbiny nie pozwoliły się wycofać dzielnemu krasnoludowi. Kiedy się cofał, te nie odstępowały go o krok. W końcu jeden z nich rzucił się na Krasnoluda, lecz ten bez problemu obronił się, robiąc w ciele napastnika ogromną dziurę. Kolejne dwa po raz kolejny próbowały zaatakować od tyłu, jednak Kiedra wyczuł niebezpieczeństwo. W tym momencie, wydawało mu się, że dokłądnie czuje smród każdego z tych plugastw oddzielnie. To dodawało mu siły i potęgowało jego chęć unicestwienia każdej poczwary.

Tawil: Zwinnymi ruchami podbiegł do otaczajacych Tristrama goblinów, lecz zanim się zorientował, większosć z nich leżała w strzępach. Mimo wszystko, skorzystał z okazji - najpierw wbił swe ostrze w jednego, potem kopnął drugiego, któy zareagował na śmierć kompana okrzykiem. Kiedy juz leżał na ziemi, Tawil złapał miecz oburącz i dobił oponenta.

Seferne: Potężne uderzenie topora rozpłatało jednego i zmiotło dwa kolejne gobliny. Skuteczne psounięcie było jednocześnie bardzo wyczerpujące, jednak prawie w tym samym momencie obok seferne pojawił się zombie, który ruszył na gobliny.

Dun-Gam: Choć zombie pojawiło sie zgodnie z życzeniem Dun-Gama, ten był za słaby, aby odpowiednio pokierować swoim sługą. Zombie jedynie ruszył naa gobliny, uderzając w nie swym ciałem i przygniatajac je, ale dało to czas młodemu nekromancie.

Walka dobiegała kończa. Zostało jedynie 7 goblinów, z czego 2 leżały przygniecione ciężarem zombiego. Cała piętka nie marnowała czasu na myślenie. Zaczęła biec w stronę, z której przybyły, zapominając o swoich dwóch przyjaciołach.
Seferne szybko poszedł, dobić leżące na ziemi gobliny, mrucząć przy tym pod nosem:"Lepiej dmuchać na zimne...", po chwili usiadł na kamieniu, kładąc przy tym swój topór jak najbliżej siebie. Próbował odpocząć, ale te wszystkie wydarzenia nie dawały mu spokoju. Dla Seferne największą tajemnicą był mroczny elf, dlatego postanowił zadać jedno, ale za to potrafiące wyczerpać prawie cały temat o przybyszu - pytanie... Brzmiało ono:"Kim jesteś? ", po chwili zaś dodał "Opowiedz nam o sobie.". Seferne rzekł też do Tawila:"Jak myślisz, czy powinniśmy tu zostać?? Gobliny mimo, iż są głupie, mogły jednak pobiec po więcej osobników i wrócą tu całą hordą. " Po chwili Seferne wtrącił jeszcze:"Nic Wam nie jest?"
Kiedra z szerokim, choć nieco wariackim uśmiechem ryknął: "Gońmy ich!" Rzucał na towarzyszy podniecone spojrzenia, po czym ruszył za goblinami. Brodząc w goblińskiej krwii stanął jednak odzyskując zdrowy rozsądek. "Moim zdaniem powinnismy ruszyć za nimi!" powiedzial już troche spokojniej. Był gotów w każdej chwili pobiec za goblinami. "Szkoda, że nie mam kuszy" dodał zawiedziony, patrząc na oddalające się brudne plecy potworów.
"Tristrami, mroczny elfie, strzelajcie do nich, szybko! Jeśli zabijemy tych to raczej nie będą w stanie wezwać posiłków..."
Tawil spojrzał jak daleko od nich są gobliny - jeśli kilkanaście metrów to próbuje jeszcze dopaść od tyłu... o ile zdąży.
Tristram pospiesznie dobył swego łuku. Spojrzał na Nieznajomego i lekko się uśmiechnął.
*Wyciągnął dosyć powoli strzałę, tym razem bardzo mocno napiął cięciwe i dokładnie wycelował po czym wypuścił strzałę.."
Patrząc już na niewyraźny zarys uciekających w popłochu goblinów powiedział spokojnie:
"Dalszy ostrzał to będzie jedynie strata strzał. <uśmiechnął się do elfa> Trzeba dobrze oceniać odległość.."
Dun-Gam usiadł na ziemie i położył swój topór obok.Złapał się za ranę i cicho syknął
"Czy ktoś wie jak opatrzyć taką rane?Niech ja złapie te gobliny..."i splunął na najbliższego goblina.
Członkowie drużyny zorientowali sie, ze nie ma wśród nich mrocznego elfa dopiero wtedy, gdy chcieli się doń odezwać. Dopiero po chwili zobaczyli, jak zaraz za Goblinami z wysokiej trawywyłania się mroczna sylwetkai tnie kolejno każdego z uciekinierów. choć wszscy mogli go ledwo dostrzec, bowiem polanę oświetlały jedynie gwizady, patrzyli na dokładne ruchy dziwnego ostrza. Kiedy było po wszystkim, elf wróciłd o drużyny, lecz nie zatryzmał się przy niej. Rzucił jedynie

"Tu nie jest bezpicznie. Niedługo pojawi się ich więcej"

I pomaszerował dalej w stornę Asanis...
Tawil szybkim krokiem ruszył za nim - nie uśmiechała mu się podróż z nieznajomym, ale na pewno nie chiał zostać tu w oczekiwaniu na hordę goblinów. Po kilku krokach obok obcego powiedział: "Już po bitwie... Mówże czm prędzej - kim jesteś? I co tu robisz?".
Z ostrożności cały czas trzyma dłoń na rękojeści miecza.
Tristram niespodziewanie znalazł sie obok Nieznajomego i Killiana, uśmiechnął się serdecznie i wtrącił:
"Kim by nie był sprawnie walczy, a to już jakaś zaleta. Z pewnością oznacza to, że wiele ma za sobą.. Przy okazji chciałbym Ci podziękować - uratowałeś mi życie, nieznajomy.
<Spogląda na Tawila>
Pamiętajmy, że mamy do załatwienia pewną sprawę.. Sprawę jakże ważną, każda doba jest na wagę złota.
*Ogląda się za siebie i mówi do wszystkich*
"Zatem do Asanis!"
Seferne szybko podniósł broń z ziemi i wstał dzierżąc w rękach topór. Przyspieszył kroku, aby nadążyć za nieznajomym i za Tawilem, pod nosem mruknął jeszcze :"No chłopaki, idziemy do Asanis...". Wreszcie wyrównał kroku z Tawilem i Mrocznym Elfem, po czym zadał mu to samo pytanie, co jego sprzymierzeniec, brzmiało ono:"Doczekam się wreszcie odpowiedzi na swoje pytanie? Wiem, że jestem niecierpliwy, ale niezbyt widzę chodzenie za nieznajomym, w dodatku mrocznym elfem, który może być bardzo groźny."
"Czemu niby ma być niebezpieczny?Przecież nam pomógł!"zwrócił Dun-Gam uwage Seferne.
"Hej...Czy znasz jakiś sposób żeby poćwiczyć trochę czarnej nekromacji?"spytał Dun-Gam mrocznego elfa.
Seferne odpowiedział cicho Dun-Gamowi:"Wiesz co mnie spotkało... Od tej pory, nie ufam wszystkim, i wolę dmuchać na zimne..."
Mroczny elf uśmiechnął się i rzucił, jak gdyby od niechcenia.

"Nie mam imienia od dłuższego czas. Nie wiem, jak możecie się do mnie zwracać, będziecie musieli coś wymyślić."

Zatrzymując się na chwilę, dodał:

"Nie jestem ani waszym wybawcą, ani tym, który was zgładzi. Pomogłem wam, bo taka jest moja misja, ale nie przychodzi mi nic do głowy jeżeli chodzi o jakiś powód żeby was zabić. Możecie się rozluźnić, a ty, młody Tawilu, możesz przestać obmacywać ten kawałek zardzewiałego żelastwa. Miałem sie upewnić, że zdołacie wyjść cało z doliny, co na razie jest wątpliwe. Wasze umiejętności są godne pochwalenia, ale macie talent do włądowywana się w kłopoty. Inaczej nie bralibyście tego zadania, ale o tym mi nie wolno mówić. Kiedy dojdziemy do Asanis, opuszczę was, by przyjść wam z pomocą w sytuacji tragicznej, lub też kiedy wasz zleceniodawca zechce powiadomić was o czymś waznym... No cóż... Mam wrażenie, że ciągle jesteście zagubieni i nie wiecie co robić. Świetnie się składa, że Tristram ma kłopoty. To bedzie pierwszy krok. Późnej radzę pójść do jakiegoś dużego miasta i poszukać innych możliwości. Nie zabawiajcie się w głupoty. Spróbujujcie zdobyć góry złota, zabić smoka, zdobyc sprzymierzeńców wśród znanych plemion, podbić jakiś zamek, czy pokonać tysiacletniego maga. Jeżeli uda wam się cokolwiek z tych rzeczy, prawdopodobnie będzie to oznaczać, że jesteście gotowi, zeby ruszyć tyłki do Twierdzy. Ja dla przykłądu, za czasów młodości musiałem spalić cały las, lecz nie do końca mi się to udało. Owszem - las został spalony, co z resztą zauważyliście przechodząc przez niego, ale praktycznie rzecz biorąc - spłonolem razem z nim. Tak czy ianczej to długa historia. Myślcie nad decyzjami, ale nie bójcie się żyć. Mędrcy mówią różne rzeczy - ale co ja wiem o życiu? Żyjcie w sławie i bogactwie, albo umierajcie próbując."

Elf zatrzymał się gwałtownie, chwilę stał zamyslony, po czym dodał

"No cóż... Nie mogę sobie przypomnieć skąd znam to powiedzenie... Tak czy ianczej - pytajcie o co chcecie, bo jak już powiedziałem - w Asanis was opuszcze. Dla tego też to ejst jedyna okazja, zebyście się czegoś ode mnie dowiedzieli....Ach! I nie znam się na nekromancji - brzydzę się nią"
"Właściwie to... dlaczego przysłano cię by nam pomóc? I... czy ty rowniez miałeś zdobyć miecz? Przed nami długa droga, opowiadaj więc... elfie."
"Nie. Nie ejstetm tutaj po to, aby zdobyć miecz"

Rzekł Elf. Jego wyraz twarzy zmienił się, lecz była to zmiana którą dało się ledwo wychwycić.

"Zgodziłem się wam pomóc, bo poprosił mnie o to stary przyjaciel... Z reguły nie odmawiam przyjaciołom..."
"Kim jest ten owy przyjaciel? I jaki *on* ma w tym interes?" Po chwili dodał jeszcze: "Nie jesteś tu po miecz... teraz. A wcześniej? Kiedy spaliłeś las?" - Tawil nie daje chwili wytchnienia elfowi... wydał mu się podejrzany. Bardziej.
"Staruszek, który wytłumaczył wam na czym polega zadanie - to mój stary przyjaciel... Nigdy nie wyruszałem po miecz. Dla mnie nie stanowi on wartości... Las spaliłem dobre 150 lat temu. Byłem wtedy bardzo młodym elfem. Tak czy inaczej to zupełnie inna historia. Jedyne co trzeba wam wiedzieć - las nigdy nie był i nie będzie bezpieczny..."

Mroczny elf spojrzał na reszte drużyny

"Tylko L.. Tawil ma pytania?"
Kiedy Tawil usłyszał ten jeden dźwięk w ustach elfa natychmiast sposępniał... Spojrzał podejrzanie, ale i z pewnym... szacunkiem oraz... strachem na ich tymczasowego kompana.
"No co, pytajcie..." - zwrócił się do reszty.
"W jakiej szkole łucznictwa ćwiczyłeś?"
Wtrącił z nutką uśmiechu na twarzy Tristram, który jak zwykle stał gdzieś na uboczu.
Po chwili jego twarz spoważniała, zamyślił się, spuścił głową i jakby patrząc w pustkę wyszeptał
"Powinniśmy ruszać.."
"Uczył mnie jedynie ojciec, który był mysliwym..."

Elf nic wiecej nie dodał. Szedł przed siebie z niezmiennym wyrazem twarzy - którego nikt z członków drużyny, rpawdopodobnie przez fakt, że było ciemno, nie mógł rozszyfrować. W końcu, po paru godzinach marszu Elf zatrzymał się i stwierdził, że wypadałoby się przespać - wszycy byli zmeczeni, bo przed atakiem goblinów nie było wiele czasu na sen, bohaterowie słyszeli jeszcze, jak Efl zobowiązał się trzymać wartę i choć nie którym wydawało się to podejrzane, lub nawet niebezpieczne, nikt nie był w stanie zaprotestować. Wszyscy po prostu zasnęli.

Obudziwszy się następnego ranka, drużyna czuła się lekko zdezorientowana, wszyscy zastanawiali się, czy nie zostali oszukani przez Mrocznego Elfa, jednak ten siedział na ziemi, a cały ekwipunek był nietknięty. Widząc, że drużyna wstałą, radośnie, co wszystkim wydało się dziwne, powiedział, a raczej krzyknął.

"No! Niedaleko jest rzeka, jeżeli chcecie się umyć przed dalszą wędrówką."

Słysząc to, Kiedra od razu pomaszerował w jej stronę.

Tawil i Tristram zauwżyli, że w ciągu nocy udało im się opuścić dolinę, lecz nie bez przyjrzenia sie mapie nie byli do konca pewni gdzie są.

"Świetnie. Jeszcze dzień, lub dwa i będziemy w Asanis. Miejmy nadzieję, że do tego czasu nic złego się nie przydaży"

Zanim Elf dokończył ostatnie słowo, Kiedra wrócił z nad rzeki z przerażoną miną.

Nie zastanawiając się wiele, większość drużyny pognała nad wodę. Widok potrafił przerazić każdego wojownika i zaskoczyć każdego nekromantę, wprowadzić w histerię maga i ucieszyć szaleńca - Dziesiątki obdartych ze skóry ciał płyneło z nurtem rzeki, natomiast woda w rzece przybrała karmazynowego koloru.
Dun-Gam stanął jak wryty"Co to jest...?"Upuścił topór"Kto odwarzył się to zrobić?"
Tristram stanął w bezruchu. Rozszerzył źrenice, po czym powrócił do poważnej miny. Jego twarz maznęła rysa zadumy. Po chwili odezwał się niepewnie:
"Czy to możliwe, że zrobili do dzicy ludzie ze wschodu? Nawet nie rozpoznaje moich ziomków. Nie wiem, co o tym myśleć. Modlę się, żeby to nie byli wojownicy broniący dzikich ostępów Druadanu."
To powiedziawszy zacisnął pięści a w jego oczach syknęły iskry wściekłości. Dodał prawie przez zęby:
"To, czego się tu dokonało to prawdziwa obraza i zbezczeszczenie. Kimkolwiek są Ci, którzy ucierpieli żądam zemsty w ich imieniu."
Seferne został tym widokiem tak jakby sparaliżowany. Zastanawiał się, kto to zrobił i po co. W tej chwili pragnął tylko dopaść osobę, która dopuściła się takiego czynu...
"Co tu się... stało?!" powiedział Tawil, po czym wypuścić z ust wiązankę o tym co myśli o tych, którzy to zrobili.
"Czy ktoś z was... mógłby określić czy ciała wyglądają na... świeże?" - zapytał jeszcze, po czym odszedł w stronę pobliskich krzaków by zwrócić wczorajszą kolację.
Kiedra, który wróciwszy znad rzeki się nie odzywał - a właściwie nie wypowiedział słowa od rzezi na goblinach dalej wyglądał na przerażonego. Widok obdartych zwłok go specjalnie nie poruszył - wstrząsneło nim jednak, że ktoś... albo coś... mogło dokonać takiej potwornej zbrodni. "Nie przyjrzałem się tym ciałom, ale trudno będzie określić coś więcej bez" tu wzdrygnął się lekko "wyjęcia któryś zwłok na oględziny" I stanął na brzegu gotów pomóc.
"Naliczyłem 20 ciał. Możliwe, że zanim Kiedra je zauważył, popłynęło jakieś 10 lub 20. To mogła byc cała wioska..."

Mroczny Elf wpatrywał się w rzekę. Wszystkie ciała popłnęly, jedynie dwa, lub trzy zostały, zablokowane o korzenie jakiegoś drzewa, które stało tuż nad wodą. Widząc, że nikt nie jest chętny do wyłowienia ciała, Mroczny Elf wszedł do rzeki, wyciągnął zwłoki i rzucił je na trawę...

Zwłoki były zmasakrowane. Twarz obdarta ze skóry, klatka piersiowa pocięta, palce wyglądały tak, jak gdyby były poobcinane jakimś tępym narzędziem lub poodgryzane. W oczach znajdowały się idealnie kuliste kamienia zgniłozielonego koloru.
"Eee..Czy to zrobili ludzie?Bo na mój gust to raczej nie.."Po chwili namysłu Dun-Gam postanowił zrobić to co Tawil...
"Nie mam zamiaru walczyć z tym czymś co to zrobiło!"
Wyłowione ciało było zbyt zmasakrowane, aby identyfikacja wizualna była możliwa.

"Nie ma sensu roztrząsać tego co tu się stało, macie chyba teraz zupełnie inne zmartwienie do rozwiązania."

Mroczny Elf zakry twarz szalem, aby uniknąć nieprzyjemnego zapachu ulatującego z roskładających się zwłok. Odalił się od drużyny wpatrującej się w ciało, usiadł on na spruchniałym pniu po czym spojrzał w niebo, odchylając powolnie głowę do tyłu.

"Gdy wasze oczy zakończą rozkosz wpatrywania się w ten masakrycznym widok, spójrzcie w górę, zbierają się burzowe chmury...."

[Pierwszy post w sesji]
Seferne ukradkiem spojrzał na niebo, po czym rzekł:"Masz rację, lepiej poszukajmy schronienia... Co proponujecie?"
*Tristram jakby nie zwracają uwagi na woń rozkładu ciała spojrzał na wschód*
Zamyślony rzekł:
"Nie ma sensu.. Niebawem wkroczymy w gęsto obrośnięte dzikie ostępy Druadanu.. Drzewa zszyte są tam niby jedna wielka skorupa, z pewnością soczyste liście zatrzymają deszcz"
*Po chwili skrzywił twarz, najwyraźniej dotarł do niego obrzydliwa zapach, spojrzał raz jeszcze z odrazą na truchło po czym oddalił się na bezpieczną odległość*
Kiedra burknął: "Nie podobasz mi się, obcy. Pomogłeś nam, nie przeczę temu. Ale nie mam do ciebie za grosz zaufania. Zjawiłeś się nagle, podajesz niejasne powody swojej obecności." Rozejrzał się pobieżnie "Burzę lepiej przeczekać. Zamiast stać i czekać, co zrobią inni lepiej szukajcie schronienia." I nie czekając na decyzję reszty ruszył oglądając miejsca w pobliżu, które mogły uchronić przed nawałnicą.
"Spokojnie Kiedra, gdy tylko dotrzemy do Asanis, opuszcze was... Nie zmuszam Cię do tego abyś mi zaufał, nawet mi na tym nie zależy. Jestem tu z prośby starca który zlecił wam to zadanie..."

Słowa Mrocznego Elfa przerwała ulewa, geste krople deszczu opadły na ziemię, momentalnie tworząc wielkie kałuże. Otoczenie poszarzało, wszystko było w kolorach szarości, widoczność nie była zbyt dobra, w promieniu mili nie było widać żadnego schronienia. Wszystkie sylwetki stały tak w milczeniu rozgladając się za jakimkolwiek zadaszeniem, ciuchy przemakały do suchej nitki. Twarze towarzyszy odzwierciedlały charakter pogody był one tak samo ponure.

Kilkadziesiąt metrów od drużyny, przy brzegu rzeki stała młoda i piękna kobieta, jej sylwetka była smukła co łatwo było dostrzec gdyż mokre odzienie przylegało do jej delikatnej skóry. Włosy miała długie, koloru czarnego. Nad rzeke zawendrowała zrobić pranie i napoić spragnione zwierzę, które jej towarzyszyło. Jej spokój przerwał okrutny widok, bowiem ujrzała ona te same martwe ciała dryfujące z nurtem rzeki.

"Pomocy ! "

Mroczny Elf usłyszał przeraźliwy krzyk i odrazu zlustrował otoczenie, zauważył on przerażoną kobietę, która odbiegając od brzegu rzeki potkneła się i wylądowała twarzą w błocie. Natomiast jej dziwny zwierz pozostał na brzegu powarkując i wydając z siebie nienaturalne odgłosy na przepływające, poszarpane trupy.
Bardzo żwawo idąc w kierunku kobiety Tawil zwrócił się do reszty, a w szczególności do mrocznego elfa: "Czy ja dobrze słyszałem? Nie ma sensu roztrząsać tego co tu się stało?! Ktoś zamordował i zmasakrował tyle istot, a my mamy inne zmartwienia?! W tych lasach gania coś, co może nas bez problemu rozszarpać, a my się mamy nie przejmować?... Czy wy zdrowi jesteście?".
Kiedy doszedł już do kobiety pomógł jej wstać i spojrzał w kierunku zwierza.
Tristram podążył powoli za Tawilem, będąc oddalony na bezpieczną odległość uniósł łuk i wycelował prosto w gardło bestii. Wciąż mierząc w bestie spoglądał badawczo na Tawila i oczekiwał reakcji kobiety. W pewnym momencie rzekł porywczo do elfa, wciąż patrząc na złodzieja i tajemniczą kobietę.
"Elfie, nie podobałeś mi się od początku, lecz przydasz się nam w drodze do.." Nagle zdał sobie z czegoś sprawę i kontynuował jeszcze bardziej wściekle
"Mieliśmy zmierzać do Druadanu! Żaden deszcz, żadna kobieta nie powstrzyma mnie przed obroną mego ludu! Obiecaliście być ze mną, więc na co czekamy?! Być może teraz giną moi bracia! Kobiete możemy przesłuchać w międzyczasie, zaś bestie zarżnijmy tu i teraz! Będzie tylko zbędnym balastem."
Przełożył łuk przez plecy i chwycił sejmitar, który z czystym dźwiękiem ochoczo wyskoczył z pochwy, krople deszczu spływały po nim delikatnie. Tristram spojrzał spokojnie na zwierze po czym czekając na reakcje reszty stanął tuż przy niej z bronią w ręku.
"Dziękuje nieznajomy...."

Mówiąc to kobieta podparła się o ramię Tawila, była cała przemoczona, jej twarz była pokryta błotem i mimo tego itak dostrzec można było niezwykłe piękno jej ciała. Wygladała niezwykle kobieco a miała zaledwie 18 lat. Drżąc z zimna i przerażenia dziewczyna dodała jeszcze.

"...Mam nadzije, że nie jesteście sprawcami.... morderstw tych biednych ludzi.... Przyszłam nad rzekę aby zrobić pranie ojcu.... i napoić Thac'Zila, mojego wilczura...Gdy zerwała się ulewa... ujrzałam te zmasakrowane zwłoki...i nagle pojawiliście się wy..."

Dziewczyna była w szoku, jej wypowieć była przerywana, przerwy przeznaczone były na głębokie wdechy. Nie odrywając się od Tawila poklepała się lewą dłonią po zgrabnej nodze. Zwierz widząc ten gest odbiegł od brzegu, mijając Tristama z podkulonym ogonem dotarł do dziewczyny, gdzie jego ogon zaczął merdać jak u młodego szczeniaka. Dziewczyna natomiast poczuła się pewniej mając przy sobie swojego przyjaciela, z opanowaniem wznowiła rozmowę.

"Wyglądacie dość dziwnie, skąd przybywacie i co was sprowadze w te strony?... Pewnie jesteście wyczerpani podróżą, myślę, że mogę wam zaufać i zapewnić schronienie przed burzą, bo ta chyba dzisiaj nie odpuści, a ojciec napewno się ucieszy waszą obecnością, strasznie lubi gości."

Wilczur nie przypominał zwykłego wilka, był on o wiele większy, miał szorstką sierść maści czarnej jak smoła. Oczy Thc'Zila nie posiadały źrenic, były poprostu całe białe, co odznaczło się szczególnie wyraźnie. Cechą charakterystyczną były dwa małe krążki pomiędzy uszami, tak jakby miało z nich powstać dorodne poroże, gładkie krążki poróżniły go od innych wilków, pomijając fakt, że był on większy pięcio krotnie od zwykłego wilka.
Dun-Gam podejrzliwie przyglądał się kobiecie.
"Czy wiesz może co spowodowało tą masakrę?"Może żyje tu jakaś bestia?"Dun-Gam był wyraźnie zawascynowany tym wszystkim."Piękne zwierze"dodał podchodząc do wilczura, próbując je pogłaskać.
Kiedra zdając sobie sprawę, że wygląda najdziwniej z wszystkich spojrzał na kobietę. Jego wzrok był spokojny. "Zaprowadź nas więc do domu, o pani. Nadciągająca burza i niezbyt bezpieczna okolica" - wskazał kciukiem na rzekę za swoimi plecami - "sprawiają, że głupotą byłoby prowadzić długie rozmowy w tym miejscu. Wszelkie uprzejmości mogą poczekać, o ile ojciec tej młodej damy" - skłonił ku niej głowę - "zechce nas przyjąć." Powiedziawszy te słowa Kiedra podszedł do Tristrama i położył mu rękę na ramieniu. "Wiem, jak ciężka musi być dla ciebie bezczynność, przyjacielu, ale lepiej przeczekajmy burzę. Jak dotrzemy już do twego domu masz moje słowo i mój topór." Kiedra tylko pobieżnie rzucił okiem na wilczura, który nie zrobił na nim żadnego wrażenia. Widocznie widywał już takie bestie.
Seferne przydreptał do kobiety, ładnie się przywitał i rzekł:"Macie rację... Chyba powinniśmy skorzystać z uprzejmości tej damy" . Seferne po chwili podszedł do zwierzęcia i spróbował go pogłaskać.
"Dobrze więc ruszajmy, musimy się najpierw przeprawić przez ujście Rzeki Obu Stron, nie opodal jest stary drewniany most, gdy tylko przez niego przejdziemy schronienie będzie blisko. Chata mojego ojca, stoi między rzeką a Mistem Czterech Kierunków, mam nadzieje, że jest wam to po drodze."

Mówiąc to dziewczyna wskoczyła na Thc'Zila, który ruszył powolnym krokiem, człapiąc swoimi wielkimi łapami po grzęskim błocie.

Mroczny Elf podszedł do Tristama po czym poklepał go po ramieniu, wciąż patrząc mu prosto w oczy.

"Twoi przyjaciele chyba już zadecydowali... A więc ruszamy... Wydaje mi się, że itak chata będzie nam po drodze, gdyż dopiero przeprawaim się przez Rzekę Obu Stron, chyba zapomnieliście, że macie przy sobie mapę...Jeżeli dobrze pójdzie, bez żadnych przygód to lada dzień będziemy mijać Miasto Czterech Stron... Chyba, że w planach macie zamiar do niego wstąpić?"

Drużyna ruszyła w niezbyt miłej atmosferze, nieufność, chęć odpoczynku, przeklęty deszcz, grzęskie byłoto- wszystkie te czynniki piętnowały zapał który do tej pory towarzyszył wyprawie. Deszcz nie przestawał padać, a na niebie pojawiały się rozgałęzione pioruny liżace powieszchnię ziemi. Zapadał zmierzch, a eksplozje dzwięków powodowanych przez pioruny i błyskawice były coraz głośniejsze, grzmoty wydawały się nie do zniesienia. Wkońcu grupka zmęczonych i przemokniętych ras dotarła na miejsce.

Chata
Tawil przez długi czas przyglądał się dziewczynie, po czym, nie odrywając od niej wzroku, odezwał się po cichu - tak by jej nie zbudzić - do Mrocznego Elfa: "Zdajesz się jakbyś znał to miejsce i tych ludzi. Czy mam rację?" Odwrócił się w kierunku reszty: "Omijamy Asanis, czy wstąpimy tam by zgromadzić jakieś zapasy? Osobiście bardziej skłaniałbym się ku drugiej opcji - potrzebujemy racji i odpowiedniego sprzętu. W lesie na pewno nie będzie bezpiecznie, nieprawdaż Tristramie?"
Kiedra nic nie mówił i nikogo nie obserwował. W ciszy nasłuchiwał, czy ich gospodarz się nie zbliża. W końcu jednak odezwał się cicho zerkająć na dziewczynę: "Ufna z niej istota. Wpuszczać do domu taką zgraję podejrzanych typów... i jeszcze zasypiać w ich obecności? Przecież moglibyśmy zabić to zwierzę i... zrobić co byśmy chcieli. Nie " - dodał, jakby wyprzedzając uwagi innych - " nic takiego mi nie chodzi po głowie, ale to chyba dość spokojne i beztroskie strony... choć nijak do tego pasuje widok rzeki pełnej trupów... Co do Asanis - chętnie bym tam jednak wpadł, bo wyszczerbiłem sobie topór na głowach tych goblinów. O, zobaczcie." I pokazał im swoją broń, na której błyszczało niewielkie pęknięcie.
"Wiesz co Kiedra.Może dlatego jest taka ufna,bo to ona zabiła te istoty!A teraz chce zabić nas!Mogła nas tu zwabić dlatego,żeby pokolei nas mordować"syknął Dun-Gam."Wydaje mi się to trochę podejrzane.A wam?"
Tristram siedział cicho w kącie i nasłuchiwał rozmowy. Po słowach Kubula odpowiedział:
"W jej oczach nie widzę choć odrobiny niegodziwości. Oczywiście, nie powinniśmy ufać nikomu, lecz w naszej obecnej sytuacji lepiej zostać w tym pomieszczeniu. Póki co odpoczywajmy."
"Ja tam wolę zostać na straży!"Parsknął Dun-Gam."Zawsze tak jest..Niewinna istotka, a w nocy okrutny demon..."

[Moja postać nazywa się Dun-Gam,a nie Kubul.Nie mylić tego:P]
Kiedra dalej zerkając na dziewczynę oznajmił cicho: "Dun-Gam może mieć rację. Choć to pewnie tylko zwykła dziewczyna, nie możemy jej zbyt pochopnie ufać. Myślę, że nie powinniśmy rozmawiać z nią, ani z jej ojcem o celu naszej wyprawy." Po chwili ciszy rozchmurzył nieco czoło i rzekł - "Piękna z niej dziewczyna. Nie zdarzyło mi się widywać takich niewiast od pobytu w lesie mojej matki, a to było dawno temu. Może ma w sobie trochę elfiej krwii, jak ja." - Po tych słowach Kiedra mrugnął do Tawila i ziewnął głęboko.
"Myślę, że nie mamy się czego obawiać... Jeśli byłaby krwiożerczym demonem już chyba byśmy nie żyli" powiedział, po czym uśmiechnął się do Dun-Gama. "Ale co racja to racja - nie mówmy nic o naszych celach... Jak co - podróżujemy do Asanis - co owszem, jest prawdą, ale postarajcie się nie wygadać więcej. A tym czasem... Jestem bardzo zmęczony, podobnie chyba jak Kiedra... Może odpoczniemy?" rzekł Tawil, po czym rosiadł się wygodnie w fotelu.
"Może i macie racje,ale ja i tak jej za bardzo nie ufam..."Dun-Gam wstał i podszedł bliżej kominka"Aaa..Ja też odpocznę....Jutro będzie ciężki dzień!Dobranoc!"
Seferne przysłuchiwał się całej tej rozmowie, przy okazji oglądając bacznie całą chałupę. Po chwili mruknął :"Po tym co spotkało mnie i Dun-Gama , nie jestem zbyt ufny, nawet tak pięknym niewiastom... Myślę, że powinniśmy mieć się na baczności" Seferne nie mógł spać, wszystkie wydarzenia targały nim, ale mimo wszystko, położył się, spróbował zapomnieć choć na chwilę i zasnąć.
Mroczny Elf wsłuchiwał się w rozmowe towarzyszy zgromadzonych przy okrągłym stole, wciąż zastnawiając się jak to ludzie, elfy czy krasnoludy potrafią pleść niestworzone historie. Przerwał o nagle swoje milczenie.

"Nie rozumiem was w zupełności, snujecie tak niedorzeczne teorie...Dziewczyna, która dała wam schronienie przed burzą miałaby być demonem, który zabiłby tych wszystkich ludzi..... Zamiast wymyślać nierealne powieści lepiej porozmawiajcie jeszcze przed snem o planie dalszej wyprawy..."

Gdy słowa te przemineły, Mroczny Elf poklepał wilczura po głowie, który już zasnął w spokoju, poczym dodał jeszcze tylko z uśmiechem na twarzy.

"Nawet ten wielki wilczur jest łagodny jak baranek."

Strona 1 z 21, 2

Pokrewne tematy