Menu
|
Powiedzieć czy nie - przypadek nr 2.zielonooka - 04-05-2009 10:48 Trochę pozmieniany opis. (bo chyba faktycznie sytuacja tego wymaga) Dylemat - umówmy się że hipotetyczny i rozważania teoretyczne. Nie wiem prawdę mówiąc jakbym się w takiej sytuacji - gdyby dotyczyła mnie osobiście - zachowała. Załóżmy , że wasza bardzo dobra znajoma ma syna w wieku młodzieńczym, który spowodował wypadek samochodowy z uszkodzeniem (poważnym) ciała innego człowieka (i zwiał z miejsca wypadku). Ofiara lezy w szpitalu w stanie ciężkim (acz nie krytycznym) , natomiast na pewno długa rehabilitacja (a może i kalectwo przed nia) Hipotetyczny syn przerażony przyleciał z płaczem do matki i jest ona jedyną osobą która wie co się stało. (nikt nie widział, nie było świadków nikt raczej nie trafi po jakiś "śladach" do tego konkretnego samochodu). Błaga ją o pomoc i zachowanie tego dla siebie. Problem trochę podobny do tego co ziaba pisała - ale chyba utrudniony dodatkowo - bo chodzi o własne dziecko. Kobieta załamana bo normalnie wiadomo co się robi - zgłasza przestępcę na policję i się go nie kryje. No ale to jej własne, osobiste dziecko. Sama nie wiem co bym w takiej (hipotetycznej podkreslam) sytuacji zrobiła. A wy? Gdyby sprawcą ciężkiego wypadku z takim scenariuszem jak wyżej była wasza córka, syn, mąż, rodzic? retrofood - 04-05-2009 10:58 Rodzice (inni krewni) są ustawowo zwolnieni z obowiązku donoszenia (przecież mają prawo odmówić zeznań, gdyby mogło to zaszkodzić osobie bliskiej). Dlatego nikt nie ma prawa wymagać tego od matki. Inną sprawą są inne osoby. agnieszkakusi - 04-05-2009 10:58 nigdy nie chciałabym stawać przed takim dylematem :roll: Rozsądek mówi, że zgłosić na policję, ale serce.... :-? jamles - 04-05-2009 11:02 nie chciałbym mieć takiego dylematu, nie wiem cobym zrobił, pewnie bym się zgłosił na policję, tylko tak myślę, czy policja albo prokuratura nie czyta forum :roll: agnieszkakusi - 04-05-2009 11:06 no właśnie, Jamles ma rację...może ktoś z nich się buduje? Może warto zamknąć temat?? :-? zielonooka - 04-05-2009 11:07 Rodzice (inni krewni) są ustawowo zwolnieni z obowiązku donoszenia (przecież mają prawo odmówić zeznań, gdyby mogło to zaszkodzić osobie bliskiej). Dlatego nikt nie ma prawa wymagać tego od matki. Inną sprawą są inne osoby. Ok, ale tu chodzi nawet o dylemat swój własny, moralny a mniej prawny i konsekwencje tego .:( zielonooka - 04-05-2009 11:08 nie chciałbym mieć takiego dylematu, nie wiem cobym zrobił, pewnie bym się zgłosił na policję, tylko tak myślę, czy policja albo prokuratura nie czyta forum :roll: A nie spoko. OFICJALNIE I PUBLICZNIE ogłaszam że historia jest wymyślona i badam jedynie postawę opini publicznej / piszę książkę / nudzi mi się i jestem ciekawa. serio :) ps. ale ok - szczegóły usunęłam (jak ktos bardzo ciekawy a nie przeczytał wcześniej, nie domyślił się - moge na priv podać) Bramer - 04-05-2009 11:13 nie zgłaszać,... tulić, rozmawiać... P.S. a temat zamknąć Nefer - 04-05-2009 11:13 Zależy co się stało ofierze. Czy on zbiegł z miejsca wypadku ? Jeśli pomógł - zastanowiłabym się. Jeśli zbiegł - niestety, ale załatwiłabym to niekorzystnie dla dziecka. Nawet własnego. Czym innym jest przerysowanie komuś zderzeaka na parkingu, a czym innym uszkodzenie ciała. Generalnie musiałabym coś zrobić (i to właśnie o konsekwencjach piszę) bo potem nie mogłabym już nic powiedzieć własnemu dziecku. Nie miałabym moralnego prawa uczyć go jak być uczciwym człowiekiem... Edit: gdyby przerysował zderzak też bym załatwiła sprawę jak Pan Bóg przykazał. Sorry - piszę i myślę. retrofood - 04-05-2009 11:25 Obowiązek prawny jest wtedy, kiedy się jest świadkiem. Jesli się nie jest świadkiem, to co niby zgłaszać? Plotkę? No bo taka wiedza ma wartość plotki. Nefer - 04-05-2009 11:26 i fakt rozwalonego samochodu w garażu Retro ... nie przesadzajmy. Pisze o matce. zielonooka - 04-05-2009 11:27 Obowiązek prawny jest wtedy, kiedy się jest świadkiem. Jesli się nie jest świadkiem, to co niby zgłaszać? Plotkę? No bo taka wiedza ma wartość plotki. A też prawda ... anetina - 04-05-2009 11:42 nie wiem, co bym zrobiła :( nie chciałabym stać przed takim dylematem ale w przypadku świadomego pobicia, kradziezy, uszkodzenia komuś ciała bądź jakieś rzeczy - przetrąciłabym łapy dziecku M@riusz_Radom - 04-05-2009 11:43 1) Rodzice mają prawo odmówić składania zeznań 2) Policja na 90% znajdzie sprawcę wypadku chyba, że zakopiesz samochód w ogrodzie i nie będzie on naprawiany 3) Pozostaje aspekt moralny - i pod tym kątem należy rozpatrywać sprawę .. Tak czy inaczej ubiłbym gnoja za ucieczkę z miejsca wypadku ..... Nefer - 04-05-2009 11:45 Zastanawiam się co ja bym zrobiła, gdyby mój syn był ofiarą takiego koleżki.... Nie wiem czy mama tego chłopaka o tym myśli. Przypuszczam, że gdyby temat brzmiał : mój syn został potrącony przez samochód i sprawca zbiegł - nikt nie pisałby o prawach rodziców sprawcy. A raczej o ich obowiązkach. Jak to wszystko zależy od punktu siedzenia ... Bramer - 04-05-2009 11:45 powtarzam: nie zgłaszać,... tulić, rozmawiać... P.S. a temat zamknąć Nefer - 04-05-2009 11:46 powtarzam: nie zgłaszać,... tulić, rozmawiać... P.S. a temat zamknąć A jesli ten człowiek umrze ? Też tulic ? Bramer - 04-05-2009 11:49 tak to dziecko Twoje... chroń Je... zawsze Nefer - 04-05-2009 11:50 tak to dziecko Twoje... chroń Je... zawsze Obawiam się , że można tulić mordercę, ale na widzeniach... Bramer - 04-05-2009 12:02 owszem, można bratki - 04-05-2009 12:03 Trzymam z Nefer, chociaż.... obawiam się, że to skutek naiwności. Tzn. uważam, że matka która podmiotłaby taką odpowiedzialność pod dywan - najzwyczajniej szkodzi własnemu dziecku. No, sorry, ale czego on się ma potem po świecie spodziewać? Będzie uważał, że wszyscy żyją w oszustwie. Słodkiego miłego życia z takim przekonaniem... I kim zostanie jeśli cała jego wrażliwość wystarczy na trochę łez, ale już nie na pomoc człowiekowi, którego skrzywdził? Z drugiej strony - myślę że to moja naiwność, bo zakładam że machina prawna zareagowałaby adekwatnie i wychowawczo - a to zdaje się między bajki można włożyć... Nie macie weselszych problemów hipotetycznych? Nefer - 04-05-2009 12:06 nie mogę zapomnieć o tym, że ten ktos w szpitalu ma też rodziców. Jak oni się czują ? Nawet nie chcę sobie tego wyobrazić... Bramer - 04-05-2009 12:10 to właśnie zależy od konkretnego dziecka... są różne rodziny... te normalne, powiedzmy, i te, dajmy na to patologiczne i co wtedy? moje wcześniejsze słowa nie mają absolutnie żadnego znaczenia! ale zielona opisała przecież sytuację tej rodziny... więc, powtarzam... Nefer - 04-05-2009 12:17 A co ma do tego patologia ? Właśnie nie robiąc nic i chroniąc go stajemy się rodziną patologiczną. anetina - 04-05-2009 12:25 A co ma do tego patologia ? Właśnie nie robiąc nic i chroniąc go stajemy się rodziną patologiczną. znam wiele matek, które mimo tego, że synowie są naprawdę nie fer wobec świata - zawsze są wpatrzone w synów i nie widzą ich błedów ani krzywd, które ci robią innym :( i to rodziny niby bez patologii :( zielonooka - 04-05-2009 12:30 Ustalmy, że matka zdaje sobie sprawę z czynu i krzywdy jaki syn zrobił i daleko jej do wpatrywania się w niego. ps. przysięgam , że sama będą c w takiej sytuacji - nie wiem co bym zdecydowała ... (a to mi się rzadko zdarza) Nefer - 04-05-2009 12:54 Ja wiem, bo takie mam zasady. Moje dzieci wiedzą, że kocham je nad życie, ale ponoszą konsekwencje swoich czynów. Starszy w sierpniu idzie na prawko. Mam nadzieję,że zda sobei sprawę, że poruszać sie będzie maszyną, ktora może zabić. KiZ - 04-05-2009 13:00 nie chciałbym mieć takiego dylematu, nie wiem cobym zrobił, pewnie bym się zgłosił na policję, tylko tak myślę, czy policja albo prokuratura nie czyta forum :roll: A nie spoko. OFICJALNIE I PUBLICZNIE ogłaszam że historia jest wymyślona i badam jedynie postawę opini publicznej / piszę książkę / nudzi mi się i jestem ciekawa. serio :) (...) Wreszcie pod swoim nickiem ;) A w przedmiotowej kwestii - na obecnym etapie moich relacji z potomstwem... zgłosiłbym siebie :-? ziaba - 04-05-2009 13:18 Kiedy mój syn zdawał na prawo jazdy i kiedy nabył samochód swój osobisty, zapowiedziałam przy świadkach głośno i dobitnie : "jak się zabijesz sam, będę matką głupka, jak zabijesz kogoś, ja ciebie osobiście zatłukę - najwyżej pójdę siedzieć..jak komuś zrobisz krzywdę z własnej głupoty i winy - nie przychodź po ratunek, bo nogi z d.y powyrywam a to co zostanie połamię " I on wie, że nikt go przede mną nie obroni. Więc tu bynajmniej nie mam dylematu co by było jak by było. Bramer - 04-05-2009 13:21 ludziska! bo robi się pomału takie moralitetfdemezoł pytanie w tym konkretnym przypadku było: tak czy nie? więc, NIE!!! tul, kochaj, rozmawiaj P.S. każdy błądzi, dzieci też mają prawo anetina - 04-05-2009 13:24 Kiedy mój syn zdawał na prawo jazdy i kiedy nabył samochód swój osobisty, zapowiedziałam przy świadkach głośno i dobitnie : "jak się zabijesz sam, będę matką głupka, jak zabijesz kogoś, ja ciebie osobiście zatłukę - najwyżej pójdę siedzieć..jak komuś zrobisz krzywdę z własnej głupoty i winy - nie przychodź po ratunek, bo nogi z d.y powyrywam a to co zostanie połamię " I on wie, że nikt go przede mną nie obroni. Więc tu bynajmniej nie mam dylematu co by było jak by było. ja tak młodemu mówię przestrzegając, gdyby coś mu w główce zaświtało, by komuś krzywdę zrobić bądź skusić się na nieswoją rzecz Bramer - 04-05-2009 13:25 Kiedy mój syn zdawał na prawo jazdy i kiedy nabył samochód swój osobisty, zapowiedziałam przy świadkach głośno i dobitnie : "jak się zabijesz sam, będę matką głupka, jak zabijesz kogoś, ja ciebie osobiście zatłukę - najwyżej pójdę siedzieć..jak komuś zrobisz krzywdę z własnej głupoty i winy - nie przychodź po ratunek, bo nogi z d.y powyrywam a to co zostanie połamię " I on wie, że nikt go przede mną nie obroni. Więc tu bynajmniej nie mam dylematu co by było jak by było. oj... ziaba, ziaba... czy aby na pewno? ziaba - 04-05-2009 13:34 Bramer Dawno temu mój mąż był ofiarą strasznego wypadku z cudzej głupoty. Co ja ..my przeszliśmy , to tylko ja wiem. Zostaliśmy bez pomocy i bez konsekwencji karnych dla winnego. Nie było nawet "przepraszam".Rodzina tamtego udawała że nic się nie stało a stało się zbyt dużo i konsekwencje są do dziś , po 10 latach odczuwalne. I dlatego wiem co się czuje z "tamtej strony" i jakie oczekiwania się ma. Gdybym tego nie wiedziała, pewnikiem tuliła bym i chroniła. Proste. naLeśnik - 04-05-2009 13:47 .... więc, NIE!!! tul, kochaj, rozmawiaj P.S. każdy błądzi, dzieci też mają prawo a co by było gdyby Twoje dziecko (odpukać!!) zostało potracone i kierowca by zwiał?? Jak wcześniej napisała Nefer zachowanie w tej sytuacji zależy od punku siedzenia, ale utajenie sprawy chyba nikomu dobrze nie zrobi, bo prędzej czy później to się wyda. elutek - 04-05-2009 13:47 na dzień dzisiejszy i czysto hipotetycznie - zgłosiłabym nie mogłabym żyć z tą wiedzą, pewnie bez przerwy myślałabym o tym :-? i druga sprawa /już ktoś wspomniał o tym/ - gdybym nic nikomu nie powiedziała, jaki byłby ze mnie /matki/ wzór dla dziecka? "matka uczciwa... wybiórczo" ? Bramer - 04-05-2009 13:57 ziaba Bardzo Ci współczuję (wiem, co mówię, bo mówię z autopsji). ale to właśnie Ty jesteś (niestety dla Ciebie) z tej drugiej strony. To ich (rodziców sprawcy) zadanie wyjaśnić dziecku, co zrobiło, nie tyle wyjaśnić, co uzmysłowić i starać się zapobiec takim wypaczeniom w ich przyszłości... nie chcę się tu spierać o sprawy moralne czy też wychowawcze... po prostu staram się wyrazić moje stanowisko w tej konkretnej sprawie bratki - 04-05-2009 13:57 Bramer Dawno temu mój mąż był ofiarą strasznego wypadku z cudzej głupoty. Co ja ..my przeszliśmy , to tylko ja wiem. Zostaliśmy bez pomocy i bez konsekwencji karnych dla winnego. Nie było nawet "przepraszam".Rodzina tamtego udawała że nic się nie stało a stało się zbyt dużo i konsekwencje są do dziś , po 10 latach odczuwalne. I dlatego wiem co się czuje z "tamtej strony" i jakie oczekiwania się ma. Gdybym tego nie wiedziała, pewnikiem tuliła bym i chroniła. Proste. ziaba, czegoś myślę, że bez tego doświadczenia, Ty akurat też byś uważała, że takie "tuliła/chroniła" to nie jest najlepszy pomysł. To jakoś tak jest, że albo ma się takie oczy albo inne :roll: Bramer - 04-05-2009 14:00 naLeśnik po co to? co by było, gdyby... nie ma gdyby, jest pytanie, jest odp. (subiektywna, jak zawsze) ziaba - 04-05-2009 14:14 Tak na prawdę to mnie rajcuje pytanie z natury wypadkowych : Co ma baba we łbie - wsiadając do samochodu z dziećmi wiedząc , że jej mąż za kierownicą jest wypity. No..kto odpowie ? I czy baba się przyzna kiedy wjadą w drzewo, że wiedziała i pozwoliła pokaleczyć/pozabijać dzieci ? bratki - 04-05-2009 14:20 ziaba - ten model to się nawet przed sobą nie przyzna. Tzn. moim zdaniem taki brak zdolności przewidywania idzie zwykle w parze z (miłosiernym w tym przypadku) zniesieniem zdolności rozumienia związków przyczynowo-skutkowych. Dodam: co ma we łbie cała rodzina, która wsiada do auta i malucha 1,5 roku nie przypina niczym "bo to tylko 15 kilometrów"? (wyleciał przez przednią szybę, dorośli nawet bez siniaków) retrofood - 04-05-2009 14:27 Tak na prawdę to mnie rajcuje pytanie z natury wypadkowych : Co ma baba we łbie - wsiadając do samochodu z dziećmi wiedząc , że jej mąż za kierownicą jest wypity. No..kto odpowie ? I czy baba się przyzna kiedy wjadą w drzewo, że wiedziała i pozwoliła pokaleczyć/pozabijać dzieci ? jechałem kiedyś za takimi tumanami. On za kierownicą, ona z tyłu z dwójką małych dzieci. Bez fotelików i wszyscy bez pasów. Nie dało rady więcej jak 20 - 25 km/h a wyprzedzić się nie dało. jechał autentycznie od rowu do rowu. Tak przez prawie 5 km. Potem było skrzyżowanie i całe szczęście skręciłem. Przed skrzyżowaniem pokazałem jej tylko, żeby się walnęła w czoło. Ale wtedy nie było komórek, bo na pewno bym zadzwonił na policję. zielonooka - 04-05-2009 14:30 Tak na prawdę to mnie rajcuje pytanie z natury wypadkowych : Co ma baba we łbie - wsiadając do samochodu z dziećmi wiedząc , że jej mąż za kierownicą jest wypity. Tez mnie to zastanawia i przysięgam - nie wiem. (ps.tym bardziej, że często jest tak ze kobieta jest trzeźwa czyli można by sądzić iż jest poczytalna i alkohol nie zaburza jej cyklu myślowego) Gwoździk - 04-05-2009 20:44 jechałem kiedyś za takimi tumanami..... ......(*) Ale wtedy nie było komórek, bo na pewno bym zadzwonił na policję. (*) - skrót mój ... ostatni odcinek drogi do "Gwoździkowej" pokonuję drogami "ostatniej kolejności odśnieżania... ... jeszcze mi się nie zdarzyło, żebym nie omijał szerokim łukiem...gościa nawalonego "w trupa". Kilka miesięcy temu toczyłem się za pijanym "traktorem", na którego przyczepie siedział pijany "przyczepowy", który usilnie nakłaniał mnie do wyprzedzania ... szczególnie wtedy jak coś nadjeżdżało z naprzeciwka. Tydzień temu natrafiłem nawet na "parkę prowadzącą rowery", która widząc podwójnie światła mojego samochodu próbowała zejść z polnej drogi ... niestety żadnemu się nie udało ... bo rowery były zbyt ciężkie ... Ale to nic. Prawie dokładnie rok temu po wyjściu z ostrego zakrętu natknąłem się na "malucha", prawie chciałem wyprzedzać ... a ten na lewo i prawo ... od rowu do rowu... (nigdy w życiu takiej jazdy nie widziałem) ... i gdyby po 100 metrach skręcił gdzieś ... pojechałbym swoją drogą ... ale on o mały włos nie uderzył w 3-osobową rodzinę na rowerach. Małżeństwo tak około 30-tki i śliczna dziewczynka... wszyscy w kaskach, przepisowo.... a pijany debil prosto na nich ... ... wszyscy mimo woli krzyknęliśmy (debil jakimś cudem o włos ominął rowerzystów) ... i wtedy zadzwoniłem na 112 ... ...Byłem na granicy dwóch powiatów... zgłosiła się na szczęście (tak myślałem) Policja (P) z pobliskiego miasta... Oto skrócona relacja z "komórkowych" połączeń ............................. Ja: ... ekspresowa relacja co się dzieje.. P: - "Gdzie pan jest?" Ja: - "Dojeżdżam polna drogą od strony północnej w kierunku (miasteczka X). Jadę za nim. (podałem też numery rejestracyjne)" P: - "Już powiadamiam dyżurny radiowóz ... ale wie Pan ... oni akurat patrolują przeciwny kraniec miasta ... więc to trochę potrwa." Ja: - "No dobrze ... (widząc, że pijak nie wjeżdża do miasteczka tylko skręca w kolejną "polną obwodówkę") ... to ja go jeszcze "popilotuję" .. a wy się spieszcie, bo krzywdę komuś zrobi" ............................................ P: - "Gdzie Pan jest?" Ja:- "No jak to gdzie? ... Skręciłem w lewo ...w kierunku wsi Y ... i stoję, bo pijak się zatrzymał i sika. Gdybym wiedział, że nie dotrzecie, to bym podszedł do malucha, zabrał kluczyki i wyrzucił w pole. No to gdzie ten radiowóz? P: - "Bo wie pan, ja tu nowy jestem i miasta nie znam ... trudno kolegom wyjaśnić gdzie pan jest " (no mi też trudno było ... ale ostatecznie ja nie "opiekuję" się tym rejonem) .......................... P: - "Aspirant ... To Pan pilotuje tego pijaka?" Ja: - zgłupiałem, gadam z gościem od kilku minut .. a on w ten deseń uderza " No pewnie, że ja... a kto niby... no co pan,....... gdzie jesteście ... bo gościu właśnie zrobił siusiu i jedzie dalej między polami..." P: - "Wie Pan, ale ja jestem z Policji w ..... (z drugiego powiatu - po prostu jedna policja powiadomiła sąsiednią, bo samochód "należał" do tej drugiej) Ja: "Ok, przepraszam... ale przez chwilę zgłupiałem". ..................................... Ja: - "Pijak wjeżdża do lasu. Nie zamierzam dalej tam wjeżdżać moim samochodem. Trudno mi opisać dokładnie miejsce... ale przejeżdżałem obok ..... i mijałem ... " P: - "Radiowóz jest tuż za panem" ............................ Zawracając spod lasu ... minąłem się z wolno jadącym radiowozem ... Zatrzymaliśmy się.... opuściliśmy szyby ... P: - "To pan "ścigał" tego malucha?" Ja: - "Zgadza się. Wjechał o tu ... właśnie tu do lasu" P: - "Dobrze. Pan pozwoli swoje dane ... (spokojnie zapisał ... nie zważając na moje i Żony uwagi, że ten tam ucieka ... ) P: - "Policja w ... (ta druga, sąsiadująca) .. była już u właściciela pojazdu ... żona jego mówi, że starego nie ma i nie wie gdzie jest ... kryje go na pewno ... ... prędzej czy później go złapiemy na drodze ... bo w las to i my nie wjedziemy ..." ...................................... PS. W kilka dni po tym zdarzeniu zacząłem na chłodno zastanawiać się czy zrobiłem wszystko co można było zrobić w tym przypadku. Na pewno nie. Jedno wiem na pewno, gdyby nie daj Boże, pijak potrąciłby tych rowerzystów ... zepchnąłbym go natychmiast do rowu i spacyfikował bez oczekiwania na policję. ... I nie chcę się nawet zastanawiać, co bym mu zrobił,. gdyby nie daj Boże, na jednym z tych rowerów siedział mój syn ... .... nie chcę ... Odbiegłem trochę od wątku ... za co przepraszam DPS - 04-05-2009 21:06 Też znam to z tej drugiej strony. My na drodze szybkiego ruchu (obwodnica), a z bocznej drogi wjeżdża prosto w drzwi pasażera (te moje) pijak za kierownicą. Na kolanach ma drugiego dorosłego pijaka (!!!) i... UCZY GO JEŹDZIĆ. :evil: Wylądowaliśmy w rowie po przeciwnej stronie drogi, dobrze, że jak przelatywaliśmy przez nią, to nie jechał z przeciwka żaden TIR. Jechał rowerzysta, który ledwie zdołał umknąć spod naszego auta, lecącego lotem koszącym. Leczenie, urazy, te sprawy. Wydaje mi się, że zgłosiłabym. Jednak, jak pisze Szymborska, "tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono". Teraz mi się tak wydaje, ale gdybym stanęła przed realnym dylematem - nie zaręczę. Wydaje mi się, że zgłosiłabym... :roll: Ew-ka - 04-05-2009 21:34 namawialabym młodego aby zgłosił się sam - to nie ja, ale on sam winien poniesc konsekwencje dorosłosci .....mam dorosłe dzieci i nigdy -przenigdy nie chcialabym doświadczyć takiej wiedzy, jak sie zachowac w takiej sytuacji . Ew-ka - 04-05-2009 21:39 w sobote 18-letni syn znajomego spowodował wypadek , w ktorym zginął jego kumpel -pasażer ..... chłopaki byli po piwie :-? tragedia dwoch rodzin Żelka - 04-05-2009 21:40 A co zyskuje taka matka i taki syn jesli tego nie zglosza? :roll: Przed wszystkim mozna sie schowac ale przed samym soba nie mozna. Dlaczego ktos uwaza sie za doroslego siadajac za kierownice samochodu a do tej doroslosci sie nie przyznaje w momencie kiedy zrobi jakis blad? Co zrobic? Zalezy od czlowieka. Jesli jest sie uczciwym i odpowiedzialnym to zglosic. Zdaje sobie sprawy z trudnosci sytuacji ale jakos inaczej tego nie widze. daggulka - 04-05-2009 22:15 pierwsze co przyszło mi do głowy: ma się przyznać - sam .... ma natychmiast jechać na policję i ma powiedzieć, że był w szoku i dlatego uciekł , że nie wiedział co robić - i że przyznaje się , żałuje i martwi o zdrowie poszkodowanego to jedyne wyjście - moja rola matki w tym wszystkim .... wspierać go: pojechać z nim, trzymać za rękę i utwierdzać w przekonaniu że to jedyne wyjście , bo sumienie nie da mu zasnąć.... mnie zresztą też :roll: mcmagda - 05-05-2009 00:14 Ja bym sama nie doniosła. Rozmawiałabym, aby sam się przyznał. Historia dużo lżejszego kalibru - moja znajoma zawadziła na parkingu o samochód i stłukła sobie lampę, samochód drapnęła - wkurzona była, spojrzała, że nic się nie stało odjechała. Kilka dni później puka do niej człowiek, że odkrył, że ona gu puknęła i oddaliła się i chce kasę za samochód i tu suma, że hoho. Zaczęło się straszenie, że zawiadomi policję, że uciekła z miejsca wypadku, że będzie miała sprawę i nie-wiadomo-co jeszcze. Zapłaciła mu coś w końcu. W sumie - należało sę jej. Najciekwasze jest jak odkrył, że to ona. Wziął resztki lampy z miejsca wypadku do mechanika - ten mu określił jaki model samochodu, kolor też został na zderzaku czy gdzieś. Przeszedł kilka parkingów w okolicy i znalazł samochód już nawet z naprawioną lampą, ale gdzieś zostało obtarcie, lampa ciut innym kolorze czy coś w tym stylu, poczekał na właściciela i pokazał, że ma racje. W sytuacji wyżej sama bym nie doniosła, ale bym uświadamiała i uświadamiała co ryzykuje, co zrobił, z czym będzie żył i co się stanie jak go złapią, a nie sam się przyzna i wszystkie inne warianty. Jego życie, jego decyzja, dorosły jest. A nie uważam, ze matka ma moralny obowiązek donieść w tej sytuacji. Ma obowiązek przede wszystkim kochać, ale także pomóc, doradzić, wesprzeć, skrytykować, opieprzyć, ale nie donieść. ziaba - 05-05-2009 08:40 Heh, a co powiecie na to, jak mamusia po wypadku syna - głównego sprawcy - pijanego w trupa ; który to z pełnym samochodem kumpli ( także wypitymi ) - wjechał w rów i zaliczył dachowanie jak się masz ..W wyniku tego 3 mocno rannych , po operacjach , po powycinanych zmiażdzonych narządach, po połamaniach miednic , kręgosłupów i kończyn wszelakich ,jeden przez naście dni w śpiączce ...co powiedziała mamusia TAMTYM mamusiom ?? "A trzeba było synów nauczyć, że z pijanym się nie wsiada !!!!!!" I po problemie. :-? Bellucci - 05-05-2009 12:39 Myślę sobie, że jeśli to młody dzieciak spowodował ten wypadek, to najzwyczajniej w świecie mógł być w szoku i dlatego uciekł, to są bardzo delikatne sprawy. Niekoniecznie musi być mordercą, morderca to osoba która z premedytacja morduje a tu był wypadek. Dorosły w takiej sytuacji byłby w szoku, a co dopiero młody chłopak. Weźcie pod uwagę, że nawet jeśli rodzina i on sam nic z tym nie zrobią, nie zgłoszą na policję, to do końca życia będą mieli wyrzuty sumienia, bo trzeba być potworem żeby spokojnie żyć z takim brzemieniem. Także tak czy siak, przerypane. Jest to bardzo trudna sytuacja. Nie wiem co bym zrobiła. tzn wiem, ale pozostawię to dla siebie... Bellucci - 05-05-2009 12:41 Heh, a co powiecie na to, jak mamusia po wypadku syna - głównego sprawcy - pijanego w trupa ; który to z pełnym samochodem kumpli ( także wypitymi ) - wjechał w rów i zaliczył dachowanie jak się masz ..W wyniku tego 3 mocno rannych , po operacjach , po powycinanych zmiażdzonych narządach, po połamaniach miednic , kręgosłupów i kończyn wszelakich ,jeden przez naście dni w śpiączce ...co powiedziała mamusia TAMTYM mamusiom ?? "A trzeba było synów nauczyć, że z pijanym się nie wsiada !!!!!!" I po problemie. :-? No chyba, że to taki " młody dzieciak " to sytuacja jakby troszke się zmienia. Nefer - 05-05-2009 12:49 Myślę sobie, że jeśli to młody dzieciak spowodował ten wypadek, to najzwyczajniej w świecie mógł być w szoku i dlatego uciekł, to są bardzo delikatne sprawy. Niekoniecznie musi być mordercą, morderca to osoba która z premedytacja morduje a tu był wypadek. Dorosły w takiej sytuacji byłby w szoku, a co dopiero młody chłopak. Weźcie pod uwagę, że nawet jeśli rodzina i on sam nic z tym nie zrobią, nie zgłoszą na policję, to do końca życia będą mieli wyrzuty sumienia, bo trzeba być potworem żeby spokojnie żyć z takim brzemieniem. Także tak czy siak, przerypane. Jest to bardzo trudna sytuacja. Nie wiem co bym zrobiła. tzn wiem, ale pozostawię to dla siebie... Ale jak mu już szok przejdzie to chyba może pójśc na policję i się zgłosić ? Czy ten szok go trzyma dalej ? Ja myślę, że dalej to go trzyma strach i mamusia, ktora nie umie/nie chce/nie potrafi zająć UCZCIWEGO stanowiska w tej sprawie tylko ma dylematy. Ciekawe swoję drogą czy jego ofiara żyje... aha26 - 06-05-2009 22:16 Nigdy nie chiałabym stanąc przed takim strasznym wyborem,ale gdyby odpukać cos takiego miało miejsce to jednak wziełabym dzieciaka i poszła razem z nim na policje.Gdybym tego nie zgłosiła to wyrzuty sumienia by mnie normalnie zamęczyły . mokka - 06-05-2009 22:34 Ja tam optuję za tym, a to na potrzeby książki jest, bo faktycznie mało tu faktów , a fikcji wiele, dodać jeszcze wilkołaka który numery rejestracyjne zapamiętał i wamipra co to widział. Teraz na czasie są takie powieści to będzie jak znalazł. Akcja w środku lasu przy pełni księżyca, koniecznie gdzieś na odludziu, ale w pobliżu trasy szybkiego ruchu. Kino drogi zawsze jest poczytne, bo jak pisać to w sumie coś topowego, bo inaczej to w sumie po co? :lol: bobiczek - 06-05-2009 23:05 Rodzic który zakabluje swoje dziecko - dziecko które zakapuje rodzica = gówno Nefer - 06-05-2009 23:15 Rodzic który zakabluje swoje dziecko - dziecko które zakapuje rodzica = gówno Ciekawe co na to rodzice ofiary... bobiczek - 06-05-2009 23:34 ja mówie co czuje i jak widzę. Nie pisze o tym co sprawiedliwe, tylko o tym co powinno być. Wyobrażasz sobie że zakablujesz z konsekwencjami swoje dziecko? Tak? Nefer - 06-05-2009 23:40 ja mówie co czuje i jak widzę. Nie pisze o tym co sprawiedliwe, tylko o tym co powinno być. Wyobrażasz sobie że zakablujesz z konsekwencjami swoje dziecko? Tak? Co sobie wyobrażam napisałam powyżej. Nie wyobrażam sobie mieszkać z nim pod jednym dachem nie wiedząc czy jego ofiara żyje czy nie. Co mam zrobić z samochodem. Jak mam spojrzec w oczy własnemu dziecku - nie mam bowiem prawa już nigdy więcej "się wymądrzać co jest sprawiedliwe". To dość trusna sytuacja nie uważasz ? Mógłbyś spać spokojnie ? Tamten człoweik też miał pewnie rodziców. Czego uczę swoje dziecko ? Że sprawiedliwość, uczciwość, jest względna ? Dlaczego nie miałby zrobić to po raz drugi ? Przecież tak można - mama wiedziała i nic nie zrobiła. Sorry Bobiczek. Zrobiłabym wszystko by zgłosił się na policję. Ale gdyby nie - musiałby zastanowić się co wybiera w zyciu. Bo nie na takich ludzi wychowywałam moje dzieci. M@riusz_Radom - 07-05-2009 10:08 Dyskusję można sprowadzić do jednego : Nie jest ważne, czy należy powiedzieć czy nie. Należy za to upier..ić ręce przy samej dupie za ucieczkę z miejsca wypadku ... selimm - 07-05-2009 11:11 Wreszcie pod swoim nickiem ;) Rozwiń myśl ..... Afrodyta - 16-05-2009 10:52 nigdy nie chciałabym stawać przed takim dylematem :roll: Rozsądek mówi, że zgłosić na policję, ale serce.... :-? Dokładnie tak samo myślę i czuję. Doczytałam do końca i myślę, że ucieczka z miejsca wypadku jest czynem karygodnym i należy takie zachowanie tępić /upierdolić ręce przy samej dupie/ Tylko jak tępic po fakcie? Hmmm... myślę, że "polubownym" rozwiązaniem w tej sytuacji byłoby nakłanianie do pójścia na policję, niekoniecznie zgłaszanie samemu. Dobrze byłoby zasięgnąć rady adwokata skoro coś już takiego zaszło. Byłaby to dodatkowa karta przetargowa aby smarkacz się zgłosił sam. taka_ja & taki_on:) - 16-05-2009 11:45 Może fikcyjna ta opowieść, ale znam taką niestety z reala... Tyleże chłopaki sobie wyścigi zrobili autami, a zginęła młoda dziewczyna. Chłopak poniósł karę, upłynęło sporo lat, do końca zycia jak sam mówi: wybryk młodzieńczy, ale niezyje dziewczyna... Kto był najbardziej potępiany wtedy? A rodzice... bo on młody i głupi itp. W takiej sytuacji, gdzie chodzi o zycie drugiego człowieka, czy ma on złamane kości, czy zadrapania, czy tamto owamto... Gdyby mój syn uciekł z miejsca wypadku... ok szok itp. Ale mam być wsparciem dla niego, pomimo, że zapewne i ja byłabym w szoku, to jestem - idę z nim na policję. Uczę, że za własne czyny ponosimy konsekwencje... ale nie zostaje z tym problemem sam, ma wsparcie w nas- rodzicach. Teraz potrąci człowieka, mam być cicho, a potem przyjdzie i powie... niechcąco zabiłem??? :wink: zielonooka - 16-05-2009 13:50 Wreszcie pod swoim nickiem ;) Rozwiń myśl ..... Ja rozwine skoro KiZ sie nie kwapi. KiZ uważa ze wiekszość głupich postów pisanych na tym forum na takich "jednorazowych" nickach i przedstawiających mocno kontrowersyjna historę.(typu : mąż mnie rzucił jak dalej zyć, czy nawet ten ostatni o kobiecie co ma 37 lat i męża w długach) .jest mojego autorstwa Skomentuję to z duża niechęcią i naprawdę po raz ostatni. Wielokrotnie zachęcałam twórce spiskowej teori dziejów czyli KiZ, coby sobie sprawdził te informacje np. u Administracji forum skoro go tak to meczy. (ja wyrażam zgodę na sprawdzenie mojego IP :) ) - bo ja sie tłumaczyć i "udowadniać" że nie jestem wielbłądem nie będę. I tym bardziej takie insynuacje są obrzydliwe i niesmaczne bo nie mam możliwości obronienia się i udowodnienia że tak nie jest...(nawet inne IP osoby na tym forum pociągnie za sobą kolejną złotą myśl , że pisze na komp. kolegi, zmieniam jakimś programem IP albo wysyłam komuś z innego miasta z prośba o wklejenie). Tak więc naprawdę nie widzę sensu szarpania się i udowadniania - bo przecież KiZ i tak wie lepiej, prawda? No ai po co pofatygować sie i sprawdzić czy sie pisze prawdę czy własne widzimisię? Lepiej pisać takie rzeczy dalej bo kto mu zabroni czy zweryfikuje że KiZ pisze bzdury. Nikt :) A może i co poniektórzy (ku radości autora tych bredni) nawet uwierzą . I zielonooka wyjdzie na głupka , bo przecież o to chodzi. Raz w życiu wyprodukowałam na "psychologu" post nie pod swoim nickiem (co zresztą na wstępie tego postu napisałam) tylko i wyłącznie dlatego że był to problem dotyczący mojego brata i bardzo prywatny a ja potrzebowałam rady , a ponieważ wtedy zdec. bardziej udzielałam się na forum (fotki, zjazdy etc.) obawiałam się identyfikacji mnie i tym samym i mojego brata. I dwa razy w życiu odpisałam komuś w zupełnie innym dziale i na zupełnie inne tematy (z pewnych powodów których ujawniac nie muszę nie pod swoim nickiem) Redakcja wie jakim :) I naprawdę takie insynuacje są śmieszne - na tym forum już takie posty pisałam swego czasu pod SWOIM nickiem,i ujawniałam takie swoje poglądy (i czasami byłam za nie "bita po głowie" :)) - że naprawdę mógłbyś się już odwalić ode mnie pod tym względem. ps. to dlaczego napisałam wielkimi literami ze historia jest fikcyjna dla bardziej kumatych jednostek powinno być zrozumiałe (nie żebym o to podejrzewała kolege KiZ,a :)) selimm - 16-05-2009 22:53 eee tam... daggulka - 16-05-2009 23:48 jaaaacieeee.... futrzak zmienił stope :lol: o feng szuj była fajniejsza ,ale nie zaprzecze, że ta nowa niesie wiekszą mądrość życiową :D malka - 17-05-2009 00:24 Miałam osiemnaście lat, wracałam poboczem do domu, przepisowo, lewą stroną.Prawym pasem jechała ciężarówka, jakis osobowy wyprzedzał ją (w miejscu tym jest podwojna linia ciągła), jechał bardzo szybko... poczułam ból....gdy ocknęłam się w rowie...nadchodził swit, a moja matka w domu obgryzła juz paznokcie do łokci..... wystarczyło sie zatrzymać....na chwile... |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |