MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 01


Rozdział I.
Góra Kali Gryf, Królestwo Gryfonii. Lipiec, 1251.
Król przemówił zachrypniętym głosem.  Zachrypniętym , to mało powiedziane.
Brzmiał, jakby w całym ciele miał nie więcej niż szklankę wody. Mimo to wciąż żył, wciąż
rządził, i recytował:
 Świat składa się z Harmonii i Chaosu.
Harmonia to wielkie drzewo; umrze, upadnie, zgnije.
Chaos to ziarno; wykiełkuje, urośnie, zakwitnie.
Wszystko, co z Harmonii, stanie się Chaosem.
Wszystko, co z Chaosu, stanie się Harmonią.
Tak powstał Świat.
Tak został zachowany.
Tak zostanie utrzymany.
W świetle wpadającym przez wąskie okna dobrze widać było kurz unoszący się w
pomieszczeniu. Młoda gryfka rozglądała się. Ogrom komnaty zawsze jej imponował, mimo że
była w niej już wiele razy. Pomieszczenie było prawie puste, nie było w nim nic oprócz kilku
dzieł sztuki, tronu, i kurzu. Kurzu przede wszystkim.
- Skąd pochodzi ten cytat, Twistbeak? - Gryfi Król przez chwilę wodził wzrokiem za
kłębkiem kurzu, po czym opuścił spojrzenie z powrotem na zwój, który trzymał w rękach. -
Na pewno go już słyszałaś.
Twistbeak przejechała szponami po pióropuszu na głowie. Król spojrzał surowo.
- Cóż, Twistbeak? Wiesz, czy nie?
- Z Początków, panie? - spróbowała zgadnąć. Król przez chwilę milczał.
- Tak. Z Początków. Piękne, prawda? Kiedyś było tak na całym Świecie. Dwoistość. Harmonia
i Chaos. Słońce wstaje. Księżyc się chowa. Drzewa rosną. Z jaj wykluwają się pisklaki.
Wszystko dzięki wzajemnym oddziaływaniom Chaosu i Porządku. Tak działa Świat, i tak jest
dobrze, prawda, Twistbeak? - Król odłożył zwój. Twistbeak nienawidziła, kiedy zmuszał ją do
takiego zgadywania. A on ciągnął dalej.
- Tak jest dobrze. Ale... nie wszędzie, prawda, Twistbeak? Jak się to dzieje na Południu?
A więc dlatego ją sprowadził. Z powodu jej misji.
- Ahem. Tak, panie. W Equestrii jest inaczej. Nie istnieje Dwoistość. Nie ma tam Chaosu,
panie. W wyniku dawnej wojny między Discordem a ocalałymi alicornami, w której użyto
Pierwiastków-
- Twistbeak! Nie prosiłem o lekcję historii. To tylko sterta kłamstw i mitów. Gdyby król
marnował czas na czytanie bajek dla pisklaków, wypowiedzielibyśmy wojnę
Wróżkom-Zębuszkom. Pytałem, jak to się dzieje w Equestrii?
Przelatująca chmura przesłoniła słońce, przez co w komnacie zrobiło się jeszcze ciemniej.
- Tak jak mówiłam, panie, w Equestrii nie ma Chaosu, przez co nie może być Dwoistości, tak
więc życie nie toczy się normalnymi torami. Królowa Kucyków sama wznosi Słońce i Księżyc,
jej poddani uprawiają rośliny, opiekują się zwierzętami, kontrolują ich populację, dbają o
pogodę, i tak dalej.
- Wszędzie w Equestrii? - Król uniósł brew.
- Tak, panie. Wszędzie.
Pauza. Sekunda. Dwie. Pięć. Twistbeak zakaszlała. Rzuciła okiem na szczególnie udany
portret na ścianie, po czym skierowała spojrzenie z powrotem na Króla.
- WSZ-DZIE w Equestrii, Twistbeak?
- T-tak, panie, wszędzie.
- Byłaś w Lesie Everfree? - Król pochylił się do przodu, oparł łokcie na kolanach, a głowę na
rękach. Pozornie przyjazna postura. Niebezpieczna postura. Twistbeak przełknęła ślinę.
- N-nie, panie. Nie byłam. Tam jest... niebezpiecznie.
- A to dlaczego? - Król się uśmiechnął.
- Kucyki mówiły, że to miejsce jest... nienaturalne.
- Heh. Heheh. - Król zaczął chichotać. Twistbeak uśmiechnęła się nerwowo. - Nienaturalne.
Heh heh heh. Mówią, że jest nienaturalne. Czy to nie zabawne, Twistbeak?
- Uhm... Tak! Bardzo zabawne. - Twistbeak zaczęła rozglądać się po komnacie, jakby
szukając podpowiedzi.
- Tak, Twistbeak. Bardzo zabawne. A teraz powiedz mi. - Król zmrużył oczy i zniżył głos.
Strażnicy przy drzwiach nagle skrzyżowali włócznie, blokując wyjście. - Dlaczego. Dlaczego to
jest takie zabawne, Twistbeak.
Twistbeak zaniemówiła. Nie rozumiała. Miała uczyć się na temat kucyków. Dlaczego Króla
obchodził jakiś skrawek lasu, do którego kucyki nigdy nawet nie chodziły? Spojrzała w tył
przez ramię.
- Nie, Twistbeak. Odpowiedz mi. Nie strażnikom. Dlaczego. To. Jest. Zabawne.
- Ja... Nie wiem, panie. Nie wiem.
Król powstał z tronu. Twistbeak zamarła. Zaczął iść w jej stronę. Powoli, z
wyrachowaniem. W końcu stanął przed nią twarzą w twarz. Czuła, że serce zaraz wyskoczy
jej z piersi.
Nagle, została obalona na podłogę. Twarz ją piekła, w uszach dzwoniło. Nad nią, Król
otwierał i zamykał prawą pięść. Zamknęła oczy, w oczekiwaniu na kolejny cios, który nie
nadszedł. Król uklęknął przy niej, i wyszeptał, prawie z uczuciem:
- Heh. Masz twardą czaszkę, Twistbeak. Zabolało bardziej niż się spodziewałem. Masz dzisiaj
szczęście. Niewielu może powiedzieć, że Król nadwyrężył sobie na nich rękę.
Król powstał i wrócił na tron. Włócznie strażników wróciły do poprzedniej pozycji.
Twistbeak zerwała się z ziemi i zaczęła poprawiać szaty. Król uniósł dłoń i przemówił. Głośno
- głośniej niż to było konieczne.
- Nie, Twistbeak, nie zajmuj się teraz tym. Masz większe zmartwienia niż swój wygląd.
Wysłałem cię do Equestrii, żebyś dowiedziała się, jak działa ich społeczeństwo. Nie
powiedziałaś mi nic nowego. Mimo życia tam na moim utrzymaniu przez cały rok, wiesz
mniej, niż ja wiedziałem, kiedy dopiero zaczynałaś swoją misję. Fakt, że kucyki nazywają Las
Everfree nienaturalnym jest zabawny dlatego, że to jedyne naturalne miejsce w całym ich
przeklętym królestwie.
Z nieznanych powodów, jakiś czas temu Królowa wycofała swoją ochronę z terenów
otaczających jej stary zamek, i zakazała kucykom wstępu doń. Niedługo potem, tereny te
powróciły do stanu pierwotnego, do Dwoistości. Co ci to mówi, Twistbeak?-- Nie, nie
odpowiadaj, udowodniłaś już, że moja inwestycja w ciebie się nie zwróciła. To powinno ci
sugerować, że Equestria nie musi być tak nienaturalna. Usunąć Królową, a cały kraj wróciłby
do normalnego stanu w ciągu pokolenia.
Twistbeak czuła łzy zbierające się w kącikach jej oczu. Była więcej warta, wiedziała to.
Spędziła w Equestrii cały rok. Wiedziała o kulturze kucyków więcej niż ktokolwiek inny w
Gryfonii. Straciła twarz przed królem. Musiała spróbować odzyskać chociaż część jego
szacunku.
- Panie! - jej głos brzmiał prawie jak pisk.
- O co chodzi? Udało ci się wymyślić sposób na odebranie mi resztek wiary w ciebie? - Król
zapytał z szyderczym uśmiechem.
- Nie, panie. Kucyki mają od niedawna więcej niż tylko Królową. Jej siostra wróciła. Luna
wróciła.
- Jak miło! Niezwłocznie wyślę list z gratulacjami. Coś jeszcze? Może wyniki sportowe?
Postawiłem trochę złota na wynik finału Ligi Polo! - jego głos był tak ciepły, że na chwilę
Twistbeak odzyskała humor. Ale po chwili do niej dotarło. Sarkazm. Coś nowego. Ale zabrnęła
już za daleko. Nie miała odwrotu.
- Luna wróciła, panie, a więc teraz to ona znów dba o noc. A nie zajmowała się nią od tysiąca
lat.
- Domyśliłem się, że nie pełniła swoich królewskich obowiązków, będąc uwięzioną na
Księżycu. Do czego zmierzasz?
- Z tego powodu, ich obrona na pewno będzie osłabiona podczas nocy. Kiedy Królowa śpi, a
Luna jest skupiona na wykonywaniu swoich podstawowych obowiązków, kto pilnuje ich
północnych granic? - Twistbeak starała się powiedzieć jak najwięcej w jak najkrótszym czasie,
zarówno z podekscytowania, jak i w obawie przed gniewem Króla. - Za kilka miesięcy żniwa,
kucyki będą doglądać zbiorów. A na jesień wiele z nich przeprowadza się na południe. Nasza
armia przekroczyłaby granice, zanim w Canterlot dowiedziano by się, że w ogóle ją
zebraliśmy. Moglibyśmy zająć Fillydelfię, zanim kucyki rozpoczęłyby mobilizację.
Moglibyśmy zająć Manehattan i zablokować ich handel zagraniczny. Moglibyśmy --
zamilkła, czekając na reakcje. Czy nie przesadziła? Król nic nie mówił, siedział tylko na tronie
z kamienną twarzą. Przełknęła ślinę i otworzyła dziób żeby kontynuować, ale Król pokręcił
głową. Po kilku sekundach przemówił, powoli, starannie wypowiadając każde słowo.
- Twistbeak, Equestria jest nienaturalna. Jest bluznierstwem. Samo jej istnienie jest jak
splunięcie w twarz Dwoistości. Jest rakiem, rakiem który ciągle się powiększa. Jej osadnicy
wdzierają się na pradawne ziemie gryfów. Co roku piszę listy do Królowej, domagając się ich
usunięcia, a ona co roku odmawia, mówiąc, że do tych ziem nikt nie rościł sobie praw. Co
roku dostaję listy od strapionych gryfów, w których informują mnie, że ziemie naszych
przodków leżą martwe, i bez woli kucyków nic się na nich nie dzieje.
Wysłałem cię do Equestrii, żebyś dowiedziała się czegoś więcej o naturze tego bluznierstwa.
Zawiodłaś mnie w tej kwestii. Ale, być może, oddałaś mi jeszcze większą przysługę. Dałaś mi
nadzieję, że ten rak może zostać całkowicie wyleczony.
Twistbeak poczuła przypływ nadziei. Pokiwała głową, gorliwiej niż to było konieczne.
Może odkupiła swoje winy.
Król myślał przez chwilę, po czym krzyknął do strażnika.
- Znajdz Malachiego! Niech wyśle list do Królowej Kucyków, w którym zażąda opuszczenia
osad znajdujących się na terenach spornych. Potem każ stawić się na audiencji ambasadorom
zebr, bawołów i antylop. Czekaj! Najpierw zwołaj Marszałków. Przekaż im, że mamy wiele
spraw do omówienia. Ruszaj!
Spojrzał łaskawym wzrokiem na młodą gryfkę przed sobą.
- Twistbeak! Nie mów nikomu o czym tu rozmawialiśmy. Kiedy wyjdziesz z komnaty, nie
kieruj się w stronę głównego wejścia. Skręć w lewo, i zejdz długimi schodami. Kiedy zatrzyma
cię strażnik, powiedz mu:  Moje szpony potrzebują ostrzenia . Powiedz dokładnie to, i ani
słowa więcej. Zabierze cię do części pałacu, w której jeszcze nie byłaś. Rozpoczniesz tam nowy
etap swojej kariery. Idz już. Trąciłaś kamyk, Twistbeak, musisz się więc przygotować na
nadejście lawiny.
Twistbeak skłoniła się, czołem prawie sięgając do ziemi, wyprostowała się, przeszła dziesięć
kroków tyłem, po czym odwróciła się i wyszła z pomieszczenia. Poprawiła szaty.
Wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Była wniebowzięta. Nigdy wcześniej nie czuła się tak żałośnie
ani tak dumnie, a teraz przeszła od jednego stanu do drugiego w ciągu godziny! Promienie
słońca wpadające przez okna nigdy nie wydawały jej się jaśniejsze. Kurz błyszczał wspaniale.
Kiedy przechodziła obok lwów-strażników, jeden z nich parsknął, machając ogonem.
- Hej, Gilda. Masz naprawdę twardą czaszkę.
- Powtórz to, łajzo. - roztargnienie i uległość, które prezentowała przed Królem, natychmiast
wyparowały, zastąpione agresywną postawą typową dla gryfów. Strażnik cofnął się
mimowolnie.
- P-przepraszam, Gil--
- Nie. Dla ciebie Twistbeak. Jestem gryfem. Mam audiencje u Króla. Ty jesteś lwem. Nosisz
kubeł na głowie. Więc dla ciebie nazywam się Twistbeak. - podeszła bliżej, jej dziób prawie
zetknął się z pyskiem lwa. Miło było być tą zastraszającą, dla odmiany.
- Zrozumiano?
- Tak, Twistbeak. - lew przełknął ślinę.
Uśmiechnęła się złośliwie, uniosła głowę, i skierowała się na lewo, w stronę schodów.
Zatrzymała się, po czym spojrzała na swoją rękę. No, proszę. Jej szpony naprawdę
potrzebowały ostrzenia.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 33
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 15
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 27
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 29
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 02
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 02
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 32
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 11
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 06
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 36 (KONIEC)
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 16
MLP FIM Fanfic Rainbow Factory
ROZDZIAŁ 01 Zasady dziedziczenia predyspozycji do nowotworów
01 Rozdział 01
03 Rozdział 01 Granica i ciągłość funkcji wielu zmiennych

więcej podobnych podstron