skanowanie0016

skanowanie0016



110 Harold Pinter

LULU

Aha. Musi pan nosić szkia?

STANLEY

Tak.

LULU

Więc nie pójdzie pan ze mną na spacer?

STANLEY

W tej chwili w nie mogę.

LULU

Pan, zdaje się, jest do niczego.

Wychodzi w lewo. Stanley stoi przez chwilę, po czym podchodzi do lustra, patrzy na siebie. Idzie do kuchni, zdejmuje okulary, zaczyna myć twarz. Pauza. Tylnymi drzwiami wchodzą Goldberg i McCann. McCann niesie dwie walizki. Goldberg ma w ręku teczkę. Stają w drzwiach, po czym idą na plan pierwszy. Stanley, wycierając sobie twarz, zerka na nich przez okienko, widzi ich z tyłu. Goldberg i McCann rozglądają się po pokoju. Stanley nakłada okulary, prześlizguje się przez drzwi kuchenne i wychodzi tylnymi drzwiami. McCANN To tu?

GOLDBERG Tak, tu.

McCANN Pewny jesteś?

GOLDBERG Pewnie, że pewny.

Pauza.

McCANN Co teraz?

GOLDBERG

Nie martw się, McCann. Usiądź.

McCANN A ty?

GOLDBERG Co ja?

McCANN

Usiądziesz?

GOLDBERG Obaj usiądziemy.

McCann odstawia walizki i siada przy stole po lewej.

Usiądź sobie wygodnie, McCann. Wypocznij. Co z tobą? Zabrałem cię na parę dni nad morze. Masz urlop. Naucz się wypoczywać, McCann, bo nigdy do niczego nie dojdziesz.

McCANN

No chyba, staram się, Nat.

GOLDBERG (siada w fotelu)

Cały sekret jest w oddychaniu. Słuchaj, co ci mówię. To znany fakt. Wdychaj, wydychaj, spróbuj, popuść sobie, czym ryzykujesz? Spójrz na mnie. Kiedy byłem jeszcze terminatorem, wiesz, dwa razy w miesiącu, co drugi piątek, wuj Bernard zabierał mnie z sobą nad morze. Brighton, Canyey Island, Rottingdean — obojętne. Po obiedzie, w szabas, leżeliśmy sobie na leżakach — wiesz, takich z baldachimem — człapaliśmy trochę w wodzie, gapiliśmy się na przypływ i odpływ, na zachodzące słońce... Złote były dni, możesz mi wierzyć, McCann. (wspominając) Wuj Bernard. Oczywiście ubrany był zawsze jak... Zapięty na cztery guziki. Starego pokroju człowiek. Miał wtedy dom na przedmieściu Basingtoke. Szanowany był w całej dzielnicy. Kultura? Co znaczy kultura? To był człowiek wszechstronny — rozumiesz? Prawdziwy kosmopolita.

McCANN Słuchaj, Nat...

GOLDBERG (wspominając)

Tak. Starego pokroju człowiek.

McCANN

Nat. Skąd wiemy, że to jest ten dom?

GOLDBERG

Co?

McCANN

Skąd wiemy, że to jest ten dom?

GOLDBERG

A dlaczego myślisz, że to nie ten?

McCANN

Nie widziałem numeru na bramie.

GOLDBERG Nie szukałem numeru.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
14546 skanowanie0015 108 Harold Pinter LULU Nigdy nie widziałam pana poza domom — ani razu. STANLEY
73931 skanowanie0014 106 Harold Pinter LULU Chciałam to tylko tutaj zostawić. STANLEY Proszę. Lulu p
DZIEWCZYNA. 269 pan ze mną na cztery ręce jedne z sonat Bethowena. Chyba grać pan może bez bólu. Ukł
12560 skanowanie0040 158 Harold Pinter McCANN Jak się w to gra? LULU (zawiązując Meg oczy) Nigdy pan
skanowanie0021 120 Harold Pinter McCANN Co? GOLDBERG Mieszka tu pewien pan, który ma dzisiaj urodzin
skanowanie0025 128 Harold Pinter STANLEY I mała księgarnia. Mam wrażenie, że bywał pan w okolicy Hig
skanowanie0052 182 Harold Pinter GOLDBERG Jedna noc nie czyni haremu. LULU Nauczyłeś mnie rzeczy, ja
skanowanie0056 190 Harold Pinter McCANN Tak, może by się pan wybrał w naszym towarzystwie? GOLDBERG
skanowanie0025 128 Harold Pinter STANLEY I mała księgarnia. Mam wrażenie, że bywał pan w okolicy Hig
skanowanie0030 138 Harold Pinter STANLEY Co pan chce powiedzieć? GOLDBERG Czemu pan zabiera nam czas
skanowanie0031 140 Harold Pinter GOLDBERG Nie wie pan. Co się staio z pańską pamięcią, Weber? Kiedy

więcej podobnych podstron