Strona
2 z
4 •
1,
2,
3,
4
LewYSep 7 2008, 08:11 PM
Słysząc dwóch zbliżających się oprychów szepce:
-cholera musieli akurat w tym momencie...
Po czym wyprostowuje się i odwraca w ich stronę a następnie spogląda jednemu głęboko w oczy swoimi czarnymi jak smoła ślipiami. Następnie trzymając w jednej dłoni sztylet drugą nakreśla w powietrzu dziwne symbole i szepce coś do siebie. Jest to zwykła plątanina najróżniejszych słów jednak ma na celu uświadomić przeciwników że potrafi władać magią a to co właśnie robi ma przypominać inkantację zaklęcia.
Nie patrząc na reakcją oprychów opuszcza głowę po czym odwraca się na pięcie i niemal sunąc przechodzi dwa kroki aby stanąć w karczmie. Nie zamyka sobą drzwi. Opiera się plecami o ścianę zaraz po lewej stronie drzwi. Dokleja się całym ciałem do ściany po czym prawą rękę dzierżącą sztylet zgina w łokciu a dłoń przykłada do serca ostrze cały czas trzymając "od siebie". Gdy pierwszy z oprychów przejdzie przez próg drzwi prostując rękę powinien sięgnąć go ostrzem sztyletu. Jeśli dobrze zapamiętał unosząc lekko rękę powinien dźgnąć go w czoło.
Następnie rzuca szybko okiem czy karczma jest jeszcze cała. Na razie tylko magiczny ogień...nie jest źle...po czym szybko całą uwagę skupia na progu drzwi i na oprychów którzy będą próbowali wejść przez drzwi...jeśli będą próbowali.
Nad dalszym planem się nie zastanawia. Jest ich dwóch. Jeśli jeden padnie, drugi powinien się dostatecznie przestraszyć, aby nie próbować wejść samemu. Jeśli będzie chciał pomścić kolegę to najpierw zawoła innych do pomocy. A to da nam trochę czasu.
Jeszcze szybki rzut oka czy walka ze zgraja trepów cały czas trwa czy może już okradają ciała i znowu cała uwaga skupiona na drzwi.
Teraz to jedyny cel.
MantaSep 7 2008, 08:34 PM
Przez ulamek sekundy widzi gniew w oczach Baatezu. Szyderczy, ironiczny gniew. Potem jest już tylko kula ognia, która świszcząc zbliża się niebezpiecznie szybko.
Wypowiadając trzy krótkie sylaby Naama ma nadzieję, że Zbroja zadziala.
W tej sytacji jednak powodzenie obrony jest bardzo niskie. Poprzednie zaklęcie kosztowalo tanar'ri dużo energii, jako że jest początkującym magiem. Teraz dochodzi czysty strach, zdezorientowanie. Stara się zatem lekko uchylić od celu nadal mamrocząc zaklęcie.
Ma tylko nadzieję, że Trevano wybebeszy to gówno zanim zdąży ono wypowiedzieć kolejne zaklęcie.
ZuSep 7 2008, 08:58 PM

Dotarłszy do wroga i zmierzywszy go analizującym, wyszukującym luk w obronie wzrokiem, Wielorękie odgięło ręce trzymające ostrza do tyłu, chcąc zadać potężne pchnięcie w tors przeciwnika. Jednocześnie wciąż trzymało topór i buzdygan w górze, nieco po bokach, chcąc móc zablokować ewentualny cios od dowolnej strony.

Modron spróbował zaatakować.
tauriSep 7 2008, 11:02 PM
Minęła chwila nim Tui zdołał się otrząsnąć po zaklęciu biesa, w nozdrzach czół zapach spalonego ubrania i ciała, niestety swojego ciała. Ból był straszny, jednak świadomość została przy bohaterze,, nie odpłynął w mrok, mając jeszcze mroczki przed oczyma dostrzegł smugę ognia wylatującą z rąk tego skurla który go ranił.
Uśmiechnął się, myśląc :
to już koniec... zawiodłem... jeszcze tylko jedno poświęcenie... może zdołam ochronić Naame przed śmiercią, muszę go przewrócić...
Resztkami sił Tui wbiega w Baatezu próbując go przewrócić, albo chociaż wytrącić z równowagi na tyle by wiązka ognia ominęła Naame i Trevano.
Po czym zapada w mrok, jedynie uczucie jakie mu towarzyszy to wściekłość. Nawet nie wie czy zdołał osiągnąć cel, ale wie że był blisko -
hehe..może jednak już leży . . .?
DarnathSep 8 2008, 11:55 AM
Skoncentrowani na walce nawet nie zdawaliście sobie sprawy jak wielkie zniszczenia spowodowała ta potyczka. Lentor opierający się o ścianę karczmy miał doskonały widok na całe zdarzenie. Zniszczone obiekty budynku były niską stratą w porównaniu z parunastoma zabitymi bywalcami.
Największe jednak zainteresowanie wśród przestraszonych i chowających się za stołami gośćmi wzbudzała białowłosa. Klęczała właśnie nad śmiercionośnie rannym githem wspierając go ramionami. Pochylona i zbrudzona krwią przyjaciela nie kryła się przed atakami. Miast tego w całkowitym bezruchu i koncentracji spoglądała na martwe oczy wojownika.
Dwójka trepów właśnie zbliżała się do Lentora. Diabelstwo czekało z ostrzem na pierwszego śmiałka. I tak jak wcześniej planował, gdy tylko przeciwnik przekroczył próg gospody, zwinnym i umiejętnym ruchem wbił swój oręż przecinając gardło i wbijając ostrze do mózgu ofiary. Niestety ostrze zaklinowało się w czaszce pechowca, a drugi śmiałek już zanosił się na atak. Lentor był chwilowo bezbronny.
Atakujący modron sprawnie zdezorientował przywódcę bandy i pozwolił Trevano na śmiertelne cięcie. Ciemnoczerwona krew obficie trysnęła wprost na odzienie bal’asi. Upadający trep otrzymał jeszcze uderzenie chodzącego sześcianu, które przebiło jego tors. Katana modrona wbiła się w nieruchome ciało zmarłego przeciwnika.
Zraniony Tui zdołał dojść po magicznym uderzeniu do pełni zmysłów. Adrenalina, którą właśnie wyczuwał pozwoliła uśmierzyć ból. Chociaż próbował poświęcić się dla Naamy, pocisk baatezu był zbyt szybki. Skoncentrowany na magii bies nie mógł jednak stawić czoła wszystkim przeciwnikom na raz. Stojąc o dwa kroki od agresora, Tui miał okazję do odwdzięczenia się za liczne oparzenia. Skupiony mag nie mógł tymczasowo stawić oporu.
Naama sprawnie zdobyła się na resztki sił i uformowała wokół siebie wiązkę magicznej energii. Nagła inkantacja zaklęcia spowodowała jednak efekty uboczne. Tarcza miast zaabsorbować uderzenie, odbiła je na chowającą się za stołem parę bywalców, doszczętnie spalając ich ciała.
MantaSep 8 2008, 02:06 PM
Zaklęcie w sekundzie przestalo dzialać. Kula energii prysla jak bańka mydlana rozpylając dookola siebie migoczące drobinki, swobodnie opadające na podlogę Gospody. Siedząca na ziemi Naama- nie wiadomo czy z wyczerpania, czy ze strachu próbując wstać poślizgnęla się na czymś miękkim. Nagle spostrzegla obok siebie mięso i rozbryzganą krew. Ludzkie mięso.
Szybki, mechaniczny rzut okiem na okolicę: powywracane stoly, krew, ranni, konający ludzie. Niewinni.
Spóbowala wstać ponownie- strasznie jej się zakręcilo w glowie. Gdyby nie krzeslo stojące nieopodal, pewnie znowu zaliczylaby posadzkę. Usiadla. Opadla z sil. Stres i wysilek umyslowy związany z magią sprawily, że widziala jak przez mglę. Stopniowo wyostrzyly się kontury, następnie kolory nabraly nasycenia.
Nagle spostrzegla swoich towarzyszy. Na podlodze leżal Tui.
On... chcial mi pomóc...- pomyślala i zdala sobie sprawę z tego, że drużyna, która początkowo zdawala się być zlepkiem egoistów i poszukiwaczy miedzi jest tak na prawdę czymś więcej. Uśmiechnęla się subtelnie, zebrala sily i wolnym, zataczającym się krokiem skierowala się w stronę Tui'ego.
Rozglądając się po drodze spostrzegla Trevano. Byl caly we krwi. Na szczęście- nie swojej. Nie wiedzieć czemu, po plecach przeszedl jej dreszcz. Mocniejszy od tych, które szarpaly jej cialem po stoczonej walce.
tauriSep 8 2008, 02:08 PM
Poparzony, lekko zdyszany aczkolwiek przytomny Tui, dzięki przypływowi adrenaliny poczuł w sobie nowe siły.
a więc jeszcze żyje ? sfery dziś mi sprzyjają hehe... nadszedł twój czas zapłaty trepie ! - pomyślał
potwór nie zwracał na leżącego wojownika uwagi, ale bohater teraz nie zastanawiał się co jest tego przyczyną, ruchem nie stwarzającym mu problemów przysiadł szybko i cicho na kolanie, w głowie Tui'ego pojawiła się kolejna myśl :
zrób to teraz jak zawsze... finezyjnie, cicho i skutecznie
chwytając oburącz swój sztylet, szybko przypatrzył się stojącemu w bezruchu Baatezu, wybierając kolejne miejsce ataku, tym razem popatrzył znacznie wyżej niż gardło przeciwnika
teraz albo nigdy !
Podrywając się z kolan szybko jak uciekająca przed wilkiem sarna wymierzył w oko przeciwnika, uśmiechając się przy tym szyderczo.
bartoldSep 8 2008, 03:37 PM
Ostrze rapiera opada na kark łysego ze świstem, który zagłusza okropny trzask łamanego kręgosłupa; nad tym przebija się obrzydliwe mlaśnięcie tryskającej, ciepłej krwi. Lecz Trevano już tego nie słyszy - kątem oka dostrzega bowiem zmaltretowanego Tui'ego i Naamę słaniającą się ze zmęczenia. Krew gotuje się w żyłach, gdy z ostrza broni skapują krople ciemnej posoki. Jucha zalewa mu oczy; dostrzega Lentora w opałach. I modrona.
-Pomóż mu - rzuca ni to do sześcianu, ni w powietrze, od niechcenia niby wskazuje drgającą ręką w kierunku drzwi. Nie patrząc nawet, czy jego prośba... jego polecenie zostało wysłuchane, rusza przed siebie. Powoli, spokojnie; aż za spokojnie. Mamrocze pod nosem, słowa toną w harmidrze jaki panuje w gospodzie; jego pozorne opanowanie jest nie na miejscu; wygląda jakby walczył sam ze sobą, gdy tak sunie w kierunku Baatezu. Tui jest już przy biesie; na tym stworze ogniskuje się cały świat... Ledwie spostrzega białowłosą na klęczkach. Czwarty krok. Szybszy. Bardziej stanowczy. Bies coraz bliżej... Szósty krok. Słowa stają się głośniejsze...
-...biję... spłoniesz... - na ostatnim słowie można by żelazo kuć. Krew gęsto ścieka pod koszulę, komponuje się z czerwonymi włosami... kapie również na skrzydła. Dostrzega znów Naamę. Bies trwa w skupieniu.
-Zasrańcu... Spłoniesz! - groźby przechodzą w gardłowy ryk, gdy Trevano składa się do pchnięcia pod żebro... Dziewiąty krok... Wyuczone nawyki, instynkty zaczynają brać górę nad Bal-asi, podpowiadają kolejny ruch... Byle tylko pchnąć...
ZuSep 8 2008, 05:21 PM

Wielorękie, jednym, silnym szarpnięciem wyciągnąwszy katanę z trzewi powalonego przeciwnika, zwróciło swą sześcienną głowę w stronę Tui'a i maga, z którym się szarpał. Usłyszawszy krzyk Trevano oraz doszedłszy po krótkiej analizie do wniosku, że dany mag musi zaliczać się do obiektów typu "Wróg", modron obrócił się czym prędzej w stronę agresora i ruszył, chcąc w razie czego móc dobić maga precyzyjnie wycelowanym pchnięciem miecza w brzuch bądź uderzeniem topora prosto w czaszkę. Kończyny Wielorękiego skrzypiały z lekka, kiedy tak mechaniczny sześcian biegł przed siebie, trzymając oczy zmrużone.

Będąc parę kroków od maga przyszykował się już do ciosu...
MantaSep 8 2008, 05:44 PM
Zatrzymuje się w polowie drogi. Wie, że magią nic już nie wskóra. Zbyt duże zamieszanie, zbyt malo doświadczenia. Wyjmuje stiletto zza pasa, tak- na wszelki wypadek.
Pozwala jednak chlopakom (i sześcianom) rozprawić się z trepem.
Oszolomienie powoli mija, więc postanawia podejść do bialoglowej kobiety i porozmawiać z nią dopóki jeszcze jest w Gospodzie.
Gdy znajduje się już nieopodal niej, klęka obok, lewą dloń kladzie na ramieniu oplakującej wojownika, próbując wzrócić na siebie jej uwagę. Przybliża się subtelnie i cicho, spokojnie mówi:
Bardzo mi przykro. Robiliśmy wszystko co w naszej mocy.
Postanawia zrobić pauzę, dać zaplakanej kobiecie chwilę. Po paru sekundach kontynuuje starając się brzmieć lagodnie, aby nie stresować kobiety jeszcze bardziej:
Musisz mi pomóc. Spróbuj się skupić, proszę. Powiesz mi jak masz na imię?
Biesie serce Naamy wybija imię "Kasmira", w glowie nie slyszy nic innego. Nie chce uslyszeć niczego innego...
DarnathSep 9 2008, 11:12 PM
Po rzece krwi, która niegdyś była podłogą gospody pływały wnętrzności i resztki (niewielkiego zresztą) mózgu przywódcy bandy. Przestrzeń gospody wyglądała jakby udekorowana resztkami drewna i wypełniona przez jeden, wielki czerwony rzyg. Zniszczenia były głównie efektami ubocznymi zaklęć baatezu i tanari’ri, które widocznie nie tylko trafiały w cel, ale zmieniały trajektoria lotu mordując pobliskich ludzi.
Na domiar obecnych dekoracji, do kolejnego wielkiego krwawego dzieła przymierzał się Tui, który nie miał innej możliwości niż przebicie na wylot mózg baatezu poczynając od gałek ocznych. Ostrze rozpłatało wrogiego maga. Cięcie Trevano i obiektu Wielorękie było wyłącznie formalnym dokończeniem wielkiego i artystycznego dzieła „rzeź w przybytku”.
Również Lentor jakimś cudem ocalił skórę. Po zabiciu jednego z trepów, drugi szybko się rozmyślił. Wystarczyło zaledwie parę krzyków i jęków, widok rozpłatanych towarzyszy i pływające w czerwonym stawie mordy mu podobnych. Nikt już nie odważył się przekroczyć progu gospody, nawet jeżeli diabelstwo było bezbronne.
Po ciężkiej walce, w gospodzie przez chwilę zapanowała cisza. Jeszcze raz rzuciliście okiem. Wśród ofiar z pewnością nie było nikogo Wam bliskiego. Tym razem przeżyliście tę potyczkę. Niepokojący był jedynie fakt, że Mojo gdzieś zniknął.
Naama zbliżając się do uśmierconego Githa i białowłosej dziewki mogła dopiero teraz spojrzeć na nich w pełnym wymiarze. Okazało się bowiem, że te śnieżnobiałe włosy, delikatna biała cera to nie jedyna niespodzianka tajemniczej nieznajomej, która właśnie rozpostarła, wcześniej schowane pod płaszczem skrzydła. Sukkub.
Kobieta położyła dłoń na sercu zabitego wojownika. Wyglądało to początkowo na jakiś rodzaj pożegnania, ale gdy po gospodzie przeszedł silny podmuch wiatru, a dłoń zaczęła iskrzyć i jarzyć się niebieską poświatą zrozumieliście, że to prawdziwa magia. Wystarczyły chwile, aby poświata nabrała większych rozmiarów i spowiła ciało wojownika. Gdy białowłosa tanar’ri wyszeptała kilka obcych Wam słów, magiczna poświata została wchłonięta w rozcięty tors githzerai.
Zranione i postrzępione ciało bohatera zaczęło się regenerować. Rany zrastały się i goiły w niewiarygodnym tempie. Gdy ślad po potężnym uderzeniu oprycha zamienił się w pokaźną bliznę, gith zakaszlał i otworzył oczy. Choć nie w pełni zmysłów doskonale wiedział co się stało. Spojrzał jedynie w twarz zbawicielki i spróbował wstać o własnych siłach, co tylko przysporzyło mu bólu. Gith w poszukiwaniu oparcia spojrzał na Trevano.
Wycieńczony sukkub wstał i zwrócił się w stronę Naamy.
- Kasmira. Odpowiedziała, po czym z wielkim smutkiem dodała. - To chciałaś usłyszeć, prawda?
ZuSep 10 2008, 05:28 AM

Wielorękie, wyciągnąwszy przedtem wszystek oręż z ciała ubitego maga, rozejrzało się wokół oraz oceniło prędko sytuację, zgrzytając z lekka. Po kilku krótkich obliczeniach doszło do wniosku, że czynność "Walka" właśnie dobiegła końca i wszystkie obiekty typu "Wróg" zostały wyeliminowane.

Stwierdziwszy to modron opuścił wszystkie swoje cztery ręce do pozycji domyślnej, a jego oczy przyjęły na powrót oryginalny rozmiar. Zazgrzytał cicho i zmrużył na przemian jedno i drugie oko, usiłując teraz wykoncypować jakie powinno być jego następne posunięcie. Obrócił się w stronę Naamy i stojącego przy niej białowłosego sukkuba. Nasunął swój wizjer na oko oraz zbadał szybko skrzydlatą kobietę, dochodząc moment potem do wniosku, że po pierwsze prawdopodobieństwo napotkania kogoś takiego w zwykłej gospodzie wynosi 0,001%, a po drugie teoretycznie nie powinna ona stanowić zagrożenia dla istoty o parametrze "Płeć" typu "Żeński" bądź "Nijaki".

Złożywszy na powrót wizjer oraz uznawszy to za najwłaściwsze posunięcie na tę chwilę, Wielorękie skierowało się powoli w stronę Naamy i Kasmiry, dodatkowo obrzucając analizującym spojrzeniem leżącego na ziemi Githa.
MantaSep 10 2008, 06:48 AM
Kasmiro...Czy nie zechcialabyś porozmawiac ze mną i moimi towarzyszami przez chwilę?- rzuca prozumiewawcze spojrzenie w stronę Tuiego i Trevano.
Przez chwilę rozgląda się jeszcze w poszukiwaniu Lentora i... Moja.
Znam naturę sukkubów i wiem, że jeżeli nie zechcesz, nic pożytecznego się od Ciebie nie dowiemy. Co najwyżej rzucisz nam, pożal się biesie, stek bzdur z myślą, że zaspokoi to naszą ciekawość. Patrzy kobiecie w oczy. To jak, pomożesz nam?
bartoldSep 10 2008, 05:12 PM
Ledwo bies zdechł rozbebeszony trzema atakami, z Trevano znika ten "dziwny" spokój - mięśnie zaczynają mu drgać, skrzydła opadają, oddech znacznie przyspiesza.
Światło. Podmuch. Magia, ot. Kogo dziwi magia? O, Gith wstaje. Mruga. Krew... nie moja...? Przeciera twarz i rozgląda się wokół. Masakra. Krwi po kostki, z niej wystają złomki drewna i fragmenty zwłok. Względnie czystym odcinkiem rękawa - ciężko w takim świetle wypatrzeć niezakrwawiony fragment czerwonego materiału - ociera twarz z posoki.
Zauważa próbującego wstać Githa; podaje mu pomocną dłoń (pardon jego maniery, albowiem znużony, zapomniał rękawicy zdjąć), choć sam ledwie stoi na nogach.
LewYSep 10 2008, 09:41 PM
Leżąc na podłodze widzi strach i zwątpienie w twarzy oprycha który próbuje wejść po swoim towarzyszu. Już wtedy dostrzegł w oczach że ulegnie i nie wróci tak prędko. Podniósł się, podszedł do zwłok zabitego człowieka i opierając stopę na podbródku bandyty wyciągnął sztylet. Przetarł go o szatę po czym schował do pochwy.
Rozejrzał się po karczmie. Całe zajście już dobiegło końca. Taaaa...kolejny niepotr5zebny rozlew krwi. Gdyby jeszcze jakikolwiek cel czy to duchowy czy materialny miało. Nie...atakowali jak głupcy "bo tak".
Narzuca kaptur na głowę po czym z wolna podchodzi do towarzyszy. Spostrzega sukuba.
-Witam skrzydlatą niewiastę. Pojękiwania strachu nie doświadczam, przerażam przerażonych. Czy to rodzaj testu? Musi on nastąpić. Inaczej nie mógłbym iść dalej. Wysuszanie cierpliwości, osuszanie sił życiowych. Sens takich duchowych przemian i ekscytacji nienaruszonym pięknem powinny być wolą własnego tworu. Jednak to co mamy w...-po czym potrząsa głową, wykrzywia twarz w dziwnym grymasie następnie mruga oczami i przywraca wcześniejszy wyraz twarzy.
-Najpierw wypowiedzą się inni. Potem ja zadam jakieś racjonalne pytanie. Jednak radzę nie tutaj. Zazwyczaj robienie masarni z karczmy a następnie obgadywaniem spraw doczesnych nie jest zwyczajem Sigil. Zaraz ktoś tutaj przyjdzie aby nas złapać i powyłamywać wszystkie dwanaście stawów. Więc radzę się udać gdzieś indziej a potem dokończyć konwersację.
Po czym spogląda po towarzyszach swoimi czarnymi oczami. Nie wiadomo czy z zamiarem uzyskania odpowiedzi czy przekonania od swoich racji. Bynajmniej milczy i czeka na odpowiedź...
MantaSep 11 2008, 06:34 AM
Jak już wspomnialam Kasmiro, jesteś nam potrzebna. podsumowuje i rzuca okiem na towarzyszy sprawdzając, czy trzymają się na juz nogach czy nadal tak jak ona chwieją się raz w lewo, raz w prawo, choć oscylacja tych drgań nie jest zbyt wysoka.
Zatrzymuje na chwilę wzrok na githcie, który stopniowo na jej oczach odzyskuje sily witalne. Naama zastawia się ile jeszcze walk takich jak ta musialaby stoczyć, aby dorównać poziomowi Kasmirze... Nagle spostrzega brudnego, jakby zdyszanego Trevano, któremu ewidentnie przed chwilą puścily nerwy sądząc po wyrazie twarzy. Tanar'ri dochodzi do wniosku, że jest w tym coś- o dziwo pociągającego.
ZuSep 11 2008, 11:26 AM

Wielorękie, zatrzymawszy się jakieś półtora metra od Naamy i Kasmiry, obejrzał uważnie sukkuba oraz leżącego na ziemi Githa poprzez swój czerwony wizjer, zgrzytając przy tym z lekka. Ponieważ wcześniejsze wspomnienia modrona mówiły mu o zasadniczym stopniu parametru "Niegrzeczne" w czynności "Zadawanie Pytania Komuś, Kto Rozmawia Z Kimś Innym", modron powstrzymywał się póki co od spytania sukkuba o jego powiązanie z Githem oraz przyczyną przebywania w Sigil. Oraz czy jej przodek miał jakiś związek z niebiosami/doznała ona krytyczny poziom parametru "Strach", skoro ma ona białe włosy.
DarnathSep 11 2008, 12:40 PM
Gith korzystając z podanej mu dłoni, podpiera się na Trevano i z wielkim wysiłkiem siada na pobliskim, ocalałym jeszcze krześle. Nie przerywając dialogu z sukubem zaczyna medytować. Najwyraźniej stara się jak najszybciej wrócić do pełni sprawności zdrowotnej oraz magicznej.
Kasmira spoglądając na wojowników dużą uwagę poświęca modronowi i skrzydłom Trevano. Po dokładnym przyjrzeniu się niedawnym pomocnikom zwraca się wprost do Naamy:
- Nie mam zamiaru unikać żadnych pytań. Wiedz jednak, że znam przyczyny Waszej obecności. Macie podobne cele do leżących tutaj, martwych osobistości.
Po czym spojrzała na Lentora przytakując.
- Rozmowa w miejscu zbrukanym krwią nieudaczników nie jest dla mnie niczym unikalnym. Jeżeli chcecie kontynuować, możemy przysiąść tutaj, w cuchnącej mięsem baatezu i krwią głupców gospodzie. Nie widzę jednak przeszkód w znalezieniu bardziej dogodnego miejsca.
ZuSep 11 2008, 02:28 PM

Wielorękie zazgrzytało, usłyszawszy frazę "bardziej dogodne miejsce". Także i tym razem odezwały się wspomnienia modrona, w tym wypadku dotyczące pary młodych ludzi przesiadujących niegdyś w pewnej gospodzie.
+++Spostrzeżenie: W Tej Lokacji Brakuje Podlokacji "Wyższe Piętro".+++
LewYSep 11 2008, 02:34 PM
Oddychając głęboko rozgląda się po zdewastowanej karczmie. Następnie zwraca się bezosobowo nie wiadomo czy to do sukuba czy może mruczy coś pod nosem:
-Taaa mi to miejsce nie przeszkadza...Nie widziałbym przeciwwskazań gdyby nie to że niestety innym może przeszkadzać taka rzeźnia. Ta karczma nie jest regularnym polem bitwy w wojnie krwi więc nie za często widzą tutaj takie obrazki. Stą nie wiadomo jaka będzie ich reakcja...Przynajmniej ja nie mam zamiaru tutaj za długo siedzieć...
Po czym odwraca się w stronę towarzyszy i dokładniej przygląda Githowi. Następnie spogląda w zamyśleniu na ścianę czekając na reakcję towarzyszy.
bartoldSep 11 2008, 03:26 PM
Wszyscy po wszystkich patrzą, spojrzenie Naamy spotyka się z zamglonymi oczami Trevano; w tle toczy się jakaś rozmowa, jednak Bal-asi jest nieobecny.
Pada na pysk.
Wzbija fontannę krwi, która zalewa go - z wyjątkiem skrzydeł. Po krótkiej chwili dźwiga się na czworaka, szuka bukłaka z winem. Walcząc z drgajacymi mięśniami, otwiera go i bierze tęgi łyk, po czym kolejny. Podnosi się na klęczki, lecz wyraźnie nie ma siły na nic więcej. Opiera się o względnie całe krzesło, by znowu nie skąpać się w posoce.
MantaSep 11 2008, 03:55 PM
Rozmyślając nad dogodnym miejscem w sam raz na rozmowę z Kasmirą nagle slyszy huk.
Odwraca glowę i widzi czolgającego się Trevano... Nie wiedzieć czemu w kąciku jej ust pojawia się delikatna oznaka uśmiechu po czym bez dalszego namyslu robi trzy kroki, chwyta mężczyznę za ramię, a nogą próbuje mu podsunąc krzeslo po drodze uważnie obserwując miejsce, na którym za pewne za raz usiądzie. I nie jest to krzeslo.
Zabiera wino z ręki towarzysza i stara się mu pomóc usiąść. Odwraca glowę w stronę modrona.
Wielorękie, jak sądzisz, czy w tej lokacji istnieje parametr taki jak "niższe piętro/piwnica"?
Nie wiedzieć czemu pomyślala sobie, że jak uloży swoją wypowiedź w sposób podobny jak modron, ulatwi pracę Wielorękiemu.
Dając mu czas na analizę sama zastanawia się czy poczciwa Mebbet wciąż mieszka tam, gdzie mieszkala.
ZuSep 11 2008, 04:52 PM

Wielorękie zazgrzytało, czując lekki wzrost współczynnika "Zdziwienie" wywołany zwróceniem się do niego w charakterystyczny mu sposób. Zmrużyło na przemian jedno i drugie oko, przetwarzając zdobyte dotychczas dane na temat tejże gospody. W końcu oznajmiło, wykonując ruch przypominający wzruszenie ramionami:
+++Zaprzeczenie: Brak W Tejże Lokacji Takiej Podlokacji.+++
LewYSep 11 2008, 08:44 PM
Podnosi rękę do ucha po czym zaciska w pięść. Potrząsa nią kilka razy a następnie otwiera i kładzie na swojej łysinie po czym "zjeżdża" nią w dół prosto na twarz. Przejeżdża po niej lekko zahaczając koniuszkami o wargę. Następnie odwraca się w stronę Trevano:
-Jesteś w stanie iść na własnych siłach? Zbędnego balastu nam nie potrzeba ale jak dasz radę to niedaleko są magazyny. Zapłacimy kilka miedziaków właścicielowi i możemy tam siedzieć aż nie zdechniemy z głodu. Jeszcze jakieś pytania czy od razu ruszymy swoje zacne dupska?
Po czym odwraca się na pięcie i wychodzi przed karczmę. Omija lezące w progu zwłoki jednak widząc rozpłataną twarz zatrzymuje się na chwilę i z ledwie zauważalnym, szyderczym uśmiechem cicho szepce pod nosem:
-Taa...głupiec...Coś mi to już przypomina jednak teraz nie pomne co...
Po czym przechodzi przez drzwi karczmy i opiera się o pobliską ścianę czekając na towarzyszy oraz obserwując okolicę czy nikt czasem nie ma zamiaru wejść tam i powyrzynać wszystkich jego towarzyszy. W razie czego ma szybką drogę ucieczki...
bartoldSep 11 2008, 09:13 PM
Daje się usadzić na podstawionym krześle; opiera łokcie o kolana, nakrywa się skrzydłami. Słysząc słowa Lentora - o dziwo, chyba już rozumie - podnosi głowę, wzrok pada na bukłak w ręku Naamy. Szybkim ruchem zabiera jej wino, bierze łyk i płucze usta.
-Taaak... - odpowiada przeciągle, wzdryga się. - Mogę iść... - powiedziawszy to, wstaje i próbuje utrzymać równowagę w krwi. Udaje mu się, więc szuka fajki w sakwie. Jego wzrok już nie jest tak pusty; prostuje i zgina skrzydła.
Chyba po raz pierwszy *zauważa* Githzerai. (Ale sznyt...)
MantaSep 12 2008, 06:20 AM
Na Placu Szmaciarzy mieszka znachorka. Jeżeli się źle czujesz, pomoglaby Ci. Możemy również odpocząć u niej bez dodatkowych oplat. Mówi do Trevano nie patrząc mu w oczy, a jedynie tkwiąc wzrokiem w podlodze.
Nie wiem co Ci jest, ale to bylo dziwne. I to bardzo. Spogląda ukradkiem na twarz towarzysza i po raz pierwszy spostrzega... bliznę. Mala blizna w okolicy ust. Ten facet jest wbrew pozorom strasznie pokręcony myśli sobie i odwraca się w stronę wyjścia.
Idziemy? zerka na towarzyszy.
ZuSep 12 2008, 06:46 AM

Wielorękie zazgrzytało cicho na ostatnie słowo Naamy, po czym, uznawszy to zapewne za swoisty rodzaj polecenia od przełożonego, odparło krótko:
+++Akceptacja.+++
DarnathSep 12 2008, 09:14 AM
Kasmira spojrzała na bratnią tanari'ri.
- Tak, nazywa się Nekka. To bardzo dobra znachorka. Po czym stwierdziła cieplejszym głosem. - Od czasu zniknięcia Mebbet nikt nie potrafi dorównać jej umiejętnościom leczniczym. Następnie udając się w stronę drzwi gospody dodała. - Jeżeli dobrze orientuje się w Sigil, podróż zajmę nam dłuższą chwilę, więc w drodze możecie śmiało zacząć zadawać Wasze pytania. Nie będę unikać odpowiedzi.
Sukkub poruszał się z niebywałą elegancją. Nie dziwił Was fakt, że ta rasa potrafiła dominować nad ludźmi, a nawet manipulować przeciwnikami. Na pewno, jako kapłanka, Kasmira posiadała ogromne zdolności magiczne. Jako Tanari'ri, dysponowała czymś groźniejszym, umiejętnościami dominacji i zauroczenia.
Kasmira opuściła przybytek, czekając razem z Lentorem na resztę drużyny i sygnał do wymarszu. Githzerai podniósł się bez słowa i ruszył za nią, zatrzymując się przed drzwiami i czekając, aż cała drużyna opuści gospodę "pod przelaną krwią"...
tauriSep 12 2008, 11:08 AM
Tui, który do tej pory siedział ze zmęczenia na podłodze podnosi lekko głowę i przypatruje się towarzyszą, najwyraźniej chciał coś powiedzieć, ale otworzył tylko nieznacznie usta.
Widząc odchodzącego Lentora patrzy ponownie na swoje oparzenia, po czym wstaje na nogi. Łapiąc jeszcze jeden duży oddech kieruje się w stronę Naamy i Trevano mówiąc :
- Idź ja mu pomogę .
Po czym zwraca się bezpośrednio do Trevano :
dasz radę zeprzeć się na moim ramieniu??
Po czym lekko przyklękuje obok krzesła na którym siedzi jego towarzysz, by ułatwić mu złapanie się ramienia.
ZuSep 12 2008, 11:21 AM

Wielorękie, obrzuciwszy analizująco-pytającym spojrzeniem wychodzącego sukkuba, stojącą wokół resztę drużyny oraz patrzącego na nich Githa, po chwili zastanowienia ruszyło powoli za niecodzienną parą, stale wpatrując się w stojącego w progu githzerai. Cały czas cisnęły się modronowi na usta różne pytania o te czy inne rzeczy.
MantaSep 12 2008, 11:48 AM
Przytakuje głową Tuiemu i udaje się za Kasmirą w stronę wyjścia. Co chwila jednak ogląda się nerwowo w stronę mężczyzn obserwując ich stan. Chory niesie chorego... Poza tym, nadal nie jest w stanie zrozumieć co się własciwie stało Trevano. Pełen spokoju i opanowania nagle wpada w furię, by już za chwilę opaść zupełnie z sił.
Bijąc się ze swoimi myslami wyjmuje dziennik i zapisuje w nim swoje spostrzeżenia odnośnie walki w Gospodzie oraz swoich towarzyszy.
Mijając w drzwiach Lentora patrzy przez chwilę mu w oczy, skrobie coś w zeszycie po czym puszcza mu oko i zmierza dalej w zupelnej ciszy.
bartoldSep 12 2008, 04:00 PM
Będąc już w kontakcie z rzeczywistością próbuje wstać sam; niezbyt mu to wychodzi, więc, zgodnie z propozycją, składa jedno skrzydło i opiera się o ramię Tui'ego (Ciekawe kto tu bardziej potrzebuje pomocy...) - uśmiecha się w duchu. Zauważa niespokojne spojrzenia Naamy (Chyba lepiej będzie wyjaśnić jej to, coby się nie zamartwiała zbytnio...)
Wolną ręką wygrzebuje fajkę, odpala trzymaną w zębach zapałką i zaciąga się lekko.
DarnathSep 13 2008, 09:13 PM
Nie czekając dłużej na wlekącą się drużynę Kasmira rozejrzała się pośród ulic. Większość z alejek była przepełniona oprychami i różnej maści śmieciem, dlatego wybrała jedną, z mniej zagęszczonych i ruszyła przed siebie.
- Ruszajmy, nie ma na co czekać. Po czym z niewielką dozą zniecierpliwienia w głosie dodała. - Przed chwilą byliście przepełnieni ekscytacją i ciekawością, chcieliście w końcu zadać mi pytania? Nie mam zdolności telepatycznych, nie z tego słyną Tanar'ri. Rozwiejcie swoje wątpliwości teraz. Oddalający się sukkub czekał jeszcze chwilę aż zrównacie z nim krok i zaczniecie przesłuchanie.
Wstawał właśnie nowy dzień w Sigil. Ciemność, która dopiero spowijała miasto, odsłoniła dziwaczne konstrukcje budynków. Zakręcone wielkie budowle z kości słoniowej, metalu czy drewna. Ta noc była długa, a widok wschodzącego światła udekorowaniem niedawnego mordu.
ZuSep 13 2008, 09:24 PM

Wielorękie, podążając wytrwale za sukkubem, zazgrzytało naraz, kiedy dotarło do niego, że właśnie dostało oficjalne przyzwolenie na zadawanie pytań. Zmrużywszy więc na przemian jedno i drugie oko, spytało bez chwili wahania:
+++Pytanie: Co Łączy Ze Sobą Obiekty "Skrzydlata Białowłosa" i "Githzerai W Szacie"?+++
tauriSep 14 2008, 12:59 AM
Tui idąc dwa kroki razem z opartym na swoim ramieniu Trevano, uważnie przysłuchuje się rozmowie między białowłosą a kostką.
Co jakiś czas spoglądając na resztę członków drużyny.
DarnathSep 14 2008, 11:06 AM
Kasmira spojrzała kątem oka na modrona:
- Pierwszy raz obiekt Waszej rasy zadaje mi tak śmiałe pytania. Zakładam jednak, że jest to jakiś błąd Twojego systemu. Zachichotała. - Z... obiektem *githzerai* łączy mnie wspólny cel i nić przyjaźni. Nie męcz się analizą, jakoby tanari'ri mogły mieć przyjaciół. Wieloświat jest bardziej złożony niż wygląda to z jego statystycznych analiz.
Po chwili wahania i przerwy dodała. - Doskonale wiem, że posiadacie dziennik, w którym spisane są różne brednie. Jesteśmy na tej liście, a razem stanowimy trudniejszy cel.
LewYSep 14 2008, 06:13 PM
Idąc za towarzyszami bacznie przysłuchuje się sposobowi rozmowy kapłanki. Czy jest poddenerwowana, znudzona może podniecona całą tą sytuacją. Stara się wyczytać z jej mowy i gestów jak najwięcej. Gdy słyszy odpowiedź na pytanie mordona potrząsa lekko głową na boki po czym pełnym zimna i przenikliwości głosem dodaje:
-Nadmyślenie, nadanalizowanie oddziela ciało od umysłu, powodując więdnięcie twej intuicji, gubiąc okazje, i musisz nakarmić swą wolę by poczuć własną chwilę kreślącą drogę na zewnątrz granic.
po chwili namysłu dodaje:
-Gdybyś miał dusze byłbyś w stanie to zrozumieć. Tak przyjmiesz to jako kilka niezgranych logicznie w całość słów których znaczenie spowije dla Ciebie mgła niewiedzy...
Robi dwa szybsze kroki aby wyprzedzić mordona i dojść do Kasmiry.
-Co masz na myśli że razem stanowimy trudniejszy cel? Uważasz że jesteśmy zwierzyną łowną? I po co Twój towarzysz atakował tamtych trepów? Jak życie mu nie miłe i chce uwolnić swą dusze niech powie z ukrócę jego duchowe męki...
MantaSep 15 2008, 07:03 AM
Raczej zapytałabym co Kasmirę łączyło z przywódcą Rzeczywistych odzywa się nagle Naama bezpośrednio w stronę Modrona.
Ale po kolei. milknie na chwilę, po czym podchodzi do Lentora i mówi jakby ciszej A nie wpadłeś na to, że gith chciał uchronić Kasmirę przed tymi trepami? Słyszałeś co mówili gdy weszli do Gospody- że czekają na nią. Ponoć ta dzierlatka i wojownik to "przyjaciele".... Znów milknie i zwalnia tempa.
ZuSep 15 2008, 08:34 AM

Wielorękie zatrzęsło się z lekka, usłyszawszy sugestię Naamy; słowa Lentora musiały natomiast albo zostać zignorowane, albo potraktowane dość luźno przez modrona.
+++Zdziwienie: "Rzeczywistych"?+++
bartoldSep 15 2008, 11:39 AM
-Taka nowa Frakcja... - wtrąca - której powodzenia najwyraźniej nie *życzą* sobie faktole obecnych frakcji...
DarnathSep 15 2008, 12:07 PM
Kasmira z pełna powagą spojrzała na Lentora:
- Nie chciałam ani nie było moim celem, aby Nrev’var – spojrzała na githzerai – zaatakował bandę tych żółtodziobów. Mówiąc, że *razem* stanowimy trudniejszy cel, mówię o tych wszystkich ludziach, którzy zostali skazani na zagładę przez Waszą zleceniodawczynię. My, których nazywacie „Rzeczywistymi” bronimy się przed oprychami już od dłuższego czasu.
Przystanęła na tym, po czym obróciła się w stronę Naamy.
- Nie tworzymy żadnej nowej frakcji, nie posiadamy imienia ani nazwy. „Rzeczywiści” to brednia, twór stworzony, aby Wasze zadanie nabrało sensu. Nie jesteśmy żadną organizacją, żadnym stowarzyszeniem ani stronnictwem. Po prostu zrezygnowaliśmy z dotychczasowego życia. Z filozofii, którą niegdyś wyznawaliśmy, z frakcji do których niegdyś przystąpiliśmy.
Znowu przerwała by wziąć głęboki oddech. Spojrzała przed siebie, dokładnie wybierając najkrótszą i najbezpieczniejszą drogę do domu znachorki. Przechodziliście właśnie opodal opuszczonej uliczki Alei Niebezpiecznych Węgłów.
W końcu Kasmira zaczęła znowu kontynuować i przytaknęła w stronę Trevano.
- Faktole nie życzą sobie, aby którykolwiek wyznawca opuszczał ich stowarzyszenia. To proste i oczywiste – wybrano największych łajdaków i trepów, którzy nie szukają logiki w zleceniu, tak długo jak mogą zarobić, tak długo jak mogą przelać krew. Żaden z nich nie pyta, oni po prostu zabijają. Nie obchodzą ich nasze racje.
Wzięła znów głęboki oddech.
- Najwięksi i najbardziej wpływowi mieszkańcy Sigil po prostu boją się wysłać własnych strażników i zaufanych. Boją się, że wytoczenie nam oficjalnej wojny sprowadzi gniew Pani. Wiedzą, że żaden z nich nie może dyktować nam jak mamy żyć – chwilę się zawahała i spojrzała ponownie na githzerai – Nrev należał do bogowców, do czasu aż odebrano jego rodzimą broń z Limbo do celów eksperymentalnych. Miecz, który dzierżył należał do jego dziadka i był jedynym wspomnieniem ojczyzny. Wówczas postanowił opuścić frakcję, co wyraźnie nie spodobało się jego zwierzchnikom. Takich historii jest w naszych szeregach więcej. Rozumiecie już, kim jesteśmy?
tauriSep 15 2008, 12:54 PM
Tak rozumiemy kim jesteście - wtrąca Tui nie przerywając marszu
- Pytanie jest inne, mianowicie czy Wy rozumiecie swoich byłych pracodawców ?
Przecież z ich punktu widzenia zasługujecie na długą i straszną śmierć,... Przystępując do swoich frakcji zgadzaliście się z poglądami danego stowarzyszenia, przysięgaliście przecież wierność prawda ?
Przystaje na sekundę by on i opierający się o jego ramie towarzysz mogli wziąć głęboki oddech i odsapnąć, po czym rusza dalej za Naamą i Lentorem kontynuując :
Frakcje w Sigl były chyba od zawsze i będą napewno jeszcze długo, członkowie którzy opuszczają daną społeczność po prostu ją osłabiają, więc chyba nie dziwcie się że jesteście zwierzyną łowną ?
Teraz patrzy się prosto w oczy białowłosej po czym mówi :
Być może dziwią Cie takie pytania z ust bezmuzgiego, krwiożerczego terpa zaślepionego żądzą prostego zysku ?, ale mam jeszcze jedno pytanie - jeśli pozwolisz
Nie czekając na odpowiedź Kasmiry, ani jej towarzysza Tui kontynuuje :
Skoro Twoja nacja, albo jak wolisz Ci którzy zrezygnowali z dotychczasowych filozofii, zrobili to już raz, i opuścili dawnych towarzyszy nie zrobią tego ponownie ? Przy okazji nie zabijając siebie nawzajem ? I czego żądasz od nas ?.. Łaski ?... Mamy obrócić się przeciw naszym pracodawcą ? Przyłączyć się do Was ?
MantaSep 15 2008, 02:18 PM
Żebyście się tylko nie pogryźli tutaj spogląda na Tuiego i uśmiecha się. Chwilę później odwraca glowę w kierunku Kasmiry:
Musimy wiedzieć od czego się rozpocząl ten bunt. Kim jest pierwszy z tych, który musial bądź chcial zdradzić swoją frakcję z przyczyn od niego zależnych bądź nie. Jak już zdasz sobie sprawę z tego Kasmiro, czemu tu jesteśmy robi chwilową pauzę... to daj mi znać i odpowiedz na to pytanie. Bierze glęboki wdech A na razie rozprawiajcie sobie tutaj z Tuim ile chcecie. Uśmiecha się do mężczyzny, o którym mowa, przechodzi kolo niego i już po chwili wędruje dalej obok Trevano.
Pyta cicho, jakby nieco niesmialo: Powiedz mi skrzydlaty, co Ci tak wlaściwie jest? Spogląda na twarz towarzysza po czym kontynuuje Wiesz, po raz pierwszy się spotykam z Baal-aasi i nie wiem czy wy tak macie w nawyku, jakiś szal post-bojowy? ostatnie slowa wypowiada z ewidentną ironią, aczkolwiek o zabarwieniu jak najbardziej pozytywnym śmiejąc się przy tym cicho. Po chwili milknie i wciąż z uśmiechem na ustach oczekuje odpowiedzi.
bartoldSep 15 2008, 03:38 PM
Uśmiecha się w duchu gdy Tui naskakuje na białowłosą. Przymyka oczy, pyka fajkę - pytanie; ciepły, kobiecy głos. Naama. Składa drugie skrzydło.
-To... to klątwa. - rzuca niby bez emocji. - Bal-aasi to potomkowie "upadłych" aasimarów bądź "nawróconych" biesów... Charakter, osobowość - to dziedziczymy po rodzicach. Moja matka, niech bogowie mają jej duszę w opiece, była Tanar'ri... lecz innym. Była dobra, tą dobrocią rozświetlała wszystko wokół. Takoż i ja, jak każdy Bal-aasi, jestem jak i ona - lecz czasem... - głos mu się lekko załamuje. - Czasem natura wraca. Ciężko sobie wyobrazić jaki to ból, jak ciężko oprzeć się emocjom... - Urywa, zaciaga się. - ...nie zabijać. To jest właśnie Klątwa Trzech Matek.
Spogląda w jej oczy, lecz nie koncentruje wzroku.
MantaSep 15 2008, 05:08 PM
A... miala najwyraźniej coś powiedzieć, ale zaniechala odpowiedzi.
Rozejrzala się dookola- są już blisko Placu. Zna te tereny. Musi zregenerować sily. Ktowie, może znachorka będzie mogla jej coś poradzić w kwestii magii lub nawet posiada jakieś ciekawe zwoje. Choć w Ulu ciężko o coś poważniejszego.
Naama dopiero teraz zastanawia się nad walką stoczoną w gospodzie od strony taktycznej.
Dochodzi do wniosku, że chcąc walczyć efektownie koniecznie potrzebuje treningu. Koncentracja... szepcze sobie pod nosem i idzie dalej zamyślona jeszcze pare kroków po czym nagle... potyka się. Slychać gluche DUB! o zbitą ziemię i sekundę później dziewczyna siedzi masując sobie tylek. A wszystkiemu winna byla luźna sznurówka...
bartoldSep 15 2008, 05:29 PM
Idąc widzi Naamę kątem oka, lecz nagle znika mu z tego kąta. Spoglada w tył, kobieta siedzi na środku ulicy. Wzdycha cicho, odkleja się od Tui'ego i cofa kilka kroków, by pomóc jej wstać. Skrzydła rzucają nieregularny cień na jej twarz.
MantaSep 15 2008, 06:14 PM
Przymyka oczy w szparki próbując je ochronić od "słońca", patrząc się w górę. Śmieje się strasznie z własnej nieudolności. Zbliża się Trevano zasłaniając jej światło- od razu lepiej.
Chyba nie jestem takim zwinnym Bariuarem jak mi się wydawało... mamrocze jękliwie i łapiąc się za plecy wyciąga rękę do zbliżającego się mężczyzny.
A Tui czeka gdzieś z tyłu i prawdopodobnie odpoczywa sobie po targaniu Trevano przez połowę Ula.
Po chwili zastanowienia cofa dłoń, podpiera się o glębę kolanami i w dość niezgrabny, wręcz komiczny sposób wstaje z wyraźnym grymasem na twarzy.
Tanar'ri próbuje zrobić krok w stronę przyjaciela, któremu pozostało nie wiele więcej drogi do pokonania lecz w ostatniej chwili cofa nogę, zastyga w miejscu, po czym kuca.
Drugi raz nie chcę dostać w dupsko- grymasi i związuje sznurówkę.
ZuSep 15 2008, 06:33 PM

Wielorękie patrzyło z osobna na każdy otaczający je obiekt. Analizowało w milczeniu otrzymywane bezustannie dane, wyciągając wnioski, ucząc się. Także przy upadku Naamy dokładnie przeanalizowało całą sytuację, przyglądając się jej przez swój czerwony wizjer.

Pouczające. Bardzo pouczające.
DarnathSep 15 2008, 07:44 PM
Kasmira spojrzała na człowieka, który przed chwilą wydawał się jej jeszcze cieniem grupy.
- Widzisz, nie oczekuję od Was żadnego wsparcia. Zrobiliście wystarczająco, pomagając mojemu przyjacielowi w gospodzie. Tonacja sukkuba była bardzo spokojna i chłodna. – To prawda, że wielu z nas przysięgało wierność frakcjom, ale nie za taką cenę. Sprzeciw jest naturalną postawą wielu istot Wieloświata.
Tanar’ri rozejrzała się dookoła. Byliście już bardzo blisko domu znachorki. Świadczyły o tym nie tylko, schludne od zwłok ulice, ale drewniane chatki i nieprzyjemne zapachy zbieraczy.
- Pytasz dlaczego ponownie nie opuścimy towarzyszy? Ponieważ nigdy nikogo nie opuściliśmy. To oni opuścili nas. My natomiast nie mamy zamiaru ingerować w żadne błahe frakcje. Jesteśmy po prostu wygnańcami na własne życzenie i tak już zostanie. Nie oczekuje litości ani współczucia. Jak powiedziałam, jestem otwarta na Wasze pytania i odpowiadam z pełną szczerością. Tym razem w głosie tanari’ri nie udało się usłyszeć nawet nuty zawahania.
Kasmira przyjrzała się Naamie:
- Nie wiem kim był pierwszy i nie wiem kto będzie ostatnim. Błędnie interpretujecie moje słowa. Istnieje wiele grup, wiele jednostek które na własne życzenie zostawiają frakcje. Te jednostki i słabe grupy szybko padają łupem faktoli. Przerwała upewniając się, że githzerai idzie za nią. – Widzieliście co się wydarzyło w gospodzie. My – spojrzała na Nrev’vara – różnimy się od tych, którzy są terroryzowani przez frakcje. Potrafimy się bronić i prędzej stracimy własne życie, niż oddamy je w ręce bezmózgich ścierw. To nie tak, że jesteśmy jedynymi, którzy pozostawili dotychczasową wiarę. Wręcz przeciwnie, jesteśmy jedynymi, którzy mogą stawić faktolom czoła. Stąd ich strach.
tauriSep 15 2008, 07:56 PM
Tui przystaje w momencie kiedy Trevano odrywa się od ramienia,i przez kilka chwil łapie szybie oddechy, świadczące że faktycznie jest zmęczony, po czym patrzy sięw kierunku gdzie przed chwilą słyszał BUM !.
Widok Naamy masującej swój zadek rozbawia go do łez, postanawia zaczekać w miejscu aż jego przyjaciółka się podniesie.
bartoldSep 15 2008, 08:41 PM
Bez mrugnięcia podziwia demonstrację samodzielności w wykonaniu kobiety; gdy kuca, przyklęka na jedno kolano i mówi cicho:
-Mam złe przeczucia... - Spogląda za plecy, na Kasmirę i zmartwychwstałego Githa. - Jeśli faktycznie chcemy wykonać zadanie, będziemy musieli walczyć z nimi... z Rzeczywistymi. A jeśli nie chcemy, prawdopodobnie dostaniemy kosę w plecy, bo to zawsze mniej ludzi do podziału łupów... Chyba trzeba będzie wybierać. - Wstaje, wyciąga do kobiety pomocną dłoń.
MantaSep 15 2008, 08:50 PM
Podaje mężczyźnie rękę, podnosi się. Mówi cicho lecz zdecydowanie
Sądzę, że Tui stanie po naszej stronie i nie dostaniemy nożem w plecy od niego spogląda na chwilę na resztę towarzyszy, którzy powoli zaczynają się oddalać.
Nie zgadzam się z poglądami Kasmiry. Wydaje mi się, że to ona rozumie opacznie to, co do niej mówimy. Udziela wymijających odpowiedzi. Pytam o lidera, ona mówi, że takowy nie istnieje. Pytam zatem o pierwszego ze zbuntowanych- znowu się wykręca.
Teraz patrzy prosto w oczy Trevano.
Nie chcę z nią walczyć. To poniekąd moja "siostra". Poza tym, nie po to ich ratowaliśmy w gospodzie... Dojdziemy do chaty, zobaczymy co dalej...
Pragnąc dostrzec coś zza imponujących skrzydel mężczyzny wychyla się i obseruje resztę przyjaciól.
Chyba już czas iść...
bartoldSep 15 2008, 09:04 PM
Lekko się chwiejąc składa skrzydło, "słońce" rozlewa się na twarzy kobiety.
-Ano czas. - Wykręca dziwnie bark, słychać głośne chrupnięcie. Staje przy lewym boku Naamy, patrząc prosto w słońce.
Hm... - *Obejmuje* kobietę prawym skrzydłem, tworząc prowizoryczny daszek, coby nie musiała całą drogę oczu mrużyć. - O Tui'ego się nie boję, martwi mnie za to Lentor... i Mojo.
MantaSep 15 2008, 09:10 PM
A wlaśnie, ciekawe gdzie podzial się Mojo... hm. glośno myśli wtulając się w przyjemnie delikatne skrzydlo.
Lentor jest jeden. Nas jest trójka. Chyba trochę panikujemy, Trevano. Idzie powoli, niedbale, jakby bez celu.
Nie ukrywa, że oczekiwala od Kasmiry czegoś więcej. Czegoś bardziej konkretnego.
tauriSep 15 2008, 09:46 PM
Tui widząc nadchodzących przyjaciół, a dokładniej zaimprowizowany parasol przeciw słoneczny Naamy robi śmieszną minę - pełną podziwu i lekko głupkowatą zarazem. Nie chcąc się bezczelnie roześmiać, by nie urazić towarzyszy odwraca głowę i łapie kilka głębokich oddechów, obraca się dopiero gdy Naama z Trevano dochodzą do niego.
Dopiero wtedy patrzy na kumpla, lekko przykuca, odsłania ramie i mówi :
jeśli nie czujesz się na siłach by iść samodzielnie, uwalaj się śmiało
po dłuższej chwili uśmiecha się i rzecze :
zabawnie wyglądacie
bartoldSep 15 2008, 09:59 PM
-Pewnie masz rację... Ech. - Zaciąga się powolutku fajką, ramieniem obejmuje kobietę i przytula lekko do boku. - Przyspieszmy trochę, zaraz znikną nam z oczu. I dowiedzmy się czegoś więcej o tym panie *Pierwszym Rzeczywistym*. Wydaje mi się to zbyt wyidealizowane, a Tobie?
Słysząc słowa Tui'ego uśmiecha się radośnie.
-Dziękuję, już mi lepiej - odpowiada, walcząc z narastajacym w piersi śmiechem.
ZuSep 15 2008, 10:03 PM

Wielorękie zatrzęsło się z lekka, kiedy w pewnym momencie przyszło mu do głowy pewne pytanie.
+++Pytanie: Czy Obiekty "Ci, Którzy Sprzeciwili Się Frakcjom I Umieją Się Bronić" Wykonują Czynność "Prowadzenie Zorganizowanych Działań", Czy Też "Działanie Na Własną Rękę"?+++
MantaSep 16 2008, 06:59 AM
Hm... dobre pytanie Wielorękie. Gratuluję, bo mnie powoli zaczyna ogarniac pustka jeśli chodzi o zadawanie pytań. Stara się brzmieć poważnie, w glębi ducha jednak nadal śmieje się z poprzedniej sytuacji,a przede wszytskim ze "skrzydlatej altanki".
Co to za dziwna chata? wskazuje dlonią w zachodnią stronę Placu, nieopodal dawnego domu Mebbet.
tauriSep 17 2008, 12:33 PM
Podchodząc bliżej Trevano staje obok i mówi szeptem:
Co to za kostka ? On,ona,ono,.. oni ? ->śmieje się cicho<- towarzyszy nam od pewnego czasu... kopnij mnie w zad jeśli się mylę, ale nie było go/jej z nami od początku, no chyba że to Mojo awansował na wyższy poziom egzystencji i zmienił i zmienił swoją formę fizyczną
po czym przez chwilkę przypatruje się z ciekawością kosteczce
MantaSep 17 2008, 02:48 PM
Hm... przygląda się uprzednio wskazanej chacie. Drzwi ma ozdobione amuletami, dookoła framugi widnieją wyryte runy.
Tu chyba musi mieszkać jakiś mag... Dobrze wiedzieć - myśli wciąż przyglądając się domostwu.
Daleko jeszcze do tej znachorki? Plac nie jest duży, a my ciągle idziemy. Muszę odpocząć... woła w kierunku Kasmiry.
bartoldSep 17 2008, 02:55 PM
Dzieli swą uwagę między równocześnie mówiących Naamę i Tui'ego. Powstrzymuje śmiech.
-Nie, to nie jest Mojo, to Wielorękie - najwyraźniej zbuntowany modron. Doszliśmy - zerka na kobietę opatuloną jego skrzydłem - do wniosku, że jego towarzystwo będzie korzystne - no bo zobacz: walczyć umie, pieniędzy nie chce, mechanizmów zdrady raczej jeszcze nie przejął.
MantaSep 17 2008, 03:06 PM
Wybucha gromkim śmiechem gdy slyszy, że Wielorękie mogloby być Mojem.
Po chwili jednak, wiąż delikatnie trzęsąc się wraca na ziemię i stwierdza
No wiesz Tui, to by wyjasnialo sprawę mistycznego zaginięcia Moja, aczkolwiek wątpię...- nie może kontynuować, gdyż zalewa ją kolejna fala śmiechu. Najwyraźniej zlapal ją jakiś atak, bo wszystko dookola, a w szczególności mina Tuiego- lekko zdezorientowanego- doprowadza ją do spazmów.
Po chwili opanowuje się i rzecze
Uważam, że to same korzyści, poza tym to calkiem ciekawe doświadczenie wędrować z modronem. On się od nas wielu rzeczy móglby nauczyć, a nie wątpię, że my od niego również.
Ociera lzy plynące po policzkach i milknie, lecz jej czerwone usta wciąż drżą gotowe do kolejnej salwy śmiechotoku.
bartoldSep 17 2008, 03:14 PM
Patrzy (z politowaniem? Kto wie, co kryje się za tymi zimnymi oczami, w tym łbie odmieńca) na płączącą Naamę; najdelikatniej, jak potrafi, ociera jej łzy koniuszkiem skrzydła, mając nadzieję, iż kobieta nie dostanie od tego skurczu przepony.
tauriSep 17 2008, 08:09 PM
Patrząc w kierunku Lentora mówi do niego :
a ty co tak zamilkłeś ? ..eh zachowujesz się jak na pogrzebie, może to nasza jedyna okazja do odrobiny śmiechu ...
ponownie przypatruje się Naame i Trevano, po czym zwraca się jeszcze raz do Lentora :
spójrz na nich czy nie wyglądają zabawnie ?
przez moment ogląda uniesione skrzydło Trevano po czym odchyla głowę ku niebu mówiąc :
jak będzie padać...parasol już mamy
LewYSep 17 2008, 08:24 PM
Unosi głowę jednak nie spogląda na towarzysza. Patrzy w dal, przed siebie.
Po chwili odzywa się zimnym jak zawsze głosem:
-Śmiech jest dla ukrycia bólu...A ból jest naturalnym etapem egzystencji więc nie można go unikać. Wyglądają jak wyglądają. Prędzej bym powiedział że głupio nie zabawnie. A z drugiej strony nie zwracaj uwagi na nich. Większym zagrożeniem jest Kasmira która może nam wbić nóż w plecy- Automatycznie spogląda przez ramie po czym zaczyna się rozglądać w poszukiwaniu białowłosej. Gdy ją dostrzega opiera na niej swój wzrok. Po chwili milczenia dodaje:
-Nas jest pięciu. Ich dwójka. Mamy ta przewagę że oni nam ufają. Raczej jeszcze nie spodziewają się ataku w plecy. Wiedzą że za mało wiemy i żyją w głupim przekonaniu że będziemy ich jeszcze słuchać. Możliwe że celowo unikają odpowiedzi aby jak najdłużej nas trzymać przy sobie. A my głupio liczymy że dowiemy się czegoś...
Spuszcza wzrok z Kasmiry po czym opiera na Taurim. Przygląda mu się uważniej po czym lekko mrużąc oczy powoli opuszcza wzrok zatrzymując dopiero na swoich stopach. Mówi powoli po każdym zdaniu robiąc krótką przerwę.
-Zapytajcie ich o siedzibę, o to kto może do nich wstąpić. Co oferują tym którzy do nich wstępują. Ile osób liczy ta ich frakcja. Jak odnoszą się do wojny krwi. Jaki stosunek mają do Pani Bólu. Unikając odpowiedzi na większość pytań możecie być pewni że nie są zorganizowaną duchowo frakcją. Ze knują coś. Nie możemy od tak im pomóc nie wiedząc nawet czy nie staniemy się mięsem w pierwszej linii frontu Wojny Krwi. To jest miasto drzwi. Tutaj wszystko jest możliwe. Może zaprowadzą nas w takie miejsce gdzie przechodząc przez łuk przeniesiemy się nagle na front wojny krwi. Może w ten sposób ściągają kolejne ofiary. Muszą mieś jakieś podstawy duchowe aby tworzyć taką frakcję. Inaczej ja im nie uwierzę. Jeśli mi nie pomożecie sam znajdę sposób aby ich pozabijać...a o to się nie martwcie...
Kończąc wypowiadać te słowa lekko się uśmiecha. Jest to jeden z nielicznych momentów gdzie możecie na jego ponurej twarzy dostrzec uśmiech. Jednak jest on tak samo chłodny i jadowity jak on sam...
tauriSep 17 2008, 08:47 PM
Tui ściszając głos mówi :
Lentor, ja też im nie ufam, spodziewam się po nich najgorszego, możliwe że to oni stoją za dziwnym zniknięciem Moja.. bierze wdech ... ale jedno jest pewne, wędrujemy już od kilku godzin, stoczyliśmy ciężką walkę, a teraz potrzebujemy odpoczynku by zregenerować siły. Po za tym jeżeli widzą nasze beztroskie zachowanie, to pomyślą że im całkowicie ufamy, sami zmniejszą czujność
po chwili przerwy dodaje :
jeżeli uznam że coś kombinują, albo swoim zachowaniem zagrażają któremuś z Was... Wierz mi osobiście poderżnę im gardła
ZuSep 18 2008, 02:05 AM

Wielorękie rozejrzało się po otaczających je obiektach, analizując to, co robią i mówią oraz jednocześnie nadal czekając cierpliwie na odpowiedź na zadane pytanie. Przez umysł modrona przesuwały się niejasne wspomnienia dotyczące wciąż nie do końca klarownego pojęcia "Zdrada", ale brakowało mu na ten temat większej ilości danych - nic więc dziwnego, że w milczeniu wsłuchiwał się w słowa zebranych, podążając wytrwale za Kasmirą i badając to, czego się stale dowiadywał.
MantaSep 18 2008, 06:28 AM
Spokojnie... rzuca łagodnie, wręcz melodyjnie. Powiedziała, że odpowie na nasze pytania. Teraz to się liczy. Odpoczniemy i wypytamy ją o całą resztę. A jeśli nie- i tak jest nas dwa razy więcej. Zerka w dół na swoje nogi, ktore powoli zaczynają jej odmawiać posłuszeństwa. I nie z powodu obcasów czy samej drogi. To wycieńczenie ma również charakter duchowy. A mogłam się wyszkolić na wojownika....eh. Albo przynajmniej złodzieja myśli rozwazając plusy i minusy bycia magiem. Stawia dalej dzielnie krok za krokiem, czasem się troszkę chwiejąc z powodu lekkich zawrotów głowy, ale ma nadzieję, że chata znachorki już niedaleko. I, że w ogóle idą do chaty znachorki...
DarnathSep 18 2008, 11:19 AM
Wędrówka do Placu Szmaciarzy przebiegła pomyślnie. Mimo wielu zbieraczy i trepów, którzy zazwyczaj kręcą się w tych stronach nie mieliście większych problemów. Dom Nekki, nowej znachorki leżał w centrum, tam gdzie niegdyś żyła Stara Mebbet.
Zanim jednak dobraliście się do drzwi, Kasmira wciąż zdecydowanym i chłodnym tonem odpowiedziała na pytanie modrona:
- Nie prowadzimy żadnych ofensywnych działań. Jeżeli zorganizowaniem możemy nazwać wspólną obronę wobec niebezpieczeństw, to tak. Jesteśmy zorganizowani. Tanar’ri zwróciła również uwagę na zaciekawienie altanką Naamy, ale zapewniła Was, że w tej chatce znajdziecie albo chorego pseudo czarnoksiężnika albo ucztę zbieraczy.
Gdy w końcu weszliście schodami pod dom znachorki, drzwi same się otworzyły. W progu chaty pojawiła się bardzo poczciwa starsza kobieta o twarzy pokrytej niezgrabnie uczesanymi siwymi włosami.
- Goście! – przemówiła ciepłym głosem. – Chodźcie, chodźcie! Przygotowałam już bandaże i płyny balsamujące! – zwróciła uwagę na oparzenia Tuia i ubrudzone odzienie Trevano. – musicie się również przemyć. Niektórzy z Was – roześmiała się sama do siebie – wyglądają jakby wyszli z wnętrzności baatezu!
Kasmira odwzajemniła uśmiech po czym weszła do środka, kierując jeszcze drobne uwagi do Waszej drużyny:
- Czas przestać szeptać między sobą. Nie musicie się nas obawiać.
MantaSep 18 2008, 12:04 PM
To się okaże... wymamrotała pod nosem Naama tak cicho, że stojący obok Trevano ledwie mógł coś tam usłyszeć.
Chata znachorki- typowa. Tanar'ri zwrócila jednak uwagę na meble przystrojone amuletami i księgozbiory.
Nekko, czy posiadasz może w swoich zasobach pomniejsze czary? zapytała wprost.
Następnie zerknęła ukradkiem w stronę Trevano, analizującym wzrokiem obejrzała go dokładnie. Wiesz co, do twarzy Ci w czerwieni. Ta zaschnięta krew zaiste pasuje do koloru Twoich włosów... wydyma wargi w grymasie.
Idź się umyj skrzydlaty, bo już nie mogę na Ciebie patrzeć. Rzuca nagle z przekąsem przedrzeźniając przyjaciela, robi glupią minę.
bartoldSep 18 2008, 09:01 PM
Analizując słowa Naamy, dochodzi do zaskakującego wniosku.
-Do twarzy? A więc mówisz, że czerwony strój to dobry pomysł? - uśmiecha się. - Chętnie bym skorzystał z łaźni, bardzo chętnie zmieniłbym odziew - lecz pierw musiałbym zajść do domu, a więc do Dzielnicy Urzędników, moja droga - kończy, zniżając głos do dramatycznego szeptu. Koniuszkiem skrzydła odgarnia kobiecie niesforne pasmo włosów.
ZuSep 18 2008, 09:33 PM

Wielorękie weszło do środka i stanęło obok wejścia, analizującym spojrzeniem badając pomieszczenie zawierające w sobie dom znachorki. Sam pokój nie był zbyt bogato wystrojony - tam jakaś mało warta statuetka, tu dekoracja na ścianę, tutaj z kolei jakiś tani kwiatek... ogólnie było w środku niewyszukanie, ale wedle niezrozumiałych dla modrona parametrów nawet przytulnie. Szczególnie wielką uwagę Wielorękie poświęciło stojącej na środku tego wszystkiego znachorce, przyglądając się jej oczywiście przez swój nieodzowny, czerwony wizjer.

Starsza kobieta - z rodzaju tych, które zwykle kojarzą się z zielarstwem, doświadczeniem życiowym i tego typu podobnymi sprawami. Sprawiała wrażenie nieszkodliwej i przyjaźnie nastawionej. Wielorękie wciąż rozważało czy nie należy ją spytać o to czy nie jest aby wiedźmą...
DarnathSep 18 2008, 11:18 PM
Nekka z ciepłym, serdecznym uśmiechem wręcz nakazała Wam się rozgościć. Staruszka wykorzystała wszystkie możliwe elementy pomieszczenia, aby stworzyć dla gości odpowiednie warunki i miejsca do siedzenia. W ten sposób wokół niewielkiego okrągłego stolika rozłożyła kilka krzesełek, położyła na ziemi kilka wiader z wodą i podała Wam kufle trunków pachnących bardzo egzotycznymi ziołami. Następnie wyciągnęła z pobliskiej półki dwa słoiki z zielonkawym płynem, kilka nici i igły. Zwracając się w Waszą stroną, wciąż z radosnym uśmiechem zapytała:
- Wszyscy cali, czy ktoś potrzebuje szwów? - następnie z poważniejszą miną dodała - potrzebuje jeszcze trochę praktyk w nakładaniu szwów i łataniu części ciała, a ostatnio rzadko widuje gości. Dopiero teraz spojrzała z niedowierzaniem na chodzący sześcian i zaczęła mu się uważnie przyglądać. - Sympatyczna buźka, szczerze nigdy nie spotkałam nikogo takiego. - staruszka dotknęła palcem twarzy modrona jakby to była zabawka po czym zwróciła się do Was z pytaniem - Skąd go macie? Zaciekawiona Wielorękim oderwała się od rzeczywistości, całkowicie oddając się analizie kończyn i budowie ciała. Nawet nie zwróciła uwagi na pytanie Naamy.
Kasmira przyjęła gościnę znachorki z ciepłym uśmiechem, co wydawało się dziwne jak na Tanari'ri, ladacznicę czy sukkuba lub jakkolwiek ją zwykli nazywać. Usiadła na jednym z niskich krzesełek i wzięła łyk zaserwowanego trunku. Gestem zaprosiła również githzerai, ale ten zaraz po wejściu, skoncentrował się na obmyciu ran, których nie potrafił zbyć żaden czar.
MantaSep 19 2008, 09:14 AM
Naama również usiadła, bacznie przyglądając się Kasmirze. Wie, jak trudno zmienić naturę sukkuba. Sama walczy od dawna z przyzwyczajeniami i charakterystycznymi cechami swojej rasy. Raz wychodzi, a raz nie, ale na ogół da się z tym żyć. Naama chyba w tym momencie zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo złożoną postacią jest Kasmira.
Miliony myśli, skojarzeń i pytań przetaczają się jej przez głowę gdy zanurza ręce w przyjemnie letniej wodzie, obmywa sobie nią twarz, zwilża włosy i kark.
Gdy kończy, podchodzi do Kasmiry, siada na podłodze obok niej i zwyczajnym, ciepłym tonem przemawia do niej:
Co byś nam mogła teraz poradzić?- zerka w jej oczy- Nie chcemy walczyć. Ale dostaliśmy zlecenie i wiemy, że macie przywódcę, bo inaczej by nas tu nie było. Zabicie Was- w zamyśle Kasmiry i Githa- nie posunie naszego zadania do przodu. Tak więc, jesteś w stanie nam pomóc?- kończy i po raz pierwszy spuszcza wzrok z Kasmiry przelatując nim szybko po Tuim, Lentorze, Modronie, a następnie Trevano. Wzraca swoją twarz ponownie w stronę kobiety i uśmiecha się lekko.
tauriSep 19 2008, 11:57 AM
Tiu wręcz zwala się na jedno z krzeseł, odchyla głowę lekko do tyłu po czym przymyka oczy. Nie wie ile trwał w tym pół śnie, lecz zaraz po powrocie do rzeczywistości bierze kufel i opróżnia go łapczywie.
Dopiero teraz przypatruje się wiadru z wodą myśląc : będzie szczypało jak cholera, po czym zdejmuje górną część ubrania i zabiera się do przemycia oparzeń.
bartoldSep 19 2008, 04:21 PM
Nie siada. gdyż to zaowocowałoby zapewne przemalowanie krzesła na *krwisto*czerwony. Zamiast tego składa skrzydła wzdłuż tułowia, po czym, klęknąwszy przy wiadrze, zanurza w nim głowę. Trwa tak z dziesięć sekund, w efekcie trochę krwi spłynęło z twarzy. Resztę zeskrobuje ostrymi paznokciami, jakimi obdarzyła go owa tajemnica *dziedziczność*.
Po owej czynności pakuje łeb do wiadra jeszcze raz, wyciąga i wstaje.
Wzrusza barkami, rozlega się głuchy trzask, skrzydła drgają przy tym ruchu.
tauriSep 19 2008, 11:37 PM
Przemywanie ran Tui'ego było długie, podczas oczyszczania swoich oparzeń robił głupie miny, pewnie niektóre wzbudzały śmiech. Kiedy zakończył ów zabieg, założył swoje ubranie, następnie oparł się na krześle, chwile przypatrując się swoim towarzyszom, po czym zwyczajnie zasnął.
ZuSep 20 2008, 10:48 AM

Wielorękie poruszyło się lekko, kiedy znachorka bezpardonowo dotknęła jego twarzy. Nie zaprzestało jednakowoż uważnie jej obserwować, obecnie rozważając sensowność wytknięcia starowince faktu, iż jej zachowanie posiadało pewien poziom parametru "Niegrzeczne" - jak modron wiedział z pewnej karczmy, kiedy pewne diabelstwo oburzyło się dotknięciem bez pytania jego lica.
DarnathSep 20 2008, 10:18 PM
Tanari’ri zerknęła po Waszej drużynie, bacznie się wszystkim przyglądając.
- Nie mamy przywódcy. Nie bronię Wam jednak poznać innych naszych przedstawicieli, ale czy uważacie że z takim ekwipunkiem poradzicie sobie… poza Sigil?
Kasmira zareagowała również na wcześniejsze pytanie Naamy i wyjęła spod płaszcza zakurzony rulon miejscami przypalonego zwoju. Otworzyła go przed sobą upewniając się co do jego zawartości.
- Myślę, że to Ci się może spodobać. Przynajmniej tak podziękuje Ci za szybką reakcję w gospodzie. Zaklęcie to znalazłam przy ciele jednego z oprychów, którzy zaatakowali nas kilka dni temu. Nazywa się „Zamęt”. – sukkub położył zwój obok Naamy.
Nekka kontynuowała inspekcję modrona, ciągle zadając nowe pytania. Była tak pochłonięta, że nie mogła oderwać się od zachwycającego sześcianu. W końcu wystrzeliła otwarcie kierując te słowa do wszystkich.
- Jak się te istoty – zaczęła przyglądać się budowie modrona – rozmnażają?
Odpoczynek oddziałuje na Was odświeżająco. Wydaje się, że woda i herbatka ziołowa znachorki mają właściwości lecznicze.
MantaSep 21 2008, 10:34 AM
Zerknęła na Kasmirę, pokiwała głową w geście zadumy...
Dziękuję. Swoją drogą, zaskakujesz mnie siostro... Powiedziala łagodnie, po czym obejrzala zwój. Zwinęla go i schowala do kieszeni.
Nie pomagalaby nam, gdyby uważala nas za wrogów... pomyślala Naama i wstała z podłogi.
Wzięła łyk herbaty, przeciągnęła się zamaszyście i rozejrzała po pomieszczeniu. W kącie dostrzegła duży koc rozłożony na podłodze. Bez chwili namysłu uwaliła się na nim, skuliła i w mgnieniu oka zasnęła jak dziecko.
bartoldSep 21 2008, 02:19 PM
Wyciąga fajkę, czyści ją z wyraźną wprawą; nabija tytoniem, którego aromat niezgorzej komponuje się z zapachami ziół w izbie. Rzuca okiem na śpiącą Naamę; nagle uderza w niego ta... niewinność, przebijająca się przez twarz kobiety... Cóż, taki odmieniec jak Bal-aasi zawsze znajdzie to, czego szuka, nie?
MantaSep 22 2008, 03:28 PM
Mija czas... Nagle Naama zrywa się szybkim ruchem i tkwi przez chwilę w bezruchu siedząc na kocu. Usta ma lekko rozchylone, oczy nieobecne, wpatrzone nie w ścianę, nie w krzesło czy jakikolwiek inny przedmiot, lecz gdzieś daleko od tego miejsca. Dawno nie miała tak rozczochranych włosów.
Przez sekundę może się wydawać, że jej ciało lekko drży. Przełyka głośno ślinę, rozgląda się nieco nieufnie, po czym jakby nigdy nic przykrywa się kawałkiem koca i zamyka oczy. Nie śpi, nie zaśnie już. Jedynie wegetuje analizując co dalej.
Po chwilowej burzy mózgu uchyla lekko lewą powiekę i zerka tajemniczo na Trevano, który brudny i zmęczony wydawał się równie pociągający. I ta fajka...
bartoldSep 22 2008, 09:25 PM
Zaciąga się lekko, rozglądając się wokół. Uświadamia sobie, że ciągle jest spragniony - bierze tęgi łyk z bukłaka; zauważa zryw Naamy. Kobieta zamyka oczy, po chwili otwiera jedno - patrzy na niego. Trevano zakręca bukłak, podchodzi powoli, siada przy kobiecie, obejmuje ramieniem i otula skrzydłem. Przez aromat ziół i tytoniu przebija się woń kokosów.
MantaSep 23 2008, 03:45 PM
Rumieni się subtelnie Cholera... Nie chciałam Cię tu ściągnąć, tylko popatrzeć... myśli sobie Ale skoro tu jesteś...
Chwyta koc i jednym sprawnym ruchem nakrywa nim częściowo Trevano.
Wiesz co mi się wydaje... zaczyna bardzo cicho Ruu, ten githzerai, kolejny na liście. Może przyjaciel Kasmiry będzie coś wiedział? nie patrzy w stronę pary. A tak poza tym... zaczynam się poważnie zastanawiać nad naszym zadaniem. Możesz mnie nazwać naiwną, ale odnoszę wrażenie, że Ci ludzie są w porządku. Bardziej, niż nam się wydaje...
Wzrok Naamy jest wciąż nieco nieobecny. Dziewczyna milknie na chwilę, zerka na Trevano, nastepnie na jego skrzydła.
Opuszkami palców dotyka piór. Śniło mi się... Nie wiem dokładnie co. Urywki, jakby jeszcze z dzieciństwa. Wiem, że była tam moja matka, jednak w snach nigdy nie widzę jej twarzy. Pewnie dlatego, że jej nawet nie pamiętam... nie przestaje gładzić skrzydeł przyjaciela. Ich miękkość jest miejscami powalająca.
bartoldSep 23 2008, 04:10 PM
Słuchając kobiety ma wrażenie, jakby wypowiadała jego myśli. Również w kwestii matki. Wzdycha w duchu, pyka fajką, odpowiada cicho:
-I to jest w tym wszystkim najgorsze. Przedstawili ich nam jako zbrodniarzy, najgorszych skurli et cetera, a wydają się... zwykli. Przeciętni. Zaś sen... Chciałbym mieć sny. I również nie pamiętam matki. - Wzdycha, tym razem naprawdę, zaciąga się mocniej.
MantaSep 23 2008, 04:21 PM
Zamyśla się chwilę, wdycha przyjemny zapach świeżego tytoniu, który poniekąd ją orzeźwia.
Siada na kocu na przeciwko przyjaciela.
Widzę, że mamy podobną przeszlość- patrzy mu w oczy.
Poważnie myślę nad tymi Rzeczywistymi - zmienia od niechcenia temat. Ciekawe, co o tym myślą inni. Trzeba ich będzie zapytać. Choć Lentor... wydaje mi się, że dla niego liczy się wykonanie zadania.
Poprawia sobie fryzurę po czym dodaje
Może Ci Rzeczywiści nie są takimi potworami jak nam się wydaje...
Przelatuje wzrokiem po zgromadzonych towarzyszach.
Móglbyś mi podać herbatę, Trevano? -uśmiecha się przyjaźnie do mężczyzny.
bartoldSep 23 2008, 04:47 PM
Odwzajemnia hardo spojrzenie kobiety, uśmiecha się leciutko; nagle zaczyna się śmiać.
-Jakoś sobie poradzimy... I dogadamy. Z każdym można się dogadać, kwestia odpowiedniego podejścia...
Wstaje, by wykonać prośbę; wraca z wielkim kuflem naparu. Siada naprzeciw Naamy, wręcza jej herbatę, otula skrzydłem.
MantaSep 23 2008, 07:31 PM
Dziękuję. Odbiera kubek, wtula się w przyjemnie miłe skrzydła meżczyzny, po czym wyciąga rękę w jego stronę, łapie go za koszulę i szybko przyciąga do siebie. Bal-asi ląduje obok, Naama natomiast jakby nigdy nic zwraca się do Tuiego, który do tej pory był zasłonięty ciałem Trevano:
No i jak tam, Tui? Herbatka smakuje?- uśmiecha się szeroko po czym dodaje
A tak na poważnie. Mamy jakieś plany?- patrzy w stronę Kasmiry i jej towarzysza- Podsumujmy: naszym zadaniem jest wytropienie i zabicie przywódcy Rzeczywistych. Jednakowoż twierdzicie,- zwraca się do wspomnianych- że takowy lider nie istnieje. Zatem nasze zadanie nie ma sensu, a jeśli nie ma sensu, tu powinna się kończyć nasza przygoda, czyż nie?- ostatnie słowa kieruje w stronę Wielorękiego.
Tu się powinny rozejść nasze drogi- ponownie odwraca glowę do Kasmiry- jednakże mam nieodparte przeczucie, że jesteście jak najbardziej w porządku i po raz pierwszy zaczynam się zastawiać kim jest ten, kto wydał zlecenie. Może Tobie coś o tym wiadomo, Kasmiro?- pyta z nadzieją, że wreszcie dowie się czegoś odkrywczego.
Kończąc swój wywód opiera głowę na ramieniu Trevano (który już odzyskał równowagę w siedzeniu) i wzdycha głęboko, wypija pół kubka herbaty. Spogląda na przyjaciela i... czuje spokój.
DarnathSep 23 2008, 07:48 PM
Kasmira ciągle rozglądała się po towarzyszach, oczekując chwili, aż zregenerują siły.
Najwidoczniej byli gotowi, sądząc po tym, że tracili uzyskaną energię na szepty między sobą.
- Nekko – przemówił sukkub – pamiętasz jak zostawiliśmy u Ciebie nasze torby z ekwipunkiem? – przerwała oczekując na reakcję znachorki.
- Tak, tak. Poczekajcie chwilkę. – znachorka wyciągnęła z szafy dwie torby podróżnicze i położyła je na ziemi. – To te, prawda?
Githzerai nie czekając chwycił za bagaż i wyciągnął go na stolik. Sprawdził zawartość wyciągając kolejno bardzo elastyczne ostrze, kompas, dość długą linę z przymocowanym hakiem, trochę ziół i bandaży. Kasmira zrobiła to samo. W jej torbie było zaledwie kilka ksiąg i butelka jakiegoś nieopisanego trunku. Dwójka przyjaciół podziękowała znachorce i spojrzała na Waszą drużynę.
- Nie wiem co chcecie robić dalej, ale jeżeli zależy Wam na odpowiedziach możecie udać się z Nrev’varem do Zewnętrza. – przypatrzyła się jeszcze raz githowi i ponownie zwróciła się w Waszą stronę – sama muszę wrócić w rejony gospody. Znając niecierpliwy charakter Nreva, radzę Wam podjać szybką decyzję – na jej twarzy znowu pojawił się ciepły uśmiech.
tauriSep 24 2008, 12:37 PM
Dźwięk słów Naamy obudził Tui'ego z płytkiego snu. Podrywając głowę lekko do góry odrzekł :
-ta herbatka niezła, ale już wyszła
Kilka kolejnych zdań między Naamą a białogłową, obudziło go zupełnie, siadł porządnie na krześle, po ostatnich słowach Kasmiry popatrzył pytająco na swoich towarzyszy, kolejno, : Naama, Trwvano i Lentor
LewYSep 24 2008, 08:27 PM
Kotłujący nadmiar myśli nie dawał mu spokoju. Nie spał...nawet nie zmrużył oka. Konsekwencje niewyspania okazują się drobnostką przy niewyjaśnionych sprawach i pytaniach bez odpowiedzi. Lentor cały aż drżał widząc jak jego towarzysze nie są w stanie zmobilizować się i działać w grupie. Dlatego zazwyczaj przebywał sam bo istoty żywe mają tendencję do niewspółgrania w swych czynach. Jednak słowa są zbyt cenne aby je marnować. Teraz gdy wszyscy spali miał chwilę ciszy i spokoju aby przemyśleć co dalej z tym czynić. Nagroda jak nagroda. Pieniądz to pieniądz. Tam też mogą mieć pieniądze a znając ich kryjówkę, strukturę społeczną, przywódców mogą mu słono zapłacić za informację. Dlatego chwilowo postanowił pozostać z tyłu jednak cały czas podążając za towarzyszami których może umiejętnie uda mu się poprowadzić.
Gdy widzi jak powoli wszyscy się budzą, wstaje z ziemi i wychodzi na środek pomieszczenia. Czeka chwile aż sukkub powie co ma do powiedzenia po czym sam przemawia stanowczym głosem. Wydaje się że sam jest przekonany w tym co mówi, pewność siebie aż emanuje z jego słów. Mówi szybko nie dając dojść innym do głosu:
-W Zewnętrza nie można od tak sobie pójść. Kasmira zna drogę, ten plus. Mimo wszystko sama droga nam nie wystarczy. Po pierwsze trzeba wyjść z Sigil. Prawie całe miasto poluje teraz na "białowłosą dziwkę" (mówią to nie zwraca uwagi że Kasmira stoi przy nim) więc wybacz Kasmiro ale nie możesz od tak sobie iść z kapturem na głowie głównymi ulicami miasta licząc że może nikt Cie nie zauważy- Bierze krótki oddech ale jednocześnie podnosi palec wskazujący do góry na znak aby nikt mu nie przerywał.
-Trzeba znaleźć oprowadzacza. Pomoże nam znaleźć jakiś portal chyba że Kasmira zna już takowy. Jeśli nie trzeba sobie poradzić. Znachorko jest tutaj ktoś taki? Poczekaj za chwile mi odpowiesz. Dalej, jeśli chcemy gdziekolwiek wyjść trzeba się wybrać po zapasy wody, jedzenia, jakieś świeże ubrania, miedziaki, broń co kto potrzebuje. Radzę wysłać jednego z Was ale takiego który w razie czego obroni się gdy kilka oprychów zauważy go idącego objuczonego niczym wół. Któryś z Was chce iść jeszcze do domu? Nie ma na to czasu. Wyruszamy jak najwcześniej. Trevano...czy jak Cie tam zwą....przeczytaj mi kolejne zadanie z naszej jakby nie patrzeć wciąż aktualnej misji. Kasmiro słuchaj uważnie i informuj nas co o tym wiesz. Wszystko co tylko wiesz- Kolejna przerwa na oddech, nadal jednak nie daje dojść nikomu do słowa.
-Sukkubie czy Twój towarzysz jest w stanie robić coś innego niż machać mieczem, i obrywać? Potrafi mówić? Może by się odezwał, jak może Ty nam o czymś powiesz. Nie chce się w trakcie podróży dowiedzieć że nie lubi jak ktoś zrywa liście z drzew i zabija każdego który tak zrobi.
Spogląda na znachorkę. Zaczyna lekko zataczać kręgi uniesionym palcem po czym dodaje:
-Ile razem będziemy mieli miedziaków oraz ile za to kupimy różnego rodzajów amuletów, balsamu, czegokolwiek co przyda nam się podczas podróży- Rozgląda się po towarzyszach- Krzesiwo...chociaż-spogląda na Kasmirę-Ile zajmie nam podróż? Więcej niż jeden dzień i noc? Jeśli tak to zabierzcie dodatkowe ubrania i jakieś tobołki aby wszystko popakować. Teraz niech każdy odpowie na moje pytania i powie co da radę zrobić, przynieść.
Opuszcza głowę po czym wyciąga notes, węgielek i zaczyna notować wszystko co powiedzą mu jego towarzysze.
tauriSep 24 2008, 09:23 PM
Tui rozgląda się jeszcze przez chwilkę po czym mówi :
Uważam że podróż w Zewnętrza na tak wczesnym etapie jest zbyteczna, pamiętajcie że nie zbadaliśmy jeszcze wszystkich tropów, mianowicie chodzi mi o Ruu i Zorda. Być może oni rzucą inne światło na całą sytuacje. Po za tym nie zrobiliśmy jeszcze ważnej rzeczy, myślę że już wiecie o co chodzi... No i oczywiście Pytania Lentora ...
MantaSep 25 2008, 06:40 AM
Kasmira powiedziala wyraźnie: jeśli zależy nam na odpowiedziach, powinniśmy wybrać się do Zewnętrza. Nie wiem w zasadzie po co, bo pierwotny plan zakladal zbadanie Ula i dorwanie Kasmiry, githa i tego szaleńca, Zorda. - rozgląda się po zebranych-Tak więc, może trzymajmy się pierwotnej wersji? Ta wyprawa na prawdę nie może poczekać jeszcze jednego, dwóch dni? Wtedy, jeśli nie dowiemy się nic i nie dotrzemy do przywódcy Rzeczywistych zorganizujemy wyprawę.
bartoldSep 25 2008, 03:16 PM
-No więc - wtrąca swoje trzy grosze - może zróbmy jak mówił Lentor - przeczytajmy co w dzienniku dalej...
Wyciąga z sakwy księgę, otwiera tam gdzie skończył czytać poprzednim razem.
MantaSep 25 2008, 04:30 PM
Dobrze, czytaj.Wtrąca.
Aczkolwiek moim zdaniem nic nam to nie da i tak. Trzeba sie zdecydować- bierze łyk herbaty i kładzie się na kocu.
Aha, Kasmiro... Tak właściwie, to w jakim celu mamy się wybrać do Zewnętrza? Mówiłaś żeby uzyskać odpowiedzi. Ale skoro Ty- będąc bezpośrednio związana z waszym... "bractwem" nam ich nie możesz udzielić, zatem kto jest w stanie?- kończy odkładając kubek i przerwcając się na prawy bok ciałem w stronę towarzyszy.
ZuSep 26 2008, 06:05 AM

Kiedy Naama skierowała do Wielorękiego swe bezpośrednie pytanie na temat sensu zadania, to modron zazgrzytał przez moment, zmrużył na przemian jedno i drugie oko, po czym stwierdził na bazie własnych doświadczeń:
+++Zaprzeczenie: Zadanie Nie Musi Mieć Wysokiego Parametru "Sens", By Obiekt "Ktoś" Mógł Je Uznać Za Warte Czynności "Wypełnienie".+++
Powiedziawszy to, Wielorękie przyglądało się stale wszystkim zebranym i analizowało po cichu zbierane informacje, w chwili obecnej przejmując się bardziej procesem przetwarzania danych, niż zadawaniem pytań.
DarnathSep 26 2008, 10:31 AM
Trevano otworzył dziennik. Widocznie podczas ostatniej walki oberwało się również książce. Zaplamiona krwią na krawędziach kartek wyglądała teraz jak poradnik rzeźnika. Informacje zawarte w dzienniku były bezustannie niezmienne. Kilka słów o zleceniu, parenaście stron nazwisk i imion. Wiadomości nie kończyły się jednak w tym samym miejscu co poprzednio. Z kilkunastu stronicowej książki, atrament wypełnił co najmniej kilkadziesiąt. Gdy kartkowaliście książkę zauważyliście, że są w niej informacje, których wcześniej nie było. Mianowicie opis Waszej wędrówki, wyjście z gospody „Nóż na gardle”, podróż do gorejącego człeka, walka z przeciwnikami i spotkanie z Kasmirą. Czyżby to książka Was czytała?
- Istnieje prosty i bezpieczny portal do Zewnętrza – przerwała Kasmira.
Githzerai nie pozostał obojętny na słowa Lentora, tak jakby je rozumiał. Wymówił coś we własnym języku i spojrzał na sukkuba.
- Nrev zna mowę ludu githzerai i doskonale potrafi poradzić sobie w Zewnętrzu. Nie mniej jednak nie posiada wystarczająco czasu, aby na Was czekać. Musicie zdecydować. Jeżeli chcecie szukać nas po Sigil, naturalnie nie będziemy Wam tego bronić. – sukkub spojrzał na Naamę. – Pytaliście czy mamy przywódcę. Jeszcze raz odpowiadam, że nie. Pytaliście czy jesteśmy zorganizowani. Odpowiem, że nie. Szukacie informacji, a to jedyna wskazówka jakiej mogę Wam udzielić. Jest miejsce w Zewnętrzu, w którym tacy jak my wymieniają się opowieściami i uzupełniają zapasy. Można to nazwać miniaturową wersją targowiska. Potocznie nazywamy je „Nadzieją Wygnanych” - Kasmira przerwała i wyciągnęła z torby jedną z ksiąg po czym podrzuciła ją w stronę Lentora. – Być może czas nauczyć się mowy githzerai? – uśmiechnęła się.
Nekka obserwowała całe zdarzenie i wtrąciła swoje trzy grosze.
- Jeżeli potrzebujecie bandaży i mikstur chętnie Wam je odstąpie. Nie mam wielu gości, a zawsze miło mi witać dzielnych podróżników.
Tanari’ri jeszcze raz spojrzała na Naamę.
- Jak wcześniej powiedziałam, nie jesteśmy żadną organizacją, a bynajmniej żadnym ofensywnym bractwem. Wasze zlecenie od początku nie ma dla sensu, nie mniej jednak obiecałam, że odpowiem na Wasze pytania. *Nie* mamy przywódcy, a bynajmniej nikogo tak nie nazywamy. – pod naciskiem ciągłych pytań ton Kasmiry jeszcze bardziej złagodniał, a być może pojawiła się w nim nuta zwątpienia – pierwszą osobą, która pomogła odnaleźć mi się w rzeczywistości pod odejściu z frakcji był pewien człowiek, który nie chciał zdradzić imienia. Mówił, że to dla własnego bezpieczeństwa, że spotkał niegdyś człowieka, którego torturowała własna tożsamość. Uważał, że tak będzie bezpieczniej dla niego i dla mnie. – tanari’ri wzięła głęboki oddech i zaczęła kontynuować. – Jeżeli naprawdę kierują Wami bzdurne zlecenia, udajcie się do Zewnętrza, jeżeli natomiast chcecie bezsensownie wyciągać informacje na podstawie tego dziennika, możecie już zrezygnować z powodzenia tego zadania.
MantaSep 26 2008, 08:34 PM
Ostatnie zdanie brzmialo, jakbyś od razu skazala naszą podróż na niepowodzenia. Bezsensowne i beznadziejne. Naama wyraźnie zastanawia się nad decyzją.
Jednakże... dostaliśmy zadanie. I jako jedyni dotarliśmy do Ciebie- spogląda na Kasmirę- zatem trzeba wziąść pod uwagę Twoją propozycję. Mam ostatnie pytanie. Spuszcza glowę, po chwili jednak podnosi ją energicznie odgarniając wlosy z twarzy:
Czy domyślasz się choć trochę kto móglby Was poszukiwać tak zaciekle, że wyznaczyl nagrodę za glowę Waszego "przywódcy"? To znaczy, czy myślisz, że ludzie, którzy zlecili nam to zadanie podejmowaliby się takiej akcji wyznaczając cenę za coś, co nie istnieje?
Domyślasz się?- pyta mając nadzieję, że to nieco pomoże.
tauriSep 28 2008, 11:29 PM
Tui chwilkę przypatruje się drużynie po czym mówi :
-to co robimy ?... ech zresztą to nieważne, musimy zrobić coś innego... chwilkę odczekuje po czym dodaje :
najwyższy czas wybrać lidera drużyny, nie mówcie tylko że gadam głupoty hehe.... potrzebujemy przywódcy który będzie podejmował decyzję w sytuacjach patowych, który będzie spajał nas w jedną całość, ech zresztą pewnie wiecie co to lider no nie ?
Bohater odczekuje kolejną chwilkę, po czym kontynuuje :
uważam że trzeba przeprowadzić głosowanie, skoro nie ma z nami Moja powinno odbyć się ono między naszą czwórką, mam na myśli siebie, Naame, Trevano i Lentora
patrzy przez chwilę na białogłową i jej towarzysza, następnie na kostkę i dodaje :
nie miejcie mi tego za złe, ale nie podróżujecie z nami od początku więc...
znów patrząc się na swoich przyjaciół :
niech każdy powie imię przyszłego lidera, nie musi uzasadniać swojej odpowiedzi
MantaSep 29 2008, 02:19 PM
Dobra. Naama wstaje po uprzednim uporządkowaniu myśli.
Skoro okazało się, że nasz zleceniodawca wie mniej o Rzeczywistych niż mu się wydaje, my się tego dowiemy. Osobiście nie obchodzi mnie już wcale to zlecenie i marne wynagrodzenie. Chcę zobaczyć Zewnętrze, a w takiej sytuacji faktycznie potrzebny nam będzie przewodnik nie tylko znający Sfery, ale również mentalny.
Przechodzi z nogi na nogę, prawą dłoń opiera na prawym biodrze.
Tylko czy jest sens wybierać lidera dla czteroosobowej grupy? Jeżeli ktoś będzie miał problem natury umysłowej bądź duchowej- chętnie pomogę. Myślę, że tak samo każdy z nas jest w stanie uzupełniać resztę drużyny.
Po raz pierwszy zerka na Tuiego:
Tylko dabusy i ryby nie mają głosu. Wielorękie moim zdaniem również powinno wyrazić opinię, w końcu podróżuje z nami.
Uśmiecha się w stronę kostki i oczekuje na reakcję przyjaciół.
Strona
2 z
4 •
1,
2,
3,
4