Menu
|
6 - latek w szkoleRytunia - 15-06-2005 13:13 mam pytania do tych wszystkich, którzy posłali swoje dzieci rok wcześniej do szkoły: 1. dlaczego? 2.czy nie żałujecie? M@riusz_Radom - 15-06-2005 13:25 Po co zabierać dzieciakowi rok beztroski? Pomijam fakt, iż będą od swoich kolegów, przynajmniej przez jakisc zas, fizycznie słabsi. A to może dzieciakowi przysporzyć troszkę stresów i siniaków Rytunia - 15-06-2005 13:44 jakiej beztroski? dzieciństwo to okres beztroski tylko dla dorosłych a co do tężyzny fizycznej nie sądzę, żeby odgrywała jakąś szczególnie ważną rolę w szkole poza tym, gdzie jest napisane, że 6 latek jest mniej sprawny fizycznie, słabszy od 7 latka - to chyba kwestia indywidualnych predyspozycji gaga2 - 15-06-2005 13:50 może nie do końca na temat, ale: u nas przetoczyła się w domu burzliwa dyskusja na ten temat, ja byłam przeciw, mąz i teściowie za. Stanęło na tym, że poprosimy o zdanie panią z przedszkola oraz panią dyrektor przedszkola (która zna nasze dziecię osobiście i sama ma odpowiednie wykształcenie). I to konsylium wybiło mężowi z głowy pomysł posyłania syna do szkoły o rok wcześniej. Teściowie nadal są nieco urażeni... Osobiście znam tylko osoby które w dzieciństwie posłano wcześniej do szkoły (nie żałują....), ale wśród moich znajomych nikt nie zdecydował się na taki pomysł, chociaż kilku moich przyjaciół rozważało taki pomysł. Zwykle kończyło się to na konsultacji w przedszkolu i u przedszkolnego psychologa. Pozdrawiam, gaga2 Paty - 15-06-2005 13:53 Wydaje mi się żę 6 latek jest jeszcze emocjonalnie niedojrzały do tego żeby siedzieć 45 min w ławce i w skupieniu słuchać wykładów nauczycielki. W klasie mojej córki jest troje dzieci które mając 6 lat poszły do szkoły. Wiadomości mieli spore, pod względem nauki dobrze dawali sobie radę, nie odstawali od innych a nawet na poczatku wykazywali większą wiedzę niż dzieci 7 letnie, ale z zachowaniem jeden z nich zupełnie nie potrafił sobie porzdzić. Był poprostu na etapie typowego 6 latka. Teraz w trzeciej klasie jedeno z dzieci ma nawet kłopoty w nauce, w pierszej klasie się nudził bo znał już wszystkie litery , doskonale czytał, umiał dobrze liczyć , zanał tabliczkę mnożenia, w miarę poznawania materiału "sądził" że on to umie i zagubił się w pewnym momencie bo nie wychwycił chwili gdzie uczono juz całkiem innych rzeczy. W tej chwili ma kłopoty i musi nadrabiać zaległości. Decyzje musisz podjąć sama , ja opisałam to co widziałam w klasie mojej córki. Osobiście bym dziecka w wieku 6 lat nie posłała do szkoły nawet żeby było super inteligente. Paty. Rytunia - 15-06-2005 13:54 u nas było tak, że diagnozę przedszkola odrzuciliśmy, ponieważ zbyt często się zmieniała najpierw wzięli dziecko rok wcześniej do zerówki - sami a potem ta sama pani raz nam mówiła, że mamy debila, a raz, że geniusza Majka - 15-06-2005 13:55 faktycznie o rok wczesniej, czy może dziecko jest ze stycznia? gaga2 - 15-06-2005 14:03 Rytunia, to rzeczywiście byli niekonsekwentni. Dziwię się, że sami podjeli decyzję o wysłaniu dziecka do zerówki. U nas jednym z argumentów było to, że nasz maluchjest bardzo związany z dziećmi ze swojej grupy, że sama grupa jest jakoś wyjątkowo zgrana i związana, i że m.in. dlatego jest to dużą wartością, ktrórej nie warto poświęcam dla zyskania 1 roku do przodu w szkole.... Tak myślę, że gdyby mój maluch trafił już do zerówki, to chyba jednak (mimo moich obiekcji co do samej zasady wysyłania 6-latków) posłałabym go do szkoły... z tymi konsultacjami u psychologów którzy nie znają dziecka też nie do końca jest przekonujące, bo dzieci w czasie takiej wizyty mogą się zachowywać nietypowo... Swego czasu w Wysokich obcasach był ciekawy wywiad z psychologiem dziecięcym na ten temat i głównym problemem postawionym ptrzez psychologa była tzw. dojrzałośc szkolna czy dojrzałośc ekmocjonalna dziecka.... intelekt czy wiedza nie ma aż takiego znaczenia przy tego typu decyzji... Pozdrawiam, gaga2 M@riusz_Radom - 15-06-2005 15:15 przepraszam, że się wtrące drugi raz.. Czy wysyłanie dziecka rok wcześniej do ław szkolnych jest wypadkową jego fantastycznych umiejętności i ponadprzeciętnych zdolności czy tez przypadkiem nie jest wynikiem chorej ambicji jego rodziców ? Majka - 15-06-2005 16:36 często jest to prawie przypadek. Dziecko sobie radzi we złobku, więc jest szybciej "przesunięte" do grupy przedszkolnej, a potem razem z grupą trafia do zerówki. Nie każda matka jest w stanie wytłumaczyc dziecku dlaczego ma zimowac w zerówce :roll: . Aby takich sytuacji nie było, trzeba pilnować rocznika przy zapisywaniu do przedszkola Rytunia - 15-06-2005 17:46 moje dziecko poszło do przedszkola jako 2 - latek więc karierę zaczęło od powtarzania maluchów mimo, że poszło do zerówki rok wcześniej, nudziło się jak mops kolejny rok zerówki mógłby je zniechęcić całkowicie do szkoły i uczenia się nigdy nie uważaliśmy, że mamy geniusza nie jesteśmy też jacyś szczególnie ambitni jeśli chodzi o dziecko ( niestety) dziecko przeszło badania psychologiczno - pedagogiczne, które potwierdziły jego dojrzałość szkolną według mnie to wszystkie 6- latki powinny iść do szkoły, no ale skoro większość dzieci jest wychowywana przez telewizor, nie ma żadnych obowiązków, a samodzielność ogranicza się do skaczących nad nimi babć i matek, to nic dziwnego, że nie nadają się do szkoły M@riusz_Radom - 15-06-2005 18:06 uff jak ja się cieszę, że ominęły mnie te wszystkie żłobki (toż to straszne zostawiać 2 letniego malucha w takim miejscu) a poszedłem od razu do zerówki ;) Młode mamy proszone są o odpuszczenie ataków na moją skromną osobę ;) Mimo wszystko wolałbym zatrudnić do dziecka nianie niż oddawać je do żłobka. Rytunia - 15-06-2005 18:33 no z nianią to sobie dziecko wyrobi kontakty społeczne, że ho ho moje dziecko nie musiało iść ani do żłobka ani do przedszkola, bo nie pracowałam ale poszło na 5 godzin dziennie i było bardzo zadowolone poza tym 2-latek, 2-latkowi nierówny mój bardzo dobrze mówił, potrafił się ubrać, samodzielnie skorzystać z toalety i bardzo brakowało mu towarzystwa dzieci M@riusz_Radom - 15-06-2005 19:46 2 latek raczej nie wyrobi sobie dobrych "kontaktów społęcznych" - nawet jak weźmiesz go ze sobą na pielgrzymkę z 1mln ludzi ;) Super, że nie musiałaś oddawać dzieciaka do żłobka.... Rytunia - 15-06-2005 20:23 ale zacznie wyrabiać jesteś teoretykiem czy praktykiem? aha26 - 15-06-2005 21:08 Ja jednak uwazam ,ze jednak zabiera sie dziecku dziecinstwo :wink: M@riusz_Radom - 16-06-2005 08:22 ale zacznie wyrabiać jesteś teoretykiem czy praktykiem? A co to ma do rzeczy ? Majka - 16-06-2005 09:39 ale zacznie wyrabiać jesteś teoretykiem czy praktykiem? A co to ma do rzeczy ? Pozyjesz, zobaczysz 8) :wink: M@riusz_Radom - 16-06-2005 10:00 No zobacz, z tego wynika, że aby mieć pojęcie o zyciu w związku należy się ożenić ;) Rozmawiamy tu o sensie posyłania 6 latka do szkoły - nie trzeba miec dziecka aby mieć WŁASNE zdanie na ten temat, nie uważasz? Ja wiem na 100%, że własnemu dziecku takiego czegoś nie zrobię. Majka - 16-06-2005 10:09 Tego nie zrobisz, to co innego zrobisz. Różne rzeczy się zakłada przed. Potem ewoluje sie wraz dzieckiem. Nie sądzę, żeby dobre było sztywne trzymanie się założeń. Mariusz wyluzuj :wink: M@riusz_Radom - 16-06-2005 10:12 No dobra - poddaje się ;) (ale swojego dziecka i tak nie wysłałbym w wieku 6 lat do szkoły :D ) Majka - 16-06-2005 10:14 nie wysyłaj, to napewno nie jest w 99% dobre :D M@riusz_Radom - 16-06-2005 10:28 Jeśli badania genetyczne potwierdzą, że to jest moje dziecko, to nie będzie dobre na bank ;) Już mu tatuś wystarczająco dużo złych genów przekazał ;) A jeśli powtórzy choćby 70% wyczynów tatusia to następna mamusia osiwieje pewnie ;) ziaba - 16-06-2005 11:16 Tak se wtrącę : obecne przepisy stanowią o dopuszczalności przyjęcia 6 latka po opinii psychologa , który określa dojrzałość i przydatność ( coś jak termin spożycia ) 8) I żadne widzimisie rodziców ( uwaga..to nie zaczepne !! :D ) i babciomisie nie mają absolutnie żadnej wartości dla Guru Pieczątki i Papierka. Moje osobiste doświadczenie na własnych piśmiennych i czytatych dzieciach w wieku 5 lat pozwalają mi na opinię, iż rówieśnicy to rówieśnicy. Lepiej niech będzie najlepszy w swojej grupie wiekowej .. Pozdrówka. Bazarek - 16-06-2005 17:28 Ja napiszę z własnego doświadczenia, jako że sam poszedłem do szkoły o rok wcześniej. Będąc w przedszkolu, bardzo nudziłem się w grupie 3-latków, a mój brat cioteczny był w grupie 4-latków, poszedłem do tej starszej grupy i tam kontynuowałem już zajęcia. Czas minął szybko i nastał czas zerówki, który równie szybko minął. I moi rodzice stali przed dylematem: czy zostawić mnie jeszcze raz w zerówce czy puścić do szkoły o rok wcześniej? Psycholog rozwiał wszelkie wątpliwości: jeśli zostałbym jeszcze raz w zerówce cofnąłbym się w rozwoju, natomiast po teście psychologicznym stwierdził, że nie ma żadnych przeciwskazań, a wręcz lepiej byłoby, abym poszedł do szkoły o rok wcześniej - mając 6 lat. Zawsze byłem duży i mimo, że byłem najmłodszy nigdy nie było nikogo wyższego ode mnie w klasie. Jestem wdzięczny swoim rodzicom za podjęcie takiej decyzji i w żadnej chwili jej nie żałowałem. I nieprawdą jest stwierdzenie, że pójście o rok wcześniej do szkoły jest zabieraniem dzieciństwa dziecku. Pozdrawiam, Bazarek ozzie - 16-06-2005 17:55 Bazarek, w klasie mojej corki (wlasnie skonczyla III klase) jest corka naszych przyjaciol (malzenstwo wlosko-niemiecko polskie), ktora jest o rok mlodsza od innych dzieci (urodzila sie w czerwcu, czyli od niektorych kolegow jest o 18 miesiecy mlodsza). Ta dziewczynka chodzila do szkoly niemieckiej, a tam dzieci zaczynaja edukacje o rok wczesniej. Jest to dziecio, ktore zna 3 jezyki, bo w takich jezykach mowi sie w domu. Jest bardzo wyrosnieta, wysoka i wysportowana. No i do tego jest jedna z lepszych uczennic w klasie. - 16-06-2005 17:59 Moje dzieci, tak się dobrze złożyło, nie musiały chodzić ani do żłobka, ani do przedszkola, ani do zerówki. Oboje rozpoczęli edukację od pierwszej klasy. Zero problemów, zarówno z adaptacją w środowisku rówieśników, jak z nauką. Decyzja była świadoma i przemyślana, nie wynikała z nadmiernej opiekuńczości, czy moich dzieci niedojrzałości. Po prostu stwierdziliśmy, że w szkołach wszelkich spędzą kolejnych naście lat i nie ma powodu, żeby ten okres przedłużać ponad konieczność. W zamian daliśmy im jak najwięcej możliwości poznawania świata i nabierania doświadczeń, jakich szkoła dać nie mogła. Teraz są już dorośli, uczą się jeszcze, i mogę stwierdzić, że na pewno w niczym im to nie zaszkodziło. Uważam, że jeśli jesteśmy w stanie poświęcić dzieciom odpowiednio dużo czasu i uwagi, nie należy ich zbyt wcześnie wprzęgać w kierat szkolny. Najgorsze jest chyba to, kiedy dziecko wcześniej trafia do szkoły z tańcem, jazdą konną i trzema językam, tylko ze względu na ambicje rodziców... Pozdr. Marcel2000 - 16-06-2005 22:17 moim zdaniem posyłanie dziecka o rok wcześniej do szkoły, to tylko ambicje i aspiracje rodziców, Rytunia - 16-06-2005 23:49 my właśnie jesteśmy takimi ambitnymi rodzicami, którym aspiracje uszami się wylewają syn pójdzie do szkoły we wrześniu, czyli rok wcześniej jak się dostanie będzie jeszcze chodził do szkoły muzycznej jak do tej pory będzie chodził dwa razy w tygodniu na basen do tego nadal będzie nam towarzyszył( albo my jemu) w wyprawach do filharmonii, teatru i kina zaliczy też kilka wystaw, w wakacje zamiast leżeć na plaży lub siedzieć w brudnej piaskownicy przed blokiem, zobaczy i pozna historię kilku zamków w nadchodzącym roku szkolnym, podobnie jak do tej pory, będzie miał limity na odlądanie kreskówek(30min), komputer(30 min) i bieganie po dworze(do 2 godzin, w zależności od pogody) nadal do jego codziennych obowiązków będzie należało wynoszenie śmieci, sprzątanie swojego pokoju, karmienie rybek i zmywanie naczyń po kolacji nie ma co - zmarnowane i odebrane dzieciństwo, a mogło być tak pięknie - telewizja od rana do nocy, zero obowiązków, posiłki przegryzione przez troskliwą matkę, podtykane pomiędzy kolejnymi odcinkami super produkcj w stylu Chojrak - tchórzliwy pies ozzie - 17-06-2005 07:27 Rytunia, ale sie usmialam! :wink: My widocznie tez jestesmy takimi ambitnymi rodzicami, nasze dzieci slodycze jedza tylko raz w tygodniu, malo TV, duzo ruchu, chodza na koncerty... Ale w tym co pisze Matka jest tez duzo racji... Wydaje mi sie, ze trzeba znalezc tzw "zloty srodek", aby nie przegiac w zadna strone. Majka - 17-06-2005 10:25 To trudna sprawa. Każde dziecko jest inne. Z córką nigdy nie było żadnych problemów, poszła zgodnie z wiekiem. Syn natomiast jest z końca roku i przez pierwsze dwa lata zostawał w tyle za rówieśnikami. Na dzień dzisiejszy: - córka kończy 6sta klasę, ma średnią 5.5, jest zastępową w harcerstwie, śpiewa w scholi, nie ogląda telewizji, kompa uzywa, ale nie do gier. - syn - kończy 3cią klasę, uczeń średni z przebłyskami, śpiewa w chórze filharmonii /3x w tygodniu próby, udziały w kocertach, operze itp/, jest zuchem i ministrantem. Ogląda raz na tydzień /w sobotę/ jakis film, robi swoje prezentacje na kompie, rozbiera każdą cześć elektyczno-mechaniczną na części 8) . Nie planowalismy tego, samo tak wyszło. :wink: *marta* - 17-06-2005 10:30 - syn - kończy 3cią klasę, uczeń średni z przebłyskami, robi swoje prezentacje na kompie, a cóż on prezentuje? :o ja to w szoku jestem. to 3-cia klasa podstawówki, czy może liceum? ;) mogę przyjść na kurs? macierzyństwa oczywiście :) Majka - 17-06-2005 12:07 - syn - kończy 3cią klasę, uczeń średni z przebłyskami, robi swoje prezentacje na kompie, a cóż on prezentuje? :o ja to w szoku jestem. to 3-cia klasa podstawówki, czy może liceum? ;) mogę przyjść na kurs? macierzyństwa oczywiście :) robi zdjęcia aparatem cyfrowym, umieszcza, robi opis, dymki, muzyczkę i takie tam jajcarskie zagrywki :wink: 3-cia klasa podstawówki :D *marta* - 17-06-2005 12:39 robi zdjęcia aparatem cyfrowym, umieszcza, robi opis, dymki, muzyczkę i takie tam jajcarskie zagrywki :wink: 3-cia klasa podstawówki :D matko jedyna! Ty Majka tego syna niedługo na forum Muratora spotkasz. Powie "cześć mama, buduję sobie domek, rzucisz okiem na projekt, sam zrobiłem" :) Majka - 17-06-2005 13:41 robi zdjęcia aparatem cyfrowym, umieszcza, robi opis, dymki, muzyczkę i takie tam jajcarskie zagrywki :wink: 3-cia klasa podstawówki :D matko jedyna! Ty Majka tego syna niedługo na forum Muratora spotkasz. Powie "cześć mama, buduję sobie domek, rzucisz okiem na projekt, sam zrobiłem" :) chyba nie za szybko, jest jeszcze bardzo dziecinny /byle, żeby za szybko z tego nie wyrósl/ 8) :D JoShi - 17-06-2005 16:22 Wydaje mi się żę 6 latek jest jeszcze emocjonalnie niedojrzały do tego żeby siedzieć 45 min w ławce i w skupieniu słuchać wykładów nauczycielki. Masz racje. Moja mama poslala moja mlodsza o 10 lat siostre w wieku 6-ciu lat do szkoly. To sie za nia troche ciagnelo. Zawsze dobrze sie uczyla i nie bylo problemow z zachowaniem, ale przynajmniej w podstawowce widac bylo, ze jest troche bardziej dziecinna niz czesc klasy... Nie potrafie tego ujac, ale troche sie meczyla. JoShi - 17-06-2005 16:25 przepraszam, że się wtrące drugi raz.. Czy wysyłanie dziecka rok wcześniej do ław szkolnych jest wypadkową jego fantastycznych umiejętności i ponadprzeciętnych zdolności czy tez przypadkiem nie jest wynikiem chorej ambicji jego rodziców ? Nie zawsze. W przypadku mojej siostry bylo tak, ze ona chodzila do przedszkola od 3-ciego roku zycia. Wlasciwie to nie bylo przedszkole tylko zerowka. Moja mama tam uczyla, wiec zabierala Marte bo nie miala jej z kim zostawic. Dzieciak poprostu zaliczyl zerowke 3 razy, to po co mial jeszcze siedziec tam trzeci rok ? Taki byl argument. Oczywiscie przechodzila jakies testy, czy sie nadaje i wogole, ale takie jednorazowe sesje poprostu nie moga byc miarodajne. JoShi - 17-06-2005 16:32 I nieprawdą jest stwierdzenie, że pójście o rok wcześniej do szkoły jest zabieraniem dzieciństwa dziecku. No bo w tym przypadku zabrano ci dziecinstwo znacznie wczesniej. Przesuwajac o jedno oczko w przedszkolu. Paty - 17-06-2005 16:50 my właśnie jesteśmy takimi ambitnymi rodzicami, którym aspiracje uszami się wylewają syn pójdzie do szkoły we wrześniu, czyli rok wcześniej jak się dostanie będzie jeszcze chodził do szkoły muzycznej jak do tej pory będzie chodził dwa razy w tygodniu na basen do tego nadal będzie nam towarzyszył( albo my jemu) w wyprawach do filharmonii, teatru i kina zaliczy też kilka wystaw, w wakacje zamiast leżeć na plaży lub siedzieć w brudnej piaskownicy przed blokiem, zobaczy i pozna historię kilku zamków w nadchodzącym roku szkolnym, podobnie jak do tej pory, będzie miał limity na odlądanie kreskówek(30min), komputer(30 min) i bieganie po dworze(do 2 godzin, w zależności od pogody) nadal do jego codziennych obowiązków będzie należało wynoszenie śmieci, sprzątanie swojego pokoju, karmienie rybek i zmywanie naczyń po kolacji nie ma co - zmarnowane i odebrane dzieciństwo, a mogło być tak pięknie - telewizja od rana do nocy, zero obowiązków, posiłki przegryzione przez troskliwą matkę, podtykane pomiędzy kolejnymi odcinkami super produkcj w stylu Chojrak - tchórzliwy pies Wiem że to ironicznie trochę napisałaś , ale jestem troche zdziwiona zakresem obowiązków dla 6 latka. Szkoła , szkoła muzyczna, basen ...... Kiedy Twoje dziecko bedzie miało czas na " nic nie robienie", zabawę itp. Mycie naczyń po kolacji dla 6 cio letniego dziecka to chyba za duży obowiazek. Gdzie w Twoim pomyśle na życie Twojego dziecka jest miejsce na beztroskę ? Paty Rytunia - 17-06-2005 22:45 od 16 do19 Barbara_Andrzej - 18-06-2005 17:16 A co sądzi o wcześniejszym rozpoczęciu kariery szkolnej sam zainteresowany?? Rytunia - 18-06-2005 22:25 dla niego to jest naturalne, inne dzieci idą , to on też, - 19-06-2005 00:30 Rytunia, mam nadzieję, że ironizujesz tutaj: Jestem w szoku, jak można uważać, że posłanie dziecka rok wcześniej do szkoły nie jest zabieraniem mu dzieciństwa! Jest!!! To skrócenie roku beztroski, zabawy, biegania po podwórku, sportów, unikanie kontaktu ze straszymi dziećmi - często już z problemami !!! w przedszkolu taki kontakt jest jednak ograniczony do znajomej od trzech lat grupy rówieśników - tutaj nie ma przerw lekcyjnych, zbiegania do szatni, walki na korytarzach o pierwszeństwo przy balustradzie, rzucania workami, kradzieży, bójek, często pilnowania terminu obiadu na stołówce i przesiadywania w nudnej świetlicy :-? Dla mnie jest to robienie krzywdy dziecku. Tak to osobiście czuję. Moja patrysia - 10 lat - urodziła się 30 grudnia - była najmłodsza w przedszkolu, jest najmłodsza w klasie. I zastanawiałam się , czy nie posłać jej do szkoły rok później, pomimo tego, że od poczatku wykazywała nieprzeciętne wprost umiejętności w każdej dziedzinie, poza sportami - była malutka i drobna, bała sie zjechać ze ślizgawki nawet w starszakach. Poszła do szkoły ze swoim rocznikiem, bo pedagodzy i wychowawcy ocenili równie wysoko jej inteligencję emocjonalną - a to ona jest najważniejsza, wiele istotniejsza od umiejętności szybkiego pisania czy czytania!. Najważniejsze - do niczego nie zmuszać, ale ułatwiać rozwój. Specjalnie jeździłam z jej klasą dwa razy w tygodniu na basen (jako pomoc przy przebieraniu się, suszeniu włosów itp.) i dlatego m.in. dotrwała do końca zajęć (ponad połowa zrezygnowała z różnych przyczyn - przeziębianie się, strach przez zajęciami, a w domu symulowanie choroby itp.) Do tego sportowe wakacje, zimowiska - ale wszystko na tyle, ile sama chciała. I teraz w czwartej klasie skacze, biega, pływa najlepiej w szkole. Z nauką także - same szóstki, kilka piatek. ale np. angielski (dodatkowy)opóźniłam o rok, bo była najmłodsza w grupie na prywatnych zajęciach i czuła się nieswojo wśród nieznanych jej dzieci ze starszych klas. Wystarczyła mi jedna taka lekcja, by to zauważyć - nic na siłę, nic za wcześnie! a teraz wygrała konkurs z angielskiego, bo zmieniłam jej zajęcia z indywidualnych, gdzie niechętnie chodziła, na grupowe z ukochanymi psiapsiółkami (znowu kłaniaja się emocje, nie zdolności). A jeśli spojrzeć na problem od strony ilości materiału do opanowania w drugiej czy trzeciej klasie ( dla mnie szok! - tak trudny materiał!) - zdecydowanie jestem za nieprzyspieszaniem szkoły! przykładowe zdanko z języka ang. u Pysi: "The world's oil is dissapearing ,becouse of cars and they produce a lot of dangerous carbon doixide."i drugie "Your chance to express your views on the issues that concern you." :o choć z drugiej strony, jak widzę, że moja Juleczka (prawie 4 latka) od kilku miesięcy operuje myszką, włącza sam kompa, enter, hasło itp. wiem, że to już całkiem inne pokolenie. Ale na pewno, choć dzieci zdobywają teraz szybciej wiedzę, emocjonalnie mają w tym wieku niezmiennie takie same potrzeby - zabawa, poczuczie bezpieczeństwa, radość dzieciństwa bez obowiązków. I dajmy im to :D - 20-06-2005 10:25 Przesada. Jeśli dziecko wykazuje ochotę do posiadania obowiązków,a jestem w stanie wyobrazić sobie,że dojrzały 6-cio latek może mieć i matka nie robi tego wbrew dziecku, to apele o zachowanie dzieciństwa wydają mi się zupełnie nieadekwatne do tej sytuacji. Dziecko uczy się cały czas.Całe jego dzieciństwo to ciężka praca małej mózgownicy,która w naszych oczach uchodzi za niewinne lenistwo. :wink: Rytunię podziwiam za konsekwencję w organizowaniu czasu.Nie można moim zdaniem czynić zarzutu za styl życia rodziny.Dziecku przyszło żyć w rodzinie,gdzie czas się wykorzystuje w różnorodny sposób.To żle? Bezpieczniej by było,gdyby siedzieli przed tv, a w weekend po przejażdżce rowerem posiedzieli przy grillu,bo tak czyni większość? :wink: Ktoś powiedział,że wysyłanie dziecka rok wcześniej to tylko ambicja i aspiracje rodziców.Nie zgadzam się.Są przypadki,gdy dzieci naprawdę nudzą się bez obowiązków szkolnych i można powiedzieć,że narzucanie im beztroskiego dzieciństwa jest krzywdą. Dzieci rozwijają sie w różnym tempie i różnym stylu :wink: dlatego chyba nie warto stosować jednej miary, jak nie przymierzając hodowli drobiu. :wink: Dzieciństwo to nie tylko siedzenie w piasku strzelanie z kapiszonów (strzela się z nich jeszcze w ogóle?),to życie konkretnego dziecka w konkretnej rodzinie z całym kontekstem życia danej,konkretnej rodziny. O tym ,czy ono jest zmarnowane nie decyduje jeden element w postaci pójścia lub nie do szkoły.Za proste by to było. Myślę,że wiesz Rytuniu najlepiej jak dojrzałe jest Twoje dziecko i jestem przkonana,że nie zrobisz mu krzywdy, a błędy?Cóż wszyscy je popełniamy.... Rytunia - 20-06-2005 10:53 dzięki Opal że tak melodramatycznie powiem: w końcu ktoś mnie zrozumiał - 20-06-2005 19:53 Rytunia i Opal myślę, że za bardzo szufladkujecie: Rytunia :o :o :o Opal: Rytunia chce posłać dziecko wcześniej do szkoły - porównajcie więc do takiej rodziny, w której dziecko idzie do szkoły z rówieśnikami, a wolny czas spędza na zabawach, sportach i nauce przez zabawę (taka nauka jest odpowiednia w tym wieku, nie siedzenia w ławkach). Opal: obowiązki dziecko ma całe życie, od niemowlęctwa - tylko inne, odpowiednie do wieku i dojrzałości emocjonalnej Opal: ależ chyba nikt nie krytykuje stylu życia rodziny, przynajmniej nie ja - oczywiste jest, że jeśli oboje rodzicie pracują, trzeba się dobrze zorganizować i jeśli im isę to udaje - chwała za to :D Opal a niby dlaczego obowiązki szkolne mają być alternatywą na nudę? Tutaj właśnie rodziców rola, by dzieciom zorganizować możliowść zabawy, sportów, czytania bajek, zabaw wśród rówieśników, malowania, rysowania i setek innych możliwości nauki poprzez zabawę. Opal na tym etapie życia dzieci różnica roku to bardzo dużo - tak jak u trzy i czterolatka ( np. u 9 i 10 latka jeden rok już się bardziej zaciera) Rytunia tego zupełnie nie rozumiem :o A coż innego dziecko ma w tym wieku robić, jeśli nie bawić się na podwórku z przyjaciółmi tak długo, jak tylko ma ochotę, z przerwami na posiłki :o Rytunia: Droga Rytuniu - dziecko do około 4 lat wogól enie mam takich potrzeb ,jak kontakty społeczne! jedyne, czego potrzebuje, to poczucia bezpieczeństwa, które zapewni mu mama, ewentualnie ktoś bliski w jej zastępstwie, najlepiej jak najkrócej w ciagu dnia Rytunia :o :o :o :o dlaczego od razu taka skrajność? a ja napisze tak: a mogło być tak pięknie: "bawiłem sie na podwórku w chowanego z Olafem i Piotrkiem, potem przyszły dziewczyny i grały w gumę, a my im zaproponowaliśmy mecz i tak długo graliśmy, aż zrobiło sie szaro i musiałem iść na kolację :evil: Ale te dziewczyny beznadziejnie grały :P . no dobra..jutro spotkamy się znowu i bedziemy grać w piłkę, na rower jeszcze za zimno, szkoda :( . Ale w sobotę jedziemy nad jezioro do Kajtka i jego tata zrobi ognisko, a tata Patrycji przywiózł piłkę z Mistrzostw Świata i zagramy nią mecz - Gorzów kontra Strzelce Kraj :P . Z dziewczynami też, bo mamy za mało zawodników. Może nie będa się tak porzewracać, jak ostatnio, bo potem , zwłaszcza ta Oliwia okropnie płacze, jak jakaś beksalala. A jak będzie ciemno, to mama Patrycji obiecała, że zrobi nam poszukiwanie skarbów. 8) Żeby go znaleźć, będziemy musieli pokonać różne przeszkody. Ale nie tylko przysiady czy jakieś podskoki, ale np. zagadki z geografii. 8) To ja im pomogę, znam wszystkie stolice w Europie. Nauczyłem się z takiej gry, już się nie mogę doczekać. A zapomniałem...po ognisku ma być dyskoteka. Pyśka nauczy nas szpagatu, bo mówi, że potrafi cały sznurek i szpagat. A ja jej pokażę salto do tyłu. Tylko jak mama nie będzie widziała, bo ostatnio o mało nie złamałem przy tym ręki i się bardzo przejęła... A od poniedziałku poczytam sobie przygody Mikołajka. Już kilka odcinków przeczytałem i bardzi mi się spodobało, bo to takie śmieszne, zwłaszcza ten Alcest, który bez przerwy je rogaliki...Ech, sam mam ochotę na rogalika, idę do kuchni, mniam. No nie, żadnych słodyczy :( A tak mam ochotę na coś dobrego :-? " - 21-06-2005 10:06 Rytunia i Opal myślę, że za bardzo szufladkujecie: Rytunia :o :o :o Opal: Rytunia chce posłać dziecko wcześniej do szkoły - porównajcie więc do takiej rodziny, w której dziecko idzie do szkoły z rówieśnikami, a wolny czas spędza na zabawach, sportach i nauce przez zabawę (taka nauka jest odpowiednia w tym wieku, nie siedzenia w ławkach). Opal: obowiązki dziecko ma całe życie, od niemowlęctwa - tylko inne, odpowiednie do wieku i dojrzałości emocjonalnej mimi,obowiązków szkolnych,wiesz,że o te mi chodziło. Poprawiam więc:szkolne. Opal: ależ chyba nikt nie krytykuje stylu życia rodziny, przynajmniej nie ja - oczywiste jest, że jeśli oboje rodzicie pracują, trzeba się dobrze zorganizować i jeśli im isę to udaje - chwała za to :D Ale cały czas stawiana jest kwestia beztroskiego dzieciństwa czyli czegoś co jest w opozycji do intensywnego stylu życia rodziny Rytuni.Były też pytanie i rozważania o czas na tę beztroskę. Opal a niby dlaczego obowiązki szkolne mają być alternatywą na nudę? Tutaj właśnie rodziców rola, by dzieciom zorganizować możliowść zabawy, sportów, czytania bajek, zabaw wśród rówieśników, malowania, rysowania i setek innych możliwości nauki poprzez zabawę. A dlaczego zaraz alternatywą.Po prostu wyjściem dla konkretnego dziecka,które np.nie potrzebuje już podanych przez Ciebie sposobów organizowania czasu.Swoją drogą,co to miałoby być?Przedszkole czy mini szkółka w domu z dziecmi znajomych. I kiedy?W soboty chyba,bo w tygodniu to rodzice pracują.I trudno zebrać dzieci,które miałyby czas na takie spotkania.Większość chodzi do przedszkola. Opal na tym etapie życia dzieci różnica roku to bardzo dużo - tak jak u trzy i czterolatka ( np. u 9 i 10 latka jeden rok już się bardziej zaciera) Tak,ale zależy to też od konkretnego dziecka. Rytunia tego zupełnie nie rozumiem :o A coż innego dziecko ma w tym wieku robić, jeśli nie bawić się na podwórku z przyjaciółmi tak długo, jak tylko ma ochotę, z przerwami na posiłki :o Rytunia: Droga Rytuniu - dziecko do około 4 lat wogól enie mam takich potrzeb ,jak kontakty społeczne! jedyne, czego potrzebuje, to poczucia bezpieczeństwa, które zapewni mu mama, ewentualnie ktoś bliski w jej zastępstwie, najlepiej jak najkrócej w ciagu dnia Rytunia :o :o :o :o dlaczego od razu taka skrajność? a ja napisze tak: a mogło być tak pięknie: "bawiłem sie na podwórku w chowanego z Olafem i Piotrkiem, potem przyszły dziewczyny i grały w gumę, a my im zaproponowaliśmy mecz i tak długo graliśmy, aż zrobiło sie szaro i musiałem iść na kolację :evil: Ale te dziewczyny beznadziejnie grały :P . no dobra..jutro spotkamy się znowu i bedziemy grać w piłkę, na rower jeszcze za zimno, szkoda :( . Ale w sobotę jedziemy nad jezioro do Kajtka i jego tata zrobi ognisko, a tata Patrycji przywiózł piłkę z Mistrzostw Świata i zagramy nią mecz - Gorzów kontra Strzelce Kraj :P . Z dziewczynami też, bo mamy za mało zawodników. Może nie będa się tak porzewracać, jak ostatnio, bo potem , zwłaszcza ta Oliwia okropnie płacze, jak jakaś beksalala. A jak będzie ciemno, to mama Patrycji obiecała, że zrobi nam poszukiwanie skarbów. 8) Żeby go znaleźć, będziemy musieli pokonać różne przeszkody. Ale nie tylko przysiady czy jakieś podskoki, ale np. zagadki z geografii. 8) To ja im pomogę, znam wszystkie stolice w Europie. Nauczyłem się z takiej gry, już się nie mogę doczekać. A zapomniałem...po ognisku ma być dyskoteka. Pyśka nauczy nas szpagatu, bo mówi, że potrafi cały sznurek i szpagat. A ja jej pokażę salto do tyłu. Tylko jak mama nie będzie widziała, bo ostatnio o mało nie złamałem przy tym ręki i się bardzo przejęła... A od poniedziałku poczytam sobie przygody Mikołajka. Już kilka odcinków przeczytałem i bardzi mi się spodobało, bo to takie śmieszne, zwłaszcza ten Alcest, który bez przerwy je rogaliki...Ech, sam mam ochotę na rogalika, idę do kuchni, mniam. No nie, żadnych słodyczy :( A tak mam ochotę na coś dobrego :-? " Obraz ten sielankowy w żaden sposób nie musi być przerwany przez szkołę rok wcześniej.Niby w jaki sposób. Opisujesz przecież wydarzenia sobotnie albo ...po zajęciach.Równie dobrze można zjeść rogalika po szkole.I też będzie mniam. mimi, gdyby ktoś Ci zaproponował super pracę,a jakiej marzysz,świetna kasa,piękne miejsce,powiedzmy we Francji?Pojechałabyś? Rytunia - 21-06-2005 10:49 i co ja mam się teraz na fioletowo dopisać? - 21-06-2005 10:53 Nooo, :lol: *marta* - 21-06-2005 11:24 To ja na czarno: Mimi, ja odniosłam wrażenie, że to Ty uogólniasz. Piszesz "moja Patrysia..." i na jej podstawie wysuwasz wnioski o wszystkich dzieciach. Pewnie na ogół dzieci nie mają potrzeby wcześniejszego pójścia do szkoły. Ale są takie, którym z pewnością to nie zaszkodzi, a co więcej wyjdzie im na dobre, które chcą i powinny. Są i nic na to nie poradzimy :) I z pewnością nie jest to zabieranie im dzieciństwa. Przecież pierwsze lata w szkole to wciąż wspaniałe dzieciństwo, szczególnie teraz, gdy szkoła tak bardzo się zmieniła (bo zmieniła się prawda? :-? ). One po prostu zamiast spędzać czas w przedszkolu, spędzają go w szkole, po zajęciach to już hulaj dusza. Opal ma rację, ten rogalik będzie tak samo pyszny w drodze ze szkoły, jak i w drodze z przedszkola, no moze na pikniku sobotnim inaczej będzie smakował, bo wtedy wszystko lepiej smakuje, no ale piknik to juz w sobotę... - 21-06-2005 14:52 Opalku od zawsze dzieci były u mnie na pierwszym miejscu, ale po tym, kiedy byłam jedną nogą po tamtej stronie i moje dzieci zostały by tylko z tatą - nikt i nic się dla mnie nie liczy - wszystko jest takie ulotne i cóż może być ważniejszego? :( Dla mnie osobiście żłobki są potrzebne, ale dla takich sytuacji, kiedy np. samotna matka musi utrzymać dom, albo oboje rodzice muszą pracować, by mogli normalnie egzystować. W innych sytauacjach (firma, której nie można zostawić itp.) - można znaleźć nianię - przynajmniej będzie z dzieckiem na spacerach, bedzie wiedzieć o maluszku wszystko i będzie mieć do maleństwa indywidualne podejście. Inaczej jest to dla mnie okrutne. To tylko trzy latka w życiu dziecka - czy naprawdę aż tak trudno nam ofiarować sobie nawzajem ten piękny, niepowtarzalny, najważniejszy w życiu dziecka okres? - 21-06-2005 15:00 *marta* widzisz, ona jest jak napisałam z 30 grudnia - ja zastanawiałam się, czy jej nie posłać później do szkoły, bo jest przecież o rok młodsza, a w pierwszej klasie nauczyciele zastanawiali się, czy nie powinna przeskoczyć jednej klasy - była by wtedy dwa lata młodsza. Czyli patrząc na jej zdolności powinnam ją może posłać wcześniej zamiast później? To pytanie retoryczne oczywiście. Poszła do szkoły ze swoim rocznikiem. Ona sama wolała by być starsza o te kilka miesięcy, bo "każdy w klasie ma już 11 lat, a chłopaki się z niej śmieją, że ma dopiero 10" :D - 21-06-2005 15:17 tak dla przykładu jeszcze: mały "nazecony" mojej Juleczki, niespełna czteroletni chłopczyk od kilku miesięcy potrafi już czytać, zna wszystkie znaki drogowe, prawie wszystkie marki samochodowe, dodaje w zakresie do 10 (jeszcze się troszke myli) i wiele wiele innych. Wszystkiego nauczył go tata, który zajął się wychowaniem synka, bo mama ma lepszą i lepiej płatną pracę. Ale i mama daje z siebie wszystko - jak wraca po 10 godzinach z biura (jest prawą ręką dyrektora dużej firmy), rzuca wszystko i zabiera małego od razu na spacer, na podwórko czy w odwiedziny do innych dzieci (np. do mnie :D ). podziawiam ją i jest dla mnie wzorem, tym bardziej, że z tatą chłopca się rozstali i radzi sobie sama. Ale do czego zmierzam - w tym przypadku mamy do czynienia z niezwykle inteligentnym dzieckiem, bardzo dojrzałym i rozwiniętym intelektualnie. Ale zabawy ma z moim łobuziakiem, który przy nim niewiele potrafi - takie same :) Tak samo kochają biegać za piłką, huśtać się bardzo wysoko i łobuzować (no, przyznam ze wstydem że mój łobuz jest trudniejszy :oops: :D ). I takiej samej beztroski potrzebują. *marta* - 21-06-2005 15:21 Czyli patrząc na jej zdolności powinnam ją może posłać wcześniej zamiast później? nie nie mimi, nie o to chodzi. To Ty i Twoje dziecko wiecie najlepiej, jak być powinno. Tak jak Rytunia i jej dziecko. - 21-06-2005 15:47 *marta* To prawda - opinia psychologa może być nieadekwatna, choć jest tak wiele metod dla oceny rozwoju dziecka. Nikt tego jednak lepiej nie oceni, niż mama. I nikt tak jak Rytunia nie zna jej synka :) No ,oprócz taty naszego sześciolatka. - 21-06-2005 19:59 Pytałam,bo gdybyś wyjechała do np.Francji,to Twoje dzieci poszłyby do szkoły w wieku 5 lat. Mikołajek i chłopaki to też uczniowie przecież,ale o tym wiesz,bo na pewno nie raz go czytałaś. sylvia1 - 21-06-2005 23:10 to ja sie łącze do dyskusji jako wyrodna matka :lol: posyłająca dziekco do szkoły rok wcześniej. Mam dwoje dzieci- syn w styczniu skoćńzył 7 lat a cócia ejst o rok dosłwonei o rok młodsza (urodzona 2 lutego). w paźdzeirniku panie z przedszkola zaproponowały, by spróbowac przesunąć Asię do zerówki długo sie wachałam poporsiła zaprzyjaźnioną z rpacy pania pedagog o przyjrzenie sie amłej i poradzenie mi co zrobic... Opinia była jedna: daj ją do zerówki... no dobra na razie zerówka nei było mowy o posyłaniu rok wczesniej do skzoły (choć znajoma pani sugerowała ze mała w wieku niecałcyh 6 lat ma umiejętnosci spokojnie dla przełomu 1/2 klasy). Dodam ze nigdy nie uczylam jej czytac (sama przychodzila i pytała sie: co to za literka?). W zerówce z ratem odnalzała się świetnie, dziecko w końcu przestało przychodizć znudozne z przedszkola wiecznie opowiadała co robiła z kim i po co.. po porstu kwitła pełnia szcęścia. No i satnęlismy przed decyzja co dalej? jeśli chodzi o edukacyjną stronę to nie było dwóch zdań zakres wiedzy córki przekraczał standardy dla zerówki, my zastanawialismy się nad emocjami czy to dla enij dobre? czy to na pewno ta droga? i wygrał zdrowy rozsądek: Córcia jest dzieckiem z poczatku lutego, ciekawa świata i chętna do kontaktów z kolezankami, jak na razie materiał przyswaja w mig, eni am porbelmów w kontaktach z róweisnikami (czyli w sumie z dziećmi o rok starszymi od niej) Panie z zerówki które dobrze znaja moje dizecko (w końccu spędza w zerówce po 8 -9 godzinn dziennie) potwierdziły moje przypuszczena, zę Asia powinna isc od szkoły. Panie przyznały ze córka zmeinila sie w stsunku do przebywania w 5-latkach tam wiecznei była skryzwiona, znudzona i smędizla sie z kata w kąt, w zerówce całkiem ianczej- buzia usmiechenieta kredki w reku i pasja malowania...Przeprowadzne badanie gotowsci szkonej było formalnościa, a ja wiem ze robie to co dla moejgo dizecka jest najlepsze. Nie martwię sie tym, zę Asia lubi sie bawić - ja też długo lubilam sie bawić i c z tego? nie przeszkadzało mi to pochłaniac olbyrzmiej ilości książek i dobrze się uczyc wazen by nacyzcc dizecko rozdizelenie czau potrzebnego dla obnu tych rzecz. a przede wszystkim eni dajmy się zwariowac... każde dziecko jest inne i kazde potrzebuje czegos innego. Np syna nigdy bym nei posłała rok wczesneij do skzoły mimo, zę jest jeszcze wiekszy bystrzak- emjce nie idą w parze u niego z intelektem - jak to bywa u dzieci zdolnych. Nie chwalę sie ym bo i nei ma po co... mam takie dizeci i musze im pomagac by bylo im dobrze uwzględniajac wszystkie uwarunkowania i ich potrzeby. przepraszam za literówki :oops: - 22-06-2005 11:19 opal francuski system jest zupełnie inny :) Moja najlepsza przyjaciółka mieszka w Prowansji, ale na całe wakacje przylatują zawsze do Polski. mają węższy materiał do opanowania, inne warunki, nie można wogóle tego powrównywać, naprawdę. - 22-06-2005 14:27 mimi,ja wiem,jak wygląda francuski system :D i oczywiście,że początkowe lata zawsze są lżejsze,ale to nie zmienia faktu,że dzieci chodzą tam do szkoły od 5 roku życia i jadąc tam Twoje dziecko miało by obowiązek szkolny,co bezwzględnie potępiłaś. Opal Cytat: ale to nie zmienia faktu, że dzieci chodzą tam do szkoły od 5 roku życia i jadąc tam Twoje dziecko miało by obowiązek szkolny,co bezwzględnie potępiłaś. ech, to ja chyba się niejasno wyraziłam. We Francji szkoła w wieku pięciu lat jest takim naszym przedszkolem - tylko w innym miejscu. Tak samo jak u nas są teraz zerówki w podstawówkach - to jednak nadal będzie zerówka - nauka poprzez zabawę i zupełnie inny program zajęć. Choć wiele szkół u nas będzie pewno źle do tego przystosowanych (brak placów zabaw itp.), ale to już inny temat. Mieszkałam trochę czasu na zachodzie i tamtejsze szkoły - po prostu marzenie, bajka(nawet w malutkiej wiosce była cudnie wyposażona szkółka, pozadrościć). l Show 40 post(s) from this thread on one page Strona 1 z 2 - 24-06-2005 14:51 Opal ech, to ja chyba się niejasno wyraziłam. We Francji szkoła w wieku pięciu lat jest takim naszym przedszkolem - tylko w innym miejscu. Tak samo jak u nas są teraz zerówki w podstawówkach - to jednak nadal będzie zerówka - nauka poprzez zabawę i zupełnie inny program zajęć. Choć wiele szkół u nas będzie pewno źle do tego przystosowanych (brak placów zabaw itp.), ale to już inny temat. Mieszkałam trochę czasu na zachodzie i tamtejsze szkoły - po prostu marzenie, bajka(nawet w malutkiej wiosce była cudnie wyposażona szkółka, pozadrościć). - 24-06-2005 15:28 sylvia 1 Duża tutaj rola współpracy rodziców z przedszkolanką i indywidualizacja podejścia do danego dziecka. Zaniosłam do przedszkola kilkanaście kartonów puzzli, gier dla starszych dzieci, by Pysia miała coś, co ją zajmuje. Od pań miała dodatkowe ćwiczenia, rysunki, malowanie - panie były świetnie przygotowane do zajmowania się tymi, którzy wybiegali z danymi umiejętnościami do przodu. sylvia A teraz Twoja córka pójdzie do szkoły, będzie miała w pierwszej klasie ze trzy-cztery godziny dziennie, a pozostałe 4 godziny będzie spędzać znudzona w świetlicy. W zerówce miała by zdecydowanie lepszą opiekę przez pełne 8-9 godzin. No chyba że trafi na wyjątkowo dobrą i zaangażowaną panią w świetllicy, czego Wam serdecznie życzę. Dodam jeszcze, że nie trzeba przeskakiwać klasy - czasem wystarczy zmienić na taką o lepszym poziomie (tak zrobiłam z Pysią w marcu, na jej prośbę - sama wybrała sobie nową klasę, w której miała fajne koleżanki i bardzo się z tego cieszyłyśmy, że dyrekcja nie robiła żadnych problemów). W nowej klasie dzieci wyrywają się same do konkursów, są bardzo aktywne, zgrane - średnią mają o cały stopień wyższy. Języków obcych uczą sie w dwóch grupach, o różnym poziomie zaawansowania, a kolega z tej klasy jest zwycięzcą kangura europejskiego i mógłby uczyć się w gimnazjum - ma taki poziom wiedzy :D *marta* - 24-06-2005 15:41 A teraz Twoja córka pójdzie do szkoły, będzie miała w pierwszej klasie ze trzy-cztery godziny dziennie, a pozostałe 4 godziny będzie spędzać znudzona w świetlicy. W zerówce miała by zdecydowanie lepszą opiekę przez pełne 8-9 godzin. No zaleta ogromna z tym, że nie widzę związku z tematem. Kiedyś do tej pierwszej klasy i tak musiałaby pójść. Rok później nie będzie się już nudzić w świetlicy? Organizacja czasu poza lekcjami to już zupełnie inne bajka przecież. Mimi czy Twoja mała nudziła się w świetlicy w pierwszej klasie? - 24-06-2005 15:58 *marta* była kika razy, sporadycznie i bardzo się nudziła. Ale niestety wiele osób nie ma wyjścia, a i tak jest to chyba lepsze rozwiązanie od mojej znajomej, której synek zamiast w świetlicy czekał na mamę w domu, przed telewizorem. Na świetlicy nie chciał być za żadne skarby. p.s. Pysia miała bardzo, bardzo trudne te trzy lata, bo akurat urodziła się Julcia - z obniżonym napięciem mięśniowym,niedotleniona, potem w dodatku patologiczna, ostra żółtaczka (bilirubina przekroczyła poziom krytyczny, ale to nie temat na forum :( ) - 24-06-2005 16:45 mimi,we Francji dzieci nie mówią,że chodzą do takiego polskiego przedszkola tylko w innym miejscu. Tak jak czasem decyduje przypadek-gdyby los Cię rzucił do kraju,gdzie nauka roczpoczyna się rok wcześniej,nie miałabyś za wiele do powiedzenia,tak czasem konkretne dziecko nadaje się do pójścia rok wcześniej i zostawienie go w domu/przedszkolu może być krzywda,a proponowane przez Ciebie kartony puzzli "i innych zabaw" mogą je doprowadzić do łez (mnie zaraz doprowadzą chyba :lol: )Wolałabym za to godziny spędzone z kumpelkami w świetlicy.Słowo. mimi,dzieci to nie tylko Julcia i Pysiunia. - 24-06-2005 17:29 Opal napisałam przecież, że nie o miejsce chodzi, ale o : Co do puzzli itp. to przecież tylko jedno w wielu rozwiązań (akurat to było pod Pyśkę, bo godzinami chciała je wtedy układać, a w przedszkolu były takie łatwiutkie), ale głównie liczyły się dodatkowe zadania, ćwiczenia, malunki, rysunki itp. zajęcia, podsuwane przez Przedszkolanki. A co do zabaw z kumpelkami, to akurat w zerówce przedszkolnej są do nich idealne warunki, w świetlicy szkolnej nawet nie wolno uczniom rozmawiać (nawet podczas gier są ciągle uciszane). Dlatego ulubiona koleżanka Patrycji zamiast do świetlicy przychodziła po szkole do nas, tak przez kilka miesięcy. No i posiłki są pilnowane w zerówce (trzy razy dziennie), w szkole dziecko pilnuje się samo. Nie twierdzę jednak, że w każdej szkole musi być tak nudno po zajęciach. Piszę na podstawie swoich obserwacji , pewno także zawężonych. Nie jestem przecież pedagogiem. Choć sporo się naprzyglądałam podczas wyjazdów basenowych (dwa lata regularnie jeździłam z dwiema klasami) Mam także szkołę pod oknem - szkółka dla klas 1-3 Poza tym tak się akurat składa, że moje najbliższe grono znajomych to rówieśnicy Pati, a ich mamy albo oboje rodzice to nauczyciele. 2 - nauczanie początkowe( jedna robi także doktorat z psychologii w Warszawie, po drugim fakultecie - psychologii - synek 10 lat), 1 - jezyk niemiecki (synek 10 lat), historyk i germanistka (synek 10 lat), wuefista, dyrektor szkoły i emerytowana pani dyrektor, matematyczka, muzyczka (córka 10 lat i 6 lat), psycholog (robi doktorat)- dyrektor ośrodków dla uzależnionych - ma mi kto doradzić, bo mam wiele wątpliowści, jak każda z nas. Opal, poza tym to nie ja napisałam przecież, że to wymysł zbyt ambitnych rodziców, ale nadal uważam, że to skracanie dzieciństwa. Może to oceniam po swoich własnych doświadczeniach? Ale o tym nie chce pisać. JoShi - 24-06-2005 17:31 mimi,we Francji dzieci nie mówią,że chodzą do takiego polskiego przedszkola tylko w innym miejscu. Tak jak czasem decyduje przypadek-gdyby los Cię rzucił do kraju,gdzie nauka roczpoczyna się rok wcześniej,nie miałabyś za wiele do powiedzenia,tak czasem konkretne dziecko nadaje się do pójścia rok wcześniej i zostawienie go w domu/przedszkolu może być krzywda,a proponowane przez Ciebie kartony puzzli "i innych zabaw" mogą je doprowadzić do łez (mnie zaraz doprowadzą chyba :lol: )Wolałabym za to godziny spędzone z kumpelkami w świetlicy.Słowo. mimi,dzieci to nie tylko Julcia i Pysiunia. Nie kloc sie z mimi przeciez ona ma racje ;) - 24-06-2005 17:44 JoShi mnie się bardzo sympatycznie z Opalem wymienia poglądy: kłótnie to zdecydowanie Twoja JoShi specjalność. Przestałaś mi wypisywać chamskie maile na priva, bo Cię admin upomniał, to zaśmiecasz mi teraz pocztę prywatną jeszcze gorzej! Od kiedy napisałaś pod zdjęciem malutkiego dziecka na forum " a ja nie lubię krasnali w ogródku" jesteś dla mnie wyjątkowo antypatyczną osobą i żądam w tym momencie po raz kolejny - przestań mi zaśmiecać pocztę i komentować moje wypowiedzi!!! - 24-06-2005 18:02 Nie bardzo rozumiem,co masz na myśli wymieniając tych rodziców nauczycieli. Mam wrażenie,że przedstawiasz nazbyt idealistyczny obraz.Nierealny i nie przystający do możliwości zarówno tych obiektywnych jak i nie uwzględniajacy różnic indywidualnych.Życie wygląda trochę inaczej. Z drugiej strony przedstawiasz jakieś skrajne przypadki (świetlica,w której nie wolno rozmawiać) - 24-06-2005 18:24 Opal wspominam o tym , bo jak zauważyłaś - ich dzieci to rówieśnicy Pysi. Spotykamy się bardzo często, rozmawiamy o problemach z naszymi dzieciakami, mamy od wielu lat razem wyjazdy zimowo - noworoczne na narty, ogniska, kuligi, urodziny i okazje bez okazji, byle isę spotkać, Nasze dzieci jeżdzą razem na zimowiska, śpią u siebie na weekend, wszystko wspólnie organizujemy - tak że nie nie jest tak jak napisałaś: z każdy problem pedagogicznym mogę do nich uderzyć. A ponieważ to nauczyciele, mają długie wakacje, ferie i wolne dni razem z dziećmi, ja nie pracuję, jest to fajna okazja do utrzymaywania takich kontaktów. Przy innych zawodach byłby to ogromny problem (mój mąż np. nie ma szans poza niedzielą) - tak że w pewnym stopniu jest to jakiś mało reprezentatywny obraz, przyznaję Ci rację. natomiast obraz przedstawiony przez Rytunię jest nie tylko zbyt pesymistyczny, ale wg mnie przerysowany i nieprawdziwy: Rytunia: - 24-06-2005 22:24 Mam wrażenie,że wracamy do punktu wyjścia. Ty o sobie cały czas,a przecież sytuacje są różne. Chyba już powiedziałam wszystko na ten temat.Znużył mnie już ten temat. :lol: Rytunia - 25-06-2005 03:19 mnie też ten temat chyba znużył moje dziecko do szkoły i tak pójdzie, obowiązki domowe nadal będzie miało, bo dlaczego ma nie mieć? jest przecież pełnoprawnym członkiem rodziny ma prawa i obowiązki, wg mnie dostosowane do swojego wieku teraz mamy wakacje i powiem Ci Mimi, że moi synowie ( 4l. i 6l.), jeśli wstaną przed 9 rano sami robią sobie śniadanie( kupuję krojony chleb, wędliny i ser) ozzie - 25-06-2005 11:12 Rytunia, zgadzam sie z toba z tym robieniem sniadan :D Kiedy moja corka miala 9 miesiecy, odwiedzili nas znajomi Amerykanie, starsze malzenstwo z doroslymi juz dziecmi. Katherine powiedziala mi wtedy, ze jenda z pierwszych prac domowych, ktore nauczyla swoje dzieci (a ma ich 4) to przygotowywanie sniadania. Wtedy, kiedy moja corcia byla malutka, wydawalo mi sie to absurdalne :o Ale kiedy corcia miala 5 lat, pokazalam jej jak sie podgrzewa mleko w mikrofalowce (tak aby nie bylo za gorace) i robi sniadanko. Oczywiscie mowa tu o sniadanku w weekendy, dzieci jedza wtedy platki z mlekiem i jakas kanapke. Teraz kiedy dzieci wczesniej wstaja w weekendy (corcia ma 10 lat a synek 6), sami przygodowuja sobie sniadanie, sami wstawiaja brudne talerze do zmywarki i sprzataja po sniadaniu. Dzieci powinny miec obowiazki domowe, krzywda sie im nie dzieje :) A propos szkoly, moja corka zaczela zerowke w wieku lat 5, bo w Anglii to jest normalne. W tej samej klasie sa dzieci np z sierpnia 1995 i sieprnia 96, a nie dzieci ktore urodzily sie od stycznia do grudnia tego samego roku. Tak wiec jesli ma sie dziecko urodzone w sierpniu danego roku, to taki maluch w wieku 4 lat i jednego miesiaca bedzie musial juz isc do zerowki tzw 'reception'. Moze to smieszne, ale ja celowo planowalam urodzic swoja dwojke, aby ich daty urodzin przypadly na wrzesien i grudzien, aby byly starsze w klasie. Moj syn urodzil sie w grudniu i teraz w systemie polskim bedzie prawdopodobnie najmlodszy w swojej klasie. Ale nie martwie sie tym. Dobrze juz czyta po angielsku, jest dwu jezyczny, ale poniewaz nie chodzil do polskiej zerowki, bedzie musial w pierwszej klasie nadrobic zaleglosci z polskiej zerowki. Wierze, ze da sobie rade, tak jak dala sobie rade jego starsza siostra. Praktycznie do III kl szkoly podstawowej nie czytala i nie pisala po polsku. Teraz na zakonczenie roku odebrala wyroznienie za szkolny konkurs matematyczny, a choc polska ortografia sprawia jej troche problemow, chetnie i duzo czyta po polsku. Male dzieci maja bardzo chlonne umysly, my sobie czesto nawet nie zdajemy sprawy z tych ich mozliwosci. Uwazam, ze posylanie 6 latka do szkoly jest jak najbardziej OK. - 25-06-2005 11:32 Rytunia no i wspaniale :) Przecież ja jestem jak najbardziej za takimi obowiązkami :) moja czterolatka też sama robi "siadanko", odkąd nauczyła się obsługiwać mikrofalówkę - tak kilka miesięcy temu - robi zupkę z płatkami. Mleko z kartonika, 15 sek. w mikroweli, płatki rozsypane,ale najważniejsze, że sama. :lol: To naprawdę nie ma wg mnie związku z obowiązkiem szkolnym, bo to zupełnie różny rodzaj obowiązków. Pozdrawiam wakacyjnie - mimi. Strona 1 z 2 • Zostało znalezionych 155 wypowiedzi • 1, 2 |
|||
Sitedesign by AltusUmbrae. |