Kondas Mumia sumeryjska


Małgorzata Kondas

Mumia sumeryjska

Ten reportaż o staruszce jest bardzo dobry. Puścimy go dziś wieczorem.
Cieszę się, że się panu podoba.
Mów mi Ron, Kamilo. Tak mnie nazywają przyjaciele.
Miło mi być do nich zaliczoną.
Uważam twoje terminowanie za zakończone. Jesteś dobrą dziennikarką. Gdzie wytrzasnęłaś tę stupięćdziesięcioletnią staruszkę?
Ona ma sto czterdzieści dziewięć lat.
Też niemało. Chciałbym dożyć takiego wieku. Mam dopiero osiemdziesiątkę i powiem ci w zaufaniu, że czuję się już staro.
Szefie, ma pan przed sobą jeszcze co najmniej ze dwadzieścia lat pełnej aktywności.
Pomyśleć, że stosunkowo niedawno sześćdziesięciolatków uważano za starych i wysyłano na emeryturę!
Postęp w ostatnim stuleciu był olbrzymi.
Niemniej wydaje się, że sto dwadzieścia lat jest barierą biologiczną trudną do pokonania. Ale, ale, jeżeli już zajęłaś się reliktami przeszłości, mam dla ciebie coś specjalnego. Chciałbym, żebyś przeprowadziła wywiad z niejakim Harrym Bekonem. Tu masz jego adres.
Czy on...?
Nie patrz na mnie tak. Nie wiem, w jakim jest wieku ani czym się zajmuje. Wyszukaj informację o mumii sumeryjskiej. Swojego czasu było o tym głośno. Stara historia, ale niewykluczone, że on wie coś więcej. Niekiedy odgrzewana sensacja smakuje jak nowa. Już ty sobie z tym poradzisz.
Harry Bellon zdawał się być przystojnym blondynem w średnim wieku o ile można było stwierdzić na podstawie obrazu wideotelefonu. Niestety, był człowiekiem bardzo zajętym. Termin spotkania zaproponował za miesiąc. Po lekkim naleganiu ustąpił. Zaprosił młodą dziennikarkę na piątą. Zgodziła się, chociaż nie lubiła przeprowadzać wywiadu bez solidnego przygotowania. Kiedy skończyli rozmowę, spojrzała na zegarek. Dochodziła trzecia. Postanowiła, że podróż wykorzysta na zapoznanie się z historią mumii sumeryjskiej, o której mieli rozmawiać.
Poprawiła makijaż, włosy przewiązała jedwabnym szalikiem. Jeszcze kropla perfum i była gotowa. Sprawdziła, czy ma wystarczający zapas wkładów do kamery. Torba ze sprzętem nie bardzo pasowała do koloru żakietu, zmieniła go więc na kurtkę. Lubiła wyglądać elegancko, to dodawało jej pewności siebie.
Wsiadła do windy. Nacisnęła guzik najwyższego piętra. W hallu na samej górze nie było nikogo. Podała kartę identyfikacyjną komórce kontrolnej. Na ekranie monitora ukazały się pytania na temat przewidywanej podróży. Podała adres. Trasę i czas przelotu pozostawiła do skalkulowania komputerowi. Podeszła do drzwi na taras, które o dziwo^ani myślały otworzyć się. Pulsująca strzałka wskazywała monitor. Odwróciła się. "Odbierz kartę, odbierz kartę..." Ach, to roztargnienie! Wróciła po kartę. Teraz mogła już wyjść na zewnątrz. Była troszkę niezadowolona z siebie. Spóźniła się na ulubiony moment automatycznego przygotowywania pojazdu. Przyjemnie było patrzeć, jak z małego kłębuszka powstaje piękny "owad do latania" jak nazywała maszynę. Przezroczyste, elastyczne ściany pęczniały powoli, nabierały właściwych kształtów. Napis na monitorze wewnątrz pojazdu wyrażał gotowość do podróży. Torbę ze sprzętem umieściła pod fotelem, tak żeby nie zasłaniała widoku z żadnej strony. Zrobiła to z przyzwyczajenia, chociaż wiedziała, że nie będzie miała wiele czasu, jeżeli podróż ma wykorzystać na zapoznanie się z historią mumii sumeryjskiej. Na razie należało ustalić warunki, na jakich chce odbyć lot. A więc: czy czas przelotu powinien być minimalny, czy wystarczy, aby odbył się w wyznaczonym terminie. Podała godzinę, o której była umówiona na spotkanie, i poprosiła, aby komputer nie zawracał jej więcej głowy szczegółami lotu, bo monitor chce wykorzystać do innych celów. Usiadła wygodnie w miękkim fotelu. Chwila relaksu przed pracą dobrze jej zrobi. Dotknęła przycisku ze znakiem "start" i patrzyła, jak miękka, przezroczysta kula, w której siedziała, unosi się wolno nad tarasem. W dole, między domami, na tle zieleni widoczne były nitki transporterów na estakadach tuż nad ziemią. Od czasu kiedy wprowadzono ustawę o powszechnej ochronie przyrody, każdy decymetr kwadratowy powierzchni ziemi, na którym nic nie rosło, tak był drogi, że prawie nieopłacalny. Stąd nawet piesze ciągi budowano w taki sposób, żeby pod spodem można było sadzić krzewy cieniolubne. Fabryki i wszelkie placówki użyteczności publicznej umieszczano
coraz głębiej pod ziemią, a mieszkania coraz wyżej nad jej powierzchnią, chociaż minęła już dawno moda na mieszkanie na setnym czy wyższym piętrze. Powietrze było równie czyste na dole jak na górze.
Pomyśleć, że przez tyle wieków człowiek pełzał po powierzchni ziemi, wymyślając coraz szybsze pojazdy, aż nadszedł moment, że trzeba było to wszystko zlikwidować. Zostawiono jedynie parę kilometrów zabytkowej autostrady. Można po niej jeździć starymi pojazdami zwanymi samochodami, ale coraz mniej jest amatorów tej zabawy dla dzieci. Jak niewygodnie żyło się ludziom dawniej! Najwyższy czas zabrać się do pracy. Kamila włączyła "informację" i poprosiła wszystko na temat Sumerów. Ukazał się napis: "Brak nagrań dźwiękowych tematu. Przepraszamy". Ach! te opóźnienia. Stale trzeba czytać, bo ktoś nie pomyślał na czas o nagraniu całej encyklopedii i teraz są kłopoty z uzupełnieniami. Wyraziła zgodę na wyświetlanie tekstu na ekranie. "Sumerowie lud zamieszkały w dorzeczu Tygrysu i Eufratu trzy tysiące lat przed naszą erą, jedna z najstarszych cywilizacji ludzkich..." tekst typowy dla starych encyklopedii. Czytała z palcem na przycisku: "dalej". Niektóre partie w ogóle opuszczała. Co na przykład może wynikać z faktu, że w mieście Uruk w latach 30002800 p.n.e. rozwijało się garncarstwo? Ciekawsza była informacja o budowie warownych miast i pałacach władców w obrębie świątyń. W Ur znaleziono podziemne groby królów. W pierwszej połowie drugiego tysiąclecia przed naszą erą Sumerowie ulegli całkowitej semityzacji i tak skończyła się ich cywilizacja.
Te informacje musiały pochodzić z bardzo starej encyklopedii. Kamila była pewna, że kultura sumeryjska powstała znacznie dawniej niż cztery tysiące lat przed naszą erą. Jak pytać tę piekielną maszynę, żeby nie otrzymywać aktualności sprzed stu lat? O czym będzie rozmawiała z Harrym Beltonem? Właśnie, że też wcześniej na to nie wpadła! Trzeba po prostu zapytać o niego. Podała dane z zaznaczeniem, że interesuje ją wszystko, wyłączając te banalne informacje, które można otrzymać o każdym. Niestety, w spisie ludzi wyróżniających się Harry Bellon nie figurował.
Zapytała o przebieg lotu i uzyskała odpowiedź, że odbywa się zgodnie z założeniami. Za pół godziny będzie na miejscu. Co robić? Wystukała na klawiaturze hasło "mumia sumeryjska".
Na monitorze ukazało się pytanie o formę, w jakiej chce otrzymać informację. Wybrała oczywiście nagranie dźwiękowe. Pamięć słuchową wyrabianą od dziecka miała znacznie sprawniejszą. Poza tym mogła jednocześnie obserwować ziemię tam w dole i inne pojazdy. "...odkrycie mumii było wydarzeniem, które zmieniło dotychczasowe poglądy na cywilizację sumeryjska. Już samo znalezienie piramidy głęboko w piaskach pustyni między Tygrysem a Eufratem zaskoczyło badaczy. Wiek budowli oceniono na dziesięć tysięcy lat przed naszą erą. Wyposażenie grobu boga-władcy zaskakiwało kunsztem nie tylko sztuki, ale i techniki. Komnaty sąsiadujące z grobowcem zawierały przedmioty kultu, nieznane urządzenia, a nawet maszyny, których przeznaczenie trudno było ustalić. Do udziału w badaniach dopuszczono wąskie ekipy specjalistów ze względów bezpieczeństwa. Eksponaty mogły łatwo ulec zniszczeniu w warunkach atmosfery zewnętrznej, a nawet przez wprowadzenie do piramidy świeżej flory bakteryjnej.
Prócz dowodów rzeczowych Sumerowie pozostawili opis dziejów zmarłego władcy, który miał obejmować okres aż dwudziestu ośmiu tysięcy ośmiuset lat. Ta mocno przesadzona liczba była jedyną fantazją, na jaką pozwolili sobie budowniczowie oazy wymarłej cywilizacji. Dzieje panowania boga-władcy obfitowały w wydarzenia powiązane ze sobą całkiem logicznie.
Największą jednak sensacją było samo ciało króla. Mumia zachowała żywe komórki nie tylko skóry, ale i organów wewnętrznych, których z ciała nie usunięto. Te okoliczności rozbudzały nadzieję na przywrócenie życia mumii. Niestety wszelkie próby w tym zakresie zawiodły. Ciało złożono ponownie w piramidzie i pozostawiono do wyłącznej dyspozycji nauki.
Kongres uczonych, który zebrał się w roku..." Natarczywy, pulsujący dźwięk przerwał nadawanie relacji, Kamila spojrzała na ekran. Agresywnie czerwone litery oznajmiały: "Jesteśmy uwięzieni w korku. Przypuszczalne spóźnienie wyniesie 14,5 minuty." Liczba minut zmieniała się co chwilę. "Czy zawiadomić czekającego?" Niech to diabli porwą pomyślała. Jeżeli nie zmienią tych przestarzałych przepisów bezpieczeństwa, powstanie kiedyś gigantyczny korek, z którego nie będzie wyjścia. Aż dwa metry przestrzeni między pojazdem a pojazdem! Po co! Rozejrzała się wokół. Wszędzie, w górze, w dole, za nią i przed nią, siedzieli ludzie w swoich miękkich,
przezroczystych balonikach, równie jak ona bezradni. Pojazd w najszerszym miejscu nie osiąga nawet półtora metra, mógłby więc prześlizgnąć się tymi kanałami utworzonymi z dwumetrowych przestrzeni, ale niestety zakodowany rozkaz bezpieczeństwa unieruchamia go automatycznie. Zmniejszenie przestrzeni bezpieczeństwa do jednego metra jest już nieodzowne, ale zaraz podniosą krzyk ci od środowiska, że zagęszczenie będzie miało wpływ na przemieszczanie się mas powietrza i tak dalej.
Coś się widać ruszyło, bo przewidywany czas spóźnienia zmalał do ośmiu minut. Nie warto zawiadamiać o tak krótkim spóźnieniu. Poprosiła o uruchomienie przerwanej narracji.
,,... podjęto uchwałę o powołanie do życia potomka władcy sumeryjskiego na drodze wegetatywnej. Technika klonowania była już wówczas znana, ale ze względu na przepisy prawne dopuszczające jej stosowanie jedynie w zupełnie wyjątkowych sytuacjach rzadko praktykowana. Eksperyment powiódł się. Z trzech urodzonych chłopców jeden przeżył szczęśliwie okres niemowlęcy i rozwijał się prawidłowo. Badania nie wykazały żadnych odchyleń od normy zarówno w rozwoju fizycznym jak i psychicznym. Dla zapewnienia dziecku optymalnych warunków, zwłaszcza komfortu psychicznego, oddano je bezdzietnemu małżeństwu. Przybrani rodzice zostali starannie wyselekcjonowani, ale nawet im nie powierzono tajemnicy pochodzenia chłopca..." Spóźnienie zmalało do czterech i pół minuty. Kiedy stanęła na progu mieszkania Harry'ego Bellona, radio skończyło właśnie serwis informacyjny nadawany o piątej. Gospodarz przywitał ją z miłym uśmiechem. Od pierwszej chwili jego sposób bycia był ujmujący, jakby odrobinę staroświecki, co znakomicie kontrastowało z młodą twarzą o przenikliwych oczach. Starał się pomagać przy montowaniu kamery, cały czas był swobodny. Początkowo rozmowa dotyczyła spraw codziennych.
Sam zaczął mówić o swoim dzieciństwie, a kiedy trzeba było na moment przerwać, by założyć nową taśmę, podjął opowieść dokładnie w miejscu, w którym przerwał. Moja przybrana rodzina nic nie wiedziała o prawdziwym moim pochodzeniu. Trzymano je w najgłębszej tajemnicy, żeby mi niczego nie zasugerować. O tym wszystkim dowiedziałem się oczywiście znacznie później. Od najwcześniejszego dzieciństwa nękany byłem badaniami lekarskimi i testami psychologicznymi, chociaż nic mi nie dolegało. Rodzice uważali je za dopust boży związany
z adopcją. Mimo tych nieustannych wizyt lekarskich dzieciństwo upłynęło mi całkiem przyjemnie. Miałem dwanaście lat kiedy... Harry urwał i po raz pierwszy zdawało się, że stracił wątek. Po chwili zastanowienia ciągnął dalej: ...kiedy opowiedziałem koledze sen, a on powtórzył go swemu ojcu. Pamiętam, że ten pierwszy sen był o nie znanym mi wspaniałym mieście z monumentalnymi budowlami i grubymi warownymi murami. Od tamtego czasu akcje wielu moich snów rozgrywały się w tym samym nieznanym, starożytnym mieście.
Pan Kruk, ojciec tego kolegi, był dziennikarzem. Odwiedził nas wieczorem i poprosił, żebym jeszcze raz opowiedział dokładnie, co mi się śniło. Rodzice byli dumni, kiedy moja opowieść znalazła się w gazecie.
Do tej pory nie wiem, czy Kruk zorientował się wtedy, kim byłem. Jego komentarz do mojego snu był dwuznaczny. Tak to oceniam teraz. Wtedy ani ja, ani moi rodzice nie dopatrywali się niczego szczególnego w jego zainteresowaniu opowieścią o starym mieście.
Byli jednak ludzie, których artykuł zaalarmował. Mój ojciec został przeniesiony służbowo do innego miasta, a mnie umieszczono w internacie.
Początkowo było mi bardzo ciężko. Rodzice nie mogli zabierać mnie na każdy weekend do domu, ze względu na znaczną odległość. Nie miałem przyjaciół, a nauczycieli traktowałem jak osobistych wrogów. Przypuszczam, że musiałem mieć do tego powody. Jedynym jaki pamiętam było podejrzenie, że zatrzymują moją korespondencję. Namawiali mnie do pisania listów, ale dziwnym zbiegiem okoliczności nie dostawałem odpowiedzi od adresatów.
Dawid był starszy o trzy lata i przyjaźń z nim bardzo mi pochlebiała. Zwierzyłem mu się z moich podejrzeń i tak narodziła się nasza konspiracja. Dawidowi udało się odszukać rodzinę Kruków, którzy jak się okazało również wyprowadzili się z tamtego miasta. List od dawnego kolegi przywieziony przez Dawida ucieszył mnie. Do listu dopisał się jego ojciec i zaproponował, żebym przysyłał coś w rodzaju pamiętnika ze szczególnym uwzględnieniem snów. Chętnie na to przystałem.
O czym pan pisał?
Głównie o snach, które miewałem barwne i pełne nieprawdopodobnych wydarzeń. Teraz, po tylu latach, mogę się pani przyznać. Trochę koloryzowałem, ale nie na tyle, na ile mi później zarzucano. .
Czy te listy drukowano?
Tak, ale do mnie pismo nie docierało. Nie miałem pojęcia, jakie namiętności rozbudzam wśród czytelników, jaką nadzieję na poznanie tego, co dawno przeminęło. Próbowano interpretować moje sny w sposób całkowicie dowolny, w zależności od potrzeb. Pasowały do wielu, sprzecznych niekiedy hipotez. Ale o tym wszystkim dowiedziałem się znacznie później.
Nasza konspiracja trwała prawie trzy lata. Nie wykluczani możliwości, że opiekunowie przymykali oczy na tę działalność. Postępowanie, które miało to wyjaśnić, wszystko zagmatwało.
Bomba pękła, kiedy zrobiono niespodziewaną rewizję w rzeczach Dawida. Znaleziono u niego mnóstwo wycinków prasowych, a wśród nich moje opowiadania. Zaczęto zastanawiać się, kto, o czym i od jak dawna wiedział. Wycinki zawierały historię mumii sumeryjskiej, rozważania na temat eksperymentu klonowania, możliwości przekazywania pamięci jednostkowej potomstwu. Zwłaszcza to zagadnienie było żywo dyskutowane w artykułach zgromadzonych przez Dawida. Dopiero wtedy zrozumiałem prawdziwy powód zainteresowania moimi snami. Do tamtej chwili nie miałem przecież pojęcia, kim jestem.
Naprawdę? Trudno uwierzyć, żeby przyjaciel nie zdradził takiej sensacji.
Przyjaciel!-.. Jeżeli nim był. Może rzeczywiście odrobinę wcześniej zacząłem się czegoś domyślać. Nie mógłbym teraz przysiąc... a jednak nie to było najważniejsze w całej sprawie. Odbyła się rozprawa sądowa, na której udowodniono mi mistyfikację. Dawid zeznał, że uświadomił mi moje pochodzenie, że razem wymyślaliśmy moje sny w taki sposób, żeby pasowały do ,,wspomnień" z poprzedniego życia.
Byłem skompromitowany. Ukarano mnie w sposób, jaki społeczeństwu wydał się w tej sytuacji najwłaściwszy, Odgrodzono mnie murem milczenia. Skazano na zapomnienie. Zaniechano rozważań na temat dziedziczności pamięci. Jako wegetatywna kopia władcy sumeryjskiego sprzed tysięcy lat przestałem mięć wartość. Przestałem istnieć.
Kiedy to się stało?
Proces odbył się w roku 2025. Miałem wówczas piętnaście lat.
Chwileczkę. Obecnie mamy przecież rok 2288!


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Sumeryjski mit o potopie
Kondas Wizyta o zmierzchu
Kondas Żart
Łamigłówki matematyczne Mumia
Kondas W ogródku działkowym
Kondas Siła wyobraźni
Kondas Wymowa kwiatów
Kondas Portret na tle pejzażu
Kondas Na granicy
Kondas Eksperyment
Kondas Spór o czarownice
Kondas Wszystkie zgubione przedmioty
Antologia Mity sumeryjskie
Łazarczuk Andriej Mumia

więcej podobnych podstron