Strona
5 z
6 •
1,
2,
3,
4,
5,
6
zoltan chiwayJun 11 2010, 02:23 PM
Do odchodzących Luthira i Virona Bashar rzuca proste 'kupcie mi piwo.' Gdy oddalają się już nieco od stolika, rzuca spojrzenie na Ornellę.
-Słuchaj Ornella, co masz to tego aasimara? Od kiedy się pojawił cały czas się na niego boczysz.
Rzuca spojrzenie za podchodzącym do baru aludevą, po czym przenosi wzrok na towarzyszy i kontynuuje, zniżając głos niemalże do szeptu.
-No i co z nim zrobimy? Przecież nie powiemy mu po prostu żeby sobie poszedł. Nie wiem też czy jest sens brać go z nami. Decydujcie szybko.
GhosterJun 11 2010, 03:03 PM
W drodze do baru, gdy już odstąpili na parę kroków stolik z towarzyszami, Fey'Ri odezwał się do Viriona.
- Widzę, że na ciebie to nie działa? - Spytał, jednak nie oczekiwał żadnej odpowiedzi. Po prostu szedł dalej i mówił. - Cóż, zazwyczaj, jeśli coś jest piękne, po prostu trzeba znaleźć jakiś cholerny punkt zaczepienia żeby nie dać się przypadkiem zwieść. Lena, ta dzierlatka co nieomal zemdlała z wyczerpania, chyba kieruje się zazdrością. Zafon wydaje się jakiś nietęgi, ciągle patrzy się na ręce. Bashar jednak, ten ciemny trep... Chyba widzisz jak się na nią patrzy? - Rzucił spokojnie, dając Aasimarowi ewentualną chwilę na zerknięcie do tyłu. - Cóż, ja... Wolę nie mówić co jest moim hakiem, bo to jest ostatecznie gorsze niż samo zauroczenie się tą... Ornellą, bo tak się zwie ta ruda. Ten zapach jest z katakumb i podziemia... - Zawahał się przez chwilę, jednak ostatecznie postanowił zrobić znów to, czego jego towarzysze by nie pochwalili. Udzielanie informacji niekompetentnym. - Słuchaj, w Guwernancie niejaki Marcus, barman, powiedział, żebyśmy udali się do Zakopanej Wioski. - Zniżył ton prawie do szeptu, by nie usłyszał tego nikt. - Mamy znaleźć różę z Ogrodu Bólu. Interesuje cię to? - Spojrzał pytająco na Viriona i rozglądnął się wokół patrząc, czy nie ma jakichś niechcianych uszu.
Nareszcie doszedł do baru. Zanim dał jednak czas na odpowiedź Aludevie, powiedział do czyszczącego właśnie szklanki Barkisa zamówienie.
- Szklankę wody, trzy piwa. Liczę na tamte stare darmówki dobry Barkisie, nie mam dziś zbyt dobrego dnia. Chcesz coś? - Zapytał, dając chwilę na odpowiedź towarzyszowi. Chwilę później jednak odwrócił się tyłem do baru, zaczynając kontynuować odpowiedź Virionowi. - No więc co do tej Zakopanej, nie mieliśmy pieniędzy i szczerze mówiąc próbowaliśmy je jakoś zdobyć... - Spojrzał stanowczo na Aasimara, zastanawiając się dogłębnie co powiedzieć. - *Przypadkiem* wyszło tak, że Półłeb, ten krwawnik z na wpół łysą czachą dźgnął na grób pewnego gościa i musieliśmy zwiewać. Cóż, ta ruda pomogła nam się wydostać. Właściwie wtedy pierwszy raz ją widziałem, co do Bashara, nie wiem. - Podrapał się po głowie, zdrapując z kłaków jakieś zaschnięte kawałki brudu, które przylepił mu się podczas całej tej historii. - No i jeszcze ci kolesie przed barem, bo pewnie to cię najbardziej interesuje. Po prostu powiedziałem coś głupiego, a tamci śmiałkowie też szukali Róży, to nie za fajna robota. - Rzekł, zastanawiając się co powie ów Aludeva. Gość, którego poznał ledwie parę minut temu, a już zasypuje go szczegółami o wszystkim, co przydarzyło mu się przez ostatnie godziny...
EverodJun 11 2010, 04:38 PM
- Ja wezmę piwo. I sugeruję zamówienie jakiegoś żarcia - dla wszystkich. Po tym, jak białowłosa dziewczyna pożarła wręcz tamten kawałek chleba i mięsa wnoszę, że wszyscy w jakimś stopniu jesteście głodni, ja zresztą też coś przekąszę. Dorzucę się.
Po złożeniu zamówienia aasimar słuchał z uwagą każdego słowa wypowiadanego z ust fey'ri. Kiedy doszedł do opisu zabójstwa, widząc jego zachowanie wtrącił: "Spokojnie, nie jestem żadnym Łaskobójcą, wiem jak ciężkie może być życie w Ulu." Po wysłuchaniu wszystkiego uśmiechnął się półgębkiem i odpowiedział równie konspiracyjnie co Lüthir.
- No, wierzę, że to z twojego powodu wpadliście w kłopoty. Za dużo mówisz nieznajomym - powiedziawszy to, Virion podniósł dłoń na znak, żeby nie robił żadnych głupich rzeczy ani nie panikował. - Ale jeśli o mnie chodzi możesz być spokojny. Zakopana Wioska... hm... Obiło mi się o uszy, nigdy jednak nie trafiłem do tego miejsca. Macie ukraść kwiat z Ogrodu Bólu? To jakaś pokrętna metafora czy coś realnego w takim stopniu co ta gospoda? W każdym razie czułem, że chodzi o coś więcej. Katakumby, podziemia... Tamci nie wyglądali na pierwszych lepszych trepów z Ula. Miałem was przy stole zapytać, czy nie potrzebny wam ochroniarz. Na nadmiar roboty nie narzekam, dzisiaj skończyłem pewne zlecenie, a nowe ciężko coś ostatnio znaleźć. Ale najpierw zobaczymy co twoi przyjaciele powiedzą mi przy stole, nie będę cię przecież narażał na wdzięczność z ich strony za rozpowiadanie wokoło o waszej tajemnicy.
MantaJun 12 2010, 10:08 AM
Lena rozkłada się na krześle, zarzucając nogę na nogę jak stuprocentowy facet. Dłubie językiem w zębach, drapie się po twarzy odrywając kawałki zaschniętego szlamu i sama Pani wie czego jeszcze.
Nadal obdarza Ornellę przenikliwym wzrokiem, a patrząc na Bashara unosi jedynie kącik ust, wykrzywiając twarz w dziwacznym sarkastycznym uśmiechu.
-Bashar, coś Ty zazdrosny o niego, że tak dzierlatkę wypytujesz? Ornella jest zła, bo spotkała kogoś lepszego od Ciebie, a przykro jej Ciebie zranić, kochasiu. Co do nowego, to powinien zostać i już.- Lena mówiąc to lustruje wzrokiem tył Aasimara, mrużąc oczy.
GhosterJun 12 2010, 10:57 AM
- W takim razie pięć piw, Zafon pewnie też będzie chciał, woda i może jakieś szczury na gorąco. Ile to będzie? - Zapytał Barkisa Lüthir, jednocześnie dając mu chwilę na podejście do baru. Przy okazji znów powędrował głową do Viriona. Lekko się uśmiechnąwszy, znów zaczął mówić. - Taa, wiesz, musiałem się wygadać. Słuchaj, po prostu muszę cię spytać. Gdzieś cię wcześniej widziałem. Cholera, pamiętam skądś ten twój miecz. - Spojrzał na niego przenikliwie, nieco spuszczając z tego "radosnego" tonu. Jego oczy nabrały dziwnego, kremowego koloru, rzadko kiedy takie były. Dobrze odbijały obraz przed nimi. Aludeva, patrząc w nie, widział dokładnie własną twarz. - Byłeś może kiedyś w Dzielnicy Pani? Albo na Wielkim Targu? - Przestał mówić na krótką chwilę, by tylko zmrużyć oczy i zobaczyć Lenę, dokładnie śledzącą tyłek Viriona. - Gmach Czuciowców? - Co ona go tak obczaja?
EverodJun 12 2010, 11:49 AM
Virion odezwał się jeszcze do barmana, kiedy podszedł.
- Jeśli masz jeszcze, Barkisie, wodę prosto ze sfery tegoż żywiołu, to chciałbym wymienić ją z tą z mojego bukłaku.
Przeglądając się w lustrze kremowych oczu fey'ri sięgnął w pamięć, czy tych zmiennobarwnych ślepi już kiedyś nie widział. Może w jakiejś karczmie? Ale nawet jeśli, nie zwrócił nań większej uwagi. W Wieloświecie wiele różnych dziwów, a te oczy wcale przy nich nie zdawały się szczególnie wyjątkowe. Aasimar zerknął na czwórkę rozmawiającą o czymś przy stole. Ktoś go chyba obserwował. Ciekawe, co sobie o mnie myślą?
- Możliwe, że mnie widziałeś. Bywałem w wielu miejscach w Sigil, jak i poza nim. Ochraniałem przeróżne osobistości - od szefów gangów z Ula, przez kupców i obieżysferów po czaromiotaczy czy urzędników. W młodości często też bywałem w Gmachu Rozrywki, gdzie pobierałem nauki. Mój miecz ma też znacznie dłuższą historię, należał wcześniej do ojca, który zanim przekroczył Ostateczną Granicę był nauczycielem szermierki w Gmachu.
GhosterJun 12 2010, 01:51 PM
- Hmm... - Oczy Lüthira znów przybrały jeden ze swoich "naturalniejszych" barw, turkus pomieszany z zielenią. Kolor wyglądał, jakby pływał mu w gałkach ocznych. Wkrótce jednak wykonał jakiś pokraczny gest, który na siłę można było wpleść w jego kolejne słowa. - No nic, trudno, wydawało mi się... - Gmach Rozrywki... Wiedziałem. Sala dla wojowników, byłem tam... Tylko dlaczego to mi tak wierci się we łbie? - Po co twojemu ogródkowi woda czystsza niż sama woda? - Odezwał się, słuchając słów skierowanych do barmana. W tym momencie zresztą nawet się nim nie przejmował. O ile czasami pogadywał z nim o tym i tamtym, teraz nie miał na to w ogóle ochoty. Może nie lubił słuchać tego jego niskiego głosu jakby się odwodnił?
Nie ważne. Gapił się ordynarnie na tych zbieraczy. Wszyscy spojrzeli na niego chociaż raz, ale jeden siedział, jakby nawet nie chciał patrzeć. W cieniu, zasłonięty, było widać tylko ręce wystające z pobrudzonej szaty. W dodatku był odwrócony tyłem do Fey'Ri. Patrzył, bo co innego miał robić? Obserwował jak porusza się znudzony, jakby od siedzenia bolały go plecy. Reszta pochłonięta była w jakże emocjonujących debatach, gdzie każdy gnoił drugiego i beształ jego argumenty swoimi. Tylko on siedział tak cicho. Nawet Githzeraie powoli zaczynający klnąć w stronę dziwki próbującej ich namówić na sypnięcie grosza za usługę nie robili na nim wrażenia. Nawet Ebb, wyglądający jakby aż chciał się podzielić jakąś historią. W sumie dawno go nie widział, a ostatnim razem pobąkiwał coś o podróży do Tartaru, może i by tam podszedł na moment za chwilę? Na razie jednak był doszczętnie pochłonięty tym zbieraczem. Miał nadzieję na spotkanie Kutwy, ale któż wie? W Ulu to i zaczepka kogoś, nawet pokojowo, mogła się skończyć czymś nieprzyjemnym, dlatego ciągle się wahał. Tym bardziej, że wyglądali na jakiś gang, grupę, bardziej doświadczonych trepów. Nie chciał robić bałaganu Barkisowi. Wszakże to jeden z jego ulubionych barów, tuż koło Guwernanta i Zbiorowiska w Dzielnicy Niższej...
EverodJun 12 2010, 03:54 PM
- Dla własnej satysfakcji. Nie ma nic lepszego niż po wielogodzinnym znoju napić się takiej wody.
Virion, odwróciwszy się i oparłszy o ladę obserwował Lüthira lustrującego wzrokiem otoczenie, szczególnie przypatrując się przy tym grupce zbieraczy.
- Tylko nie napytaj tu nowej biedy - odezwał się wciąż spokojnym, harmonijnym głosem. - Szukasz kogoś?
GhosterJun 12 2010, 04:38 PM
- Tia, Zbieracza, Kutwę. Znasz go może? - Przewrócił wzrok ze zbieraczy na długobrodego medium wokół którego wirowała latająca, metaliczna czaszka wiedząc, że i tak nic nie ujrzy u tej grupy, o ile nie podejdzie bliżej. A teraz jeszcze poczeka na piwo. - Czasem chodziłem z nim po karczmach, barach czy tawernach i popisywaliśmy się jakimiś czaromiotaniem. - W tej chwili Lüthir jakimś dziwnie radosnym, "podejrzliwym" spojrzeniem wgapił się w Aasimara. - Właściwie to czegoś tu nie rozumiem. Nie przypominam sobie, żebym cię widywał w Gorejącym Człeku, a wyglądasz jakbyś był tu stałym bywalcem, chodzisz po Ulu i pomagasz ludziom... Nie żebym obczajał każdego krwawnika na ulicy, ale myślę, że zapamiętałbym ciebie. Gdzie wcześniej żyłeś?
EverodJun 12 2010, 05:06 PM
- Kutwę? Nie znam, a sądzę, że zapamiętałbym takie imię.
Na pytanie zadane przez fey'ri Virion odpowiedział cichym westchnieniem.
- *Nie* chodzę po Ulu i *nie* pomagam ludziom. To znaczy pomagam, ale wtedy kiedy coś się dzieje w pobliżu. Nie jestem też typem człowieka, który codziennie przesiaduje w karczmach. Jak już mówiłem, żyję tu, w Klatce i zarabiam jako ostrze do wynajęcia - ochraniam różnych ludzi i nieludzi. Co jakiś czas podróżuję jako ochrona jakiegoś obieżysfera, więc zdarza mi się znikać z Sigil na jakiś krótszy bądź dłuższy okres. Trochę Wieloświata już widziałem, ale zawsze wracam do Miasta Drzwi. A może powiesz dla odmiany coś o sobie? Wspominałeś, że znasz Sztukę?
MantaJun 12 2010, 05:28 PM
Co oni tam tak rozprawiają... Takie wojaki, a piwa nie umiom szybko zamówic
Lena wstaje od stołu i z wolna rusza w stronę dwóch kompanów przy barze.
Gdy w końcu staje za nimi, opiera łokcie na ich ramionach i przechylając się do przodu mówi:
-Barkis, daj no jakie piwo, bo suszy... A wy, panowie, co tak tu dyskutujecie?
GhosterJun 12 2010, 05:46 PM
Lüthir spojrzał zawadiacko na Lenę, następnie na Viriona, po czym wyciągnął przed siebie rękę. Na początku ani ona ani on nie wiedzieli o co mu chodzi. Po chwili jednak, niestarty kurz zaczął się staczać z blatu. Przeleciał delikatnie pomiędzy szklankami i kuflami, po czym zatoczył się wokół jego dłoni złożonej w geście, jakby chciał pstryknąć palcami. Powietrze zgęstniało wokół, a Fey'Ri wyszczerzył swoje kły w pewnym siebie uśmiechu. Pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym zaczęły się iskrzyć jakieś niebieskawe płomyki, wychodząc z obrębu ręki i latając na zmianę w prawo i lewo. Małe, seledynowe światełko blaskało raz po raz w bliżej nieokreślonych częściach ręki. Bez ładu i składu, kompletnie chaotycznie. Wnet pstryknął palcami, a temu towarzyszyło ostry wybuch. Niebieskie światełko oślepiło wszystkich wokół, rozległ się tu i tam delikatny zapach miodu, a w okręgu do pięciu metrów spadały jakby spalane kawałki papieru, znikając i obracając się w pył zanim dotarły do podłogi.
- Tia, umiem parę sztuczek. - Odezwał się, podczas gdy fruwające odłamki odbijały mu się bardzo wyraźnie w oczach. Te natomiast odlazły od Viriona i zatrzymały się na Lenie. - Męskie zajęcia. Zara będziesz miała szczura na gorąco i piwo.
EverodJun 12 2010, 06:10 PM
- Ładne przedstawienie - wbrew temu co powiedział, Virion zdawał się zignorować pokaz fey'ri. Może to po prostu przez to, że ze względu na swoje zajęcie zdarzało mu się uskakiwać przed kulami ognia z prawdziwego zdarzenia.
- Nic wielkiego - zwrócił się do diabelstwa. - Po prostu Lüthirowi najpierw zdawało się, że gdzieś mnie widział, potem, że nie, a teraz zastanawia się dlaczego tak. No i trochę o sobie gawędzimy, jak widzisz. Ogółem czekamy na zamówienie - zerknął na 'maga', potem znów spojrzał na Lenę. Mówił wprawdzie, że nie powie kompanom półelfa o tym, iż podzielił się z nim ich przeżyciami z ostatnich godzin, ale nie sądził, żeby akurat dziewczyna czyniła o to wyrzuty. Tym bardziej, że uratował jej tyłek, zarówno w przenośni, jak i dosłownie. - Opowiedział mi również o waszych ostatnich przeżyciach - powiedział to z powagą, jakby dla podkreślenia, że nie chodzi o jakieś błahostki tylko o ich *tajemnicę*. - A tobie już lepiej? - mówiąc to, lekko się doń uśmiechnął. I znowu to dziwne połączenie przyjaznego uśmiechu oraz chłodnego spojrzenia nieskazitelnie niebieskich oczu.
- Jak wiele umiesz, Lüthirze?
GhosterJun 12 2010, 06:36 PM
- Błyski, oślepienia, zalewy, podpalenia, ogółem nie pałam się destrukcją. Zajmuję się bardziej *Sztuką* niźli zaklęciami. Potrafię stworzyć coś transcendentalnie pięknego. - Rzekł, wyglądając jakby próbował sobie wyobrazić taką rzecz. Ale jednak to co powiedział nie mijało się z prawdą. Nie potrafił sobie tego wyobrazić. - Mogę działać na wszystkie zmysły. Wzrok, zapach, słuch, dotyk... Co prawda nie dorastam do pięt nauczycielom w Gmachu Rozrywki, którzy potrafią uwieść zwykłą śmiertelniczkę tak, że do końca życia nie da im spokoju, ale uczyłem się od pewnego Ziwzeaka, chociaż tego to odwiedzałem w Domu Bramnym. Jestem typem... Romantyka. W Ulu jestem przelotnie, ogólnie spędzałem czas w Dzielnicy Niższej, ale z pewnych powodów musiałem się na trochę ulotnić.
maelievJun 13 2010, 12:12 AM
Barkis czeka obyczajnie na odpowiedni moment, żeby wciąć się do rozmowy fey'ri i Viriona
- Aaach, Luthir, niech mnie dabus ugryzie- Uśmiecha się szeroko- A jednak wróciłeś! Nigdy już nie dam posłuchu nikomu, kto będzie mi mówił, żeś kombinator i kłamca! Darmóweczki, powiadasz? Tuszę tedy, żeś przyniósł miedziaki na oddanie? Bardzom zadowolony, bełt już zaraz się poleje!
Mina Luthira dobitnie świadczy o tym, że nie ma zielonego pojęcia, o czym barman mówi; ten zaś rechocze i sięga po coś pod bar
- Tak właśnie myślałem- Stwierdza już mniej wesoło, kładąc na blacie kamień doznań, taki sam, jakich pełne są sensoria w Gmachu Rozrywki- Weź no to do łapy, a zaraz wszystko powinno być jasne.
Luthir, kiedy bierzesz do ręki chropowaty, wytarty i zdecydowanie stary mnemon przez chwilę nic się nie dzieje. Potem Twoje myśli rozpraszają się i zlewają w szarą, skłębioną, przypominającą mgłę masę; mgła powoli przerzedza się, kontury wspomnienia wyostrzają... choć nie do końca. Widzisz swoje dłonie, jedną trzymasz się baru, w drugiej ściskasz kamień; po drugiej stronie falującego blatu widzisz wpatrzonego w siebie Barkisa ściskającego sporą sakiewkę. Gospoda wokół wiruje jak karuzela, szum głosów brzmi jak brzęczenie owadów... Taak, jesteś bardzo, BARDZO pijany. "No mów"- mówi Barkis- "Bez poręczenia nie dam ci ani złamanego szeląga". Mocniej ściskasz kamień i mówisz prosto do niego, jakby miał uszy: "Pozzżyczam od Bar... Kisa sto... sto piemdziesiomt miedziakuff... Oddam, oddam na pewwwnoo nassstempnym razem... Niee ch.. Chce bełta, już nie chce bełta... Za darmo ani fffcalee"- Słyszysz swój własny bełkot- "Ne dawaj mi nic, dopuuuki nie odam!"- Nakazujesz na końcu całkiem wyraźnie, jakby w przypływie jakiejś wspaniałomyślności. Barkis kiwa głową z politowaniem. "Sam tego chciałeś, Luthir"- Kręci głową i wręcza Ci sakiewkę- "No, dawaj kamień!" Wspomnienie rozprasza się i wracasz do rzeczywistości, choć w głowie odczuwasz jeszcze lekkie wirowanie.
W czasie gdy Luthir pogrąża się we wspomnieniu, Barkis wręcza Virionowi lodowato zimny, spotniały bukłak
- Prosto ze Sfery Wody- Szczerzy żółte zębiska, po czym stawia przed aludevą cztery kufle i wysoką szklanicę; pokazuje palcem na Luthira z kamieniem doznań w dłoni- Fajna zabawką, nie?- Pyta- Zostawił mi ją w zastaw jakiś czuciowiec i nigdy nie zjawił się, żeby uregulować rachunek, a ja znalazłem dla niej świetne zastosowanie. Już nikomu nie muszę wierzyć na piękne oczy, hehe!
Luthir wraca do siebie, a Barkis zabiera mu mnemon
- W tej sytuacji sam nie wiem, czy powinienem dać Ci piwo- Zauważa- Bo miedziaków, rzecz jasna nie masz, tyle to potrafię wywróżyć z gorącego powietrza- Pociąga nosem i przygląda Ci się przez chwilę. W tym momencie do rozmowy wtrąca się Lena. Barman bierze jeden z kufli stojących przed Virionem i podsuwa w jej kierunku, zgodnie z zamówieniem, po czym wraca do Luthira- Druga sprawa, to jakie szczury? Czy to wygląda jak kram uliczny koło Placu Szmaciarzy? Mam węgorze w occie, baraninę, kapustę z grzybami kanoplia i polewkę na lim-limie, z czego szczerze polecam węgorze, bo piec się spieprzył i wszystko jest zimne. Nic jednak z tego na rachunek, spryciarzu. Trzecia sprawa, ta woda, rozumiem, jest dla Pani Ornelli?- Pyta, wskazując szklanicę i patrząc w kierunku Waszego stolika. Podążając za jego wzrokiem widzicie, że patrzy uważnie na rudowłosą, a ona na niego; delikatnie, jakby porozumiewawczo kiwają sobie głowami po czym przestają zwracać na siebie uwagę- W ciekawym towarzystwie się obracasz, Luthir, nie wiem, czy nie za wąski w piętach jesteś na takie rzeczy. No, ale to twoje zmartwienie. Przekaż jej, bo ja z tą damą rozmawiać nie chcę, że w moim lokalu jest zawsze mile widziana, ale że żar w Klatce jeszcze nie wygasł. Będzie wiedziała o co chodzi. Wracając do interesów, bukłak trójkę, piwo po dwójaku, podobnie porcja węgorza. Woda dla Pani Ornelli na mój koszt. A co Ty masz mi do powiedzenia?
Luthir, wciąż bez piwa, kombinujesz nad odpowiedzią wędrując wzrokiem po sali. Masz wrażenie, że jeden ze zbieraczy jest Ci znajomy, to chyba Stonoga, jeden z koleżków Kutwy... Tak to na pewno on, zresztą napotkawszy twój wzrok kiwnął Ci głową.
Tymczasem Zafon, Bashar i Ornella siedzą przy stole. Kiedy tylko Lena odchodzi w stronę baru, milcząca dotąd Ornella zabiera cicho głos.
- Jak przyjemnie musi być dzielić Wieloświat podle tak nieskomplikowanych kryteriów- Mówi jakby do siebie patrząc w ślad za odchodzącym diabelstwem, po czym zwraca się do Bashara- Historia mojej urazy do krwi Sfer Wyższych to długa i skomplikowana historia... Kto wie, może pewnego dnia nawet ją poznacie? Nie pytaj mnie jednak, bo nie wyjawię jej, zanim nadejdzie właściwa godzina...- Chwilę milczy, zatopiwszy się we własnych myślach- A Wasz przyjaciel fey'ri już wypaplał aasimarowi wszystko, łącznie z sekretem Zakopanej Wioski. Oj, nie jest to dobry towarzysz, który tak bezmyślnie strzępi język... Ludzie Spośród Cieni mogą nie być zadowoleni, jeśli się o tym wywiedzą.
Przez chwilę wpatruje się w coś przy barze. Podążając za jej spojrzeniem, Zafonie i Basharze, orientujecie się, że mierzy się spojrzeniem z Barkisem; moment później jednak odwraca wzrok
- Niedobre wieści...- Głucho mruczy do siebie wpatrując się w pobrużdżony blat stołu. Nie macie pojęcia, co o tym myśleć.
GhosterJun 13 2010, 07:19 AM
Lüthir rozgląda się zaskoczony, nie wiedząc co powiedzieć. Pieniądze? Jakie pieniądze? Nie pamięta żadnych miedziaków. Chodzi czasem pijany, ale zazwyczaj nie chleje tak żeby nie mógł wstać, nie ma do tego po prostu okazji, nic nie świętuje w życiu. Do czego miałby wydać te sto pięćdziesiąt miedziaków? Przecież...
Wnet roześmiał się na cały bar, a paru gości już chyba raczej z poirytowania że zajmuje na siebie tyle uwagi spojrzało na niego. Ten zaś śmiał się do rozpuku. Gdy tylko przestał. Spojrzał na Barkisa.
- Żartujesz, nie? To Kamień Doznań, daj spokój, nie powiedziałbym tego, łatwo tam zamknąć *cokolwiek* co zechcesz. To żaden dowód. Nigdy bym nawet nie śmiał powiedzieć, że nie chcę piwa. Ja tu codziennie staram się wychełpić od ciebie darmowe piwo za robotę, a ty mi podsuwasz kamyczek? Ostatnim razem tego u ciebie nie było Barkis. - Trep! Co za skurlony skurl! Ahh! Gdybym tylko mógł zabić tego trepa! Co za życie, z gówna w większe gówno, a z większego gówna do szamba! No przecież nie powiem im żeby poszli ze mną do innego baru bo w tym coś nie gra. Szlag by to!
EverodJun 13 2010, 12:02 PM
Widząc, że fey'ri i barman mają sobie najwyraźniej coś do wyjaśnienia, Virion cicho westchnął i wysupłał ze swojej sakiewki miedziaki należne za napitek oraz żywność dla wszystkich i zapłacił nimi.
- Potem się rozliczymy - rzucił Lüthirowi.
- Przepraszam, że się wtrącę, ale czy możesz, Barkisie, powiedzieć nam coś o tej 'Pani Ornelli'? Kim jest i co takiego zrobiła, że "żar w Klatce jeszcze nie wygasł"? Nie mam żadnych złych zamiarów wobec niej, ale *wolałbym* wiedzieć z kim mam do czynienia i sądzę, że reszta waszej drużyny - spojrzał na półelfa i Lenę - również. - Oczy aasimara zdawały się być jeszcze zimniejsze, niż zazwyczaj.
MantaJun 13 2010, 01:19 PM
-Od początku wiedziałam, że z tą ladacznicą jest coś nie tak...- mruknęła Lena w stronę Viriona. Zerknęła również na Luthira, który przed chwilą przeżył jakiś atak śmiechotoku, wychyliła się nieco i sięgnęła po piwo. Podniosła kufel do góry, kierując go w stronę Aasimara, jakby chciała rzec Na zdrowie! i przechylając wzięła potężny łyk, który chyba stanął jej w gardle powodując atak kaszlu.
Patrzy się na Luthira z nadzieją, że ten walnie ją w plecy umożliwiając odkrztuszenie, ociera jednocześnie usta ręką, łzy płyną z oczu strugą, a pomiędzy kolejnymi kaszlnięciami słychać coś jakby śmiech.
EverodJun 13 2010, 04:09 PM
Widząc, jak Lena się krztusi, Virion natychmiast, niemal odruchowo, klepnął ją w plecy. Miał tylko nadzieję, że nie za mocno. Przytroczył bukłak do pasa i sięgnął po swoje piwo.
- Twoje zdrowie, białowłosa - powiedział z lekkim rozbawieniem po czym pociągnął z kufla spory łyk.
Aasimar zastanawiał się, kim może być ta Ornella. Zdawało mu się, że przeszkadza jej jego obecność. Spotykał się już z różnymi powodami niechęci - powiązanie ze sferami Wyższymi, woń biesów towarzysząca mieczowi, który w rękach jego ojca widział Wojnę Krwi i blizna, pozostawiona przez baatezu - niektóre istoty wyraźnie czuły bijący zeń zapach Baatoru. Spoglądały nań z rezerwą zarówno demony i diabły, jak i niebianie.
bartoldJun 13 2010, 08:04 PM
Zafon, widząc błaznującego Luthira, podniósł z niesmakiem dupsko i ruszył w stronę baru, przy którym stała już Lena. Z tej odległości usłyszał słowa Viriona o opowieści kudłacza, domyślając się, że kundel wszystko wyjaśnił dogłębnie i bez niedomówień. Skurl, ot.
Wolno podszedł za plecy Leny i zasłaniając się ciałem, wbił nisko sierpa w nery Luthira.
- Zafon Półłeb, nie zdążyłem się przedstawić - zwrócił się do Viriona, patrząc mu w oczy. Domyślając się, że Luthira chwycił właśnie bolesny skurcz, zapewne wywołany przeciążeniem pleców ogromnym tobołem, podjął wątek:
- Nie mam nic do ciebie, i tak pewno byśmy ci to powiedzieli, ale... Nie tyś jeden go słuchał zapewne. Nie tutaj.
Nachylił się do Luthira, błyskawicznie wyciągając z rękawa mały nożyk.
- Piesek lubi szczekać? To niech szczeka ciszej, póki jeszcze może.
Odwrócił się znowu do aasimara i Leny.
- To co, węgorze?
maelievJun 13 2010, 08:39 PM
Barkis słysząc szept Leny syczy, jakby ugryzł się w język
- Aj aj aj, uważaj na słowa, dziewko...- Mruczy tonem dobrej rady, po czym zaczyna żwawo podawać węgorzowe dzwonki w metalowych miseczkach, zalane bogatym w czosnek i bazylię octem. Ostatecznie stawia przed fey'ri kufel piwa- Jeszcze wrócimy do naszej rozmowy, Luthir!- Mówi poważnie, na końcu zaś zwraca się do Viriona, w międzyczasie uszczuplając jego stan posiadania o dwadzieścia trzy miedziaki- Wiesz jak to mówią, śmiałku. Mowa jest złotem, ale milczenie mertem... Nie wiem nic i nic wiedzieć nie chcę. Pilnujcie się jeno.
Po czym, najwyraźniej nawiązując do słów Zafona
- Oto słowa prawdziwie miodopłynne!- Szczerzy się- A i zastanowić się wypada, nim się gębę otworzy.
Wnioskując z jego tonu, rozmowę z Barkisem możecie uważać za skończoną- przynajmniej na ten temat. Barman odchodzi na drugi koniec baru i wdaje się w cichą rozmowę z posiadaczem wielkiego miecza.
GhosterJun 13 2010, 09:05 PM
- O kurwa! - Ocknął się Fey'Ri, gdy Zafon przywalił mu dość zdrowo. Już nawet nie miał ochoty nic mówić, po prostu skulił się z bólu, a jego oczy przybrały równie złowrogi kolor jak w scence przed barem. Ale mimo tego żałosnego dźwięku starającego się wydostać z jego zamkniętych ust, przyjął uderzenie z pokorą. Wygadał się rzeczywiście jak baran, ale widocznie tego potrzebował. Już nie chciało mu się nawet poprawiać Zafona, bo uważał przy każdym wypowiedzianym słowie do Viriona. Szept może i nie był stuprocentową wersją obrony przed niechcianymi słuchaczami, lecz nikt raczej nie chodzi po Ulu żeby przyłapywać ludzi na tajemnicach skradając się do ust by wysłuchiwać.
Nagle spostrzegł, że wszyscy stoją przy Barkisie. Jedynie Bashar i Ornella pozostawili jakąś klasę i siedzieli spokojnie. Chociaż ta ruda to raczej bała się podejść do Aludevy, to i jedynie Bashar był w tej sytuacji normalny. Siedział nikomu nie zawadzając, tak jak gdyby Lüthir nie mógł sam przynieść żarła. Mimo tego wszystkiego, Barkisa usłyszał. Ba, nawet przestały mu się kołatać po głowie makabryczne wizje dźgania go w oczy szpilkami.
- Słuchaj, nie wiem co tu się dzieje, ale jeśli to prawda, dam ci te miedziaki. Tylko... - Zawahał się przez chwilę mrużąc oczy, po czym znów zaczął. - Może raczej na raty. - Wziął do ręki piwo, i pokazał wszystkim najpierw ich kufle, a potem stolik na znak, iż po prostu przyniesie żarło sam, także za nie zapłaci. Okazał się zresztą wspaniałomyślny nie zabierając tych pięciu miedziaków Ornelli, więc może nawet reszta drużyny by go trochę... "Zlepiła", jak to się mówiło czasem wśród zbieraczy.
zoltan chiwayJun 13 2010, 09:45 PM
Bashar siedział spokojnie przy stole, obserwując całą sytuację z nieprzeniknioną miną. W istocie coraz bardziej chciało mu się śmiać, gdy wszyscy towarzysze po kolei wstawali od stołu. W końcu został tylko on i Ornella. Postanowił wybadać jej podejście do Virona. Luthir najwyraźniej chciał go wciągnąć do drużyny, Zafon i Lena nie mieli nic przeciwko... Ale zdanie Ornelli było dla zabójcy najważniejsze, a między nią i aludevą mogło dojść do niesnasek.
- No dobra, nie lubisz niebian, ale co z tym konkretnym aasimarem? Nie wydaje się nam życzyć źle. Tamci- wskazuje głową na drużynę stojącą przy barze- najwyraźniej chcą, żeby do nas dołączył. Nie masz nic przeciwko?
EverodJun 13 2010, 10:14 PM
- No, to dawaj osiemnaście miedziaków, bo piwo żeś mi obiecał, a moja woda i żarcie kosztowały pięć. I spokojnie, Zafonie, twoje zachowanie teraz może przysporzyć znacznie większych kłopotów niż szept fey'ri. Nie licząc tego, to zbiegowisko pewnie przyciągnęło uwagę całej karczmy. W nazbyt gorącej wodzie żeś kąpany.
Aasimar wziął do drugiej ręki szklankę wody dla Ornelli. Musiał ją wybadać. Wrócił do stolika i postawił przed rudowłosą jej wodę, lekko się przy tym uśmiechając - chciał chyba sprawić wrażenie przyjaźnie nastawionego.
- Barkis kazał przekazać, że jesteś zawsze mile widziana w jego lokalu, ale żar w Klatce nie wygasł - stojąc nad nią powiedział to na tyle cicho, by nie było tego słychać poza obręb stołu, po czym usiadł na swoim miejscu i czekał na żarcie oraz ewentualną reakcję Ornelli tudzież Bashara, sącząc powoli trunek z kufla.
bartoldJun 13 2010, 10:58 PM
- Mniejsze zło - odpowiedział machinalnie Zafon. - Dość już przez niego mamy kłopotów, przyda mu się. Raz chcieliśmy go już sprzedać, wiesz?
Sarkastyczny uśmiech nie dodał tym słowom wielkiej powagi, ale cóż zrobić. Luthir to Luthir, jest jaki jest. Skurl i tyle.
Zafon wziął swój kufel i ruszył za Virionem w kierunku stolika, omijając jakiegoś przystojniaczka w delirium.
maelievJun 13 2010, 11:48 PM
Ornella odpowiada Basharowi cicho
- Do tego konkretnego nie mam nic, wydaje się być w porządku, chodzi o ogół krwi Wyższych Sfer. Chodzi o pewne kwestie... światopoglądowe.- Zapatrzona we własne myśli uśmiecha się tak, że masz ochotę zawyć jak wilk- Tyle, że jego obecność, hmm... Możliwe że będę musiała pójść swoją droga wcześniej niż zamierzałam. Nie frasuj się tym jednak, co do ciebie mam pewne plany i z nich nie zrezygnuję- Puszcza Ci zalotne spojrzenie, które prawdopodobnie legendarnego Vhailora zamieniłoby w pokojowego pieska
W tym momencie Virion zbliża się do stołu, stawia przed Ornellą szklanicę i przekazuje wiadomość od Barkisa
- Dziękuję- Mówi uprzejmie rudowłosa, nie wiadomo, za wodę czy wiadomość... Prawdopodobnie za jedno i drugie. Po czym lekko zdziwionym wzrokiem patrzy na aasimara i Zafona, a potem na Luthira pozostawionego przy barze, to bezradnie patrzącego na stojące przed nim pięć misek i dwa kufle, to ze złością na plecy tych, którzy go z tym wszystkim zostawili. Na koniec zaś z nadzieją na Lenę, która jeszcze kręci się w jego okolicy. Dowcipu scenie dodaje jeszcze Barkis, który wręcza mu garść dwuzębnych widelców, zupełnie, jakby fey'ri miał za dużo kończyn i nie miał co z nimi zrobić.
MantaJun 14 2010, 09:02 AM
-Eh... Nie wim już co sie tu dzieje. Ciągle jakieś szeptania, wielkie mi tajemnice. Trza by sie zdrowo urżnąć, co?- zwraca się z uśmiechem do Luthira.
Lena czuje się zmęczona po całej tej podróży. Co chwila jej się ziewa, do tego każdy skrawek jej diabelskiego ciała śmierdzi szlamem.
Kobieta zaczyna się zastanawiać gdzie by tu można było się przekimać i podczas gdy już kombinuje skąd wytrzasnąć miedź na miejsce w zajeździe u Arla nagle nachodzi ją genialna myśl.
Krystal!
Kiedyś, gdy Lena jeszcze wykonywała różne *zajęcia* w Ulu, a nie błądziła w poszukiwaniu kwiatka z nie-wiadomo-skąd, trafiła do Alei. Wiadome było, że do Alei nie ma wstępu każdy, ale Marduk miał zawsze. Sztama z Kolczastymi zapewniła i Lenie nieco więcej brzdęku, robota była, interes się kręcił.
Teraz Aleja jest praktycznie opustoszała, z całego zastępu Aniołów zostało jedynie paru najbardziej oddanych.
A stało się tak odkąd jakiś osiłek ze swoją dziwaczną bandą wpadł i wytłukł połowę towarzystwa, z Williamem włącznie.
Jednakże Krystal została i gdyby dobrze poszło, byłaby w stanie dać drużynie bezpieczne miejsce do odpoczynku.
Lena przemyślała wszystko, wzięła Luthira pod rękę, ruszyła z wolna w stronę ich stolika i pochylając się nieco do barku mężczyzny poczęła przedstawiać mu swój plan z nadzieją, że Luthir podejdzie do niego równie entuzjastycznie jak sama Lena, gdyż pomysł kąpieli kusi jak mało co.
GhosterJun 14 2010, 01:28 PM
- Szepty i tajemnice? Przed chwilą nas napadły jakieś trepy, ta ruda ciągle stęka jakby Aasimar, wszakże świętoszek, chciał ją zgwałcić, właśnie się dowiedziałem o jakimś haraczu na sto pięćdziesiąt miedziaków. Czuję się jak kozioł ofiarny, wolę nie pić. Jedno piwo mi starczy, oby tylko nikt nie dodał też jakiegoś świństwa co wcześniej, po czym miałem majaki. Chociaż z drugiej strony Człek to nie Guwernant. - Powiedział do Leny, która jako jedyna została z nim przy barze. Pomyślał, że jego łagodny, teraz niebieskawy kolor oczu odpowie na wszystkie ewentualne pytania.
Wskazał jej, by wzięła jakiś talerz i resztę kufli, po czym sam chwycił ostrożnie za kolejne talerze. Jak mi to spadnie to przysięgam, rozwalę ten bar. Był już zbyt wściekły żeby rozbić te talerze, chyba by nie wytrzymał. W międzyczasie rzucił Barkisowi napiwek w postaci pięciu miedziaków, żeby nie okazać się całkowitym chędożonym trepem. Zresztą, sierpowy Zafona go ustatkował, i mimo tego, że chciał mu przejechać ostrzami po udach, w końcu zrozumiał, że czasem tego potrzebuje. Skierował się ku stolikowi razem z Leną, rzucając w międzyczasie ciche "Mam dość".
bartoldJun 14 2010, 02:07 PM
Widząc determinację kundla, żeby obładować Lenę michami z żarciem, Zafon litościwie wstał od stolika i ruszył z powrotem po jedzenie. Wziął z blatu dwa talerze i zawrócił, patrząc beznamiętnie na Luthira.
MantaJun 14 2010, 04:05 PM
-Dzięki stary- rzuciła Lena z cichym westchnięciem gdy Zafon przechodził obok.
-Luthir, no i co Ty na to, żeby odwiedzic Aleję?
EverodJun 14 2010, 05:36 PM
Kiedy już Lena, Zafon i Lüthir uporali się z dostarczeniem węgorzy oraz reszty piwa i usiedli na swoich miejscach przy stole, Virion odłożył kufel i chwycił za widelec.
- No, nie wiem jak wy, ale zanim przejdziemy do omówienia... pewnych kwestii, ja wolałbym wpierw napełnić żołądek. Smacznego.
Aasimar starał się nie jeść tak szybko jak zazwyczaj, co nie do końca mu wychodziło. Zdawało się, że jest równie prędki tak z mieczem, jak i widelcem w ręku. Po skończeniu posiłku popił piwem i stłumił w gardle beknięcie, po czym zaczekał, aż inni pozjadają swoje porcje. Gdy tak się stało, powiódł wzrokiem po piątce nowo poznanych osób, po czym przemówił:
- Tak więc mam do złożenia propozycję. Wnioskuję, że po tym, co Zafon zrobił przy barze fey'ri zdajecie sobie sprawę, że znam z grubsza wasz cel i ostatnie kilka godzin z życia. Ostatnio nie cierpię na nadmiar zleceń, a wy zdajecie się potrzebować kogoś do ochrony, a coś czuję, że ta robota może przynieść trochę miedzi. Zanim jednak cokolwiek postanowicie chciałbym coś wiedzieć. Zdaję sobie sprawę, że raczej nie wiecie z czym będziecie mieć do czynienia. Jednakże jeśli chodzi o ciebie, Ornello, to wolałbym wiedzieć, czy w związku z twoją osobą coś grozi drużynie, a jeśli tak, to co. Jeśli mylnie zrozumiałem słowa Barkisa tudzież po prostu nie chcesz powiedzieć, to w porządku i przepraszam. Nie wpłynie to na moją ofertę. No to jak będzie, zgadzacie się na to, bym do was dołączył?
GhosterJun 14 2010, 07:32 PM
- Ogródek tej niewiasty ci nie bąknie nic, chyba że Basharowi, hmm? - Powiedział Lüthir, wyraźnie spoglądając z zainteresowaniem na człowieka, jakby oczekując odpowiedzi. Cały czas jeszcze oblizywał się z jedzenia, które zostało w siekaczach. Nie wyglądało to jednak ohydnie, raczej wszyscy prócz Zafona i Viriona fascynowali się w jaki sposób wygina on swój język. Widocznie Lenie, Basharowi i Ornelli nigdy nie było dane widzieć jak zachowuje się prawdziwy Tanar'Ri po sytym posiłku i dobrym piwie, lub widzieli, ale nadal patrzyli się na to z nieskrywanym zainteresowaniem i jednocześnie przerażeniem.
Fey'Ri wyciągnął do rąk przed paroma momentami zdobyty sztylet, a przewracając go w rękach nie mógł się nadziwić w jak dobrym stanie się zachował. Wyglądał naprawdę ciekawie, klinga była wykonana z zielonej stali połyskującej rzeczywiście na ten kolor gdy patrzyło się pod odpowiednim kątem. Zresztą, tak naprawdę patrzył się na Stonogę. Usiadł idealnie tak, by widzieć jego twarz, to właśnie on był ciągle do niego odwrócony tyłem. Patrzył się na niego pytająco, nie wiedząc co myśleć o drużynie z którą właśnie był. Lüthirowi nie było dane gościć z takimi typami jak ci tutaj długo, zazwyczaj rozstawali się w nieznanych okolicznościach, a jeśli to były głupie pierwszaki to zarzynał ich sztyletem jeśli nie miał brzdęku.
Czarne, kręcone kłaki sprawiały, że Stonoga, a właściwie Ferek, jak miał naprawdę na imię, wyglądał lekko jak Chaosyty. Krzaczaste brwi razem z czupryną zasłaniały czoło całkowicie, a zielone oczy patrzyły się w kolegę z zaciekawieniem. Lüthir właściwie tylko czekał aż wyjdą z baru żeby do niego zagadać. Wolał teraz nie podchodzić, jeszcze by się zbłaźnił przy trepach wokół niego, a widział ich parę razy wcześniej, więc i może kim byli. Poza tym, jego reputacja była taka, że wszyscy o nim gadali jak odszedł na parę metrów, więc pomyślał, że do Ferka podejdzie dopiero za chwilę. Gdzieś ten Kutwa musiał być, on interesuje się wszakże takimi sprawami, może co o Ogrodzie wiedział.
W międzyczasie, patrząc jeszcze jak Bashar zastanawiał się co odpowiedzieć i czy w ogóle, gapił się na niego ordynarnie.
zoltan chiwayJun 14 2010, 10:26 PM
Bashar siedzi spokojnie, patrząc się przed siebie. Sięga po swój kufel i pociąga parę łyków. Zaczyna mówić, jak gdyby całą przemowę ułożył już sobie w głowie.
-Najpierw proponuję żeby wszyscy się porządnie najedli i napili.
Przerywa na chwilę, widząc że aasimar pochłania swoją porcję w ekspresowym tempie, jak gdyby Pani miała wkrótce zabronić jedzenia węgorzy w Sigil. Gdy ten zjadł już i złożył propozycję, Bashar powtarza, tym razem kierując swe słowa bezpośrednio do Virona.
-Najpierw najedzmy się i napijmy. Wszyscy. Nie wszyscy mają takie zdolności pochłaniania jak ty, a niektórzy nawet nie zdążyli zabrać się do jedzenia. Gdy już wszyscy napełnimy brzuchy, będę chciał coś powiedzieć. Do wszystkich. Ale póki co...
Zamiast dokończyć zdanie sięga po swoją porcję i zaczyna jeść, popijając piwem. Nigdzie mu się nie spieszy.
bartoldJun 14 2010, 10:41 PM
Spokojnie wcinając swoją porcję, Zafon słuchał wypowiedzi ferajny. Jednocześnie starał się jakoś poukładać sobie w głowie cały ten Ogród Bólu. Vato i Karo. Dom przy Kostnicy i aleje z katedrą. A że Lena też tam się wybiera...
- Leno, mówiłaś może o Alei Niebezpiecznych Węgłów?
maelievJun 15 2010, 02:21 AM
Ornella ujmuje węgorzowego dzwonka w swoje delikatne paluszki i chwilę patrzy Virionowi w oczy
- Nie- Odpowiada spokojnie na jego pytanie- Z mojej strony, ani przeze mnie, nic drużynie nie zagraża.
Po czym jednym ruchem rozdziera mięso na dwie części tak gwałtownie, że Lena aż podskakuje; następnie nie przejmując się skórą czy ośćmi dosłownie pochłania każdy z kęsów ryby na dwa kłapnięcia swych delikatnych szczęk. Aasimar czuje lodowaty dreszcz, Zafon i Lena głupieją. Luthir, który odstawiał jakieś popisy z językiem po prostu wpatruje się w nią z rozdziawioną paszczą. Zachowując absolutny spokój, rudowłosa sięga po szklanicę i WLEWA w siebie lodowatą wodę nawet nie mrugnąwszy okiem. Jakby jej łabędzia szyja skrywała jedną wielka czarną dziurę, żadnych tam gardłodziurek czy innych przełyków
- Aaaa- Uśmiecha się, zamlaskawszy z rozkoszą, Ornella- No, już trochę lepiej.
Po czym kompletnie nie przejmując się minami drużyny, kładzie głowę na ramieniu niespiesznie jedzącego Bashara i przymyka oczy jakby wypoczywając. Wszystkich pozostałych, obserwujących parę, uderza jakaś bliżej nieokreślona myśl, że ów mężczyzna w czerni i tajemnicza dziewczyna z ognistą burzą na głowie, owinięta w swoja sutą czarną chlamidę, bardzo do siebie pasują. Tak bardzo, że aż wydaje Wam się dziwne, że w ogóle o tym myślicie.
MantaJun 15 2010, 10:33 AM
-Co Ty biesem jesteś jakim?- charczy Lena wpatrując swoje wielkie oczy w poczynania Ornelli, przegryzając kęs węgorza.
-Tak Zafon, właśnie o tej Alei mówię. Znam tam niejaką Krystal i wiem, że mogłaby nam dac schronienie i jakieś miejsce do obmycia się z tego gówna- Lena wykrzywia usta patrząc na swoje ubrania.
bartoldJun 15 2010, 11:04 AM
Uznawszy, że już niewiele jest go w stanie zadziwić, a i w czyjeś sprawy nie warto się wtrącać - przecież widać, że to wszystko rozgrywa się między Ornellą i Basharem - Zafon w spokoju skupił się na swoim posiłku. No, względnym spokoju.
- No i bomba - odpowiedział Lenie między kęsem a łykiem. - Ja tam mam trepa do sprawdzenia, zna śpiewki i cienie różne.
EverodJun 15 2010, 01:37 PM
Gdy Virion zobaczył jak Ornella dosłownie pochłania jedzenie i wodę, na jego ustach zagościł przez moment dziwny uśmieszek.
- Miałem wyłącznie na myśli, czy ktoś na ciebie nie dybie. Dobrze więc. Jaka jest zatem wasza decyzja?
Aasimar uważnie przyjrzał się każdemu z siedzących z nim przy stole z osobna.
GhosterJun 15 2010, 01:46 PM
- Hej, Lena. - Powiedziawszy to, właściwie olał wszystko inne, skupiając się na tej Alei. - Cóż, ja tam jestem za, ta kloaka może być zajmująca, ale dla trepa, który szuka rozrywki żrąc żywicę. - Rzekł Lüthir. Aż było widać jego niedoczekanie, gdy myślał o wyschniętych i nareszcie czystych ubraniach z Lim-Lima.
Może będzie tam Kutwa? Kurde, kiedyś znał Krystal, nawet mi mówił że nie ździera tak bardzo brzdęku. Może i tam? Gdzieś w Ulu musi być, muszę spytać Stonogi...
zoltan chiwayJun 15 2010, 02:19 PM
Bashar kończy jedzenie, popija piwem, po czym unosi rękę na znak że chce coś powiedzieć. O jego drugą rękę oparta jest głowa Ornelli, co pozytywnie działa na zabójcę.
- Posłuchajcie mnie chwilę. Viron złożył nam propozycję. Nikt nie protestuje, z czego wnoszę że może on dołączyć do drużyny. Viron, witaj na pokładzie.
Skłania lekko głowę w kierunku aasimara, po czym kontynuuje.
- Znany jest już ci cel naszej misji- mamy zdobyć kwiat z Ogrodu Bólu. Główny problem w tym, że nie wiemy gdzie ten ogród jest. A informacja ta nie należy do popularnych ulowych plotek, jak sądzę.
Wzdycha lekko i pociąga kolejny łyk, zauważając z niezadowoleniem, że wypił już prawie całe piwo.
- Dlatego naszym głównym zadaniem jest zdobyć tę informację. Pośpiech jak najbardziej jest wskazany, gdyż mamy całkiem sporą konkurencję, która, jak mieliśmy okazję się przed chwilą przekonać, nie próżnuje. Znacie może jakieś osoby które mogą coś wiedzieć na ten temat? Najlepiej gdyby były to osoby mające sporą wiedzę o Klatce i, co najważniejsze, godne zaufania. Nie możemy latać po całym Ulu uganiając się za wszystkimi trepami których znamy, a którzy nic nigdy o Ogrodzie nie słyszeli, dlatego proponuję najpierw ustalić, do kogo idziemy w pierwszej kolejności.
Wypija haustem resztkę piwa, widać ze zmęczył się przemową. Wzdycha głęboko, po czym dodaje:
- Niedaleko stąd mieszka znajomy paser. Sporo ludzi przewija się przez jego dziuplę, a on sam zna sporo gadek. Tam proponuję iść najpierw. No, chyba że ktoś ma inny pomysł.
GhosterJun 15 2010, 02:28 PM
- Możemy do niego iść. - Powiedział sucho Fey'Ri, chowając nóż do pochwy. - Potem pójdziemy do Alei Węgłów się umyć i wypytać może Krystal czy czego nie wie. Znam pewnego Kutwę, mieszał się często w różne sprawy, więc i może w to. - Przechylił butelkę z gwinta wypijając całość. Już bardziej stonowanym głosem kontynuował. - Poza tym radziłbym odwiedzić Dom Bramny, Ponuraki mogą coś wiedzieć, a jeden stary mag interesował się doszczętnie wszystkim co związane z bólem, i to może znać. - Podrapał się za uchem, a następnie pochylił do przodu, jakby go plecy bolały od siedzenia. - Dalej możemy iść do Dzielnicy Niższej, kolejnego gościa tam znam, a wypytać kogo w Gmachu i można. Co wy na to?
bartoldJun 15 2010, 03:17 PM
- Mój kontakt też powinien być na Węgłach - dorzucił Zafon swoje trzy grosze. - A jak już idziemy koło Kostnicy, to możemy tam do znajomego wpaść, też może coś wiedzieć.
Teraz pytanie - czy Karo, były budowniczy portali dla Pani Bólu wciąż mieszka w tej ruderze, obok której Graby wyrzucają odpadki z rzeźni? I pytanie drugie - czy Vato przeżył pogrom na Węgłach?
EverodJun 15 2010, 05:36 PM
- A więc idziemy do waszych starych znajomych w pobliżu, a potem do Alei Węgłów. Lüthirze, czy ten Kutwa to jeden z tamtych zbieraczy, których obczajałeś?
Ogród Bólu... Nie mają zatem pojęcia, gdzie jest, muszą szukać. Czy to miejsce zagrzebane gdzieś pod Miastem Drzwi, labirynt Pani Bólu, a może jakaś sfera kieszonkowa albo miejsce zawieszone gdzieś pomiędzy planami? Jeśli ktoś mógłby wiedzieć, powiedziałbym, że to Hedaril. Wiele razy z nim podróżowałem. Czaromiotacz, nożownik, obieżysfer i niezły hultaj. Potrafiłby godzinami opowiadać o Sigil i jego portalach, a dniami o Wieloświecie. Tylko gdzie on teraz jest? Parę dni temu wróciłem z nim z Ysgardu, wspaniała kraina... Gdybym miał zgadywać, to kręci się po Urzędniczej, a najpewniej przesiaduje w sensoriach w Gmachu Rozrywki.
GhosterJun 15 2010, 07:47 PM
- Niee... - Powiedział z zażenowaniem, znów patrząc na Stonogę. W sumie dawno nie widział tej jego chaosytej mordy... - Ale jeden z nich go zna, może będzie wiedział, zara obczaję, jak będziemy wyśmiewać.
W tym samym czasie, Lüthir wyciągnął wyblakłą kartkę spod pasa, następnie rozglądając się po kieszeniach za kawałkiem węgla. W końcu znalazł, zresztą nie było to trudne, zabrudził mu całą kieszeń przy wewnętrznej części ramienia. Zgiął papier wpół i zaczął wypisywać na nim dziwne ciągi liter. Ni to przypominało wspólny ni to biesi, nawet Aasimar nie kojarzył pisma. Bashar nie miał okazji spojrzeć, bo był po drugiej stronie stołu razem z Ornellą i Zafonem, tak więc jedynie Virion i Lena mogli swobodnie patrzeć do kartki.
"Kε cibε'vt, nεjir tūgw shaξ˝"...
zoltan chiwayJun 15 2010, 08:02 PM
Bashar szykuje się do wyjścia.
- No dobra. Czyli zaprowadzę was do Mordeczki, a potem idziemy do Alei. W miarę możliwości chciałbym sprawę załatwić w Ulu, nie mamy czasu szukać drogi do innych dzielnic. Dabusy chyba znowu coś pozmieniały.
Odwraca sie do Leny, która jak dotąd siedziała cicho.
- Lena, chyba że ty masz jeszcze jakichś znajomych?
EverodJun 15 2010, 08:12 PM
Virion zerknął, co tam bazgrze fey'ri.
- A cóż to? Jakiś zapomniany język, czy może tworzysz nowy? - spytał z lekką dozą ironii w głosie.
Widząc, że Bashar zbiera się, co szło w parze z jego własnymi myślami, dopił resztę piwa jednym haustem.
- W Mieście Drzwi zawsze znajdzie się droga, ale faktem jest, iż jeśli to możliwe, najlepiej dowiedzieć się tego tu na miejscu. Z pośpiechem jednak bym uważał. Ta wyprawa jawi mi się jako co najmniej niebezpieczna.
GhosterJun 15 2010, 08:24 PM
- Xao Ti'zejeh. - Powiedział z jakimś gadzim akcentem, z lekką domieszką biesiego. Zabrzmiało to... Imponująco. Dość egzotycznie, albo jak mowa stworzona tylko po to, by brzmieć jak czyste zło. - Powiem ci tylko tyle, że zna go mało osób. To nie jest byle mowa, nigdy nie będzie. - Powiedział, dalej marząc po kartce, schodząc coraz bardziej z początkowego stylu na bardziej... "Kaligrafowane". - A do Alei można się ostatnio dostać przez wyrwę w budynku na północy. Dabusy go nie widzą bo go pewna uczynna klika ukryła zgrabnie. - Podrapał się raz jeszcze po głowie i na chwilę przerwał pisanie. - Chyba że już wyczaili i grzebie ziemię. Problem w tym, że wchodziła pod tym namiotem świra co modli się do Ao. Ale jego można łatwo ominąć, przecie nic nam się nie stanie. - Rzekł, kreśląc ostrożnie półokrąg na sercu z grobową miną. Chwilę później znów bazgrolił na kartce.
"Dε'ε, c'taqε Яio qōr εxεlξε˝"
bartoldJun 15 2010, 09:33 PM
- Ja koło tego świra od Ao chcę wyjść, mam tam kontakt. I drugi przy murze Kostnicy. No na Cień Pani, czy nikt mnie nie słucha? - warknął poirytowany Zafon. Jak kundlowi groził, zaczynał go słuchać; ledwo zaczął być miły i już go zlewał. Cierń mu w zad, skurla jego mać.
MantaJun 16 2010, 09:14 AM
-Spokojnie. Nie wiem co z Vato, nie było mnie w tamtej okolicy troche czasu i z Krystal tez sie nie widziałam, po tym rozboju Aleja nie była najbezpieczniejszym miejscem...- rzekła Lena do Zafona, po czym wypiła resztę piwa i dokończyła posiłek.
-Nie Bashar, tylko Krystal. Idziemy do tego trepa, byle szybko, bom padnięta jest, a umyć się też trzeba, bo już ni moge. - wstaje od stolika i kiwa głową w stronę wyjścia.
bartoldJun 17 2010, 11:09 AM
Dopiwszy piwo, Zafon wstał, poprawił ułożenie miecza na plecach i ruszył w kierunku wyjścia, oglądając się na innych.
EverodJun 18 2010, 03:33 PM
- Zaczekaj - rzucił Virion do Półłba widząc, że ten rusza ku wyjściu. - Idziesz zapytać o tego twojego znajomego, Lüthir? - zwrócił się do fey'ri i wstał od stołu. - Iść z tobą czy sobie poradzisz? - powiedział z nieco ironicznym uśmieszkiem, po czym zerknął na Zafona. Po tym, co stało się przy barze, spodziewał się, że ten kaduk będzie raczej chciał przypilnować półelfa-półdemona.
zoltan chiwayJun 18 2010, 03:41 PM
Bashar zbiera się do wyjścia w ślad za Zafonem.
- Chodźmy już- rzuca, widząc że drużynie zbiera się na pogawędkę- pogadacie w drodze.
GhosterJun 18 2010, 04:46 PM
Lüthir wstał od stołu nieco się ociągając, w końcu chowając kartkę i węgielek do kieszeni. Wyglądał, jakby się obudził i dopiero co zrozumiał mówiony przez Zafona tekst, odpowiadając mu.
- Kaduku, nie wiem jak ty, ale ja takich ogródków unikam, starczy mi waleziny. Chcesz to idź, ja poczekam.
Powiedziawszy to, ogarnął się się całkiem, odkładając jeszcze talerz na kupkę innych. Całkowicie olał drużynę dookoła i skierował się w kierunku stolika ze Zbieraczami.
Oparł się pewnie o krawędzie dwóch krzeseł, na jednym siedział Stonoga, kitrając się pod kłakami, zaś na drugim Rybny, miejscowy ulicznik znany z tego, że grabi trupy doszczętnie. Jego włosy miały nieprzyjemny, żółtawy odcień jak gdyby maczał je w dziwnych substancjach, a ostre rysy twarzy były raz po raz przecinane srebrnymi kolczykami wbitymi chyba przez najmniej sprawne ręce w Sigil.
- Słuchaj Stonoga... - Powiedział mu cicho na ucho, jednak nie starając się zbytnio na bycie tajemniczym wobec jego równie przetrzepanych przez Ulowy turpizm kolegów. - Gdzie jest Kutwa? Potrzebuję czegoś, może ci nawet odpalę kawałek jak mi pomoże...
EverodJun 22 2010, 09:07 PM
Virion zbliżył się do odchodzących członków jego nowej drużyny.
- Hejże, gdzie się tak wyrywacie, dajcie Lüthirowi wypytać o jego informatora, czy kogo tam. A tak nawiasem, to kto w ogóle zlecił tę... misję? Moglibyście powiedzieć o tym cokolwiek więcej. O ile coś wiecie. No i, o ile chcecie coś więcej powiedzieć. Nie, żebym naciskał. Po prostu lubię wiedzieć, z czym mam do czynienia.
zoltan chiwayJun 26 2010, 01:46 PM
Bashar niechętnie zawraca, rzucając spojrzenie na aasimara.
- Mieliśmy się zbierać do wyjścia, a ty teraz wyskakujesz z pytaniami. Nie mogłeś ich zadać nieco wcześniej? Ehhh... -wzdycha- No dobra, co konkretnie chcesz wiedzieć?
Staje obok stolika, wahając się przez chwilę czy usiąść. To raczej nie zajmie dużo czasu myśli, decydując się nie siadać. Ogląda się i widzi że Zafon ciągle zmierza niespiesznym krokiem do wyjścia
- Ej, Zafon! Chodź tu jeszcze na chwileczkę!
EverodJun 26 2010, 07:22 PM
- I tak nie zamierzacie chyba zostawić tu Lüthira? - odpowiedział półżartem, półserio. Po tym, jak fey'ri tak po prostu zaczął opowiadać o zadaniu jego drużyny i po tym, jak zareagował na to kaduk z bliznami po oparzeniu, Virion miał pełne prawo sądzić, iż półelf jest osobą nieobliczalną.
Aasimar oparł się tyłem o blat stołu i skrzyżował ręce na piersi.
- Cokolwiek. Wiecie coś oprócz tego, że macie... *mamy* - poprawił się - znaleźć jakiś kwiat z bliżej nieokreślonego miejsca zwanego Ogrodem Bólu? Znacie zleceniodawcę tej misji? Istnieje jakieś *znane* niebezpieczeństwo prócz trepów takich jak ci przed drzwiami, czy brniemy w to po omacku?
zoltan chiwayJun 28 2010, 08:58 AM
- No cóż, zlecenie otrzymaliśmy w miejscu zwanym -tu Bashar zniża głos do szeptu, tak żeby nikt go nie podsłuchał- Zakopaną Wioską, a wykonujemy je dla samej Królowej Złodziei, jeśli ci to coś mówi. Nie wiem jakie niebezpieczeństwa kryją się w związku z tą wyprawą, ale muszą być całkiem spore. Wieść niesie- Bashar jeszcze bardziej zniża głos, tak że trzeba się ku niemu nachylać żeby go słyszeć- że paru Ludzi z Cienia próbowało podołać temu zadaniu, ale żaden nie wrócił.
EverodJun 29 2010, 11:34 AM
Aasimar zmarszczył brwi. Królowa Złodziei? Obiła mu się kiedyś ta śpiewka, czy raczej legenda o uszy.
Cóż, można się było spodziewać czegoś takiego. Oby tylko ta gra była warta świeczki.
- O Królowej i o Wiosce słyszałem jedynie plotki - również zniżył głos do szeptu. - Kim są ci "Ludzie z Cienia"? I jaka jest nagroda za to zlecenie?
To wygląda na jakąś grubą sprawę. Jeśli zapłata jest godziwa, w końcu będę mógł się zająć swoją duszą i ciałem. Może wyruszę do Ysgardu, to byłoby odpowiednie miejsce... No, ale nie ma co wyprzedzać faktów. Mam nadzieję, że dożyję końca tych poszukiwań.
zoltan chiwayJun 30 2010, 03:51 PM
- O Ludziach z Cienia lepiej nie gadać głośno- szepcze Bashar- bo nie wiadomo czy właśnie jeden z nich cię nie słucha. Ale są to najlepsi krwawnicy w bandyckim i złodziejskim podziemiu, i to nie tylko Ula. Działają w całym Sigil, a śpiewka niesie że też w innych sferach.
Rzuca spojrzeniem dookoła, upewniając się czy nikt go nie podsłuchuje.
- A nagroda? Stos miedziaków, tak jak można by się tego spodziewać.
EverodJun 30 2010, 08:25 PM
- I ci ludzie nie dali rady? No to czeka nas niezła zabawa.
Virion obejrzał się na Lüthira.
Najwyższy czas już ruszać.
zoltan chiwayJul 1 2010, 04:22 PM
Bashar uśmiecha się szeroko słysząc słowa aludevy.
- Racja, ale ta zabawa nie będzie należeć do najbezpieczniejszych.
Zabójca podąża za wzrokiem Virona, który obserwuje Luthira i jest świadkiem śmiesznej sceny. Z jednej strony stoi kudłacz, z drugiej trzech zbieraczy. Obie strony łypią na siebie, ale nikt nic nie mówi, jakby ktoś ich zamroził. Bashar orientuje się, że ten pat w rozmowie musi trwać już chwilę. Co jest jego przyczyną? Nie wiadomo.
Po chwili namysłu Bashar postanawia dać sobie spokój z Luthirem i zwraca uwagę na siedzące przy stole Lenę oraz Ornellę. Oczywiście zdecydowanie bardziej na Ornellę.
- Co tam dziewczyny? Zbieramy się do wyjścia czy jeszcze coś zamawiamy?
MantaJul 2 2010, 11:52 AM
-Ja tam czekam aż kudłak załatwi swoje sprawy. Wole siedzieć, bo coś czujem że jeszcze sie nachodze w najbliższym czasie- Lena zwraca się do Bashara nie czekając na reakcję towarzyszki. Odgina głowę raz w lewo, raz w prawo dopóki coś nie chrupnie w karku i poluzuje nieco spięte mięśnie. Stuka paznokciami w blat stołu czekając aż Luthir wreszcie powie co ma powiedzieć i wszyscy będą mogli ruszyć dalej.
maelievAug 9 2010, 04:00 PM
Luthirze, kiedy zagadujesz Stonogę, zbieracz patrzy na Ciebie przeciągle, a jego oczy mówią wszystko na temat zaufania do jakichkolwiek obietnic kogoś z Ula
- Ty Luthir dobry jesteś, ani witam ani won...- Marudzi- A co do Kutwy, to ciekawe że go szukasz, bo on szuka ciebie. Popytaj w Ciemnej Alei. I nie obiecuj mi tu jakiejś eterycznej miedzi, tylko stawiaj bełta.- Nic więcej raczej od niego nie wyciągniesz.
Tymczasem drużyna zbiera się do wyjścia pod przewodnictwem Bashara, który prowadzi przyjaciół w jeden z pobliskich zaułków. U jego wylotu stoi kilku drabów, a w ich oczach zapala się nieprzyjemny blask, kiedy widzą zmierzającego w ich kierunku człowieka, Lenę i fey'ri- blask ów szybko znika, kiedy zza węgła wychodzą jeszcze Zafon, Virion i Ornella. Nie zaszczyciwszy ich nawet spojrzeniem, Bashar śmiało idzie wgłąb ciemnej uliczki.
Spod nóg uciekają Wam szczury. W powietrzu unosi się smród karbidu, moczu i pleśni. Mijacie jakieś stare beczki i połamane skrzynie, jak również leżące pod ścianami ciała żuli- już martwych czy wciąż żywy, ciężko stwierdzić. Uliczka jest tak wąska, że ściany niemal dotykają się nad Waszymi głowami; Waszych uszu dobiega chrapanie z jakiegoś okna powyżej, z innego spazmatyczne jęki kobiety. Nareszcie stajecie przed grubymi, solidnie okutymi drzwiami z klapką na wysokości twarzy. Niezrażony porą nocy, Bashar posyła w nie kilka dudniących kopniaków. Żadnej reakcji. Zabójca zgrzyta zębami i ponawia proces przez dłuższą chwilę, jednakże jedynym widocznym- a raczej słyszalnym- skutkiem jest skrzypienie otwieranych gdzieś niedaleko okiennic
- W czoło se załomocz, kapcanie kulawy!- Wrzeszczy ktoś ochryple, przy czym bynajmniej nie jest to głos Mordeczki- Won mi stąd trepy, menele!
Obok Was rozbryzguje się na chodniku zawartość wylanego nocnika, szczęśliwie chybiając celu. Niestety, Mordeczka najwyraźniej gdzieś wywędrował- może jest po prostu za wcześnie, stary paser rzadko wracał do domu wcześniej niż dobrych kilka godzin po przeciwszczycie. Odprowadzani wyzwiskami z okna cofacie się w kierunku głównej ulicy. Gdzie teraz?
GhosterAug 9 2010, 04:35 PM
- "Człapnij tu człapnij, a będą torturki..." - Recytował Lüthir, patrząc na otwarte okno, z którego wydobywał się chrypliwy głos trepa. - Jak ja, na wiecznie rozpadające się Maladomini, kocham Ul.
Rzekłwszy to, schylił się powoli po jakiś kawałek kamienia, który właśnie odpadł z rozpadającego się kawałka ściany. Oglądnął go ze swoim pewnym wzrokiem i uśmieszkiem, jeszcze lepiej widocznymi w słabym, różowym światełku pochodzącym z jego szklistych oczu.
Stanął jak najbliżej tylniej krawędzi alejki i rzucił kamieniem w okno tak, by ten wpadł do środka.
Zadowolony z tego, właściwie nikłego, sukcesu, poobracał się parę razy na pięcie i popatrzył z pogardą na żuli w leżących przy ścianach.
- Czasem ktoś się tak zaczajał na ludzi, leżał, niby to martwy z grupką przyjaciół i się rzucał z nożem. - Powiedziawszy to, potrząsnął parę razy butem jakiegoś śmierdzącego alkocholem moczymordę i zwrócił się spowrotem do drużyny.
- Wspominałem wcześniej o pewnym demonologu, Ziwzeaku. Możemy się przespacerować do Domu Bramnego, do Kliki, znalazłbym go raczej szybko, kilka sal jest otwartych dla zainteresowanych. Przynajmniej tak było parę lat temu i tak było kilka tygodni temu. A z tego co wiem, w Ulu nie ma ostatnio epidemii...
EverodAug 9 2010, 06:18 PM
W drodze, poza smrodem i ścielącymi co jakiś czas drogę pijaczynami, uwagę aasimara przykuła grupka skurli, którzy pewnie mieli już co do nich plany na tę noc, póki nie dostrzegli całości wesołej kompanii. Cóż, przy takiej pracy, tacy ludzie rzucali się w oczy mimowolnie.
- Nie rób tak - powiedział Virion, kładąc rękę na ramieniu Lüthira. Jego głos był harmonijny, ale zauważalnie ostrzejszy niż zazwyczaj. Ciężko było stwierdzić, czy ma na myśli rzut kamieniem, czy próbę wybudzenia jednego ze ściętych zapewne jakimś trunkiem żuli. - Zwracasz uwagę. Już paru bardziej przytomnych trepów zdążyło nas obrzucić dość sugestywnym spojrzeniem. Możemy iść do tego twojego czaromiotacza, ale co niektórzy - tu aludeva spojrzał na Lenę - woleliby pewnie odpocząć, a więc iść do Alei Węgłów. A poza tym to wywiedziałeś się w końcu od tamtych zbieraczy gdzie ten Kutwa?
GhosterAug 9 2010, 08:06 PM
- Tia... - Przeciągnął z podejrzaną nutką w głosie Fey'Ri, czemu towarzyszyła nagła zmiana koloru jego gałek. Z łagodnego, przyjemnego w widoku różowego zmieniły się na okropnie zgniły. - Na Ciemnej, u Węgłów. Ale w przeciwieństwie do ciebie... - Zaczął, kładąc ręce na biodrach. - ...Nie myślę, że Aleja jest miejscem wyznaczonym do odpoczynku. Słyszałeś może o Wieszających? Zanim będę miał okazję zawisnąć dwa metry nad wejściem do Alei Węgłów, wolałbym jednak poświęcić te parę metrów na dostanie się do Domu Bramnego *i być może* spotkanie ze zgredziałym śmiałkiem, który by chętnie nam dał klucz do kwater Loży Ponurych. O ile oczywiście wolicie spać w smrodzie zmoczonej sierści niż z nożem na gardle, wąchając popiół i wiszące trupy.
Po tych słowach ostentacyjnie wgapił się w ślepia Aasimara, chcąc wywołać jakiekolwiek emocje. Rozglądnął się jeszcze wokół, widząc jakieś plamy fizjologiczne ściekające po ścianie naprzeciwko, a następnie wskazał palcem na mężczyznę, którego chwile temu kopnął.
- On nie żyje. A ten u góry jest spity w barana. To jest Ul, nie Dzielnica Pani czy inny, skurlony Wielki Targ...
EverodAug 9 2010, 08:31 PM
Virion uśmiechnął się i rozłożył ręce.
- To nie ja wpadłem na to, żeby szukać schronienia na Węgłach. O ile pamiętam, to Lena miała tam mieć kogoś znajomego. Zresztą możliwe, że pracowałem kiedyś dla tej osoby. Kto to był? -rzucił do Leny aasimar, po czym skrzyżował ramiona i przybrał kamienny wyraz twarzy. Wpatrzył się w wylot uliczki, którą właśnie opuścili. - Nie mówiłem akurat o nich, co nie zmienia faktu, że lepiej zachować ostrożność. Jak już zdążyłeś zauważyć, to jest Ul - odpowiedział Lüthirowi, po czym westchnął. - Tak czy inaczej, co robimy? - zwrócił się do reszty towarzystwa.
maelievAug 10 2010, 12:41 AM
Rozmawiając, wędrujecie niespiesznie w kierunku 'północnym'; szukające klientów ladacznice na widok Ornelli w Waszej drużynie schodzą Wam z drogi. Szukające jeleni Ulowe opryszki na widok Viriona, Zafona i pozostałych schodzą Wam z drogi również. Jakiś zabidzony kocur- zastanawiacie się przez moment, skąd on się tutaj wziął- przebiega Wam drogę na chwilę przed tym, jak przekraczacie sklepienie bramy prowadzącej do tak zwanej Północno-wschodniej Ćwiartki Ula. Ignorujecie jakiegoś mrocznego chudzielca, skrytego w cieniu potężnych filarów, który półgłosem zaprasza do obejrzenia jego 'towarów'- czymkolwiek by one nie były.
Wkrótce stajecie na placu przed Kostnicą; w kilku oknach masywnej kopuły głównej siedziby Grabarzy palą się trupiosine światła. Podczas gdy rozważacie następny krok, z budynku obok Was- jest to, jak Wam wiadomo, Proch Do Prochu, Grabarska speluna- wychodzi chwiejnym krokiem kilka osób w szarych opończach. Większość od razu zmierza w kierunku Kostnicy, jedna z postaci jednak zatrzymuje się na chwilę obok Drogowskazu, starożytnego zombiaka stojącego w okolicy drzwi. Ciężko Wam stwierdzić, czy po prostu bada jego- nie najlepszy zresztą- stan, czy może przegląda ogłoszenia, jakimi obczepione jest ciało nieumarłego. Po chwili Grabarz oddala się śladem kompanów, nie zaszczyciwszy Was bodaj spojrzeniem.
Stoicie zaledwie kilkanaście kroków od Alei Niebezpiecznych Węgłów, niestety jakiś czas temu dabusy odcięły tamten obszar całkiem solidnym murem; mur ów, jak zresztą wszystko w Klatce, dabusy zbudowały nie przejmując się specjalnie tym, co stało im na drodze- kamienno-żelazna ściana przechodzi gdzieniegdzie na wylot przez stojące na jego trasie budynki. Prawdopodobnie w jednym z nich znajduje się owo przejście wspominane przez Luthira.
Zafonie, z miejsca w którym stoicie możesz dostrzec po drugiej stronie placu dach domu Karo, wciśniętego między ścianę Mauzoleów, a jeden z bardziej reprezentacyjnych budynków w okolicy- siedzibę słynnej w okolicy czaromiotaczki Shilandry.
Do Nocnego Rynku, przy którym stoi Dom Bramny, jest stąd kilkanaście minut drogi wzdłuż innego, sąsiadującego z Kostnicą muru oddzielającego Żużle od reszty Ula. O tej porze nocy nie jest to najrozsądniejszy wybór drogi, tego świadome byłoby nawet dziecko.
Lena nagle ziewa, rozdziawiając paszczę tak, jak gdyby chciała połknąć Kostnicę; natychmiast zresztą zaraża tym Bashara i Ornellę, którzy to jak na komendę czynią dokładnie to samo- krztusząc się przy tym od śmiechu.
Czas podjąć jakieś kroki.
zoltan chiwayAug 10 2010, 01:01 AM
Bashar spogląda na towarzyszy, ziewając przy tym.
- Mojego znajomka nie znaleźliśmy, to może popróbujemy z waszymi? Gadka była o Alei Niebezpiecznych Węgłów.
Przygląda się potężnie ziewającej Lenie.
- Masz tam jakieś kontakty, zgadza się? Do Alei jest stąd parę kroków, to jak będzie, idziemy?
GhosterAug 10 2010, 09:11 AM
Lüthir odchrząknął parę razy jakby dla zwrócenia uwagi w stronę Bashara, tylko po to, by następnie zrobić długą przerwę. Ten patrzył się na niego, nie wiedząc jak zareagować, Lena nie wiedziała czy odpowiedzieć, ale w końcu przybliżył się nieco do kompanii, wcześniej przypatrując się grupce jakichś łachów ciągnących zwłoki.
- Tak, Krystal. Ta dziewka od Kolczastych. - Rzekł, odgarniając kołtuniące się kłaki za uszy, by widział lepiej towarzysza. - Idziemy, cholera, byle się ta lalunia nie wystawiła, nie mam skurlonej ochoty użerać się na każdym kroku z jakimiś pomiotami mającymi fetysz na wieszanie przechodniów nad bramą.
Co za trepy, przeciwszczyt a ci chcą przechodzić kółka na Alei Węgłów. Za chwilę się okaże, że nikt w niczym nie pomoże i będzie trza od nowa. Te ogrody są prawie jak Belzebub, Władca Much!
Fey'Ri podwinął nieco rękawy zabłoconego kombinezonu Lim-Lima, a nasępnie wyszeptał jakieś przekleństwa pod nosem. Zrezygnowany odwrócił się spowrotem do Bashara.
- Idziemy.
Powiedziawszy to, przeszedł parę kroków w kierunku wejścia do małego budynku, niezabudowanego wewnątrz przez dabusy. Ktoś dobrze to wiedział i wykorzystał, rozwalając ścianę i stawiając na jej miejscu prowizoryczne drzwi obłożone szmatami tak samo jak wszystkie ściany wewnątrz. Miało to odgonić nieproszonych gości, ale mimo to mnóstwo było ofiar gangów. Pomieszczenie było dość obszerne, i chociaż nie widzieli dobrze wejścia, do sylwetka klamki malowała się od światełka tlącego się w świeczce, przy której siedziało kilku ludzi, dyskutując namiętnie o biesach.
Przybliżył się do drzwi i przycisnął klamkę...
EverodAug 10 2010, 09:30 AM
- Krystal i Kolczaste Anioły? - Virion na moment się zamyślił, po czym na jego twarz wpełzł niewielki uśmiech. - Ciekawym, czy mnie jeszcze pamięta. Chyba z dwa lata będzie... - Widząc, jak Lüthir rusza ku drzwiom, mającym jakoby prowadzić na Aleję, aasimar rusza za nim, zatrzymując się jednak na chwilę przed towarzyszami.
- Wprawdzie, jak mnie pamięć nie myli, przy kostnicy miał mieszkać jeszcze ktoś, kto mógł pomóc, ale moim zdaniem równie dobrze można go szukać za dnia miast w przeciwszczycie.
Gdy fey'ri naciskał klamkę drzwi, aludeva odruchowo poprawił ułożenie miecza.
maelievAug 10 2010, 09:31 AM
...i poczuł Luthir na swem karku chłód metalu, kiedy doskonale ukryty w cieniu 'odźwierny' położył na nim płaz miecza.
- Kto? Gdzie?- Warczy strażnik przejścia- Tak bez pukania?
Siedzące w głębi sali pozginane żule, wianuszkiem otaczające mikre palenisko, podnoszą się, zrzucając łachmany. Kilka uderzeń serca później, majstrujący przy sekretnym przejściu Luthir zostaje otoczony przez grupę niezbyt przyjaźnie wyglądających istot i zaszachowany mieczami pod ścianą. Reszta drużyny obserwuje zajście z zewnątrz budynku z lekkim niepokojem, ale i rozbawieniem.
Leno, masz wrażenie, że jakieś twarze spośród owych obcych są Ci znane. Kiedy ogieniek wystrzeliwuje na moment żwawszym płomieniem, dostrzegasz pokrywające ich ciała tatuaże i już wiesz na pewno- to Kolczaste Anioły. Tatuaże zresztą rozpoznajecie wszyscy, z twarzami gorzej.
EverodAug 10 2010, 10:05 AM
Virion, widząc, jak fey'ri zostaje otoczony przez oprychów, westchnął i podszedł doń.
- My. Na Aleję - odpowiedział lakonicznie, zanim Lüthir zdążyłby coś palnąć, przy czym spojrzał się na resztę drużyny.
Mam nadzieję, że ta dziewczyna naprawdę zna się z Krystal i tym gangiem. W przeciwnym wypadku moje ostrze znów będzie musiało dziś zakosztować krwi...
bartoldAug 10 2010, 07:42 PM
I stał tak Zafon i rozmyślał nad najbezpieczniejszą dla poirytowanych, skłóconych i niedospanych trepów drogą do informatorów, tak żeby się jak najmniej nachodzić i jak najrzadziej dostawać po mordzie od jakichś skurli. Niestety, nim tak wspaniały plan zdołał choćby wykiełkować, drużyna ruszyła za kudłaczem, a Zafona trafił szlag. Nawet by i powiedział trepowi, żeby zapukał czy poszukał mniej ryzykownego wejścia, ale ten musiałby chcieć raz na jakiś czas posłuchać. A jedyne, czego kundel słuchał, to prawo silniejszego. No i ten trep z mieczem był obecnie od Luthira silniejszy.
- Karo poczeka, pewnie i tak śpi. A Vato... Vafo... Vato. Vato może czytać. Jedyne, co mu wychodzi - mruczał do siebie Zafon, patrząc na świat spode łba i kaptura. Znowu swędziały go blizny. Dobrze, że są tylko od zewnątrz, pomyślał.
Dogoniwszy drużynę i prowadzącego ją debila, Zafon zatrzymał się za Luthirem i spróbował ocenić sytuację. Lena wpatrywała się w trepów jak Pani w ból, więc mogła ich znać. Albo i nie, cholera to wie przecież. Virion spróbował rozwiązać sytuację pokojowo, też cholera wie jak to wyjdzie. Luthir wpuścił nas znowu w kanał, pomyślał, więc serio trzeba go kiedyś sprzedać na przemiał. A oprychy jak to oprychy, konkretni. Nawet miecze mieli. Łał.
I tak sobie stał biedny Zafon, wiedząc, że gdy odpowiednio zegnie palec lewej dłoni, wskoczy w nią nóż z karwasza, a w tym samym czasie rzucałby już nożem ze skrytki w pasie. Po wszystkim w pół sekundy miecz wjechałby w prawą dłoń, która po rzucie zakończyłaby łuk dokładnie w miejscu, gdzie znajdzie się rękojeść ostrza. Czyli byłoby dwóch z głowy i mógłby walczyć z trzecim. Ale - raz, było ich na pewno dużo więcej. Dwa, rzuty w takiej gęstwinie swoich i wrogów to samobójstwo. Trzy, obok stał Luthir, a przy dzieciach bronią bawić się nie wolno. Jeszcze mogłoby się komuś coś stać, nie?
zoltan chiwayAug 10 2010, 10:18 PM
- Ano, na Aleję my, do Krystal z wizytą.
Wpada w słowo Vironowi Bashar, podchodząc bliżej drzwi. Zerka na drużynę. Zafon wygląda na gotowego do walki, a Viron zamierza chyba wszystko rozwiązać słownie. Lena patrzy na tych ludzi jakby ich znała... są to niechybnie Kolczaste Anioły. Najdłużej Bashar spogląda na Ornellę. Gdyby doszło do walki mogłoby się jej coś stać. A do do tego nie mogę, psiamać, dopuścić- myśli zabójca. Ale jeśli Lena rzeczywiście zna tych krwawników, to raczej żadnego zagrożenia nie ma, chyba że Luthir coś walnie.
- Do Krystal, mówię- kontynuuje- my są swoi, to diabelstwo to jej dobra znajoma- mówi, wskazując na Lenę.
maelievAug 11 2010, 02:03 PM
- Co ty powiesz- Odpowiada jeden z Kolczastych Basharowi, przypatrując się Lenie
- Tego aludevę też już kiedyś widziałem- Mruczy drugi popatrując na Viriona. Napięcie wiszące w powietrzu nieco się rozprasza
- Dobra- Mówi pierwszy zapraszając Was gestem do środka- Lena, ręczysz za nich.
Wchodzicie do półmrocznego wnętrza sadyby, popatrując z lekkim niepokojem na Kolczastego, który wskazuje Wam ścianę obok. Nie ma na niej choćby zarysu drzwi, ani nic co by je przypominało. Anioł patrzy na Was chwilę, po czym kręcąc głową dotyka muru, w którym zapada się jego dłoń. Najwyraźniej jest to jakaś iluzja. Wzruszając ramionami i mrucząc 'dzięki' Lena pierwsza wchodzi prosto w ścianę i znika w niej; podążacie za nią w gotowości.
Większość muru faktycznie okazuje się dość prostą iluzją, od środka widzicie wyraźnie, że jest jednostronna i cienka jak papier. W pomieszczeniu po drugiej stronie brak przeciwległej ściany, wychodzi więc ono prosto na Węgły. Aleja jest w zasadzie niewielkim placykiem, otoczonym rozlatującymi się lepiankami. Przylepiona do chaty przez który właśnie przeszliście stoi zruinowana, nosząca ślady pożaru świątynia, a w dalekim rogu Alei, pochylony niczym właśnie się rozpadający domek z kart, stoi spory, piętrowy magazyn- są to w okolicy jedyne dwa budynki z prawdziwego zdarzenia. Po placu, między porozstawianymi tu i ówdzie namiotami, kręci się garść Kolczastych Aniołów, na murku niedaleko Was dwóch gnomów druciarzy usiłuje naprawić koło wózka zawalonego jakimiś rupieciami; od razu rzuca się w oczy brak żuli czy ladacznic. Miejscowy gang, trzeba im przyznać, całkiem zgrabną siedzibkę sobie zorganizował- szczególnie teraz, kiedy koziogłowi odcięli cały obszar od reszty Ula; perfekcyjne leże i punkt wypadowy.
- Kupujecie? Sprzedajecie?- Pyta nachalnie jeden z gnomów, kiedy ich mijacie, pod przewodnictwem Leny zmierzając w kierunku magazynu. Z namiotu obok wychodzi, przeciągając się jak kot, wysoki, żylasty mężczyzna, wokół którego wiruje niespokojnie niewielki trójkąt z jakiegoś metalu bądź kamienia- ten nie wygląda ani trochę na ulowego bandytę, raczej na gościnnego obieżysfera zaznającego chwili odpoczynku; przygląda się Wam chwilę z ciekawością, po czym wraca do swoich spraw. Kilka mijanych osób pozdrawia Lenę, padło także miano Luthira; przyjazne klimaty.
To co, prosto do Krystal, czy jeszcze jakieś ruchy..?
bartoldAug 11 2010, 07:00 PM
Po przejściu iluzji i człapaniu za drużyną, Zafon podszedł do Leny. Krystal, jeśli faktycznie kierowała tym gangiem, mogła być niebiezpiecznym informatorem. A Vato był co najwyżej świrem z nosem w księgach.
- Pierw idziemy do tej twojej Krystal, czy do Vato?
EverodAug 11 2010, 11:12 PM
Virion, kątem oka obserwując Kolczastych, zdecydowanym krokiem przeszedł przez iluzoryczną ścianę. Po części znajomy, a po części nowy widok nie zdziwił aasimara. Wszak w Sigil ciągle się coś zmienia. A ta zmiana najwyraźniej dla niektórych była całkiem wygodna. Anioły nieźle się tu urządziły. Kiedy minęli gnomów, Virionowi przemknęło tylko przez głowę, że zanim ich drużyna straci okazję, warto by się lepiej zaopatrzyć. No, ale pora raczej temu nie sprzyjała. Virion szedł w milczeniu zgodnie z kierunkiem wytyczonym przez resztę. Spokoju wciąż mu jednak nie dawała rudowłosa kobieta. Z pewnością była kimś ważnym, a reszta zdawała się tego albo nie dostrzegać, albo lekceważyć... a może po prostu się tym nie przejmować. Aludeva osobiście postanowił wybrać trzecią z tych opcji, a przynajmniej dopóty, dopóki nie będzie lepszego momentu na rozmowę z Ornellą.
GhosterAug 11 2010, 11:29 PM
- Vato. - Parsknął Fey'Ri, jakby bez większych emocji. Zapewne gdyby wiedział gdzie iść, teraz bez słowa by ruszył w tym kierunku, jednak ta opcja była dla niego raczej zagrodzona, toteż odwrócił się do drużyny kładąc ręce na ramionach i obserwując ruiny katedry pokrywające się z odległym wejściem do Ula, stąd gdzie stał. - Kimkolwiek jest.
Współpraca nie poszła, układ się posypał a przeprosiny nic nie dały. Musiałem odejść, zawsze jej ogródek był ponoć taki dobry, tylko jak mnie zobaczyła to nagle zbladł. A myślałem, że jej nigdy nie zobaczę. Najlepiej będzie, jak będę udawał. Tak, że nic się nie stało, że Saga wcale przez nas nie zginął, że Gwoździa tam nigdy nie było. Tak, to najlepsze wyjście... Chyba.
Zamyślony Lüthir w końcu obudził się z małego transu i powiedział do Zafona. Jego wzrok był jakiś dziwny, tak jakby dopiero teraz zainteresował się pół-łysiną towarzysza, przyglądając się włosom z jednej półkuli.
- Idziemy najpierw do Vato, prowadź.
maelievAug 12 2010, 01:39 PM
Lena patrzy na Luthira przeciągle
- Czemu mnie siem wydaje, że jak tylko jakomś kwestiem można poruszyć od rzyci strony, natychmiast tak to robimy?- Pyta- Weszliśmy na terytorium gangu, czebaby pokazać się hersztowi, hmm? A poza tym- Wskazuje na Półłba rozglądającego się po placu- myślem, że Zafon nie ma pojencia, w której dziurze ten Vato siedzi, o tia!
Cóż, faktycznie tak jest; Węgły nie są dla Ciebie, Zafonie, nowością, ale nie byłeś tu przynajmniej od czasu zamurowania obszaru przez dabusy, a nawet dłużej. Wzruszając ramionami, grymasem twarzy przyznajesz Lenie rację
- Zapytajmy wienc Krystal- Białowłose diabelstwo raczej oznajmia niż pyta, po czym podejmuje kierunek- Idziemy!
Idziecie za nią, przy czym Bashar nie wiadomo dlaczego chichocze złośliwie pod nosem. Parę chwil później stajecie przed leciwym, osmolonym dawno temu magazynem; na stercie zardzewiałych sztab przed wysokimi drzwiami przycupnęła grupka Kolczastych Aniołów. Jeżeli ich zadaniem jest pilnowanie drzwi, to podchodzą do obowiązków dość luźno- świadczą o tym dzierżone przez nich cynowe dzbany, do których co chwila zaglądają.
- Oo, maua Lenka!- Wykrzykuje nieco bełkotliwie ryży drab z pokiereszowana mordą- Dawno ciem nie byuo! Jak ci leci, siwa?
- Jak co miesionc- Odpala Lena bez mrugnięcia okiem- A o ciebie Harmonium siem pytało...
- O, tia?
- Tia!- Dziewczyna mija ich i prowadzi Was do wnętrza budynku- Za długo zalegasz Radzie Miasta twarzowe!
Odprowadzani rechotem kompanów ryżego wchodzicie do mrocznego wnętrza. Pokonawszy krótki, wysoki korytarz, przechodzicie na przestrzał przez salę pełną różnorakich skrzyń i beczek, między którymi tu i ówdzie na swoich zaimprowizowanych legowiskach kimają Anioły; wysoki strop podtrzymują solidne bele.Jedynie u stóp schodów, na które się kierujecie, przestrzeń została oczyszczona na tyle, by pomieścić tam solidny stół na jakieś dwadzieścia głów. Nikt przy nim akuratnio nie zasiada, blat pokryty jest kubkami, dzbanami i ogryzionymi kośćmi; w sąsiedztwie stołu huczy sporych rozmiarów kominek, przed którym z wyciągniętymi rękami siedzi jakiś starzec nie zwracający na Was najmniejszej uwagi
- Cześć, dziadku!- Krzyczy do niego Lena wbiegając na schody. Staruszek kiwa się nieznacznie, ale nie odpowiada.
Podążacie za Leną na piętro, mieszczące podobną wielką salę. Jest tu dużo jaśniej i jakby nieco czyściej, a zdecydowanie przestronniej- zamiast skrzyń i beczek, na środku sali ustawione jest kręgiem kilkanaście krzeseł i foteli. Pod ścianami stoi kilka stołów i półek zawalonych kłódkami, zamkami i wytrychami, walają się jakieś pergaminy pokryte schematami złodziejskich narzędzi czy planami jakiś budynków. Wygląda na to, że struktury Kolczastych Aniołów powoli zaczynają się całkiem ładnie organizować. Tymczasem jednak, z jednego z dwóch wielkich foteli stojących przed kominkiem w głębi sali, podnosi się rudowłosa kobieta; jej ruchy są spokojne i opanowane, a rysy ostre i wyraziste. Na lewym policzku nosi bliznę, wyglądającą na nie starszą niż kilka tygodni. Kiedy się zbliża, zauważa spojrzenie Leny i pociera policzek dłonią
- A tak- Jej głos, tak jak jej ruchy, jest spokojny i opanowany, aczkolwiek pobrzmiewa w nim nuta zdecydowanej stanowczości- Jakiś desperat machnął mnie nożem... Nic groźnego, szczęśliwie, zawsze mogłam skończyć jak Żelazna Nalls, nie?- Uśmiecha się, zwracając do dziewczyny- Witam, siostrzyczko! Trochę cię nie było, a u nas jak widzisz, wszystko do przodu... Ty też, widzę- Tu przeciąga wzrokiem po reszcie drużyny, na sekundę dłużej zatrzymując spojrzenie na Ornelli- Niezłej hanzy się dorobiłaś! Jestem Krystal, głowa tutejszej małej społeczności, zwanej Gangiem Kolczastych Aniołów.- Przedstawia się kurtuazyjnie, po czym spojrzeniem wraca do Leny- Czemuż zawdzięczam waszą niespodziewaną wizytę?
zoltan chiwayAug 12 2010, 02:56 PM
Bashar robi krok do przodu.
-Witaj! Jestem Bashar, zabójca i towarzysz Leny. Ten krwawnik obok mnie to Zafon, kudłacz to Luthir, zaś- tu jego głos staję się jakby łagodniejszy i spokojniejszy- ta piękna dziewczyna to Ornella. Potrzebujemy pewnej informacji... A Lena mówiła że Kolczaste Anioły mogą ją posiadać.
Uśmiecha się lekko i rozgląda po pomieszczeniu, lustrując półki, skrzynki i kartki z różnymi planami.
- Teraz już wiem, dlaczego tak myślała. Nieźle żeście się urządzili, o tak. Pewnie informacji z Ula też trafia do was sporo- uśmiecha się, mając nadzieję że jego przemowa wywołała pozytywne wrażenie- ale akurat ta, której potrzebujemy jest nieco inna i dziwniejsza.
Robi krótką przerwę, dając Krystal czas na przeanalizowanie tego co powiedział.
-Ogród Bólu. Wiesz coś o nim? Albo ktoś tu coś wie? Każda informacja, nawet najmniejsza byłaby przydatna.
maelievAug 12 2010, 04:12 PM
Krystal nieoczekiwanie wybucha śmiechem i klaszcze w ręce
- Patrzcie państwo- Śmieje się- A ja pomyślałam, że leża i wody szukacie, hahaha!- Znienacka poważnieje- A może to nie żart, tylko podstęp, hmm? Cóż ja mogę wiedzieć o tym, nad czym lokatorzy Wiejskiej łamią sobie głowy?- Popatrujecie po sobie niespokojnie- Pogadajcie z jakimś mądralą, Pergaminem, Vato czy innym Knepem... Choć myślę że Lothar czy Montek byliby bardziej na miejscu. A tak na boku, miło mi Cię poznać osobiście, Basharze Pierwszaku... Słyszałam o tobie. Ciekawa kompania się wam zebrała, nie powiem... Ciebie też poznaję, Virion, nieprawdaż? Ot, dobre krwawniki są jak koty, zawsze krążą po tej samej spirali... Czym jeszcze ciekawym mnie uraczycie, hmm..?
EverodAug 12 2010, 04:31 PM
- Zawsze do usług. Za odpowiednią opłatą, ma się rozumieć. - Virion nieznacznie się uśmiechnął.
Wiejska? A to co znowu? Cóż, zapytam później... I znowu zdaje się, że Ornella wywarła na kolejnej liczącej się osobie wyjątkowe wrażenie... Bashar Pierwszak? A więc nie z Sigil.
- W zasadzie, to szukamy też leża i wody. Nie pogardzilibyśmy również wiedzą, gdzie znaleźć wymienione przez ciebie osoby, na przykład Vato. Czyż nie? - zwrócił się z raczej retorycznym pytaniem do reszty 'hanzy' po tym, jak pozwolił sobie zabrać głos.
zoltan chiwayAug 12 2010, 11:10 PM
Bashar niespodziewanie wybucha śmiechem.
- Ha, stwierdzenie że trafia do was sporo informacji było prawdziwsze niż się tego spodziewałem. A jak już jesteśmy przy Knepie, wiesz gdzie go znaleść? Słyszałem że skitrał się gdzieś w Ulu po ostatnim skoku, ale nie wiem gdzie. A ten cały Vato z tego co zasłyszałem mieszka tu na Alei.
Przerywa na chwilę gadaninę, która miała zamaskować zaskoczenie. Dziewczyna wie zaskakująco dużo, co Bashara niepokoi, ale niespecjalnie dziwi. Żeby liczyć się w podziemiu, gang musi mieć informacje. To podstawa. Tylko jak Lena skumała się z taką osobą? I jakie jeszcze znajomości może mieć?!
Spogląda zaraz na diabelstwo z większym szacunkiem. Takie znajomości mogą być przydatne. Widać Lena jest zaradniejsza niż się wydawało, skoro sobie takie wyrobiła
- Więc tak jak Viron mówi, jakbyś wiedziała gdzie oni są... no cóż, miło by było gdybyś się podzieliła wiedzą.
maelievAug 13 2010, 01:11 AM
Krystal rzuca Basharowi spojrzenie pełne kpiącego niedowierzania
- No pewnie, że by było miło!- Wybucha śmiechem, w którym jednakże pobrzmiewa jakaś groźna nutka. Urywa niespodziewanie i patrzy kolejno w Wasze twarze, zatrzymując spojrzenie na Virionie- Vato rzeczywiście zamieszkuje tu od jakiegoś czasu... Sprytny koleżka. Znajdziesz go w świątyni tego świra Aoli- Mówi wprost po czym przenosi spojrzenie na Bashara- Z Knepem dziś nie pogadasz, nie będzie go całą noc, wierz mi- Szefowa Kolczastych Aniołów uśmiecha się wieloznacznie i klaszcze- Tymczasem dość! Beczki w pobliżu wejścia do tego magazynu zawierają w miarę czystą wodę... Zorganizujcie sobie jakieś legowiska w sali na dole, bo rozumiem, że waszej wizyty o tej porze nie zawdzięczam jedynie pośpiechowi, hmm?- Zatrzymuje spojrzenie na Lenie, ale generalnie brzmiała, jakby Was już na dziś żegnała.
zoltan chiwayAug 13 2010, 03:27 PM
Taa, dzięki za wszystko- odpowiada Bashar uśmiechając się lekko, po czym odwraca się do drużyny- no to koniec przygód na dzisiaj, idziemy sobie zrobić leże.
Po tych słowach zaczyna iść do sali na dole, którą wskazała im Krystal.
EverodAug 13 2010, 04:50 PM
- Jesteśmy niezmiernie wdzięczni za gościnę - dopowiada z uśmiechem Virion, po czym rusza za pierwszakiem, jak się niedawno dowiedział. Gdy ich grupka już zeszła, aasimar podchodzi do rudowłosej.
- Ornello, czy byłabyś skłonna zamienić ze mną kilka słów? Jeśli byłoby tak dla ciebie wygodniej, to na osobności, choć ja nie widzę po temu powodów.
maelievAug 14 2010, 12:16 AM
- Myślę, że możemy spróbować- Ornella patrzy na Viriona uważnie i z powagą- Choć w tym momencie nie ma to większego znaczenia.- Dodaje enigmatycznie- Wolisz tu czy na zewnątrz? Prowadź!
Chwilę się nad czymś zastanawia, po czym półgłosem mówi coś do aludevy, coś, czego nikt z pozostałych nie słyszy.
Strona
5 z
6 •
1,
2,
3,
4,
5,
6