Marudnie nieco, ostatecznie cała drużyna zbiera się w jedno stadko; udajecie się pod Dom Oja, przed którym zebrało się około trzydziestu osób, malownicze towarzystwo łowców jeleni- złodzieje, szwindlarze i mordercy, przeważającą masą ludzie i alubiesy. Niektórych znacie z widzenia bądź jakiś drobnych interesów w przeszłości. Kilka minut oczekiwania na przeciwszczyt upływa Wam na przysłuchiwaniu się toczonym wokoło rozmowom, zbudowanym głównie na bazie zaimków i plugawych przekleństw. Pojawiają się Łysielec i Fircyk poznani w strażnicy przy wejściu do katakumb- kiwają Wam przyjaźnie, ale trzymają się na uboczu. Nareszcie drzwi Domu Oja otwierają się z trzaskiem i ubrana w czarny uniform postać zaprasza wszystkich do środka.
Wygląda na to, że większość wewnętrznej przestrzeni budynku zajmuje pojedyncza, przestronna sala. Pod przeciwną wejściowej ścianą stoi małe podwyższenie, coś na kształt sceny, na niej prosty stół, na nim zaś skrzynka. Na podwyższeniu kręcą się dwie czarno odziane postacie; kilka stóp nas Waszymi głowami, wzdłuż ścian sali, biegnie drewniany, wsparty na kilkunastu solidnych balach, krużganek. Na nim, swobodnie opartych o balustradę, stoi kilku Ludzi-Z-Cienia, przyglądających się stłoczonym w dole bandytom z wystudiowanymi grymasami znudzonego rozbawienia.
Tymczasem sala, dobrze oświetlona licznymi pochodniami, szybko przepełnia się zapachem spoconych ciał, futra, wyziewów trawionego jedzenia i alkoholu; bariaur, stojący nieopodal, marszczy nos z wyraźnym niezadowoleniem i wyciąga fajkę. 'No, przeciwszczyt', dobiega Was czyjś głos i niemal w tym samym momencie z tyłu za podwyższeniem uchylają się niewielkie drzwiczki przez które przeciska się wysoki mężczyzna. Jego skóra jest biała jak u trupa, w czerwono-czarnych, nieco zdredziałych włosach migoczą złote obrączki. Choć bardzo wysoki i szeroki w barach, jest raczej szczupły; trzyma się jakoś dziwnie, jakby miał problem z biodrami bądź kręgosłupem, a jednak w jego ruchach wyczuwa się kocią zwinność i szybkość. Powyżej wyraźnie zaznaczonych jarzmowych kości, głęboko osadzone oczy lśnią inteligencją i przebiegłością. 'Synalek Królowej', dobiega Was szept przebiegający salę. Mężczyzna toczy spojrzeniem po zgromadzonych.
- Witam wszystkich- Głos ma mocny i głęboki- Zanim przejdziemy do rzeczy...- Odwraca się do jednego z Ludzi-Z-Cienia na scenie- Upewniłeś się, że nie ma tu żadnych mózgoszkodników?- Pyta
- Spokojna głowa, wodzu- Szczerzy się tamten- Rękę własną daję.
- Dobrze. Nie chcę tu żadnych szpicli Wielojedności- Mężczyzna odwraca się z powrotem do zgromadzonych- Niektórzy z was się już znają, inni przybyli całkiem z zewnątrz. Zostaliście tu wszyscy zaproszeni przez zaufane, jakkolwiek śmiesznie by to w naszym fachu brzmiało, osoby, bądź jako najlepsi na swoim terenie działania, bądź jako rokujący takowe widoki. Nie muszę więc chyba nikomu specjalnie przypominać, że miejsce w którym się dziś wszyscy spotkaliśmy, oficjalnie nie istnieje i chcemy, by tak pozostało. Każdy z Was od dziś jest tu mile widziany i znajdzie tu azyl przed prawem. Żeby tak pozostało, miejsce powinna otaczać tajemnica, więc oczekujemy od was dyskrecji w tym temacie. A teraz, jako że zapewne zastanawiacie się co tu właściwie robicie, spieszę z wyjaśnieniem. Otóż głowa naszej organizacji życzy sobie wejść w posiadanie pewnego przedmiotu, co zapewne nie jest dla was niczym szczególnie zaskakującym- Tu słuchać mrukliwe chichoty- Odpowiedź na pytanie czym ów przedmiot jest jednakowoż, może być zgoła niespodzianką. Otóż macie ukraść kwiat z pewnego ogrodu. Dokładniej, Różę z Ogrodu Bólu.
Tu zapadła chwilowa cisza, a wiele osób wymieniło niespokojne spojrzenia. 'Czy on powiedział różę?', dobiega waszych uszu pomiędzy innymi 'to jakiś żart?' czy 'nie jestem, psiamać, ogrodnikiem'.
- Oczywistym jest- Ciągnie mężczyzna niezrażony panująca konsternacją- Że ów kwiat nie rośnie w pierwszym lepszym patio jakiegoś cholernego czuciowca, nie wystarczy więc przeskoczyć jakiegoś muru, do tego bym was nie potrzebował. Być może niektórzy zmartwieni są faktem, że nie będzie nic można dorobić na boku, i tu nie będę ich wyprowadzał z błędu. Ogród Bólu to rzeczywiście ogród, nie żadna poetycka nazwa guwernackiej posiadłości pełnej blichtru. Także jeżeli nie znacie ogrodnika pasera, raczej nic interesującego stamtąd nie wyniesiecie- choć pewności nie mam, ponoć niezwykłe to miejsce; cokolwiek tam znajdziecie, będzie wasze. Macie tylko dostarczyć kwiat. Jeżeli ktoś jeszcze ma wątpliwości- Mężczyzna zrzuca ze stołu skrzynkę, która z hukiem ląduje na podłodze u stóp zgromadzonych, rozsiewając strumień miedziaków. Kilka osób rzuca się by je zbierać, większość jednak spogląda na nich z pogardą. Pod wpływem tych kosych spojrzeń chciwcy dają sobie po chwili spokój i odstępują stos, co zebrali jednak zachowują.
- Nagroda będzie sowita. Ile miedzi uniesiecie, tyle będzie wasze, a nie wykluczam jakiegoś miłego dodatku, zadowolona Szefowa to szczodra Szefowa- Wyjaśnia mężczyzna ze sceny.
Jeden ze zgromadzonych, korpulentny mężczyzna z gęstym brodziszczem, występuje przed samą scenę. Najpierw, tak by wszyscy widzieli, spluwa pod nogi tych, którzy rzucili się zbierali miedź; następnie, najwyraźniej dawszy upust swoim przekonaniom, zwraca się do mężczyzny na podwyższeniu i skłania obyczajnie głowę.
- Jeśli łaska, mam pytanie- Zaczyna, zaś zagadnięty gestem daje mu znak by kontynuował- Dlaczego my? Dlaczego krwawniki spoza waszej organizacji, za ciężką kasę? Gdzie tkwi haczyk?
Syn Królowej uśmiecha się upiornie.
- Nie skończyłem jeszcze mówić- rzecze wyjaśniającym tonem- Otóż miedź jest tylko jedną z opcji. Jak zapewne wielu z was wiadomo, od czasu do czasu nasza organizacja organizuje zaciąg, zazwyczaj w postaci jakiegoś testu. Korzyści, jakie z tego tytułu przypadają wybranym, nie muszę chyba wyjaśniać. Ci- lub ten- którzy dostarczą kwiat, poznają naszą Szefową i staną przed możliwością wstąpienia w nasze szeregi. A haczyk?- Tu mężczyzna uśmiecha się ponownie- Kilku naszych już wzięło to zadanie wcześniej. Żaden nie wrócił.
Ponownie zapada cisza. Na twarzach wokół widać zadumę i zmarszczone brwi, kilka głów potakuje do czegoś samym sobie. Z ciżby występuje kolejny mężczyzna, niebieskoskóry alubies o czerownych oczach, kompletny jeszcze szczeniak
- A ten Ogród Bólu?- Pyta- Gdzie go można znaleźć?
Kilka osób parska, kilka otwarcie się śmieje. Syn Królowej patrzy na niego z pobłażaniem, potem jednak jego twarz poważnieje.
- W Sigil, synu- Wyjaśnia- W Sigil.- Spogląda chwilę na młodziaka spuszczeniem głowy starającego się bez powodzenia zamaskować zawstydzenie na twarzy. Kiedy młokos wtapia się w tłum odprowadzany kpinami, kręci lekko głową.
Leno, nagle szósty zmysł każe Ci podnieść wzrok do góry. Na krużganku, na wysokości sceny, dostrzegasz Jednookiego Markusa przyglądającego się Waszej drużynie. A obok niego... Serce mocniej kołacze Ci w piersi. To Marduk! Patrzy prosto na Ciebie. Kiedy go dostrzegasz uśmiecha się leciutko i pozdrawia Cię dyskretnym gestem. Ma na sobie czarne ubranie Ludzi-Z-Cienia, wygląda zaś na dobrze odżywionego i zdrowego. Chyba jeszcze nigdy nie widziałaś go w tak dobrej kondycji. Wpatruje się w Ciebie, a we wzroku tym odczytujesz radość i dumę.
Tymczasem syn Królowej kontynuuje swa mowę
- Tak wiec w sumie wszystko już wiecie. Myślę, że dwa tygodnie czasu to aż nadto, by uporać się z zadaniem, także po ich upływie, jeżeli kwiat nie zostanie dostarczony, umowę uznajemy za nieważną. Każdy z Was może się zdecydować- bądź nie- na przyjęcie zadania; w każdym wypadku oczekujemy absolutnej dyskrecji. Możecie działać solo, możecie łączyć się w drużyny, pamiętając jednak, że zaproszenie do ewentualnego wstąpienia w nasze szeregi otwarte jest dla nie więcej niż pięciu osób. Na zakończenie, czy są jakieś pytania?
- Co to ma być za róża?- Pada z tłumu- Biała, czerwona, zielona? Jakakolwiek?
- W Ogrodzie Bólu znajduje się ponoć jeden tylko krzew różany. Jeden ładny kwiat wystarczy. Gdyby krzewów było więcej, wybierzcie największy i najładniejszy- Tłumaczy mężczyzna- Coś jeszcze..?